Ciemna jest noc IV (artimar)  3.75/5 (19)

30 min. czytania
Egon Schiele - Mann und Frau (Umarmung)

Egon Schiele – Mann und Frau (Umarmung)

Przeczytaj pierwszą część cyklu

• • • Karelu, dziękuję. • • •

Agnieszka zadzwoniła wczesnym, niedzielnym popołudniem i zaproponowała szybkiego drinka. Wspomniała mgliście o późniejszej porze, ale Magda postanowiła nie zwlekać zbyt długo z wizytą. Nie miała planów. Tylko Drażan mógłby ją odwiedzić, ale on był nieprzewidywalny. Pojawiał się i znikał, kiedy chciał. Rano znowu obudziła się sama w pustym łóżku. Wymknął się nocą, gdy spała.

Przyjaciółka mieszkała niedaleko i Magda zazwyczaj pokonywała pieszo drogę do jej mieszkania, tym razem nie była jednak w nastroju na spacer.

Autobus wtoczył się ociężale na przystanek, nim zdążyła przestudiować rozkład jazdy. Po dziesięciu minutach stukała do znajomych drzwi. Przedłużająca się cisza sprawiła, że ponowiła pukanie. Otworzył niewysoki, kędzierzawy brunet w dżinsach i krzywo zapiętej koszuli.

– Och, przepraszam – wybąkała, cofając się. Czyżby pomyliła piętra? Zerknęła szybko na numer mieszkania – wszystko się zgadzało.

– Magda? – odezwał się młody mężczyzna. – Wejdź. Agnieszka zaraz przyjdzie. – Drzwi rozwarły się zapraszająco.

– Aha. – Kiwnęła powoli głową i wsunęła się niepewnie do środka. – A ty to…?

– Artur. – Wyciągnął szybko rękę. – Gdzie moje maniery! – Rozbrajający uśmiech rozjaśnił przystojną, kanciastą twarz, pokrytą kilkudniowym zarostem.

– Miło mi cię poznać – odparła grzecznie, acz z rezerwą, odwzajemniając uścisk dłoni. Spoglądając na barczystą sylwetkę, oczekiwała chwytu imadła, niespodziewana delikatność przyjemnie ją więc zaskoczyła.

– Już jesteś? – za plecami rozległ się wesoły głos przyjaciółki, która stanęła w progu sypialni.

Padające z tyłu ostre promienie zimowego słońca podświetlały rozczochrane blond włosy niby aureolę; przenikały równie łatwo białą bluzeczkę, malując światłocieniem pełne piersi, wąską talię i zaokrąglone biodra, obleczone w legginsy. Istny upadły anioł. Dziewczyna równie dobrze mogłaby wystąpić nago. Magda czuła czorci uśmieszek wypływający mimowolnie na usta i brew wędrującą w górę. Słysząc syk powietrza wydmuchiwanego między zębami, nie musiała zerkać na stojącego obok chłopaka, aby stwierdzić, że przedstawienie Agnieszki wywarło odpowiedni efekt. Przyjaciółka wyraźnie nie mogła nacieszyć się nowym kochankiem i bezustannie go kusiła. Do Magdy dotarło wreszcie, że przyszła dużo za wcześnie. Zamiast zmieszania poczuła jednak ciekawość.

– Widzę, że nie oczekiwaliście mnie aż tak prędko i chcieliście wykorzystać każdą sekundę. – Ściągnęła kurtkę i buty.

– Ależ oczywiście! – zaszczebiotała blondynka i nadstawiła policzek do buziaka. – Uprzedzałam w piątek, że mam niespodziankę.

– I to jaką! – Magda obrzuciła wciąż zachwyconego Artura szelmowskim uśmiechem, dostrzegając w przelocie skarpetki na stopach, z czego wywnioskowała, że para nie zaszła zbyt daleko w sypialni.

– Idziemy na kanapę – zakomenderowała Agnieszka. – Artur, kotku, zrobisz nam tego swojego pysznego drinka? – Popatrzyła słodko na mężczyznę.

– O cokolwiek poprosisz – zamiauczał „kotek” i przygarnął swoją panią za pupę, by zmiażdżyć usta żarliwym pocałunkiem. Oboje po prostu pachnieli seksem, a powietrze zdawało się skrzyć od erotycznego napięcia.

Magda ruszyła do salonu, gdzie zagłębiła się w niebieskie plusze ogromnej kanapy. Przyjaciółka dołączyła do niej po dłuższej chwili, przewracając oczami w udawanym omdleniu.

– Opowiadajcie! Jak się poznaliście? – zachęciła Magda.

– Wyszłam w poniedziałek z pracy, przychodzę na parking, a tu jakiś cham…

– Nie przesadzasz? – rozległ się protest z kuchni.

– … a tu przemiły, kulturalny nieznajomy – kontynuowała blondynka, mrugając okiem – zastawił mi samochód swoim brudnym złomem.

– Obrażasz mojego drugiego najlepszego przyjaciela. – Artur pojawił się w pokoju z dwiema szklankami, wypełnionymi złocistym płynem, które wręczył paniom, i wrócił do kuchni po trzecią, z ciemniejszą zawartością.

– Zgadzam się co do hierarchii ważności twoich przyjaciół – przytaknęła łaskawie Agnieszka, kierując zuchwałe spojrzenie na krocze zbliżającego się mężczyzny. Ten pocałował soczyście partnerkę i umościł się za nią, obejmując władczo filigranowe ciało w kusej bluzeczce.

– Za przyjaciół! – wzniósł toast, nie czekając na towarzyszki, które podążyły za jego przykładem.

– Hmmm, dobre – pochwaliła Magda. – Co to jest?

– Tajemnica – odparł twardo barman.

– Nie przejmuj się, mi też nie chce powiedzieć. Wybór w mojej lodówce jest za duży, żebym sama zgadła, co wymieszał, ale jeszcze nad nim popracuję. – Blond główka skręciła się ku nieogolonej twarzy, wargi musnęły policzek, palce o długich, zadbanych paznokciach pogłaskały skroń, spłynęły w dół, po szyi i torsie, na brzuch, by zatrzymać się na guziku dżinsów, stanowczość nie zniknęła jednak z oblicza Artura.

– Jestem pierwsza na liście, jak już poznasz tę zastrzeżoną informację i zdecydujesz się nią podzielić. Co było dalej? – Magda wróciła do tematu zajścia na parkingu.

– Aż takim chamem nie byłem – ciągnął opowieść męski głos. Baczne spojrzenie brązowych oczu skierowało się na gościa. – Wiesz, jak trudno znaleźć miejsce do zaparkowania w centrum. Byłem spóźniony, moje spotkanie miało trwać tylko godzinę, więc zaryzykowałem. Zresztą zostawiłem swój numer za wycieraczką, prawda? – Ukąsił Agnieszkę w szyję.

– Prawda! – pisnęła ze śmiechem. – Ale i tak musiałam czekać na ciebie z piętnaście minut!

– Straaaszne. – Błądził ustami po uchu. Dziewczyna przymknęła oczy. – Potem ci to zrekompensowałem z nawiązką. – Przycisnął ją mocniej, wędrując ręką pod sam biust.

Magda odwróciła wzrok. Swoboda swobodą, ale namiętne manewry tuż obok zaczynały ją krępować.

– Taaak, tu ci oddaję sprawiedliwość – westchnęła blondynka i przystopowała napastnika. – Tak pięknie się wdzięczył, że w ramach przeprosin zgodziłam się na kolację – dodała bardziej rzeczowym tonem. – I okazało się, że poza wrodzoną bezczelnością i innymi, rozlicznymi wadami, ma też kilka zalet. – Pogłaskała rękę spoczywającą znów na brzuchu. – Ma na przykład nieprzeciętny gust filmowy. Zabrał mnie wczoraj na angielski film niezależny. Sama na pewno bym na coś takiego nie poszła. Jeszcze do jakiegoś domu kultury…

– O, to jest ciekawe. Co oglądaliście? – Nowy wątek w rozmowie brzmiał rzeczywiście intrygująco.

– Jak to było? Coś jak nazwa zespołu… – Zmarszczyła brwi Agnieszka. Ręka zagłębiająca się pod bluzeczkę na pewno nie pomagała w myśleniu.

– „Saxon” – podpowiedział Artur, odrywając na chwilę usta od szyi.

– Właśnie. Bardzo dobry kryminał. Świetne zdjęcia.

– Zabierzcie mnie ze sobą następnym razem, co? – Magda podchwyciła entuzjazm przyjaciółki.

– A ty znowu, bidulo, samotnie spędziłaś sobotę? – Agnieszka usiadła prosto, strącając wścibską dłoń, i pokiwała z troską głową.

– Nie było tak źle. – Indagowana przeniosła wzrok na szklankę. Poczuła się podle, kłamiąc wprost przyjaciółce. – Odespałam trochę pracowity tydzień.

Agnieszka obróciła się do Artura i z powagą stwierdziła:

– Musimy coś z tym zrobić.

– Nie, daj spokój – zaprotestowała Magda słabo.

– Spójrz na nią. – Nie poddawała się przyjaciółka. – Niczego dziewczynie nie brakuje, nie?

Chłopak oderwał wzrok od niebieskich oczu kochanki i spojrzał krytycznie na drugi koniec kanapy. Wkrótce twarz wykrzywił mu przesadnie lubieżny uśmiech.

– Jak dla mnie… – zaczął. Przerwał mu cios w pierś, zadany przez partnerkę.

– Nie jak dla ciebie, zboczeńcu, tylko ogólnie! Ile byś chciał mieć na raz dziewczyn?! Pracujesz w firmie budowlanej. Na pewno pełno tam dzielnych mięśniaków, co by taką piękność na rękach nosili i po stopach całowali.

– Na pewno nie tylko po stopach… – mruknął bezwstydnie zboczeniec.

– I o to chodzi! – ucieszyła się blondynka.

– Agnieszka, przestań. Nie jestem aż tak zdesperowana, żeby mnie umawiać na randki w ciemno. – Starała się, aby głos brzmiał pogodnie. Mocny drink nie znieczulał niestety sumienia w wystarczającym stopniu. – Ja nie znam Artura, Artur nie zna mnie…

– To jest akurat najmniejszy problem – dziarsko przerwała przyjaciółka i upiła spory łyk ze szklanki. – Artur, opowiedz o sobie.

– Wiesz, że nie o to chodzi…

– Złotko, zejdźmy z twojej pięknej koleżanki, bo nam się tu gotowa pogniewać. – Pomoc nadeszła z najmniej oczekiwanej strony.

Posłała wybawcy wdzięczny – miała nadzieję – uśmiech i wzniosła na jego cześć bezgłośny toast.

