Zaufaj mi III (Roksana)  3.8/5 (18)

89 min. czytania
zbiory własne Autorki

zbiory własne Autorki

Rozdział 8 (Niedziela)

Nad miastem powoli zapadał zmierzch. Letnie słońce odbijało się w zakurzonych szybach baru, przed którym piętrzyła się sterta granitowej kostki, gotowej do ułożenia na przygotowanym piaskowym podłożu. Nieliczni przechodnie wzbijali w powietrze kurz, który powoli osiadał na wszystkim, co znajdowało się w jego zasięgu. Remont uliczki sprawiał, że większość stałych bywalców baru przeniosła się do pobliskich ogródków, rozstawionych na wyłożonym granitem placu.

W otwartych drzwiach lokalu pojawił się szczupły mężczyzna w rozpiętej, sprawiającej wrażenie za dużej wiatrówce. Rozejrzał się nerwowo i zasunął zamek błyskawiczny, ukrywając przypiętą pod pachą broń. Widząc przed sobą pustą uliczkę, ruszył szybkim krokiem i po chwili zniknął za rogiem. Po dłuższej chwili w drzwiach baru stanął kolejny mężczyzna. Był ubrany dość niedbale i gdyby nie atletyczna budowa ciała można by pomyśleć, że to bezdomny szukający darmowego posiłku. On również rozejrzał się na boki. Po chwili zapalił papierosa i zaciągnął się chciwie kilka razy, uspokajając drżenie rąk. Ruszył w kierunku przeciwnym do swojego poprzednika i wkrótce stanął obok wysłużonego granatowego BMW z drzwiami noszącymi ślady malowania i mocno nadwyrężonym przednim zderzakiem. Wyciągnął nowiutką srebrną komórkę, która w jego rekach wyglądała dość dziwnie i wybrał połączenie.

– Ile razy mam ci powtarzać, żebyś do mnie nie dzwonił z tego numeru? – Nieprzyjemny głos rozległ się tuż obok jego ucha i sprawił, że mężczyzna aż się wyprostował.

– To co, mam do szefa przyjść? – spytał, wyraźnie zbity z tropu.

– Jeszcze czego? Kartę TakTak-a kup, idioto! Czego chcesz?

– Kurwa, szefie, problem jest – zaczął niepewnie. – Pamięta szef tego Krzycha, cośmy go w zeszłym roku wzięli do roboty? Tego od komputerów – dodał i słysząc mruknięcie, które miało oznaczać, że jego rozmówca pamiętał, kontynuował. – No, to tego Krzycha zamknęli parę dni temu i chatę mu przeszukali…

– Streszczaj się matole, bo mam mało czasu, a jakoś nie widzę związku. – Głos stał się jeszcze bardziej nieprzyjemny. – Co ja mam do twoich zasranych kumpli?

Mężczyzna skulił się i pobladł, papieros zadrżał w jego dłoni. – No, bo on miał telefon tego doktora…

– O ja cię… – Spodziewał się przekleństw, ale z telefonu dobiegł głuchy odgłos uderzającej o drewniany blat pięści. Pochylił się jeszcze bardziej i rozejrzał nerwowo, jakby w obawie, że ktoś usłyszy ich rozmowę. – A co ja mówiłem? – Głos był zimny, ale spokojny. – No co ja, kurwa, mówiłem? Żeby zniszczyć to gówno, tak? – Odczekał chwilę – Skąd to wiesz?

– Od mojego kumpla, gliniarza. – Mężczyzna odprężył się trochę. – Mówił, że sprawdzają czy to co u niego znaleźli pasuje do zgłoszonych kradzieży i ten telefon pasuje…

– Może to jakoś ukręcić? – Głos nadal brzmiał nieprzyjemnie, ale nie to go najbardziej martwiło. Szef nie przeklinał, ale za to mówił ciszej, nawet z pewną uprzejmością, a to oznaczało, że był naprawdę zły.

– Nie da się, szefie. – Mężczyzna splunął na ziemię i zaciągnął się po raz ostatni papierosem, po czym wprawnym ruchem pstryknął palcami, odrzucając niedopałek na jakieś dwa metry. – Namierzyli żonę tego doktora…

– No to postrasz ją, żeby czasami nie rozpoznała telefonu i po sprawie. Czekaj, ona chyba też jest lekarzem… – Zastanowił się chwilę, jakby szukając w pamięci potrzebnych informacji. – Dam ci namiary, tylko kup kartę bez abonamentu i wtedy do mnie zadzwoń, zrozumiałeś?

– Tak szefie. – Mężczyzna wyprostował się zadowolony, że rozmowa, której tak się obawiał, wreszcie dobiegła końca.

– Nie ciesz się. Jak to przycichnie, telefon musi zniknąć! – Głos znów zabrzmiał zimną uprzejmością i rozłączył się.

Mężczyzna schował komórkę do kieszeni przybrudzonych dżinsów i podszedł do tlącego się jeszcze papierosa. Wdeptał go ze złością w granitową kostkę i poszukał wzrokiem kiosku. – Kup kartę! – burknął do siebie. – Sra kasą, ale na wydatki nie da! – Wiedział jednak, że mimo wszystko może się uważać za szczęściarza. Gdyby nie cynk od kumpla byłby „ugotowany”. Szef nie puszczał płazem takich błędów, jak ten z telefonem.

* * *

Rozległo się pukanie do drzwi. Dopiero po dłuższej chwili Katarzyna i Fabio zdali sobie sprawę, że jest poranek, a oni leżą przytuleni we wspólnym łóżku.

Katarzyna zerwała się i usiadła, rozglądając się za szlafrokiem.

– Caterina, to moja wina. Zamówiłem wczoraj śniadanie dla ciebie… – Fabio rozbudził się gwałtownie.

– Cicho! – szepnęła skonsternowana. – Un attimo! – krzyknęła w kierunku drzwi. Znalazła wreszcie szlafrok i otuliła się nim w pośpiechu. Fabrizio patrzył z rozbawieniem jak miotała się po pokoju, chowając jego buty i koszulę do łazienki. Wreszcie podeszła do drzwi. Nie mógł dosłyszeć słów, wiec wysunął się z łóżka i naciągnął spodnie, nie przejmując się bielizną. Po chwili ukazała się Caterina z bukietem róż i kartką w dłoni.

– Chłopak, który to przyniósł, powiedział, że nie wyjdzie, póki nie odpowiem na liścik – stwierdziła, patrząc z niepokojem na Fabrizia. – Zdaje się, że strasznie mu zależy, żebym zjadła z tobą to śniadanie. Co mu obiecałeś za to, żeby mnie przekonał?

– Nic się przed tobą nie ukryje – rzucił, dopinając spodnie i uśmiechając się do niej wesoło. – To jak, wyrzucasz mnie czy nie?

– Zastanawiam się… – Zagrodziła mu drogę do wyjścia. – Chyba tam nie pójdziesz? – Przypomniała sobie zjadliwe komentarze pod informacjami na plotkarskich portalach. Nie była osobą znaną, a gdyby nawet, to kto z jej znajomych czyta włoskie portale? Jednak o nim od dłuższego czasu niczego nowego nie napisali, więc byłaby to gratka. – A jeśli ktoś nas opisze? – spytała niepewnie.

– Postaram się to załatwić. – Musnął jej policzek ustami i poszedł do drzwi.

– To dla ciebie. – Wręczył zadowolonemu chłopakowi kilka banknotów. – Premia jest za dyskrecję, OK? – Chłopak gorliwie pokiwał głową i otworzył szerzej drzwi, aby wpuścić kelnera z wózkiem. On także dostał sowity napiwek i czym prędzej się ulotnił.

Katarzyna zauważyła wazon z wodą ustawiony obok zastawy śniadaniowej, która była… niebieska! Wstawiła do wazonu róże i spojrzała na całą kompozycję. Poczuła dziwne drapanie w gardle i zamrugała gwałtownie.

– Zamówiłeś śniadanie na niebieskiej zastawie? – spytała, jakby nie dowierzała własnym oczom.

– Byłem wczoraj naprawdę zdesperowany. – Fabio podszedł i uniósł jej brodę do góry, zaglądając w oczy. – Możemy zjeść w łóżku. Jest bardzo wcześnie.

Z półki pod wózkiem wyciągnęli małe stoliki i rozsiedli się obok siebie, oparci o poduszki. Śniadanie składało się z maślanych bułeczek, konfitur, miodu i jogurtów w różnych smakach. Do tego podano sałatkę owocową w ślicznych małych miseczkach i musli z orzechami w saszetkach „na jeden raz”. Ogromne filiżanki nakryte spodeczkami wypełniało wyśmienite cappuccino z pianką.

– Królewskie śniadanie. – Westchnęła Katarzyna, odkładając łyżeczkę. – Nie dam rady zjeść więcej.

– Faktycznie, postarali się. – Fabio tryskał humorem, czego nie można było powiedzieć o jego towarzyszce. Siedziała zamyślona i poczuł się trochę nieswojo. – Żałujesz tego? – spytał w końcu.

Spojrzała na niego zaskoczona. Boże! Jak mógł tak pomyśleć?

– Nie! – zaprzeczyła gorliwie – Ale…

– Ach, o to chodzi! Słuchaj, nie jestem celebrytą i nikt nie czyha na mnie z aparatem. Poza tym, twojej tożsamości nie da się łatwo ustalić, wiec się nie przejmuj. – Sięgnął do jej dłoni i pogładził po grzbiecie oraz długich palcach. – Jeśli myślisz o Vanessie, to ona prawie tego nie czyta. Zresztą, nie sądzę, by miała coś przeciwko naszym spotkaniom.

– Pewnie masz rację. – Westchnęła – Tylko jak pomyślę o tych komentarzach. „Trzydzieści sześć lat?” – powiedziała piskliwym głosikiem, naśladującym rozchichotane nastolatki. – „Jesteś pewna, że to nie były dwie osiemnastki?”. – Zakryła oczy dłonią.

– Nie przypominam sobie, żebym się umówił z osiemnastką, od czasu gdy skończyłem dwadzieścia cztery lata – odparł Fabio nieco urażonym tonem.

– Jezu! Nie o to chodzi. – Wyrwała mu dłoń i zakryła całą twarz. Czy on niczego nie rozumiał?

– Ktoś tu ma problem z upływem czasu. – Roześmiał się i spróbował przygarnąć ją do siebie, ale stoliki zastawione porcelaną skutecznie go powstrzymały. Ujął więc dłonią jej nadgarstki i zmusił do opuszczenia rąk. – Posłuchaj, to prawda, że spotykałem się z dużo młodszymi dziewczynami ale ich wiek nigdy nie odgrywał decydującej roli. Inna sprawa, że wszystkie interesujące laski po trzydziestce były już zajęte – stwierdził.

Słuchała go uważnie i miała wrażenie, że słowa, które wypowiada, zbyt mocno zapadają jej w serce. Nie powinna aż tak tego przeżywać. Mimo wszystko, nadal czuła, że on nie do końca pojmuje jej rozterki.

– Z facetami jest inaczej – powiedziała niechętnie. – My mamy gorzej – dodała. Starszy facet z młodą dziewczyną nie dziwił. Natomiast pokazanie się Fabrizio De Luca z prawie równolatką pewnie wywołałoby małą sensację! Poza tym, miał rację. Kobiety po trzydziestce były zwykle już zajęte, a co za tym idzie, faceci po trzydziestce najczęściej także, szczególnie ci warci zachodu. Ona też miała swojego faceta wartego zachodu, ale go straciła. Straciła też nadzieję, że kiedykolwiek znajdzie kogoś równie wartościowego, a romans z Fabio, wcale tej nadziei nie przywracał…

– Powiem ci coś – zawiesił głos. – Ubiegłej nocy miałem wrażenie, że zapomniałaś ile masz lat. – Zniżył głos i pożądliwie spojrzał na Caterinę, a potem przeniósł wzrok na swój rozporek, znacząco unosząc brew. – I mam zamiar sprawić, żebyś przez najbliższy tydzień sobie tego nie przypomniała!

* * *

Po śniadaniu ogarnęła ich taka senność, że postanowili podrzemać. Fabio stwierdził, że atrakcje mają zaplanowane dopiero od jedenastej, więc nastawił budzik w telefonie na wpół do dziesiątej, żeby zdążyli wziąć prysznic i ułożyli się w pomiętej pościeli. Wkrótce Katarzyna usłyszała spokojny głęboki oddech. Trzymał ją w ramionach i było jej niewygodnie, ale bała się ruszyć, by go nie obudzić. Kiedy spróbowała przekręcić głowę, poruszył się niespokojnie i przygarnął mocniej. – „Boże, mogłabym tak leżeć obok niego całą wieczność.” – Ta myśl ją przeraziła. Tydzień temu nie miała ochoty nawet spojrzeć na żadnego faceta. Co się stało, że nagle zmieniła zdanie? Był atrakcyjny i to bardzo, ale inni także. Przypomniała sobie sylwetkę modela i przepiękną twarz Marco. Nie poszłaby z nim do łóżka, nie tylko z powodu wieku. A z Fabiem poszła, poszła na całość i to jak! Poczuła, że robi jej się ciepło na samo wspomnienie. Jednak powieki zaczęły w końcu ciążyć i zasnęła ukołysana spokojnym biciem jego serca tuż pod własnym policzkiem.

Sygnał budzika wyrwał Katarzynę z głębokiego snu i w pierwszej chwili nie wiedziała, gdzie się znajduje. Miała zesztywniały kark, więc przeciągnęła się, by go rozprostować.

– Chyba lepiej będzie, jeśli wezmę prysznic u siebie. – Fabrizio zaśmiał się patrząc na jej pierś, która wysunęła się spod szlafroka, pocałował Caterinę w czoło i wtulił się na chwilę w miękkie ciało. – Zobaczymy się za godzinę – dodał, wstając z ociąganiem. – Spakuj się, bo po zwiedzaniu nie będziemy mieli zbyt wiele czasu. Najlepiej byłoby zostawić bagaże w recepcji.

– Będziemy zwiedzać? – Katarzyna natychmiast się rozbudziła.

– Mówiłaś, że pragniesz zobaczyć Wenecję. – Fabio popatrzył na nią z szelmowskim uśmiechem. – Choć nadal uważam, że w lipcu jest tu okropnie z powodu śmieci, turystów i kiepskiego jedzenia, ale skoro chcesz… – zawiesił głos.

– Jesteś cudowny! – Rzuciła mu się na szyję i pocałowała w policzek. – Przepraszam. – Odsunęła się szybko, zażenowana swoim zachowaniem.

– Och? – Dotknął palcami miejsca, które musnęła ustami i uniósł brew. – Muszę częściej robić ci takie niespodzianki.

Kiedy wyszedł, Katarzyna rzuciła się na łóżko z szeroko rozłożonymi rękami. Miała ochotę się śmiać i płakać równocześnie. – „Jestem stuknięta.” – Pomyślała, patrząc na swoje odbicie w lustrzanych drzwiach szafy.

Biorąc prysznic, zastanawiała się nad jakimś sensownym strojem. Zwiedzanie w wilgotnym upale najlepiej zniosłaby w szortach, ale wtedy nie wejdzie do żadnego kościoła. Wyciągnęła białą zwiewną sukienkę do kolan, którą doradziła jej Daniela. Miała odkryte ramiona, ale sweterek składający się z większej ilości dziurek niż nitek wydawał się wystarczającym okryciem na wypadek odwiedzin świątyni. Umalowała się delikatnie, używając kosmetyków przygotowanych dla niej w Turynie. Własnych nie zabrała z domu, uważając je za zbędne. Kończyła właśnie pakować bagaż, kiedy rozległo się pukanie i po chwili w drzwiach ukazał się Fabio, a za nim Stefano.

– Gotowa? – Fabrizio spojrzał na jej bose stopy.

– Dzień dobry – przywitał się Stefano i popatrzył na Katarzynę z lekkim zaskoczeniem.

– Chciałam założyć te. – Wskazała swoje płaskie sandałki. – Ale pomyślałam, że do zwiedzania potrzebuję czegoś wygodniejszego, więc muszę otworzyć tę drugą walizkę.

– Zostań w tych, są wystarczająco wygodne. – Fabrizio schylił się i podał jej sandały. – Stefano zabierze nasze bagaże na dół. Ładnie ci w bieli – dodał, patrząc na dziewczynę pod światło. Mógł teraz podziwiać zarysy smukłej sylwetki, widocznej przez cienki materiał. – Idziemy! – powiedział, widząc, że Katarzyna krzyżuje ręce na piersi, zorientowawszy cię, iż pod słońce sukienka prześwituje.

Zeszli schodami, podziwiając klatkę schodową, utrzymaną w tym samym stylu co pokoje. Okazało się, że Fabio ma spory zasób wiedzy z dziedziny architektury i potrafi ciekawie o tym opowiadać. Kupował i sprzedawał budynki, ale także poznawał ich konstrukcję, a często także historię. Poczekali, aż Stefano odda bagaże i dołączy do nich, a potem wyszli przed hotel.

– Oto nasz środek lokomocji. – Fabio wskazał mahoniową łódź z napędem motorowym. Siedzenia pasażerów obito elegancko jasną skórą. Za sterem stał szpakowaty mężczyzna w białej koszulce polo i granatowych spodniach. Na głowie miał „czapkę kapitana” .

– Gdyby nie to, że źle to znosisz, powiedziałabym, iż zrobiłeś na mnie w tej chwili piorunujące wrażenie – stwierdziła Katarzyna, patrząc na Fabia. – Powiem tylko, że gdybym wiedziała wcześniej, czym będę podróżować po Wenecji, zabrałabym wachlarz i perły.

Fabrizio nie mógł się nie roześmiać. Uwielbiał ją w tej chwili. Najwyraźniej ich „kapitan” też, bo ucałował dłoń Catariny i pomógł jej usiąść na tyle łodzi. Odbili od brzegu i po chwili znaleźli się przy Piazza di San Marco. Caterina oglądała plac i budynki, a Fabio oglądał Caterinę. Zachwycała się wszystkim, ogromem placu i pięknem Pałacu Dożów. Wysiedli z łodzi i przeszli kilka kroków.

– Która część jest Piazza, a która Piazzetta? – spytała, rozglądając się dokoła. – Podobno Piazzetta jest ograniczona Pałacem Dożów i Bazyliką, czyli stoję na Piazza? – upewniła się.

– Na to wygląda. – Fabio podniósł rękę i wskazał jedną z kawiarni. – Napijemy się kawy?

– Chętnie. Szkoda, że nie mamy na tyle czasu, żeby zobaczyć pałac wewnątrz. Podobno freski Veronesego i Tintoretta są nie z tej ziemi. – Westchnęła.

– Widzę, że jesteś przygotowana. – Fabrizio poprowadził ją do Caffe Florian. – Co jeszcze chciałabyś zobaczyć w pałacu?

– Portret Marco Foscariniego. Ciekawy człowiek. Podobno zgromadził niesamowitą kolekcję ówczesnych manuskryptów. Oczywiście nie mógł się równać z Medyceuszami, ale zawsze…

– Sporo wiesz o dziejach Włoch. – Zaskoczyła go. – Studiowałaś też historię, czy to hobby?

– Medyceusze są moimi ulubieńcami tutaj, w Italii. Ale tak najbardziej interesują mnie Tudorowie, a szczególnie Elżbieta. – Roześmiała się – Nie studiowałam tego, ale sporo czytam, a teraz, kiedy jest internet, łatwo znaleźć informacje.

– Czyli hobby. – Fabio chciał wiedzieć więcej, chciał wiedzieć o niej wszystko, albo prawie wszystko. – Dlaczego akurat to?

– Nie wiem, może przyjemnie jest przekonać się, że wielcy tego świata także mieli pod górę, podobnie jak my? Też mieli dobre i złe dni, podejmowali dobre i złe decyzje… – Zamyśliła się. – Wiesz, kiedy zaczęłam szukać informacji na temat Henryka VIII, którego wszyscy uważają za potwora, udało mi się spojrzeć na niego z innej strony. Nawet trochę mu współczuję, co nie znaczy, że pochwalam jego postępowanie względem żon – zaznaczyła.

– Jestem w szoku! – Fabio spojrzał na nią z podziwem. – Mówisz bez problemu w dwóch obcych językach, interesujesz się historią, a przecież jesteś lekarzem i to bardzo wykształconym. – Naprawdę go zaintrygowała. – Podobno uroda nie idzie w parze z mądrością, ale Ty jesteś wyjątkiem…

– Potwierdzającym regułę? – dokończyła ze śmiechem. – Wiesz, że te powiedzenia wywodzą się ze starożytnego Rzymu? U nas też się tak mówi. – Zauważyła jego zaskoczenie. – Mamy wiele wspólnych przysłów i powiedzonek, bo polski czerpie dużo z łaciny, a to nasz wspólny język.

– Na tym także się znasz? – Patrzył na nią z coraz większym zainteresowaniem. Ona była wyjątkowa, pod każdym względem. Właśnie zdał sobie sprawę, że od początku czuł to w jakiś sposób.

– No wiesz, to nasza wspólna historia. Wszystkich ludzi na świecie, a na pewno w Europie. Uczą o tym w szkołach. – Roześmiała się. – Poza tym, na medycynie miałam łacinę. No i my zawsze pasjonowaliśmy się Rzymem. Nasz laureat Nagrody Nobla napisał „Quo Vadis”. – Uśmiechnęła się znowu. – Ale to wy jesteście spadkobiercami starożytnych Rzymian.

– Kiepsko ich reprezentujemy. – Westchnął Fabio, wciąż nie mogąc się nadziwić, że tak świetnie im się rozmawia. – Gdybyś posłuchała naszych polityków…

– No cóż, rzymski senat też nie był ani elegancki, ani przyzwoity. O demokracji nawet nie ma co mówić. – Caterina machnęła ręką. – Nie musisz się przejmować. Zresztą, u nas nie jest lepiej.

Kelner przyniósł im dwie kawy, wodę i drobne ciasteczka w czekoladzie. Dziewczyna rozejrzała się dokoła.

– A gdzie Stefano? Byłam pewna, że poszedł za nami.

– Na pewno kręci się gdzieś w pobliżu. – Fabio uśmiechnął się do niej tajemniczo – Jest mistrzem świata w kamuflażu. Nie zobaczysz go, dopóki sam nie zechce ci się pokazać. Ja już nawet nie próbuję go odszukać. – Odwrócił się w stronę grupy muzyków, którzy rozkładali właśnie instrumenty. – Poczekaj chwilę – powiedział i poszedł do nich, zostawiając Caterinę przy stoliku.

Pozostawiona samej sobie, Katarzyna rozejrzała się ponownie i tym razem zauważyła, że od filarów nieopodal odrywa się pojedyncza sylwetka, przyłączając się do zmierzającej w ich stronę grupy turystów. Szybko odszukała wzrokiem znajomą postać. – „Tu cię mam.” – Ucieszyła się, rozpoznając Stefano. Po chwili Fabio usiadł ponownie na krześle, a muzycy nastroili instrumenty i zaczęli grać. W pierwszej chwili nie rozpoznała utworu, ale gdy doszli do refrenu…

– Cateri’ – zanucił Fabio i musnął ustami jej policzek. – Jak ci się podoba?

– To z dedykacją dla mnie? – spytała rozbawiona.

– Zobaczysz…

Przechodnie zatrzymywali się i podchwytywali słowa, podśpiewując refren. Atmosfera zaczynała przypominać festyn i na koniec Katarzyna też nuciła z innymi. Muzycy skończyli grać i skłonili się z gracją w jej stronę. Niewiele myśląc wstała i dygnęła z wdziękiem. Fabio roześmiał się, przyciągając ją do siebie, tak, że usiadła mu na kolanach. Ich usta spotkały się… Nagle usłyszeli trzask migawki. Zesztywniała i natychmiast się wyprostowała, szukając wzrokiem, skąd dobiegł dźwięk. Dwa stoliki dalej para starszych Japończyków pokazywała sobie coś w aparacie fotograficznym.

– Aż tak cię to stresuje? – Fabrizio spojrzał na dziewczynę i spróbował przygarnąć mocniej do siebie, ale mu nie pozwoliła. Zauważyła Stefano, który nagle wyrósł jak spod ziemi obok Japończyków i patrzył pytającym wzrokiem na Fabia. Ten jednak pokręcił przecząco głową. – Oni fotografują wszystko – powiedział do Katarzyny uspokajająco. – Kasowanie im zdjęć wywoła więcej zamieszania niż to warte. – Patrzyli jak Stefano wycofał się dyskretnie, tak, że nikt nie zwrócił na niego uwagi.

– Masz rację. – Wypuściła głośno powietrze z płuc. – Przesadzam. Wracajmy na łódkę – poprosiła.

Dopili kawę i Fabio wetknął pod spodeczek banknot. Stefano podszedł do nich, kiedy skierowali się w stronę wody.

– Podobał mi się manewr z grupą turystów – pochwaliła go Katarzyna. – Sprytny jesteś.

– Zauważyłaś mnie? – Stefano był autentycznie zaskoczony. – Ale jak?

– Nie szukałam ciebie, tylko ruchu. Wiedziałam, że Fabio odszedł i być może stracisz go z oczu, a wtedy się ruszysz. Miałam szczęście – dodała, wzruszając ramionami.

Fabio i Stefano spojrzeli na nią ze zdumieniem.

– Fabio, pozwolisz mi kiedyś zapłacić? – spytała, kiedy wsiadali do łódki.

– Nie – odparł. – Ale możesz mi coś ugotować, jeśli chcesz.

Roześmiała się dźwięcznie i tak beztrosko, że nagle Fabio poczuł nieodpartą chęć zbliżenia. Przygarnął dziewczynę do piersi i wtulił twarz w jej włosy, wdychając ich zapach. Spojrzała na niego zaskoczona. – Coś się stało? – spytała.

