Siedząc na kolacji, nie mogłem uwierzyć w wydarzenia minionego popołudnia. Minęło zaledwie kilkadziesiąt minut od momentu, kiedy wyszliśmy z pokoju hotelowego, a ja wciąż czułem w mięśniach wysiłek, jaki musiałem ponieść, wciąż miałem w pamięci ogrom przyjemności, jaką było mi dane przeżyć.
To, co wyprawiały dziewczyny przez ponad trzy godziny, było niesamowite. Były niewyżyte i wciąż wygłodniałe wspólnych igraszek. Wydawało się nawet, że mam jakieś obtarcie na penisie, bo odczuwałem w tym newralgicznym miejscu pewien dyskomfort. Próbowaliśmy kilku ładnych pozycji, niektóre z nich były dość karkołomne. Nie mogłem jednak odmówić, gdyż dziewczyny chciały spróbować wszystkiego po trochu. Mnie najbardziej podobała się pozycja, kiedy brałem Paulę od tyłu, a ta klęcząc, dogadzała oralnie swojej koleżance. Nie dość, że dłońmi mogłem pieścić piersi dziewczyny, to jeszcze dane mi było obserwować obie panny w akcji. Zresztą, przy każdej pozycji staraliśmy się ustawiać w taki sposób, żeby każdy brał udział w igraszkach.
Kiedy penetrowałem jedną z dziewczyn, druga była zaspokajana albo oralnie albo palcami. Na osłodę i zakończenie naszych uniesień, kiedy mój przyjaciel odmawiał już posłuszeństwa, podziwiałem dziewczyny w pozycji 69. Oczywiście nie mogłem odpuścić takiej sytuacji i przyłączałem się na chwilę, raz do jednej, raz do drugiej.
Z przemyśleń o tym wspaniałym popołudniu wciąż wybijali mnie chłopaki. Obok mnie siedzieli Marcin z Łukaszem, którzy wciąż byli podekscytowani wydarzeniami w namiocie u Gosi. Trochę im współczułem.
Gdyby tylko wiedzieli, co działo się potem…
Paulina z Asią usiadły razem z Gosią i Maritą, aby przekonać się, jak potoczyły się ich dalsze losy po zabawie w butelkę. Po roześmianych minach, wnioskowałem, że wszystko poszło wyśmienicie.
Jednak najpopularniejszym tematem na stołówce, który my także poruszyliśmy była nieoficjalna jeszcze informacja, że obóz zakończy się wcześniej. Było to oczywiście nie fair w stosunku do tych, którzy zachowywali się w porządku, jednak wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że tak się właśnie stanie. Z tego, co usłyszeliśmy, duża większość rodziców była wściekła na poziom organizacji wycieczki i zażądała jak najwcześniejszego powrotu. Pojawiły się słuchy, że wychowawcy już sondują jakie są możliwości najszybszego, a przy tym bezpiecznego transportu. Od wuja dowiedziałem się również, że nasza pani dyrektor (zresztą moja krewna, ściślej mówiąc kuzynka mamy i wuja) optuje za naszym powrotem. Wyglądało więc na to, że to nasza ostatnia lub co najwyżej przedostatnia nocka nad tym jeziorem.
Tuż po kolacji podszedł do mnie pan Głowacki i powiedział, abym o dwudziestej przyszedł do namiotu wychowawców porozmawiać z panią Zawadzką. Przyjąłem to na luzie. Skoro i tak mamy wkrótce wracać do domu, to nic strasznego nie mogła mi zrobić.
Ponieważ do tego czasu zostało mi około półtorej godziny, postanowiłem go przeznaczyć na kąpiel w jeziorze. Trzeba było ostudzić rozgrzane mięśnie i nabrać dystansu do tego, co się wydarzyło. Właściwie nie miałem wielkiego wyboru. Dziewczyny gdzieś zniknęły, a poza teren obozu i tak nie mogłem się ruszyć.
Kiedy się już nieco ochłodziłem, wróciłem do namiotu. Pobrzdąkałem chwilę na gitarze, zadzwoniłem też do Ewki powiedzieć jej, że u mnie wszystko gra, że konsekwencje mojego spóźnienia nie będą takie straszne, jak mi się wydawało. Opowiedziałem jej oczywiście o nocnych, koszmarnych wydarzeniach, które się do tego przyczyniły. Zanim się rozłączyła, wyraziła nadzieje, że jeszcze się spotkamy. Dała mi do zrozumienia, że myśli o mnie. Zrobiło mi się miło na duszy, choć przyznam, że także poczułem kluchę w gardle.
Kiedy podszedłem do namiotu wychowawców nie mogłem uwierzyć w to co widzę. Zawadzka wyglądała jak wrak człowieka. Miała zmęczony wyraz twarzy, worki pod oczami, włosy w nieładzie i ogólnie wyglądała na smutną. Nie żeby zazwyczaj była wesoła, nie, nie. Zazwyczaj była zdenerwowana lub wściekła, jednak zawsze trzymała fason, nie pokazywała się bez makijażu i ułożonej fryzury. W każdym razie widać było, że wydarzenia minionej nocy dały jej się nieźle we znaki.
W namiocie byli obecni również inni nasi opiekunowie, jednak obraz nędzy i rozpaczy jaki przedstawiała sobą Zawadzka, zdawał się przyćmiewać ich obecność.
– Witaj Robercie – powiedziała niemal przyjaznym tonem.
– Dobry wieczór.
– Słuchaj, wiem, że dano ci trochę luzu i nie sprawiałeś kłopotów. Mimo to jednak nie mogę ci pozwolić spać w twoim namiocie. Figurujesz w raporcie jako sprawiający kłopoty. Rozumiesz więc, że gdybym ci odpuściła, a nie daj Boże znów by coś się stało, to byłaby to moja wina. Dlatego zostaniesz w jednym z namiotów.
– W jednym z namiotów? – zapytałem.
– Tak. Właśnie stawiane są dwa dodatkowe namioty na obrzeżach obozowiska, jak wyjrzysz to je zobaczysz.
Rzeczywiście, mniej więcej na wysokości namiotu, w którym się znajdowaliśmy, stawiane były podobne.
– Tak, widzę.
– Zostaniesz tu z panią Mają. Wiem, że miałeś z nią dobry kontakt, choćby przy ognisku, więc sądzimy, że dobrze ci zrobi pobyt i rozmowa z nią. Może pozwoli ci wrócić na właściwe tory z początku obozu.
Ona chyba sobie żartuje! Nie mogłem w to uwierzyć, że to właśnie Maja będzie dyżurować.
Oczywiście trudno było liczyć, że cokolwiek podczas takiej nocy się wydarzy, ale zawsze to przynajmniej miłe towarzystwo i luźna atmosfera.
W namiocie kazano mi się stawić punkt 22
Kiedy wyszedłem z namiotu udałem się do hotelu pograć z chłopakami w bilard i cymbergaja. Dopiero kiedy byłem na miejscu, w wirze rywalizacji, zdałem sobie sprawę jaki towarzyski się stałem. Przecież na początku obozu chciałem większość czasu spędzić grając na gitarze, najlepiej gdzieś na uboczu. A tu proszę, integruję się z ludźmi. Choć musiałem przyznać, że gra w bilard, czy w cymbergaja nie była moją najmocniejszą stroną. Chłopaki złoili mi skórę niemiłosiernie. To był jednak przyjemnie spędzony czas.
W drodze pod prysznic spotkałem dziewczyny, które w skrócie opowiedziały mi, że Gosia i Marita spędziły bardzo ogniste popołudnie. Planowały nawet wspólny wyjazd, gdyby plotki na temat wcześniejszego powrotu okazały się prawdą. Poradziłem dziewczynom żeby im przekazały aby już planowały szczegóły bo tylko kwestią czasu było ogłoszenie skrócenia obozu.
Gdy wszedłem do namiotu, kręcili się w nim jeszcze wychowawcy. Z ich rozmów podsłuchałem, że pojutrze rano będziemy się zbierać do domów. Nadal jeszcze jednak dopinano szczegóły, więc wstrzymywano się z oficjalnym oświadczeniem.
