– Zdrowie boskiego Aleksandra! – wzniosła toast hetera Aspazja. Upiła łyk z wielkiego, pozłacanego pucharu i przekazała go Kassandrowi. Ten wypił więcej, a następnie puścił puchar w długą drogę dookoła sali.
Był to już trzeci tego wieczoru toast za króla Macedonii, a obecnie już także pana Azji Mniejszej, Syrii, Egiptu i Babilonii.
Pili też dwa razy za jego najzdolniejszego generała, Parmeniona, który zwykł w bitwach dowodzić na lewym skrzydle, podczas gdy Aleksander kierował prawym. A raz nawet – na życzenie Kassandra – za wodza Antypatra, który podczas wschodniej wyprawy monarchy pilnował jego interesów w Helladzie. Sympozjon dopiero się na dobre rozkręcał, a zdążyli już spełnić sześć toastów. Wino było ledwo co rozcieńczone z wodą, więc niektórzy z biesiadników wyglądali już na nieźle wstawionych. W innych okolicznościach byłoby to karygodne. Świadczyłoby o braku umiarkowania, samokontroli i dyscypliny. Dziś jednak radosna wieść uchyliła ograniczenia i zakazy codzienności.
Aleksander po raz kolejny zwyciężył perskiego króla królów, Dariusza. Bitwa, która rozegrała się pod Gaugamelą, była śmiertelnym ciosem zadanym imperium Achemenidów. Przed Macedończykami otworzyła się droga przez Mezopotamię, ku Medii, Kaukazowi i Persji właściwej. Nie pozostał już nikt, kto mógłby im stawić czoła. Doszczętnie pobity Dariusz umykał na wschód, zaś jego wasale chylili głowy przed nowym władcą Azji – Aleksandrem, synem Filipa.
Aspazja, najsłynniejsza hetera w Koryncie, nie zamierzała przegapić takiej okazji do świętowania. Wieści o najnowszym zwycięstwie Macedończyka wywołały co prawda umiarkowany entuzjazm, zarówno w mieście, jak i na całym Peloponezie, półwysep żył już bowiem wydarzeniami znacznie bliższymi: rodzącą się właśnie rebelią spartańskiego króla Agisa. Hetera miała jednak coś, czego często brakowało przywódcom miast, arystokratom i demagogom – intuicję, która pozwalała jej zarówno odgadywać bezbłędnie życzenia klientów, jak i wyczuwać zmienne prądy politycznych koniunktur.
Obecnie intuicja podpowiadała jej, że warto postawić na Macedonię. Postanowiła zatem wyprawić ucztę dla najdostojniejszych mężów w Koryncie, korzystając z faktu, że wielu z nich było poddanymi Aleksandra.
Pierwszeństwo przypadało naturalnie Kassandrowi – dowódcy korynckiego garnizonu i rzeczywistemu zarządcy Peloponezu. To on zajmował honorowe miejsce, na łożu po prawicy gospodyni wieczoru. Miał na sobie czarną, jedwabną tunikę z wyhaftowaną na piersiach srebrną nicią szesnastoramienną Gwiazdą Argeadów. Po jego prawej wpółleżeli na łożach jego bezpośredni podwładni. Najpierw macedoński arystokrata Koragos, szczupły i wysoki, gładko ogolony, z nieodłącznym pogardliwym grymasem na wąskich wargach. Zdawał się wiecznie niezadowolony z faktu, że los i decyzja Antypatra uczyniły go zastępcą tego parweniusza Kassandra. Następnie tesalski kawalerzysta Polidames, stojący na czele jazdy. Wydawał się kompletnym przeciwieństwem Koragosa – był niski, miał krzywe, nawykłe do uciskania końskich boków nogi oraz szerokie ramiona, upodabniające go do małpy. Obrazu dopełniała kędzierzawa broda, którą na wyraźny rozkaz Kassandra musiał pielęgnować, by nie plątała się w kudły, typowe raczej dla barbarzyńcy niż dla cywilizowanego Greka. Ostatnim żołnierzem macedońskiego imperium był zhellenizowany Trak Jazon. Tego nie trzeba było zachęcać do dbania o kulturalną powierzchowność – dbał o to, by nikt nie ujrzał go nigdy z nieuczesanymi włosami lub nieogolonym gładko licem. Ciężką ręką trzymał on w posłuchu swych dzikich pobratymców z akrokorynckiego garnizonu. Respekt przed nim czuli nawet Tryballowie, choć Agrianie drwili niekiedy z jego upodobań do przystojnych chłopców. Żaden z nich nie odważył się jednak nigdy zaśmiać mu w twarz.
Prócz nich na sympozjon zaproszono jeszcze kilku korynckich arystokratów z dawnej oligarchii – ludzi bez charakteru i znaczenia, którzy nie mieli nawet tyle odwagi, by swą nieobecnością zaprotestować przeciw świętowaniu macedońskich sukcesów. Zajmowali miejsca po lewicy Aspazji, byli milczący i posępni; z niechęcią, ale i lękiem obserwowali bawiących się dobrze żołnierzy. I karnie spełniali każdy zarządzony przez nich lub przez heterę toast.