– Nie, nie wiem – powiedział i znów ją przytulił. Przepełniała go radość i błogie poczucie szczęścia. Naprawdę nie wiedział, co odpowiedzieć. Nie miał pojęcia, dlaczego tak się czuł, ale było to coś wspaniałego.

Ruszyli wzdłuż placu, a potem skręcili w Canale Grande. Caterina wspierała się na ramieniu Fabia, z zachwytem oglądała fasady domów i pałaców, podziwiała mosty oraz przepływające gondole. Fabrizio nie mógł oderwać od niej oczu. Starała się panować nad emocjami, ale zdradzały ją rumieńce i lśniące oczy. Ich „kapitan” okazał się doskonałym przewodnikiem i wkrótce zagłębili się w węższe kanały.

– Większość z tych domów stoi na dębowych palach wbitych w dno. – Fabio wskazał jedną z przepięknych kamienic z bogato zdobiona fasadą. – Widziałem plany tego domu. Sprzedaliśmy go jakieś pół roku temu – dodał.

– Słyszałam o tym. – Caterina przyjrzała się kamienicy. – Część z tych dębów przyjechała tu podobno z Polski – powiedziała.

– Jesteś wymagającym rozmówcą. – Fabio znów ją przytulił. – Muszę się podciągnąć. – Uśmiechnął się i założył jej za ucho niesforny kosmyk włosów, który natychmiast znów się wysunął. – Jeśli pozwolisz, zjemy lunch w hotelu i przeniesiemy się na jacht. Stella Marina już na nas czeka.

Płynęli powoli, mijając się z gondolami i innymi motorówkami prawie burta w burtę. Stefano uważnie przyglądał się pasażerom. Kiedy przepływali pod mostami, unosił głowę, śledząc w skupieniu turystów, opartych o barierki. Robił to odruchowo, choć nic im nie groziło. Dawno nie widział przyjaciela tak szczęśliwego. Zerknął w lusterko wsteczne i zobaczył, że jego szef szepcze coś do ucha Cateriny, a jej policzki przybierają żywszą barwę. Mógł się tylko domyślać, o czym rozmawiali, ale z pewnością było to przyjemny temat. Idealna kobieta dla Fabia. Tylko, czy on zdawał sobie z tego sprawę? Jedyne zmartwienie polegało na tym, że musiała wrócić do Polski. A może nie musiała? No i jeszcze ten telefon oraz policja. Coś mu tu śmierdziało, tylko jeszcze nie wiedział co. No, ale w końcu był kiedyś specem od wywiadu.

* * *

Katarzyna spoglądała za siebie tak długo, jak tylko pozwalał narastający w karku ból. Fabio nie pozwolił jej uklęknąć na siedzeniu motorówki tyłem do dziobu, uznając to za zbyt niebezpieczne. Nie mogła oderwać wzroku od panoramy miasta. Wreszcie złapał ją skurcz i musiała usiąść prosto. Dochodziła piąta po południu i słońce oświetlało budynki ciepłym, czerwonozłotym blaskiem. Widok zapierał dech w piersiach.

– Z wody wygląda lepiej, prawda? – Fabio patrzył z rozbawieniem, jak odwraca się i kręci, niby niesforne dziecko. – Chcesz, żebyśmy zrobili kółko?

– A możemy? – spytała z nadzieją, masując obolały kark.

– Jasne, że możemy. – Zaśmiał się – Antonio, pokaż nam jeszcze raz San Marco! – zawołał do mężczyzny przy sterze, przekrzykując silniki.

Motorówka natychmiast zmieniła tor i zatoczyła łagodny łuk. Mieli teraz widok na kopułę bazyliki i wieżę zegarową z prawej burty. Stefano, siedzący z przodu obok Antonia, spojrzał na nich z uśmiechem. Fabio i Caterina starali się rozpoznać jak najwięcej budynków i przegadywali się wesoło. W końcu wrócili na dawny kurs i popłynęli w kierunku portu.

Katarzyna odczuwała coraz większy niepokój. Jak zostanie przyjęta przez pozostałych goście Fabia? Pewnie już ich poinformował, że przywiezie towarzyszkę, ale jak ją przedstawił? Pewnie jako „dottoressa Caterina Pars, lekarka, która uratowała Vanessę”. Czy nadal będzie zachowywał się wobec niej tak swobodnie? Nie, to raczej niemożliwe! Chyba, że od razu da im do zrozumienia, co ich łączy. Łączy? Jezu, nic ich nie łączy. Poszli do łóżka i pewnie znów to zrobią, ale… Chyba powinni to jakoś utrzymać w tajemnicy? Łódź przyspieszyła, kiedy wpłynęli do części portowej i Katarzynie zaschło w gardle. Stefano wskazał jacht stojący chyba na boi albo na kotwicy, w każdym razie nie przy nabrzeżu. Zbliżali się szybko i po chwili motorówka zaczęła zwalniać. Poczuła, że nogi ma jak z waty.

– Hej, co się dzieje? – Fabio przyglądał jej się badawczo.

Żałowała, że nie porozmawiali o tym przy lunchu. Teraz musiałaby przekrzykiwać się z rykiem silników. Uśmiechnęła się więc słabo i machnęła ręką. – „Jestem dużą dziewczynką. Przez ostatni rok poradziłam sobie z większymi problemami.” – Przekonywała się w myślach, walcząc z uciskiem w żołądku. Wreszcie wzięła głęboki wdech i uspokoiła się. Przecież to tylko kilka dni i potem rozjadą się w dwie strony świata. Zadzwonią do siebie kilka razy, a potem już nie… Jakiś żal próbował wwiercić się w umysł Katarzyny, ale stłumiła go, skupiając się na tym, że czeka ją kilka dni świetnej zabawy.

Motorówka podpłynęła to rufy jachtu i została unieruchomiona przez czekającego na nich członka załogi. Fabio wysiadł pierwszy i podał dziewczynie rękę. Zgrabnie wydostała się z łodzi, wsparta o masywną burtę i wspięła na pokład.

Buona sera – powiedziała z uśmiechem.

Buona sera, dottoressa – Powitał ją jasnowłosy chłopak w uniformie identycznym jak strój Antonia. Mówił z obcym akcentem.

– To jest Mike – przedstawił go Fabio. – Zanieś bagaże dottoressy do kabiny na dziobie. Ja mam tylko tę torbę – rzucił i wskazał niewielki bagaż, po czym wziął Katarzynę za rękę. – Chcesz obejrzeć jacht, czy wolisz się odświeżyć? Musimy odpłynąć, ale będziemy mijali Wenecję, więc proponuje przejść na wyższy pokład.

– Ty tu rządzisz – powiedziała spokojnie. – Chyba wypadałoby przywitać się z kapitanem? – spytała z uśmiechem. – „I z pozostałymi pasażerami.” – Dodała w duchu.

Fabio ogarnął ją ramieniem i poprowadził w górę. Cały pokład wyłożono drewnem, podobnie jak schody. Na wyższym pokładzie zobaczyła stół nakryty śnieżnobiałym obrusem. Weszli do jasnego salonu z białymi kanapami i fotelami. Gdyby nie to, że za oknami widziała otaczające ich morze, mogłaby pomyśleć, że znaleźli się w eleganckiej willi. Wszystko lśniło czystością, a na drewnianych stylowych meblach ustawiono wazony ze świeżymi kwiatami. Katarzyna rozglądała się ciekawie, nic nie mówiąc. Spodziewała się luksusu, ale to przeszło jej oczekiwania. Minęli jadalnię i schodkami wspięli się jeszcze wyżej. Weszli do obszernego saloniku z kanapami obitymi jasną skórą i przeszli do przodu, omijając niewielki stolik ze szklanym blatem. Znaleźli się w dużej kabinie z panoramicznym oknem. Pełno tu było różnych urządzeń i Katarzyna domyśliła się, że to sterówka. Przywitał ich postawny mężczyzna po pięćdziesiątce z ogorzałą twarzą i szpakowatymi włosami. Miał na sobie biały mundur i czarne lśniące buty.

– Caterina, poznaj Patrika, naszego kapitana. – Fabio zwrócił się do niej po angielsku. – Pat jest Irlandczykiem, podobnie jak Mike. To jest Giancarlo. – Wskazał drugiego mężczyznę, zajętego manewrowaniem. Ukłonił się bez słowa i wrócił do swojego zajęcia. – Mamy jeszcze chorwackiego mechanika. Reszta załogi to Włosi.

– W sumie osiem osób – stwierdził Patrik. – Jest kucharz Pietro i jego pomocnica Andrea, i jeszcze pokojówka Concetta, ale czasem wydaje mi się, że mamy trzy pokojówki. – Roześmiał się. – Wszędzie jej pełno.

Zafascynowana Katarzyna obserwowała jak jacht zgrabnie skręca i powoli brzeg zaczyna się przesuwać. Jednocześnie dał się słyszeć chrzęst od strony dziobu.

– Kotwica? – spytała.

– Tak, odpływamy. – Fabio znów objął ją ramieniem. – Chodźmy na samą górę. Pat, poproś, żeby Andrea przyniosła nam coś do picia. – Poprowadził Katarzynę do kolejnych schodków i wspięli się jeszcze wyżej. Na wyłożonym drewnem pokładzie ustawiono wygodne leżanki przykryte miękkimi materacami w biało-granatowe pasy. – Poznałaś prawie całą załogę. Pietro lepiej nie zaczepiać, gdy szykuje kolację, ale potem też ci go przedstawię – powiedział, kiedy usiedli, wsparci o grube wałki.

– A twoi goście? Są w kabinach? – spytała, odgarniając trochę nerwowo włosy.

– Moi goście? – Fabio uniósł brwi, a potem roześmiał się serdecznie. – Ty jesteś moim jedynym gościem! – Pochylił się i pocałował dziewczynę w usta, a potem uniósł jej brodę dłonią. Patrzył w zaskoczone oczy. – To są moje wakacje – powiedział, podkreślając słowo „moje”. – Już się wybawili. Widziałaś, jak się zachowywali. Chciałabyś spędzać z nimi czas?

Zakręciło jej się w głowie. Wysadził gości po to, by spędzić te kilka dni tylko z nią? Nie, to chyba niemożliwe. – Chyba nie wyprosiłeś ich z mojego powodu? – spytała, mając nadzieję, że usłyszy „nie”.

– No cóż. – Wzruszył ramionami. – Chcesz usłyszeć prawdę, czy wersję oficjalną?

Spojrzała na niego takim wzrokiem, że poczuł się, jak wtedy, gdy mama nakryła go na paleniu. Podkradli z kuzynem papierosy ojca. Nie wydała, ale kazała mu wypalić trzy z rzędu, tak, że na koniec zwymiotował. Od tamtej pory nie zapalił, choć minęło trzydzieści lat.

Buona sera, dottoressa, buona sera signor De Luca. – Uśmiechnięta od ucha do ucha dziewczyna z burzą ciemnych kręconych włosów i bystrymi czarnymi oczami podeszła do nich z tacą pełną szklanek z kolorowymi napojami i wodą.

Buona sera, Concetta. – Fabio wskazał jej stolik obok leżanki. – Czyżby Andrea pomagała w kuchni?

– Tak, jest bardzo zajęta – przytaknęła gorliwie, czerwieniąc się aż po uszy. – Czy mam panią rozpakować? – zwróciła się do Katarzyny, przyglądając jej się z ciekawością.

– Nie, dziękuję – odparła szybko, ale widząc zawiedzioną minę Concetty, dodała – Jeśli nie sprawię ci kłopotu, to przydałaby mi się pomoc. Może za jakieś pół godziny? – spojrzała na Fabia niepewnie.

– Świetny pomysł. Kolacja będzie o ósmej, dobrze? – Podał Katarzynie szklankę wody, którą opróżniła duszkiem. Fabio przyglądał się, jak pije. Podobał mu się zarys jej szyi, kiedy odchylała głowę. – Dziękujemy, Concetta. – Kiwnął głową dziewczynie.

– Boże, ale byłam spragniona! – Katarzyna odstawiła szklankę – Czy mogłabym prosić o jakieś owoce? Do kolacji mamy prawie dwie godziny…

– Concetta, zanieś owoce do sypialni dottoressy i pamiętaj, żeby je uzupełniać – powiedział. Nie czekając, aż dziewczyna odejdzie, ujął dłoń Katarzyny. – Powiedz, czego potrzebujesz, a ja postaram się żebyś to dostała, OK? Chciałbym, żebyś czuła się tu jak u siebie.

– No cóż. – Westchnęła, rozglądając się. Jacht był większy niż jej mieszkanie, choć nie narzekała na ciasnotę. Nie bardzo potrafiła wyobrazić sobie „czucia się, jak u siebie” w takim luksusie. – Postaram się dostosować – powiedziała, unosząc kąciki ust w uśmiechu. – Choć nie wiem, czy dam radę, biorąc pod uwagę brak windy…

Fabio wybuchnął śmiechem.

– Mówiłem ci już, że uwielbiam twoje poczucie humoru? – spytał.

– Jeszcze nie – odparła – Ale dopiero się rozkręcam, więc to zrozumiałe. Naprawdę, nie chciałabym sprawiać kłopotu. – Spojrzała na Fabia z powagą. – Po prostu poczułam głód.

– A ja naprawdę chciałbym sprawić ci przyjemność – powiedział patrząc jej w oczy. – Mam nadzieję, że Pietro i Andrea dobrze nas dziś nakarmią.

– Jak do tej pory, nie narzekałam – odparła cicho. – Czy obowiązują specjalne stroje?

– Nie, możesz przyjść nawet w piżamie, jeśli chcesz.

– Naprawdę? – Uniosła brwi, zaskoczona. – Ty też przyjdziesz w piżamie?

– Naprawdę – odparł ubawiony. – I przyjdę w piżamie, jeśli zechcesz.

– Zgoda. – Przygryzła dolną wargę zębami, przyglądając mu się z zaciekawieniem. – Niech będzie w piżamach.

Wzięli z tacy przygotowane dla nich drinki i podeszli do barierki. Właśnie mijali Wenecję, której kontury rysowały się na tle nieba. Fabio objął Caterinę ramieniem. Czuł, że te wakacje będą udane. Stali tak, popijając ze szklanek przyjemnie grzechoczących lodem. Fabio raz po raz muskał ustami czoło i policzek Cateriny, aż w końcu uniosła głowę, poczekała, aż się do niej odwróci i pocałowała go. To była kwintesencja kobiecości, miękka, delikatna i zmysłowa. Bał się poruszyć, kiedy nieśmiało krążyła językiem, dotykając jego górnej wargi i łuku zębów. Dopiero kiedy sięgnęła głębiej i poczuł jej język na podniebieniu jęknął cicho i przyłączył się do pieszczoty. Jego fiut zareagował natychmiast, a mózg zaczął właśnie opracowywać najkrótszą trasę do jego kabiny, kiedy Caterina odsunęła się i odstawiła szklankę na tacę.

– Dość, bo jeszcze chwila i nie dam rady się rozpakować – powiedziała, oddychając płytko. Poczuł przyjemne drgnięcie w spodniach, kiedy uświadomił sobie sens jej słów. Właśnie dała mu do zrozumienia, że go pożąda! Zrobił krok w stronę dziewczyny, ale cofnęła się, nie spuszczając z niego oczu.

– Powinnam wziąć prysznic, a poza tym Concetta już pewnie na mnie czeka – szepnęła. Jej wzrok zatrzymał się na jego spodniach i na ułamek sekundy, na twarzy Katarzyny zagościło zdziwienie, a zaraz potem na policzkach pojawił się rumieniec.

Uwielbiał to, uwielbiał wprawiać ją w zakłopotanie w ten sposób. – „Tak, moja piękna, ja też cię pragnę, tak jak ty mnie.” – Napawał się tą myślą. – Odprowadzę cię – zaproponował.

– Lepiej nie – wyjąkała. – Powiedz mi, którędy mam pójść i spotkamy się na kolacji.

– Dwa poziomy niżej, tymi schodami. – Wskazał schodki i zrobił krok w jej stronę, ale ona znów się cofnęła. – Może jednak…?

– Nie, nie, dam sobie radę – odparła szybko i zaczęła schodzić. Słyszał jej szybkie, powoli oddalające się kroki. – „Wróci na kolację.” – Pomyślał z lubością, a potem… spojrzał w dół. Teraz żałował, że nie kazał zanieść bagaży Cateriny do swojej kajuty. Chciał mieć pewność, że to jej decyzja, że nie czuje się zobowiązana. Ależ był głupi! Mógłby teraz rozkoszować się widokiem jej smukłego ciała pod prysznicem.

Kiedy wszedł do siebie, wciąż miał na twarzy lubieżny uśmiech. Zdążył zdjąć koszulę, gdy rozległo się ciche pukanie. Czyżby zmieniła zdanie? Otworzył drzwi i…

– Stefano? Coś się stało? – Uniósł brwi.

– Zdaje się, że nie mnie się spodziewałeś. – W głosie ochroniarza dało się słyszeć rozbawienie. – Przepraszam – dodał szybko, widząc minę Fabia. – Chciałem ci tylko powiedzieć, że mamy trzy iPhony. Caterina będzie musiała rozpoznać swój. A swoją drogą, myślałem, że nie będzie chciała osobnej kabiny. – Nie mógł się powstrzymać.

– Zdaje się, że to nie twoja sprawa – wycedził Fabio. Poczuł się dotknięty na samą myśl, co Stefano mógł insynuować. – To ja ją tam umieściłem.

Przyjaciel pokiwał głową i zamyślił się nad czymś.

– Dobra decyzja – powiedział w końcu. – Jest inteligentna i od razu pojmie twoje intencje.

– Co masz na myśli? – Fabrizio przyjrzał się uważnie twarzy rozmówcy, ale niczego nie mógł z niej wyczytać.

– Że interesuje cię wyłącznie seks i nie masz zamiaru dzielić się swoją prywatnością. – Stefano powiedział to z uznaniem. – Brawo!

Fabio odwrócił się i spojrzał w okno, za którym przesuwał się bezmiar wody. Kurwa, on ma rację. Mogła to tak odebrać. Spojrzał na Stefano z ukosa i zobaczył na jego twarzy satysfakcję. Nie krył się z nią. – „Ty draniu.” – sklął go w myślach.

– Lubisz ją, co? – spytał, patrząc mu w oczy.

– Nie w taki sposób, jak ty, ale tak, lubię. – Stefano wsunął ręce do kieszeni. – Tylko…

– Co znowu?

– Coś mi nie gra z tym jej mężem. – Przyjaciel potarł podbródek i opadł na fotel, rozsiadając się wygodnie. – Rozmawialiśmy, kiedy zgrywałem jej zdjęcia i mam wrażenie, że to się nie trzyma kupy.

– Ale co? Myślisz, że ona jest w coś zamieszana? – Fabio poczuł zimny dreszcz na plecach. Usiadł naprzeciw Stefano i czekał w napięciu. – Mów!

– Nie, myślę raczej, że jest ofiarą. – Szef ochrony poprawił się w fotelu – Tam jest za dużo zbiegów okoliczności. Najpierw ginie jej mąż, razem z nim jej komórka, potem mają włamanie ale złodziej nie zabiera niczego cennego, a na koniec dyrektor szpitala wypytuje ją o dokumenty, które miał rzekomo wynieść jej mąż. A najlepsze jest to, że policja tego ze sobą nie wiąże. Nie dziwne?

– Próbowałeś to sprawdzić? – Fabio był pewien, że tak.

– Jasne, ale to właśnie jest najdziwniejsze. Nic nie ma, wszystko umorzone, mimo tego, że zginął człowiek. Tak, jakby komuś zależało, żeby tej sprawy nie ruszać. – Stefano rozłożył ręce – Nie chciałem wypytywać Cateriny, bo ona nadal bardzo to wszystko przeżywa. Ciekawe, jaki będzie ciąg dalszy historii tego jej telefonu, który teraz cudownie się odnalazł. Mówię o tym, który zniknął po śmierci męża – dodał, widząc zmarszczone czoło Fabia.

– No dobra. Na razie to zostawmy. – De Luca potarł twarz dłońmi – Zobaczymy, jak się sytuacja rozwinie. Rozmawiałeś z tą dziewczyną, która ma pilnować Vanessy? Jak ona ma na imię?

– Tak, Giorgia była trochę zszokowana, gdy jej powiedziałem, że Franco bzyka Valerię, ale jakoś to przełknęła. – Stefano zaśmiał się cicho – Myślę, że to była dobra decyzja, choć pewnie nie po myśli Valerii. Vanessa nie może już chodzić do męskiej toalety, a ja ostatnio głupio się czułem w damskiej.

– To nawet lepiej, że nie mieści jej się w głowie taka relacja z ochroniarzem. – Fabio sposępniał. – Wolałbym, żeby w razie czego Franco ratował najpierw Vanessę, ale obawiam się, że zaczyna myśleć fiutem. – Spojrzał na Stefano. – Nie miałem wątpliwości, że żaden z moich ochroniarzy nie dorasta ci do pięt, ale nie sądziłem, że nasza relacja jest aż tak wyjątkowa.

– Wybacz, ale nie będę się z tobą bzykał, nawet jeśli zaproponujesz podwyżkę. – Przyjaciel wstał z szerokim uśmiechem i rozejrzał się po sypialni, jakby oceniając ilość miejsca.

– Spokojnie, mam do tego lepszy obiekt. – Zakończyli poważną część rozmowy i Fabio się odprężył.

– Najlepszy! Jeśli wolno mi wyrazić swoje zdanie. Chyba powinieneś się ogarnąć, a ja zabieram ci czas.

– Jemy dziś kolację w piżamach. – De Luca z satysfakcją zobaczył zdumienie na twarzy Stefano. – To jej pomysł.

– No, to bawcie się dobrze.

„Na pewno się zabawimy, możesz być spokojny.” – Obiecał sobie Fabio.

* * *

Katarzyna szła na kolację z mieszanymi uczuciami. Teraz czuła się trochę nieswojo w koszulce na ramiączkach i krótkich spodenkach. Narzuciła wprawdzie na wierzch szlafrok, ale i tak wydawało jej się, że jest nieubrana. Concetta trajkotała jak najęta i wciąż przepraszała, że mówi za szybko, ale nie pamięta, że Katarzyna nie jest Włoszką. Kiedy wreszcie poszła prasować sukienki, które pomięły się w walizce, Katarzynie udało się zadzwonić do Karoliny. Wszyscy dotarli bezpiecznie do domu. Karolina wysłuchała mocno okrojonej relacji z pobytu w Wenecji i zapowiedziała jeszcze raz, że Katarzyna ma się wyszaleć i wybawić do upadłego. Obiecała też zajrzeć do mieszkania przyjaciółki.

– Mam prośbę – powiedziała po namyśle Katarzyna. – Zabierz stamtąd mojego laptopa, ale postaraj się, żeby nikt nie widział, że go wynosisz, OK.?

– Kaśka, co się dzieje? – Karolina natychmiast zrobiła się czujna.

– Nic takiego, ale rozmawiałam z ochroniarzem Fabrizia i on zasugerował, że z tym laptopem coś jest nie tak, więc wolę, żeby był bezpieczny u ciebie w kancelarii. Poza tym chciałabym, żebyś przesłała mi listę kontaktów, bo w moim telefonie mam na razie z pięć numerów, poza twoim. – Katarzyna zignorowała niepokój w głosie Karoli.

– Odezwij się jutro, dobra? Postaram się dowiedzieć czegoś więcej o twoim telefonie. – Westchnęła ciężko, cmoknęła do telefonu i rozłączyła się.

* * *

Drobna brunetka zawzięcie stukała w klawiaturę białego laptopa. Po kilku minutach wytężonej pracy odchyliła się na obrotowym skórzanym fotelu i spojrzała z zadowoleniem na ekran.

– Co tak piszesz? – Dobiegł ją męski głos z sąsiedniego pokoju.

– Takie tam. Nic ważnego! – odkrzyknęła z lekceważeniem w głosie. Zmarszczyła brwi i zamknęła dokument. Naprawdę, ten artykuł wyszedł zupełnie nieźle i przez chwilę było jej nawet żal, że nie ujrzy go nikt, poza jej naczelnym. Otworzyła swoją służbowa skrzynkę mailową i wybrała adres szefa redakcji.

„Przeczytaj to. Mam nadzieję, że Ci się spodoba. Niestety nie mam dowodów na poparcie mojej tezy, ale może mógłbyś przymknąć oko? Łucja.” Dołączyła dokument, który przed chwilą skończyła i wysłała. Doskonale wiedziała, że naczelny nie przymknie oka, nigdy tego nie robił.

– Jeszcze niegotowa? – Mocno zbudowany blondyn stanął za nią, położył jej dłonie na karku i zaczął masować napięte mięśnie. – Spóźnimy się…

– To poczekają – odparła spokojnie. – Są sprawy ważniejsze od głupich kręgli.

– Daj spokój! Wiesz z kim gramy? – spytał, a w jego głosie pobrzmiewało zniecierpliwienie. Nagle spojrzał na Łucję uważniej. – Wciąż szukasz tych dokumentów?

– Po prostu sprawdzam – odparła.

– Już to chyba omówiliśmy? Przepadły i koniec – powiedział z naciskiem.

– To jest twoja wersja – odpowiedziała zimnym tonem, wstając z fotela. – Idę się ubrać.