Po kilku minutach od mojego przyjścia wszyscy opiekunowie wyszli z namiotu sprawdzać, jak wygląda porządek wśród ich wychowanków. Została tylko Maja.
Zanim się do mnie odezwała, przyglądała się chwile z przyklejonym do twarzy dziwnym uśmieszkiem.
– Nieźle, co? Ty i ja sami przez całą noc.
Odpięła górny guzik swojej koszuli w niebiesko–białą kratę, ukazując całkiem spory kawałek dekoltu. Natychmiast zrobiło mi się jakby cieplej. Nie wiedziałem, co powiedzieć. Przecież nierealnym było żebyśmy tutaj mogli cokolwiek niegrzecznego zrobić.
– Yyyy – tyle tylko wydusiłem z siebie.
Maja w tym czasie wyciągnęła kilka wsuwek z włosów i ściągnęła gumkę. Rozpuszczona fryzura dodawała jej młodzieńczego uroku.
– Dlaczego nic nie mówisz? – spytała w końcu.
– Szczerze, to nie wiem, co powiedzieć.
– Daj spokój, chyba nie masz przede mną żadnych tajemnic, co?
– No, chyba nie – odpowiedziałem.
Tak naprawdę jednak miałem kilka, a dokładniej trzy i w dodatku całkiem śliczne.
– Nieźle się porobiło, nie sądzisz? Zdaje się, że jutro będzie wielkie pakowanie, a pojutrze rano wyjazd.
– Doszły mnie te słuchy.
– Przynajmniej nie jesteś na cenzurowanym za twój wybryk.
– Zawsze to jakiś plus. Choć myślę, że i bez tego bym sobie jakoś poradził.
– To znaczy, że zostałbyś tu jeszcze?
– Na pewno bym wytrzymał.
W sumie najchętniej bym się stąd jeszcze nie ruszał. Zadomowiłem się. Nie byłem jednak pewien czy rozmawiać z nią o szczegółach. W końcu moje prawdziwe intencje nie były zbyt szlachetne.
– Wiesz? Będę za tobą tęskniła.
Chyba się lekko zarumieniłem. Trochę tez zaschło mi w gardle.
– Za mną? Przecież ty możesz mieć każdego.
– Przestań. Byłeś słodki i wydawałeś się taki bezbronny.
Uśmiechnąłem się tylko wlepiając wzrok w podłoże.
– Nie śmiej się! Gdybyś tylko wtedy siebie widział. Byłeś co prawda bystrzejszy, dojrzalszy od twoich kolegów, ale zupełnie nie umiałeś rozmawiać z kobietami. A teraz? Spójrz, minęło zaledwie kilka dni a dziewczyny uganiają się za tobą. Wciąż słyszę jak o tobie mówią. To niesamowite jak jedno doświadczenie spowodowało reakcje łańcuchową. Obserwowałam cię, więc wiem co mówię.
– A ja myślałem, że całkiem dobrze nam się na początku rozmawiało.
– Owszem, byłeś miły, starałeś się być elokwentny. Przemyśl sobie jednak nasze następne rozmowy, na przykład tą, po której niemal siłą zaciągnąłeś mnie do pokoju hotelowego. Widzisz różnicę?
Nie mogłem odmówić jej racji. Coś w tym było.
Na wspomnienie wydarzeń sprzed kilku dni jej oczy zabłysły. Patrzyła na mnie bardzo wymownym wzrokiem. Po chwili odpięła kolejny guzik.
– Dlaczego to robisz? – dodałem szybko, zmieniając temat.
– Co robię?
– No… rozpinasz koszulę, rozpuszczasz włosy, mówisz do mnie w ten sposób.
– A nie podoba ci się?
– Dobrze wiesz, o co mi chodzi.
– Oj, droczę się z tobą. To, że musisz tu ze mną siedzieć, to nie znaczy, że musi być nieprzyjemnie, nie sądzisz? Wkrótce wszyscy pójdą spać.
– Ty chyba nie mówisz poważnie?
– A ty chyba zbyt wiele sobie wyobrażasz – uśmiechnęła się niemal kpiąco.
– Trudno o brak wyobraźni w takim wypadku.
– Czyżbyś sugerował, że próbuję cię uwieść?
Usiadła na krześle niecałe dwa metry przede mną, łokciami zaparła się o stolik znajdujący się tuż za nią, wypięła pierś do przodu i spojrzała na mnie lekko przymrużonymi oczami.
Tak, zdecydowanie próbowała mnie uwieść, co zresztą całkiem nieźle jej wychodziło. Brakowało tylko żeby rozchyliła nogi i pokazała, co ukrywa pod dżinsową spódniczką, Jej ubiór mógł sugerować jakby się wybierała na rockowy koncert. Brakowało tylko glanów. Aż dziw, że Zawadzka nie przyczepiła się do jej dość frywolnego stroju. Choć z drugiej strony, kiedy miała zapięte wszystkie guziki i spięte włosy, odbiór jej wyglądu był nieco inny. A spódniczka też znowu taka krótka nie była. Zresztą nie ubiór był tutaj afrodyzjakiem. Najgorsza dla mnie była świadomość, że w nieco innych okolicznościach mógłbym zedrzeć z niej ubranie i utonąć w jej objęciach.
– Wszyscy opiekunowie kolonii w taki sposób resocjalizują swoich niesfornych uczniów?
– Może masz rację, nie powinniśmy przeginać. Uznałam, że może być zabawnie gdybyśmy troszkę poświntuszyli.
– A już się bałem, że zaraz zaczniesz podciągać kieckę i naprawdę padnę tu z nadmiaru ciśnienia.
Maja uśmiechnęła się zawadiacko.
Trudno mi było w to uwierzyć, ale powoli chwyciła za brzeg spódniczki i zaczęła ją delikatnie podciągać. Z każdą sekundą pojawiał się kolejny skrawek jej ud. Nerwowo poprawiłem się na krześle. Nie umiałem i nie chciałem odwrócić wzroku, to było silniejsze ode mnie. Byłem jak zahipnotyzowany.
– Nie powiesz mi, że nie chciałbyś sobie popatrzeć… – powiedziała cicho.
Powiedzieć jej, że kilka godzin temu naoglądałem się (i nie tylko) kobiecych wdzięków? Korciło mnie żeby się pochwalić… ale jakoś nie mogłem tego zrobić. Konsekwencje mogły być nieciekawe. Może więc powinienem zagrać w tę jej grę? Sprawdzić jak daleko się posunie. Przecież ona ryzykuje tu zdecydowanie więcej niż ja.
– Nie powiem, chcę popatrzeć – odpowiedziałem.
Spódniczka sunęła się coraz wyżej i wyżej. W pewnym momencie Maja zsunęła się na krawędź krzesła tak, że siedziała na wpół leżąco. Jedną ręką przytrzymywała dżinsowy materiał, a drugą gładziła się po wewnętrznej stronie uda. Dosłownie chwila dzieliła od tego, aby okazało się czy ma na sobie bieliznę. Zacząłem odczuwać przyjemne mrowienie w moim najczulszym miejscu. Z każdym jej ruchem, z każdym połechtaniem mojej wyobraźni, mój członek nabrzmiewał coraz bardziej. Zabawnym zbiegiem okoliczności miałem na sobie te same szorty, co w pierwszy dzień, kiedy Maja „wybadała” mnie przy ognisku. Odruchowo położyłem dłoń na kroczu i pogłaskałem swojego przyjaciela przez materiał. Nie mogłem jednak pozwolić sobie na zbyt wiele, gdyż w przeciwieństwie do Mai siedziałem naprzeciwko wyjścia i byłem doskonale widoczny. Moja opiekunka miała to szczęście, że zasłaniał ją stół przykryty ceratą, więc na pierwszy rzut oka ktoś z zewnątrz widział, co najwyżej jej plecy. Z drugiej strony, teraz gdy wychowawcy sprawdzają porządek przed snem to i tak nikt nie przechadzałby się tutaj akurat w tym momencie, zwłaszcza że wszystkie namioty znajdujące się naprzeciwko nas były sprawdzane w pierwszej kolejności. Raczej więc byliśmy dość bezpieczni. Pytanie tylko jak długo będzie to trwać. Zawadzka wyszła z namiotu zaledwie kilka minut temu, pewnie więc jeszcze przez co najmniej kilkanaście będzie zajęta. Moje myśli przerwał mi jednak widok, na który oczekiwałem od kilku chwil. Okazało się, że Maja nie miała bielizny. Jej rozkoszna szparka ukazała się moim oczom. Wyglądała tak pięknie zachęcająco… prawdopodobnie gdyby umiała mówić to przywołała by mnie do siebie żebym ją chociaż dotknął, lekko pogładził. Tymczasem musiałem się zadowolić widokiem jak robi to zwinna rączka mojej vis–a–vis. A trzeba było przyznać, że nie próżnowała, to zagłębiając się delikatnie w szprace, to kolistym ruchem masując okolice łechtaczki. Gołym okiem widać było soki, świadczące o rosnącym podnieceniu. Nieco przyspieszony oddech tylko dodawał pikanterii całej sytuacji.