– Magda? Nieeee. – Agnieszka nie dawała za wygraną, mimo pierwszych trudności z mową.

– A ja myślę, że tak. – Artur odstawił własne, wciąż niemal pełne, naczynie i nakrył składające się do dalszej dyskusji usta głębokim pocałunkiem, aż upartej kochance zaparło dech w obfitej piersi.

– Ale ja chętnie dowiem się czegoś, Artur, o tobie – rzuciła Magda, chcąc odwrócić od siebie uwagę. Pokonana Agnieszka osunęła się w ramiona kochanka.

– Dużo tego nie ma – odrzekł z ociąganiem młody mężczyzna. – Pracuję w firmie deweloperskiej. Robota biurowa. Trochę jeżdżenia po kraju. Nic ekscytującego. Z dzielnymi mięśniakami mam akurat niewiele do czynienia. Użeram się raczej z szefami podwykonawców.

– Albo szefowymi – nieco bełkotliwie dodała Agnieszka, znowu zaglądając do szklanki.

– No to to było tylko raz. – Artur skupił się ponownie na swej partnerce. – Zaczynam żałować, że ci o tym opowiedziałem – warknął i przygryzł ucho kochanki. Obie dłonie wniknęły pod bluzeczkę, a jedna wkrótce nawet pod gumkę legginsów. Dziewczyna wygięła szyję do pocałunku, a łokieć zsunęła niby niechcący na krocze mężczyzny.

Magda znała Agnieszkę wystarczająco długo, aby wiedzieć, jaki druzgoczący skutek wywiera na skądinąd rozsądną i poukładaną przyjaciółkę nawet niewielka dawka alkoholu. Blond ślicznotka traciła hamulce i odpływała za sprawą coraz bardziej zuchwałych pieszczot. Przedłużanie wizyty straciło sens.

– Na mnie już czas – bąknęła cicho, wstając.

– Nie pogniewasz się? – spytała nieprzytomnie Agnieszka, próbując skupić zamglony wzrok.

– Jasne, że nie. Miło było cię poznać, Artur. – Skierowała się do wyjścia. Chłopak pomachał tylko anemicznie ręką, nawet nie patrząc na gościa.

Wsunęła buty bez sznurowania, chwyciła kurtkę i bezszelestnie zamknęła za sobą drzwi mieszkania.

Do domu wracała pieszo, kuląc się pod smagnięciami lodowatego wiatru; noga za nogą, bez pośpiechu, aż ciało zaczęło trząść się z wychłodzenia.

Głowę zaprzątały ponure myśli. Z jednej strony zazdrościła Agnieszce swobody zwykłego związku, nieskomplikowanych rozmów, zwierzeń między kochankami; z drugiej wyrzuty sumienia z powodu kłamstwa trawiły kwasem dziurę w trzewiach. Co ją jeszcze powstrzymywało? Skąd brał się opór przed podzieleniem się z przyjaciółką tajemnicą? Nigdy niczego przed sobą nie kryły i nigdy żadna nie zdradziła wyjawionego sekretu.

Może przeszkodziła obecność Artura…? Jak opowiedzieć przy obcym chłopaku o niepewnej relacji z przypadkowo poznanym mężczyzną? Jak bardzo niepewnej przekonywała się na każdym kroku. Jeszcze wczoraj zdawało jej się, że wchodzą w nowy etap znajomości, że zbliżali się do siebie. Poranek przyniósł rozczarowanie. Kim tak naprawdę była dla Drażana?

Dotarła na miejsce. W zapadającym szybko zmroku puste mieszkanie wzmagało poczucie osamotnienia. Potrzebowała pocieszenia, męskiego ciepła, czułej rozmowy, a nie mogła nawet zadzwonić do kochanka.

Wyciągnęła z lodówki niedokończoną wczoraj butelkę wina. Dwa kieliszki w towarzystwie telewizora wystarczyły, aby zapadła w otępienie, a później w niezdrowy, ciężki sen.

* * *

Śledził w skrajnym skupieniu długie ciągi znaków na ekranie. Palce przerodziły się w rozmazaną plamę nad klawiaturą. To był jeden z tych momentów, dla których warto żyć – po kilku tygodniach mozolnej pracy i przygotowań nadszedł dzień ataku. Dzisiaj Drażan przeważał szale, na których znajdowały się marne egzystencje islamskich rebeliantów z jednej strony oraz życie setek, może tysięcy, cywilów z drugiej. Ekscytacja krążyła w żyłach, potęgując wrażenie wszechmocy. Uwielbiał zespolenie z maszyną; komunikację z rdzeniami procesora poprzez niedoskonały interfejs klawiszy; ten czas, kiedy myśli osiągały zero-jedynkowy absolut. Świat stawał się czarno-biały, bez nieskończonej liczby odmian szarości, tylko prawda i fałsz. Gdybyż wszystko było zawsze tak proste…

– Wiedziałem, że się nie powstrzymasz. – Bardziej wyczuł niż spostrzegł mężczyznę za sobą.

– Nie co dzień zmieniasz bieg historii – zauważył Faris. Poza kręgiem światła rzucanego przez lampę stojącą na centralnym stole smagła twarz zdawała się być tylko jaśniejszą plamą w mroku, w który wtopił się strojem. Faris po godzinach – ciemniejszy odcień ciemności.

– Przesadzasz. A poza tym nie bądź taki skromny. Też masz w tym swój udział. – Ostatnie stuknięcie i haker obrócił się do swojego opiekuna. – Gotowe. Zechcesz czynić honory?

– Wiesz, że nie mam o tym pojęcia. – Mimo cierpkiego komentarza w słowach gościa pobrzmiewało podniecenie.

– Uwolnij naszą Nemezis. – Drażan przysunął bliżej laptopa, kliknął kilka okien i zaprosił gestem do uderzenia „enter”. Śniada dłoń wyciągnęła się nad klawiaturą, zawahała, wreszcie środkowy palec dotknął klawisza. Na ekranie wyświetlił się pasek postępu. Brązowe oczy wpatrywały się w niego z fascynacją. Chorwat z powrotem zatopił wzrok w monitorze komputera stacjonarnego. Znowu przestał widzieć i słyszeć otoczenie.

Pół godziny później laptop poinformował o wykonaniu zadania z powodzeniem. Po kolejnych 20 minutach wysunęła się z niego nagrana płyta, którą haker podał świadkowi ataku.

– Tu są dowody realizacji zlecenia dla twoich klientów.

– Umówię się jutro na przekazanie. Pieniądze będą do końca tygodnia: połowa jutro, druga połowa, jak sprawdzą dane. – Obrócił dysk w dłoniach. – Drinka?

– Teraz już tak. – Drażan przyjął propozycję ze zmęczonym uśmiechem.

Wspięli się z piwnicy do salonu. Faris nalał obu po szklaneczce burbona i zagłębił się w białym fotelu. Wyglądał jak kruk na śniegu. Wznieśli toast za przyszłych klientów i przez chwilę smakowali trunek.

– Wpadnę do ciebie do kancelarii w sobotę koło drugiej. Chcę zaktualizować twojego laptopa, żebyśmy nie mieli problemów z szyfrowaniem maili – zaczął wyciągnięty na sofie haker. – Tutaj już skończyłem. Lubię to twoje laboratorium. Masz niezłą maszynę. Szkoda, że przez większość czasu stoi bezczynnie.

– Jest tu na takie właśnie okazje jak dziś. Młody pilnuje, żeby była w formie. Wiesz, że mnie bardziej interesują zabawki z Izraela.

– Wiem. Przekonałem się na własnej skórze – Drażan zauważył z przekąsem.

– Chyba nie masz pretensji?

– Nie, właściwie rozumiem cię. Zasłużyłem na takie traktowanie. Jamila… To był straszny błąd.

Faris zatopił nieruchome spojrzenie w zawartości szklanki.

– To po części i moja wina – przyznał powoli. – Nie dość dokładnie ją sprawdziłem. Poza tym dobrze ją przygotowali. Po Kolumbii wiedzieli, że torturami nic z ciebie nie wyciągną.

– Może by i wyciągnęli, gdybyś się wtedy nie zjawił… – Młodszy mężczyzna pogrążył się w złych wspomnieniach. Wolał myśleć o cuchnącej piwnicy pod Neivą, niż o wyrafinowanej agentce, która niemal pozbawiła go życia.

– Do kiedy zostaniesz w Polsce? – Arab zmienił temat po kolejnym pociągnięciu ze szklanki i kilku minutach przerwy.

– Wylatuję w niedzielę rano – odparł haker wciąż nieco rozkojarzony.

– A od poniedziałku do firmy? – dopytywał opiekun.

– Sprzedałem ją przed wyjazdem do Polski. Chcę się przenieść do doradztwa IT w biznesie. – Drażan uśmiechnął się chytrze.

Faris prawie zakrztusił się alkoholem.

– No tak, po co się włamywać, skoro można dostać wszystko oficjalnie. Jako headhunter rzeczywiście nie mogłeś mi się przydać.

– Robiłem prawie to samo, co dla ciebie, tyle że legalnie. – Roześmieli się obaj już całkiem swobodnie.

– Nic na nią nie znalazłem. To już definitywny wniosek – obwieścił nagle starszy mężczyzna i pokiwał spokojnie głową na potwierdzenie własnych słów.

– To może Młody powinien przestać odgrywać Romeo i dać spokój jej przyjaciółce?

– Sugerowałem to, ale chyba mu się spodobała. – Błysk białych zębów ostro kontrastował ze śniadą karnacją.

– Chciałbym, żebyś miał na nią oko, kiedy wyjadę. – Drażan spoważniał.

– Teraz ty zacząłeś ją podejrzewać? – Brwi Farisa uniosły się lekko w zaskoczeniu, a oblicze stężało.

– Nie, nie o to chodzi. Po prostu zrób to dla mnie. – Haker uciekł wzrokiem w ciemność za oknem, unikając świdrującego spojrzenia opiekuna. Nie miał ochoty wyjaśniać swoich motywów, tym bardziej, że sam ich do końca nie rozumiał. Cisza przedłużała się nieznośnie.

– Dobrze – odparł w końcu adresat prośby. Oczekując złośliwego komentarza lub wymówek, Drażan zerknął podejrzliwie na towarzysza, ten jednak wstał bez słowa i dolał sobie alkoholu. Wrócił na miejsce z na wpół opróżnioną butelką. – Przez ciebie i Młodego czuję się staro – westchnął.

– Zapytam, może ma drugą przyjaciółkę – zaoferował haker.

Oblicze Araba wykrzywił paskudny grymas, który złagodził dopiero długi łyk burbona.

– A w ogóle to mógłbyś zmienić auto – dodał młodszy mężczyzna rozbawionym tonem.