Patrzył tępo na jej laptop leżący na biurku. – „A jeśli ona miała rację i ten facet zdążył komuś wszystko przekazać? Na przykład żonie? Tylko w takim razie dlaczego jeszcze nie zrobiła z tego użytku?” – Pomyślał. Z tego, co mówił Ziemowit, wynikało, że kompletnie się załamała po śmierci męża. Wyglądało na to, że interesowała ją tylko praca. Nie miała rodziny, poza siłownią nigdzie nie chodziła, z nikim się nie spotykała… Nie, zaraz, Łucja mówiła, że widywała się ze znajomymi adwokatami. Nawet ustaliła, gdzie mają kancelarię. Nagle go olśniło, Łucja próbowała przez nich dotrzeć do tej Pars, dlatego chodziła tam, zamiast zapytać jego prawników. Nie docenił jej!

– Kochanie, czy już ci mówiłem, że jesteś niesamowita? – spytał, odwracając się w kierunku garderoby przylegającej do ich sypialni.

– Dzisiaj jeszcze nie. – W jej głosie pobrzmiewały resztki pretensji. – Ale słucham Cię uważnie…

– Przyznaję, że możesz mieć rację – powiedział przymilnym tonem.

„No wreszcie.” – Pomyślała Łucja, przeglądając się w ogromnym lustrze. Sama nie była przekonana, ale coś jej mówiło, że powinna spróbować jeszcze raz. Zwłaszcza teraz, kiedy wyszła sprawa telefonu. Wyglądało na to, że ta Katarzyna Pars miała „jaja”, mimo, że Ziemowit uważał inaczej. Łucja nie do końca wierzyła w „kompletne załamanie” i depresję po śmierci męża. – „Kobiety są silniejsze i sprytniejsze od mężczyzn.”– Pomyślała.

* * *

Do Katarzyny dotarł smakowity zapach i zaburczało jej w brzuchu. Zjadła jabłko, ale nadal czuła głód. Weszła do jadalni, gdzie czekał już na nią Fabio. Miał na sobie krótkie spodenki i białą bawełnianą koszulkę, jednym słowem, przyszedł w piżamie.

– Miały być tylko piżamy – powiedział rozchylając jej szlafrok. Ale gdy jego wzrok padł na koszulkę na cienkich ramiączkach, ledwie zakrywającą piersi z rysującymi się dość wyraźnie brodawkami, natychmiast na powrót otulił dziewczynę. – Na razie zostaniemy tak – stwierdził.

– Też tak myślę – przytaknęła zmieszana.

Usiedli na zewnątrz, przy zastawionym na dwie osoby stole. Siedzieli naprzeciw siebie, tak, że Katarzyna miała przed oczami rufę i bezkres wody. Oświetlały ją ciepłe czerwonozłote promienie zachodzącego słońca.

– Ale pięknie. – Westchnęła.

– Ja mam lepszy widok. – Fabio oblizał się koniuszkiem języka. – Jemy! – zawołał wesoło, patrząc na kogoś za plecami Katarzyny i zacierając ręce.

Do stołu podeszła korpulentna, pogodna kobieta około czterdziestki. Miała na sobie uniform, jak reszta załogi i dobrany biały fartuszek. Gęste włosy związała w węzeł na karku. – Jestem Andrea – przedstawiła się. Niosła tacę zastawioną zimnymi przystawkami: oliwkami, mozzarellą, szynką parmeńską, papryczkami i pomidorkami w oliwie, wypełnionymi solonym serem. Po chwili doniosła ciepłe pieczywo pachnące ziołami.

– Boże, jestem w raju. – Westchnęła Katarzyna, patrząc na to wszystko.

– Poczekaj na danie główne – zaśmiał się Fabio – Dziś jemy lasanię.

Oboje byli głodni, więc jedli w milczeniu i dopiero po dłuższej chwili, Katarzyna stwierdziła, że nie podano suszonych pomidorów.

– Ostatnio ci nie smakowały. – Fabio wzruszył ramionami. – Jest mnóstwo innych smakołyków.

– Zawsze starasz się dopasować do swoich gości? – spytała, mrużąc oczy.

– Prawdę powiedziawszy, to chyba nie. – Zastanowił się – Nie, na pewno nie.

Zaskoczyła ją odpowiedź. Spodziewała się raczej, że powie coś o uprzejmości i o konieczności pójścia na kompromis.

– Nie lubię się dostosowywać – stwierdził, widząc jej zaskoczenie. – Dużo pracuję i zmiana nawyków mnie rozprasza. Wolę, kiedy inni dopasowują się do mnie.

Obraz samego siebie, który jej przedstawiał, zupełnie nie pasował do tego, jaki ona sobie powoli wyrabiała. Z pewnością, nie starał się upiększać własnego wizerunku. Znał swoje wady i mówił o nich otwarcie. Ceniła to. I potrafił przyznać się do błędu.

– Opowiedz mi o swoich gościach – powiedziała. – „Opowiedz mi o sobie i swojej rodzinie.” – Pomyślała.

– Nie ma o czym opowiadać. – Machnął ręką. – Zaprosiłem szwagra z córkami, bo są w wieku Vanessy i dobrze się razem bawią. Zabrał ze sobą przyjaciół i ich dzieci. Dzieci były fantastyczne, ale dorośli? Szkoda gadać! Sama widziałaś. Niestety moja siostra nie mogła z nimi przyjechać, podobnie jak moja matka.

– Och, coś się stało? – wyrwało jej się. – „Boże, wypytuję go.” – Skarciła się w duchu.

– Nie, nic złego. Moja siostra oczekuje trzeciego dziecka i mama została z nią w Mediolanie. Tam mieszkają. Nie powiedzieliśmy jej o Vanessie. Jest w ostatnim miesiącu i woleliśmy nie ryzykować. – Fabio nagle zamilkł.

– Dobrze zrobiliście. – Katarzyna starała się ukryć, jakie ta wiadomość zrobiła na niej wrażenie. – „Trzecie dziecko.” – Pomyślała. – Ile ma lat? – spytała szybko.

– Trzydzieści osiem. Długo przebierała w kandydatach – powiedział z sarkazmem. – I w końcu wybrała. Moim zdaniem fatalnie. Ten facet bawi się, jakby jutro świat miał się skończyć, ale póki ona jest zadowolona, nic nie mówię.

– Bardzo ją kochasz, prawda? – Katarzyna starała się za wszelką cenę oderwać myśli od ciąży i dzieci.

– Bardzo. Chciałbym, żeby Vanessa była do niej podobna. Staram się, żeby Alessandra uczestniczyła w wychowaniu mojej córki, kiedy to tylko możliwe. Na szczęście mieszkają obie w Mediolanie. – Fabrizio zamyślił się – Moja siostra uważa, że powinienem zabrać Vanessę do siebie.

– A co na to Valeria? – Katarzynie nie mieściło się w głowie, że mogłaby oddać córkę.

– Nie sądzę, żeby robiła trudności. Vanessa i tak więcej czasu spędza z moją siostrą i mamą niż z Valerią. Ona nie ma cierpliwości do dzieci.

– Co ty mówisz? – Katarzyna nie była pewna, czy powinna tego słuchać, ale najwyraźniej on miał ochotę jej o tym opowiedzieć, a przecież chciała, żeby mówił. Chciała wiedzieć o nim jak najwięcej.

– Mówię, że Valeria nie dojrzała do wychowania córki. Poza tym pokazuje Vanessie świat, którego nienawidzę. Moja siostra skończyła historię sztuki i prowadzi z koleżanką galerię, mimo, że jej mąż zarabia górę pieniędzy. Valeria pokazuje małej drogę, która dla mnie jest nie do przyjęcia. Nie chcę, żeby moja córka wyrosła na pustą lalkę, która tylko trwoni pieniądze – wyrzucił z siebie. – Albo poluje na bogatego męża.

– Raczej nie będzie musiała. – Katarzyna ugryzła się w język, ale było już za późno. Fabio spojrzał na nią dziwnie. – Chodzi o to, że jest dzieckiem z zamożnej rodziny i nie musi niczego robić, żeby mieć zapewnione wygodne życie. Trzeba w niej rozwijać pasje, zainteresowania. Niech zajmuje się tym, co lubi. – Umilkła na chwilę. – „Ale zabrnęłam.” – Pomyślała. – Nie mam doświadczenia w tej kwestii – powiedziała w końcu. – Wydaje mi się, że skoro patrzy na ciebie i twoją siostrę, to ma dobre wzorce. To bystre dziecko.

– To prawda. – Uśmiechnął się cierpko. – Ale ja jestem nieobiektywny, prawda?

– Prawda – przyznała. Widać było, że kocha córkę jak wariat – Nie myślałeś nigdy, że ktoś może „zapolować” na nią? – spytała.

Fabio milczał zaskoczony. Przez dłuższą chwilę przetrawiał usłyszane słowa. W końcu uniósł głowę i spojrzał Katarzynie głęboko w oczy. – Nie pomyślałem o tym – powiedział szczerze.

– To działa w dwie strony – odparła. – Faceci też polują na posagi, a twoja córka będzie miała duży posag. – Pociągnęła łyk wina, aby zyskać na czasie. Ta rozmowa robiła się coraz trudniejsza. – Pieniądze kuszą – dodała i westchnęła.

– To prawda – powiedział dziwnie smutnym głosem. – To niestety prawda – powtórzył. – Ale szczęścia nie da się na nich zbudować…

– Pewnie masz rację, ale z pasją też trzeba uważać. – Westchnęła znowu. Oni oboje z Robertem wykonywali swoją pracę z pasją i do czego ich to doprowadziło? Brak czasu na dzieci, na urlop, dla siebie… – Ja wykonuję podobno jeden z najpiękniejszych zawodów świata i co? – powiedziała ze złością. – Nie mam czasu dla siebie, nie mam dziecka, rodziny… A szczęście? Szczęście jest chwilowym stanem ducha. Na dodatek w chwili, gdy jesteśmy szczęśliwi, zazwyczaj wcale sobie tego nie uświadamiamy. Dopiero kiedy mija, odkrywamy, że je spotkaliśmy.

Spojrzał na nią wzrokiem, pod którym zadrżała. Jakby ktoś nagle zajrzał do wnętrza jej duszy, na samo dno. Katarzynie wydało się, że w oczach Fabio zobaczyła ból, cierpienie, ale także jakieś dziwne ciepło. Nie mogła oderwać od niego wzroku, jakby ją sparaliżowało. Bała się odetchnąć głębiej, aby nie spłoszyć tego, co działo się między nimi. Nie wypowiedzieli ani słowa, a miała wrażenie, że poczuła cały ból mężczyzny po stracie żony, że on zobaczył jej własny ból, poczuł i zrozumiał.

Za plecami dziewczyny rozległ się hałas i nagle oboje się poruszyli. Magia prysła. Katarzyna zamknęła oczy i odchyliła głowę. – „Boże.” – Pomyślała. – „Co się ze mną dzieje? To miał być letni romans bez znaczenia.” – Nagle poczuła ciepłe palce, ujmujące jej dłoń i przyciskające do szorstkiego policzka. Spojrzała przed siebie. Fabio miał przymknięte oczy i udręczony wyraz twarzy. Tulił się do tej ręki, jakby szukał w niej ukojenia. Nie odrywając palców od jego policzka wstała i oparła się drugą dłonią o stół. Nachyliła się i pocałowała go w czoło. Wyciągnął głowę i z czułością oddał pocałunek, w usta. Dopiero po chwili uwolnił jej rękę i pozwolił usiąść. Katarzyna zdała sobie nagle sprawę, że nie są sami. Odwróciła się trwożnie i napotkała spojrzenie Andrei. Jednak nie było w nim niczego niepokojącego, ani też niezdrowej ciekawości. Kobieta w uniformie patrzyła na Katarzynę pogodnie, jak na przyjaciela. Poczuła się swobodniej.

– Czy możemy podać lasanię? – spytała z uśmiechem Andrea.

– Tak, oczywiście. – Fabio powrócił do swojego zwykłego tonu. Tylko patrzył teraz na Caterinę inaczej. Widział ją inaczej. Nie mógł jeszcze określić na czym polegała różnica, ale wiedział na pewno, że coś się zmieniło. I ta zmiana mu odpowiadała.

Do jadalni wkroczył niewysoki mężczyzna z rumianą twarzą i pokaźnym brzuchem. Mimo tuszy poruszał się zadziwiająco sprawnie. Był w nieokreślonym wieku, mógł mieć zarówno czterdzieści jak i pięćdziesiąt, a nawet więcej lat.

– No, Pietro, pokaż, co tam nakombinowałeś tym razem. – Fabio wyciągnął szyję i ocenił zapach, unoszący się nad formą z lasanią. Na jego twarzy pojawił się uśmiech. – Dobrze pachnie! Caterina poznaj Pietro, naszego kucharza.

– Bardzo mi miło. – Katarzyna odwróciła się w stronę nowo przybyłego. – Proszę wybaczyć strój, ale z drugiej strony, cieszę się, że taki drobiazg, jak plama na sukience, nie zakłóci mi przyjemności jedzenia.

– Prawdziwa dama pozostaje damą również bez ubrania! – Pietro skłonił się z wdziękiem. – Z przyjemnością panią nakarmię.

Danie okazało się dobre i choć dla Katarzyny trochę za ciężkie, poprosiła o małą dokładkę. Upewniona, że Pietro się nie obrazi, zrezygnowała za to z deseru. W międzyczasie słońce skryło się za horyzontem i Andrea przyniosła lampiony ze świecami, które rozstawiła na stole tak, że nie musieli zapalać światła. Katarzyna przesiadła się do Fabia i usadowiła obok niego na kanapie z podwiniętymi nogami. Pietro zaparzył im espresso i przyniósł osobiście limoncello własnego wyrobu.

– Podbiłaś jego serce tą dokładką. – Fabio spojrzał na Katarzynę i odgarnął niesforny kosmyk z jej twarzy. – Nieczęsto dostajemy tę ambrozję. – Podniósł w górę wąski kieliszek z gęstym żółtym płynem. – Salute! – zawołał w stronę Pietro i wypił trochę, delektując się smakiem.

Katarzyna też upiła odrobinę ze smukłego naczynia. Likier miał swoją moc, ale dobrze smakował i pachniał skórką z cytryny. – „Słońce zamknięte w butelce.” – Pomyślała. Byłby wspaniały na samotne jesienne wieczory. – „Mogłabym otulić się kocem i zaszyć na balkonie, sącząc ten napój z maleńkiego kieliszka.” – Rozmarzyła się. Jeszcze do końca tego roku będzie miała widok na gwiazdy, potem zasłoni je sąsiedni budynek. – Szkoda, że nie możemy oglądać gwiazd. – Westchnęła.

– Dlaczego nie możemy? – Fabio podniósł ze stołu niewielkie urządzenie przypominające komórkę. – Antonio, wygaś, proszę, światło na dziobie. – Wysłuchał odpowiedź i wziął Katarzynę za rękę. – Idziemy – rzucił wesoło. – Andrea, przynieś nam na dziób trochę owoców i coś do picia.

Weszli na najwyższy pokład, z którego wcześniej podziwiali Wenecję. Teraz było tam ciemno, tylko na samym szczycie masztu lśniło silne światło. Schody również oświetlały małe lampki, wskazujące im drogę. Na miejscu Fabio otworzył skrzynię z drewna podobnego do tego, którym wyłożono pokład i wyjął z niej kilka miękkich ręczników oraz polarowy pled. Rozłożyli to na ustawionych obok siebie leżankach. Po chwili przyszła Andrea z tacą zastawioną szklankami, kieliszkami, butelką z wodą mineralną i limoncello. Ujrzeli też talerz z ogromną kiścią winogron. Fabio wskazał stolik koło swojego leżaka. – Mamy prowiant aż do rana. – Uśmiechnął się do Andrei. – Nie będziemy cię już niepokoić – dodał.

Ułożyli się wygodnie, narzucając na siebie pled z powodu morskiej bryzy przesyconej chłodem i wilgocią. Katarzyna oparła głowę na zwiniętym w rulon ręczniku i patrzyła na gwiazdy, układające się w zawiłe gwiazdozbiory. Ileż to razy leżeli tak z tatą na trawniku przed domem i oglądali sierpniowe niebo? Mama siłą ściągała ich do domu. Czasem musiała oboje budzić, bo zasypiali zmęczeni po całym dniu.

– Kiedy byliśmy mali i nie chcieliśmy spać, mama zabierała nas na taras domu i oglądaliśmy niebo. – Fabio wpatrywał się w gwiazdy. – Leżeliśmy tak długo, aż zasypialiśmy i wtedy zanosiła nas do łóżek. Ojciec uważał to za wariactwo, ale mama znała się na gwiazdach i potrafiła o nich opowiadać godzinami. Myśleliśmy, że to bajki, ale potem w szkole odkryłem, że naprawdę sporo wiedziała na temat nieba i astronomii. Po latach, na kursie nawigacji miałem o wiele mniej nauki niż inni.

– Jesteś żeglarzem? – zdziwiła się Katarzyna.

– Zaczynałem od jachtów żaglowych, potem nauczyłem się prowadzić jachty motorowe, a teraz czasem Pat pozwala mi poprowadzić nawet to. – Klepnął pokład. – Choć źle to znosi. Jest bardzo przywiązany do tej łodzi.

– Trudno się dziwić, to piękny jacht. Mogłabym na takim zamieszkać – westchnęła.

– Też o tym myślałem, ale jestem związany z Turynem. – Fabio przekręcił głowę tak, by widzieć twarz Cateriny. – Kiedyś Stella Marina stała w Genui i częściej na niej bywałem, ale tamta okolica jest inna. San Remo, Monaco… Valeria je uwielbia. Co roku Pat przeprowadza tam Stellę i Valeria z koleżankami mają dwa tygodnie dla siebie. – Zaśmiał się cicho. Zrobił w tym roku to, co powinien uczynić już dawno. – Tym razem same będą musiały zapłacić za porty, więc przypuszczam, że popływają tylko tydzień. Zresztą one nie pływają, one „mieszkają” na jachcie.

– Nie mów, że wytłumaczyłeś to kryzysem. – Katarzyna zachichotała.

– Owszem. – Znów się zaśmiał, jak z dobrego żartu. – Ale sama pomyśl, w zeszłym roku zapłaciłem za dwa dni w Monaco tyle, co za całą zimę w Chorwacji. Nie sądzisz, że to przesada?

– Nie mam pojęcia, ile kosztuje coś takiego, bo z medycyny nie da się wyciągnąć takich pieniędzy, nawet gdyby człowiek zarobił się na śmierć – powiedziała ubawiona jego oburzeniem. – Ale muszę przyznać, że to co mówisz, ma sens. Przypuszczam, że nie płaci ci za czarter?

Wzniósł oczy ku niebu. Valeria za nic nie płaciła, a on się nie targował. Tym razem też mógł zapłacić. Może gdyby nie odnosiła się do pieniędzy z taką ostentacyjną ignorancją, postąpiłby inaczej? Spojrzał na Caterinę i zobaczył, że przygląda mu się uważnie – Co zrobiłem? – spytał niepewnie. Odpowiedziała mu tylko uśmiechem, co jeszcze bardziej zbiło go z tropu. O co chodziło? Powiedział coś nie tak? Nadal się uśmiechała. – Zdradzisz mi, o co chodzi? – spytał z narastającą frustracją w głosie. – Powiedziałem coś?

– Nie! Tak! – zaczęła niepewnie – Och, Fabio, wiem, że jest między nami bariera językowa i brakuje mi słów, ale muszę ci to powiedzieć. – Zamilkła na chwilę, a on zmartwiał. Bał się nawet pomyśleć, co chciała mu wyznać. – Oczywiście wiem, że to nie jest żadna relacja, tylko krótkie wakacje bez obietnic… – Odetchnął w duchu. Miał ochotę ją pocałować, była taka piękna, kiedy się uśmiechała. Dopiero teraz zauważył, że ma wyjątkowo lśniące oczy, ale ona nagle oparła głowę na jego piersi – Powiedziałeś tak wiele, że poczułam się, jak ktoś ważny… – Głos jej drżał. – Ważny dla ciebie… Wiem, że to głupie… Możesz się śmiać, nie obrażę się – dodała szybko. – Chodzi o to, że po wczorajszej nocy myślałam, że będziesz chciał tylko… no wiesz, a ty rozmawiasz ze mną, jak z przyjaciółką… – Pociągnęła nosem i dotarło do niego, że płacze.

– Caterina. – Gładził jej włosy i tulił do piersi. Kompletnie go rozbroiła. Nie spodziewał się czegoś takiego. – „Gdybym teraz zaczął ją całować albo pieścić, byłbym ostatnim draniem.” – Pomyślał. – Caterina, mia piccola – wyszeptał z czułością. Westchnęła głęboko i objęła go, przytulając się mocniej. Leżał, podtrzymując jasną głowę i kark, wpatrywał się w niebo nad nimi. Wydała się taka bezbronna i krucha.

– Przepraszam – wyszeptała, pociągając nosem. – Nie powinnam… – Coś w niej pękło. Nie zdawała sobie sprawy, że od roku nie rozmawiała tak szczerze z nikim poza Karolą. Chciała się unieść, ale Fabio na to nie pozwolił.

– Zostańmy tak – powiedział i pocałował ją w czubek głowy, a potem otulił pledem.

– A jeśli zaśniemy? – spytała sennie.

– Nie zaśniemy, a jeśli nawet, to co? – Uśmiechnął się, choć wiedział, że ona tego nie widzi – Nikt nie może zabronić nam tu spać.

Szum morza i niski pomruk silników wkrótce ich ukołysał.

.

Rozdział 9 (Poniedziałek)

Zbudzili się prawie jednocześnie, kiedy padły na nich promienie słońca. Wschód na pełnym morzu zawsze robił na Fabio niesamowite wrażenie, ale teraz oglądali go razem, jeszcze senni, na wpół przebudzeni. Caterina uniosła głowę i przysłoniła ręką oczy. Na jej twarzy malowało się zaskoczenie, jakby nie do końca zdawała sobie sprawę, gdzie jest i jak się tu znalazła. Powiał chłodny wiatr od morza i zadrżała, odruchowo tuląc się do swojego towarzysza.

– Dzień dobry – powiedział, całując ją w policzek.

– Dzień dobry – uśmiechnęła się do niego promiennie. Oparła się na łokciu i dotknęła nieśmiało ustami dolnej wargi Fabio. Przymknął oczy i czekał. Zachęcona, zaczęła go całować, najpierw delikatnie, potem coraz śmielej. Wreszcie przywarła ciepłymi ustami i omiotła językiem podniebienie. Wstrzymał oddech, a potem usłyszała cichy pomruk zadowolenia i wtedy przyłączył się do niej. Nacierał coraz śmielej, aż w końcu poczuła silną dłoń u podstawy pleców. Jakimś sposobem dostała się pod szlafrok i koszulkę, wędrowała palcami wzdłuż kręgosłupa w górę i w dół, wywołując u Katarzyny całą gamę doznań. Na pozór niewinna pieszczota sprawiła, że dziewczyna nabrała ochoty na seks. Był tylko jeden problem, znajdowali się na pokładzie i w każdej chwili mógł ich nakryć ktoś z załogi, a tego by nie chciała. – Fabio – szepnęła, odrywając się od jego ust – Chyba nie tutaj…

– Masz rację – wychrypiał, ale nie zmienił pozycji. Zaczął skubać szyję i płatek ucha, potem powędrował do obojczyka – No dobrze, chodźmy – stwierdził wreszcie, czując jej opór. Wstał i podał Caterinie dłoń. Otuliła się szczelniej szlafrokiem i ruszyła za nim do schodów.

Przemykali się cicho, jakby Fabio umyślnie krył się przed własną załogą. Nawet jeśli robił to tylko dla zabawy, Katarzyna bawiła się doskonale. Mijając sterówkę odwrócił się do niej i przyłożył palec do ust, a ona kiwnęła głową i poszła za nim na palcach. Zeszli niżej i dotarli do drzwi jego sypialni. Otworzył je cicho i pociągnął dziewczynę do wnętrza. Pomieszczenie umeblowano elegancko, ale prosto. Sprzęty z ciemnego drewna z kremowymi obiciami dawały wrażenie lekkości. To był prawie apartament, z dużymi, trójkątnymi oknami, wpuszczającymi teraz do środka słoneczny blask. Nie czekając ani chwili dłużej, Fabio przygarnął Katarzynę do siebie i zsunął jej szlafrok z ramion. Przymknęła oczy i poczuła mocne liźnięcie, przesuwające się po górnych zębach. Mężczyzna mlasnął ze smakiem i zamruczał zmysłowo. Między nogami poczuła skurcz, a potem rozpieranie. Brodawkom nagle zaczęła przeszkadzać szorstka koszulka. – Smakujesz limoncello – wymruczał do jej ust Fabio i wsunął w nie język. Wchłonęła go i zaczęła ssać, oddychając płytko przez nos. Po chwili zamienili się rolami i to on ssał, a ona poczuła to gdzieś w dole brzucha. Przywarli do siebie w pocałunku pełnym pasji, przemieszczając się powoli w stronę ogromnego łóżka, które przyciągało ich jak magnes. Fabio wsunął dłonie pod koszulkę i podciągnął ją w górę, odsłaniając nabrzmiałe piersi. Objął je dłońmi i pomasował kciukami wrażliwe brodawki.

– Nie wiem, czy powinniśmy… – wydyszała Katarzyna, kiedy dotarło do niej, że nie zamierza zasłonić okien. – Jest widno! – jęknęła. Nie wstydziła się swego ciała, ale w dzień onieśmielał ją o wiele bardziej, niż w nocy. Nie była pewna, czy wytrzyma porównanie z tymi wszystkimi „seksbombami”.