Wśród gości krążyli z tacami pełnymi owoców oraz lekkich potraw niewolnicy Aspazji – śliczne dziewczęta i przystojni efebowie. Niewiasty miały na sobie króciutkie chitony, odsłaniające w mało skromny sposób ich zgrabne nogi. Hojne dekolty ukazywały ucztującym sporą część kształtnych biustów. Tuniki chłopców ledwo przysłaniały im genitalia. Nie miało to jednak wielkiego znaczenia: ubrania niewolników obojga płci wykonane były z tkanin tak cienkich, że niemal całkiem przezroczystych. Ich ciała natarto wonnymi olejkami, sprowadzonymi niechybnie ze świeżo podbitego Wschodu.
Na samym początku uczty Aspazja zapowiedziała, że jej służba jest do pełnej dyspozycji gości. Każdy z nich w dowolnej chwili może zabrać wybraną dziewczynę lub upatrzonego chłopca do którejś z oferujących prywatność, luksusowo urządzonych sypialni, znajdujących się nieopodal biesiadnej sali. Jak dotąd nikt jeszcze nie skorzystał z propozycji. Koryntyjczycy nie chcieli okazać braku panowania nad swymi instynktami. Kassander miał zresztą wątpliwości, czy potencja wciąż służyła tym bezsilnym politycznie i wojskowo mężom. Co do oficerów Macedończyka, przed sympozjonem zakazał im zbyt prędkiego folgowania chuciom. Mieli się tu zaprezentować jako cywilizowani Hellenowie, a nie rozpasani barbarzyńcy – nawet jeśli w istocie byli pełni żądzy. Dotyczyło to także macedońskiego wodza, który z lubością oglądał niemal nagie ciała usługujących mu dziewcząt.
On jednak nie zamierzał dziś korzystać z żadnej z nich. Choć każda z niewolnic była prawdziwą ślicznotką, jego nie obchodziły te poślednie przystawki. Zainteresowanie Kassandra budziło jedynie główne danie wieczoru.
A głównym daniem była Aspazja.
Jako jedyna niewiasta zasiadła wraz z mężczyznami do sympozjonu – do tego na równych prawach. W helleńskim świecie kobietom nie wolno było ucztować z mężczyznami – dotyczyło to zarówno dziewiczych panien, jak i żon obywateli. Prawo i obyczaj nakazywały zamykać je w gynajkejonie, komnacie przeznaczonej dla kobiet. Jedynie ladacznicom oraz – naturalnie – ich świetniejszym siostrom, heterom, przysługiwał przywilej towarzyszenia mężczyznom podczas biesiad. Aspazja wydawała się do tego wręcz stworzona – piękna, lecz jednocześnie dowcipna. Pociągająca nie tylko przez swą zjawiskową urodę, ale i żywą inteligencję.
Wpółleżała teraz po lewicy Kassandra, odziana w nieprzezroczystą suknię, sięgającą jej skromnie aż do kostek. To była zresztą jedyna skromna rzecz w owej kreacji. Suknia doskonale przylegała do ciała hetery, podkreślając jej zmysłowe kształty: pełne biodra, krągłe pośladki, szczupłą talię. Z głębokiego dekoltu niemal wylewały się kształtne, obfite piersi o dużych brodawkach, uwidaczniających się poprzez cienki materiał. Zielona tkanina idealnie komponowała się z lokami o barwie miodu. Aspazja miała pełne usta, niewielki, z lekka zadarty nosek i jasną cerę, a jej wielkie, szmaragdowe oczy skrzyły się radosnymi błyskami. Nie mogła mieć więcej niż dwadzieścia pięć lat. Jej odsłonięte ramiona zdobiły srebrne bransolety, a uszy – długie kolczyki z szafirami. Paznokcie u rąk i bosych stóp pomalowała na czerwono – tak samo jak stworzone do pocałunków wargi.
W sposób całkowicie naturalny i pełen wdzięku pełniła przynależną zazwyczaj mężczyźnie rolę gospodarza sympozjonu. Nie wahała się zabierać głosu, przemawiała swobodnie, odważnie patrzyła swym rozmówcom w oczy. Robiła więc dokładnie to wszystko, czego tradycja kategorycznie zabraniała niewiastom.
– Niezliczone narody Azji – mówiła właśnie Aspazja, kładąc rękę na ramieniu Kassandra, a jednocześnie śledząc wędrówkę pucharu po sali – padną teraz przed Aleksandrem na kolana. Wkrótce nie będzie już miał czego podbijać…
Macedoński dowódca zwrócił się ku niej. Ich spojrzenia się napotkały.
