Po prostu niebo cz. 8 (Santi)  4/5 (2)

12 min. czytania
niebo82

Perry Galahger, Dominique d’Vita, „Serene”, CC BY-NC-ND 3.0

Po prostu niebo cz. 7

 List C

Stan do Marie

Cudnie, że oszalałaś dla mnie. Moje pierwsze wymaganie w ramach bycia Twoim właścicielem to ograniczenie alkoholu. Wykluczenie picia wina przy pisaniu wieczornych listów i eliminacja spożywania jakichkolwiek trunków w samotności. Doskonale wiem, że niemal zawsze na stoliku obok Ciebie stoi pełny kieliszek.

Trochę się obawiam, co będzie z Tobą po trzydziestce, a potem w moim wieku? Do wykonania!

5 grudnia 20**

 

List CI

Stan do Marie

To był naprawdę pełen wrażeń i zmian rok. Zdaje się, że właśnie rozstałem się po ponad dziesięciu latach ze swoją partnerką. Zadzwoniła, że nie powinniśmy być razem, że  przestaliśmy być dla siebie źródłem szczęścia. Dość nieoczekiwane. Rozstaję się też przecież z firmą. Trochę jakbym palił mosty. To takie nieprzewidywalne. Napisałem do Ciebie o tym alkoholu, bo zmartwił mnie fakt, że wino towarzyszy Ci praktycznie codziennie, a chyba dwie godziny później ten telefon o zerwaniu. Bardzo ciekawe, nieprawdaż?

5 grudnia 20**

 

List CII

Marie do Stana

Mój Panie i Właścicielu,

przeczytałam ostatnie dwa listy. Z jakiegoś przejmującego smutku zabrakło mi na chwilę słów. Dopiero co zaczęłam rozumieć Twoją sytuację – poszukiwanie emocjonalnej równowagi za pomocą budowania kolejnych związków i relacji partnerskich. Tak naprawdę nie wiem, jak powinnam zareagować. Zresztą trudno uwierzyć, że relacja z dziesięcioletnim stażem może skończyć się jednym telefonem. Myślę, że nie może. Nie ma prawa. Ale to bardzo głośne i raczej ostateczne wołanie o zmiany. Sądzę też, że to Ty musisz wybrać, co teraz. Znasz i rozumiesz lepiej niż ktokolwiek stawkę: oczekiwania, niespełnione marzenia, rozliczne prośby. Potrafisz przecież doskonale słuchać.

 

Choć wiem, że moje pojawienie się nie pomogło temu związkowi, to jednak nie może on się w żaden sposób skończyć przeze mnie. Nie mogę też wspierać ewentualnych napraw… – bo jednak mamy tu do czynienia z konfliktem interesów. Jedyne co mogę, to obiecać, że będę jak do tej pory. Taka jak do tej pory. Bez względu na przebieg tej historii. Bo ja mam w zwyczaju dawać wszystko od razu. Nie ma już jakiegoś „więcej” czy „bardziej”. Tak jak od pewnego czasu najzwyczajniej nie może być „mniej”.

 

Jeśli to rozstanie, to będzie bolało i ziało pustką. Szczególnie w zbliżające się święta. Ja jednak bardziej jestem zaprawiona w samotności. Choćby takiej podlewanej gęsto winem. Co gorsza, żeby było później dobrze, teraz musi boleć, musi minąć czas żałoby. Taki, gdy coś chwyta za serce, a pocieszeniem jest literatura i jedzenie z dużą ilością masła. Bo mi nie wolno wypełniać tych luk, zapychać trudnych emocji łatwym dziewczęcym uśmiechem. Zresztą nie potrafiłabym tego zrobić.

