„O, ty najnędzniejszy ze światów przyjaźni…
Nic nie znaczysz wobec zwierzęcego pożądania…”
Do dziś nie wiem, jak nazwać to uczucie. Ktoś może mi zarzucić, że niemożliwe jest, by młoda dziewczyna odróżniła miłość od pożądania. Odpowiem, że czasem życie zmusza nas, aby dorosnąć, gdy ma się naście lat…Czy była to miłość? Z mojej strony nie. Pożądanie? Niewątpliwie tak. To z reguły mężczyźni czują tak nieodpartą fizyczną chęć, aby posiąść kobiety. Kobiety mają swoją dziwną logikę, wolą klarowne uczucia.
Między nami nie było żadnego „kocham cię.” Za to była niezliczona ilość „pragnę cię”, „pożądam”. Nigdy, ani do tamtej pory, ani od tamtego czasu nie doświadczyłam tego dziwnego uczucia. Uczucia nieodpartej potrzeby zespolenia z drugą osobą, zwierzęcego wręcz podniecenia.
Poznałam go przez koleżankę – grałyśmy w bilard, on się dołączył. Już wtedy, gdy coś do nas mówił, patrzył przeważnie na mnie. Nie robiłam sobie z tego nic, bo podobał się Anecie. Wiadomo – lojalność wobec przyjaciółki… Maciek jednak jakoś jej nie zauważał. To mnie, gdy zostaliśmy sami, poprosił o numer telefonu, oczywiście podałam… numer Anety. Głupi nie był, nabrać się nie dał. Potem, jak powiedział, siedząc już za kierownicą swojego starego, czerwonego opla:
– Zadzwonię, życzyć ci kolorowych snów.
Zrobiło mi się głupio i wykrzyczałam inną końcówkę – już mojego telefonu.
Potem zobaczyłam go pod szkołą. Nie wiem, co tam robił, nie obchodziło mnie to. Nie był to dla mnie najlepszy dzień. Pokłóciłam się z polonistką. Wyrzuciła mnie z klasy i kazała przyjść z rodzicami.
Aby odreagować, poszliśmy do „Victorii”. Siedzieliśmy na wprost siebie w kawiarnianej loży i pletliśmy coś trzy po trzy. Odwiózł mnie potem do domu. Wszedł pod pretekstem pożyczenia jakieś płytki. Ledwo zamknęły się za nami drzwi, przyparł mnie do ściany i zmiażdżył usta swoimi ustami. W pocałunku tym zawarte było tysiąc słów, milion uczuć, całe pragnienie tego świata. Zarzucając mu ręce na szyję, przytuliłam się do niego najściślej jak się tylko dało. Na ustach czułam miękkość jego warg, na twarzy dotyk ciepłych rąk, pomiędzy moje nogi wdzierało się jego kolano. Z jednej strony właśnie tego pragnęłam, z drugiej – przeraziła mnie siła tego pocałunku. Nie wiem, ile czasu trwało to zespolenie naszych ust… jedno wiem na pewno… za krótko…
Nie spotykaliśmy się za często. Przeciwności było wiele… Granica wieku, zdanie moich rodziców, jego kobieta i uczucia Anety… Jednak każdy moment spędzany razem, obojgu nam dostarczał niezapomnianych przeżyć. To Maciek nauczył mnie całej, nieznanej mi, sztuki podniecającego flirtu.
Przysuwając dłonie po moich plecach, drażnił oddechem włosy i ucho.
– Czy to lubisz? – cichutko pytał.
– Tak – odpowiadałam szeptem.
Przesuwając pieszczotliwe dłonie po mojej tali, ponownie pytał:
– A to?
– Tak – odpowiadałam.
Drażniąc oddechem moje ucho, muskał je ustami i językiem.
– A to lubisz?
– Tak…
Prowadził ze mną taką subtelną grę, wzmagając nasze wzajemne pożądanie.
Potem przyszła kolej na bardziej wyrafinowane pieszczoty. Sadzając mnie na swoich kolanach plecami do siebie, wsuwał ręce pod sweterek i przytulił najmocniej jak umiał. Pośladkami wyczuwałam jego erekcję. On przebierał palcami po moim brzuchu i czule pytał:
– Pragniesz czegoś więcej?
– Tak, tak, tak – wtedy niemal krzyczałam…
A on wolnymi ruchami, jakby nieśmiałych dłoni, muskał wzgórki moich piersi. Nie dotykał stojących z podniecenia sutków, nie pocierał ich palcami, po prostu muskał tylko to, co wystawało poza miseczki biustonosza. Mnie wręcz skręcało z pragnienia czegoś więcej. Z każdym następnym muśnięciem jego palców zapominałam coraz bardziej o rzeczywistości. Nie liczyło się nic, z wyjątkiem tej pieszczoty.