– Zawsze będzie co podbijać – rzekł twardo, łagodząc jednak wymowę słów lekkim uśmiechem. – Prócz Wschodu jest jeszcze Zachód. Za morzem leży Italia, zamieszkała przez Etrusków i Latynów. Napierają oni na greckie kolonie, jak choćby Tarent. Musimy pomóc tamtejszym Hellenom. Dalej znajduje się Sycylia, na której nasi pobratymcy wojują z Kartagińczykami. A jeszcze dalej – Libia z jej niezliczonymi, założonymi przez Fenicjan miastami. To zaś oznacza bogate łupy i dziesiątki tysięcy niewolników. Sądzę, że gdy Aleksander wróci do Hellady, tam właśnie skieruje swój wzrok.
– Interesująca myśl – odparła piękna hetera, mrużąc uroczo oczy. – A więc te wojny nigdy się nie skończą?
– Wojna to naturalne środowisko mężczyzny – wtrącił Koragos, unosząc się na łożu i wystudiowanym gestem sięgając ku pobliskiemu stolikowi po kiść winogron, – tak jak naturalnym środowiskiem kobiety jest dom. Najpierw jej ojca, a potem męża.
Kassander spojrzał na niego zirytowany. Docinek wobec Aspazji był aż nadto jasny, nawet dla niezbyt wprawionego w salonowych gierkach Macedończyka. Miał zamiar odpowiedzieć coś arystokracie, lecz hetera go ubiegła:
– Musisz mi wybaczyć, czcigodny Koragosie, że nie spełniam twych wyobrażeń o roli niewiasty. Mam jednak nadzieję, że okażesz wyrozumiałość. Niestety, nigdy nie poznałam swego ojca, a zatem i jego domu. A ten, w którym dorastałam, zapewne nie przypadłby ci zbytnio do gustu.
Wszyscy w Koryncie wiedzieli, że nim Aspazja została wyzwolona i rozpoczęła pełną sukcesów karierę hetery, była jedną ze zwykłych porne – niewolnych ladacznic, służących klientom w domach rozkoszy. Do dziś wielu Koryntyjczyków, których nie stać już było na jej usługi, pocieszało się, że gdy miała trzynaście czy piętnaście lat, zabawiali się z nią za drachmę lub kilka oboli. Już wtedy potrafiła ponoć doprowadzić mężczyznę do szczytowania samymi tylko skurczami swej ciasnej pochwy. Niektórzy jednak nad jej łono przedkładali usta. Ci z kolei zachwalali zarówno intensywność pieszczot, jakimi ich obdarzała, jak i entuzjazm, z jakim smakowała i połykała w końcu ich nasienie.
Obecnie mówiło się, że noc z Aspazją kosztuje co najmniej minę w srebrze, a i ta cena była przeznaczona tylko dla jej ulubionych kochanków.
Ona zaś mówiła dalej:
– Powinieneś więc radować się faktem, że opuściłam tamto miejsce na rzecz tego, w którym mogę żyć znacznie cnotliwiej. Czego najlepszym dowodem jest fakt, że przyjąłeś moje zaproszenie.
Koragos zacisnął wargi i nic nie odpowiedział. Mógł uważać Aspazję za nic niewartą dziwkę, tym niemniej jednak zaszczycił jej progi. Świadczyć to mogło jak najgorzej – lecz tylko o nim samym. Kassander ucieszył się w duchu. Nie lubił tego arystokraty, który traktował wszystkich wokół jak kurz przylepiający mu się do sandałów – z mieszaniną pogardy i obrzydzenia.
– Teraz, po Gaugameli, nawet Spartanie zmądrzeją – rzekł wreszcie, by zmienić temat i ponownie skupić na sobie uwagę Aspazji. – Wiedzą, że jeśli podniosą głowy, zmiażdżymy ich.
– Och, doprawdy? – hetera znów utkwiła w nim swe szmaragdowe spojrzenie. Uśmiechnęła się słodko i przymilnie. A potem znów dowiodła swej orientacji w sytuacji politycznej: – Ponoć do Sparty przyłączyła się Elida. A Arkadyjczycy też się do tego skłaniają.
Przez chwilę Kassander miał ochotę ją uderzyć. Dlatego, że ośmieliła się zaprzeczyć jego słowom. A także dlatego, że miała tak wiele racji. Od tygodni otrzymywał alarmujące meldunki od swoich szpiegów w Argos, Orchomenos i Megalopolis.
– Spartanie się nie ruszą – warknął zirytowany. – Jeśli naturalnie cenią sobie swą wolność, którą łaskawie zostawił im Aleksander.
– Och, z pewnością jest tak, jak mówisz – odparła hetera, spuszczając skromnie oczy. Dowiodła w ten sposób, że potrafi doskonale czytać w jego duszy. Gdyby znów mu się sprzeciwiła, spoliczkowałby ją przy wszystkich gościach i niewolnikach. Oczywiście, nikt z nich nie rzuciłby się jej na ratunek. Ale wieść o słabych nerwach macedońskiego namiestnika rozniosłaby się po mieście z szybkością błyskawicy.
