Uratuj mnie V (Roksana)  3.75/5 (12)

41 min. czytania

Źródło: Max Pixel

Jasny poranek zbudził Milę świergotem ptaków i pierwszymi, nieśmiałymi promieniami słońca. Przeciągnęła się leniwie i rozejrzała wokół siebie. Leżała w łóżku sama, ale pognieciona poduszka obok pachniała wodą kolońską Stefano. Poprzedniego wieczora zasnęła odprężona i ukołysana łagodnym szumem prysznica, zanim wrócił z łazienki. Drzwi w korytarzu skrzypnęły cicho i domknęły się z charakterystycznym stuknięciem. Czekała w napięciu. Po chwili do sypialni wszedł Stefano. Miał na sobie przepoconą koszulkę i luźno zwisające spodnie od dresu.

– Cześć śpiochu – rzucił od drzwi, jak gdyby nigdy nic. – Dawno się obudziłaś?

– Przed chwilą, a ty? – Usiadła, opierając się o wezgłowie łóżka.

– Już jakiś czas temu – odpowiedział, skręcając do łazienki.

Zostawił uchylone drzwi, tak, że mogła obserwować jak zrzuca ubranie i wchodzi do kabiny prysznicowej. Na widok rysujących się mięśni poczuła przyjemne ciepło, rozlewające się po całym ciele. Odrzuciła kołdrę i nie nakładając szlafroka weszła do łazienki. Stanęła tyłem do lustra, przy pomocy drugiego lusterka zaczęła uważnie oglądać swoje plecy. Ślad po pasku zbladł, dając nadzieję na rychłe całkowite zniknięcie. Szansa na sukienkę z odsłoniętymi plecami jeszcze istaniała. O ile nadal wybierali się na bal… Stefano zakręcił wodę i odsunął szklaną ściankę. Woda ściekała po nierównościach jego mięśni. Mila musiała użyć całej siły woli, żeby nie zacząć zlizywać tych płynących w dół strużek. Sięgając po ręcznik, mężczyzna uchwycił głodne spojrzenie Mili i natychmiast poczuł coś w kroczu. Dotykała go wzrokiem… Stwardniał. Szybko okręcił ręcznik wokół bioder I musnąwszy lekko policzek dziewczyny, wyszedł do sypialni. Kiedy po dłuższej chwili podążyła za nim, miał już na sobie bokserki i dopinał spodnie. Nałożył rozpinaną koszulę. Mila okryła się szlafrokiem.

– Mam coś dla ciebie. – Podał ukochanej pudełko z iPhonem. – Odzyskałem numery telefonów, a w każdym razie te z ostatniej aktualizacji.

– Jak to zrobiłeś bez laptopa? – Wciąż potrafił ją zaskoczyć.

– Przechowujesz te dane w chmurze. Ściągnąłem je. Dodałem też dwa chorwackie numery, których nie zdążyłaś zapisać. Były na bilingu – Uprzedził jej pytanie. – Nazwałem je: numer 1 i numer 2.

Mila obracała telefon w dłoniach.

– Rozumiem… – powiedziała powoli. – „Sprawdzał co się ze mną dzieje” – usprawiedliwiła ukochanego w myślach. – Dzwoniłam do brata. Mam brata w Dubrowniku, ale pewnie już o tym wiesz. On nie jest dobrym człowiekiem, ale to moja rodzina. – Uparcie wpatrywała się w telefon – Ten drugi, to numer mojego dawnego chłopaka, Daniego. Poprosiłam Slavko, żeby mi go dał.

– Czy to z nim wtedy byłaś? – spytał ostrożnie.

Skinęła głową.

– Pomyślałam, że mu powiem, jaki był dla mnie niesprawiedliwy. Chciałam od czegoś zacząć – dodała tak cicho, że ledwie to dosłyszał. – „Chciałam się dowiedzieć, czy naprawdę myślał to, co mi powiedział” – dopowiedziała w duchu. – Był zaskoczony. Prawie nie pamiętał… Powiedział, że to bez znaczenia… że on zapomniał, że ja też powinnam. Zabolało mnie to – wyrzuciła z siebie – On naprawdę zapomniał…

– Nie sądzę – przerwał jej – Myślę, że on po prostu nie chce pamiętać. Nie potrafił cię obronić, więc wyładował na tobie frustrację. Dupek!