– To, którym jeździsz? Co ci w nim nie pasuje? – Faris się ożywił.

– Takie jest jakieś emeryckie…

* * *

Piątek w pracy dłużył się niemiłosiernie jak cały miniony tydzień. Nie mogła skupić uwagi na obowiązkach.

Zmuszała się do odpisywania na kolejne maile. Formułowanie najprostszych odpowiedzi przychodziło z niezwykłym trudem. Do tego Anka trajkotała jak najęta o dzieciach. Bombardowana arcynudnymi wywodami Magda chroniła się kilka razy to w łazience, to w archiwum, gdzie nikt jej nie zaczepiał.

Wreszcie nadeszła upragniona czwarta. Anka na pożegnanie pożyczyła udanych łowów i pobiegła do przedszkola po córkę. Magda bez pośpiechu wyłączyła komputer i ubrała się do wyjścia, unikając dzikiej tłuszczy, przelewającej się przez drzwi urzędu na podobieństwo stada rozgdakanych kur.

Agnieszka odwołała spotkanie. „Być może nie kandydat na przyszłego byłego” (jak nazwała Artura) naruszał rytuał, którym czciły początek weekendu. Ale przyjaciółka była szczęśliwa. To najważniejsze.

Po raz kolejny zastanawiała się, jak sobie poradzi, kiedy Drażan wyjedzie. Czym wypełni ciemność samotnych nocy? I co to w ogóle był za związek? Nic nie wiedziała o kochanku poza tym, że już wiedziała zapewne za dużo. Żył poza prawem. Blizny na plecach wiele mówiły o kręgach, w jakich się obraca. A ona, naiwna, sądziła, że jest ofiarą wojny na Bałkanach.

Dzwonek komórki wdarł się w przygnębiające rozważania. Spojrzała na wyświetlacz – numer prywatny. Anonimowy pracownik kolejnego banku, pazernego na parę groszy, które zostawały po opłaceniu raty kredytu i bieżących rachunków, przywita ją uprzejmym „Pani Magdaleno”. Podniosła aparat do ucha.

– Czekam tam, gdzie się poznaliśmy.

Koniec połączenia. Serce Magdy stanęło, po czym zatrzepotało jak skrzydła kolibra. Tych kilka słów wystarczyło, żeby z głuszy niewesołych przemyśleń wzniosła się na szczyty euforii, której poddała się ochoczo. Miała wrażenie, że w drodze do pubu ledwie dotyka stopami zmrożonego chodnika.

Drażan stał przed lokalem w jak zwykle niezapiętym czarnym płaszczu; widziała pod spodem nienagannie białą koszulę. Mógłby być biznesmenem, prawnikiem, sławnym aktorem, kimkolwiek, ale w oczach Magdy wydawał się pogańskim półbogiem, który dziś ją posiądzie. Poczuła uderzenie gorąca.

– Moja piękna – przemówił miękko, ujmując twarz dłonią. Wtuliła policzek w ciepłe wnętrze. Mężczyzna pochylił się i pocałował stęsknione wargi. Jego zapach… Świat obrócił się wokół powoli. Drażan oddalił usta, a ona wciąż trwała z uniesioną głową i zamkniętymi oczami. Do rzeczywistości przywróciło dziewczynę ramię, które opiekuńczo otoczyło talię. Pozwoliła poprowadzić się do pustawego pubu. Wybrali znajomy stolik w rogu sali. Usiedli blisko siebie. Ogrzewał zmarznięte ręce kochanki własnymi. Chłonęła ciepło każdym skrawkiem pieszczonej skóry.

Zapalając świeczkę na stole, obsługa przyjęła zamówienie: burbon i cola. Magda próbowała protestować, ale towarzysz nachylił się tak, iż dotknął czołem skroni, i wyszeptał: – Chcę cię upić.

– I niecnie wykorzystać? – palnęła bez namysłu. Sama siebie zaskoczyła zmysłową barwą głosu.

– Czytasz moje myśli. – Słowa zabrzmiały lekko ochryple. – Mam pomysł na dzisiejszy wieczór.

– A ode mnie oczekujesz…? – Wciąż słyszała własny gardłowy ton.

– …Pełnej uległości – dokończył aksamitnie.

Przymknęła oczy, czując spięcia mięśni w dolnych partiach ciała. Alkohol nie był potrzebny. Oddałaby się Drażanowi choćby teraz, wśród ludzi w lokalu.

Pojawienie się wypełnionej ledwie na centymetr szklanki burbona i nieco pełniejszej z colą rozdzieliło na chwilę kochanków. Pierwszy łyk rozlał się w gardle Magdy niczym roztopione żelazo, nasączone delikatnym aromatem pomarańczy i cynamonu. Zatrzymała naczynie w opartych o blat dłoniach. Usta mężczyzny wędrowały po uchu. Zadrżała, ale nie przestawał.

– Smakuje?

– W pierwszej chwili nie, ale posmak jest bardzo przyjemny. – Czuła już rozluźniające ciepło, osadzające się leniwym ciężarem w stopach i kolanach.

– Działa?

– O tak – westchnęła. – Nie jestem przyzwyczajona do mocnego alkoholu.

– To dobrze. – Otarł się twarzą o policzek dziewczyny. Podążyła za nim, ale odsunął się trochę.

– Bawisz się mną – poskarżyła się.

– Nie, jakżebym śmiał. – Kąciki ust uniosły się jednak łobuzersko w górę. Upił ze szklanki. Zrobiła to samo.

– Mnie burbon zawsze odpręża. – Palce mężczyzny przesunęły się po karku Magdy i zstąpiły w dół. Po kręgosłupie przebiegły ciarki. Dotyk zatrzymał się na krzyżu, po czym podążył na biodro. Krocze odpowiedziało wyraźnym pulsowaniem. Twarz Drażana zbliżyła się znowu: – Pamiętasz, jak kochaliśmy się pierwszej nocy?

Wygięła szyję z westchnięciem. Oddech przyspieszył. Męska dłoń zaczęła piąć się w górę po żebrach, okrytych dopasowanym golfem, aż zatrzymała się po zewnętrznej stronie piersi. Magda z trudem pohamowała jęk.

– Pamiętasz, jak wszedłem w ciebie pierwszy raz?

Zaczerpnęła głęboko tchu. Całe ciało sprężyło się gwałtownym podnieceniem. Próbowała skupić wzrok na szklance z resztką alkoholu. Tymczasem ręka zniknęła. Drażan odchylił się na krześle i rozparł wygodnie. Obserwował dziewczynę spod przymkniętych powiek, zataczając palcem kręgi na brzegu swojego naczynia.

– Co ty ze mną robisz? – wydyszała.

– Co chcę – odpowiedział drapieżnie.

– Nie przestawaj…

Milczał w bezruchu, ale czuła jego spojrzenie. Wreszcie podniosła wzrok. Uśmiechał się z zadowoleniem. Powoli zmniejszył dzielący ich dystans, aż musnął ustami ucho.

– Znów będę cię dzisiaj miał. Znów sprawię, że zaboli. I znów dam ci orgazm. – Stłumiony głos błądził po najniższych rejestrach.

Głowa Magdy opadła bezładnie na bok, plecy napięły się jak struna. Wzięła płytki oddech. Poruszyła biodrami, napierając na spodnie. Nie obchodziło jej, czy ktoś im się przygląda. Pragnęła siedzącego obok kusiciela, którego same tylko słowa sprowadziły ją na skraj spełnienia.

Drażan dopił resztę coli i wstał. Z wyciągniętego z płaszcza portfela wyłuskał banknot i rzucił na stolik. Magda podniosła się z trudem, kiedy podał kurtkę. Kierowana silnym ramieniem, wyszła w lodowatą ciemność wieczoru.

Kara limuzyna czekała posłusznie na swego pana zaraz za rogiem. Na chromie wokół okien pełgało światło miejskich latarni.

– Dokąd mnie porywasz? – zapytała półgłosem.

– Spodoba ci się. – Uśmiechnął się tajemniczo, otwierając drzwi.

Gdy podążali wypełnionymi autami ulicami miasta, niemal wiła się na czarnej skórze siedzenia, dręczona niesłabnącym pożądaniem. Drażan zerkał na nią pełnym pragnienia spojrzeniem przy każdym wymuszonym postoju. Nie spostrzegła, kiedy minęli jej osiedle. Żółty blask ulicznych lamp pozostał w tyle. Wokół drogi rozciągały się pola, posrebrzone przez stojący wysoko księżyc. Niebawem ograniczyła je ściana drzew na horyzoncie. Wniknęli w mrok wraz z czerwono-złotą rzeką samochodów. Zjazd na prawo i zostali sami. Mógłby się teraz zatrzymać i skończyć mękę kochanki. Ale nie zrobił tego. Silnik wszedł na wyższe obroty i auto niby czarny chart pomknęło skrytą pośród lasu szosą. Skręcili wkrótce na pokrytą ujeżdżonym śniegiem drogę. Pojawił się biały mur, później szara brama zamknęła się za limuzyną z szelestem. Samochód zatrzymał się przed otoczoną drzewami willą, światła zgasły.

Mężczyzna wysiadł i chwycił płaszcz z tylnego siedzenia. Za sprawą alkoholu i podniecenia Magda gramoliła się niezgrabnie na zewnątrz. Drażan wyrósł nagle tuż przed nią. W srebrzystej poświacie rysy wyostrzyły się, odbierając mu człowieczeństwo i zmieniając w istotę na poły demoniczną. Uniosła głowę, czekając na pocałunek, ale stał nieruchomo, wpatrując się w nią bez słowa. Szybki oddech unosił się parą na mrozie. Całe ciało drżało, choć nie czuła zimna. Nie mogła tego znieść. Musiała być jego. W tej chwili.

– Zrób to. – Wypuszczone spazmatycznie z ust powietrze poniosło szept. Nozdrza kochanka rozchyliły się. Raptownie wpił palce we włosy dziewczyny, przywarł do niej, przypierając torsem do stygnącego metalu, i zgniótł boleśnie wargi. Rozstawiła nogi przed udem, o które zaczęła się ocierać kroczem. Nagle oderwał się od kochanki. Dyszał ciężko. Ona nie miała dość sił, by stać samodzielnie. Wciąż wsparta o auto, ponagliła gardłowo: – Na co czekasz?