Jeśli chodzi o niewiasty, Kassander miał poglądy wyraziste i zdecydowane. Kobiety służyły mu do zażywania przyjemności – i to zasadniczo było ich jedynym przeznaczeniem. Miały wyglądać pięknie, pachnieć podniecająco i być absolutnie posłuszne. Póki oddawały mu się chętnie i ulegle, dając wytchnienie jego płonącym pożądaniem lędźwiom, traktował je dobrze. Jeśli mu się opierały, wymuszał posłuszeństwo siłą i brał sobie to, czego od nich chciał. Swoje stałe kochanki – Tais, Likajnę, Mnesarete i najnowszą zdobycz, Fenicjankę Kleopatrę – otaczał opieką, ale trzymał krótko. Żadna z nich nie ośmieliłaby się mu sprzeciwić albo chociaż wejść mu w słowo. Doskonale znały swoje miejsce, a Kassander potrafił im w razie potrzeby o nim przypomnieć. Wprawdzie nie lubował się zbytnio w biciu kobiet, ale też nigdy się nie powstrzymywał, gdy uznał to za konieczne.
Dlatego też elokwencja, a nawet bezczelność Aspazji zaskoczyły go i w pierwszej chwili zirytowały. Być może nie powinien dać się tak łatwo sprowokować – znał już przecież korynckie hetery. Ta jednak przewyższała je wszystkie. Zarówno pod względem urody, jak i rozumności. No i oczywiście, jeśli wierzyć plotkom, w sztuce dawania rozkoszy.
Kassander miał zamiar sprawdzić, ile prawdy tkwi w tych plotkach.
Na razie jednak sympozjon trwał w najlepsze. Po dwóch następnych toastach (na cześć Aleksandra i jego umiłowanego towarzysza, Hefajstiona), goście zaczęli ulegać erotycznej atmosferze. Mężczyźni coraz częściej sięgali ku udom i pośladkom służących, obmacując bezwstydnie dziewczyny i chłopców. Jazon wsunął rękę pod krótką tunikę przystojnego efeba, chwytając jego jądra. Ten natychmiast stanął w rozkroku, umożliwiając Trakowi swobodne pieszczenie. Polidames z Tesalii pozwolił sobie na bardziej gwałtowne zaloty. Wymierzył pochylonej nad tacą dziewczynie siarczystego klapsa w tyłeczek, tak że ta poleciała do przodu i omal nie wywróciła amfory z winem. Zaczęła głośno przepraszać Aspazję, hetera jednak niecierpliwym ruchem dłoni nakazała jej milczenie. Z rozbawieniem patrzyła, jak jej goście stają się coraz bardziej niecierpliwi. Również Kassander skorzystał z okazji i gdy jedna z niewolnic pochyliła się, by postawić przed nim czarę z winogronami, wsunął jej dłoń w dekolt. Dziewczyna zamarła w bezruchu, on zaś ścisnął jej pierś, zważył ją w ręce, pobawił się chwilę brodawką. W końcu wypuścił ją spomiędzy palców i zwrócił się do Aspazji.
– Twoja służba ma na sobie stanowczo zbyt wiele – zauważył z uśmiechem.
– Oczywiście, zaraz się to zmieni – odparła, patrząc mu w oczy, po czym zwróciła się do niewolników: – Słyszeliście? Rozbierać się!
Klasnęła w dłonie, podkreślając swój rozkaz. Niewolnicy obojga płci natychmiast zaczęli się pozbywać swych półprzezroczystych szatek. Spadały one na podłogę, ukazując nagie ciała dziewcząt i chłopców. Łona wszystkich niewolnic były całkiem wydepilowane, tak że goście mogli sobie do woli oglądać srom każdej z nich. Ci, którzy gustowali w chłopcach, mieli z kolei wybór między kilkoma gładko wygolonymi członkami.
W tej chwili Trak Jazon nie wytrzymał. Zerwał się z łoża, na którym spędził większą część sympozjonu, chwycił za nadgarstek jednego z efebów i czym prędzej wypadł z sali. Młodzieniec, którego wybrał, ledwo był w stanie za nim nadążyć. Polidames i Aspazja uczcili jego wyjście brawami, Kassander uśmiechnął się tylko i pokręcił głową.
Drugi był, o dziwo, Koragos. Kassander nie spodziewał się tego po wiecznie opanowanym arystokracie. Sposób, w jaki to uczynił, był doprawdy komiczny.
– Muszę udać się na stronę – rzekł wyniośle do Aspazji, podnosząc się z łóżka i wbijając w nią swe chłodne spojrzenie. – Gdzie w tym domu mogę sobie ulżyć?
– Zależy o jaki sposób ulżenia ci chodzi – odparła lekko złośliwie, po czym ręką przywołała dwie ślicznotki, brunetkę i blondynkę o kręconych włosach. – Wskażcie czcigodnemu Koragosowi drogę do łazienki – rozkazała im, – a gdy już wróci ze strony, zajmijcie się tym… by sobie ulżył.