– Był prawie dzieckiem, jak ja – odparła ze smutkiem. Pragnęła jakoś wytłumaczyć dawną sympatię przed Stefano – Próbowałam też uświadomić Slavko, że zrobił mi krzywdę. On był już dorosły. Powinien mi wtedy pomóc. Teraz to widzę. – Pokręciła głową z rezygnacją. – Żałuję, że do nich zadzwoniłam. Nie wiem, co sobie myślałam.

– Liczyłaś na przeprosiny. – Stefano westchnął ciężko.

– Chyba tak – przyznała.

– A studio tatuażu?

Rzuciła ukochanemu zaskoczone spojrzenie.

 – No tak. – Pokiwała powoli głową. Stefano znał się na rzeczy. Powinna była to wiedzieć. – Mieli na swojej stronie internetowej tatuaż w kształcie pieczęci. Pomyślałam, że może…?

– Wojskowi robią sobie czasem takie tatuaże. – Mężczyzna wpadł Mili w słowo.

– Sprawdziłeś. No jasne, że tak.

Z pokoju obok sypialni dobiegł cichy sygnał komórki.

– Odbiorę. – Ruszył do drzwi. – Potem do tego wrócimy.

Mila stała jeszcze przez chwilę bez ruchu, a potem zaczęła się powoli ubierać. – „Nawet nie było tak źle” – pomyślała. – „Najważniejsze, że zaczęliśmy rozmawiać”.

– Pietro zaprasza na śniadanie. Croissanty prosto z pieca. – Stefano zajrzał do sypialni.– Fabio i Caterina już idą.

– O rany, zapomniałam zupełnie, że oni dziś wylatują! – Dziewczyna poprawiła przed lustrem włosy i już miała wyjść, kiedy jej uwagę przykuło zielonkawe podbiegnięcie na policzku. Szybko cofnęła się do łazienki. Znalazła jakaś próbkę podkładu koloryzującego i nałożyła na twarz. – No, lepiej – mruknęła do siebie.

Często jadali śniadania w kuchni, gdzie rządził Pietro, ale rzadko wszyscy razem. Najczęściej Caterina przychodziła pierwsza, choć czasem towarzyszył jej Stefano, jako „ranny ptaszek”. Mila uwielbiała  wylegiwać się do ostatniej chwili, a Fabio jadał, kiedy przyszła mu ochota.

– Jak spałaś? – Caterina przyjrzała się przyjaciółce z zatroskaniem.

– Dobrze. Jestem w domu i czuję się tu bezpiecznie – odparła ze szczerym uśmiechem.

„I dlatego prosiłaś, żebym nie zamykał drzwi” – zdawało się mówić spojrzenie Stefano, ale je zignorowała.

– Pamiętaj, że dokładnie w południe masz wizytę u psychologa. Udało mi się umówić cię do Marii Gracji. – Caterina odciągnęła Milę w stronę okna i ściszyła głos do szeptu.

– Do Marii Gracji? – zdziwiła się dziewczyna, ale też odczuła ulgę – Chodziłam do niej.

– Dlatego pomyślałam, że będzie ci łatwiej rozmawiać właśnie z nią. Tylko tym razem, jak poprosi o wizytę razem ze Stefano… – Caterina zawiesiła głos i zmrużyła oczy.

– Obiecuję – odparła szybko, ale zaraz zmarkotniała, rzucając ukradkowe spojrzenie w stronę ukochanego. – Tylko nie wiem, czy on zechce.

– Załatwię to. Mam wyrzuty sumienia, że cię wyręczyłam.

Przy stole rozmawiały już na neutralne tematy, racząc się delikatnym ciastem nadziewanym ręcznie ukręcanym kremem z prawdziwą wanilią i do tego pysznym cappuccino.

Stefano ze zdziwieniem zauważył, że Caterina i Mila jakby zamieniły się miejscami. Ta pierwsza promieniała radością i szczęściem, podczas gdy druga sprawiała wrażenie zgaszonej i chwilami nieobecnej. Jeszcze tak niedawno mógł obserwować pełną rezerwy i nieufności postawę Cateriny. Na tle rozszczebiotanej i wesołej jak sikorka Mili, wypadała wtedy dość blado. – „Miłość czyni cuda” – przemknęło mu przez myśl stare powiedzenie.

– Stefano. – Fabio wyrwał przyjaciela z zamyślenia. – Na pewno dasz sobie radę? Zabieram ci właściwie tylko Marco…

– Wiesz, że tak.

– A z tą drugą sprawą? – dodał ciszej.

– A nie o to pytałeś? – zażartował zagadnięty.