Drażan zrzucił płynnym ruchem płaszcz, który rozpostarł się, opadając na śnieg. Chwycił poły kurtki i przyciągnął Magdę do siebie. Gdy niezdarnie rozpinała pasek i spodnie mężczyzny, objął szyję i kciukami uniósł podbródek do pocałunku. Zanim skończyła manipulacje przy rozporku, zsunął kurtkę. Ręce dziewczyny przez chwilę pozostały uwięzione w rękawach okrycia. Sięgnął do spodni kochanki, wciąż atakując agresywnie wargi. Języki ścierały się w wyrównanej walce. Klęknęła na porzuconym płaszczu, nie odrywając się od ust mężczyzny. Podążał za nią także, gdy usiadła, a wreszcie położyła się, czując pod głową, wystającą poza skraj okrycia, lodowaty chłód białego puchu. Nie zdążyła zmienić pozycji. Kochanek szarpnął spodnie wraz z bielizną. Rozsunęła uda, gdy tylko obnażył sterczący twardo penis. Poczuła przez chwilę zimny dotyk nocy na wilgotnym kroczu, nim mężczyzna przygniótł ją ciałem. Chciwe usta wróciły. Chłodna dłoń wniknęła pod golf i sięgnęła piersi, szczypiąc sutki. Magda napierała na członek. Gorąca żołądź przesuwała się między łechtaczką a pochwą, za każdym razem silniej wnikając między wargi sromowe. Wreszcie w łono wbił się przyjęty zduszonym jękiem żar, który wypełnił całe wnętrze. Zaplotła nogi na biodrach kochanka, chcąc poczuć go do końca. Pragnęła bólu, który od pojawienia się hakera wyznaczał nowy wymiar rozkoszy. Mężczyźnie nie trzeba było większej zachęty. Powolne posunięcia przeszły w coraz gwałtowniejsze i głębsze pchnięcia. Pierwsze uderzenie bólu naprężyło mięśnie kurczami orgazmu. Drażan nie zwolnił, ogarnięty szałem.

Ogłuszona spełnieniem potrzebowała chwili, żeby na nowo złapać jego rytm. Sztychy szarpały ciałem. Zacisnęła za głową pięści na śniegu. Zimno pomknęło dreszczem między uda. Tempo bezlitosnych ciosów narastało, penis wypełniał coraz ciaśniej pochwę. Niespodziewanie po raz kolejny czuła niemoc w lędźwiach wyniosła dziewczynę na szczyt ekstazy. Z odległego świata usłyszała jeszcze zachrypnięty głos kochanka i nocne niebo zstąpiło do jej szeroko otwartych oczu.

Mroźne powietrze, łapane haustami, szybko otrzeźwiło Magdę. Poczuła balast mężczyzny. Opuściła stopy. Pogłaskała krótkie włosy. Drażan dyszał ciężko, wtulony twarzą w szyję. Stopniowo oboje zaczęli odczuwać zimno.

– Teraz musimy spróbować nie narozrabiać. – Uśmiechał się. Mięśnie pleców zagrały pod dłońmi Magdy, gdy chwycił szczupłe ciało i przetoczył się poza płaszcz. Wylądowała na kochanku. Śnieg pod kolanami wrósł natychmiast lodowatymi mackami w kości. Członek wysunął się leniwie z pochwy. Dopiero wówczas wstała, trzęsąc się z zimna. Znalazła buty i ubranie. Drażan podciągnął i zapiął spodnie. Otrzepał płaszcz i zarzucił go na plecy dziewczyny. Ledwie pozbierała resztę swoich rzeczy, gdy poderwał ją z ziemi i zaniósł do wejścia.

Ogromne pomieszczenie na dole tchnęło geometrycznym chłodem. Salon omiotła tylko krótkim spojrzeniem, gdy porywacz postawił ją na chwilę w przedsionku, aby powiesić okrycia. Znów w męskich ramionach podążyła na piętro do przestronnej, ciemnoszarej łazienki. Pomagając sobie nawzajem, rozebrali się i weszli pod prysznic. Ciepło wody przywróciło życie odrętwiałemu ciału.

– Nieźle to sobie wymyśliłeś – pochwaliła Drażana, mydląc się podsuniętym żelem.

– To nie tak miało być. – Odwzajemnił uśmiech. – Chciałem spełnić twoje marzenie. Wiesz, wanna…

– Przepraszam, że popsułam tak misterny plan. – Udała skruchę.

– Cóż, skłamałbym, gdybym powiedział, że jestem rozczarowany. – Przyciągnął dziewczynę do siebie. Pocałunek pozostawił w ustach gorzki posmak zmieszanego z wodą mydła.

– Hm, w tym marzeniu wcale nie miało być ciebie osobiście – mruknęła z błyskiem w oku i sięgnęła po szampon.

– Ach, rozumiem. Chciałbym kiedyś zobaczyć, jak mnie sobie zastępujesz. – Spojrzał na nią z góry, po czym dodał coś po chorwacku.

Przyjrzała mu się nieufnie. Znowu ją pocałował, popychając tyłem pod strugi wody, które rozluźniały w przyjemny sposób i masowały skórę, spłukując wątpliwości.

Poczuła na brzuchu wzrastające podniecenie Drażana. Sprowadzone gorącym prysznicem rozleniwienie przeszło stopniowo w pulsowanie u zbiegu ud. Ręka kochanka przewędrowała z pleców na pierś, którą otoczył dłonią i gniótł sutek między palcami. Każde ściśnięcie przeskakiwało łukiem elektrycznym do podbrzusza. Zarzuciła kolano na biodro mężczyzny. Chwycił je i popchnął Magdę plecami na ścianę. Znalazła się w uścisku między szarą, chłodną ścianą i napiętymi mięśniami torsu. Drażan ocierał się teraz o nią intensywniej, aż stwardniał w pełni. Czuła spływającą po udach ciecz. Ile z niej to woda, a ile jej własna esencja? Kochanek nie pozwolił na refleksje. Uniósł dziewczynę w górę, jakby nic nie ważyła. Odruchowo otoczyła ramionami szyję, a nogami biodra mężczyzny, choć było to zbędne. Mocne ramię trzymało pewnie. Drażan naparł na Magdę, rozszerzając mocniej uda. Wolną ręką naprowadził członek na źródło wilgoci. Ugryzł szyję, zagłębiając się w pochwę powolnym ruchem, ale od razu aż do końca. Nadał rytm krótkim posunięciom, nigdy zanadto się nie wycofując. Ból był tylko słabym echem, stłumionym podnieceniem. Od tarcia członka w rozgrzanym wnętrzu rozchodziło się mrowienie, odbierające wszelką siłę. Świadomość zamieniała się w omdlenie. Oszołomiona rejestrowała gorączkowe przyspieszenie pchnięć, potem ich brutalności. Szczytowanie przyszło ogłuszającą falą, gdy przy uchu Magdy, ale jakby z oddali, zabrzmiał charczący krzyk, sprowokowany męskim orgazmem.

Ledwie zarejestrowała, jak kochanek zaniósł ją do łóżka owiniętą w ogromny ręcznik. W cieple jego ramion zapadła w sen bez snów.

* * *

Drażana zbudził skrzek srok za oknem. Otworzył oczy całkiem świadomy. W pokoju panował dzień. Dziewczyna spała obok w tej samej pozycji, w której zasnęła. Widział tylko włosy i fragment odsłoniętego karku, ale potrafił wyobrazić sobie, jak spokojnie musiała wyglądać jej twarz.

Zerknął na wyświetlacz zegarka na szafce nocnej – prawie południe. Szkoda, że nie mieli więcej czasu. Nadrobi to później.

Ostrożnie przysunął się do kochanki, aż poczuł całym ciałem ciepło aksamitnej skóry. Pocałował delikatnie szyję. Powoli wciągnęła głęboko i wypuściła powietrze, prężąc plecy.

– Dzień dobry – wymruczał do ucha.

– Dzień dobry – odpowiedziała leniwie i obróciła się przodem. Uśmiech nakreślił drobne zmarszczki wokół zaspanych oczu. Wyglądała równie pięknie jak wczoraj, gdy z zaróżowionymi policzkami stanęła przed pubem. Faris mógłby poczekać… Odegnał szybko kuszącą myśl. Sam przecież zaproponował termin.

– Przykro mi, że musiałem cię obudzić, ale mam spotkanie po drugiej, a już dochodzi dwunasta.

– Co ze mną?

– Podrzucę cię do domu w drodze do miasta. – Zmarkotniała, więc dodał pospiesznie: – Wpadnę wieczorem.

Oblicze dziewczyny rozpogodziło się odrobinę. Wyciągnęła rękę i pogłaskała Drażana po twarzy. Ujrzał nagie piersi. Rozluźnione brodawki tworzyły jasnoróżowe stożki o ciemniejszym zwieńczeniu. Zorientowała się, na co patrzy, bo cofnęła dłoń i skryła się pod kołdrą. Wyszczerzył zęby i jednym pociągnięciem odrzucił pościel na podłogę.

– Tak lepiej – oświadczył z satysfakcją. Magda chciał przekręcić się na brzuch, ale powstrzymał ją i wyznał: – Lubię na ciebie patrzeć.

Przyglądała mu się, gdy wodził wzrokiem po wszystkich załamaniach szczupłego ciała.

– Będzie mi tego brakowało – westchnął, wracając spojrzeniem do zielonych oczu.

– Kiedy wyjeżdżasz? – spytała cicho.

– Już jutro, dlatego chcę spędzić dzisiaj z tobą wieczór – odparł ciepło. Nie potrafił nic wyczytać z jej twarzy poza smutkiem. – Nigdy tak naprawdę nie rozmawialiśmy, więc spróbujmy to trochę nadgonić. O ile mnie znowu nie zwiedziesz na pokuszenie…

Naga i tak blisko burzyła w nim krew, która już zaczęła spływać do podbrzusza.

– Nie żartuj – prychnęła z niedowierzaniem.

– Nawet teraz – mruknął.

Skierowała wzrok na jego krocze. Miał wrażenie, jakby dotknęła członek, który drgnął nieznacznie.

– Aha… – skomentowała głębokim altem. – Wczoraj nie spisałam się dość dobrze.

– Bardzo dobrze. Po prostu tak na mnie działasz.

– Mamy jeszcze chwilę?