– Uwielbiam robić to przy świetle. Kiedy na ciebie patrzę, natychmiast nabieram ochoty. – Głos miał niski i seksowny. Na potwierdzenie swoich słów zsunął spodenki i pozwolił wydostać się na zewnątrz rosnącemu w oczach członkowi. – Zobacz, co zrobiłaś – dodał i nachylił się do jej ust, rzucając równocześnie zbędny już fragment ubrania na podłogę. Popchnął lekko dziewczynę na łóżko i podążył za nią, przygniatając do materaca. Przekręciła się na bok i podciągnęła w górę. Leżeli tak, a ich języki leniwie owijały się wokół siebie. Zawsze się zastanawiała, jak to możliwe, że nie istnieje bezpośrednie połączenie nerwowe między ustami i łechtaczką, która teraz pulsowała z coraz większą siłą. Fabio puścił jej język i zaczął powolną drogę w dół, znacząc szlak pocałunkami. Kiedy doszedł do piersi, wygięła się lekko. – Są jak jabłka. Mam ochotę je ugryźć – powiedział i wyszczerzył zęby w uśmiechu. – „Więc ugryź.” – Pomyślała i jęknęła, odchylając głowę. Brodawki mrowiły nieznośnie, na samą myśl o zaciskających się na nich zębach. Fabio nachylił się nad piersią i poczuła na skórze jego ciepły oddech. To, co się stało potem sprawiło, że przestała myśleć. Jej ciało reagowało niezależnie od woli. Całe napięcie, które czuła wcześniej w dole brzucha wróciło ze zdwojoną siłą. Mężczyzna pieścił na zmianę obie piersi, drażnił wrażliwe brodawki, używając ust, języka i zębów. Nie spieszył się, jakby oglądanie jej reakcji na poszczególne pieszczoty było dla niego sprawą najwyższej wagi. „Jezu, ale rozkosz.” – Myśl przemknęła i zniknęła. Jednak nie dał jej wiele czasu na oswojenie się z tymi doznaniami. Powoli przemieścił się niżej i zaczął ostrożnie ściągać spodenki Katarzyny, sunąc aż do kostek. Kiedy wreszcie się ich pozbył, rozchylił nieco uda dziewczyny i zaczął delikatnie szczypać zębami miękką skórę. Dwa silne kciuki ucisnęły delikatne ciało wokół pulsującej pożądaniem łechtaczki i poczuła tam zbliżający się, ciepły oddech. Z trudem uniosła się na łokciach i spojrzała na Fabia przymglonymi oczami.

– Proszę, nie – jęknęła, próbując w popłochu złączyć uda. Nigdy nie czuła się pewnie w takich momentach. Robert tego nie lubił i po kilku latach doszła do wniosku, że większość facetów robi to wyłącznie dla przyjemności partnerek. Łatwo przyszło jej to zrozumieć, bo działało to podobnie w drugą stronę. Ona nie przepadała za seksem oralnym, ale godziła się ze względu na męża.

– Pozwól mi – poprosił, patrząc jej w oczy. Gładził kręcone włoski łonowe z taką czułością, że kompletnie ją rozbroił. – Pozwól, proszę – powtórzył tak seksownym głosem, że na jego dźwięk kolana Katarzyny ugięły się same.

Odwróciła głowę, jakby zawstydzona swoją nagością w pełnym świetle dnia i powoli rozsunęła nogi. Język Fabia dotknął delikatnie łechtaczki, wprawiając ją w wibracje. Katarzyna westchnęła głośno. Koniuszek języka szybko omiatał nabrzmiały, pulsujący punkt. Jęczała cicho, wzdychała, albo pomrukiwała zmysłowo. Mężczyzna przerwał i podniósł głowę, a kąciki jego ust uniosły się w uśmiechu. Znowu się pochylił i przeciągnął językiem od dołu do góry, a potem przywarł ustami do obrzmiałego wzgórka i zaczął go ssać. Doznanie stało się tak intensywne, że zadrżała i odruchowo ugięła kolana. Ssał mocniej, a ona zacisnęła zęby, żeby nie krzyczeć z rozkoszy. Straciła oddech. Była jednym wielkim pragnieniem. Nie broniła się. W tej chwili nie odmówiłaby mu niczego. On, jakby czując, że pokonał opór, wszedł w nią językiem. – Och! – jęknęła głośno. – Pchnięcie – Och! – Czuła go całą sobą. Była blisko. Pchnięcie. – Już, już, już…

– Nie tak szybko, moja piękna. – Usłyszała jego niski, chrapliwy głos. Kiedy spojrzała w dół, zakręciło jej się w głowie. Uśmiechał się do niej, oblizując lubieżnie. – Podobało ci się?

– Tak – jęknęła sfrustrowana. – Bardzo. – Spróbowała opuścić nogi. Chciała unieść biodra, chciała żeby pieścił jej szparkę, żeby ją wypełnił. Drżała, a on patrzył, jak się męczy, czekając na jego ruch. Wreszcie opuścił głowę i liznął obrzmiałą łechtaczkę. – Faaabio – krzyknęła i przestraszyła się swojego głosu. – Boże. – Zakryła dłonią usta.

– Nikt nas nie słyszy – wychrypiał. – Możesz krzyczeć, ile zechcesz. – Zaśmiał się drapieżnie i zaczął ssać jej najwrażliwsze miejsce. Wsunął w nią palec, a potem drugi i trzeci. Jęczała głośno, zaciskając dłonie na pościeli i miętosząc ją w ekstazie. Myślała, że serce wyrwie się z piersi, czuła, że spada. Wszystko wirowało. Zrozumiała właśnie, że on TO lubił! Nie robił tego dla niej. A raczej, nie robił tego tylko dla niej. Coś kazało jej wygiąć się w łuk. Zapadała się, zapadała… Nie docierało już do niej nic poza tym, że zalewa ją szczęście w czystej postaci.

„Gdzie ja jestem?” – Zastanowiła się półprzytomnie. Z trudem otworzyła oczy i zobaczyła nad sobą Fabia, patrzącego na nią z zachwytem.

– Chcę cię słyszeć – nakazał. – Uwielbiam to! – Zanim doszła do siebie, nałożył szybko prezerwatywę i nachylił się do jej ucha. – Dosiądziesz mnie? – spytał ochryple i przewrócił się na plecy. Oboje byli jeszcze zdyszani. Pociągnął ją na siebie, pomagając utrzymać się w pionie. Klęknęła nad nim, dotykając obrzmiałym sromem gładkiej główki i spojrzała w dół. Wydało jej się, że celował w nią największy członek, jaki kiedykolwiek widziała. Lśniący lateks nie miał ani jednej zmarszczki.

– To chyba nie jest standardowy rozmiar? – spytała, nie unosząc głowy. Nie mogła oderwać oczu od grubej kropli jej własnej wilgoci, spływającej po gładkiej powierzchni.

– Nie? – kąciki ust uniosły mu się w uśmiechu. – Mów tak do mnie, a wystrzelę zanim w ciebie wejdę.

Odwróciła głowę w bok. Nie mogła znieść jego palącego spojrzenia.

– Czerwienisz się! – powiedział zaskoczony i zachwycony jednocześnie. – Uwielbiam to! – Ile razy już to powiedział? Ujął ręką twardego fiuta i zakręcił nim, jakby chciał coś zamieszać, rozpychając się w nabrzmiałym przedsionku jej cipki. Odpowiedziała niskim jękiem. – Damy radę – zamruczał i położył ręce na jej biodrach. – Trzymaj się mocno! – wychrypiał i nie czekając, ściągnął ją na siebie.

Katarzynie zaparło dech z wrażenia. Poczuła ból i rozkosz, rozkosz i ból, nie dające się od siebie oddzielić. Opadła w dół, opierając dłonie na materacu po obu stronach szyi Fabia. Ich twarze znalazły się blisko siebie. – Oddychaj – dobiegł ją chrapliwy głos i zaczerpnęła haust powietrza.

Fabio powoli uniósł jej biodra i znów ściągnął w dół. Tym razem była lepiej przygotowana i nie straciła oddechu. Zamiast tego jęknęła głośno, wywołując na twarzy mężczyzny uśmiech zadowolenia. Po pierwszym szoku przejęła inicjatywę i zaczęła go ujeżdżać. Wypełniał ją aż do końca. Czuła, jak napina się pod jego naporem. Pracowała wytrwale biodrami aż poczuła strużkę potu na plecach. Fabio dyszał ciężko, ale dotrzymywał jej tempa, unosząc biodra i wychodząc na spotkanie za każdym razem, kiedy schodziła w dół. Oparła ręce na jego klatce piersiowej. Była wciąż podniecona po niedawnym orgazmie i wiedziała, że długo tak nie wytrzyma. Na szczęście Fabio też niewiele brakowało. Jęknął raz i drugi, a potem ujął jej dłonie, splatając palce obojga. Mogła teraz poruszać się wsparta o jego silne ramiona. Zmieniła kąt, poruszając miednicą i po chwili poczuła falę przyjemności narastającą gdzieś w miejscu, które przypominało teraz tłok maszyny parowej. – „Boże, znowu!” – Przeszło jej przez myśl. Fabio stęknął z wysiłkiem i poczuła, że unosi biodra wyżej, starając się pomóc. Spojrzała mu w twarz i zobaczyła, że cały czas obserwuje ją spod półprzymkniętych powiek, jakby upewniając się, jak daleko zaszła. Miał zaciśnięte szczęki. Chciała mu powiedzieć, żeby się nie powstrzymywał, że sama już jest na krawędzi, ale głos uwiązł jej w gardle. Zamiast tego wyprężyła się, nie mogąc opanować własnych mięśni i zacisnęła wokół jego fiuta – Aaaaach! – krzyknęła. Rozkosz eksplodowała, rozlewała się po całym ciele, zniewalała. Z największym trudem uniosła biodra w górę i nabiła się na niego po raz ostatni. Poczuła pulsowanie w swoim wnętrzu. Fabio nie wydał żadnego dźwięku, ale błogość, jaka odmalowała się na jego twarzy, powiedziała jej wszystko. Padła na niego bez sił.

– Podoba mi się, kiedy krzyczysz – wydyszał chrapliwie, gładząc delikatnie jej plecy. Uniosła głowę i spojrzała na niego, zastanawiając się… Zaraz, powiedział, że nikt ich tutaj nie usłyszy? Jak to możliwe? Chyba, że ta kabina… Poczuła, że czerwieni się pojmując, dlaczego kazał wyciszyć kajutę. – Masz brudne myśli. – Zaśmiał się.

– Nieprawda! – skłamała, rumieniąc się jeszcze bardziej.

– Prawda! – Zaśmiał się znowu i spojrzał na nią uważnie. – Zaraz coś ci pokażę, ale muszę się najpierw uwolnić. – Westchnął z irytacją, wysuwając się i zdejmując gumkę. – Nienawidzę tego!

„Ja też, ale nie ma innej rady.” – Przemknęło Katarzynie przez głowę. Patrzyła jak Fabio sięga po coś do szufladki stolika i poczuła, że policzki jeszcze mocniej ją zapiekły. Mężczyzna dostrzegł z satysfakcją te rumieńce i pokazał jej… pilota. Po chwili kabinę wypełniła muzyka. To była „Aria na strunie G” Bacha. Poczuła równocześnie zachwyt i zmieszanie. – „Boże, co ja sobie wyobrażałam.” – Zganiła się w duchu, słuchając cudownie czystych dźwięków.

– No więc? – przyglądał jej się uważnie.

– OK, myślałam o czymś nieprzyzwoitym, ale to chyba dobrze, że mogłam czuć się swobodnie, zamiast pamiętać przez cały czas, że nad nami jest Patrik – powiedziała w końcu. Tylko ona wiedziała, ile ją to kosztowało, ale Fabio spojrzał na nią z uznaniem, więc uznała, że było warto. Oparła głowę na jego piersi i odetchnęła głęboko. Pocałowała delikatnie skórę obok brodawki i pogłaskała ją opuszkami palców. – Jest pięknie – wyszeptała i zamknęła oczy.

– Caterina – zamruczał sennie.

– Taak? – czuła, że nie da rady unieść powiek.

– Przeprowadź się do mnie.

– Tutaj? – Chciał podzielić się łóżkiem? Sypialnią? Swoją przestrzenią? Nieee, chciał po prostu mieć ją blisko, nie komplikować ich krótkiego pobytu razem.

– Uhm. – Gładził plecy dziewczyny, ale robił to coraz wolniej i wolniej…

– Dobrze – wyszeptała, odpływając w błogi sen.

Obudzili się trzy godziny później. Katarzyna pierwsza otworzyła oczy. Leżała na boku, a na plecach czuła ciepły miarowy oddech Fabia. Obejmował ją ramieniem, więc przylegali ciasno do siebie. Sypiała tak często z Robertem. Zawsze dawało jej to poczucie bezpieczeństwa i zapadała wtedy w sen prawie natychmiast. Przez ostatni rok tego właśnie brakowało jej chyba najbardziej. Nie mogła sobie wyobrazić, że w takiej sytuacji poczuje na plecach oddech innego mężczyzny. Już prędzej gotowa była przyjąć, że pójdzie z kimś do łóżka. Oczywiście zakładała, że bez żadnych zobowiązań. Tymczasem leżała teraz wtulona w Fabia, po niesamowitym seksie i nie tylko nie odczuwała z tego powodu zakłopotania, ale przeciwnie, czuła się w jego ramionach cudownie bezpieczna. Dla przyzwoitości spróbowała wzbudzić w sobie wyrzuty sumienia, ale nic z tego nie wyszło. Zamiast tego przyszła jej na myśl Tiziana, tragicznie zmarła żona Fabia. To się stało dawno, o wiele dawniej niż śmierć Roberta, ale musiał ją bardzo kochać, skoro nie związał się z nikim na stałe, nawet z matką swojej córki. Czy w ogóle jakaś kobieta mogła zająć jej miejsce?

– O czym tak rozmyślasz? – usłyszała ciepły głos tuż obok ucha i poczuła na szyi delikatny pocałunek.

– O tobie – odparła z uśmiechem i odwróciła głowę w stronę Fabia. Uniósł się na łokciu, popatrzył na nią podejrzliwie, jednak po chwili kąciki jego ust lekko zadrgały. Chronił swoje „miękkie podbrzusze”, ale przecież trochę się przed nią odsłonił. Robił wrażenie silnego i momentami cynicznego playboya, a przynajmniej taki jego obraz kreowały media, albo może nawet on sam? Katarzyna wiedziała jednak swoje. Ten facet głęboko ukrywał uczucia i lęki, ale niektóre już poznała i miała nadzieję poznać kolejne. – „Jeśli mi pozwolisz.” – Pomyślała. – „I jeżeli zdążę…” – Czy nadal chcesz, żebym się tu przeniosła?

– Oczywiście! – odprężył się i uśmiechnął szeroko – Nawet ustąpię ci miejsca w kolejce do prysznica!

– To nie będzie konieczne. Muszę przynieść kosmetyki i ubranie. Fabio, przestań! – fuknęła, udając zagniewaną i próbując uwolnić się od jego coraz bardziej natarczywych pieszczot. – Bo przemyślę tę przeprowadzkę.

– Nic z tego! – unieruchomił jej nadgarstki nad głową, przyciskając dziewczynę do materaca całym swoim ciężarem – Już się zgodziłaś. Byłem senny, ale to pamiętam. – Sięgnął do jej ust i rozchylił je językiem, a potem bezceremonialnie wziął w posiadanie na tak długo, aż Katarzynie brakło tchu. – „Co za bezczelność.” – Pomyślała, ale jakoś nie miała ochoty się o to gniewać. Przemknęło jej nawet przez głowę, że mogliby teraz razem wziąć prysznic… kiedy rozległ się dzwonek telefonu. Fabio zaklął cicho, sięgnął po komórkę i spojrzał na ekran.

– Tak? – rzucił, starając się uspokoić oddech. Słuchał przez chwilę, po czym spojrzał na Katarzynę z głupią miną. – Jesteśmy oboje u mnie – powiedział już spokojnie. – Musiałem zapomnieć jej w nocy i została na leżaku. – Posłuchał jeszcze chwilę i rozłączył się.

– Stefano znalazł moją krótkofalówkę na górnym pokładzie i zaczął nas szukać – powiedział z miną przyłapanego nastolatka i przeczesał włosy palcami.

– Bardzo się ubawił? – Katarzyna wyobraziła sobie reakcję Stefano na słowa, że są oboje u Fabia.

– Sądzę, że tak.

– No, to przynajmniej mam to już z głowy. – Katarzyna usiadła i zaczęła się ubierać. Czuła skrępowanie obecnością tych wszystkich ludzi, choć tłumaczyła sobie, że za kilka dni wyjedzie, a oni zapomną o niej najdalej dzień po jej zniknięciu. – Idę po rzeczy. Ty możesz wziąć prysznic, bo muszę jeszcze zadzwonić – powiedziała z westchnieniem. Otuliła się szlafrokiem i wyszła, odprowadzana pogodnym spojrzeniem orzechowych oczu.

– „On mnie wykończy.” – Pomyślała o Fabio z irytacją. Jednocześnie, nie mogła przestać się uśmiechać, na myśl, że całował ją tak zachłannie, mimo, iż dopiero co się kochali. Od dawna nie czuła się tak pożądana. Może rzeczywiście nie powinna czuć się „stara”? Na kolacji w Wenecji nie tylko Fabio jej się przyglądał. Widziała te spojrzenia, rzucane niby przypadkowo znad stolików. Tylko południowcy potrafią patrzeć tak na kobietę. Otrząsnęła się szybko, gdy weszła do swojej kajuty i sięgnęła po telefon. Miała nieodebrane połączenia od Karoliny. Dzwoniła już dwa razy z samego rana. Wybrała numer przyjaciółki i czekała. Niestety, wszystko wskazywało na to, że Karola nie miała zamiaru odebrać. – „Pewnie poszła na spotkanie i wyciszyła telefon, gdyby to była sprawa gardłowa, wysłałaby sms-a.” – Uspokajała się w duchu Katarzyna. Ona też mogła zrobić to samo, ale postanowiła wcześniej zadzwonić do policjanta, z którym rozmawiała na temat odnalezionej komórki. Przyszło jej na myśl, że powinna go zainteresować sprawą Roberta, bo to może być ostatnia szansa na ustalenie, kto potrącił męża. Odebrał prawie natychmiast.

– Dzień dobry – zaczęła. – Nazywam się Katarzyna Pars…

– Dzień dobry – odparł. – Pamiętam panią. Dziękuję, za szybką identyfikację telefonu. Czy jest pani pewna, że to ta komórka?

– Tak, oczywiście! A czy mógłby mi pan powiedzieć, gdzie ją znaleźliście? – spytała.

– Przykro mi, ale niestety nie. Ze względu na dobro śledztwa… – zaczął.

– Czy pan sobie zdaje sprawę, jak straciłam ten telefon? – przerwała mu. Zbywał ją frazesami, a ona trzęsła się jak galareta na myśl, że mogłaby zobaczyć człowieka, który zabił Roberta – Może facet, który miał tę komórkę, zabrał ją mojemu mężowi, może…

– Dlaczego zakłada pani, że to mężczyzna? – Teraz on wszedł Katarzynie w słowo.

– Niczego nie zakładam. – Zbił ją z tropu – Po prostu tak powiedziałam. – Wzięła głęboki wdech, aby się uspokoić. – Proszę pana, minął rok ale ja wciąż to przeżywam. Nie potrafię panować nad emocjami, kiedy chodzi o mojego męża. Zmarłego męża – poprawiła się. – Chcę wiedzieć, kto to zrobił. Może Robert powiedział coś przed śmiercią, może pragnął mi coś przekazać, a ja… – Głos jej się załamał.

– Obiecuję, że powiadomię panią natychmiast, jak się czegoś dowiem o pani mężu, ale w tej chwili nie mam nic. Proszę o trochę cierpliwości. Staramy się…

– Bardzo! – W jej głosie przebijał się sarkazm. – Śmierć męża, kradzież komórki, włamanie – wyliczała. – I nikt tego nie łączy, nie sprawdza. Może gdyby był politykiem, poszłoby szybciej?

– Wiem, że jest pani zdenerwowana i rozżalona, ale obrażanie nas niczego nie zmieni – mówił spokojnie, choć w jego głosie dało się wyczuć pewien chłód.

„Pewnie poczuł się dotknięty moją uwagą.” – Pomyślała. – „Mam to gdzieś.”

– Nie wie pani, co łączymy i co sprawdzamy – ciągnął. – Takie są zasady śledztwa. Proszę więc spokojnie czekać, chyba, że przypomni się pani coś istotnego.

Rozłączyła się po chłodnym pożegnaniu i usiadła na łóżku zrezygnowana. Co istotnego mogła sobie przypomnieć? Czy w ogóle mogła sobie jeszcze coś przypomnieć? Chyba tylko na seansie hipnozy. Spróbowała zadzwonić jeszcze raz do Karoliny, ale bez skutku. Zebrała do reklamówki kosmetyki, bikini, szorty oraz koszulkę, w które zamierzała się ubrać i wyszła, zgarniając jeszcze torebkę.

– Co się stało? – powitał ją Fabio. Właśnie wyłonił się spod prysznica i stał tylko w ręczniku okręconym wokół bioder.

– Nic ważnego. – Próbowała się wykręcić. To w końcu nie jego problem. – Naprawdę.

– Nieprawda – stwierdził, podchodząc do niej i zaglądając w oczy – Coś się stało, bo znowu masz w spojrzeniu smutek, a rano go nie było. Chcę wiedzieć, kto sprawił ci przykrość. Powiesz mi, czy mam się dowiedzieć sam?

Mimowolnie się roześmiała. Traktował ją partnersko, w tych kilku łączących ich sprawach, ale odrobina nadopiekuńczości, jaką okazał, sprawiła dziewczynie przyjemność. Już miała wszystko opowiedzieć, kiedy odezwała się jej komórka. Karolina, nareszcie!

– Wybacz – zaczęła przyjaciółka. Okazało się, że faktycznie od rana miała urwanie głowy, co nie dziwiło, biorąc pod uwagę, że właśnie wróciła z urlopu. – Właściwie, to nic takiego ale od wczoraj wydzwania do mnie niejaki Ziemowit Nowak i uznałam, że trzeba ci o tym powiedzieć.

– Czego ta gnida od ciebie chce? – Katarzyna wzdrygnęła się na samą myśl o swoim szefie.

– Nie lubimy pana ordynatora? – Sztuczna słodycz w głosie Karoliny wywołała uśmiech na twarzy Katarzyny. – To szkoda, bo właściwie to on szuka ciebie. Powiedziałam mu, że masz problem z roamingiem. Mam nadzieję, że ten kretyn wie, co to jest. Tak więc, skontaktujesz się z nim w ciągu kilku dni, jeśli zdołam cię zawiadomić. Był bardzo nieszczęśliwy z tego powodu.

– Nawet nie wiesz, jak się z tego cieszę – wycedziła przez zęby. – A jeśli chodzi o roaming, to zdziwiłabyś się, jak jest na bieżąco z gadżetami. Na pewno dzwonił do ciebie ze swojej nowej komórki full wypas, ze wszystkimi możliwymi aplikacjami. – Wypuściła głośno powietrze z płuc. – Nie cierpię tego faceta. Nie wiem, co ja w nim widziałam?

– Też nie wiem, ale cieszę się, że już wyleczyłaś się z tej choroby. Nadal czekam, kiedy pozwolisz mi oskarżyć go o mobbing. – Karolina zawiesiła głos, a ponieważ nie usłyszała odpowiedzi uznała, że może mówić dalej – Powiesz, co u ciebie?

– Rozmawiałam z gliniarzem od komórki ale dalej nic nie wie, albo nie chce mi powiedzieć. – Katarzyna westchnęła i spojrzała na Fabia, który skończył się wycierać i podszedł do szafy. Przesunął swoje rzeczy na jedną stronę, pozostawiając drugą dla Katarzyny. Obdarzyła mężczyznę uśmiechem, kiedy ukłonił się przesadnie w jej stronę wskazując na puste wieszaki. – Właśnie dostałam wolne miejsce w szafie Fabia, więc mogę się przenieść do jego sypialni – powiedziała obojętnym tonem, czekając na reakcję Karoliny. – Hej, jesteś tam? – spytała po dłuższej pauzie.

– Zaniemówiłam z wrażenia – wykrztusiła Karolina. – Jaki on jest? – spytała po chwili. – Popatrzyłam w sieci, ale nie znam włoskiego…

– Jest inny niż się wydaje po przeczytaniu tych bredni. – Katarzyna spojrzała na Fabia, który szperał w szufladzie z bielizną. – Wydaje mi się, że będzie mi ciężko o nim zapomnieć. – Nagle poczuła ucisk w gardle.

– Tego się obawiałam. Jest bardzo źle? – spytała z troską w głosie Karolina.

– Jeszcze nie ale to równia pochyła i mam wrażenie, że coraz bardziej stroma… – Nie! Nie mogła opowiadać o tym w jego obecności, nawet jeśli nie rozumiał ani słowa. To nie fair! – Karola, nie martw się. Będzie dobrze. Jak będziesz miała już mojego laptopa i chwilę czasu, to się odezwij, OK.?

– Uważaj na siebie. – Usłyszała jeszcze na koniec i komórka zamilkła.

Spojrzała na Fabia. Był gotowy do wyjścia. – Przepraszam – szepnęła zakłopotana. Straciła poczucie czasu. – Musiałam pogadać z Karoliną.

– Nic się nie stało. – Spojrzał na nią zdziwiony. – Idź spokojnie pod prysznic, ja załatwię swoje telefony i poczekam na ciebie. Razem pójdziemy na śniadanie, a Concetta przeniesie wtedy twoje rzeczy. Co ty na to?