 

To faktycznie dość specyficzna koincydencja – ten mail o alkoholu i telefon. Jakby jeden rodzaj zaangażowania wypierał drugi. Wiesz, że poważnie traktuję naszą relację i Ciebie jako mojego jedynego Właściciela. Może nawet poważniej niż traktuję „normalne” związki. Wciąż w to nie wierzysz, ale okazji do wypróbowania będzie zapewne wiele. Takich codziennych, mało spektakularnych. Jak niewierny Tomasz będziesz mógł wsadzić palce w ciało. Nie inaczej zresztą buduje się zaufanie w każdej innej sytuacji. Dlatego będę przestrzegać reguły dotyczącej alkoholu, choć pić najbardziej uwielbiam właśnie w samotności… Najlepiej nieumiarkowanie. Ale od dziś tylko przy większych okazjach. Słowo suki.

 

Mijający rok był rzeczywiście niezwykły, taki bardzo w moim stylu. Intensywny, pełen doznań. Ale jak sam widzisz, cena za to bywa wysoka. Tak wiele związków, tak wiele rozstań. Może dlatego czuję się tak porażona pomysłem, że mogłabym mieć wszystko, czego pragnę pod jednym i tym samym adresem.

 

O 7.30 wychodzę z domu, łapię taksówkę i jadę do Ciebie, na kawę. Pas dobrze byłoby też wyciągnąć, bo następnym razem spotkamy się dopiero podczas konferencji w Szwajcarii. Ta na szczęście niedługo. Czy z firmy odchodzisz przeze mnie? Pomyślałam, że chcesz mnie ochronić. Przed językami ludzkimi. Jeśli tak – dziękuję. Nagle okazuje się, że stawka po Twojej stronie jest dużo wyższa. Rośnie z dnia na dzień.

P.S. Będę wystraszona i przejęta rano, bo zupełnie nie wiem, jak się powinnam zachować. Nie wiem też, jak Ty się czujesz. Wstałam przygotowywać się na odprawę, ale w tej chwili jedynym sensownym rozwiązaniem wydaje się powrót do snu. Co za czas, co za rok!

6 grudnia 20**

 

List CIII

Stan do Marie

Może to dziwne, ale poczułem wolność, szansę na nową przyszłość. Chyba na to liczyłem. Chciałem w życiu coś zmienić, ale raczej stawiałem na zmianę miasta i charakteru pracy. Nie odczuwam smutku, choć może na to za wcześnie. To rozstanie może być emocjonalnie bezbolesne. Inaczej niż te z przeszłości, gdy wpadałem w rodzaj odrętwienia na kolejne lata. Zobaczymy jak się zachowam – człowiek tyle się zna, ile został sprawdzony. Ona straciła czułość i to jest coś, co czyni jej decyzję raczej ostateczną. To nie było wołanie o pomoc. Powiedziałem, że zadzwonię pod koniec tygodnia, ale już wiem, że raczej tego nie zrobię. Zobaczymy. Na razie moje nastroje są całkiem obiecujące. Chciałem zmiany, a to duża zmiana. Co do firmy, nie lubię ludzkiego gadania. Małym kosztem mogłem je zakończyć, a więc to zrobiłem. Chroniąc wizerunek swój i partnerów. Nie zawsze chodzi o Ciebie, moja mała Marie.

6 grudnia 20**

 

List CIV

Marie do S

tana

Dziś rano nie chciałam się pieprzyć z seksualnej żądzy, ale kochać z potrzeby bliskości. Nie ma dla mnie większej czułości, niż gdy Ty jesteś we mnie i gdy ja mogę Cię obejmować niemal całego. Oplecionego moimi rękami, nogami, otulonego cipką. To więcej niż wszystkie słowa. Na koniec dałeś mi prezent w postaci orgazmu. Dziękuję. I jeszcze jeden w postaci śladów pasa na mojej pupie. Dziękuję tym bardziej.