Przy następnym spotkaniu już nie miałam stanika… A Maciek, zanurzając palce pod moim swetrem, znów kusząco szeptał mi do ucha:
– Dotykać cię tak…? – pytał, muskając zwinnymi palcami sutki. – Czy wolisz tak ? – chwytając od dołu moje piersi całą dłonią, tylko kciukami pocierał stojącą brodawkę.
– Dotykaj jak chcesz, tylko proszę nie przestawaj – mówiłam, tracąc niemal zmysły.
To dla niego wykradałam się cicho z domu, o najdziwniejszych porach dnia i nocy. Wolę nie myśleć, co by było, gdyby starzy się dowiedzieli… Jeździliśmy wtedy, trzymając się za ręce, bez zapiętych pasów, z otwartymi szybami, z grającym Georgem Michaelem, z prędkością, jaką mogliśmy tylko wycisnąć z tego niemłodego już opla, po znajomych okolicach… Czasem zatrzymywaliśmy się na wzniesieniach i przytuleni, nie mówiąc nic, patrzyliśmy na oświetlone ulice uśpionego w dole miasta. Innym razem leżeliśmy na mokrej trawie i patrzyliśmy w gwiazdy, kradnąc sobie wzajemnie słodkie buziaki lub całowaliśmy się do utraty tchu, pieszcząc przy tym spragnione ciała…
Nie, nie kochaliśmy się. Wtedy jeszcze nie… Pierwszy raz był wyjątkowy. Chcieliśmy mieć dla siebie całą noc, nigdzie się nie spieszyć, nie myśleć o tym, że ktoś może wejść do pokoju. Jak mawiał Maciek: „Kto raz zakosztuje słodyczy płynącej z ciała kobiety, ten niczym więcej nie będzie sobie słodził życia”. Chciał, abym tak samo myślała o słodyczy płynącej z ciała mężczyzny. Dlatego rodzicom powiedziałam, że jadę na dwudniową wycieczkę. Ubrana w sportową bluzę, luźne spodnie i najlepszą bieliznę, jaką miałam, z niecierpliwością zagryzałam wargi, czekając na Maćka. Pojechaliśmy do Zakopanego. Zakwaterowaliśmy się w małym i niemal pustym pensjonacie. Po uroczej kolacji zjedzonej na mieście wróciliśmy do wynajętego pokoju..
Maciek stając za mną, wysunął mi wszystkie wsuwki z włosów. Ich kaskada popłynęła po moich plecach. Wplatając w nie prawą dłoń, odchylił do tyłu moją głowę, aby na ustach złożyć namiętny pocałunek. Jego druga dłoń chwyciła moją i wolno przesuwała ją wzdłuż mojego ciała. Złączone palce drażniły nabrzmiałe piersi, muskały płaski brzuch, dotykały wzgórka. Dostarczały mi nieopisanych przeżyć. Z jednej strony czułam opór trzymającej w posiadaniu moje włosy dłoni, z drugiej delikatność pieszczących moje ciało palców. Stojąc oparta o tors Maćka, poddawałam się tym pieszczotom bez najmniejszego sprzeciwu. Ba, nawet sama go do tego namawiałam. Ocierałam się pupą o najintymniejsze miejsce na ciele mojego kochanka. Kręciłam nią zalotnie, dawkując tym samym siłę nacisku.
Wyczuwając, jak zręczne palce dłoni Maćka odpinają moje spodnie, ruchem bioder pomogłam mu je zsunąć. Maciek wciąż jedną dłonią trzymał mnie za włosy, a drugą dotykał w miejscu, w którym najbardziej chciałam być dotykana. Szeptem wprost do mojego ucha zadał pytanie:
– Słoneczko, powiesz mi teraz, jak mam cię pieścić…?
Gładząc całą dłonią po moim wzgórku, leciutko drażnił, a nawet łaskotał delikatną skórę. Pieścił mnie w ten sposób dłuższą chwilę. Nie robił nic więcej, jednak ta delikatna pieszczota wystarczyła, aby pobudzić moje zmysły. W pewnym momencie poczułam jego środkowy palec zagłębiający się miedzy moimi wargami. Przeciągnął nim po całej długości mojej spragnionej pieszczot kobiecości.