– Może nawet dwie…

Po ustach towarzyszki błąkał się frywolny uśmieszek. Nic nie odrzekła, jedynie przewróciła się na plecy, przysunęła bliżej i spojrzała wyczekująco. Nie mógł pozostać obojętny na zaproszenie, zwłaszcza czując narastające napięcie w członku. Pogładził twarz dziewczyny, zszedł na szyję i dekolt. Muskając tylko skórę, zatoczył łuk pod prawą piersią, wspiął się na nią palcami i zacieśniając spiralę doszedł do kurczącego się sutka, którego czubek jedynie trącił lekko. Powtórzył to samo z drugiej strony, aż obie brodawki zaczęły twardnieć. On też sztywniał. Przesunął dłoń w dół po mostku, brzuchu, przez pępek, w którym zagłębił palec, aż dotarł do wzgórka. Zatrzymał się na granicy włosów. Magda westchnęła. Wrócił powolnym ruchem na szyję, objął ją palcami. Dziewczyna odchyliła lekko głowę w geście poddania. Ścisnął. Rozchyliła usta i przymknęła oczy. Uległość wyzwoliła samcze instynkty. Zawęził chwyt. Szyja wygięła się i naprężyła. Pochylił się nad twarzą kochanki. Próbowała sięgnąć jego ust. Zjechał dłonią z szyi na pierś i przygwoździł unoszącą się głowę agresywnym pocałunkiem. Poczuł palce na członku, jeszcze nie obejmujące, a tylko głaszczące trzon. Szarpnął bez uprzedzenia sutek. Nie uwolnił ust, w których zrodził się jęk, a tylko mocniej się w nie wpił. Uszczypnął drugi sutek. Dłoń zacisnęła się na penisie. Już niewiele mu brakowało do pełnej gotowości. Nie przestając całować, wrócił ręką do wzgórka łonowego. Tym razem posunął się dalej – błąkał się wśród włosów coraz niżej ku spojeniu ud. Musnął fałdy warg sromowych. Dziewczyna wypchnęła lekko biodra. Z każdym kolejnym dotknięciem, rozsuwała nogi coraz szerzej. Tymczasem jej dłoń zaczęła masować rytmicznie członek. Podniecenie szumiało przyjemnie w uszach. Oderwał się od zaczerwienionych ust. Chciał widzieć oczy Magdy, gdy dotknął łechtaczki. Pieścił ją okrężnymi ruchami palca, obserwując powiększające się źrenice. Ręka na całkiem twardej już męskości przyspieszyła. Więc kochanka chciała więcej… On też nie zamierzał zbyt długo powstrzymywać pożądania.

Wprowadził do pochwy dwa palce, które oblepił gorący śluz. Powieki dziewczyny opadły, a z gardła dobył się przeciągły jęk. Chwyt na członku zelżał, a w miarę jak Drażan coraz intensywniej poruszał palcami, całkiem zniknął. „Jeszcze nie dam ci dojść”, droczył się z Magdą w myślach.

Zdecydowanie obrócił kochankę na brzuch i otoczył udami złączone nogi. Posłusznie uniosła pośladki w górę na tyle, na ile mogła wygiąć kręgosłup. Położył się na niej. Czuł, jak dyszała ciężko, ale nie skarżyła się. Wręcz przeciwnie – manewrując biodrami szukała penisa, który znalazł mokre wejście do pochwy bez pomocy ręki już za drugą próbą. Ciasna wilgoć niemal parzyła. Od intensywności tego wrażenia aż zakręciło mu się w głowie. Prawie natychmiast narzucił mordercze tempo. Rytm pchnięć rozlegał się klaskaniem o pośladki, tors ślizgał się na spoconych plecach dziewczyny. Resztką zmysłów zarejestrował, jak Magda konwulsyjnie wpija paznokcie w jego przedramię. Może wtedy szczytowała. Nie potrafił teraz myśleć o jej przyjemności. Żądza stłumiła ludzkie odruchy i sprowadziła go do poziomu zwierzęcia. Liczył się tylko jego orgazm. Przyspieszył, domagając się od ciała wszystkich rezerw energii, jakby nie istniało żadne później. Uderzał mocniej, raz za razem, bez momentu zawahania, aż rzeczywistość rozprysła się na miliard fragmentów.

* * *

Gdy wróciła spod prysznica, Drażan kończył pakować walizkę. Uniosła pytająco brwi.

– Już tu nie wrócę przed odlotem – wyjaśnił.

– Zostaniesz ze mną na noc? – upewniła się.

– Jak mnie nie wyrzucisz…

– Przestań. – Roześmiała się.

Nie chciało jej się wierzyć, że już jutro rozstanie się z kochankiem. Cieszyła się na wieczór. Miała nadzieję, że wreszcie dowie się o nim więcej. Ostatnie spotkanie przed dłuższą rozłąką będzie pewnie najważniejsze ze wszystkich dotąd. Miesiąc życia, kilka wspólnych nocy, mężczyzna, który nadal pozostawał tylko tajemniczym nieznajomym z pubu. Przyszłość wydawała się trudna. Będzie musiała zaufać obietnicy częstych powrotów.

Nim ruszyli w drogę powrotną do miasta, haker przyglądał się jeszcze przez moment willi, jakby chciał ją sobie wyryć w pamięci. Milczała, nie chcąc zakłócać niemego pożegnania. Dopiero kiedy wyjechali na szosę zapytała, do kogo należy dom.

– Do dobrego przyjaciela.

Spodziewała się, że powie więcej, ale wydawał się całkiem pochłonięty jazdą.

– Nie zdawałam sobie sprawy, że wywiozłeś mnie aż tak daleko – spróbowała przerwać ciszę po kolejnych kilku kilometrach.

Nie odpowiedział od razu. Najpierw wyprzedził wlokącego się przed nimi malucha.

– Wiesz, nie bardzo lubię rozmawiać, jak prowadzę. Mam nadzieję, że ci to nie przeszkadza? – Zerknął na nią przelotnie.

– Chyba muszę do tego przywyknąć – odparła kwaśno. Dostrzegła, że usta mężczyzny rozciągnęły się w uśmiechu.

Dotarli przed blok minutę przed drugą.

– Uciekam i nie zatrzymuję cię – rzuciła i sięgnęła do drzwi, zdając sobie sprawę, że Drażan już jest spóźniony.

Poczuła na karku dłoń, która powstrzymała ją przed opuszczeniem samochodu.

– O czymś zapomniałaś – skarcił Magdę, pochylił się i pocałował ją czule. – Teraz możesz iść.

Zapatrzyła się w szaro-niebieskie oczy. W końcu wysiadła. Limuzyna ruszyła, gdy tylko trzasnęły drzwi. Patrzyła za odjeżdżającym autem, aż zniknęło za zakrętem.

* * *

– Skończyłem – oświadczył i przetarł zmęczone oczy.

Faris podniósł wzrok znad opasłego tomiszcza. Drażan próbował bez powodzenia wypatrzyć tytuł na okładce.

– Co to? „Wojna i pokój”?

– Nie, Archiwum Mitrochina. – Arab założył stronę i zamknął książkę.

Drażan zmarszczył brwi bez zrozumienia.

– Bardzo pouczająca lektura – dodał badacz ujawnionych archiwaliów KGB.

– Wierzę na słowo. – Chorwat spojrzał znowu na ekran. – Wszystko zostało po staremu. Logujesz się jak zwykle.

Rozmówca skinął na znak zrozumienia. Haker sięgnął do kieszeni i wyciągnął dwa komplety kluczy. Wybrał jeden, drugi schował.

– Masz, zanim zapomnę. Samochód zaparkowałem na dole. Kluczyki oddam Młodemu. – Wstał i wręczył pęk opiekunowi.

– Gdzie dzisiaj nocujesz?

– U niej.

– Jak uważasz. – Faris odłożył książkę i rzucił okiem na zegarek. – Mam jeszcze dzisiaj coś do załatwienia.

– W sobotni wieczór? – Drażan spytał podejrzliwie.

Opiekun skupił się na poprawianiu mankietów błękitnej koszuli. Dziś nie błyskał ostentacyjnie złotem. Ubrał się elegancko i ze smakiem.

– Kobieta? – drążył młodszy mężczyzna, coraz bardziej zaintrygowany.

Dalsze przesłuchanie przerwało wejście Młodego.

– Nie w porę? – Zlustrował obu mężczyzn czujnie.

– Jak najbardziej w porę. – Arab wstał z nieprzeniknionym wyrazem twarzy.

– To co? Ruszamy? – Młody zatknął palce za gruby pas z ciężką mosiężną sprzączką i zakołysał się na piętach.

Drażan wciągnął płaszcz i zgarnął z ogromnego biurka swojego laptopa. Zatrzymał się przed opiekunem.

– Dzięki za wszystko. – Wyciągnął rękę.

– Szczęśliwej podróży. – Faris skłonił głowę i odwzajemnił uścisk.

Wyszli w chłód wieczoru. Drażan wydobył z limuzyny walizkę, po czym wręczył kluczyki Młodemu.

– Daleko zaparkowałeś?

– Kawałek stąd. Pomóc ci z bagażami?

– Dam radę – zapewnił haker. – Nie podziękowałem ci, że wczoraj zająłeś się Agnieszką.

– Cała przyjemność po mojej stronie. – Młody uśmiechał się jak syty kot. – Zresztą jak mógłbym ci odmówić.

– Nie musisz się już z nią umawiać.

– Wiem, ale chcę. – Artur wzruszył ramionami. – To fajna dziewczyna. Na razie dobrze nam ze sobą. Zobaczymy, co z tego wyniknie.

Wędrowali kawałek bez słowa. Walizka robiła mnóstwo hałasu na nierównym chodniku, pokrytym lodem.

– A w ogóle to w niedzielę poznałem tą twoją Magdę – podjął Młody. – Niezła jest. Chociaż dla mnie trochę za wysoka i za chuda. Ale za to dyskretna. Wiesz, że nic o tobie nie powiedziała nawet najlepszej przyjaciółce?

– Skoro nie zamierzasz się rozstawać z Agnieszką, będziesz blisko niej. Daj znać, jakby coś się działo – Drażan poprosił cicho.

– Jasne, możesz na mnie liczyć.

Haker zorientował się, że skręcili w uliczkę, na której znajdował się znany mu klub ze striptizem, gdzie pobił ochroniarza. W mroku dostrzegł tłumek gości przed wejściem. Przyspieszył kroku i podniósł walizkę za uchwyt, choć selekcjoner i tak był na pewno zbyt zajęty klientami, by zwrócić uwagę na dwóch przypadkowych przechodniów.

– Muszę cię pochwalić za komputer Farisa. Świetna maszyna.

– Cieszę się, że doceniasz moją pracę. Daleko mi do ciebie, ale wiem to i owo. Szef tylko płaci rachunki za części, ale rzadko z niej korzysta. – W głosie chłopaka zabrzmiała i duma, i zawód.

Minęli lokal i wyszli z kręgu światła rzucanego przez stojące przed nim lampy. Drażan mimo to łowił uchem każdy odgłos za plecami. Skręcili w ciemny zaułek.

– Daleko jeszcze? – spytał niecierpliwie. Poczuje się lepiej, jak już wsiądą do auta i odjadą.

– Aż tak ci się do niej spieszy? – zażartował Artur. – Stoję tam, na końcu ulicy. Czerwona mazda. – Wskazał ręką przed siebie.