***

Stefano zaparkował samochód przed wejściem do szpitala klinicznego.

– Nie wejdziesz ze mną? – Mila wyglądała na zawiedzioną i zbitą z tropu.

– Nie. Muszę odwiedzić matkę – wyjaśnił. – Mamy do załatwienia kilka pilnych spraw.

– Moglibyśmy pojechać do niej razem, po wizycie – zaproponowała nieśmiało.

– Nie, nie moglibyśmy. Ani ona, ani matka Fabia nic nie wiedzą o porwaniu. Lepiej, żeby nie widziała twojego policzka. Raczej nie uwierzyłaby, że to moja sprawka – dodał, próbując rozluźnić nieco atmosferę. – Tak naprawdę, to utrzymaliśmy całą sprawę w sekrecie, żeby nie nadwyrężać wizerunku firmy.

– Więc jak mam rozmawiać z psychologiem, skoro nie wolno mi mówić o porwaniu? – spytała z nagłą irytacją.

– Możesz. Upewnij się tylko, że ona zachowa milczenie w tej sprawie. Poza tym, obowiązuje ją tajemnica zawodowa, prawda? – Logika argumentów Stefano wypadła przytłaczająco.

– Pomyślałam, że może… – Posłała ukochanemu nieśmiałe spojrzenie. – Byłoby nam łatwiej rozmawiać, gdybyś teraz poszedł ze mną.

– Nie potrzebujemy pośrednika, żeby się dogadać.  – Zajrzał ukochanej w oczy. – Biegnij. Przyjadę za godzinę i podskoczymy do Danieli po sukienkę.

Mila poczekała, aż samochód Stefano odjedzie i powlokła się do gabinetu na piętrze. Pamiętała drogę.

– Witaj. – Maria Gracja powitała dziewczynę jak dobrą znajomą. – Nie stój tak, chodź! – Zapraszającym gestem wskazała swój gabinet.

– Myślałam, że będziesz na mnie zła. – Mila nieśmiało przekroczyła próg. – Przerwałam nasze spotkania i nawet się nie wytłumaczyłam.

– Nie mogę się na ciebie złościć. To ty decydujesz, kiedy jestem ci potrzebna – odparła, ale w głosie kobiety słychać było delikatną naganę. – Chociaż rzeczywiście uważałam, że za wcześnie się rozstałyśmy…

Mila spuściła głowę. Poczuła się trochę jak dziecko, przyłapane na spisywaniu pracy domowej.

– Pewnie masz rację – przyznała ze skruchą. – Przepraszam.

– No dobrze. Przeprosiny przyjęte. – Maria Gracja wskazała Mili fotel. – Dottoressa De Luca nalegała na pilne spotkanie. Mówiła, że zaszły jakieś gwałtowne i nieprzewidziane sprawy… – zaczęła zachęcająco.

Mila westchnęła ciężko. Przynajmniej nie musiała zaczynać od początku. Nikt nie znał całej jej historii lepiej od tej kobiety. Patrzyły na nią spokojne, brązowe oczy, okolone drobnymi zmarszczkami. Maria Gracja nie wyglądała na swoje pięćdziesiąt lat, choć była „typem ekologicznym”, jak sama siebie nazwała, przy ich pierwszym spotkaniu. Prawie bez makijażu, w luźnych lnianych spodniach i podobnej koszuli, budziła zaufanie i sympatię.

– Wiem, że jestem tu z powodu porwania i traumy, jaką powinno u mnie wywołać – zakończyła streszczanie ostatnich wydarzeń Mila. – Ale prawda jest taka, że wcale nie odczuwam żadnej traumy. To znaczy, czuję, ale nie z tego powodu – Przełknęła głośno ślinę.

– Wody? – Ciepły głos działał uspokajająco.

– Chętnie.

– Czyli Stefano wie? – spytała Maria Gracja, podając Mili plastikowy kubeczek. – Jak się z tym czujesz?

– Jestem zagubiona – przyznała. – Z jednej strony, to przynosi ulgę, ale z drugiej… – Ukryła twarz w dłoniach

– Powoli. Nigdzie nam się nie spieszy. Może opowiedz mi, jak on to przyjął?

– No właśnie, to jest ta druga strona. Boję się, że będzie jak poprzednio, jak wtedy w Zagrzebiu.