 

Dbaj o siebie. Ja w międzyczasie zadbam o siebie, żeby nie rzucić wszystkiego dla Ciebie, bo przecież moje emocje są równie delikatne, a zmiany chwieją całym moim światem. Żadne z nas nie chce wracać do czasów nerwic, napadów paniki czy życia zbudowanego jedynie na uczuciu do kogoś. Kiedyś opowiadałam Ci historię mojej przygody z klerykiem, który przez chwilę był nawet moim narzeczonym. A potem przestał nim być, wysyłając rezygnację z funkcji smsem. Bliżej mu było do Boga niż do mnie – twierdził. Teraz jest mężem mojej przyjaciółki ze szkoły. Ot taka pouczająca historia. Po co były moje płacze, nerwice i kilka przeprowadzek? „Po chuj” – opisując sprawę lapidarnie. Wybacz, wiem, że nie lubisz przekleństw. Ale to z tamtego czasu mam wiele zaszłości. Neurotyczna alkoholiczka? Kto wie. Wolę o sobie myśleć „wrażliwa nihilistka”. Więc piszę niemal co wieczór kompulsywne listy. Jak nie do Ciebie, to do pamiętnika. Ucząc się życia na nowo, na własnych warunkach. Dlatego tym razem chciałabym rozegrać wszystko mądrze, spokojnie. Bez nerwowych ruchów, dramatów. Z dążeniem do wciąż nieosiągniętej równowagi, zbalansowanego rozwoju. Z naszą namiętnością i rozbuchaną erotyką w tle. Myślę, że może być pięknie.

 

Jestem świadoma, że mam swój udział w utracie czułości tamtej. Powiedziałam Ci kiedyś, że my – kobiety – „wiemy”. To jakiś rodzaj paskudnej intuicji, który alarmuje jak sygnał karetki. W sobotę odpowiedziałeś na moje „chcę Ciebie”, „masz mnie”. Nigdy nie słyszałam nic bardziej przekonującego. Uwierzyłam. Do dziś unoszę się na tych słowach jak na małej różowej chmurce własnego szczęścia. Podświadomie mogłeś też przekonać innych. Nie będę się jednak obwiniać, zostawiając Tobie pole do działania.

6 grudnia 20**

 

List CV

Stan do Marie

Jeśli chodzi bliskości, to akurat wczoraj jakoś dziwnie odczułem jej brak. Pierwszy raz. To pewnie przez te słowa po wszystkim, gdy usiadłaś na fotelu obok. Powiedziałaś, że przecież Ty już masz świąteczne plany. Podczas spotkań tamtego dnia czułem pustkę. Na szczęście zaangażowałem się w renegocjację kontraktu i kilka nowych projektów. Chyba zdałem sobie sprawę, że piszesz dużo i ciepło, gdy chroni Cię plastik laptopa. W realnym wydaniu oscylujesz pomiędzy wyrachowaną dziwką, a onieśmieloną dziewczyną. Czas porzucić neurozę i zacząć żyć. Nawet jeśli to znaczy mówienie, miast tego całego pisania.

7 grudnia 20**

 

List CVI

Marie do Stana

Oj, zabolało. Ale tak, nie jestem ciepłą kobietą na co dzień. Jestem raczej rzeczowa. Przypomnij sobie pierwsze nasze prywatne rozmowy w języku korporacyjnym. Ale to po coś – dla jasnej komunikacji, a w drugiej kolejności, by nie dać się skrzywdzić. Zafundowałeś mi emocjonalny rollercoaster w ciągu ostatnich 24 godzin. Jednego dnia miałam być niezależna na tyle, by fakt Twojego bycia z kimś nie robił na mnie wrażenia. Gorączkowo starałam się więc planować święta, żeby nie płakać co wieczór w poduszkę. Uczyłam się jak nie być zazdrosną. A Ty nagle pytasz mnie, co robię w tym czasie i proponujesz wspólny wyjazd do Zurychu? Straciłeś chyba ostrość widzenia.

 

Stan, odwróć perspektywę. Nawet nie widziałam, czy powinnam się u Ciebie zjawić, bo może powinnam Ci dać przestrzeń. Do namysłu, do żalu. Zresztą ja nic nie wiem na pewno. Może jutro znów wypełnisz pustkę dawną znajomością. Na kolejne dziesięć lat. A ja będę musiała zadowolić się statusem taksówkowego romansu.