Koragos opuścił salę w towarzystwie dwóch nagich piękności. Kassander był pewien, że już nie powróci na ucztę.
Polidames nie potrzebował pretekstu, by udać się do alkowy. Ukłonił się Kassandrowi i Aspazji, a potem wziął za rękę kasztanowłosą dziewczynę, mającą może z piętnaście lat. Gdy wyszedł z sali, hetera uśmiechnęła się do macedońskiego wodza. Nachyliła się ku niemu i szepnęła mu do ucha:
– Ta młódka da mu wiele przyjemności. Dopiero niedawno pozwoliłam ją rozdziewiczyć jednemu z moich ulubionych klientów. Jest ciasna i świeża… Cieszę się, że to twój człowiek, a nie jeden z nich – wskazała lekko głową w stronę Koryntyjczyków – ją wybrał.
– Trudno mu odmówić gustu – zgodził się Kassander. – Gdybym nie miał widoków na wspanialsze trofeum, właśnie ją bym wybrał.
– A jakież to trofeum, mój mężny panie? – spytała Aspazja, przyglądając mu się spod długich rzęs.
– Odpraw pozostałych gości, a się przekonasz – odparł Macedończyk. – Jeśli zaraz tego nie zrobisz, ja to uczynię – dodał. Miał już dość czekania, aż skończą się te bzdurne rytuały. Przybył na tę ucztę w jednym, jedynym celu i nie zamierzał już długo się hamować.
Aspazja skinęła powoli głową, a potem zwróciła się ku Koryntyjczykom. Podziękowała im serdecznie za przybycie i zaproponowała, by zatrzymali się u niej na noc, w towarzystwie służby gotowej spełnić każdą ich zachciankę. Dwóch dawnych oligarchów wybrało sobie chłopców, jeden zdecydował się na młodą niewiastę o szczupłych biodrach i niewielkich, za to bardzo kształtnych piersiach. Ostatni podziękował Aspazji za gościnę i oznajmił, że uda się do domu. Hetera przyjęła jego pożegnanie, siadając na łóżku i opuszczając stopy na wyłożoną perskimi dywanami posadzkę.
A potem Kassander i Aspazja zostali sami, nie licząc niewolnych, którzy w istocie się nie liczyli.
– Wróćmy więc do rozmowy o trofeach – zaproponowała. – Dysponujesz, jak sądzę, miną w srebrze?
– Oczywiście – odparł Macedończyk. – Wolisz tę sumę w ateńskich sówkach czy w korynckich źrebakach?
Sypialnia Aspazji była urządzona z przepychem moderowanym jedynie przez wysublimowany gust hetery. Nigdy jeszcze Kassander nie gościł w takiej komnacie. Choć za zasłoniętymi oknami zapadła już noc, alkowę Aspazji rozświetlało mnóstwo lamp oliwnych, zawieszonych pod sufitem i ustawionych na regałach, dzięki czemu Macedończyk mógł sobie wszystko dokładnie obejrzeć. W centralnym punkcie stało łóżko – tak wielkie, że zmieściłoby się w nim nie dwoje, a sześcioro kochanków. Baldachim podtrzymywały cztery solidne kolumny, wykonane w stylu jońskim. Na miękkiej pościeli z karmazynowego jedwabiu leżały rozrzucone poduszki, które zdawały się zapraszać do ułożenia na nich głowy. Wszystkie meble wykonane były z jednakowego, malowanego na czerwono drewna. Podłogę przykrywały perskie dywany, zaś ściany zdobiły wspaniałe freski.
Kassander długo chodził dookoła komnaty, podziwiając w migotliwym blasku lamp kolejne malowidła. Każde z nich przedstawiało parę uprawiającą miłość w inny sposób. Tutaj stojący na ugiętych nogach, brodaty mężczyzna był zaspokajany przez klęczącą u jego stóp kobietę o jasnych lokach, pieszczącą jego penisa ustami. Napis pod freskiem nie pozostawiał wątpliwości, kogo na nim przedstawiono – głosił bowiem: „Ares i Afrodyta”. Tu z kolei dwie niewiasty, szatynka i brunetka, nawzajem lizały swe łona, tuląc się przy tym czule. Dzieło zatytułowane było „Safona z Lesbos i Mnasidike”. Na następnym obrazie naściennym starszy mąż brał od tyłu pięknego efeba o kręconych włosach. Podpis ujawniał tożsamość również tych kochanków: „Zeus i Ganimedes”. Tam zaś kobieta odważnie i zupełnie nieskromnie dosiadała okrakiem leżącego na wznak młodzieńca, który otwierał usta w jęku przyjemności. Musiała to być ilustracja do jednej z pominiętych przez Homera scen Iliady, gdyż jej tytuł brzmiał: „Parys i Helena Trojańska”.