– Jeszcze – mimowolnie jęknęłam z rozkoszy, przerywając namiętny pocałunek
Ponowił swą pieszczotę.
– Tak… a może tak? – zapytał, dokładając do pieszczącego palca drugi paluszek.
– Och, tak… – ledwo wyjąkałam, bezwładnie opierając się o ciało Maćka.
– A podoba ci się to? – zapytał, wkładając środkowy paluszek głęboko we mnie, równocześnie pieszcząc moje ucho zmysłowym wtargnięciem w nie języka.
– Tak, tak jest cudownie – odpowiedziałam.
Ugięły się pode mną nogi. Maciek z delikatną powolnością dawkował mi te subtelne pieszczoty. Poddawałam się nim bez żadnych oporów, pozwoliłam myślom ulecieć gdzieś daleko, w tamtej chwili mógł ze mną zrobić wszystko, na co miał tylko ochotę… byłam jak szmaciana lalka, bowiem wiotczejące mięśnie odmówiły jakiejkolwiek współpracy z moim ciałem.
Po chwili takich pieszczot poczułam, jak Maciek kieruje tak mym bezwładnym ciałem, by położyć je na łóżku. Ułożył mnie tak, że mój brzuch spoczywał na łóżku a nogi klęczały na miękkiej owczej skórze tuż przed.. Maciek usadowił się tuż za mną. Czułam jego dłonie delikatnie ujmujące moje pośladki. Głaskał mnie po nich, masował, czule muskał.
– Podoba ci się to? – szeptał.
– Och, tak…
– A zobaczymy jak zareagujesz na to? – powiedział zachrypniętym z podniecenia głosem i zaczął się w nie wgryzać ząbkami.
– Auu… – krzyknęłam, cicho śmiejąc się.
Chwilę potem język Maćka przywitał się z moją kobiecością. Ten subtelny dotyk był niczym muśnięcie skrzydeł motyla – tak podniecający i zarazem delikatny. Aż jęknęłam z wrażenia i obróciłam się na plecy. Maciek muskał mój wzgórek tylko swym ciepłym oddechem.
– Dotknij mnie tam – cichutko poprosiłam.
Poczułam dotknięcie jego palców.
– Nie, nie palcami. Dotknij mnie tam języczkiem…
– Oczywiście Słoneczko – wyszeptał i czule musnął mnie koniuszkiem języczka.
Po chwili do tych pieszczot dołączyły jego zwinne palce. Teraz czułam wypełniające moje wnętrze palce i muskający mnie język.
– A co powiesz na to? – zapytał.
– Och tak… tak masz mnie pieścić. Tak jest bosko!
Zatraciłam się w tej pieszczocie niemal całkowicie. Wyczuwając zbliżającą się rozkosz, Maciek zrobił coś, za co powinnam go zabić… przerwał pieszczoty.
– Maciek błagam, kochaj mnie tak, jak to robiłeś, nie przerywaj, nie zostawiaj mnie w takim stanie…B Ł A G A M!!! – wściekle niemal wykrzyczałam.
Na nic jednak były moje błagania, moje rozpaczliwe prośby.
– Spójrz na mnie, Słoneczko – poprosił cicho, kładąc się obok.
Mając łzy w oczach, zrobiłam to, co kazał.
– Poproszę cię teraz, abyś ułożyła się tak, aby mieć dłonie pod poduszką. Nie wyjmuj ich
spod niej. Zawiążę ci oczy i będę cię pieścił. Nie zrobię jednak nic, na co mi nie pozwolisz. Gdy poczujesz, że coś jest nie tak, powiedz tylko „stop”, a w tej sekundzie przestanę – powiedział, po czym zawiązał mi oczy ciemnym, śliskim i długim kawałkiem materiału.
Nie ukrywam. Bałam się. Do takich zabaw potrzebne jest bezgraniczne zaufanie. Cóż… ufałam mu… ale chyba nie bezgranicznie. Kojąco jednak działała na mnie świadomość, że mam wolne ręce i w każdej chwili mogę go od siebie odepchnąć.
To interesujące, jak zmieniają się odczucia, gdy jeden ze zmysłów zostaje wyłączony z gry. Nie mogąc patrzeć, delektowałam się delikatnym i zmysłowym dotykiem, jakim obdarzał mnie Maciek. Doświadczałam dotyku palców na łydkach, muśnięcie języka w zgięciu kolan. Wyczuwałam jego ciepły oddech znaczący wewnętrzną stronę moich ud. Czułam płomień pocałunków Maćka na nagiej skórze ud. Odczuwałam w najwyższym stopniu podniecające ruchy jego warg i języka, dotyk jego miękkich włosów na piersiach, gdy z niezwykłą powolnością całował mój brzuch. Czułam się pożądana i… szczęśliwa.