7 grudnia 20**

 

List CVII

Stan do Marie

Może przesadziłem. Po prostu uczymy się siebie, nowych języków (mam na myśli dyskurs, a nie umiejętności oralne). Trochę zaskakuje mnie ta Twoja „poddańcza”, „niewolnicza” narracja, bo przecież jednym słowem jesteś w stanie stanowczo zadbać o swoje zdanie, zmieniając choćby ton, czy wykonując jakiś gest. Tak, jak ja wprowadzam rollercoaster, choć jedynie częściowo z własnej winy. Tak dla mnie jest pomieszane to, co chcesz mi powiedzieć w ramach i poza narracją „poddańczą”. Myślę, że po prostu musimy sie siebie nauczyć. Czas pewnie nas dogra, a to zdaje się podstawą – dogranie i akceptacja.

 

Jako Pan mam kolejne zadanie: co miesiąc, zaczynając od tego grudnia, wymagam raportu, w którym napiszesz, czego się nauczyłaś zawodowo i życiowo. Nie chodzi o wyszczególnianie tego, co zrobiłaś, chodzi o analizę, realizację postawionych celów, napisaną swoim językiem. O to wszystko, nad czym pracowałaś lub czym się interesowałaś. Bardzo możliwe, że będę się dopytywał o jakiś element tego raportu, w związku z tym najlepiej go wysłać w okolicach dwudziestego danego miesiąca. Jeśli sama nie potrafisz dojść z samą sobą do ładu, to ja Ci w tym pomogę. Bo jeśli chcesz być moją zabawką, to masz być w dobrej formie. Młode ciało to za mało. Do wykonania!

8 grudnia 20**

 

List CVIII

Marie do Stana

Rola uległej jest rolą, w którą wchodzę i z której wychodzę. W niej odpoczywam od codzienności, podczas której spoczywa na mnie duża odpowiedzialność. W takiej narracji potrafię też zbudować trwałą relację, bo wtedy mężczyzna jest „ponad”, stale budzi mój podziw i wypracowuje szacunek. Ale w jednym momencie potrafię z uległej suki zakochanej w swoim Panu, zmienić się w wyrachowaną sukę walczącą o swoje, z bardzo konkretnym zdaniem. Uczymy się siebie. Oczywiście. Ta nauka ma swoją dynamikę, zachwianą przez wydarzenia ostatniej doby. Będę pisać raporty postępów. Zgoda. A teraz chcę się tylko pieprzyć. Mieliśmy się nie widzieć, ale… Rżnij mnie, Panie. Przyjdę na Twoje piętro. Możesz mnie sobie wziąć w kantorku, gdzie stoi stara kserokopiarka. Wiem, że masz klucz i nikt tam nie zagląda. Posadzisz mnie na stole. Podciągniesz spódnicę. Odsuniesz pasek, już i tak wilgotnych, majtek. Ubrałam dzisiaj pończochy. Przylgnę do Ciebie cała. Nabiję się. Trzeba mi tego.

9 grudnia 20**

 

List CIX

Stan do Marie

Zastanawiałem się, co jest takiego w Twojej seksualności, że jest dla mnie tak wyjątkowa. Chyba to, że nie jest okazjonalna, przypadkowa i nie jest dodatkiem, dopełnieniem związku, a jego sensem. Modelem życia, w jego aspekcie seksualnym, było dla mnie coś, co przedstawiała seria francuskich filmów z lat siedemdziesiątych, pod tytułem Emmanuelle. Wyzwolona kobieta, dla której ważną częścią życia były doświadczenia seksualne, by nie powiedzieć – sztuka erotyczna w praktycznym wydaniu. Przyjdź za pół godziny. Weź ze sobą jakieś dokumenty i zapukaj do mojego biura. Zerżnę Cię na biurku. A później będę odbierał kolejne telefony, gdy Ty będziesz pod nim, bardzo zajęta obciąganiem Panu. Chciałaś, to masz. Za 30 minut! Do wykonania!