Byłem ciekawy jak długo będzie ciągnąć tę rozgrywkę. Co by było jakby dostała orgazmu akurat w momencie kiedy wszedłby któryś z nauczycieli? Mimo, że z daleka nie bardzo było widać co się z nią dzieje, to jednak ryzyko było spore. Nie mogłem uciec od tego myślami i dziwiłem się, że jej przyszło to tak łatwo.
Mimo wszystko postanowiłem zaryzykować, przecież chyba już więcej pecha mieć nie mogłem. A nawet jeśli to zwykle obracał się potem w coś zgoła odmiennego. Wstałem ze swojego krzesła co lekko przestraszyło dziewczynę, skutkując obsunięciem spódnicy. Wziąłem krzesło w rękę i postawiłem tuż przy niej.
– Co robisz? – spytała.
Nic nie odpowiadając usiadłem.
– Miałeś tam siedzieć i patrzeć czy nikt nie idzie! – szepnęła dość dosadnie.
– Myślę, że jeszcze przez co najmniej chwilę nikt nie przyjdzie. Te obchody zazwyczaj trochę trwają – odpowiedziałem.
Chwyciłem dłoń, którą się masowała i położyłem ją na moim twardym członku. Chciałem żeby poczuła i zrozumiała moje zniecierpliwienie. Sam postanowiłem dokończyć dzieła, które rozpoczęła i wsunąłem rękę pod jej dżinsową kieckę. Natychmiast poczułem wilgoć, jaka wydostała się z gorącego wnętrza. Kolistymi ruchami skoncentrowałem się na wrażliwym guziczku mojej (jakby nie było) opiekunki. Robiłem to trochę intensywniej niż ona sama. Świadomość możliwości wpadki tylko podkręcała atmosferę. Wiedziałem, że długo nie potrwa zanim ogarnie ją rozkosz.
– Boże, co będzie jak ktoś wejdzie? – powiedziała, z trudem łapiąc kolejny głęboki oddech.
Przy okazji dość mocno ścisnęła mnie za penisa, co wywołało fale gorąca w moich lędźwiach. Zdawałem sobie sprawę jednak, że nie mogę go wyciągnąć, bo z tego to już na pewno bym się nie wytłumaczył.
– Robert, przestań! Nie mogę tu teraz dojść!
Aż jęknęła pod koniec zdania. Była coraz bliżej. Moja dłoń jeszcze bardziej przyspieszyła.
Pomyślałem, że przecież jakby chciała żebym przestał to by po prostu wstała lub zwarła nogi. Nic takiego jednak nie nastąpiło, więc kontynuowałem. Moja ręka była już cała mokra od soków, z łatwością ślizgała się po cipce dziewczyny. Była jak naoliwiona.
Nadszedł w końcu moment kiedy ciało Mai wygięło się nieco w przód, a nogi gwałtownie się wyprostowały. Lekko cała zadrżała i wydała z siebie cichy jęk. Stało się. Zacząłem zwalniać swoje i ruchy, przypatrując się jak jej ciało reaguje na przeżywany właśnie orgazm. Jej twarz była wyraźnie zarumieniona, a oddech nienaturalnie głęboki. Jej ciało powilgotniało od potu, a w oczach było widać leniwe zadowolenie. Nogi miała wciąż rozłożone, wiotkie, jakby na chwilę uleciała z nich energia. Ręce wisiały bezwiednie.
Z pewnością gdyby teraz ktoś wszedł nie byłoby zbyt wesoło.
Po chwili kolana się zwarły a jej ręka odsunęła moją. Można by rzec, zadanie wykonane.
Kiedy doszła do siebie, wstała i odsunęła się z krzesłem na bezpieczną odległość. Nieco odetchnęła gdy upewniła się, że nikt nie patrzył.
Siedzieliśmy przez jakiś czas w milczeniu. Maja chyba nie chciała prowokować kolejnej sytuacji. A ja nie bardzo wiedziałem co mówić.
Krótko przed dwudziestą trzecią do namiotu przyszła Zawadzka, pytając czy wszystko w porządku. Maja skłamała, że odbyliśmy poważną rozmowę wychowawczą na temat reguł jakie panują na tym obozie i na temat mojego wczorajszego zachowania. Starałem się przy tym zachować kamienną twarz, co nie było łatwe. Posiedziała z nami niecałą godzinę, jakby chcąc się upewnić, że nikt nie będzie tej nocy odstawiał jakichś numerów.
Kiedy zostaliśmy już sami pierwsza odezwała się Maja.
– Może teraz ograniczymy się tylko do rozmowy, co?
– Tak chyba będzie najbezpieczniej.
– Na pewno. Nawet nie wiesz jak wielu ludzi kręci się w nocy pomiędzy namiotami i trzeba ich gonić.
– Ze względu na wydarzenia ostatniej nocy i zwiększoną „straż nocną” nie sądzę żeby ktoś maszerował.
Przytaknęła.
– Powiedz mi – odezwała się po chwili – zauważyłam, ze trzymasz się z dwoma dziewczynami z jednej grupy. Masz zamiar do nich uderzyć?
Zaskoczyło mnie lekko tak bezpośrednie pytanie. Ale z drugiej strony to wyjaśniało nieco tą dzisiejszą prowokacje. Postanowiłem zobaczyć jej reakcje.
– A skąd pewność, że już tego nie zrobiłem?
– A zrobiłeś?
– Czy to nie zbyt osobiste pytanie?
– Ty mnie widziałeś z moim chłopakiem. Mamy jeszcze jakieś tajemnice?
– No właśnie, gdzie jest twój chłopak?
– Nie zmieniaj tematu! … No dobra, wyjechał. Kadra dość krzywo patrzyła, więc musiałam go wygonić. Więc jak to jest z wami?
– A byłabyś zła jakby się okazało, że coś było?
Poczułem się dość niepewnie. Znów nerwowo poprawiłem się na krześle
– Dlaczego miałabym być zła? Jestem raczej ciekawa. No dalej, mów. Jakoś ta nocka musi nam minąć. Może ci coś doradzę jeśli masz jakieś wątpliwości.
Westchnąłem dość mocno. Miałem wątpliwości i to całkiem sporo. Tyle, żeby je rozwiać, musiałbym jej opowiedzieć także o Ewie. W sumie co mi zależało? I tak wkrótce się rozjedziemy w swoje strony i pewnie nigdy więcej się nie spotkamy. Dodatkowe światło na moją sytuację przecież nie zaszkodzi.
– No dobra… Spałem z nimi.
– Z obiema???
– Nie tak głośno!
– Przepraszam – wyszeptała zakrywając usta dłonią.
– tak z obiema.
– Nie powiesz mi, że równocześnie.
– Nie… – skłamałem.