Aspazja postępowała za Kassandrem, pozwalając mu nasycić oczy wszystkimi cudami, jakie oferowała jej alkowa. Macedończyk czuł za sobą milczącą obecność hetery. Jego nozdrza pełne były zapachu jej perfum – niezwykłej, orientalnej woni, której nie potrafił wprawdzie rozpoznać, lecz czuł, jak bardzo na niego działa. Jego członek uniósł się i był już niemal boleśnie naprężony.
Gdy napatrzył się już na ostatni fresk, zatytułowany „Tezeusz i Ariadna” i przedstawiający pochyloną mocno do przodu kobietę wypinającą pośladki w stronę swego kochanka i przyjmującą go między nimi, Kassander obrócił się niecierpliwie do Aspazji. Hetera spojrzała mu prosto w oczy. Teraz, gdy oboje stali, musiała podnieść wysoko głowę, by to uczynić.
– Odpręż się, mój panie – szepnęła, unosząc ręce. Położyła dłonie na jego szerokich ramionach i powoli przysunęła się, obejmując mu jednocześnie szyję. Kassander pochylił głowę. Jej usta smakowały cynamonem i podniecającą tajemnicą. Macedończyk ani przez chwilę się nie zastanawiał, ilu mężczyzn całowała tak jak jego; nie próbował się domyślać, męskości ilu z nich zaspokajała tymi karminowymi wargami. Skupił się na smakowitym pocałunku, podczas gdy ręce hetery gładziły jego kark i przeczesywały kruczoczarne włosy.
– Rozluźnij swe mięśnie – jej głos brzmiał uspokajająco. Musiała wyczuć, jak bardzo spięte miał barki i szyję. – Tu jesteś bezpieczny. Twe wszystkie troski pozostają hen, daleko… Tu jestem tylko ja.
Aspazja przestała go obejmować. Uniosła teraz ręce do zapięcia swej sukni. Jednym ruchem rozpięła zdobną klamrę, zmyślnie podtrzymującą całą kreację. A wtedy złota szata spłynęła z ramion hetery, odsłaniając następnie jej doskonałe piersi, płaski brzuch, wąską talię i pełne biodra. Wokół nich suknia zatrzymała się na chwilę – jakby celowo, by nie ukazywać Kassandrowi od razu wszystkich jej wdzięków. Macedończyk nie mógł się napatrzeć na idealny w swych kształtach i rozmiarach biust. Teraz dopiero dostrzegł, że duże brodawki Aspazji były przekłute. Tkwiły w nich kolczyki o kształcie cieniutkich kółeczek. Kassander pomyślał, że rzemieślnik, który wykonał taką biżuterię, musiał być doprawdy niezrównany w swoim kunszcie. Potem już nie myślał zbyt wiele, bo suknia Aspazji zsunęła się wreszcie z jej bioder, a potem po linii ud i łydek spłynęła na podłogę. Najwspanialsza hetera Koryntu stała przed nim całkiem naga.
Biodra miała krągłe i dość szerokie – gdyby była żoną obywatela, sprzyjałyby łatwym i częstym porodom. Łono gładko wygolone – Kassander domyślał się, że zabieg taki musiał być dla niej dość bolesny, lecz dla lepszego efektu trzeba go było często powtarzać. Nogi długie, uda kształtne i zmysłowe. Stopy niewielkie i wąskie. Gdy wzięła jego dłoń, a potem obróciła się, by poprowadzić go na łoże, mógł sobie obejrzeć również jej tyłeczek: pośladki były duże i wypukłe, doskonale jędrne. Uroczo drżały, gdy wdzięcznym krokiem przemierzała komnatę.
Przed wejściem na łóżko obróciła się ku niemu i uklękła. Zaczęła zdejmować mu sandały, cierpliwie rozpinając kolejne rzemienie i pieszczotliwie przesuwając palcami po jego kostkach i stopach. Spoglądał na to z góry, zastanawiając się nad zmiennością tej niezwykłej kobiety. Na sali biesiadnej była śmiała niczym mąż, tu zaś – usługiwała mu pokornie jak najwierniejsza niewolnica.
Aspazja zsunęła mu sandał z jednej stopy, a potem nachyliła się i ucałowała ją lekko, tuż powyżej palców. Ta pełna uległości pieszczota sprawiła mu dużą przyjemność. Hetera zaś znów dowiodła, że potrafi czytać mu w myślach. Uniosła głowę i rzekła cicho:
– Przepraszam, że przy tych wszystkich ludziach ośmieliłam się zaprzeczyć twym słowom.
Macedończyk natychmiast wybaczył jej owe skandaliczne zachowanie. Już nie chciał jej policzkować. Aspazja perfekcyjnie wybrała ścieżkę, którą należało ku niemu zmierzać. Nie była już tą władczą heterą, która wprawiała w zdumienie mężów na sympozjonie. Teraz była łagodną Tais, słodką Likajną, posłuszną Mnesarete, a nawet zalęknioną Kleopatrą. Tyle tylko, że piękniejszą od każdej z nich.