– Dlaczego tak uważasz? Z tego, co mi powiedziałaś o Stefano, to jest on dojrzałym i mądrym mężczyzną…

– Ale on… on… – Nie wiedziała, jak ma ubrać w słowa swoje najgłębiej skrywane obawy. – On nie chce mnie dotknąć… To znaczy… Dotyka, ale nie chce… No, nie chce się kochać! – wybuchnęła. – Poprzednio też tak było, jak wszystko opowiedziałam. Dokładnie tak samo. – Załamała ręce.

– Nieprawda. Przypomnij sobie. – Maria Gracja wyglądała na zupełnie spokojną. – Tamten chłopak cię zostawił, ale to był młody człowiek. Nie poradził sobie z informacjami, które otrzymał. Poza tym, byliście ze sobą zbyt krótko. Teraz jest inaczej. Stefano cię zna i kocha. Myślę, że po prostu cierpi. Daj mu czas. – Zastanowiła się nad czymś. – Rozmawialiście o tym?

– Zaczęliśmy. Dziś rano. – Mila wbiła wzrok w czubki swoich butów. – Caterina już mu przecież wszystko powiedziała.

– Wcale nie. Powiedziała mu tylko to, co usłyszała od ciebie. Teraz ty sama musisz mu wyjaśnić co czujesz i dlaczego wcześniej z nim na ten temat nie rozmawiałaś.

– Nie wiem, czy potrafię – wyszeptała. – To takie trudne, spojrzeć mu w oczy…

– Nie masz innego wyjścia. Jeśli ci na nim zależy to walcz! On o ciebie walczył.

– A ty nie mogłabyś? – Dziewczyna uniosła głowę i spojrzała na Marię Grację z nadzieją. – Wyjaśniłabym ci, z czym mam problem…

– Wiem, że tak, ale uważam, że jednak musisz to załatwić sama. To intymne sprawy między wami dwojgiem.

– Nie porozmawiasz z nim? Naprawdę? – Mila poczuła się tak, jakby ktoś wytrącał jej podłogę spod nóg.

– Porozmawiam. Jeśli on będzie tego chciał. I jeśli ty się zgodzisz – odparła. – Ale najpierw ty!

Mila wychodziła z gabinetu z ociąganiem. Mimo wszystko, odczuwała niewielką ulgę. Po drodze do wyjścia próbowała ułożyć sobie w myślach początek rozmowy: „Stefano, nie możemy uciekać od tego tematu… Nie, to nie tak! Stefano, kocham cię i nie chciałam cię zranić, ale nie wiedziałam, jak zacząć… Kurde, dalej nie wiem! Stefano, muszę ci powiedzieć wszystko, nie tylko to, co wie Caterina…?”

– Mila! – Mężczyzna wołał przez uchyloną szybę samochodu. Nie mógł podjechać pod samo wejście, gdzie zatrzymał się mikrobusbus dla niepełnosprawnych.

Podeszła raźnym krokiem, energicznie otworzyła drzwi i szybko wsiadła do środka.

– Stefano, uważam, że powinieneś porozmawiać z Marią Gracją – powiedziała bez namysłu, jakby się bała, że chwila zwłoki może ją powstrzymać.

– Ja? – Trudno powiedzieć, czy w głosie mężczyzny więcej było zdziwienia czy niechęci. – Dlaczego?

– Proszę – dodała szybko, zerkając na ukochanego z ukosa. – Bardzo mi na tym zależy.

Nie odpowiedział od razu.

– Zobaczymy – odparł z wahaniem po dłuższej chwili.

– Jak się czuje twoja mama? – Zmieniła temat.

– Jest bardzo podniecona balem. Jedzie do Mediolanu już dzisiaj. – Po raz pierwszy, odkąd wrócili do Turynu, poruszyli temat przyjęcia. – O której my możemy pojechać? – spytał.

– O jedenastej pójdę do Marii Gracji – zaczęła. – Proponowała mi porę lunchu, ale mam wtedy fryzjera i kosmetyczkę, więc chyba możemy ruszać dopiero około czwartej…

– W porządku. Może być – zgodził się. – Luca pojedzie z nami. Zarezerwowałem nam pokój w tym samym hotelu, żebyśmy nie musieli się spieszyć.

Zaparkowali przed elegancką witryną, gdzie na prostym czarnym pudełku stały pantofelki Louboutin’a na niebotycznie wysokiej szpilce.

– Mila! – Daniela, zasuszona właścicielka sklepu, powitała wchodzącą parę szerokim uśmiechem. – Wspaniale wyglądasz! Stefano, szczęściarzu! – Mrugnęła do mężczyzny znacząco i pociągnęła dziewczynę do przebieralni.