No nie mogłem jej tego powiedzieć. Choć korciło…
Maja siedziała cicho jakby przetrawiała usłyszane właśnie informacje. Nie wyglądała na specjalnie zachwyconą
– To jeszcze nie wszystko… – dodałem chcąc mieć to już za sobą
– Nieeee
– Pojawiła się trzecia dziewczyna. Dlatego właśnie między innymi wczoraj się spóźniłem.
– Rozumiem, że spoza obozu, bo przecież brakowało nam tylko ciebie.
No proszę, na jaką bystrą opiekunkę trafiłem.
– Tak.
– Cóż, nie wiem co powiedzieć! Jestem pod wrażeniem – ironizowała – Choć przyznam, że czuje się dziwnie. Myślałam, że będę mieć cię tu na wyłączność, a tu proszę! Jedna z czterech – roześmiała się sama do siebie.
– To nie tak, że ja to wszystko planowałem. Samo jakoś tak wyszło. Zresztą teraz jak już właściwie pewny jest koniec obozu to i tak nic z żadną nie zdziałam. A nawet gdyby, to trochę się w tym wszystkim zacząłem gubić. Sam nie wiem, czego chcę.
– Mam nadzieje, że się chociaż zabezpieczałeś – powiedziała odrywając ode mnie wzrok.
– Oczywiście. Nie jestem głupi.
– Wiesz, w takim wieku często robi się głupie rzeczy pod wpływem impulsu.
– Nie straciłem całkiem głowy.
Chociaż jak na szybko przeanalizowałem spotkanie z Ewą, to jakoś nie mogłem sobie przypomnieć o tym żebym użył prezerwatywy. Cóż, pozostało mi mieć nadzieje, że ona jakoś zadbała o to żeby nie było kłopotów. Nie było jednak teraz sensu o tym dyskutować, więc przemilczałem swoje nagłe olśnienie.
– Masz w ogóle jakieś opcje? No wiesz, co dalej i z którą? – mówiła jakby z wyrzutem
– Te dwie stąd wyraźnie dały mi do zrozumienia, że dla nich to tylko zabawa. Skończy się wraz odjazdem do domu. Z tą trzecią to trudno wyrokować, bo nie mieliśmy wiele czasu na rozmowę. Ale też trudno oczekiwać, że utrzymamy kontakt później.
– Rozumiem.
– Widzę, że nie jesteś zachwycona moimi słowami.
– Jak to wydedukowałeś?
Miałem wrażenie, że coś w niej pękło
– Wiesz… mówisz, że jesteś jedną z czterech. Może i faktycznie to sporo jak na jeden wyjazd. Ale z drugiej strony te cztery to tak naprawdę żadna. Bo wszystko wkrótce pryśnie jak mydlana bańka. Trudno mi będzie wrócić do rzeczywistości.
– Tu nie chodzi o jedną z czterech, czy jedną z dziesięciu! – mówiła wyraźnie podniesionym głosem – Nie rozumiesz? Mieliśmy tu pewną więź, myślałam, że jestem dla ciebie czymś więcej niż tylko jakimś trofeum, kolejną nagrodą w marnym konkursie!
Takiego obrotu spraw się nie spodziewałem
– A jak ja miałem się czuć gdy na moich oczach posuwał cię twój chłopak? Myślisz, że to było przyjemne?
– O już nie mów tak! Jakby ci się nie podobało to byś się nie gapił.
– Taa Jasne. Może jeszcze mi wmówisz, że wolałem patrzeć na was niż samemu dokończyć to co wtedy zaczęliśmy?
– Nic ci nie wmawiam. Nie byłam wtedy zachwycona. Co miałem zrobić? Wyprosić go za drzwi „O wybacz kochanie muszę najpierw zadowolić napalonego nastolatka”
– A więc tak o mnie myślisz? Napalony nastolatek? Jestem dla ciebie tylko zabawką na chwilę nudy?
– Przestań! Odwracasz kota ogonem. Dobrze wiesz, że tak cię nie traktowałam. Tu nie chodzi o to czy przyjechał mój chłopak czy nie. Chodzi o to, że jak tylko odwróciłam uwagę, natychmiast ruszyłeś w tango. Potraktowałeś mnie jak zużytą część, którą można wyrzucić i zastąpić inną. I nie wypominaj mi chłopaka! Dobrze wiedziałeś, że go mam. Nie możesz mnie teraz winić za to, że niespodziewanie przyjechał.
– Ty chyba nie rozumiesz co w ogóle ze mną zrobiłaś, prawda? – wstałem – Nie znasz mnie, nie wiesz jaki byłem wcześniej. Otworzyłaś we mnie drzwi, które wcześniej były bardzo szczelnie zamknięte. Kiedy pokazałaś mi co to znaczy seks, jak wspaniały może być, zupełnie oniemiałem. Spróbuj sobie wyobrazić! Nagle kosztuje wspaniałego ciała, twojego ciała, dotykam je, głaszcze, drażnię się z nim, liżę. Jestem w takim stanie, że odchodzę od zmysłów. Chcę spędzać z tobą każdą chwilę! Nagle mi mówisz, że masz chłopaka. Ok. jakoś się z tym pogodziłem, byłem tobą tak zafascynowany, że mimo wszystko chciałem z tobą przebywać, kochać się z tobą cały czas. Nagle on przyjeżdża i wszystko sypie się jak domek z kart. Zostawiłaś mnie z rozgrzanym narzędziem gotowym na wojnę. Nie możesz mnie winić, za to że skorzystałem z okazji! Zwłaszcza, że ty w tym czasie także się nie nudziłaś.
– Naprawdę tak myślałeś?
Popatrzyła na mnie pytającym wzrokiem. Nie byłem pewien, który fragment ma na myśli.
– Yyy
– No, że się kochaliśmy. Naprawdę tak o nas myślałeś?
Nie byłem pewien dokąd zmierza ta rozmowa. Nie miałem pojęcia co powiedzieć.
– Tak – odpowiedziałem po chwili.
– Podejdź do mnie
Maja wstała, czekając aż się zbliżę.
Kiedy byłem blisko, chwyciła mnie za rękę i zaprowadziła do drugiego pomieszczenia.
– Tutaj nikt nie zobaczy – powiedziała, po czym przytuliła się do mnie.
Byłem kompletnie skołowany i nie bardzo wiedziałem co zrobić. Naturalnym odruchem także ją objąłem.
– Nie powinniśmy się kłócić – rzekła – to bez sensu.
– Nie chciałem do tego doprowadzić.
– Wiem. Byłeś szczery, choć nie musiałeś.
– Co teraz?
– Teraz powinieneś się położyć. Nie zdziwię się jak za chwilę Tucki przyjdzie do mnie pod jakimś pretekstem. Lepiej, żebyśmy już na ten temat nie rozmawiali.
– Ale czy między nami dobrze? Nie chcę żebyśmy się kłócili.
– Ja też nie. Porozmawiamy na spokojnie jutro.
Stałem skonfundowany, patrząc jak przechodzi do części otwartej namiotu.
Natychmiast położyłem się na przygotowanym dla mnie łóżku polowym i po krótkich acz intensywnych rozmyślaniach na temat przeprowadzonej właśnie rozmowy, zasnąłem.
Kiedy się przebudziłem, poczułem przyjemne mrowienie w kroczu. Było dość ciemno i nie do końca mogłem zorientować się, co się dzieje, byłem jeszcze w lekkim letargu. Nagle, kiedy nieco oprzytomniałem i zacząłem widzieć kształty, nie mogłem uwierzyć w to co dochodziło do mych zmysłów. Przecież sama mówiła, że dziś nie ma mowy o żadnych igraszkach.
– Co się dzieje? Co robisz? – wyszeptałem.
– Ciiii – uciszyła mnie odrywając na chwilę usta od mojego członka.
– Ale…
– Przyjmij to jako fajkę pokoju. Poza tym odwdzięczam ci się za to, co dla mnie zrobiłeś wcześniej. Leż cicho i baw się dobrze.