9 grudnia 20**

 

List CX

Marie do Stana

Dzisiaj było cudownie i strasznie. Bałam się do Ciebie przyjść. A co, jak ktoś poprosi o przekazanie sprawy lub będzie chciał spojrzeć na te, tak bardzo ważne dokumenty? Do tego, Twoja asystentka, która najpewniej się wszystkiego domyśla. Ale ok, Pan kazał. Zresztą przecież sama proponowałam. Nie żałuję. Przeżyłam klasykę korporacyjnego romansu. Rżnięcie za zamkniętymi drzwiami biura. Na szybko. Z wypiętą pupą, oparta o biurko. Odebrałeś już wtedy pierwszy telefon, a ja czułam jak w trakcie rozmowy twardniejesz. Podnieca Cię to, tyle wiem na pewno. Niespiesznie penetrowałeś swoją dziwkę, omawiając szczegóły transakcji. Potem kwadrans na kolanach pod biurkiem. Z szeroko otwartymi ustami i smakiem Ciebie na koniec. Wylizałam dokładnie. Nie roniąc ani kropelki. Teraz mogę czekać na konferencję. Choć chcę więcej Ciebie takiego. Władcy.

 

Jestem Twoją Emmanuelle. To nasze wspólne źródło wyobrażeń. Uwielbiałam te filmy. Najbardziej pozostała mi w głowie scena, gdy Emmanuelle wsiadła do pociągu i znalazła przedział, w którym siedział samotnie mężczyzna. Zaciągnęła zasłony, zajęła miejsce dokładnie naprzeciwko niego. Zdjęła z nóg szpilki, opierając stopy tuż przy jego kolanach. Uśmiechnęła się, spojrzała mu w oczy, a jedna z nóg powędrowała w górę, by opaść na poręczy siedzenia po drugiej stronie. Mężczyzna znalazł się dokładnie pomiędzy jej udami. Z widokiem na kobiecość. Widz mógł tylko się domyślać, czy frywolna Emmanuelle założyła bieliznę, a może daje oglądać się naga, kusząca. Miałam wrażenie, że czuję jej zapach… Chciałabym pojechać z Tobą pociągiem, Stan. Moja głowa jest pełna wizji, co wodzić mogą na pokuszenie.

 

Czuję nawet, że mogłabym się nauczyć podniecać wizją Twojego seksu z kobietami. Do tej pory akceptowałam istnienie tych innych relacji chyba trochę z obawy, że ja nie mogę dać Ci tego, co one. Nie mogę być blisko, nie potrafię być aż tak czuła, wspierająca czy wyrozumiała. Czas zmienić sposób myślenia. Chcę otwartego związku. W rozumieniu relacji, której temperaturę może podgrzewać seks z innymi. Za wszelką cenę, nie chcę stać się nudną partnerką, która czeka z przygotowaną kolacją, a seks uprawia tylko w niedziele. Długo mocowałam się z tym, kim i jaka jestem. Nie chciałabym znowu tego utracić, grzebiąc swoje popędy czy zapominając o namiętnościach życia. Myślę, że rozumiesz to jak nikt inny…

 

Dla mnie też zaczyna się nowy etap. Bez ciągłej pogoni za przygodnym seksem, a z Właścicielem i kochanym Mężczyzną, którym się przez te kilka miesięcy stałeś. Którego mogę darzyć uczuciem, bo przestaje to być „niestosowne”. Jestem pełna optymizmu. Relacje z innymi mężczyznami porządkuję. Marek, kochanek-sadysta dostępny we troje, gdybyś miał kiedyś ochotę. Mam w tym temacie parę niegrzecznych fantazji. Adam-kleryk? Zapominana z czasem historia, może się jeszcze skończy przyjaźnią. Takie wiosenne sprzątanie na zimę. Burzliwej przeszłości.