Uwolniła jego drugą stopę od rzemieni sandała, pochyliła się i złożyła na niej pocałunek. Kassander, nie czekając dłużej, ściągnął przez głowę drogocenną tunikę i niedbale cisnął ją za siebie, na podłogę. Dostrzegł, że oczy Aspazji rozwarły się szerzej, gdy ujrzała jego męskość. Kassander wiedział, że został hojnie obdarzony przez łaskawych bogów Olimpu. Jego penis był długi i szeroki w obwodzie, z grubą żołędzią i ciężkimi od nasienia jądrami. Teraz prezentował się w pełnym wzwodzie. Otaczały go czarne i gęste włosy łonowe, przez co wydawał się jeszcze większy. Mimo świadomości swych rozmiarów, autentyczny lub też świetnie udawany podziw w oczach hetery przyniósł Kassandrowi sporo satysfakcji.
Niewiasta zaczęła się powoli podnosić. Nie spieszyła się, składając pocałunki na jego kolanie, przedniej części uda (tuż nad poprzeczną blizną, pamiątką po Cheronei), pachwinie. Przysunęła się do jego genitaliów, wciągnęła w nozdrza intensywną, męską woń. A potem objęła penisa palcami, uniosła nieco wyżej i ucałowała u samej nasady, w miejscu, gdzie trzon łączył się z jądrami. Kassander przymknął oczy z przyjemności, lecz nie odchylił głowy do tyłu. Lubił się przyglądać, gdy kobiety pieściły go ustami. Aspazja była zaś mistrzynią w tej sztuce.
Teraz przesuwała się w górę jego przyrodzenia, znacząc swą ścieżkę liźnięciami i wilgotnymi pocałunkami. W końcu jej usta znalazły się ponad jego żołędzią. Nachyliła się i objęła ją wargami, delikatnie, lecz na tyle mocno, by zsunąć napletek. A po chwili zaczęła lizać. W chwili, gdy jej język dotknął czubka penisa, z ust Kassandra wydobył się przeciągły jęk. Aspazja zaczęła poruszać głową w przód i w tył, jednocześnie masując członek dłonią. Sięgnął ręką w dół i odgarnął jej włosy do tyłu, by nic nie stracić z podniecającego widoku. Patrzył, jak główka jego męskości raz po raz znika między karminowymi wargami, a potem wysuwa się wilgotna od śliny.
Nie był w stanie powiedzieć, jak długo to trwało. Pieszczoty hetery miały zmienny rytm. Na przemian stawały się intensywne, doprowadzając go niemal na szczyt rozkoszy, to znów łagodniały, pozwalając mu na ochłonięcie. W przeciwieństwie do wielu pornai, z których usług korzystał, Aspazja nie próbowała zmusić go, by jak najszybciej skończył. Przeciwnie, wydawało się, że za punkt honoru stawia sobie jak najdłuższe igraszki. Gdy po raz kolejny cofnął się znad krawędzi ekstazy, wypuściła jego członek z ust i podniosła się z kolan. Wsunęła się na łoże, a on podążył za nią.
Teraz już jego żądza płonęła jasnym ogniem, który palił podbrzusze i domagał się natychmiastowego ugaszenia. Kassander nie miał zamiaru pozwalać Aspazji na kontynuację wysublimowanych pieszczot. Gdy tylko wziął ją w ramiona, próbowała go objąć. On jednak odepchnął jej ręce i cisnął mocno na łoże. Hetera krzyknęła cicho, gdy silnymi dłońmi obrócił ją na brzuch, chwycił za biodra i szarpnięciem uniósł je w górę. Wbiła kolana w pościel i pochyliła do przodu, opierając na łokciach i prezentując Macedończykowi swą wypiętą pupę.
Kassander uklęknął na lekko rozchylonych nogach. Chwycił dłonią swojego penisa, wciąż jeszcze mokrego od śliny hetery. Uznał, że to nawilżenie musi wystarczyć – nie zamierzał długimi pieszczotami sprawiać, by jej łono puściło soki. Chciał własnej rozkoszy. I chciał jej zaraz. Nakierował swój członek między uda Aspazji. A potem wszedł w nią silnym, głębokim pchnięciem. Hetera jęknęła głośno, lecz bynajmniej nie z bólu. Kassander zaś z pewnym zaskoczeniem poczuł, jak bardzo była wilgotna w środku.
Chwycił ją mocno za biodra i zaczął wbijać się w nią w szybkim, regularnym rytmie. Kobieta pochyliła głowę, jej jęki docierały do niego z dołu. Przed oczyma miał pośladki Aspazji, drżące przy każdym pchnięciu, i jej plecy, ze skórą gładką jak aksamit, o czym przekonał się, gdy przesunął po nich dłonią w drodze ku smukłej szyi hetery. Nie próbowała walczyć – instynktownie przyjęła rolę uległą i poddaną, nieomylnie wyczuwając, czego od niej wymagał.