Drażan pochwycił z tyłu odgłos ciężkich kroków. Obejrzał się przez ramię i zmroziło go. Nos ochroniarza nie zrósł się pięknie. Grubas niósł kij bejsbolowy. Towarzyszył mu wygolony na łyso mięśniak w wojskowych butach.

Młody podążył za wzrokiem hakera.

– Kłopoty?

– To ja złamałem ten nos. Facet jest wolny i nie potrafi się bić. Drugiego nie znam – wyjaśnił Drażan półgłosem.

– Uciekamy?

– Tak.

Odwrócili się w kierunku auta, by odkryć, że drogę odciął im kolejny napastnik, który bawił się „motylkiem” *.

– Trzech na dwóch – mruknął Młody. – Wezmę twojego przyjaciela i jego kolegę. Nie lubię noży.

Walizka i laptop wylądowały na jezdni. Drażan ściągnął i owinął płaszcz wokół ramienia. Czekali. Przeciwnicy zbliżali się. Mimo kiepskiego oświetlenia haker rozpoznał nożownika. Teraz naprawdę był przerażony.

– Drażan Kovač. Myślałem, że zginąłeś w Bejrucie – mężczyzna mówił po angielsku z silnym akcentem, jak prawie każdy Latynos. Podchodził pozornie swobodnym krokiem, ale ciemne oczy w ospowatej twarzy mierzyły czujnie wroga. – Na początku nie wierzyliśmy Olegowi. Pamiętasz Olega? Nie? Ale Jamilę na pewno, a to on ją przygotował. – Uśmiechnął się okrutnie, odsłaniając żółto-brązowe uzębienie.

Haker nie poruszył się. Obok Młody wyciągał pas z dżinsów.

– Wiesz, gdzie popełniłeś błąd? – kontynuował nożownik, podchodząc po łuku coraz bliżej. – Nie trzeba było kasować nagrań. Świat jest mały. Oleg jest właścicielem klubu i bardzo zainteresowało go włamanie. Miał zapasowe kopie z kamer…

Atak nastąpił błyskawicznie. Drażan instynktownie zasłonił się lewym ramieniem, a prawą ręką spróbował wyprowadzić cios. Nóż ciął płaszcz. Przeciwnik odskoczył. Pięść trafiła w pustkę. Zaczęli krążyć wokół siebie. Drażan skoncentrował się na błyszczącej powierzchni broni. Latynos zamarkował niski wypad w lewo. Haker przygotował się, ale ostrze nagle śmignęło mu przed oczami. Cudem uniknął szramy na policzku. Słyszał za plecami regularną bijatykę. Młody toczył własną bitwę. Nożownik przystąpił do zmasowanego natarcia. Metal dźgał przestrzeń między walczącymi z oszałamiającą szybkością. Drażan uchylał się, odskakiwał, wyginał ciało, w końcu jednak nóż sięgnął celu i zsunął się po żebrach. Machinalnie nakrył ranę dłonią. Ostrze ruszyło po raz kolejny w jego stronę.

Dźgnięty w brzuch grubas zatoczył się do tyłu i potknął o walizkę. Bezwładnie gruchnął na plecy, o włos mijając Latynosa i wybijając go z rytmu. Drażan wykorzystał może jedyną szansę. Przyskoczył do atakującego, zarzucił płaszcz na uzbrojone ramię i szarpnął w lewo. Uderzył prawym sierpowym. Tym razem nie chybił. Przeciwnik huknął o zaparkowany na ulicy samochód, ale wciąż nie wypuścił broni z oplątanej płaszczem dłoni. Haker natarł ponownie kombinacją trzech ciosów i przebił się przez chaotyczną obronę. Płaszcz opadł na ziemię. Drażan chwycił nadgarstek i walnął nim kilka razy o dach auta. Nóż brzęknął o jezdnię. Kolejne dwa ciosy w bok głowy odebrały Latynosowi świadomość.

Haker odwrócił się. Grubas leżał z otwartymi oczami na plecach z paskudną raną na głowie, ale oddychał. Młody siedział na drugim napastniku i dusił go kijem. Po ciosie w twarz nogi ofiary przestały wierzgać.

Cała walka trwała może trzy minuty. Teraz musieli uciekać.

Artur wstał. Twarz miał obitą, ale pewnie trzymał się na nogach. Ruszył biegiem w kierunku zaparkowanego samochodu. Drażan podążył za nim, chwytając w drodze zmiażdżonego upadkiem ochroniarza laptopa i płaszcz. Dopadli auta. Młody uruchomił silnik. Wyjechali z uliczki z piskiem opon.

– Co oni tacy na ciebie zawzięci?! – wrzasnął chłopak.

– Nie chciałem odpowiedzieć na kilka pytań – burknął haker i pomacał cięcie na żebrach. Piekło, a koszula była wilgotna od krwi, która na szczęście nie płynęła zbyt obficie.

Tylna szyba eksplodowała nagle odłamkami szkła. Drażan spojrzał za siebie. Gonił ich czarny mercedes. Pasażer trzymał za oknem rękę z bronią. Młody przyspieszył, mimo to dystans między samochodami zmniejszał się. Kolejny strzał osiągnął jednak tylko bagażnik. Chłopak skręcił gwałtownie. Wyrzuciło ich na zewnętrzną. O włos uniknęli zderzenia z zaparkowanym sznurem pojazdów. Mercedes nie miał tyle szczęścia. Drażan nie zdołał ocenić uszkodzeń, bo za chwilę znowu zmienili kierunek. Wypadli na szerszą ulicę. Z powodu wieczornego ruchu nie mogli rozwinąć pełnej prędkości. Kilka sekund później mercedes pojawił się za nimi. Artur lawirował między samochodami. Na horyzoncie sygnalizator zmienił kolor z zielonego na żółty. Dookoła wszyscy zwalniali, oni pędzili dalej. Skrajny lewy pas wolny. Czerwone światło. Skrzyżowanie. Przecięli pędem tor jazdy ruszającego ospale autobusu. Mercedes musiał zwolnić, aby uniknąć bezpośredniego trafienia. Gnali prosto, żądając od silnika pełnej mocy. Mercedes wciąż za nimi, ale dalej. Nagłe hamowanie i niespodziewany zakręt ze środka w prawo. Mniejsza ulica. Gaz. Jakieś bloki migające za szybą. Zakręt w lewo, nim mercedes ich odkryje. Prosto. Dzieciak z psem na środku drogi. Hamowanie. Znowu w prawo. I znowu przyspieszenie wbijające w fotel. Rzut w lewo. Dwupasmówka. Opuścili centrum. Ucieczka w lewo na pierwszym zielonym świetle. Mercedesa ciągle nie widać. Kolejny zakręt w lewo. Już wolniej. Zatrzymali się.

– Co teraz? – Młody rozglądał się nerwowo.

– Dasz radę ich odciągnąć? – Drażan wydobył portfel i przejrzał zawartość.

– Spróbuję. A ty?

– Dam sobie radę. Muszę zniknąć. Na długo.

Wysiedli z samochodu. Haker założył i zapiął płaszcz, ukrywając plamę krwi. Sięgnął po torbę z laptopem.

– Zostaw ten wrak. Zajmę się nim – zaproponował Artur.

– Lepiej, jak zostanie ze mną. Powiedz Farisowi, że spotkamy się na rybach. Będzie wiedział, o co chodzi.

Młody skinął głową. Ścisnął podaną dłoń.

– Powodzenia – mruknął.

– Nawzajem. – Drażan skłonił głowę, odwrócił się i zniknął w ciemności.

* * *

Magda zrywała się na każdy hałas, który usłyszała na korytarzu. Zamierała przy drzwiach, oczekując zgrzytu klucza w zamku. Za każdym razem wracała rozczarowana do pokoju. Nie mogła znaleźć sobie miejsca. Przysiadała na krześle, to znowu na łóżku, by za chwilę zacząć krążyć bezmyślnie po mieszkaniu. Z każdą minutą rosło zdenerwowanie.

Obawiała się, że stało się coś złego. Przecież miał przyjść, chciał z nią pobyć, porozmawiać. Nie zostawiłby jej bez słowa. Przynajmniej chciała w to wierzyć.

Po trzeciej zrozumiała, że Drażan się nie zjawi. Zwinięta w kłębek, jakby marzła, leżała w ubraniu na posłaniu, wpatrując się w ciemność nocy za oknem.

___________

*  „motylek” – właściwie balisong, lekki nóż składany o dwudzielnej rękojeści

Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.

.

Przejdź do kolejnej części – Ciemna jest noc cz. V

.

Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.

 

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Tagi:
Komentarze

Dzień dobry,

Śledzę historię Magdy i Drażana od początku. Podoba mi się język, którym posługuje się Autorka. Urzekło mnie kilka, małych metafor, które dodają opowiadaniu dużo subtelności.

Tajemnica, która jest stopniowa odkrywana, podsycana bardzo mi pasuje. Erotyka opisana sprawnie. Nawet epizod z Agnieszką i Arturem wywołuje przyjemne myśli – czasami w prostocie można znaleźć bardzo ciekawe rozwiązania.

Jednak Magda zaczyna mnie trochę drażnić. Jej związek – nie związek z hakerem już trochę trwa. Zastanawiam się, jaka kobieta byłaby w stanie powstrzymać się od pytań, które siłą rzeczy, kłębią się w ciekawskim umyśle każdej z nas. Po stokroć wolałabym być kochanką żonatego faceta aniżeli taką Magdą. Wiedza, że posiada on żonę byłaby pewna. A co bohaterka wie o swym lubym? Ano wielkie nic.
Zastanawiam się, czy każdej z nas tak łatwo przyszłoby otworzyć mieszkanie, dać dostęp do siebie o każdej porze dnia i nocy obcemu mężczyźnie?

Cóż, nie pozostaje mi nic innego, jak czekanie. Może Magda mnie zaskoczy, a może sam Drażan postanowi odkryć trochę kart przed kochanką – czas pokaże.

Artimar – czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy. Historia od samego początku zapowiadała się ciekawie. Ogromny plus za powolne wciąganie czytelnika w świat bohaterów :), szkoda tylko, że te części są tak krótkie – ledwo człowiek się wczyta a już musi kończyć.

Pozdrawiam,
kenaarf

Wiesz, Kenaarf – to i tak najdłuższe opowiadanie Artimar jak dotąd. Mniej więcej o 40% dłuższe niż poprzednie części cyklu. Więc jeśli szybko Ci się czytało – to po prostu dlatego, że jest to dobrze napisana rzecz!

Pozdrawiam
M.A.