Leż cicho? Jak tu mam leżeć cicho, skoro panna robi mi pierwszorzędną laskę? To było niesamowite wrażenie, czuć jej wilgotne usta i lekko szorstki język. Jednocześnie robiła to tak delikatnie, że prawie nie było słychać żadnych odgłosów. Starała się, aby nie wyszły żadne cmoknięcia czy inne dźwięki temu towarzyszące. Robiła to powoli i dokładnie, zupełnie jakbyśmy mieli przed sobą całą noc. Kiedy delikatnie ssała główkę myślałem, że oszaleję. Kiedy dołożyła jeszcze całkiem sprawne ruchy ręką, byłem w siódmym niebie. Trudno mi było wytrzymać w całkowitym spokoju. Czułem coraz większą euforię, zacząłem lekko dyszeć. Jedną ręką rozpiąłem jej kilka guzków od koszuli i zacząłem dotykać piersi. Szybko mnie jednak wycofała i z powrotem się pozapinała. Musiałem zadowolić się dotykaniem przez materiał. No tak, gdyby ktoś się zbliżał to wystarczy ze mnie nakryje śpiworem i wyjdzie a tak musiała by dodatkowo doprowadzać się do porządku. Tymczasem mój penis wciąż był wspaniale polerowany. Maja próbowała nawet włożyć go sobie nieco głębiej, ale wyciąganie i łapanie oddechu było zbyt hałaśliwe.
W końcu to poczułem, szybkim „zaraz dojdę” oznajmiłem jej, że zacznę strzelać. Maja jednak zamiast odsunąć twarz, lub przyłożyć jakąś chustkę. Przyssała się jeszcze bardziej i zaczęła szybciej poruszać ręką. Moim ciałem zawładnęła seria niekontrolowanych, lekkich skurczy. Cały wyrzucony ze mnie ładunek kierował się bezpośrednio do buzi mojej słodkiej opiekunki. Przez cały ten czas ciągnęła mnie jakby piła przez słomkę.
Nie wierzyłem własnym uszom, słysząc jak przełyka. Czyżby nie chciała zostawić żadnych śladów? Nie da się ukryć, że spermę w tym pomieszczeniu trudno byłoby wytłumaczyć.
W końcu zakończyłem „wyładunek”. Dziewczyna jeszcze dokładnie wylizała członka, jakby upewniała się, że nic nie umknęło jej uwadze, po czym wstała, przykryła mnie i bez słowa wyszła.
Dochodząc do siebie nie mogłem oprzeć się dziwnemu wrażeniu jakby kłótnia, którą przeprowadziliśmy kilka godzin wcześniej, w ogóle nie miała miejsca. Trudno było się po niej spodziewać, że dojdzie w nocy do czegokolwiek, a tu taka niespodzianka.
Nie chciałem jednak już tego analizować. Po chwili znów usnąłem.
Rano zostałem obudzony przez pojawiający się zewsząd hałas. Do Mai przyszło już kilku nauczycieli i coraz głośniejsze rozmowy nie pozwoliły mi zbyt smacznie pospać. Moją uwagę zwróciło coś jeszcze, coś, czego chyba nikt się nie spodziewał biorąc pod uwagę poprzednie dni. Otóż, słychać było szum deszczu. Założyłem szorty, zmieniłem koszulkę i wybiegłem żeby się upewnić. Padało. To była zdecydowanie niezbyt miła niespodzianka. Choć patrząc na to, ze wkrótce wracamy i tak nie miało to większego znaczenia.
– I jak się spało pod czujnym okiem wychowawców? – spytał jeden belfrów.
– Całkiem zwyczajnie, dziękuje – odpowiedziałem najmilej jak umiałem.
– Przygotuj się na zbiórkę i śniadanie – odezwała się Zawadzka.
– Dobrze, proszę pani.
Wracając ze śniadania, które zjadłem w obcym towarzystwie, gdyż do mojej paczki przysiedli się ludzie z klasy Gośki, otrzymałem dość dziwną eskę od Ewy: „Zaliczyłam małą wpadkę. Jakby co, wczoraj pomagałeś nam sprzątać plażę, przez przypadek sięgnąłeś pod wieczór po czyjegoś drinka myśląc że to sok. Graj swoją rolę, lepiej mów mi przez pani.”
Byłem lekko zaskoczony. Czy taka wkręta miała szanse powodzenia?
Kiedy zbliżyłem się do namiotu wychowawców słyszałem znajomy głos z plaży obok. Była to oczywiście Ewa. Rozmawiała w najlepsze z moją wychowawczynią jakby znały się od lat. Po chwili okazało się, że przeszedł z nią koleś w kapeluszu. Ten, który grał ze mną przed rozpoczęciem popijawy.
– O Robercie! Przyszedłeś – odezwała się radośnie (sic!) moja wychowawczyni – przyszli właśnie państwo, którzy są chyba ci znajomi.
– O tak, dzień dobry – uśmiechnąłem się.
Czułem się idiotycznie. Wyglądali dość poważnie, w każdym razie nie na zapijaczonych studentów. Wystarczył nieco bardziej stonowany ubiór, kilkudniowy zarost Maćka (o ile dobrze zapamiętałem imię) i odpowiedni makijaż Ewy, aby sprawić wrażenie godnych zaufania.
– Dlaczego mi nie powiedziałeś, że pomagałeś studentom?
Studentom? Powiedzieli, co tu robią? Czułem się jeszcze bardziej niepewnie.
– Mieliśmy porozmawiać rano, ale że w nocy…
– No tak – przerywając mi jakby nie chciała żebym ujawnił co tu się działo – najpierw byłam zajęta – „Chyba najpierw wkurwiona” pomyślałem – a potem wyniknęły inne sprawy i wyleciało mi z głowy.
Zdaje się, że Zawadzka odgrywała większą szopkę niż studenci. Czy ona naprawdę naiwnie wierzy, że wieści wśród plażowiczów w ogóle się nie rozchodzą? Przecież skoro policja tu była, to z pewnością mówi o tym cała okolica.
– Więc teraz możesz mi wszystko opowiedzieć.
Strasznie trudno mi teraz było na nich nie spojrzeć, co mogłoby wszystko zaprzepaścić.
– No, tak w skrócie to pomagałem studentom sprzątać plażę.
Po oczach Zawadzkiej spostrzegłem, że chce dalszego ciągu. Trzeba było chyba rozpocząć improwizację.
– Byłem na tamtej plaży i spostrzegłem, ze mają sporo pracy. Więc tak jakoś się złożyło, że zacząłem pomagać. Najgorsze w tym wszystkim, że miałem wyciszony telefon i nie słyszałem jak do mnie dzwoniono. Czas mi tak szybko zleciał, że nie zauważyłem późnej godziny.
– Rozumiem. Ta urocza studentka również mi powiedziała, że pomogłeś. Ale jedna rzecz mi się nie podoba. Wyczułam od Ciebie alkohol. Nie mogę takiego czegoś tolerować.
– To nie tak proszę pani. Ja nie piłem. Tzn to prawda, że pani coś wyczuła, ale to dlatego, że tuż przed wyjściem pomyliłem szklanki i łyknąłem czyjąś wódkę z colą.
– To prawda, nic mu nie dawaliśmy. Wiedzieliśmy, że jest niepełnoletni, że i on i my moglibyśmy mieć problemy – odezwał się koleś w kapeluszu.
Nie wiem czy to było wystarczająco przekonywujące.
– W dodatku jedna z puszek, którą podnosiłem z plaży nie była pusta i się trochę oblałem. Przecież pani mnie zna i dobrze wie, że nie pije.
– Spokojnie. Jest to jakieś wytłumaczenie. Zwłaszcza, że masz świadków. Tak czy owak, nie możesz być tak nieodpowiedzialny. Jednak w obliczu ostatnich wydarzeń i tak nie będę wyciągać od Ciebie dalszych konsekwencji.
– Robercie – odezwała się Ewa – czy w takim razie jutro moglibyśmy liczyć na twoją pomoc?
Zapomniałem jej napisać, że prawdopodobnie jutro stąd znikamy. Wyręczyła mnie jednak Zawadzka.