 

A więc nie święta, ale Sylwestra spędzimy razem. Pierwszy raz w moim mieszkaniu. To pięknie. Mam nadzieję, że doskonale się bawisz na dzisiejszym balu i że ten mail jest zapełnieniem wolnej chwili w drodze do domu. Wyobrażam sobie, że jesteś królem życia, że półuśmiech nie schodzi Ci z twarzy, co tylko ściąga kolejne spragnione Twojego towarzystwa osoby. Słuchasz komplementów, pozwalasz się kokietować, obserwujesz kobiecą grę gestów i ciał. Oglądasz się za długimi nogami, pięknymi piersiami i ideałem kobiecej sylwetki. Gdybym tam była, płonęłabym z pożądania. Knułabym, jak sprowadzić Cię w jakiś zaułek, by choć na chwilę posmakować Twojego penisa. Polowałabym na dotyk Twoich dłoni na swoich udach. Flirtowałabym z innymi, by kątem oka łapać Twój wzrok.

9 grudnia 20**

 

List CXI

Szpital Wojewódzki, Okulistyka, termin spotkania pacjenta Stanisława Mojera

Wyniki badań czekają na odbiór. Prosimy o pilny kontakt z naszą placówką.

10 grudnia 20**

 

List CXII

Marie do Stana

Stan, opowiadam Ci jedna po drugiej swoje historie. Bez cenzury mówię o życiu, który chwytam w ręce i pomiędzy nogi. Wspominałam o niedoszłym mężu, co nie mógł ze mną być, bo zawezwany został przez Najwyższego. Choć ostatecznie skończył posługą w świątyni waginy innej kobiety. Dość prozaiczny zwrot akcji, jak na cały patos smsa, którego wysłał, zrywając. Było też o BDSM w moim życiu, o poszukiwaniach Pana, pierwszych doświadczeniach, o orgazmach i ataku paniki. Wszystko bardzo o seksie, a może o szczęściu. Szaleńczej za nim pogoni. Masz rację, że zawsze piszę – bezpieczna zza plastikowego ekranu. Umówmy się na kawę z Zurychu. We dwoje. Może wtedy wyjaśnię Ci nieco więcej. Dlaczego ta pogoń, taka za wszelką cenę.

10 grudnia 20**

 

List CXIII

Stan do Chrisa

Tyle przekładaliśmy tego squasha, że teraz muszę odmówić. Pamiętasz, że zawsze zmagałem się z okulistycznymi problemami? Nieszczęsne rozwarstwianie się siatkówki. Ignorowałem to przez tyle lat, dając specjalistom od czasu do czasu podziałać laserem. Ostatnio znowu zacząłem słabiej widzieć. Pomyślałem, że to wiek i czas dać na wstrzymanie. Stąd to stopniowe wycofywanie się ze zobowiązań zawodowych. Badania wykazały, że mam jeszcze jakąś torbiel tuż za siatkówką.  Cóż… Być może będę musiał wycofać się zdecydowanie bardziej raptownie z dotychczasowych projektów. Chcę, żebyś był na taką ewentualność przygotowany. Wtedy zakończenie wszystkich spraw zostawię Tobie. Powtarzałem przez dwie dekady wszystkim dookoła, żeby nie podejmowali decyzji na ślepo. Sam nie mógłbym więc inaczej.

11 grudnia 20**

 

Po prostu niebo cz. 9

Santi (nieswieta.pl)

.

Aby pobrać ebooka z powyższym tekstem w formatach pdf, epub, mobi:

Zajrzyj http---chomikuj.pl-Najlepsza_Erotyka2 (2)

.

Z podziękowaniami dla redaktora tekstu – K.P. Za wszystkie pozostawione błędy odpowiada tylko i wyłącznie Autorka.

Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Tagi:
Komentarze

Niestety Marie ma się dobrze, za to Stan gorzej. Szkoda, że nie na odwrót.
Pisaninę tej kobiety czytałam pobieżnie, co kilka linijek, gdyż nuży mnie niemiłosiernie.
Aha, i znalazłam błąd. Oto on: "Ubrałam dzisiaj pończochy". W co ubrała te pończochy? 😉

Siostra.

Siostro, to nie tyle błąd, co regionalizm. Zdaję się, że ktoś już zwracał na to uwagę Santi, ale widzę, że jest uparta i łatwo nie odpuszcza 🙂

Pozdrawiam
M.A.