A czy gdzieś napisałam, że jest inaczej, Megasie?
Właśnie dlatego, że jest to dobry tekst, pochłaniałam akapit za akapitem i nim się obejrzałam, dojechałam do końca tekstu.

Napisałaś, że "te części są tak krótkie" – chciałem więc zaznaczyć, że z tym mankamentem swoich opowiadań Artimar powoli się rozprawia 🙂

Pozdrawiam
M.A.

Witam!

Z wielką przyjemnością przeczytałem kolejną, czwartą już część "Ciemna jest noc". Tekst napisany z pomysłem, pięknym stylem ocierającym się chwilami o lirykę, ciekawy, no i co – co ważne – potrafiący zaskoczyć nagłym zwrotem akcji. Moja satysfakcja była tym większa, że nie jest to ostatni rozdział serii. Wygląda na to, że Autorka ma dla nas jeszcze kilka asów ukrytych w głębi rękawa.

Z przyjemnością widzę, że akcja w "Ciemna jest noc" gwałtownie przyspieszyła. Tym samym stylistycznie cykl przesuwa się od romansu z elementami sensacyjnymi do thrillera szpiegowskiego z elementami erotyki. Muszę przyznać, że bardzo odpowiada mi ten kierunek ewolucji 🙂 O ile romans Drażana z Magdą jest sam w sobie interesujący (przy wszystkich zastrzeżeniach wniesionych przez Kenaarf), o tyle najciekawsze będzie właśnie to, jak Drażan pogodzi swoje życie uczuciowe z fizyczną walką o przetrwanie. Czy uda mu się ujść prześladowcom, jednocześnie nie tracąc dziewczyny? I czy Magda wciąż będzie chciała mieć z nim do czynienia, gdy trafi w nią odprysk jego niebezpiecznej misji.

Wszystko to sprawia, że z niecierpliwością będę czekał na następny rozdział "Ciemna jest noc". Również mając nadzieję, że nie będzie on ostatnim 🙂 Przy okazji pragnę skomplementować sceny akcji. Zarówno walka, jak i pościg opisane są obrazowo i dynamicznie zarazem. Można sobie wyobrazić poszczególne ciosy, manewry aut, huk wystrzałów. I o to chodzi!

Mam nadzieję (podobnie jak Magda) że dane nam będzie poznać przeszłość Drażana i zrozumieć, czemu ścigają go ci, którzy go ścigają. Chętnie też poznam bliżej Jamilę, mroczne widmo spowijające wspomnienia naszego dzielnego Chorwata. Jestem też oczywiście ciekaw, jak to się wszystko skończy? Jak romansowo słodko, kompromisowo słodko-gorzko czy też goryczą tragedii? Pozostaje czekać na kolejną czytelniczą ucztę przygotowaną przez Artimar!

Pozdrawiam
M.A.

Opinia kenaarf wyjątkowo zbiega się z moimi przemyśleniami. Ja także mam pewne wątpliwości odnośnie postaci głównej bohaterki. Jest wyjątkowo cierpliwa i znosi bardzo niepewną sytuację. Oczywiście stawiając hipotezę, że owładnęło nią bardzo silne oczarowanie, mamy potencjalne wytłumaczenie, jednak obiekcje pozostają. Myślę, że są nieliczne kobiety zdolne do takiej postawy. Nie ma zaprzeczenia ni potwierdzenia, co dzieje się tak naprawdę w duszy Magdaleny. Klucze do mieszkania, pewna materialna beztroska, na co zwraca uwagę kenaarf, to pikuś w porównaniu z kobiecą niepewnością o przyszłość relacji. Najwidoczniej bohaterka nie ma złych życiowych doświadczeń nt. nieuczciwości bliźnich i nadal wierzy, że są mężczyźni, którzy dotrzymują słowa. O, naiwna istota!

Uchylając rąbka tajemnicy, zdradzę Wam, że pierwsza wersja czwartego odcinka, którą miałem przyjemność czytać w początkach maja, miała zupełnie inne zakończenie. Kwękałem na nie, nieszczęśliwy, co spowodowało, że autorka napisała na nowo pół tekstu. Chwała jej za to, bo kosztowało ją to na pewno wiele pracy, ale efekt przeróbek jest przedni. A już sceny końcowe, tak dobrze scharakteryzowane przez Megasa Alexandrosa, zaskoczyły mnie kompletnie. Do ujawnionej wcześniej mocnej strony tj. erotyki, autorka dodała kolejny atut – umiejętność opisania dynamicznej, brutalnej akcji. Mam wrażenie, że nowo odkryta przez czytelnika biegłość będzie się uwidaczniać w kolejnych odcinkach.

Przyszłą fabułą (zwrotem akcji) będziecie zapewne zaskoczeni. Sam jestem ciekaw, jak autorka zrealizuje swoje dość karkołomne z psychologicznego punktu widzenia plany. Snułbym koncepcji kilka, ale nie chcę tego robić. Poczekamy, zobaczymy. W każdym razie opowiadanie zaczyna nabierać spójności i mam nadzieję, że ten trend będzie się pogłębiał, mimo narracyjnych wyzwań.

Pozdrawiam Czytelników,
Karel

"…owładnęło nią bardzo silne oczarowanie, mamy potencjalne wytłumaczenie…" – Karelu, nie rób z nas, kobiet, istot oderwanych od rzeczywistości. Endorfiny, endorfinami. Motyle w brzuchu, czy jakoś tak, nie znam się na tym, nie są wytłumaczeniem postawy Magdy. To, że się zauroczymy, tudzież zakochamy, nie powoduje, że przestajemy myśleć.

Jeśli czujesz się upoważniona do reprezentowania 100% kobiet, gratuluję, droga kenaarf.
Ja wyraźnie wspominałem o "nielicznych kobietach", które są w stanie zagłuszyć na tyle wątpliwości, że nie ujawniają się one wyraźnie na zewnątrz. 🙂 To jest moja hipoteza wynikająca raczej z wiedzy o rozkładach statystycznych i o tym, że także ludzie tym rozkładom podlegają. Wspominam przecież o "potencjalnym" wytłumaczeniu zachowania panny Magdaleny…
Ukłony dla krytycznej czytelniczki jaką jesteś, kenaarf 🙂
Pozdrawiam wszystkich, Karel Godla

Karelu,wiecej luzu.Mnie może ,zgadzajac sie z kenaarf ,Magda trochę irytuje.Ale opowiadanie czyta się tak szybko,a sceny erotyczne są tak sugestywne,ze sie zarumieniłam,co w moim wieku…Sukces!

Po pierwsze – można się ze mną nie zgadzać, ale uważam cierpliwość za jedną z najbardziej kobiecych cech.
Po drugie wypytywanie Drażana byłoby dla Magdy strzałem w stopę. Mając świadomość, że jej kochanek jest na bakier z prawem, indagując go, zmusiłaby go do ryzyka dzielenia się trefnymi z jego punktu widzenia informacjami i/lub sprowadziłaby na siebie podejrzenia o stanie po wrażej stronie.
Po trzecie – moje własne skromne doświadczenie z paragrafowymi panami pokazało mi, że często żałuje się zadanych pytań.

Pozdrawiam wszystkich,
Artimar

Artimar,przełknę wszystko.Ale nie ten tandetny awatar,proszę…więcej smaku,czego Ci w opowidaniach nie brakuje!

Zacznę od końca – niewiedza jest do du**, Droga Artimar. Z moich kontaktów z paragrafowymi panami wyniosłam tyle, że muszę wiedzieć. Muszę mieć świadomość i wybór. Ryzyko, które nieodłącznie towarzyszy takim związkom jest oczywiste, ale to ja muszę podjąć decyzję, czy zgadzam się ryzykować chociażby własnym zdrowiem na przykład.
Zgadzam się, czasami człowiek żałuje zadanego pytania, bo odpowiedź jest daleka od naszych oczekiwań, ale jaka by nie była, jest szczera (zakładając oczywiście, że taka właśnie jest).
Magda nie ma wiedzy, że Drażan został wykorzystany przez kobietę, że teraz w każdej doszukuje się cech tamtej. Nikomu nie wierzy i każdego sprawdza. Więc tym bardziej nie widzę powodu, dla którego miałaby nie zapytać.
I w końcu – z pewnymi cechami się rodzimy, z innymi nie. Ja w tak zwanej "kolejce" stałam po coś zupełnie innego a cierpliwość… co to takiego? U mnie wszystko musi być na gwałt, już, teraz 🙂

Największy problem, dla mnie, tkwi w dwóch Magdach, które przedstawiłaś. Bo gdyby jeszcze infantylna istotka zamknięta w ciele dojrzalej emocjonalnie kobiety przejmowała kontrolę nad Magdą w całym opowiadaniu to słowem bym się nie zająknęła. A tu – pewna rozbieżność. Poza sytuacjami Drażanowymi nie mam żadnego "ale" do bohaterki. Tylko dlaczego w stosunku do całej reszty świata potrafi być lekko czupurna, z dystansem a w stosunku do niego wyłazi z niej skomlący pies? Nie wiem, Karel starał się to tłumaczyć, ale osobiście do mnie jego argumenty nie trafiają.
A ostatnie trzy akapity, nie wiedząc czemu, przywodzą na myśl https://www.youtube.com/watch?v=n-bqKR-K2FY właśnie to. Poniekąd piękne, ale takie… no właśnie, skomlące. Wersja Bajora jest znacznie lepsza, ale ta idealnie pasuje do łazikującej Magdy.

kenaarf

Magda ,mam wrażenie ,ma pewien pierwowzór w realnym świecie.Autorka tego nie jest do końca swiadoma,ale przenosi swoją wiedzę do opowiadania,czego my ,jako czytelnicy ,nie wiemy,możemy jedynie sie domyślać.Stąd dziwne zachowanie bohaterki.Dlatego poczekam spokojnie lub nie,na część 5.

@ zu – nigdy nie twierdziłam, że mam smak w kierunku plastycznym. Przyzwyczaj się do awatara 😉 I nie, bohaterka nie ma wiele wspólnego z oryginałem, chociaż siłą rzeczy musi być cieniem moich doświadczeń tak rzeczywistych, jak filmowych czy literackich.

@ kenaarf – pomyśl o tej biednej Magdzie, co tylko praca – dom – piątkowe wieczory z przyjaciółką i to się nagle zmienia. Tak ją chciałam zbudować. Z monotonii codzienności do seksu jej życia. Mierzysz moją bohaterkę swoją miarą. Chciałabyś się z nią utożsamić, ale jej uległość Ci przeszkadza. Cieszę się, że wywołałam emocje, choćby sprzeciw wobec postawy Magdy.
Z piosenki dałam rady przesłuchać pierwszą minutę. Egzaltacja tej pani i powietrze w głosie, którego kiedyś nie miała, mnie odstraszyły.