– Jesteś aniołem – powiedziała, całując go szybko i pomaszerowała pod prysznic. Nienawidziła się spóźniać i nienawidziła spóźnialskich. Tym bardziej było jej głupio, że sama tak się teraz zachowała, a on nawet nie mrugnął powieką. Spodziewała się co najmniej kąśliwej uwagi.

Kiedy Caterina zniknęła w łazience, Fabio usiadł i bezmyślnie patrzył na swoją komórkę. Nikt tak do niego nie mówił. Kobiety dziękowały mu w różny sposób, ale nigdy tak i nigdy za cierpliwość i wyrozumiałość. Inna sprawa, że nie był ani cierpliwy, ani wyrozumiały. Nie był? Wysłuchał piętnastominutowej rozmowy w dziwnym języku, prowadzonej przez dwie przyjaciółki, ale o dziwo, wcale się nie nudził. Obserwował Caterinę, jak zmieniały się jej nastroje podczas tej rozmowy. Najpierw troska, potem gniew, potem znowu troska, albo żal, a potem… potem wydawało mu się, że mówiła o nim. Chciał, żeby tak było, bo gdy wypowiadała wówczas słowa, w jej głosie pojawiło się ciepło, ale zaraz potem coś jeszcze. Jakby niepewność… Nie, już się przekonał, że potrafiła okazywać siłę i zdecydowanie, tylko musiała w siebie uwierzyć. Zobaczył to, kiedy ratowała Vanessę. „Ustawiła” wszystkich w ciągu minuty, a potem w szpitalu, kiedy już wiedziała, że Vanessie nic nie grozi, nagle stała się inną osobą: zamyśloną, wycofaną i smutną. Zapewne zmieniła się po śmierci męża, może wcześniej była właśnie taka jak teraz? Dowcipna, pewna siebie, ale nie bezczelna, seksowna, ale delikatnie, tak, żeby mężczyzna nie czuł się prowokowany ale by sam miał ochotę prowokować. Choć to, co zrobiła z Marco… Scena obserwowana na ekranie monitoringu jeszcze teraz przyprawiała Fabia o dreszcz. W restauracji też było gorąco. O tak, Caterina musiała kiedyś czuć własną wartość, choć teraz nie przychodziło jej to łatwo. Potrzebowała bodźca, który by to wyzwolił. Już on zadba o odpowiednie bodźce, obiecał sobie w duchu.

Drzwi od łazienki otworzyły się i ujrzał dziewczynę gotową do wyjścia. – Jak telefony? – spytała patrząc na komórkę, którą wciąż trzymał w dłoni.

– Coś się zablokowało – powiedział wymijająco i wstał. – Idziemy!

Caterina opowiedziała mu przy śniadaniu, jak wyglądała jej rozmowa z policjantem oraz o nagłym zainteresowaniu ze strony swojego ordynatora.

– Co ciekawe, przez ostatni rok dzwonił do mnie tylko w sprawach służbowych i to zawsze przez sekretarkę – stwierdziła, dopijając wystygłe cappucino. – Pewnie tym razem to też sprawa zawodowa, bo innych tematów do rozmowy nie mamy, ale dziwi mnie, że zadał sobie tyle trudu – dodała z sarkazmem.

– Dlaczego odnoszę wrażenie, że go nie lubisz? – Fabio przyglądał jej się uważnie.

– Bo tak jest – odparła szczerze. – Był dla mnie nauczycielem, swoistym „guru” w sprawach laryngologii. Uważałam go też za dobrego i sprawiedliwego szefa, ale po śmierci Roberta, wszystko się zmieniło. Tak, jakbym nagle stała się trędowata. Wcześniej jeździłam na zjazdy i szkolenia, traktował mnie ulgowo, kiedy musiałam przygotować publikacje albo prowadziłam własne badania. Od roku – koniec! Udało mi się uczestniczyć w jednym zjeździe, który sama opłaciłam i pojechałam tam na urlopie wypoczynkowym. Karola chce go oskarżyć o mobbing, ale ja i tak mam już wystarczająco trudną sytuację. Nie chcę więcej kłopotów – stwierdziła zirytowana.

– Jesteś doskonałym lekarzem i wykonujesz trudne zabiegi, może coś mu powiedziałaś, albo zaszkodziłaś w jakiś sposób? – Fabio starał się znaleźć logiczne wytłumaczenie. – On i twój mąż, czy dobrze się znali?

– Nic takiego nie zrobiłam. Już się nad tym zastanawiałam. – Katarzyna pokręciła głową, zniecierpliwiona. – Robert znał go o tyle, o ile. Nie byli kumplami. Tylko kontakty zawodowe.

Zapadło milczenie, które szczęśliwie przerwało nadejście Stefano.

– Pięknie wyglądasz – przywitał się z Katarzyną. – Zbliżamy się do Zadaru – powiedział – Musimy poczekać na odprawę w porcie. Myślę, że możemy zwiedzić miasto za jakąś godzinę.

– Dobrze. – Fabio przeczesał włosy i spojrzał na swoją towarzyszkę. – Zjemy lunch w Zadarze?

– Ty tu rządzisz – odparła z uśmiechem, a widząc jego zdziwienie dodała. – Postaram się dopasować do twoich nawyków na tyle, na ile to możliwe. – Przechyliła głowę i spojrzała na niego spod rzęs.

– Coś ci zrobię za te żarty, ale jeszcze nie wiem co! – Fabio nie mógł powstrzymać śmiechu.

– Miałabym pewne sugestie… – Katarzyna uniosła brew, ale urwała na dźwięk mms-a. – Przepraszam. – Wbiła wzrok w telefon. – No, nareszcie! – zawołała, stukając palcem w ekran i przyglądając się powiększeniu. Fabio i Stefano spojrzeli na nią pytająco, więc odwróciła ekran w ich stronę – Szyja Vanessy! – powiedziała zadowolona. – Muszę jej napisać, że na noc może już nie nosić opatrunku. Jest super! – dodała z uśmiechem i wyciągnęła rękę do towarzysza. – Choć jedna miła wiadomość. – Naprawdę się ucieszyła, kiedy dostała tego mms-a od małej. Już wczoraj miała ochotę przypomnieć dziewczynce o obietnicy złożonej przed wyjazdem.

– Jesteś niesamowita – Fabio wziął Katarzynę w ramiona i wtulił twarz w jej włosy. Objęła go w pasie i odchyliła głowę w tył, przyglądając mu się uważnie.

– Myślałeś, że pozwolę komuś popsuć taką bliznę? – spytała i nie czekając na odpowiedź, oparła głowę na ramieniu mężczyzny. Rozczuliła ją troska z jaką odnosił się do wszystkiego, co dotyczyło córki. Inna sprawa, że Vanessa naprawdę dawała się lubić. Nie przypominała hałaśliwych i rozpieszczonych włoskich dzieci. – Tęsknisz za nią. – Bardziej stwierdziła niż zapytała.

– Jasne, że tak, ale nie mogę trzymać jej stale przy sobie. Musi mieć trochę odpoczynku od taty. – Zaśmiał się, mrużąc oczy.

– Oczywiście, że możesz – zaprzeczyła gwałtownie. – Ona ma dziesięć lat i po prostu cię uwielbia. Zresztą trudno się temu dziwić, jesteś dla niej najważniejszym mężczyzną na świecie i tak zostanie, póki się nie zakocha. Chociaż, nawet wtedy będziesz dla niej punktem odniesienia. Nie zepsuj tego przez własne wygodnictwo. – Pogroziła palcem. – Mówi ci to „córeczka tatusia”?

Popatrzył na nią dziwnie, a potem zasalutował.

 – Tak jest, pani kapitan, przyrzekam, że będę spędzał z Vanessą każdą wolną chwilę! – powiedział wesoło i mrugnął do Katarzyny.

Westchnęła i pokręciła głową. – „Przynajmniej nie zostanie mu zbyt wiele czasu na szukanie kolejnej dziewczyny, kiedy ja wyjadę.” – Pomyślała. Wiedziała, że będzie zaglądać do włoskich portali w poszukiwaniu informacji, choć gdyby ktoś teraz o to spytał, przysięgłaby, że nigdy tego nie zrobi. Wiedziała też, że to zaboli, gdy ujrzy zdjęcie Fabia z nową kobietą.

– Spokojnie – szepnął jej do ucha. – Nie zamierzam od razu wprowadzać tego w życie. Vanessa jest na wakacjach, więc chwilowo skupię się na tobie. – Przyciągnął mocniej Katarzynę i pocałował w usta. Szybki, ale soczysty pocałunek kochanków, jakby to określiła. Kątem oka zauważyła, że Stefano dyskretnie się odwrócił, by ich nie krępować. Już się oswoiła z jego obecnością, zwłaszcza, że na każdym kroku czuła okazywaną przezeń sympatię dla swojej osoby.

Poszli na dziób, rozkoszować się widokiem miasta, do którego właśnie się zbliżali. Stefano towarzyszył im przez chwilę, ale po drodze skręcił do kabiny sterowej. Stali więc we dwoje, obserwując ruch jachtów i łodzi motorowych.

– Zadar został prawie całkowicie zniszczony w czasie wojny. – Fabio wskazał ręką starą część zabudowy. – Oglądałem kiedyś stare fotografie i muszę powiedzieć, że to było naprawdę piękne miasto…

– Zniszczyli je alianci, czy się mylę? – Katarzyna zmarszczyła brwi. Czytała trochę przed wyjazdem, ale dość pobieżnie.

– Zgadza się, ale nie mieli wyjścia. – Fabio potarł czoło dłonią. – Chorwaci, podobnie jak my, przyłączyli się do Hitlera. Tutaj była baza dowództwa i należało się spodziewać, że alianci ich zbombardują. Szkoda tylko, że ucierpieli ludzie i zabytki. – Dotknął ramienia dziewczyny i pogładził delikatnie miejsce, gdzie kończył się materiał koszulki. – Częściowo zrekonstruowali stare miasto, ale większość naprawdę cennych budowli przepadła – westchnął. – Sama zobaczysz, z kolumn zrobili w restauracjach podstawy do doniczek.

– Nie cenią tego, bo mają tych kamieni masę. Poza tym, nie brakuje im innych problemów. – Katarzyna spojrzała na Fabia, który bawił się kosmykiem jej włosów. – Nie wiem, jak oni stoją gospodarczo, ale pewnie nie stać ich na odnowę zabytków.

Stali tak i dyskutowali, kiedy ich uwagę przykuła spora motorówka straży przybrzeżnej, która powoli zbliżała się do Stelli Mariny. Po chwili wykonała zwrot i wolno skierowała się do portu, a oni ruszyli za nią. Fabio wziął Katarzynę za rękę i poprowadził do sterówki. Stamtąd Patrik ustalał warunki odprawy. Katarzyna z zaciekawieniem śledziła manewry w porcie i słuchała komend wydawanych przez kapitana. Była pod wrażeniem, że panuje nad całą załogą, równocześnie rozmawiając z władzami portu i odpowiadając na uwagi Fabia. Sama nie odważyła się teraz przeszkadzać, choć miała mnóstwo pytań. Dopiero kiedy bezpiecznie przycumowali do nabrzeża i pojawił się trap, wyraziła swój podziw dla opanowania i cierpliwości marynarza.

– Rozumiem, – powiedziała – że wchodziłeś do różnych portów setki razy ale podzielność uwagi i zimna krew, zawsze robi na mnie wrażenie.

– Czy zamierzasz przeciągnąć na swoją stronę całą załogę i dokonać rebelii? – De Luca objął Katarzynę ramieniem i przyjrzał jej się podejrzliwie.

– Szczerze mówiąc, nie pomyślałam o tym, ale skoro bierzesz to pod uwagę, to muszę się zastanowić. – Uśmiechnęła się szelmowsko. – Kapitanie – zwróciła się do Patrika. – Co grozi za wszczęcie buntu?

– Obawiam się, że sąd skazałby panią na śmierć przez rzucenie rekinom – stwierdził z powagą, choć w jego oczach czaiły się wesołe ogniki. Wszystko wskazywało na to, że dobrze się bawi. – Ale moglibyśmy też zesłać panią na ciężkie roboty: mycie pokładu albo czyszczenie maszynowni.

– To już chyba wolę rekiny. – Zaśmiała się. Fabio cały czas gładził delikatnie jej plecy, wodząc palcami wzdłuż kręgosłupa. – Zresztą bunt raczej mi się nie opłaca, zwłaszcza, że gdyby się powiódł, to ciebie powinnam rzucić rekinom, a chyba nie mam na to ochoty…

– Chyba? – Poczuła zaciskającą się na biodrze dłoń towarzysza.

Musieli, niestety, przerwać dalsze przekomarzanie, gdyż na pokład weszło dwóch urzędników służb granicznych. Cała odprawa trwała nie więcej niż piętnaście minut i sprowadziła się do kontroli paszportów oraz dokumentów jachtu. Przez cały ten czas Stefano rozmawiał przez telefon i od czasu do czasu zerkał w stronę Fabrizia. W końcu odwołał go na bok i oddał mu komórkę. Katarzyna, korzystając z zamieszania, wymknęła się do kuchni.

– Pietro? – Zapukała i nieśmiało wsunęła głowę przez uchylone drzwi.

Dottoressa! – Kucharz powitał ją szerokim uśmiechem. – Co panią do mnie sprowadza, czyżby głód?

– Nie, nie, choć przy tym zapachu… – Pociągnęła nosem z zachwyconą miną. – Właściwie, to chciałam o coś zapytać. Boże, co tak cudownie pachnie? – Rozejrzała się po kuchni szukając źródła woni. Musiało to być jakieś mięso, ale przyprawione w wyjątkowy sposób.

– Pulpeciki z parmezanem. – Pietro wskazał piekarnik. – Właśnie dochodzą. Załoga musi dostać obiad, prawda? – Widząc zainteresowanie Katarzyny, pogłaskał się po brzuchu z zadowoleniem.

– Zaczynam żałować, że mamy jeść lunch w mieście. – Westchnęła, patrząc na mięsne kulki. – Mogę podkraść jeden?

– Oczywiście! – Pietro ochoczo nałożył jej na talerzyk dwa pulpety i podał wraz z widelcem i serwetką – Uwaga, bo są bardzo gorące i pikantne. Chcę je podać do spaghetti z sosem pomidorowym.

Katarzyna rozsiadła się przy kuchennym stole, ostrożnie oddzieliła kawałek pulpecika i wsunęła do ust. – Mmmm – zamruczała z zachwytem. – Pycha! Lepsze niż u mojej babci – stwierdziła z uznaniem i sięgnęła po kolejny kęs. Pietro przyglądał jej się z sympatią. – Właściwie – zaczęła niezręcznie – to chciałam cię spytać, czy mogłabym jutro albo pojutrze przygotować coś na lunch w twojej kuchni?

– Co takiego? – Pietro uniósł brwi, zdumiony.

– Przepraszam, jeśli cię uraziłam – powiedziała szybko. – Gotujesz bosko, ale bardzo bym chciała sama też coś przyrządzić i pomyślałam, że najpierw zapytam, czy mogę. – Czuła się głupio, tłumacząc się przed kucharzem, ale już nie mogła się wycofać. – Po prostu Fabio, to znaczy pan De Luca, powiedział, że mogę coś dla niego ugotować, jeśli chcę mu podziękować…

Dottoressa – Pietro przerwał jej z uśmiechem i ujął za rękę. – Może pani gotować, ile tylko pani sobie życzy. Ta kuchnia należy do pana De Luca i nie musi mnie pani pytać. Zresztą nawet gdyby należała do mnie i tak bym pani pozwolił, ale jest mi miło, że liczy się pani z moim zdaniem. – Ukłonił się w stronę Katarzyny, twarz miał jednak poważną. – To, co pani zrobiła, wywarło na nas wszystkich wielkie wrażenie.

– Boże! – Zakryła usta dłonią. – To nic, Pietro. Tak trzeba było postąpić. To nic nadzwyczajnego. – Machnęła ręką. Czuła się zakłopotana jego słowami. Z drugiej strony, oni wszyscy pewnie lubili Vanessę i stąd ich wdzięczność. – Czy możemy porozmawiać raczej o gotowaniu? – spytała, chcąc odwrócić uwagę kucharza.

– Co pani chce przygotować?

– Och, nic wielkiego. Myślałam o knedlach z brzoskwiniami. Ciasto robi się jak na niocchi a potem zawija się w nie brzoskwinię z cukrem i gotuje w wodzie. Mogę też upiec muffiny albo tartę. – Spojrzała na Pietro niepewnie. – Tylko, to ma być niespodzianka, OK.?

– Załatwione. – Twarz Pietro rozjaśnił szeroki uśmiech. – Dzisiaj kupię brzoskwinie. Nikomu ani słowa – dodał szeptem i uniósł dłoń, jak do przysięgi.

Katarzyna oddała talerzyk i wymknęła się do kajuty, która z sypialni Fabia przekształciła się w ich wspólną. Weszła niepewnie do środka. Dziwnie było przebywać tu podczas jego nieobecności. W szafie wisiały już jej ubrania, a w górnej szufladzie komody leżały równo poukładane bluzeczki. Concetta zadbała nawet o bieliznę, którą Katarzyna bezceremonialnie upchnęła do reklamówki. Wszystko miało teraz swoje miejsce. – „Czy mogłabym tak żyć?” – Zapytała samą siebie. Wzięła do ręki iPhona, ale zawahała się. Nie, nie należało tego odkładać. Odszukała sms-a od Karoliny i zapisała podany numer jako Ziemek Nowak. Miała ochotę zapisać „dupek”, ale się powstrzymała.

– Tak, słucham. – Usłyszała obojętny ton.

– Cześć, Kasia Pars z tej strony, podobno mnie szukasz – powiedziała chłodno.

– No nareszcie, już myślałem, że przepadłaś gdzieś w tej Italii. – Nagła życzliwość w jego głosie wydała jej się po prostu śmieszna – Jak tam urlop? Nie zanudziłaś się jeszcze?

„Co za troska.” – Pomyślała z niechęcią. – „Można by pomyśleć, że faktycznie się zmartwiłeś.”

– Jeszcze nie, ale mam przed sobą cały tydzień, więc nigdy nic nie wiadomo. Czego chciałeś? – Przeszła do konkretów. Nie miała ochoty z nim gawędzić.

– Słuchaj, chodzi o ten artykuł, który zostawiłaś mi do przeczytania. Otóż nie mogę go otworzyć i pomyślałem, że gdybym mógł dostać oryginalny plik… – Zawiesił głos.

– Nie ma sprawy. Jak wrócę, to dam ci go jeszcze raz. – Nie mogła uwierzyć, że dzwonił z powodu takiej pierdoły.

– No tak, ale zależy mi na czasie. Z tego, co mówiłaś, to moglibyśmy liczyć nawet na impact factor. – Znowu zamilkł, jakby zastanawiał się, co zrobić. – Oczywiście, ty decydujesz, to twoja praca, ale sugerowałbym pośpiech, bo konkurencja nie śpi.

– OK – zaczęła ostrożnie. – Ale to idzie z moim nazwiskiem jako pierwszym, tak? – Jeśli znowu zabierze jej artykuł i wpisze ją tylko jako współautora, to nie ma mowy. Specjalnie dała mu tylko roboczą wersję, bez szczegółów. Bazę danych zachowała dla siebie. Sam ją tego nauczył, a ona była pojętną uczennicą.

– Oczywiście, masz moje słowo! – powiedział uroczyście i zaraz dodał. – Niestety, powinniśmy się pospieszyć, więc muszę dostać tekst w tym tygodniu. Masz jakiś pomysł jak to zrobić? – Zamilkł, dając jej czas do namysłu. Kątem oka zauważyła, że drzwi się otwierają.

Ecco, ci qua! Ti ho cercato da per tutto (Tutaj jesteś! Szukałem cię wszędzie). – Fabio zrobił krok w stronę Katarzyny i dopiero wtedy zauważył, że rozmawia przez telefon. Zatrzymał się, niezdecydowany. Dziewczyna przyłożyła palec do ust i poklepała łóżko obok siebie, dając znać, że chce aby usiadł.

– Czyżbym przeszkadzał? Nie jesteś sama? – W głosie Nowaka dało się słyszeć zaskoczenie.

– Jestem we Włoszech na wycieczce, pamiętasz? – spytała z sarkazmem. Uznał, że siedziała gdzieś w kącie i płakała? Właściwie, to miał wszelkie podstawy tak sądzić. – Mam problem z telefonem. Pewnie Karolina coś o tym mówiła? Korzystam z uprzejmości jednego z przewodników, więc będę się streszczać. Niestety nie mam pojęcia, jak udostępnić ci w tej chwili pliki.

– A ta twoja koleżanka nie ma klucza do ciebie? Mógłbym pobrać dane z twojego laptopa, oczywiście w jej obecności – dodał szybko, ale i tak zaniemówiła z wrażenia. Spojrzała na Fabia, jakby szukała u niego potwierdzenia, że się nie przesłyszała. Myśl, kobieto, myśl!

– To będzie raczej trudne – powiedziała powoli. – Bo mam tego laptopa ze sobą.

– Zabrałaś ze sobą komputer? – Nie wiedziała, czy był bardziej zdumiony, czy zawiedziony. – Na wakacje?

– Oczywiście! – Przewróciła oczami. – W hotelach jest internet, więc mam łączność ze światem. Poza tym mogę używać skype’a, zamiast płacić kupę forsy za rozmowy. Jak chcesz, to prześlę ci tekst na maila – zaproponowała z mściwą satysfakcją. – „Chcesz moich danych, draniu? Niedoczekanie Twoje!”

– OK, prześlij mi to – powiedział z rezygnacją. – Tylko najpóźniej do jutra rana. Muszę kończyć, miłego urlopu.

– Na pewno będzie miły – powiedziała do milczącego już telefonu. – Co za dupek – prychnęła.

– Co się stało? – Fabio patrzył na z zaciekawieniem na dziewczynę i dopiero teraz uświadomiła sobie, że on przecież nic nie zrozumiał. Zupełnie o tym zapomniała.

– Zaraz wszystko opowiem – rzuciła po włosku. – Mogę się nie przebierać?

– Tak jest bardzo dobrze, tylko nie wiem, czy podadzą ci alkohol? – Rozchmurzył się i pocałował ją w policzek, a potem potarł go nosem. – Wyglądasz jak nieletnia. Wieczorem będę cię musiał najpierw wylegitymować. – Teraz pocałował Katarzynę w szyję, potem za uchem i znowu w szyję…

– Fabio – jęknęła cicho. – Jeśli nie przestaniesz, to ze zwiedzania nic nie będzie.

– Zastanawiam się, czy Zadar jest aż taki piękny? – powiedział aksamitnym, niskim głosem. Natarczywe usta wciąż błądziły po jej szyi i dekolcie. Odchyliła głowę i odetchnęła głęboko, kiedy nagle rozległo się pukanie. Zerwała się z łóżka i spojrzała na Fabia niepewnie. Zaśmiał się cicho z jej reakcji. – Taak? – rzucił w kierunku drzwi.

– To ja. – Katarzyna poznała głos Stefano i odetchnęła. – Przyniosłem ci papiery do podpisania, ale mogę przyjść za chwilę – dodał.

– Nie, wejdź – powiedział, widząc, że Katarzyna umyka do łazienki. – Jesteśmy prawie gotowi – dokończył, gdy w drzwiach ukazał się Stefano.

Stała chwilę przed lustrem, próbując opanować drżenie kolan. Dlaczego czuła się skrępowana czułością, którą Fabio okazywał jej publicznie? Skoro jemu to nie przeszkadzało? Dotknęła chłodnymi dłońmi zaróżowionych policzków. Podniecił ją. Właściwie, to cały czas czuła się, jak na lekkim rauszu. On jej wciąż dotykał. Przy każdej okazji, kiedy byli blisko, kiedy do niej mówił, kiedy ona zwracała się do niego, jakby miała w sobie magnes, który przyciągał dłonie i usta Fabia… Dotknęła szyi, tam, gdzie przed chwilą ją całował i poczuła przyjemny dreszczyk. Jakże inaczej go teraz postrzegała…

Caterina, sei pronta? – przerwał jej rozmyślania.

Si! – Wyszła pospiesznie z łazienki. Fabio tym razem powstrzymał się od czułości i bez przeszkód dotarli do trapu. Na nabrzeżu Katarzyna zobaczyła dwa skutery zaparkowane naprzeciw jachtu. – Jedziemy? – spytała zaskoczona.

– Z portu do starego miasta jest kawałek drogi, więc pomyślałem, że zamiast taksówki możemy wziąć skutery. Chyba, że nie chcesz? – spojrzał na nią, przekrzywiając głowę.

– Chcę – odparła krótko, podchodząc do Stefano, który trzymał trzy kaski – Ale ja prowadzę.

– Nie ma mowy! – Fabio wziął drugi kask.

– W takim razie nie jadę – stwierdziła Katarzyna – Chyba, że obiecasz, że będę wracała. – Złożyła dłonie, jak do modlitwy i popatrzyła na niego błagalnie, przygryzając dolną wargę.

– No dobrze. – Westchnął ciężko. – Niech ci będzie.