Stefano rozsiadł się wygodnie na niskiej, miękkiej kanapie. Ostatni raz siedział tu, czekając na Caterinę. Kto by przypuszczał, że ich życie potoczy się tak nieoczekiwanie? No, w każdym razie częściowo… Jego komórka zadrgała, wyciągnął ją z kieszeni i odszukał wiadomości. Na wyświetlaczu ukazał się krótki tekst po angielsku: „Przesyłka zlokalizowana. Podjąć?”. Siedział przez chwilę, wpatrując się w ekran bez emocji. „Nie, ale nie zgubić” odpisał i schował telefon.

Zza niewielkiej ścianki dobiegły go podekscytowane głosy i ciche okrzyki zachwytu. Wstał i zrobił krok w tamtą stronę.

– O nie! – Jedna z asystentek Danieli zagrodziła mu drogę. – Panu nie wolno tam wejść. Kawy?

– Chcę, żebyś zobaczył mnie w tym stroju dopiero tuż przed balem – zawołała szybko Mila. – Już kończymy.

Wrócił na kanapę i cierpliwie poczekał, aż ukochana, odziana już w swoje dżinsy, wyjdzie z przebieralni. Sukienka w pokrowcu z czarnej satyny powędrowała do bagażnika samochodu. Stefano podał Danieli kartę kredytową.

– Powinnam sama za to zapłacić. – Mila skrzywiła się z zakłopotaniem. – Oddam, jak odzyskam karty.

– Z funduszu reprezentacyjnego. – Stefano machnął lekceważąco ręką.

Dziewczyna wspięła się na palce i szybko pocałowała ukochanego w policzek. Daniela szepnęła coś jednej z asystentek i zajęła się płatnością.

– Musimy jeszcze podjechać do sklepu po laptopa. – Mężczyzna spojrzał na zegarek.

– To od firmy. – Daniela wręczyła Mili elegancką papierową torebkę przewiązaną satynową wstążką. – A to dla ciebie. – Oddała Stefano kartę.

***

– Mogłabym używać na razie jednego z komputerów firmowych… – Mila przyglądała się zdjęciu cieniutkiego białego laptopa, widocznemu na pudełku, które trzymała na kolanach.

– Chcesz powiedzieć, że zamiast tego cacka wolisz coś ważącego trzy kilogramy i zaśmieconego przez chłopaków „wesołymi filmikami”? – Stefano rzucił dziewczynie rozbawione spojrzenie. Cieszył się, że nie pozwoliła schować opakowania do bagażnika. – Jeśli mam odzyskać to, co straciłaś z tamtym laptopem, to wolę od razu instalować to tutaj – dodał, stukając palcem w tekturę pudełka.

– Nowa komórka, nowy komputer… Może zdołam znaleźć jakiś plus nawet w tej sytuacji? – Pogładziła swojego iPhona z czułością.

– Jesteś niemożliwa. – Roześmiał się. – No, czas na jakieś jedzenie. Umieram z głodu! – Od chwili, gdy wyjechali z domu minęło kilka godzin, a u Danieli wypił tylko szybką kawę.

– Właśnie miałam zaproponować, żebyśmy zjedli w domu. – Rozpromieniła się Mila. – Zamówiłam wszystko, bo Pietro wybierał się dziś rano na targ. Co powiesz na frittatę?

– Taką z warzywami i salsiccią? – Przyjrzał się ukochanej podejrzliwie. Dawno nie gotowała.

Pokiwała energicznie głową. Wiedziała doskonale, jak lubił zapiekane z pikantną kiełbasą warzywa, zalane masą jajeczną. Poprosiła, by Pietro zajechał po drodze do piekarni i wziął kawałek białej pizzy z rozmarynem i ciabattę na oliwie.

– Dawno nie jedliśmy tylko we dwoje – stwierdził Stefano.

Dojazd do domu nie zajął im wiele czasu. Torby z zakupami znaleźli pod drzwiami łączącymi ich apartament z resztą domu. Mila, upewniwszy się, że sukienka wisi bezpiecznie w garderobie, rzuciła się w wir prac kuchennych, pozostawiając ukochanego w towarzystwie swojego nowego laptopa.