– Niestety. Robert jeszcze nie wie, ale nasza wycieczka z pewnych niezależnych od nas przyczyn zostaje skrócona. Jutro niestety wyjeżdżamy. Dziś popołudniu zaś wszystkie grupy muszą zająć się porządkowaniem obozowiska. Przykro mi.
– No to może znajdziemy kogoś innego – odezwał się Maciej.
Na szczęście po chwili ta szopka się skończyła i mogliśmy odejść. Zawadzka szybko pomknęła do któregoś z innych wychowanków, z którym również miała jakieś problemy.
– Co się stało? Czemu zaczęliście z nią w ogóle gadać?
Byłem trochę zły, już miałem wszystko pod kontrolą a oni mogli to wszystko przez głupotę popsuć. Na szczęście, przez przypadek nawet złagodzili mój wczorajszy wyskok.
– Przez głupotę. Szukaliśmy Cię, żeby oddać ci twój śpiewnik, który zostawiłeś i spotkaliśmy ją – powiedziała Ewa.
No tak rzeczywiście. Śpiewnik. Zupełnie o nim zapomniałem.
– Dzięki. Nawet nie wiedziałem, że go u was zostawiłem.
– Nie ma sprawy. Wiesz, ona potem do nas: „a kto my jesteśmy, czemu Cię szukamy” i w ogóle wpadła w panikę.
– U nas tak jak ci pisałem działy się dantejskie sceny. Stąd jej zdenerwowanie.
– Uwierzyła nam dopiero jak zobaczyła twój śpiewnik. Całe szczęście, że jest dość charakterystyczny.
– Często go widuje więc się nie dziwię, że go poznała.
– Słuchajcie, ja was zostawiam. Kaśka mi pisze, że mam wracać. Sama rozumiesz – spojrzał porozumiewawczo na Ewę.
– Ok, ja sobie zaraz powoli dojdę – powiedziała Ewa.
Chciałbym żebyś doszła, ale raczej z mojego powodu – pomyślałem.
Maciek tymczasem pobiegł w stronę swojego kampusu. Padało coraz mocniej, więc się spieszył. Parasol zostawił Ewie.
– Jak po przedwczoraj ogólnie? – zapytała.
– Teraz to już właściwie idealnie. Bałem się strasznego szlabanu. W myślach przeczuwałem straszne piekło. Piekło może i było, ale nieco inne niż się spodziewałem.
– Pogoda się pogarsza. Gdzie masz namiot?
– Chcesz iść do mnie do namiotu?
– A chcesz moknąć?
Taaa akurat…. Już ja wiem co ci chodzi po głowie. A przynajmniej miałem nadzieje, że chodzi.
– No nie chcę. Mój namiot jest tam – wskazałem palcem.
– Ten pomarańczowy?
– Tak.
– Ja skoczę do twojej wychowawczyni i wybadam jej plany. Ty już idź do siebie. Pogadamy sobie na spokojnie za chwilę.
– W porządku.
Te jej „pogadamy na spokojnie” nieco mnie zaniepokoiło, ale z drugiej stronie powinienem się już nauczyć, że słowa wypowiedziane przez kobiety nie zawsze znaczą to, jak brzmią dosłownie.
Czekając na Ewę w namiocie nagle przypomniałem sobie wieczorną rozmowę z Mają. Dopiero co miała mi za złe że sypiam z innymi kobietami. Co mam więc teraz zrobić? Co jeśli Ewa będzie miała na mnie ochotę? Nie byłem przecież nic winny Mai. W dodatku jutro wyjeżdżamy i nigdy się już nie spotkamy. Dlaczego miałbym z czegokolwiek rezygnować?
Ewa przyszła do mnie mniej więcej po dwudziestu minutach. Dość długi czas jak na rozmowę z Zawadzką. Kiedy tylko weszła do środka natychmiast usiadła po turecku naprzeciwko mnie. Zdjęła kaptur z głowy, rzuciła parasolkę w głąb namiotu.
Uśmiechnęła się.
– Wybacz, że tak długo. Zagadałam się.
– Z nią tak długo rozmawiałaś?
– Tak. Powiem ci, że całkiem sympatyczna kobieta.
– Sympatyczna? Tak ci się tylko wydaje. O czym tak z nią dyskutowałaś?
– A wiesz… zapytałam czy na pewno nie zrobiliśmy jakiegoś problemu, że bardzo przepraszamy, że tak wyszło. Starałam się to wszystko jakoś załagodzić. Bo widać było jeszcze u niej jakąś niepewność.
– Sądzę, że to było raczej zmęczenie udawaniem bycia miłym.
Roześmiała się.
– Rozmowę poprowadziłam tak żeby dowiedzieć się, jakie na dziś mają plany. Okazało się, że przez najbliższą godzinę udają się na jakąś naradę. I tak pada, więc uczniowie nigdzie nie będą chodzić, są bezpieczni jak powiedziała. Potem poczekałam chwilę, aby się upewnić, że idzie w kierunku tego hotelu. Jak tylko znikła mi z pola widzenia udałam się tu. Obóz wygląda na wymarły, a pada coraz bardziej Większości chyba nie ma pod namiotami.
– Pewnie korzystają z hotelowych atrakcji. Puszczają jakiś film podobno. Jest tam też sala gdzie można pograć w bilard, tenis stołowy, czy cymbergaja.
– A ty?
– Co ja?
– No nie wołałbyś korzystać z tych atrakcji?
Wstałem na kolana i podszedłem do niej bliżej. Chwyciłem za zamek jej przeciwdeszczowej czarnej kurtki.
– Myślę, że tutaj czekają mnie bardziej interesujące.
– Jesteś pewien?
– Nie jestem… Ale mam zamiar się przekonać.
– Widzę, że dziś ty przejmujesz inicjatywę.
– Powiedz tylko, kiedy mam przestać.
– To, co? Mam dziś nic nie mówić?
Podobał mi się jej tok rozumowania.
Powoli zsuwałem zamek w dół odsłaniając niebieski, bardzo przylegający podkoszulek.
– Możesz mówić wszystko, byle nie za głośno. Nie wiadomo czy i kto kryje się w namiotach obok – odpowiedziałem z przymrużeniem oka.
– Sądzisz, że jesteśmy tu bezpieczni?
– Skoro mają zebranie to chyba tak.
– A twoi znajomi? Nie spodziewasz się nikogo? Lepiej żeby nie było tu żadnych wizyt.
– Wątpię by ktoś mnie odwiedził.
Chłopaki, których zaprosiłem na butelkę wybierali się na bilard, z dziewczynami dziś nie miałem okazji rozmawiać, ale od chłopaków słyszałem, że mają jakieś plany. Tak, wydawało się, że raczej nikt mi tu nie wlezie.
Ewa tymczasem ściągnęła zawilgoconą kurtkę i położyła ją gdzieś z boku. Niebieski podkoszulek podkreślał smukłą figurę dziewczyny i kusił moje zmysły. Zacząłem odczuwać lekkie zniecierpliwienie. Ewa jednak nie spieszyła się, pchnęła mnie lekko tak abym się położył i po chwili sama zrobiła to samo. Położyła się na boku tuż przy mnie, przyglądając mi się, jakby czekając na mój ruch. Miała rozpuszczone włosy, kilka kosmyków opadało jej przy policzkach. Wyglądała pięknie.
– Twoi znajomi nie będą cię szukać jak tu zostaniesz?
– Przejmujesz się nimi?
– W sumie nie.
– To, po co się pytasz? – powiedziała z rozbawieniem – lepiej postaraj się żebym się nie nudziła.
Przyłożyłem dłoń do jej policzka i powoli zbliżyłem swą twarz do niej. Spojrzałem chwilę w oczy i pocałowałem. Przyjemnie było po tej ciężkiej nocy, bez skrępowania znów objąć dziewczynę i nie bać się, że ktoś przechodzący coś przypadkowo podejrzy. Pocałunek był bardzo delikatny, starałem się dostosować do jej preferencji. Jej język tylko delikatnie muskał moje wargi, poruszał się jakby niepostrzeżenie. Kto wie? Może kiedyś sporo ćwiczyła grając z koleżankami w butelkę? Długi czas nie minął, a poczułem jej dłonie na moim torsie sunące pod koszulką. Poczułem jak podszczypuje mi delikatnie sutki i ogólnie głaszcze po klatce.