Zauważyła, że Stefano nagle strasznie się zainteresował czymś w bagażniku swojego skutera, ale nie poświęciła temu większej uwagi. Usadowiła się wygodnie za Fabiem i objęła go w pasie, przywierając ciasno do pleców mężczyzny. Wydawało jej się, że coś zamruczał, ale nie dowiedziała się już, co mógłby chcieć powiedzieć, bo ruszyli. Najpierw jechali spokojnie, ale kiedy on przekonał się, że Katarzyna nie tylko się nie boi, ale doskonale poddaje się na zakrętach ruchowi jego ciała, zdecydowanie przyspieszył. Wjechali wkrótce w pełne turystów uliczki by po chwili skręcić w stronę wybrzeża. Stefano jechał za nimi albo obok nich w zależności od ilości wolnego miejsca. Mimo, iż był to gorący i słoneczny dzień, pęd powietrza przyjemnie chłodził i Katarzyna poczuła, że zimno jej w ręce. Zacisnęła palce w pięści, na co Fabio przykrył je swoją dłonią, prowadząc teraz tylko jedną ręką. Wkrótce musiał wprawdzie użyć obu, ale po chwili znów dotknął dłoni dziewczyny i wsunął ją sobie pod koszulkę. Czuła ciepło jego skóry, które przyjemnie przenikało do jej zziębniętych palców. Przesunęła po nierównościach mięśni brzucha, najpierw w dół, a potem w górę, aż położyła mu dłonie na piersiach. Odetchnął głęboko i poprawił się na siedzeniu. Uśmiechnęła się do siebie w duchu, na myśl, że jej dotyk tak na niego podziałał.

Zatrzymali się przy wejściu na szeroki nadmorski deptak. Zostawili skutery i kaski pod opieką Stefano, po czym trzymając się za ręce weszli na nagrzane słońcem białe kamienie promenady. Do ich uszu dotarły dziwne odgłosy, dochodzące jakby spod ziemi.

– Co to jest? – Katarzyna rozejrzała się i zauważyła w kamieniach otwory średnicy około dziesięciu centymetrów, rozmieszczone w równych odstępach tuż przy brzegu. Fale odbijające się od kamiennego falochronu wydobywały z otworów dźwięki o różnej wysokości i częstotliwości – To stąd! – wykrzyknęła.

Bravissima! – Fabio klasnął w dłonie – To muzyka morza. Instrument na którym grają fale.

Usiedli na ciepłych kamieniach wprost na ziemi i Katarzyna oparła głowę na ramieniu mężczyzny. Nie odzywali się, zasłuchani w przedziwną kompozycję, zbudowaną z przypadkowych dźwięków. Fabio otoczył dziewczynę ramieniem i oparł policzek o czubek jej głowy. Nie zdawali sobie sprawy jak długo tak siedzieli, aż wreszcie oboje poczuli, że zdrętwiały im nogi. Niechętnie się podnieśli, rozcierając zastałe mięśnie. Zgłodnieli porządnie ale na szczęście restauracyjka, w której mieli zjeść lunch, mieściła się tylko dwie uliczki dalej. Teraz Katarzyna zrozumiała, co miał na myśli Fabio, mówiąc o podstawach pod doniczki. Murek okalający ogródek restauracji utworzono z fragmentów kolumn i ich zwieńczeń. Niektóre z kamieni były bogato rzeźbione, inne miały prostą formę. Ustawiono na nich skrzynki z kwiatami, co w sumie tworzyło niezwykle malowniczą kompozycję. Usiedli we trójkę przy stoliku, ale Katarzyna nie mogła oderwać wzroku od okalającego ich muru.

– Boże. – Westchnęła. – Zabrałabym taki kawał marmuru i postawiła go w salonie zamiast stołu.

– Niezła myśl. – Fabio pokiwał głową w zamyśleniu. – Ciekawe, czy pozwoliliby ci zabrać coś takiego? Problem polega na tym, że to niszczeje, ale jest nadal zabytkiem i nie można tego wywieźć.

Zamówili grillowane warzywa, szaszłyki z rusztu i wodę, ze względu na to, że przyjechali skuterami. Co prawda Fabio namawiał Katarzynę na kieliszek wina, ale kategorycznie odmówiła, wiedząc, że potem nie pozwoliłby jej prowadzić.

– Jeśli boisz się ze mną jechać, to wracaj ze Stefano – powiedziała, kiedy ten ostatni opuścił ich na chwilę.

– Nie boję się o siebie, tylko o ciebie – odparł z irytacją w głosie. Na końcu języka miała ciętą ripostę, gdy uświadomiła sobie, że jego żona zginęła w wypadku. Wyhamowała natychmiast.

– Jak chcesz – powiedziała ugodowo i zmieniła temat, opowiadając o swojej porannej rozmowie z ordynatorem. Przez te kilka godzin nabrała dystansu i mówiła zupełnie spokojnie. – Już sobie to wyobrażam – zakończyła – jak Ziemek grzebie w moim laptopie. Nie pozwalam się do niego zbliżać nikomu poza Karolą ale nawet ona nie zna hasła dostępu, a miałabym udostępnić go takiemu cwaniakowi? – I nagle ją olśniło. – Jemu nie chodzi o ten pieprzony artykuł – powiedziała powoli.

– Co? – Fabio uniósł głowę znad talerza. – Mówiłaś, że tak.

– Myliłam się! – Klepnęła się dłonią w czoło. – Co za idiotka ze mnie! Przecież on i dyrektor są kumplami. Poprosił go, żeby przeszukał mojego laptopa. On nadal wierzy, że ja mam te dokumenty! – Spojrzała na Stefano, jakby szukając jego aprobaty.

– Mów dalej – powiedział, odkładając sztućce. – Tylko po kolei.

– Myślałam, że mój ordynator, Ziemek Nowak jest moim przyjacielem. Kiedy wezwał mnie dyrektor i zaczął wypytywać o dokumenty, które miał niby wynieść ze szpitala Robert, Nowak stanął w mojej obronie. – Zastanowiła się chwilę. – Potem dyrektor podobno chciał mnie zwolnić, a Nowak znowu mnie obronił. Jednocześnie bardzo się zbliżyliśmy. Zaprosił mnie do siebie raz czy drugi, jego żona, agentka nieruchomości, zaproponowała pomoc przy sprzedaży domu… I pewnie uwierzyłabym w te brednie. – Uśmiechnęła się krzywo. – Gdyby nie chłopak od kontaktów z NFZ-em.

– Z czym? – Fabio zmarszczył brwi.

– Z NFZ, naszą kasą chorych, z tymi od kontraktów, od pieniędzy za leczenie – kontynuowała. – Zaczepił mnie na korytarzu. Pytał, jak sobie radzę po śmierci Roberta i tak od słowa do słowa, powiedział mi, że wyrabiam prawie jedną trzecią kontraktu z najwyżej opłacanych procedur zabiegowych oddziału, co oznacza, że gdyby dyrektor mnie zwolnił, to straciłby kupę kasy. Dał też do zrozumienia, że dyrektor i kilku szefów oddziałów robią jakieś przekręty z tymi kontraktami, a jednym z tych ordynatorów jest Nowak. – Uśmiechnęła się triumfalnie. – Nie przyznałam się Ziemkowi, że to wiem, ale starałam się zachować ostrożność. A potem on zaczął mnie ostrożnie wypytywać o to, co zginęło przy włamaniu…

– Czyli on nie wie, że laptop nie został skradziony? – Stefano myślał nad czymś intensywnie.

– Nie wiedział. Z nikim, poza policją, nie rozmawiałam na ten temat. Ale mógł się domyślić, skojarzyć fakty, bo potrzebował zeszłorocznego sprawozdania towarzystwa naukowego, a ja je pisałam. Zadzwoniła do mnie jego sekretarka i obiecałam jej, że znajdę to sprawozdanie i prześlę jej w formie elektronicznej.

– Kiedy z nią rozmawiałaś? – spytał Fabio.

– W zeszłym tygodniu. Już byłam na wakacjach. – Zastanowiła się chwilę nad tym, co dokładnie obiecała wtedy pani Jadzi. – „Poszukam w komputerze, w starych folderach”, tak powiedziałam. Słuchajcie, ja nie mam paranoi.

– Nikt tak nie uważa.– Stefano zaprzeczył gorliwie. – A gdzie jest teraz ten laptop?

– Mam nadzieję, że u Karoli w kancelarii. Powinna dzisiaj zabrać go z mojego mieszkania. – Katarzyna przygryzła wargę. Szkoda, że komórka została na jachcie.

– Zadzwoń do niej. – Fabio sięgnął po swój telefon. Zupełnie zapomniała, że podała mu numer Karoliny.

Drżącymi rękami przytrzymała komórkę. Wyglądało na to, że żaden z nich nie uważał jej za wariatkę. Długo czekała, aż Karola odbierze połączenie.

Yes, Karolina speaking. – Głos miała trochę zdyszany.

– Karola, to ja, Kaśka. Coś się stało? Biegłaś? – Katarzyna zaczęła się denerwować.

– Nie, tylko właśnie przytaszczyłam twój komputer, a mam zaraz spotkanie. Zadzwonię do ciebie wieczorem, OK.? – Chciała się rozłączyć.

– Karola, zamknij go w jakimś sejfie, co? – poprosiła szybko.

– Dobra, ale naprawdę już muszę kończyć. Pa!

– Laptop jest bezpieczny w kancelarii Karoliny. – Odetchnęła z ulgą. – Tylko, że to nie ma sensu. – Opuściła ramiona zrezygnowana – W tym komputerze nic nie ma! Przejrzałam zawartość z dziesięć razy, policja też go oglądała, sama widziałam! Nic nie znaleźli.

– Nie szukali niczego konkretnego. – Stefano wycelował w nią palec. – Powiedziałaś, że nie wiedzieli o dokumentach, bo dyrektor zapytał cię o to dużo później, tak?

– Tak. – Katarzyna kiwnęła głową. – Ale uruchomiłam przy nich komputer…

– I co z tego? Sprawdzali tylko, czy to twój laptop i czy działa. Nie oglądali plików, bo nie widzieli potrzeby. Myśleliście, że został skradziony, a on był w naprawie. Czego tu szukać?

– Boże, masz rację! – Tym razem powstrzymała się przed palnięciem się w czoło. – Zapytali tylko tego informatyka, kiedy widział ostatni raz Roberta i czy coś zwróciło jego uwagę.

– No widzisz. Facet powiedział, że nie i sprawa zamknięta. – Stefano rozłożył ręce z uśmiechem, ale zaraz spoważniał. – Jak dobrze twój mąż znał się na komputerach?

– Na pewno lepiej niż ja, chociaż nie jestem typem blondynki ignorantki – stwierdziła z lekkim sarkazmem. – Jeśli z czymś sobie nie radziłam, on zawsze wiedział jak zainstalować, odinstalować, odzyskać stracone pliki. Wcześniej, w stacjonarnym komputerze dużo rzeczy robił sam, ale gdy zepsuło się to zasilanie w laptopie, oddał go do naprawy. – Prawda była taka, że nie potrafiła powiedzieć, jak bardzo Robert się znał.

– Korzystaliście z tego samego laptopa oboje? – pytał dalej Stefano.

– Tak, ja częściej, ale on też – odparła po namyśle.

– Na ten sam login i hasło, czy każde z was miało swój?

– Na ten sam. – Wzruszyła ramionami. Co za pomysł? Do czego to zmierzało?

– Jak się logujesz? Powiedz mi po kolei, co robisz. – Stefano wpatrywał się w nią z uwagą.

– Wciskam „start”, potem wpisuję login i hasło. – Co w tym nadzwyczajnego?

– Login nie wyświetla się automatycznie, po uruchomieniu komputera? – Już wiedziała, dlaczego Stefano o to pyta. Że też sama na to nie wpadła. Tylko jaki Robert mógł wybrać login i hasło? Kombinacji było mnóstwo. Spojrzała bezradnie na siedzących naprzeciw niej mężczyzn.

– No dobra, z tego co widzę, nie masz pojęcia, jakiego loginu i hasła mógł użyć twój mąż. Jeśli w ogóle coś takiego zrobił. – Stefano westchnął. – Czy próbowałaś wejść do jego skrzynki mailowej?

– Nie! Boże, po co miałabym to robić? – Zastanowiła się chwilę. Po śmierci Roberta musiała przejrzeć wszystkie jego prywatne dokumenty, zapiski, stare listy. Musiała zadecydować, co wyrzucić, a co nie. Sprawdzenie skrzynki mailowej nie byłoby gorszą rzeczą niż grzebanie w prywatnych papierach. – Nie próbowałam – powiedziała spokojniej. – Zresztą, nie mam hasła.

– Jeśli podasz mi adres, mogę ją otworzyć – stwierdził Stefano, jakby to było coś równie oczywistego, jak otwarcie puszki piwa.

– Stefano robi to tylko wyjątkowo, kiedy zajdzie taka pilna potrzeba. – Fabio włączył się do rozmowy w chwili, gdy Katarzyna już prawie zemdlała z wrażenia.

– Jezu, kim wy jesteście? – spytała, czując, że krew odpływa jej z twarzy. – Czy do mojej skrzynki też zajrzałeś? – spojrzała na Fabia z dezaprobatą.

– Szukamy tylko informacji, które są nam potrzebne w pracy, ale staramy się nie naruszać prywatności osób postronnych – stwierdził spokojnie. – Wiem sporo na twój temat, to prawda, ale już ci to powiedziałem. Zresztą ty też sprawdzałaś mnie w sieci. – Spojrzał jej w oczy – Przysięgam, że nie naruszyłem twojej prywatności i nie zrobię tego bez twojej zgody.

– Chyba powinienem zostawić was samych. – Stefano oparł się o blat i próbował wstać, ale Fabrizio go powstrzymał.

– No dobrze. – Katarzyna westchnęła zrezygnowana. – Załóżmy, że uda ci się włamać do tej skrzynki. – W jej głosie dało się usłyszeć frustrację, choć starała się to ukryć. – Czego szukamy?

– Czegokolwiek – odparł Stefano. – Zakładając, że korespondencja będzie po polsku, to ty ją przeczytasz. My i tak niczego nie zrozumiemy. Możemy oczywiście użyć „tłumacza”, ale to nie ma sensu.

Katarzyna spojrzała na niego nieco łaskawiej. Rzeczywiście, bariera językowa okazała się w tym przypadku plusem. Zapadło milczenie, bo żadne z nich nie miało ochoty podejmować tematu. Fabrizio siedział nachmurzony, podobnie jak Stefano. Wreszcie Katarzyna wstała z miejsca. – Zostańcie tu – rzuciła, widząc, że obaj chcą również wstać. – Muszę pomyśleć spokojnie. – Zostawiła ich przy stoliku, a sama zaczęła obchodzić murek, wodząc dłonią po rzeźbionych kamieniach. Co wiedziała o De Luce i jego ochroniarzu? Niewiele. Może lepiej byłoby po prostu zanieść laptopa na policję? Tylko czy oni potraktują ją poważnie? Sama nie wiedziała, czy to ma sens. Chciała za wszelką cenę ustalić „dlaczego” Robert zginął. Uczepiła się tych „dokumentów”, ale prawda była taka, że najpewniej zdarzył się zwykły wypadek i żadne tajemnicze „dokumenty” nie istniały. Ziemowit Nowak to wprawdzie dupek, ale przecież nikogo nie zabił. W coś takiego nie potrafiła uwierzyć, a w każdym razie nie dopuszczała do siebie myśli, że mogłoby być inaczej. Miała cztery dni na sprawdzenie swoich podejrzeń, potem zdecyduje, czy pójdzie z tym na policję, czy nie.

Fabio śledził w zamyśleniu Caterinę, spacerującą kilkanaście metrów od ich stolika. Wyglądała, jakby chciała z bliska przyjrzeć się pracy starożytnych rzeźbiarzy. Wodziła szczupłymi palcami po chropowatej powierzchni głazów, dotykała bardziej skomplikowanych fragmentów, zatrzymując się przy nich na dłużej. Ktoś postronny uznałby, że jest tym pochłonięta bez reszty ale De Luca czuł, że jej spokój jest pozorny. Przez tych kilka dni miał okazję przekonać się, jak doskonale Caterina potrafi panować nad sobą. – Niepotrzebnie powiedziałeś o możliwości sprawdzenia maili – zwrócił się do Stefano. – Na przyszłość uważaj, co mówisz. – Fabio zdał sobie sprawę, że Stefano pierwszy raz popełnił taki błąd. Siedział teraz obok milczący i wyraźnie niezadowolony. De Luca spodziewał się, że przyjaciel wytknie mu, iż także on sam ujawnił zbyt wiele na temat ich metod pracy, ale tego się nie doczekał. Stefano w milczeniu nabijał na widelec kawałki mięsa i przeżuwał je z pasją, jak gdyby były jego znienawidzonymi wrogami. Fabio ponownie przeniósł wzrok na Caterinę. Stała do nich bokiem i nadal przesuwała opuszkami palców po gładkiej powierzchni utrąconej kolumny, na szczycie której ustawiono donicę z krwistoczerwonymi pelargoniami. Jej własne paznokcie zdobił lakier w identycznym odcieniu. De Luca przywołał wspomnienie torsu Marco i jej dłoni, a potem dotyku palców Katarzyny gdy podczas jazdy wsunął sobie te zimne wówczas dłonie pod koszulkę… Odwróciła głowę i ich oczy spotkały się ponad kwiatami. Znów ujrzał w nich smutek. Pojawiał się za każdym razem, gdy myślała o tamtej sprawie. Wstał, zostawiając Stefano z jego talerzem i niespiesznie podszedł do Cateriny. – Pomogę ci – powiedział, raz jeszcze ujmując jej dłonie. – Niezależnie od tego, ile czasu spędzimy razem, chcę ci pomóc w ustaleniu prawdy – Spojrzała na niego zaskoczona. Wydało mu się, że się waha, ale ona tymczasem zarzuciła ręce na szyję mężczyzny i przytuliła się do niego. Objął ją i pogładził po włosach. – „Ile czasu spędzą razem? Zdecydowanie za mało.” – Pomyślał. Kiedy po raz pierwszy zobaczył Katarzynę, nawet nie zamarzył, że będzie im tak dobrze.

– Nie wiem, czy kiedykolwiek dowiem się prawdy – powiedziała ze smutkiem, odchylając głowę i mrużąc oczy. – Ale dziękuję, że próbujesz mi pomóc. – Pocałowała go delikatnie, z czułością, nie zważając na ludzi siedzących przy stolikach opodal. Większość gości nawet nie zwróciła na nich uwagi, ale i tak ich obecność nie miała już dla niej znaczenia.

– Pozwiedzajmy jeszcze trochę i wracajmy na jacht. – Fabio poprowadził dziewczynę do stolika, po czym przywołał kelnera. – Trzy espresso i rachunek poproszę – rzucił. – Stefano, dowiedz się, co można zrobić aby sprawdzić ten laptop nie mając go w ręku. – Spojrzał na Caterinę – Jutro popłyniemy na Hvar. Może uda się odzyskać twój telefon. Na razie zarządzam przerwę w pracy – powiedział, zadowolony z wrażenia, jakie zrobiły na niej jego słowa.

Następne dwie godziny spędzili na kluczeniu pomiędzy wąskimi uliczkami ocalałej części miasta oraz szerokimi ulicami i placami w odbudowanych dzielnicach. Skutery okazały się doskonałym środkiem lokomocji. Małe i zwinne, przemykały wśród samochodów i przechodniów. Kiedy nie mogli gdzieś wjechać, zostawiali pojazdy i zapuszczali się pieszo w głąb zaułków z na wpół zrujnowanymi domami. Fabio po raz kolejny okazał się skarbnicą wiedzy na temat historii i architektury miasta. Stefano wyciągnął z bagażnika swojego skutera aparat i robił zdjęcia im samym, detalom budynków oraz wszechobecnym gołębiom. Wreszcie postanowili wracać na jacht i Fabio z niechęcią ustąpił Katarzynie miejsca przy kierownicy. – Prowadziłaś już skuter? – spytał podejrzliwie.

– Skuter? Nie – odparła. – Dlatego pomyślałam, że najpierw przejadę się sama wokół tego placyku, a potem ruszymy razem, jeśli próba wypadnie dobrze. – Ty jesteś jury, OK?

– OK – zgodził się bez przekonania, patrząc na Stefano, który szykował się do sesji z aparatem fotograficznym.

„Niespodzianka.” – Pomyślała Katarzyna, zakładając kask. Może nie wyglądała na taką, ale posiadała prawo jazdy na motocykl. Co prawda, trzy lata wcześniej sprzedała swoją Yamahę żeby podreperować zdolność kredytową, ale pewnych rzeczy się nie zapomina. Wsiadła na skuter i ostrożnie ruszyła z miejsca. Grzecznie objechała plac aby zapoznać się z pojazdem. Kiedy zbliżała się do Stefano, ten zrobił jej kilka zdjęć. Mrugnęła do niego i dodała gazu. Przy ostrzejszym wirażu przechyliła się w bok ale nie mogła pokazać pełni swoich umiejętności. Na koniec podjechała do oniemiałych Fabia i Stefano i zahamowała zgrabnym ślizgiem – No, ścigacz to nie jest, ale można się zabawić – stwierdziła z niewinną miną i uniosła się nieco, prostując nogi. – Siadasz? – Spojrzała na Fabia znacząco.

– Jak to się stało, że to przeoczyliśmy? – spytał, siadając za nią i obejmując ją ciasno ramionami.

– Jak sam stwierdziłeś, nie wszystko można znaleźć w internecie – stwierdziła z satysfakcją. – Czy to znaczy, że nie będziesz się bał ze mną jechać?

– Mówiłem ci, że nie o to chodzi, ale teraz o ciebie też boję się już mniej. – Stuknął kaskiem w jej kask. – To był buziak! – powiedział wesoło.

Pomknęli w kierunku portu. Fabio, początkowo trochę spięty, wkrótce się odprężył gdy poczuł, że Caterina doskonale panuje nad skuterem. Wchodziła w zakręty odważniej niż on, ale nie szarżowała. Siedział za dziewczyną, przylegając udami do jej jędrnych pośladków i zastanawiał się, jak zorganizować im przejażdżkę motorem. To było niesamowite. Musiał przyznać, że znów go zaskoczyła. Wszystko wskazywało na to, że delikatna pani doktor naprawdę umiałaby prowadzić taką maszynę. Coraz bardziej go intrygowała. – Jak to się stało, że potrafisz takie rzeczy? – spytał, kiedy zatrzymali się obok trapu Stelli Mariny. – Zawsze mi się wydawało, że to chłopaki rozbijają się motorami.

– Bo tak jest. – Zaśmiała się.– Ale ja byłam „córeczką tatusia”. Jedyną córeczką – dodała. – A mój tato miał fioła na punkcie motocykli. Więc skoro nie miał syna…

Fabio tylko pokręcił głową. Nie mógł sobie wyobrazić Vanessy w podobnej sytuacji. No, ale gdyby poprosiła? Nie, absolutnie nie! Ale dojrzała, piękna kobieta na motocyklu… Caterina na motocyklu… Spróbował wyobrazić ją sobie w skórzanym, dopasowanym stroju. Stop! Wyobraźnia podsuwała obraz zdecydowanie „dla dorosłych”. Popatrzył, jak dotyka skutera z taką czułością, jakby obdarzała pieszczotą żywe stworzenie. Caterina była nieprzeciętna kobietą. Wszystko, co robiła, wydawało się naznaczone pasją i uczuciem, które w to wkładała. Czy spotkał już taką kobietę? Chyba nie. Początkowo myślał, że będzie przypominała Tizianę. Przecież obie ukończyły medycynę i obu nie brakowało odwagi, może nawet posiadały jej odrobinę zbyt wiele, ale na tym podobieństwo się kończyło. Bliżej było jej chyba do Alessandry, jego siostry. Choć ona nie wskoczyłaby do wody na główkę i nie wsiadłaby na motocykl nawet jako pasażer. Caterina łączyła w sobie tyle różnych, na pozór sprzecznych cech, że przyprawiało go to o zawrót głowy, a jednak ta mieszanka okazywała się fascynująca.

– Idę się trochę odświeżyć – zawołała, wchodząc na trap.

– Zaraz przyjdę.– Pomachał jej ręką.

* * *

Katarzyna pospiesznie zrzuciła ubranie i weszła pod prysznic. Wspólna sypialnia, to było coś! Wspólna łazienka napawała ją mniejszym entuzjazmem. Na szczęście Fabia coś zatrzymało i mogła spokojnie wziąć prysznic, a potem pogadać z mamą. Właśnie kończyła rozmowę, kiedy rozległo się pukanie i po chwili do sypialni wszedł Fabio.

– Cześć mamo, muszę kończyć. Kocham cię. – Odłożyła komórkę i spojrzała na niego zaskoczona – Pukasz do własnej sypialni? – spytała.

– Do naszej sypialni – poprawił ją. – Ale pachniesz. – Wciągnął powietrze, mrużąc oczy. – Idę pod prysznic. – Spojrzał z odrazą na swoje ubranie i pomaszerował do łazienki.

Katarzyna osuszyła włosy i rozwiesiła ręcznik na poręczy fotela. Nie chciała naruszać prywatności Fabia. Poza tym, czułaby się chyba skrępowana jego nagością. Przypomniała sobie poranek… Odchyliła głowę na oparcie fotela i przymknęła oczy. Odprężyła się, myśląc tylko o cichym szumie prysznica… Czas się dla niej zatrzymał. Nagle poczuła znajomy zapach wody kolońskiej i jej szlafrok rozchylił się delikatnie, ukazując dekolt. Uniosła głowę. Fabio klęczał przed nią, z mokrymi włosami gładko zaczesanymi do tyłu, ubrany tylko w luźno przewiązany szlafrok i wpatrywał się w dziewczynę z zachwytem. Ujęła jego głowę w dłonie i rozchyliła usta, zapraszając do pocałunku. Spojrzał jej w oczy i powoli sięgnął do ust. Całowali się delikatnie i czule, tuląc do siebie ostrożnie. Po chwili Fabio porzucił jej usta i zaczął delikatnie skubać wargami skórę na szyi i nad obojczykiem. Przyciągnęła jego głowę do piersi i przytuliła, głaszcząc mokre włosy i kark. Westchnął głęboko i otoczył jej talię ramieniem, przyciągając mocniej do siebie. Poczuła to gdzieś w sercu, jakby ciepło jego rąk przeniknęło głębiej i otuliło ją. Była taka szczęśliwa, z dala od wszystkich nierozwiązanych spraw, problemów i trosk. Otoczona ramionami czułego mężczyzny…

Kiedy rozległ się sygnał telefonu, Fabio z ociąganiem uniósł głowę i pocałował Katarzynę w usta. Wstał i podszedł do stolika przy łóżku. Rzucił okiem na ekran telefonu. – Stefano na nas czeka – powiedział z żalem, po czym spojrzał niezdecydowany na Katarzynę.