Dla mnie wszelkie regionalizmy są błędami, gdyż w standardowej polszczyźnie jest 'włożyć/założyć' (jeszcze się spierają, która forma jest poprawna). A jak wiadomo: 'poprawna polszczyzna drogą do sukcesu.' 😉
Tym bardziej, że Marie jest taka zajebista i pisze wierszyki na serwetkach oraz poza 'ubieraniem' nie stosuje regionalizmów, to uważam, że nie powinna była tak napisać.

Siostra.

Droga Siostro,
Potoczny język w listach prywatnych (a także w narracji prowadzonej w pierwszej osobie, ale o tym wspominam na marginesie) zbliża nadawcę odbiorcy, jest przejawem rodzącej się zażyłości i swobody. Tedy, dziękując za wyrażenie bezkompromisowej opinii, składam osobiste weto 🙂 Pozdrawiam.

W tej części na pierwszy plan wychodzi Stan. Z jednej strony pokazuje nam się jako niepoprawny korpoludek:ach, te miesięczne raporty, sprawozdawczość nawet w sprawach intymnych. Z drugiej strony jego problemy zdrowotne niepokoją. Czyżby historia Marie i Stana miała się zakończyć jak "Jane Eyrie"? To byłoby trudne do zaakceptowania, ale chyba też ciekawe i odświeżające. Dawno nie było takiego finału. Tylko czy Marie ma w sobie tyle ofiarności co Jane?

Z ukłonami
Murbella

Dobry wieczór,

mam wrażenie, że ta historia powoli zmierza do finału. Marie jest u kresu swej przemiany, Stan uwalnia się od dawnych zobowiązań – właściwie otwiera im się droga do jakiegoś wariantu szczęścia… wątpię jednak, by Santi uraczyła nas czymś tak banalnym, jak klasyczny happy end (nawet przefiltrowany przez specyficzną wrażliwość głównej bohaterki, którą streścić można by tytułem książki: "Screw the roses, send me thorns"). Końcówka rozdziału zdaje się kierować naszą uwagę na ostateczną fabularną komplikację. Przyznam, że jestem bardzo ciekaw, jak zostanie rozwinięty ów wątek.

No i co z byłym księdzem? Sądziłem, że ma do odegrania większą rolę 🙂

Styl pisarski – jak zwykle pierwsza klasa.

Pozdrawiam
M.A.

Jak to ładnie napisane! Np. w epistole CII: „Mój Panie i Właścicielu…” itd. itp. Z listów wyziera jakby jakiś inny, wyższy poziom człowieczeństwa. Aż czytelnik zaczyna się skłaniać do tezy, że prawdziwa miłość, czyli uczucie z wysokoprocentowym dodatkiem altruizmu, może rzeczywiście – rzadko, bo rzadko – istnieje. Skrajnie przeciwnym uczuciem podczas lektury jest wrażenie, iż słowa zawarte w mailach to tylko poetycka masturbacja autorki listów, nic więcej. To drugie wrażenie zdaje się być bliższe prawdy. W jej stronę (prawdy), porzucając samogwałt, autorka listów wreszcie zaczyna sterować w VIII części. Tu i ówdzie spomiędzy słów wyłania się realna Marie, ta jej cząstka przytłoczona dotąd afektowanymi, nimfomańskimi(?) wynurzeniami, wokół których niemal wyłącznie toczył się dotąd dialog; bardziej zaczynam ją lubić, ale Marie już chyba nie zdąży pokazać swojego pozbawionego makijażu oblicza w tak pełny sposób, abyśmy poznali, jaka jest naprawdę – fabuła zmierza do końca, za mało czasu, miejsca. I tu żal. Marie zrzuca po wielekroć wszystkie siedem zasłon, pokazuje całkowitą nagość, ale kobieta z krwi i kości tylko nam majaczy.

Język, którym autorka „Po prostu niebo” każe posługiwać się autorce listów, jest znakomity. To tak na marginesie. Tedy tym bardziej żal. Wielki lubik dla Santi.

Wszystkich pozdrawiam,
Karel

Napisz komentarz