– Kochaj się ze mną – wyszeptałam. Proszę, nie dręcz mnie dłużej tymi pieszczotami…
– Nie tak szybko, Słoneczko – usłyszałam w odpowiedzi.
Myślałam tylko o rozkoszy, jaką dawał mi dotyk rozpalonego pożądaniem ciała Maćka. Czułam okrywające moją szyję i nagie piersi pocałunki. Coraz bardziej podniecona chciałam go objąć.
Uwolniłam ręce. Rozwiązując przepaskę z oczu, zobaczyłam wpatrujące się we mnie płomiennym wzrokiem stalowoszare oczy Maćka. Pragnęłam najintymniejszego połączenia naszych ciał. Gestem niecierpliwych rąk zmusiłam mojego kochanka, by położył się na plecach. Usiadłam na jego udach. Płasko położyłam dłoń na jego torsie i przesuwałam w górę i w dół, w górę i w dół – cały czas pożądliwie patrzyłam mu w oczy. Podobało mi się to, co w nich zobaczyłam – zaskoczenie i podniecenie…
Palcami zaczęłam masować okolice jego pępka. Najwyraźniej ta pieszczota musiała mu się spodobać, bo z podniecenia wciągnął powietrze i napiął mięśnie brzucha. Polizałam go, lekko ssałam, kąsałam wargami i zębami. Sprawiałam wrażenie, jakbym dobrze wiedziała, co robię. Kobieca intuicja podpowiadała mi, co robić. Nigdy wcześniej nie miałam do czynienia z tak intymnymi pieszczotami. Nie byłam wprawdzie dziewicą, ale ten jeden raz przed tym diametralnie różnił się od tego teraz… Zsunęłam się jeszcze trochę w dół. Dłonią chwyciłam prężącą się dumie męskość Maćka i zbliżyłam do niej usta. Nieśmiało zwilżyłam jej koniuszek swoją śliną. Objęłam ustami i… poczułam dłonie Maćka na moich ramionach:
– Nie teraz, Słoneczko – wyszeptał zachrypniętym głosem. Później pokażę ci, co mi sprawia największą rozkosz. Teraz chcę cię już poczuć…
Usiadłam na nim. Poczułam każdy centymetr wypełniającej mnie powoli męskości. Czułam się komfortowo, bo mogłam się delektować tą rozkoszą wypełniającą moje wnętrze. Maciek nie poganiał mnie, nie narzucał swojego tempa. Pozwolił mi się kochać tak wolno, jak tego chciałam. Wsuwając dłonie pod moje uda, lekko zaczął mnie unosić. Potem obejmował moje piersi, drażnił sutki. I czule cały czas patrzył w oczy. Podniecało mnie to. Jego wzrok mówił mi więcej niż tysiąc najpiękniejszych słów…
Gwałtownym ruchem obrócił mnie na plecy:
– Teraz Słoneczko przeżyjemy wspólnie największą rozkosz – wyjąkał.
Zaczęliśmy się poruszać zgodnym rytmem. Bez przeszkód doszły do głosu długo tłumione pragnienia. Niczym nieskrępowane zmysły pozwoliły nam wspólnie przeżyć ekstazę. Moje ciało wiło się pod jego ciałem. Wstrząsane spazmami rozkoszy czując tylko jego ciało i w pewnym momencie poddając się mu całkowicie. Miałam wrażenie, że moja dusza wyzwala się z więzów ciała. Ze ściśniętego gardła mojego kochanka wydobył się długi jęk rozkoszy. Trwaliśmy tak, zatracając się w wzajemnym związku, unicestwiającym na długie minuty wszelkie możliwe bariery…
Tej nocy Maciek pokazał mi, co mu sprawia największą rozkosz. Zaprzedał tym samym diabłu duszę. Bowiem wciąż chciałam się czegoś uczyć, czegoś nieznanego mi próbować. O świcie oboje czuliśmy się strasznie zmęczeni. Te krótkie chwile snu, pomiędzy godzinami rozkoszy nie przyniosły żadnemu z nas ukojenia…
Imponowało mi to zafascynowanie starszego partnera, fascynowała cała ta otoczka niezwykłości. Nie zastanawiałam się nad tym, że kogoś krzywdzę. Bez mrugnięcia okiem dziś przeżyłabym to jeszcze raz. Każdemu życzę takiego uczucia bezgranicznego oddania drugiej osobie. Takiego pożądania, zwierzęcego pragnienia i takiego nieziemskiego podniecenia… Nigdy więcej nie błagałam nikogo, by mnie pieścił, nigdy nikt też nie dawkował mi tej przyjemności z taką powolnością i delikatnością zmysłowych ruchów, czułych szeptów jak wtedy, w tym cichym zakopiańskim pensjonacie robił to Maciek.