Czar prysł i wszystkie nieprzyjemne myśli zaatakowały ją ze zdwojoną siłą. Poruszyła głową kilka razy, naciągając mięśnie karku. Spojrzała na Fabia i uśmiechnęła się, ale jej uśmiech nie objął oczu. – No to idziemy – rzuciła i podeszła do komody, aby wyciągnąć coś do ubrania.

Stefano zorganizował prawdziwe „centrum komputerowe” w saloniku obok sterówki. Dwa laptopy podłączone do internetu, kartki papieru i długopisy zajmowały cały stolik w kącie pokoju. Rozsiedli się przy nim wygodnie i Stefano pokazał im kartkę, na której wynotował, co wiedzą. Katarzyna przeczytała ją dwa razy i stwierdziła, że więcej tam domysłów, niż rzetelnych informacji. No, ale dopiero zaczynali. Wybrała numer Karoliny.

– Dobrze, że dzwonisz – ucieszyła się przyjaciółka. – Chyba ściągnęłam cię myślami. Siedzę w domu z twoim laptopem i pizzą, więc możemy zacząć telekonferencję. Podłączyłam go do ładowania, ale musisz mi podać login i hasło.

– Zaraz to zrobię, tylko przełączę cię na głośnik i chciałabym, żebyś mówiła po angielsku – poprosiła Katarzyna. – Zaraz poznasz Fabia, Stefano już znasz – dodała.

– Super! – zachichotała Karolina. – Nie mogę się doczekać.

– Wpisz: „Robertyna” jako login, hasło to duże „P” i liczby: 695882569.

– Jak numer telefonu – zaśmiała się Karolina – sprytne. Działa. Zaraz uruchomię kamerkę i będziemy się mogli zobaczyć. – Słyszeli jak szybko przebiega palcami po klawiaturze.

– Skoro tak – powiedział Stefano. – To będę mógł zobaczyć ekran twojego laptopa i posprawdzać kilka opcji. – Równocześnie, na drugim komputerze prowadził korespondencję mailową z kilkoma osobami na raz. Po dłuższej chwili Karolina oznajmiła, że jest gotowa i Stefano podał jej swój „nick”, aby mogli się połączyć. – Witaj – uśmiechnął się do Karoliny, którą ujrzeli na ekranie laptopa z prawej strony.

– Cześć, miło was widzieć. – Pomachała do nich i przechyliła głowę wpatrując się uważnie w oko kamerki. – Fabrizio, tak? Pokażesz mi się? – spytała.

– Oczywiście, bardzo mi miło cię poznać, jeśli mogę mówić ci po imieniu? – Fabio przysunął się bliżej komputera, tak aby Karolina mogła go zobaczyć.

– Jasne, jestem Karolina, ale pewnie to wiesz. – Spoważniała – No dobra, co mam robić?

– Skopiuj moje dane kontaktowe i prześlij mi je na maila – poprosiła Katarzyna. – Resztę powie ci Stefano.

Siedzieli z Fabiem, nic nie mówiąc i patrzyli jak Stefano współdziała z Karoliną. Po chwili w rogu ekranu ujrzeli podgląd na monitor laptopa Katarzyny. Stefano wydawał jej polecenia, otwierały się i zamykały kolejne dokumenty. W końcu szef ochrony odwrócił się do Katarzyny i Fabia.

 – Tak, jak myślałem. Tego laptopa można też uruchomić innym loginem oraz hasłem. Niestety, nie mając go na miejscu, nic więcej nie jestem w stanie zrobić. Musisz zgadnąć sama. – Popatrzył na dziewczynę i rozłożył ręce. – Daj mi adres mailowy twojego męża. Zobaczę, czy tutaj pójdzie nam lepiej. – Przełączył się na kamerkę. – Karolina, możesz teraz przesłać te kontakty.

– Daj mi jeszcze jeden folder, dobra? – poprosiła Katarzyna. – Muszę skopiować coś dla Nowaka. – Przewróciła oczami słysząc, że Karolina i Fabio roześmiali się równocześnie. – Tak was to śmieszy?

Oboje kiwnęli głowami. Fabio odgarnął jej kosmyk wilgotnych jeszcze włosów, kiedy wpisywała Stefano adres skrzynki Roberta. Karolina również była zajęta przy jej komputerze i Katarzyna, nie mając chwilowo nic do roboty, szturchnęła nosem policzek mężczyzny. Odpowiedział jej tym samym, a potem ugryzł w płatek ucha. Syknęła cicho i nie umknęło to uwadze Karoliny. Przyjaciółka uśmiechnęła się pod nosem, pochylając niżej nad klawiaturą. – Poszło! – oznajmiła triumfalnie Katarzynie. – Widzę, że świetnie się bawicie. Co robiliście dzisiaj?

– Jeździliśmy skuterami po Zadarze – odparła szybko Katarzyna.

– Super! Pozwoliłeś jej prowadzić? – zwróciła się do Fabia.

– Tak – odparł, obejmując Katarzynę ramieniem. – I pozostaję pod wrażeniem. Następnym razem wypożyczę prawdziwy motocykl.

– Jesteście oboje nienormalni! – Karolina udawała oburzenie, ale Katarzyna wiedziała, że Fabio już zyskał sympatię jej przyjaciółki. – Tylko proszę mi ją oddać w jednym kawałku. – Pogroziła palcem do kamerki.

– Gotowe! – Stefano z dumą pokazał im listę wiadomości. Katarzyna popatrzyła z niedowierzaniem.

– Jak to zrobiłeś? – spytała, ale Stefano tylko się uśmiechnął pod nosem. – Znasz hasło?

– Tak, to duże „K” i twój numer telefonu – powiedział – Dzięki wam, dziewczyny, nawet nie musiałem się włamywać.

– Dzięki nam? – Karolina aż pisnęła z wrażenia. – Jak to?

– Zwróciłaś uwagę na to, że użył ciągu liczb przypominających numer telefonu. Logiczne, że własnego nie wykorzystał, ale numer żony z pierwszą literą jej imienia jest w miarę bezpieczny – powiedział skromnie.

– No super, to co teraz? – Katarzyna patrzyła na długą listę reklam. – Mam przejrzeć wszystko?

– Słuchajcie, muszę się pożegnać – stwierdziła Karolina. – Andrzej wróci za jakieś 10 minut. Jak czegoś potrzebujesz, to dzwoń. – Spojrzała na Katarzynę. – Odłączę twój komputer, bo chcę załączyć swój, dobra?

– Dzięki Karola. – Katarzyna posłała jej całusa. Po chwili na ekranie pojawił się „zachód słońca” i Katarzyna przeniosła wzrok na drugi ekran.

– Zaznacz reklamy. – Stefano stuknął palcem w klawiaturę, „odhaczając” jedną z wiadomości. – Tymczasem przeniesiemy je do SPAM-u. Proponuję zacząć od miesiąca po śmierci twojego męża i cofać się. Resztę można zrobić później.

Praca szła żmudnie, ale po półgodzinnej mordędze wyglądało to już lepiej. Przeglądając wiadomości jedna po drugiej Katarzyna otwierała te, które nie wyglądały na reklamy. Niestety, nie napotkała niczego poza sprawami zawodowymi i zwykłą korespondencją z kumplami. Znalazła przypomnienia o nieoddanym artykule i prośbę o zwrot książki z chirurgii, odpowiedź na zamówienie jakiejś części do samochodu i fakturę za okna do ich domu. Na miesiąc przed wypadkiem Robert umawiał się z Andrzejem i jeszcze jakimś kolegą na gokarty. Katarzyna była bliska płaczu, czytając to wszystko. Miała wrażenie, że to się stało tak niedawno. – „Miał tyle spraw do załatwienia, tyle planów.” – Myślała. – „Jak to możliwe, że już go nie ma?” Łzy spłynęły jej po policzkach i pacnęły na blat, pozostawiając dwa mokre ślady.

– Dość tego. – Fabio ujął dłonią jej brodę i odwrócił głowę dziewczyny ku sobie. – Jutro znów tu przyjdziemy. Na dzisiaj naprawdę wystarczy. Zabieram cię na kolację. – Spojrzał wymownie na Stefano, który natychmiast przytaknął i stwierdził, że rano będą mieli świeższe umysły.

Katarzyna jak w transie pozwoliła zaprowadzić się do salonu obok jadalni, gdzie Fabio przygotował im po drinku. Usiadła w fotelu i podkuliła nogi. Piła chciwie, nie zastanawiając się nad smakiem, dopiero kiedy pociągnęła przez słomkę powietrze zorientowała się, że szklanka jest pusta. Podał jej kolejną i wreszcie mogła pomyśleć, czego właściwie próbuje. Była to mieszanka soku z granatów, martini i jeszcze jakiegoś mocniejszego alkoholu. Smakowało nieźle i powoli przywracało Katarzynie spokój. – „Jak to dobrze, że nie odkryłam cudownej mocy drinków zaraz po śmierci Roberta.” – Pomyślała. – „Do tej pory stałabym się alkoholiczką.”

– Lepiej? – Fabio przyglądał jej się z troską.

– Tak, dziękuję. – Westchnęła. – Możemy iść do pokoju. Zabiorę to ze sobą. – Podniosła w górę szklankę i zagrzechotała kostkami lodu.

Postawiła drinka na blacie umywalki i popijała powoli, robiąc makijaż. – „Ciekawe, jak długo Fabio „zbierał się” po śmierci żony.” – Przemknęło jej przez głowę. – Ona sama była przekonana, że ma to już za sobą, a tu proszę, wszystko jakby zatoczyło krąg. Kątem oka zauważyła, że Fabio stanął w drzwiach i przyglądał jej się uważnie.

 – Jeśli wolisz zostać – powiedział powoli. – To każę przywieźć nam jedzenie tutaj.

– Nie. – Popatrzyła na jego odbicie w lustrze. – Chętnie wyjdę na powietrze. – Takt i zrozumienie mężczyzny dla jej stanu po prostu ją rozbroiły. Wcale nie musiał jej pomagać, ani znosić złego humoru. – „Robi to, bo sam przeszedł przez coś podobnego.” – Pomyślała. – Już kończę – oznajmiła, starając się przywołać na twarzy uśmiech. Przesunęła się w bok, robiąc miejsce przy umywalce. – Co mam założyć?

– Coś eleganckiego – powiedział podchodząc i całując ją w czoło. – To restauracja podobna do tej na Hvarze.

Zostawiła Fabia w łazience i podeszła do szafy. Wyjęła błękitną, krótką sukienkę z jedwabiu. Chłodny materiał przelewał się przez ręce niby woda. Był to właściwie tylko prostokąt, jednak sprytnie przeszyty po bokach. Założyła pod spód delikatną, koronkową bieliznę i sprawdziła przed lustrem, czy nie za mocno się odznacza. Fabio wyszedł z łazienki w momencie gdy Katarzyna przyglądała się sobie, obracając się z szeroko rozłożonymi rękami. Nawet nie próbował ukryć zachwytu. Podszedł nie odrywając od niej wzroku. – O, nie! – Pogroziła mu palcem. – Concetta specjalnie ją prasowała. Nawet o tym nie myśl! – Zrobiła krok w tył. Niechętnie się wycofał, ale śledził każdy jej ruch, kiedy sięgała do szafy po sandałki na obcasie. – Uważaj, bo krzywo zapinasz guziki – powiedziała, patrząc z jakim roztargnieniem się ubierał. Podobało jej się, gdy zakładał ciemne wąskie spodnie i białą koszulę. Tym razem wybrał odcień głębokiego granatu, który współgrał z jej strojem.

– Nie założysz ich? – spytał Fabio, widząc, że czeka na niego z butami w ręce.

– A wolno chodzić po jachcie w szpilkach? – odpowiedziała pytaniem.

– Właściwie nie, ale dla ciebie mogę zrobić wyjątek.

– Żeby Patrik mnie potem przeklinał? – Spojrzała spod rzęs. – Mowy nie ma! – Ruszyła przed siebie w klapkach i tak zeszła na ląd. Zanim jednak zdążyła zmienić buty, po trapie zbiegł jeden z marynarzy, niosąc płócienne, rozkładane krzesło. Podziękowała i usiadła wygodnie. Założyła sandałki, pozostawiając klapki obok trapu.

Taksówka wiozła ich szeroką, jasno oświetloną ulicą. Myśli Katarzyny wciąż krążyły wokół hasła do komputera, ale starała się je odpędzić i skupić na rozmowie z Fabiem. Nagle z jej torebki dobiegł sygnał sms-a i szybko sięgnęła po telefon.

Karolina: „Zachowujecie się skandalicznie! Tak trzymaj!!! Jest przystojny . Karola”

Liczyła na jakieś propozycje loginu i hasła, ale i tak było miło, że przyjaciółka o niej myślała. Fabio rzucił pytające spojrzenie. – To Karola – wyjaśniła. – Pisze, że na portalach, które jej poleciłam wyglądasz na przystojniejszego. – Sama nie wiedziała, co ją podkusiło. – Żartowałam! – dodała szybko, widząc jego minę. – Widziała tylko dwa czy trzy zdjęcia. Żadnych plotek! Aż tak się przejmujesz? – spytała po chwili. – Myślałam, że od panikowania jestem ja.

– To twoja najlepsza przyjaciółka. Nie chcę, żeby miała fałszywe wyobrażenie – stwierdził wymijająco. Sam nie wiedział, dlaczego mu na tym zależało. Odkąd zaprosił Caterinę, myślał o wielu rzeczach, którymi wcześniej nie zaprzątał sobie głowy. Opinia, jaką się cieszył, była jedną z nich.

Restauracja okazała się bardzo eleganckim ale kameralnym lokalem z niewielkim tarasem, z którego mieli widok na plac i przepiękną fasadę zabytkowego budynku z białego kamienia. Z głośników sączyła się dyskretna muzyka a ustawione wokół balustrady donice z oleandrami dawały poczucie prywatności. Fabio ujął dłoń Cateriny i pogładził cienkie kostki widoczne pod skórą. Spojrzał na nią i serce mu się ścisnęło. – Masz taki smutek w oczach – powiedział z troską. – Nie chcę, żebyś się smuciła. Niepotrzebnie to rozgrzebujemy! – Poczuł nagle złość. Już on wiedział, co to znaczy wracanie do przeszłości. – Nic nie znajdziemy, tylko przysporzymy ci cierpienia.

– Nie Fabio, nie masz racji – zaprzeczyła gorliwie. – Ja tego potrzebuję. – Zamilkła na chwilę – Cały czas podświadomie miałam poczucie winy, że nic nie zrobiłam, żeby dowiedzieć się prawdy. – Uniosła dłoń, widząc, że chce jej przerwać. – Nic nie mów. Wiem, myślisz inaczej, ale uważam, że to mi pomoże. Nie uwolnię się od traumy w inny sposób. Może nie da się ustalić, kto zabił Roberta, ale przynajmniej spróbuję! Zrobię tyle, ile się da. Pogodziłam się z tym, że już go nie ma. – Łzy zakręciły jej się w oczach. – Ale muszę jeszcze załatwić tę sprawę. Po prostu muszę! – Spojrzała na Fabia lśniącymi od łez oczami.

Gładził delikatnie dłoń dziewczyny, rozważając, czy powinien powiedzieć jej prawdę o Tizianie. – Wiesz, czasem nadmiar wiedzy jest gorszy niż jej brak – zaczął ostrożnie. – To niczego nie zmieni, a może boleć. – Westchnął ciężko na myśl, o ile łatwiej od nienawiści zniósłby żal. Uniósł głowę i przyjrzał się Caterinie. Wydawała się wyjątkowo milcząca, choć wiedział już, że zwykle wolała słuchać niż mówić. Materiał sukienki odsłaniał delikatnie zarysowane obojczyki i układał się w miękkie fałdy nad biustem. Chwilami dostrzegał zarys koronki stanika pod cienkim jedwabiem. Chciałby sprawdzić, co ma pod sukienką w innym miejscu. Mimo, iż nie była „gorącą dziewczyną”, wciąż miał na nią ochotę. Tu nie chodziło o ciągłe myślenie o seksie, raczej o wrażenie, że jest się na lekkim rauszu i wystarczy jeszcze tylko jeden łyk… Uniósł do ust kawałek soczystej ryby w ziołach, którą zamówili i spojrzał na talerz Cateriny. Nie zjadła zbyt wiele tego wieczoru, raczej tylko „posmakowała” potrawy. Zaskoczyło go to, że nawet samo patrzenie jak ona je, sprawia mu przyjemność. Zawsze wystarczała sama jej obecność. Nic nie odpowiedziała, ale z pewnością myślała o tym, co jej powiedział.

Pomimo tego, że droga powrotna trwała tylko kilkanaście minut, Caterina prawie zasnęła na ramieniu Fabia i zdał sobie sprawę, jak bardzo była zmęczona. Miniony dzień obfitował w emocje, które musiały ją wykończyć. W życiu nie widział, by jakakolwiek kobieta w tak ekspresowym tempie zmyła makijaż. Kiedy wyszedł z łazienki, Caterina już spała, skulona pod kołdrą. Na fotelu zobaczył sukienkę i bieliznę z delikatnej, cielistej koronki. Zgasił światło i wsunął się w posłanie, gdzie odkrył, że nie miała na sobie piżamy. Dotyk jej ciepłej skóry natychmiast go podniecił. Odetchnął głęboko, by się uspokoić, ale wtedy Caterina przysunęła się jeszcze bliżej przez sen. Poczuł jak jej miękkie pośladki obejmują przedziałkiem jego nabrzmiały członek. – „Muszę pozwolić jej spać.”– Powtarzał sobie, starając się powstrzymać od natarcia. – „Będę miał czas rano i przez kilka następnych dni… I może później…” – Później? Kiedy i jakie później? Jak to powiedziała jej przyjaciółka? „Oddaj ją w jednym kawałku”, czy coś takiego. Dlaczego miałby ją oddawać? Przecież wcale do niego nie należała. Wtulił twarz w tył głowy dziewczyny, wdychając zapach jej skóry i perfum. Ta mieszanka odurzała. Objął Katarzynę ramieniem, zamykając dłoń na miękkiej, ciepłej piersi. Westchnęła przez sen i wtuliła się w niego jeszcze mocniej.

.

Aby pobrać ebooka z powyższym tekstem w formatach pdf, epub, mobi:

Zajrzyj http---chomikuj.pl-Najlepsza_Erotyka2 (2)

.

Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.

.

Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Tagi:
Komentarze

Nie mogłam się doczekać. Lecę czytać!

Pozdrawiam,
B.S.

Ł A Ł
.
.
żaden ze mnie znawca, ale… ta historia wyciąga że aż strach. Strach przed tym co dalej…

A jednak okazuje się, że na jachcie można podróżować z wygodami i nawet wspólna łazienka nie jest przeszkodą -:). No, ale to jacht przez duże „J”. Bardzo udane rozwinięcie tej historii, zarówno jeśli chodzi o relacje pomiędzy bohaterami jak i polski wątek kryminalny. Oj, święta nasza służba zdrowia tu raczej nie jest… Fabio i Stefano też mają zapewne coś do ukrycia, skoro objawiają nieczęsto spotykane talenty w dziedzinie zdobywania informacji – zwłaszcza Stefano. Pracował jakoby w wywiadzie, czy teraz dorabia tylko u przyjaciela do „przyspieszonej emerytury”? I tu drobna wątpliwość, czy on musi koniecznie towarzyszyć wszędzie parze zakochanych bohaterów? -:) Rozumiem, że to stary przyjaciel, ale jednak romantyczne wycieczki „we troje”? Fabio powinien poprosić go o chwilę swobody albo też, gdyby przyjaciel/szef ochrony obstawał przy swoim, może zorganizować „małą ucieczkę”? Chyba, że i sam De Luca ma coś do ukrycia, nie jest tylko bogatym przedsiębiorcą i musi poruszać się w towarzystwie obstawy? Jest więc na co czekać w kolejnych odcinkach. Pozdrawiam.

Drodzy Czytelnicy, teraz ja nie mogę się doczekać :), ale część jest wyjątkowo długa, wiec uzbrajam się w cierpliwość.
Nefer, nie kuś! Nie jestem w spiskach tak dobra, jak Ty ;)))
Pozdrawiam.

Dzień dobry Roksano !

Piszesz ,że czekasz 🙂 Ja tez się naczekałem na III część poczekaj teraz Ty na komentarze 😉 :)))
Przepraszam ,że będzie trochę przydługi ale pewne spostrzeżenia potrzebne są do kontrastu, a może do dyskusji na temat erotyki w opowiadaniach
Patrząc na liczbę wyświetleń III części w stosunku do ilości komentarzy, nasuwa się spostrzeżenie, że zszokowałaś czytelników oraz „zakon” i „proterian”
Ale ab ovo
Go woli waśnienia na stronę NE wszedłem przypadkowo dwa miesiące wcześniej szukając w Google więcej informacji o Stefanie Żechowskim świetnym rysowniku i grafiku erotycznym. Przy okazji przeglądnąłem kilka stron „Opowiadania erotyczne”. W większości to wyrobnictwo( grafomania) albo typowe porno.
Zatrzymałem się na stronie NE i przeczytałem kilka opowiadań.
Reprezentowały różny poziom w większości mistrzowskie ( chylę czoło przed autorami NE)

W/g mojej skali dzielę literaturę na :

– wyrobnictwa (typowej grafomani)
– rzemieślniczej (w miarę poprawnej bez polotu i znajomości realiów)
– mistrzowskiej (dobry warsztat, ciekawy temat, dobry styl)
– artystyczny (to już mistrzostwom olimpijskie) 🙂

Brakowało mi w nich erotyki tego co jest esencja szeroko pojętej literatury erotycznej.
Podam przykład parafrazując audycje satyryczna emitowana na antenie Programu III Polskiego Radia w latach 1973–1981. Cykl – „Para-męt pikczers czyli kulisy srebrnego ekranu”

Jędrek – „Fajny film wczoraj widziałem.”
Maniek – „Momenty były?”
Jędrek – „No masz! Najlepiej jak…”

i te momenty są w opowiadaniach erotyczne jak również z pogranicza sado-macho lub XIII księgi Pana Tadeusza, a gdzie jest ten wszechobecny woal erotyczny w opowiadaniu ?
Nie jestem purytaninem tez lubię zajrzeć na strony dla dorosłych. Redakcja NE na przywitanie podaje czego możemy się spodziewać w opowiadaniach. Jeśli będziemy uważać formę jako erotykę a treść jako temat opowiadania, to treść nie może przeważać nad erotyką bo … będzie
„Para-męt pikczers”
Wyszedłem ze strony i po dwóch miesiącach przez przypadek trafiłem ponownie. Dziwnym trafem zbiegło się to z debiutem Roksany opowiadaniem „Zaufaj mi”. Nomen omen zaufałem przeczytałem i to dwukrotnie spodobało mi się. Było w tej części to czego brakowało mi w poprzednich odwiedzinach NE. Była płynność ciekawa fabula mistrzowski styl. Potrafiłaś Roksano zaprosić w swój świat – świat bohaterki czytelnika i nie chodzi tu o świat „blichtru” – było to coś nieuchwytnego co cechuje erotyzm. Obojętnie gdzie byś umieściła akcje , czy to na Mazurach czy na osiedlu miejskim lub na wsi atmosfera opowiadania pozostała by taka sama. Zyskałaś fana w mojej osobie. Czytając komentarz pod opowiadaniem myślę ,że nie tylko ja dołączyłem do Twego fan klubu. Zaskoczył mnie jedne z komentarzy pod opowiadaniem o tym, ,że tego typu opowiadania nie są lubiane na NE i poważane przez redakcje oraz większość czytelników. Czekałem z niecierpliwością na II część w międzyczasie czytałem komentarze pod nowo okazującymi się opowiadaniami. Bardzo zajmująca lektura :)))) Niektóre setnie mnie ubawił czytając je przypomniał mi się klasyk polskiego kina „ Rejs”. Cóż za głębią elokwencja przy ignorancji i znajomości realiów społeczno – ekonomicznych danego okresu :))) brak tylko ichchcha. Niektóre mocno zdziwiły. Erotyka bez erotyki ?. Będę profanem może zakon i pretorianie wezmą mi to za złe, ale cóż taki abderyta może wiedzieć
Zacytuje :

„Nawet jeśli nie spełnia oczekiwań co poniektórych odnośnie zawartości.
Nie lubię upychania na siłę erotyki. Czasem przychodzi moment, kiedy należy skoncentrować się na czym innym. Rozumiesz to ty, droga Autorko, rozumie to Nefer. Rozumiał Smok. To daje więcej wolności twórcy. A pakowanie na siłę do każdego odcinka jednej i tej samej treści powoduje, że nie chce mi się czytać.”