Nie było co się zastanawiać. Na chwilę przerwałem pocałunek i szybkim ruchem pozbyłem się t–shirtu.
– No w końcu jakieś konkrety – wyszeptała.
Te zdanie nieco mnie ośmieliło. Sugestia, że się guzdram była niemal jak policzek.
Tym razem to ja pchnąłem ja lekko, tak, aby położyła się na plecach. Usiadłem na niej okrakiem i zacząłem podciągać jej koszulkę. Moim oczom ukazał się płaski brzuszek.
Ewa jednak nie chciała czekać aż sam wpadnę na to jak na leżąco mam zdjąć jej koszulkę i stanik, więc sama usiadła i szybko pozbyła się ciuszków.
Widok był wspaniały. Cieszyłem się, że w końcu mogłem ujrzeć jej dwa wspaniałe skarby. Wcześniej kiedy się kochaliśmy, pełny obraz odbierała mi jej sukienka. Widząc moją minę rozanielonego psa, dziewczyna przyciągnęła mnie do siebie i przywarła do mnie ustami. Teraz już nie dzielił nas żaden materiał, Czułem na moim ciele twarde sutki, które wbijały się we mnie podczas pocałunku.
– Wam facetom tylko cycki w głowach – powiedziała odrywając się ode mnie.
– To po prostu silniejsze od nas.
– Zejdź trochę niżej, może tam znajdziesz coś ciekawszego.
– Jesteś pewna? – droczyłem się.
– mhmm – pokiwała głową w odpowiedzi,
Zszedłem z jej ud i natychmiast wziąłem się za ściąganie jej spodni. Ewa lekko uniosła biodra aby ułatwić mi cały proceder,
– No no. Niegrzeczna dziewczynka. Znowu bez bielizny.
– Uznałam, że będzie zbędna. Wiedziałam, że uda nam się znaleźć chwilę na osobności.
– Praktycznie.
– A co? Chciałeś przymierzyć.
Nic nie odpowiedziałem, tylko odrzuciłem w kąt spodnie, rozwarłem uda i przywarłem do jej wygolonej, cieplutkiej bułeczki. Niech czyny będą moja odpowiedzią. Jej ciało drgnęło i wygięło się w lekki łuk. Zachichotała.
– To lubię… – wymruczała.
Jej lekko słonawy smak tylko pobudzał moje żądze. W takich chwilach czułem jakbym lewitował, jakby to wszystko działo się gdzieś daleko, jakbym to nie był ja. Jednocześnie czułem gorąco, które niczym lawa rozlewa się po moim ciele. Krew w moich żyłach jak gotująca się woda, szukająca swojego ujścia. Nie mogła go oczywiście znaleźć, ale skutecznie kumulowała się tam gdzie w takich sytuacjach powinna. Mój członek był w pełni gotowości. Musiał jednak jeszcze chwile zaczekać. Cierpliwość jest cnotą, jak to mówią.
Swoją drogą nie mogłem pojąc opowieści niektórych moich znajomych, którzy nie do końca lubili oralnie zaspokajać swoje partnerki, nie podobał im się zapach czy smak. Hmm może któryś z nich spodziewał się tam znaleźć karmelki? A może akurat ci marudzący trafiali na dziewczyny, które miały na bakier z higieną? Ja w każdym razie za każdym razem wariowałem jak tylko mogłem przylgnąć ustami w te magiczne miejsce, działało to na mnie jak wielki afrodyzjak. Zresztą zwykle wtedy jestem w takim stanie, że trudno mi o obiektywne odczuwanie wszelkich bodźców. A może tamci to po prostu geje, marzący skrycie o zasmakowaniu miecza?
Mój język tymczasem wypisał już prawie cały alfabet na coraz bardziej wilgotnej cipce. Łechtaczka Ewy pięknie odznaczała się, połyskując dumnie. Drażnienie tego punktu było chyba moją ulubioną zabawą w czasie minetki. Odbieranie wszelkich sygnałów w tym czasie dawało mi sporą frajdę, a Ewa wyraźnie inaczej reagowała zarówno na ssanie, delikatne przygryzanie, czy tylko delikatne muskanie języczkiem. Jej dłonie wędrujące w moich włosach potęgowały narastanie mojego szaleństwa.
– Chodź tu – wymruczała pociągając mnie lekko za włosy.
Wsparłem się rękach i kolanach i zbliżyłem się do jej twarzy. Ewa jedną ręką przyciągnęła moją twarz do siebie całując mnie łapczywie, a drugą starała się pozbyć moich spodni. Szło jej dość opornie, ale po krótkiej chwili, mój fallus mógł zasmakować wolności. Długo jednak się nią nie cieszył, gdyż niemal natychmiast został pochwycony przez rozgrzaną niemal do czerwoności dziewczynę.
– Proszę, wejdź we mnie, bo nie wytrzymam.
Sięgnąłem za jej głowę po gumę. Już chciałem ją otworzyć, kiedy odezwała się Ewa.
– Nie musisz.
– Jak to? Jesteś pewna?
– Nie martw się, mam niepłodne. Zresztą wczoraj też nie miałeś.
– No wiem… Ale…
– No naprawdę, nie przejmuj się. Okres mam zawsze jak w zegarku. Wiem co, kiedy i jak.
Nie było sensu więcej oponować. Zacząłem się przymierzać do eksploracji. Ewa trzymała mnie za członka kierując go do swojej wilgotnej jamki. Powoli zatapiałem się w przyjemnie ciasnym wnętrzu. Teraz, kiedy mieliśmy więcej czasu niż ostatnio, mogłem bardziej skupić się na swoich odczuciach. Zaczęliśmy tak wolno, że wyłapywałem każdy kolejny fragment, który zdążył się zanurzyć w jej gorącym ciele. Ręką odgarnąłem jej włosy z czoła i policzka, wyłapywałem każdą jej reakcje, każde mrugnięcie oczyma, każdy oddech, czy oznakę, że jest jej po prostu dobrze. Jej usta były tak słodkie. Znów miała na nich tą truskawkową pomadkę. Jak mała dziewczynka, która dostała swoją pierwszą „szminkę”. Tyle, że przede mną leżała dorosła kobieta, która wiła się pode mną jak kotka.
Powoli zacząłem przyśpieszać ruchy, co jakiś czas zmieniając kąt natarcia, tak, aby podrażnić każdy centymetr jej wnętrza. Szybko się zorientowałem, że pewne ułożenia są dla niej bardziej przyjemne niż inne. Nie chciałem jednak kończyć w tej konfiguracji. Mimo że było mi nieziemsko przyjemnie, to chciałem, żeby choć przez chwile ona była na górze. Przyśpieszyłem wiec moje ruchy tak, że wydobywający się dźwięk spomiędzy nas stał się lekko niepokojący. W pewnym momencie przywarłem do niej głęboko jak tylko mogłem, chwyciłem ją za pupę i szybko obróciliśmy się zgodnie z moim wyobrażeniem. Ewa zresztą bardzo sprawnie odczytała moje intencje, przez co całość wyszła bardzo płynnie. Szybkim ruchem odgarnęła włosy za siebie, położyła ręce na mojej klatce i rozpoczęła radosną rumbę na moim palu. Ze swoimi bujnymi, kręconymi włosami wyglądała jak drapieżny lew, który nie cofnie się przed niczym, aby usidlić swoją ofiarę. W końcu w pełni mogłem się skoncentrować na jej pięknych cycuszkach, które frywolnie podskakiwały w takt jej ruchów. Miały bardzo ładny, okrągły kształt, choć wydawało się, że jedna z piersi była nieco większa od drugiej, co podobno wcale nie jest taką rzadkością. Jej drobniutkie brązowe sutki doprowadzały mnie do szaleństwa. Oczywiście podczas tej niewinnej zabawy w doktora nie mogłem zapomnieć o ulokowanym nieco niżej wrażliwym guziczku dziewczyny, co rusz drażniąc go palcami.