Ktoś zapyta:
– Czy żałujesz?
– Nie, i nigdy w życiu żałować nie będę…
– Czy kochałaś?
– Nie, nie kochałam. Pożądałam, ale nie kochałam…
– Czy to miało szansę na przyszłość?
– Nie, oprócz tej nieodpartej potrzeby zespolenia naszych ciał, dzieliła nas przepaść.
Nie tylko lat, zainteresowań, stopnia dojrzałości i pragnień…
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Opowiadanie to, jest moja dedykacją i zarazem podziękowaniem dla kogoś, kto kiedyś napisał mi: „Sporo bym dał, by móc przeczytać Twoje opowiadanie napisane w chwili całkowicie dla Ciebie radosnej.”
Dziękuję Ci za wszystkie ciepłe słowa, kierowane pod adresem mojej osoby.
Z wyjątkiem imion i miejsca pobytu historia ta, jest odzwierciedleniem moich autentycznych i najwspanialszych przeżyć. Ktoś przed laty, dał mi dobrą szkołę, a jak możesz się domyślać, ja pilnie odrobiłam lekcje…!
Pozdrawiam
Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.
Komentarze
Wiki
2013-08-30 at 06:19
Piękne, zmysłowe i delikatne. Niezwykle kobiece. Jedno z tych, do których wraca się myślami i przeżywa każdą sekundę razem z bohaterką.
Tym opowiadaniem kupiłaś mnie na zawsze;)
Megas Alexandros
2013-08-30 at 15:21
Przede wszystkim, chcę powitać nową (choć dobrze znaną z Dobrej Erotyki) Autorkę na NE!
Jak widać sierpień to miesiąc debiutów na naszej stronie.
Co do samego tekstu: zgadzam się z Ritą. Tekst jest bardzo kobiecy. I młodzieżowy, choć pisany z perspektywy osoby starszej już i bardziej doświadczonej. Z pewnością zawiera w sobie spory ładunek sentymentalny. Nie do końca trafia w mój smak (w przeciwieństwie do Wiki preferuję opowiadania o bardziej rozbudowanej fabule i pogłębionej psychologii postaci), ale z pewnością znajdzie swych gorących miłośników. Np. Damę powyżej 😉
Pozdrawiam serdecznie i czekam na kolejne teksty!
M.A.
Rita
2013-08-30 at 16:02
To z Ritą czy z Wiki, Megasie? ;P Och, mieszają Ci się te autorki, mieszają 🙂
Megas Alexandros
2013-08-30 at 16:14
Naturalnie, z Wiki. Wybacz, Rito, najwyraźniej, gdy pisałem ten komentarz, moje myśli płynęły w Twoją stronę 🙂
M.A.
Anonimowy
2013-08-31 at 21:32
Ech, Megasie… Za każdym razem, gdy czytam Twoje opowiadania i komentarze, zastanawiam się, kim jesteś 🙂
Megas Alexandros
2013-08-31 at 23:12
Jeśli poprawi Ci to humor, drogi Anonimie, ja też się nad tym czasem zastanawiam… γνῶθι σεαυτό to dla mnie wciąż niezrealizowany postulat 🙂
Pozdrawiam
M.A.
Karel Godla
2013-08-31 at 17:24
To dość odmienne opowiadanie, niż twórczość rodem z DE. Jak wszystko, co jest zamkniętą formą na potrzeby blogowej publikacji, rozczarowuje nieco skrótowością, lakonicznością wstępu. Wszystko podporządkowane akcji, stąd wchodzimy do środka wizji autorki, bez pełnej wiedzy o kontekście. Cóż niech i tak będzie.
Jestem pełen uznania, razi mnie jedynie niewielki szczególik, ale nie będę się rozpisywał.
Przyznam, że ciekaw jestem dalszych publikacji 🙂
Ukłon.
Anonimowy
2014-09-27 at 14:07
Czytajcie, panowie i uczcie się!
Anonimowy
2014-09-27 at 16:21
Myślę, że akurat na tmy portalu jest wielu panów którzy umieją:->
Anonimowy
2014-09-28 at 07:17
Oby..