Jego biodra raz po raz uderzały o jej pośladki, dociskały się do nich. Pochwa Aspazji ściśle otulała jego członek. Kassander był niemal pewien, że hetera nigdy jeszcze nie rodziła. Była rozkosznie ciasna, lecz nie na tyle, by utrudnić czy uniemożliwić zbliżenie. Wchodził w nią z łatwością, przy akompaniamencie wilgotnych odgłosów. Widział, jak kobieta zamyka dłonie w pięści, ściskając w nich prześcieradło. Jeśli nie odczuwała w tej chwili rozkoszy, to bardzo dobrze ją symulowała.
Jęki Aspazji stawały się coraz głośniejsze. Mężczyzna sięgnął ręką do przodu, chwycił ją za włosy, owinął sobie loki w kolorze miodu wokół palców. A potem szarpnięciem przyciągnął ku sobie, tak że hetera z piskiem bólu wygięła ciało w łuk. Z odchyloną mocno do tyłu głową i wypiętymi piersiami, mogła tylko przyjmować w sobie jego pchnięcia. Te zaś, w miarę jak zbliżał się na sam szczyt, stawały się coraz bardziej gwałtowne.
I wówczas Kassander pojął, że w plotkach, które krążyły o Aspazji, nie było ani krzty przesady. Kiedy zaczęła zaciskać na nim mięśnie pochwy, poczuł, że będzie to najwspanialszy orgazm w jego życiu. Wbił się w nią po raz ostatni, a ona otuliła go sobą. Macedończyk odrzucił głowę do tyłu i krzyknął. Głośno, ochryple, długo. Jego potężnym ciałem wstrząsnął dreszcz ekstazy. Przez mięśnie przebiegł niemal bolesny skurcz.
Wytrysnął głęboko w Aspazji, wypełniając jej wnętrze swym nasieniem. Było go tak wiele, że nie mieściło się w pochwie hetery – po chwili strużki mlecznobiałego płynu spływały już po wewnętrznej stronie jej ud. Kassander cofnął biodra i naparł raz jeszcze, wywołując jęk kobiety. Eksplozja przyjemności i jeszcze jedna strużka nasienia… Wyczerpany osunął się na niewiastę. Jej plecy pokrywały krople potu. Jego szeroki tors, który teraz do nich przyciskał, również. Wciąż w niej pozostawał, choć jego członek kurczył się już powoli. Sięgnęła za siebie ręką i gładziła pieszczotliwie jego wilgotną od potu skroń.
Nic nie mówili. On nie miał siły. Ona zaś wiedziała, że tego nie oczekiwał. W końcu Kassander zaczął się podnosić, uwalniając od swego ciężaru heterę. Jego członek opuścił wilgotne miejsce między udami Aspazji. Resztki nasienia i jej własnych soków otarł o jej wypięte pośladki.
– Nie myśl, że to koniec – odezwał się z trudem, klękając na łóżku i górując nad nią. Aspazja obróciła się leniwie na plecy, spojrzała mu w oczy i uśmiechnęła nieśmiało. Nieśmiało! Najwspanialsza kurtyzana w Koryncie zachowywała się teraz jak świeżo rozdziewiczona przez męża panna młoda. Kassander zaśmiał się ochryple, widząc kolejną metamorfozę hetery.
O tak, zaczynała się długa i rozkoszna noc.
Przejdź do kolejnej części – Opowieść helleńska: Kassander III
Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.
Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.
Komentarze
Squzi
2014-04-27 at 17:53
Uwielbiam mężczyzn, którzy wiedzą czego chcą i biorą to sobie bez pytania 🙂 A takich, o kruczoczarnych włosach – w szczególności. Kassander uważa, że uderzenie kobiety to czasami konieczność, przed którą się nie cofnie, mimo, że nie sprawia przyjemności. Tak czy inaczej – uwielbiam go 🙂
Megas Alexandros
2014-05-04 at 00:59
Moim celem było stworzenie bohatera zanurzonego w określonej epoce, który będzie myślał i działał jak człowiek starożytny. A więc będzie całkiem wolny od współczesnej nam politycznej poprawności. Co za tym idzie, jego spojrzenie na relacje damsko-męskie czy przemoc wobec kobiet może być dla części dzisiejszych Czytelników oburzające. Cieszę się, że polubiłaś Kassandra mimo tej jego niedzisiejszości 🙂
Pozdrawiam
M.A.
Squzi
2014-05-04 at 12:14
Och Megasie, polubiłam to mało powiedziane 😀 Chętnie spotkałabym go w naszej politycznie poprawnej rzeczywistości 😀
Megas Alexandros
2014-05-04 at 13:52
W celu interesującej dyskusji i wymiany zdań, jak sądzę ? 🙂
M.A.