Nie mierzę niczego ani nikogo swoją miarą. Patrzę na postać Magdy trochę bardziej globalnie.
Gdyby jeszcze Drażan tłuk Magdę, poniżał, groził – owszem, wtedy mogłabym uwierzyć w jej pseudo "uległość".
I w żadnym przypadku nie chciałabym się utożsamiać z Twoją bohaterką, wolę bardziej zdecydowane wzorce osobowe.
Co do utworu, tak jak wspominałam – wykonanie Bajora znacznie lepsze.

kenaarf

kenaarf, stosunek M. do hakera jest bardzo nietypowy. Przecież ona swojej najlepszej przyjaciółce nie opowiedziała o nim ani słowa. Na tysiąc czy milion kobiet znajdzie się jedna Penelopa, znajdzie się tez jedna M. Artimar ma na przyszłość bardzo trudne zadanie, aby prowadzić swoją postać wiarygodnie przez meandry fabuły kolejnych części cyklu.

Tak, przed Artimar trudne zadanie. Dlatego też, tak bardzo jestem ciekawa jak dalej potoczą się losy bohaterów.
Co do przyjaciółki – mam do niej pewne zastrzeżenia, ale poczekam z nimi do kolejnej części.

kenaarf

Ja się w ogóle nie zgadzam z tym, że awatar Artimar jest tandetny! Aż obejrzałem go sobie w powiększeniu. Jest w nim tajemnica i zagadka. Jest też pewna subtelność. Nie widzę natomiast nic pozbawionego smaku. Ale cóż, de gustibus…

Pozdrawiam
M.A.

Godna kontynuacja. Dynamiczna, seksowna, intrygująca. Oby tak dalej! Najlepsza Erotyka zdobyła kolejny skarb do swej autorskiej kolekcji!

No i nie przejmuj się złośliwymi jedynkowiczami. Ch**e precz!

Mustafa

Ja w przeciwieństwie do większości wolę erotykę od intryg i dynamicznej akcji, ale cała seria generalnie bardzo mi się podoba. Jestem też pewna, że są kobiety, które nad cukierkową słodkość romantycznego związku przedkładają płomienny romans z dreszczykiem niepewności.
Klucze i tak nie były mu potrzebne, więc wręczenie ich było tylko gestem symbolicznym. Zadając zbyt wiele pytań mogła go zniechęcić, a cóż, miała ochotę na dobry seks. Jednym słowem nie mam najmniejszych problemów ze zrozumieniem bohaterki 🙂

Znalazłam Cię tu, Artimar. W końcu.
Zatęskniłam za serią, więc dziś przeczytałam całą, tak dla przypomnienia. Jak zwykle jestem zachwycona, mam nadzieję, że nie będziemy musieli czekać do lipca na kolejną część, hm? Nawet jeśli, to zacisnę zęby i jakoś wytrwam!
Życzę natchnienia i wyobraźni działającej na najwyższych obrotach przy kolejnych częściach.

Pozdrawiam,
Incroy.

Fajny ciąg dalszy. Warto było czekać! Tylko co dalej? Historia dąży w raczej niewesołym kierunku i zaczynam obawiać się o Magdę. Chyba, że jednak Artimar uraczy nas jednak happy endem. Ale to by mnie jednak zaskoczyło.

Absent absynt

Wciągnęła mnie historia Magdy i Drażana. Dużo w niej emocji, nie tylko tych związanych z seksem. Chociaż obawiam się, że gorący romans skończy się łzami głównej bohaterki. Według mnie Magda mogłaby pytaniami powiercić Drażanowi "dziurę w brzuchu". Chociaż troszeczkę. Ale to moje zdanie. Świetne opowiadanie. Autorce życzę natchnienia. Z niecierpliwością czekam na kolejną odsłonę. Pozdrawiam wszystkich, Eva

Czytając komentarze dotyczące uległości Magdy poczułam się jakbym przeglądała komentarze pod odcinkami Vempire Diaries w stylu: Demon musi być z Eleną i koniec. My jako czytelnicy oczywiście mamy prawo do swoich odczuć, przemyśleń i ogólnie odbioru bohaterów. Po to właśnie te opowiadania są.
Wczułam się w bohaterkę na tyle, żeby się nie dziwić braku pytań. Widziała te blizny, wie, że jest hakerem, że ma na bakier z prawem na tym międzynarodowym wymiarze, który zapewnia specyficzny styl życia. I o co miała pytać? Czy mają jakąś przyszłość? Czy zamieszkają razem i doczekają się gromadki dzieci? No proszę… Zresztą, czy w jakiejkolwiek części zauważyliście, żeby mieli czas na rozmowę? 🙂 Na miejscu Magdy też bym się o nic nie pytała. Wiedziałabym, że wiedza mogłaby być dla mnie zbyt niebezpieczna. I byłoby mniej czasu na seks 🙂

Vempire Diaries…? Wygooglowałam i już wiem, czemu nigdy o tym nie słyszałam.
Masz rację Squzi, każdy z nas ma prawo do własnych przemyśleń. Tym bardziej Artimar powinna być rada, że tekst wywołuje rozbieżność poglądów i ciekawą dyskusję, znakiem tego jest o czymś.
Masz rację również, co do tego, iż czas nie jest ich sprzymierzeńcem. Ale nie wmówicie mi, że Magda nie zaangażowała się w kontakty z Drażanem emocjonalnie, że chodzi tylko o seks. No proszę… Nawet gdyby zarzekała się na wszystkie świętości, że chodzi tylko o niezapomniany seks i składała obietnicę, że liczą się tylko kolejne orgazmy to jej kobieca psychika szybko wystawi te obietnice na pośmiewisko.
Poznałam kilka kobiet, które przez lata tkwiły w związkach z żonatymi facetami. Wcześniej niezależne, nastawione na siebie, na własną przyjemność. Więc co robią trzeci rok z rzędu u boku poślubionego innej? Ano właśnie, angażują się emocjonalnie w coś, co miało być tylko fizyczną przyjemnością. Tyle odnośnie emocji.
Wiedza, niewiedza… Żony, konkubiny wysoko postawionych gangsterów też wiedziały, czym zajmowali się partnerzy. Lata 90'. Pitolenie w sądzie, że nie miały świadomości, czym mąż się zajmuje… No proszę… Niektóre godziły się na niebezpieczne związki bo kochały, inne dla wygody, jeszcze kolejne dla pieniędzy. Ale wiedziały. Miały świadomość ryzyka. Poniekąd musiały liczyć się z tym, że facet może pewnego dnia nie wrócić do domu a odwiedzać go będzie można na cmentarzu. W polskiej przestępczości, w przeciwieństwie do np. Sycylijskiej mafii (Pouzo świetnie o tym pisał, i nie chodzi tu o "Ojca Chrzestnego") nie ma reguł, zasad. Gasnąca gwiazda jednego z bandytów, jego problemy stają się automatycznie problemami całej rodziny, za którą nikt się nie wstawi. Owszem, padnie zaraz zarzut, że przecież Drażan polakiem nie jest. Ale to wydaje się jeszcze gorszą alternatywą, bo zupełnie nie wiadomo na co, na kogo liczyć w obliczu niefortunnych zdarzeń.
Możecie ciosać na mnie kołki, ale zdania nie zmienię, przynajmniej na tę chwilę, wszystko zależy od tego jak dalej potoczą się losy bohaterów.
A żeby nie było, że straszna ze mnie zołza, przypomnę tylko, że opowieść Artimar bardzo mi się podoba. Tajemniczy Faris, który bardzo mnie intryguje. Kobieta powodująca falę niepowodzeń – ciekawa jestem, czy dane nam będzie poznać ją bliżej i jak ewentualnie wpłynęłoby to na życie postaci. W końcu Drażan – z mroczną tajemnicą i bolesnymi wspomnieniami. Gdzie w tym wszystkim miejsce dla Magdy, absolutnie nieprzygotowanej na ryzyko? Mam nadzieję, że już niebawem Autorka uraczy nas kolejną częścią i zaspokoi mą ciekawość 🙂

kenaarf

Czekamy!

Wow, to chyba najbardziej lapidarne podsumowanie moich odczuć po lekturze czwartego odcinka Twojego cyklu. Sposób w jaki władasz słowem – mistrzostwo świata. Ja nie bardzo zgadzam się z wszystkimi tu komentującymi. Doszukiwanie się realizmu w postawach głównej bohaterki jest trochę jak poszukiwanie finezji w grze naszych piłkarzy – bezcelowe. To jest opowiadanie erotyczne i jakkolwiek genialnie napisane jego głównym celem jest doprowadzenie do kolejnej bardzo plastycznie opisanej sceny łóżkowej. Przynajmniej ja tak to odbieram.

Gdybym zaczął wymagać od tego opowiadania reizmu musiałbym się zacząć czepiać już od pierwszego odcinka. Ale absolutnie nie jest to moim celem, bajkowo – fantastyczną konwencję biorę za dobrą monetę, jak widać naszym Czytelnikom bardzo się podoba.

Mnie podoba się wyraźna ewolucja serii w stronę kryminalno – sensacyjnej opowieści. Niezwykle imponują mi kobiety, potrafiące sprawnie opisywać sceny walki/ Jesteś pierwszym takim przypadkiem na mojej drodze.

Ciekaw jestem kim jest przełożony Chorwata ani chybi jakiś Mossad czy FSB, chociaż to drugie znacznie mniej prawdopodobne.

Z ogromną ciekawością będę wyczekiwał piątej części nie będę jednak naciskał na pośpiech, wykorzystaj maksimum swego niebywałego talentu. Kołacze mi się gdzieś z tyłu głowy pytanie: Jak sprawdziłabyś się w innym repertuarze? Ale możliwe, że to tylko moje skrzywienie miłośnika płodozmianu dorwało się do głosu.

Jeśli chodzi o długość tekstu, to jak dla mnie możesz być Megasem Alexandrosem w spódnicy, przeczytam wszystko, do ostatniej kropki. I z pewnością będę chciał więcej.

Nie przejmuj się hejterami. Trafiają się w sieci zawistnicy i nic nie poradzisz. Aha avatar jest bardzo miły dla oka, mam silne wrażenie, że gdzieś widziałem dziewczynę. Chyba animowana wersja przygód Sindbada.

I na koniec gratuluję ilości ocen, to absolutny rekord Najlepszej Erotyki. Pozazdrościć tylu fanów, do których zalicza się również niżej podpisany.

Foxm

Czekam z niecierpliwością na kolejną część…!!!

A ja daję piątkę za scenę na śniegu. Aż przykro pomyśleć, że mamy lipiec.

Napisz komentarz