Ja zacytuje coś z 10 przykazań robotnika znowu parafrazując „ jeśli Ci pisanie o erotyce szkodzi rzuć to pisanie o co chodzi”.
Pakowanie tej samej treści w/g mnie dowodzi o braku wyobraźni w tym temacie
Można przecież pisać na inne tematy : opowiadania historyczne , obyczajowe, współczesne. Po co sobie utrudniać i ograniczać wolność „twórcy”
Erotyka to nie tylko „dupczenie , jebanie , rżniecie” itp. Wole poczytać nieraz Edmond Rostanda – „Cyrano de Bergerac” bo tam jest więcej erotyki niźli w niektórych opowiadaniach. Jak zauważono wcale nie musi dojść do spełnienia. Ważne aby było to coś co nas poruszy ” ta gra zmysłów , drgnień serc, fascynacji” Warto aby niektórzy autorzy zainteresowali się klasykami
Owidiusz „Sztuka kochania (Ars Amatoria)”, czy Kamasutra traktat indyjski w sanskrycie na temat seksualności i zachowań seksualnych napisane przez Watsjajanę. ( chodzi o kwieciste i delikatne słownictw). Chociaż temu drugiemu bliżej do japońskiej sztuki shunga.
Szał Podkowińskiego na salonach wywołał składanka, a przecież niósł mniej nagości niźli obrazy Rubensa. W tym rzecz ,ze miał to „coś” co działało na wyobraźnie
Przedwojenne „Motory Zegadłowicza z grafika Żechowskiego zostały wycofane przez cenzurę.
Wystarczy przypomnieć sobie piosenki :
Jane Birkin & Serge Gainsbourg – Je Taime
Jane Birkin & Serge Gainsbourg – La Decadanse
Jakie budziły emocję w jaki sposób działają na wyobraźnie to jest to „ coś” co gdzieś w nas porusza emocje.
Płyta Michała Zebrowskiego „ lubię kiedy kobieta” jest tym”czymś” co nazywa się erotyko w pełnej krasie. Tekst z Pana Tadeusza do piosenki „Niewdzięczny” uwodzi słuchacza.
Bez tej atmosfery i tych emocji trudno wyobrazić sobie dobre opowiadanie erotyczne.
Krotka miniaturka „Niewolnik” miała w sobie większy ładunek erotyki niźli niektóre cykle.

Ten wiersz erotyk dedykuje tym którzy dalej myślą ze erotyka to …

Erotyk
K.K Baczyński

W potoku włosów twoich, w rzece ust,
kniei jak wieczór — ciemnej
wołanie nadaremne,
daremny plusk.

Jeszcze w mroku owinę, tak jeszcze różą nocy
i minie świat gałązką, strzępem albo gestem,
potem niemo się stoczy,
smugą przejdzie przez oczy
i powiem: nie będąc – jestem.

Jeszcze tak w ciebie płynąc, niosąc cię tak odbitą
w źrenicach lub u powiek zawisłą jak łzę,
usłyszę w tobie morze delfinem srebrnie ryte,
w muszli twojego ciała szumiące snem.

Albo w gaju, gdzie jesteś
brzozą, białym powietrzem
i mlekiem dnia,
barbarzyńcą ogromnym,
tysiąc wieków dźwigając
trysnę szumem bugaju
w gałęziach twoich – ptak.

Dedykacja:
Jeden dzień – a na tęsknotę – wiek,
jeden gest – a już orkanów pochód,
jeden krok – a otoś tylko jest
w każdy czas – duch czekający w prochu.
(Mojej najdroższej Basi – Krzysztof)

2 II 1942

Jeśli ma wybierać pośród cykli , opowiadam i miniaturek to wybieram –
zamiast krwawej sztuki mięsa „ delikatna pierś w miodzie „
Wyraziłem to w swojej opinii komentarzu pod miniaturka. Miałem nadzieje na cosa dobrego po ogłoszeniu bitwy na miniaturki. O gustach się nie dyskutuje ale wydaje mi się ,ze również i tu w grę weszło kunktatorstwo. Myślę ,że „zakon” ma duży wpływ na niektórych autorów, ich styl co było widać w naśladownictwie i chęci przypodobania się.
Mój komentarz może się komuś nie spodobać ale to jest mój komentarz i mój „zafajdany gust. Nie miałem na celu obrażenia czy umniejszenia roli któremu kol wiek z autorów piszących na NE. Chyle czoła bo nawet na grafomanie mnie nie stać jestem”techniczny” nie humanistyczny

Czas powrócić do meritum Roksano czyli mój komentarza do III części „Zaufaj mi”
Nie zawiodłem się . Świetnie dałaś sobie rade w roli Joe Alexa.
Zdalny pulpit dostępu do komputera oraz dodatkowo ukryty folder z założonym hasłem jest jak najbardziej wiarygodny. Robert nie był informatykiem. Tworzysz spójna cześć z poprzednimi cyklami prowadzisz czytelnika po prze z bajeczne krainy erotyki. Pobudzasz wrażliwe struny :). Grasz na uczuciach jak Orfeusz na lirze. Twoje opowiadanie niesamowicie wciąg czytając nie czuje się jako widz i obserwator ale jako towarzysz pary bohaterów. Twoja wena to pewnie skrzydlaty maleńki duszek w tiulach siedzący ci na ramieniu i szepczący do ucha. Myślę ,ze chyba jesteś szczęśliwie zakochana bo tak potrafi pisać osoba w miłosnym amoku ( rauszu)

Po Prostu Świetne !!!
Jak mam dziękować ?

Lupus :))))

Ps. idę przeczytać ponownie przy piosenkach
Jean-François Maurice – Monaco, 28 degrés à l’ombre (28 Degrees in the Shade)
Michael Bolton – Kiedy mężczyzna kocha kobietę

Lupus,
Doprawdy, nie wiem, co Ci odpowiedzieć.
Choć napisałam już trzy cykle opowiadań, „Zaufaj mi” lubię najbardziej. Nie wiem, dlaczego. Tak już jest, że matka pośród swoich dzieci ma jedno ulubione, chociaż kocha wszystkie.
Pozostawię bez komentarza to, co napisałeś o innych Autorach NE. Jeśli przeczytają Twój komentarz i zechcą się odnieść, to mam nadzieję, że zrobią to tutaj.
Jak już zaznaczyłam, lubię to opowiadanie. Jest MOJE. Nie dlatego, że wiem, o czym piszę. Jest w nim ni mniej, ni więcej własnych doświadczeń, co w innych moich opowiadaniach. Jest jednak ten klimat, to coś, co tak Cię urzekło, a to przeżyłam naprawdę. Dlatego w „opakowaniu”, dla jednych harlequinowsko przesłodzonym, dla innych bajkowym, dostajesz TREŚĆ. Intryga, opisy postaci i potraw są tylko po to, by mieć tło dla dwojga ludzi. Długo ich sobie wyobrażałam. Próbowałam się z nimi zżyć. Z Katarzyną poszło łatwiej, z Fabiem, to było wyzwanie.
Ktoś mi zarzucił, że każę ognistemu Włochowi zachowywać się w sposób kompletnie nieracjonalny i nie pasujący do postaci. A kimże jesteśmy, by wiedzieć, jak się zachowamy w obliczu rodzącego się uczucia? Z drugiej strony, może powinnam potraktować to, jako komplement? Wytrzymałam presję i nie od razu zdradziłam, dlaczego samiec alfa ma w sercu niezagojoną ranę.
Dziękuję Ci za podpowiedź muzyczną. Boltona czasem słyszę, choć nie mam go na swojej playliście. Za to Monaco… Pasuje mi do tej opowieści. Chyba bardziej, niż Bolton. Może dlatego, że Fabio jeszcze nie zdaje sobie sprawy, że kocha. Mój skrzydlaty duszek w tiulach podpowiada mi, że czas najwyższy mu to uświadomić, ale ja tak lubię ten stan „niepewności”.
Poczekałam na komentarze, poczekałam… ale było warto. Czuję się wynagrodzona :)))
Pytasz, jak dziękować. To ja dziękuję za ciepłe słowa. W gruncie rzeczy jestem osobą niepewną własnych sił.
Pozdrawiam, Roksana.

Roksano …
Niepewnośc jest Twoją najwieksza siłą 🙂
Osoby pewne bez poczucia strachu (który jest instynktem zachowaczym) są niebezpieczne dla siebie i otoczenia .
Po drugiej cześci napisalem „nie zamiataj” bylo to wieloznaczne ( zostań sobą nie zmienia stylu).
Czyste uczucie bez wyrachowan zawsze jest takie ” harlequinowskie”
Sienkiewicz pisal rowniez harleqiny 🙂 , bo jak nazwać wyznanie miłosci Ketlinga do Krzysi Drohojowskiej.

Kochanie to niedola ciężka, bo przez nie człek wolny niewolnikiem się staje. Równie jak ptak, z łuku ustrzelon, spada pod nogi myśliwca, tak i człek, miłości porażon, nie ma już mocy odlecieć od nóg kochanych…
Kochanie to kalectwo, bo człek, jak ślepy, świata za swoim kochaniem nie widzi…
Kochanie to smutek, bo kiedyż więcej łez płynie, kiedyż więcej wzdychań boki wydają?
Kochanie to choroba, gdyż w nim, jako w chorobie, twarz bieleje, oczy wpadają, ręce się trzęsą i palce chudną, a człowiek o śmierci rozmyśla albo jak w obłąkaniu ze zjeżoną głową chodzi, z miesiącem gada, rad miłe imię na piasku pisze, a gdy mu je wiatr zwieje, tedy powiada: „nieszczęście!”… i ślochać gotów…
Kto pokocha, temu już nie w głowie ni stroje, ni tańce, ni kości, ni łowy; siedzieć on gotów, kolana własnymi dłońmi objąwszy, tak tęskniąc rzewliwie, jak ów, który kogoś bliskiego postradał….

I jak Fabio moze sie racjonalnie zachowywac :)))
Cieszę sie ,ze spodobało Ci sie Monaco , 28 stopni w cieniu
Do kazdego rodzaju literatrury pasuje iny nastrój inna muzyka
Do erotyki nie pasuje oratorium Pendereckiego
Dies irae – oratorium ob memoriam in pereniciei castris in Oświęcim necatorum inextinguibilem reddendam.
ale na pewno pasuje Oratorium dla świata Habitata – Piotra Rubika
Spróboj podpowiedziec duszkowiu aby zaspiewał piosenke dla Fabio z tego oratorium ” Most dwojga serc”
jak ktos kiedys powiedział kobieta powinna byc :
„damą w towarzystwie kucharka w kuchni i dziwką w alkowie ”
Dwa warunki zpowyższych zostały spełnione 🙂 . Myśle ,że w królewstwie Pietro calkiem podbijesz serce Fabia.
„Równie jak ptak, z łuku ustrzelon, spadnie do pod nogi , miłości porażon, nie mabędzie miał już mocy odlecieć od nóg kochanych…”

Miłego dnia życze
lupus

Lupus, nic dziwnego, że opowiadanie Roksany się podoba: dziewczyna ma lekkie pióro i pisze historyjkę ku pokrzepieniu serc. Osobiście cieszę się, że oboje bohaterowie są po przejściach, a Katarzyna nie jest naiwnym dziewczątkiem pozwalającym wodzić się za nos jakiemuś bogaczowi. Do tego znalazło się miejsce na kilka soczystych momentów – za to też duży plus, mimo że ta opowieść to raczej nie moja bajka…

Sądzę, że na Najlepszej Erotyce jest miejsce dla różnych stylów, form i treści. Każdy autor to osobna indywidualność i większość ma własnych fanów (ci, którzy się ich jeszcze nie dorobili, pewnie wkrótce to zrobią ;)). W końcu w literaturze jest jak w miłości: każda potwora znajdzie swego amatora.
Właśnie dlatego nie bardzo rozumiem co masz na myśli pisząc „zakon”. Fakt, że należę do frakcji liberalnej i chciałabym więcej erotyki w erotyce, a nawet od czasu do czasu trochę literackiego porno, ale nie mam na przykład nic przeciwko odcinkom serii bez erotyki, jeśli jest to uzasadnione fabularnie. Nie popadajmy w skrajność 🙂

Tym bardziej nie rozumiem zarzutu dotyczącego miniatur. Foxm i JiNn napisali teksty bardzo w swoim stylu, nigdy nie zarzuciłabym im chęci naśladowania kogokolwiek, ja… cóż… nie próbowałam naśladować JiNa ani nikogo innego, ale prowadzona rozgrywka wymagała napisania czegoś innego niż „wulgarne porno”. Miało być 100% erotyki, bez żadnych fabuł czy pogłębionej analizy psychologicznej, po prostu scena dla samej sceny. Mój eteryczny kolega na początku nie był przekonany do tego pomysłu, zdecydowanie woli lekko doprawione erotyką fabuły… miło mi, że jednak spróbował zmierzyć się z tm wyzwaniem 🙂

Serdecznie pozdrawiam

Ania

Oj Aniu, Aniu 🙂

Pozdrawiam serdecznie .

Masz rację ,że każdy autor powinien mieć swój styl. Być sobą, pisząc nie powinien myśleć ze inni piszą lepiej czy są od niego lepsi. Nie oceniałem styli ani warsztatu nikogo z autorów w moim komentarzu. Chyba źle odebrałaś to czym pisałem. Chodzi mi o to ze w cyklach czy opowiadaniach brak jest erotyki, a jeśli coś jest to tylko sceny łóżkowe. Brak tego „czegoś” , kokietowania,muśnięć , drżenia rąk , zmiany glosy , rozszerzonych z pożądania oczu ,gry slow. Narastającego napięcia, wzajemnego szacunku . To co napotkałem u Roksany. Nie wiem czy czytałaś „Księżycową Dolinę” Jacka Londona. Autor piszący o twardych ludziach ,trudnych warunkach. Stworzył coś innego co mnie zszokowało. Stworzył opowieść pełną ciepła i tego „czegoś” towarzyszącego bohaterom. Lubie świat starożytny i antyczny. Wiele w opowiadaniach tego typu było delikatnie mówiąc nieścisłości. Rozumiem bo są to opowiadania fabularne a nie dokumenty . Dlatego nie odnosiłem się w komentarzach pod tego typu opowiadaniami. Gdybym chciał czytać same opowiadania bez erotyki to po cóż miałbym wchodzić na stronę NE skoro mam w biblioteczce
Teodora Parnickiego
Jana Parandowski
Józefa Ignacego Kraszewskiego
czy Philippa Gregory świetnie piszącego o czasach starożytnych i antycznych.
i wielu innych z rożnych dziedzin literatury.
No cóż gusta są rożne lubię każdy rodzaj literaturę byle była na poziomie i mieściła się w ramach które prezentuje. Co do zakonu to otrzymałaś odpowiedź w cytacie . Na NE pisze kilkunastu a może więcej autorów w cytacie było tylko kilku ” którzy rozumieją” . Z lekka mnie to ruszyło czyżby w.g autora cytatu reszta to „gorszy sort” ?
Co do miniaturek 🙂 to glosowałem właśnie na Twoją i napisałem to w komentarzu. Bo miałaś troszkę tego czegoś. No cóż jednym leża opowiadania typu horror drugim J Bourne lub Mytnik inni jeszcze uwielbiają historyczne . Mnie osobiście będą leżeć wszystkie jeśli tylko będą zawierały erotykę a nie momenty tego Typu ” ściągaj majtki będę cie używał”
Napisałem tamten komentarz na temat erotyki pierwszy i ostań raz . Jeśli mi się coś spodoba to będę komentował pod opowiadaniami :). O ile mój komentarz coś znaczy , a myślę ,ze nie wiele znaczy 🙂 bo oceniam nie jako profesjonalista ale odczuciem.

Pozdrawiam
lupus

Kontakt z czytelnikami jest bardzo ważny, dlatego gorąco zachęcam do komentowania 🙂
Pod moim opowiadaniami nawet do krytyki – lubię wiedzieć jakie wrażenie na ludziach wywierają moje słowa i nawet jeśli czasem zajadle bronię swojego zdania, mam świadomość, że taka interakcja może wyjść mi, jako autorce, wyłącznie na dobre.
Niestety tworzone przeze mnie opowieści, rzadko są pełne ciepła…

Aniu, trochę się spoźniłem ale racz przyjąć moje kondolencje.

Ładnie to tak perfidnie naśmiewać się z autorki i porównywać ją do Piotra Rubika?

Drogi anonimie 🙂 )))
Nieźle mnie ubawiłeś ( wlasnie sie smieje pisząc odpowiedź).
Chyba nie czytałeś dokladnie komentarza mojego i Roksany pod opowiadaniem
Gdziez to porównanie Roksany do Rubika ? 😉
No cóż podeprę sie znowu komentarzem lub anegdotą
Radio Erewń
Słuchacze pytają: Czy to prawda, że na Placu Czerwonym rozdają samochody? Radio Erewań odpowiada: tak, to prawda, ale nie samochody, tylko rowery, nie na Placu Czerwonym, tylko w okolicach Dworca Warszawskiego i nie rozdają, tylko kradną.
Teraz juz powaga ale bez złosliwości. Sorry ale łykasz propagande medialną jak pelikan.
Goobels kiedys powiedzial „Kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje się prawdą.”
W starozytnym Egipcie kapłani dzialali podobnie niewygodne fakty i władcy zostawali wymazani z obelisków slawiacych ich imie i czyny.
Może przejde do przykladów:
Rok 1977 Laskowik spiewa „Kolorowe Jarmarki”. Jury wprowadza nowy system oceny piosenki glosowanie jak w łyzwiarstwie figurowym za pomoca tabliczek do zera do 10 . jeden z członkow odwraca tabliczke tyłem drugi pokazuje O. Publicznośc w amfiteatrze w Opolu wyraza swoja dezaprobate dla jurorów gwizdaniem
Maryla Rodowicz wykonuje ją na festiwalu Interwizji w Sopocie (1977), zdobywając nagrodę publiczności
Wniosek ? co sie bedzie pchał jakiś Laskowski do „elyty”

Przyklad dwa Michał Wisniewski( nie jestem jego fanem ale kilka piosenke lubię)
Jest na fali „Trzepie kase” Wystepuje w reality show , bierze udzila w konkursie Eurowizji, „caryca” Terentiew jest chrzesna jego dziecka. W pewnej chwili nastepuje krach . Wisniewski rzuca wyzwanie mediom ( Zaiks) i wytwornią płytowym. Udowadnia że moze wydać w cenie 5 zl płyte za ktora „tłuste koty” życza sobie po kilkadziesiąt złotych.
Od tego momenty nastepuję jazda po Wiśniewskim, a raczej sposób kapłanow egipskich. Wisniewski znika z mediów. Tterentiew odwraca sie od „kuma” Jaki wniosek z tego ” kasa misiu kasa”

Wracamy do Rubika
https://pl.wikipedia.org/wiki/Piotr_Rubik
Zwróć uwagę na dyskografie ( nakład wydanych płyt a co za tym idzie kasa to musi boleć 🙂 )
Notowane utwory na listach.
I to najwazniejsze to boli wytwórnie płytowe i pasozytów żerujacych na artystach .
Jest Producentem Płytowym – to co najbardziej wqwia to całe towarzystwo, ten cały establiment. To to że nie moga mu nic zrobić a wielu znich mógłby kupić. Tak jak prawdopodobnie oni to zrobili i kupili sobie redaktorkow piszacych paszkwile w dzienikach i gazetach.Popularnie to sie nazywa trolowanie lub hejt. Grono artystyczne i nie tylko potrafi byc bardzo zawistne o splendor i kasę. Co poniektorzy twórcy obrazili sie ,ze Rubik dostaje kase za pisanie kompozycji na zamowienie lub, że ich dziela czy utwory nie sa tak znane. Porownujac tworczosc Rubika do sacro poloi disko polo wydaj swiadectwo o sobie.
Pokza mi drugi taki zespól disco polo który daje koncert z 60 osobowa orkiestra symfoniczna i kikunastu wykonawcami piosenek 🙂
Moze drugi link da Ci do myślenia 🙂
http://www.rubik.pl/wydarzenia/26-11-2016-bratyslawa–koncert-tu-es-petrus

Słowenska byc trudna jezyka to cos przetlumacze 🙂
Fenomenalny polski kompozytor i dyrygent Piotr Rubik z 60 członkami orkiestry Filharmonii dodatkowo 55 członkami kolegium oraz 6 solistami wykona Tu Es Petrus.

Ale obciach bylem na dwóch czesciach Oratorium Habitat 🙂 )))
i do tego bardzo mi sie podobało o i nawet klaskałem 😉 chyba kupie sobie pistolet i sie …utopie 🙂

Drogi anonimie pzreczytaj ponownie komentarzemoje i Roksany nastepnie zwróć uwage na tekst w piosence : Most dwojga serc” . Przyjemnej lektury

Pozdrawiam
lupus

Drogi Anonimie 🙂

Pokaż w którym miejscu naśmiewam się z Roksany ? 🙂
Coś mi się wydaje ,że przytoczę Ci Radio Erewań 😉

„Czy to prawda, że na Placu Czerwonym rozdają samochody? Radio Erewań odpowiada: tak, to prawda, ale nie samochody, tylko rowery, nie na Placu Czerwonym, tylko w okolicach Dworca Warszawskiego i nie rozdają, tylko kradną.”

Chyba nie dokładnie czytałeś nasze komentarze po III części.
Nie łykaj papki medialnej jak pelikan
Goebbels kiedyś powiedział ,że „kłamstwo powtarzane tysiąc razy staje się prawdą”
Co do Rubika pozwolę sobie wyciągać sam wnioski szczególnie w świetle faktów .
Producenci muzyczni , Zaiks i inne organizacje odpowiedzialne za media muszą być strasznie wqurwieni na Rubika. Bo to , jak mówią ucieka „kaska misiu kaska”
Wejdź na stronę Wikipedii i skonfrontuj sam.
Rubik jest producentem płytowym
Zauważ ile wydala albumowi ile z jego nagrań było na listach, do tego muzyka do filmów
„Live is brutal and full of zasadzkas and sometimes kopas w dupas .”
Ciekaw ile wzięli w łapę redaktorkowie piszący o sacra polo i disco polo.
Ciekawe to discopolo w wykonaniu Rubika pod jego batutą orkiestra symfoniczna licząca 60 osób i z kilkunastu solistami. Środowisko artystyczne potrafi być zazdrosne nie tylko o popularność ale o kasę dlatego niektóre osoby wyraziły święte oburzenie. Uważam że te negatywne opinie o Rubiku to zwykły hejt i trollowanie ze strony zainteresowanych producentów. Mamy takie powiedzenie „cudze chwalicie swego nie znacie”
Przeczytaj jak Słowacy promują Rubika i jego koncert Tu es Petrus , kilka dni temu

https://www.ticketportal.sk/cms_detail.aspx?id=12652

Monumentalne dzieło FENOMENALNEGO polskiego dyrygenta z tekstami prozaiki…
i dalej z 60 osobowa orkiestrom filharmonii- Emocje zwiększy dodatkowo 55członkow kolegium oraz kilku solistów.
Pozwolę sobie przytoczyć jeszcze jeden przykład Michał Wiśniewski ( nie jestem jego fanem ale kilka piosenek mi się podoba). Full występów, program reality , chrzestna dzieci „caryca” Tierentiew i naraz wielka klapa ?
Klapa nastąpiła kiedy Michał na przekór wszystkim wydal płytę za swoją kasę w cenie 5 zł i napisał ze mu się to opłaci . Co zrobiło nasze lobby medialne i wytwórnie ? . Wzięły przykład z kapłanów egipskich „wymazały z obelisków”
czytaj z list radiowych i mediów nazwisko Wiśniewskiego. Później zgoniono to na alkoholizm itp. Ostatni media podały jak zareagował jedne z piosenkarzy na brak ofert koncertowych.
Przeczytaj ponownie komentarze oraz słowa tej obciachowej piosenki 🙂

Milej lektury życzę
lupus

Wcale się nie obraziłam, choć kiedyś słyszałam takie stwierdzenie: „A twoja matka klaszcze u Rubika”. Podobno obraźliwe 😉

No i co ja teraz biedny zrobie ? 😉 taki straszny obciach byłem na dwóch częsciach ” Oratorium -Habitat, moje miejsce na ziemi. ” podobalo mi sie i nawet klaskałem 😉 Idę kupic pistolet i się utopie 🙂 )))

Mnie również bardzo się podoba, ale co ja tam wiem. 😀 Kiedy czytam ten cykl mam wrażenie, że pisałaś to wszystko jednym tchem. Ja – mimo ogromnej weny – często napiszę jedno zdanie, które poprawiam parę razy i przechodzę do kolejnego, ale czasami idzie mi to opornie. Natomiast, jeśli zdania wylatują ze mnie jak z karabinu maszynowego, to nie są dość dobre. Bądź mądry, pisz wiersze.
Gratuluję, każde dobre opowiadanie, to taki mały sukces. Leonardo też czekał bardzo długo na pierwszego oskara. 😀

Pozdrawiam ciepło,
B.S.

Może tak to wygląda, ale tylko miejscami pisałam „jednym tchem”. Poprawek jest tu masa, ale o tym wiem tylko ja i mój Korektor ;)))

pocztówka z Monaco ;)))
Czekam na IV część

https://zapodaj.net/576336c4e0ef4.jpg.html

Pozdrawaim

P.s
Prway klik zapisz .. i tapeta na pulpit

Tedy czekamy na Basi debiut, gdy już każde zdanie poprawi po kilka razy i będzie zadowolona. Uśmiechy. Karel

Mnie się podobało, ale też się nie znam 🙂
Twoja opowieść wciąga i to dla mnie najistotniejsze. Nie ma nic gorszego dla czytelnika niż znudzenie lekturą.
Czytając „Zaufaj mi”, nie narzekam na deficyt wrażeń.
Za delikatny zwrot w stronę kryminału – duży plus.

Napisz komentarz