Ewa, tak jak ja również zmieniała technikę. To radośnie podskakując, to kręcąc na mnie bioderkami, „nabijając” się na mnie tak głęboko jak się da. Kiedy jednak dotykałem jej łechtaczki odchylała się do tyłu opierając się na rękach, dając mi więcej swobody. Wyraźnie lubiła ten rodzaj stymulacji podczas seksu.
W końcu jednak znacząco zwolniła, wyciągając do mnie ręce tak żebym usiadł.
– Choć tu do mnie, chce się przytulić.
Usiadłem i wtuliłem się w jej piersi, ona objęła jedną ręką moje plecy, a drugą głowę. Nasze ruchy były bardzo ograniczone. Byłem cały czas w niej delikatnie się tylko ruszając. Nagle poczułem coś, czego nie dane było mi poczuć wcześniej. Poczułem pulsowanie w jej wnętrzu, coś jakby miała orgazm, ale na to jeszcze było raczej za wcześnie.
– Podoba ci się?
– Mhmm – mruknąłem tylko.
Musiała mieć wspaniale wyćwiczone mięśnie Kegla. Czułem jak ciśnienie wewnątrz zwiększa się, po czym ustępuje. Właściwie trudno mi było to opisać. Byłem tak zaskoczony, że na chwile znów oderwałem się od rzeczywistości. Zamknąłem oczy i starałem się chłonąć wrażenia. Ewie również musiało to sprawić sporą przyjemność, bo jej serce biło coraz mocniej. Przyśpieszało z każdym skurczem w jej pochwie. Będąc do niej mocno przytulonym czułem to bardzo wyraźnie.
Po chwili znów zaczęliśmy się całować. Strasznie podobała mi się tego typu bliskość i nie chodzi tylko o to, że akurat w tym momencie byłem w niej, ale o całokształt. Byliśmy złączeni praktycznie całymi ciałami, oplecieni naszymi rękoma, tkwiąc w gorącym pocałunku.
– Lubię cię, wiesz? – wyszeptała mi do ucha.
– Też cię lubię – odpowiedziałem.
– To szaleństwo! – powiedziała jakby z niedowierzaniem – Ledwo cię znam, a mam takie wrażenie jakby trwało to już kilka lat. Czy to ma jakiś sens?
Coś w tym było. Rzeczywiście, od samego początku czułem się przy niej bardzo swobodnie, od razu miałem wrażenie, że nadajemy na tych samych falach.
– Mam podobne wrażenie – odpowiedziałem, choć czułem się lekko zmieszany tą krótką wymianą zdań.
Ewa wzięła głęboki oddech i znów zaczęła się szybciej poruszać. Odepchnęła mnie lekko, aby mieć nieco więcej przestrzeni. Przez chwilę kołysała się na mnie, odzyskiwała poprzedni rytm. Po chwili jednak dała mi znak żebyśmy zmienili pozycję.
– Chcę, żebyś znów był na górze.
Kiwnąłem głową i szybko przeturlaliśmy się do wcześniejszej konfiguracji. Poczułem się lekki jak piórko, znów miałem swobodne biodra i mogłem narzucić tempo. Ruszałem się dość energicznie i zdecydowanie, ale jednocześnie tak, aby nie wywoływać zbędnych dźwięków. Coraz obficiej padający deszcz był co prawda niezłym tłumikiem hałasu, ale lepiej było nie przesadzać. Ewa tymczasem z każdym moim ruchem wydobywała z siebie coraz bardziej przeciągłe mruknięcia. Wpływ na to nie miałem tylko ja ale też jej ręka, która zwinnie stymulowała łechtaczkę. Widać było, że dziewczyna jest spragniona orgazmu. Ja również jak najszybciej chciałem wynagrodzić jej cierpliwość. Kilka nieco bardziej zdecydowanych ruchów i powoli zaczynał się ten najbardziej ekscytujący rollercoaster. Kiedy tylko zobaczyłem pierwsze oznaki szczytowania, natychmiast wyszedłem z jej pulsującej szparki i przywarłem ustami do jej łechtaczki, starając się zintensyfikowac jej doznania. To było jak uderzenie pioruna, usłyszałem tylko stłumiony jęk. To było nawet dość zabawne, bo pewnie gdybym przechodził obok i nie wiedział co się dzieje w środku, pomyślałbym, że ktoś cierpi. Ale tu emocje były z goła odmienne. Przez ciało dziewczyny przechodziły kolejne dreszcze, kolejne mimowolne skurcze mięśni.
– Proszę dokończ we mnie – wypowiedziała jakby resztkami sił.
Byłem już na skraju, a nią nadal miotało jak szatańskim pomiotem.
Ponownie więc uruchomiłem swój młot pneumatyczny, miarowymi pchnięciami zbliżając się do upragnionego celu.
– O jesu !! – wymamrotała, starając się stłumić kolejne okrzyki.
Po chwili nadeszło to co oczekiwane. Zacząłem pulsować w jej szparce wyrzucając kolejne porcje nasienia. To podziałało na nią jak doładowanie akumulatora, zupełnie jakbym znów uruchomił jej ciało, którym wstrząsnęło kilka niekontrolowanych ruchów.
Opadliśmy na plecy równocześnie, niemal bezwiednie leżeliśmy obok siebie na plecach starając się stłumić nagromadzone emocje.
– Niech Bóg błogosławi wielokrotne orgazmy – powiedziała po krótkiej chwili.
– To nie sprawka Boga, tylko moja – odpowiedziałem dumnie, po czym oboje wybuchliśmy śmiechem.
Po chwili leżeliśmy przytuleni na łyżeczkę, przykryci śpiworem. Wiedzieliśmy, że wkrótce będziemy musieli się rozejść. Tylko kwestą czasu będzie aż ktoś przyjdzie mnie skontrolować. Lepiej było nie kusić losu.
Przejdź do kolejnej części – Przygody Roberta cz. 11
Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.
Komentarze
Autobot
2012-12-01 at 16:07
I znów Roberta za wybraki nie spotkała kara w wręcz przeciwnie po prostu gość "w czepku urodzony. Co do samego opowiadani warto było czekać by móc przeczytać opowiadanie tak dopieszczone.
Anonimowy
2012-12-01 at 20:04
Gratuluje świetnego (kolejnego) opowiadania i nie mogę się już doczekać kolejnej części.
Anonimowy
2012-12-03 at 22:07
było mi dane, dane mi było, i było mi dane – po pierwszych trzech akapitach… jakoś mnie to razi w oczy 😉 Widać zmianę stylu pisania w porównaniu do poprzednich części, dla mnie tamten wcześniejszy był bardziej przyjazny dla odbiorcy.
seaman
2012-12-05 at 14:17
Co cieszy, to fakt, że Robert zbiera najwięcej anonimowych komentarzy. To znaczy, że seria jest popularna. A to dowodzi (jeśli ktokolwiek miał jeszcze jakieś wątpliwości), że jest dobra.
Są drobne błędy, i na nie właśnie radzę zwrócić uwagę – powtórzenia, zaimki, czasem przecinek czy dwa umkną. Ale generalnie teksty – przy ilości części niemal dorównującej OH – są czyste.
Pozdrawiam, s.
Coyotman
2012-12-05 at 14:36
Te drobne błędy wyeliminować najtrudniej 😀 (a te swoje to nawet trudno jest dostrzec).
Dzięki wszystkim za opinie. Przy okazji dodam, że część 11 jest już niemal gotowa, a część 12 gdzieś w połowie 🙂
Pozdrawiam
Frodli
2013-07-08 at 23:37
Po cichu liczyłem, że Robert będzie miał okazję na małe tête-à-tête z Ewą i nie rozczarowałem się. Nie mogę się doczekać lektury zakończenia opowieści.
Pozdrawiam, Frodli 🙂