Stefano siedział przy biurku, popijając małymi łykami zimne Peroni. Z kuchni dolatywały coraz smakowitsze zapachy, tak, że trudno było się skupić. Nagle zdał sobie sprawę, że brakowało mu tych wspólnych posiłków, tylko we dwoje. Tego krzątania się po kuchni, tego oczekiwania, aż dzwonek kuchenki wezwie ich do stołu, widoku kobiety szykującej jedzenie. Jak ona to nazwała? Atawizm? Pierwotna cecha przetrwała gdzieś w zakamarkach genomu. Wstał i cicho jak kot podkradł się do aneksu kuchennego. Oparł się o futrynę, śledził z zachwytem, jak Mila kołysząc biodrami miesza coś w szklanej misce. Odwrócona do niego tyłem, nieświadoma, że jest podglądana, nuciła pod nosem, jakby odprawiała jakieś zaklęcia. Nagle uniosła dłonie w górę i chwyciła dwa talerze stojące na półce nad jej głową, odwróciła się gwałtownie i o mało nie upuściła ich z wrażenia.

– Chryste, chcesz, żebym dostała zawału? – wykrzyknęła na widok Stefano.

– Wyglądasz, jak bogini ogniska domowego – odparł z uśmiechem – Już dłużej nie wytrzymam! To tak pachnie…

– Bo już jest gotowe. – Roześmiała się dźwięcznie.

Usiedli przy podwyższonym blacie kuchennym na nowych stołkach barowych.

– Wiem już chyba, dlaczego je zamówiłaś. – Stefano rozsiadł się wygodnie. – Będziemy tu częściej jadać?

– A chciałbyś? – spytała, stawiając między nimi półmisek z parującą frittatą.

– Tęsknię za takim życiem. Nie ma sensu udawać, że nie – przyznał. – To był jeden z powodów mojej decyzji.

Mila w milczeniu nakładała im porcje na talerze. Nie była pewna, czy mówiąc o decyzji, miał na myśli oświadczyny, czy powrót na łono rodziny. A może jedno i drugie? Czekała, ale Stefano nie kontynuował.

– Nie wiedziałam, że przyjąłeś spadek – zaczęła ostrożnie. – Twoja mama jest pewnie zachwycona?

– Sama zobaczysz. Mmm, ale to dobre! – Wzrok mężczyzny wyrażał zachwyt w czystej postaci – Kobieto, gotuj tak, a będę ci jadł z ręki!

– Kiedy podjąłeś decyzję? – Nie dała się zbić z tropu.

– Trudno powiedzieć. – Odłożył na bok widelec, sięgnął po szklankę z piwem i upił mały łyk. – Długo o tym rozmawialiśmy z Fabiem, ale chyba ostateczne postanowienie zapadło na ślubie… albo zaraz po nim. Chciałem ci zrobić niespodziankę.

„Czyli jednak jest związek” – przemknęło jej przez myśl. –„Jedno wynika z drugiego, to jasne. Stefano się ustatkował, a w każdym razie chciał to zrobić.” – Wbiła wzrok w swój talerz.

– Wiesz, że chodziliśmy do tej samej szkoły. Traktował mnie trochę jak brata, bo mieszkaliśmy niedaleko…

– Wiem. Opowiadałeś mi. – Westchnęła – Miałeś fajne dzieciństwo.

– To prawda. Szkoda, że kosztem matki. – Teraz on wypuścił ciężko powietrze. – Nie mówmy o tym. Poproszę o dokładkę. – Podsunął prawie pusty talerz w stronę Mili.

Nałożyła sporą porcję chłodniejszej już zapiekanki na podstawione naczynie. Tyle razy powtarzał, że w jego domu nie będzie kłamstwa. W jego domu! Domu, który chciał stworzyć… z nią. Poczuła się jak ostatnia szmata.

– Chciałabym czasem cofnąć czas – powiedziała cicho. – Gdybym wiedziała to, co teraz, postąpiłabym inaczej.

– Niestety, nie mamy takiej władzy – odparł ze smutnym uśmiechem. – Czasem warto użyć wyobraźni.

– A co, jeśli wyobrażenie jest zbyt przerażające? – wyszeptała.

– Nie wiem. – Po raz pierwszy od bardzo długiego czasu, spojrzał na nią, nie jak na swoją sikorkę, ale jak na kobietę doświadczoną przez los. – Spotkam się z tą psycholog – stwierdził w końcu. – Skoro to może ci pomóc? – Zawiesił głos.

– Dziękuję – Spojrzała na ukochanego trochę zaskoczona, ale zaraz jej twarz rozpromienił uśmiech. – Jesteś dla mnie najlepszy na świecie! – Zsunęła się ze stołka i obeszła szybko blat, a potem zarzuciła mu ręce na szyję.

Przyciągnął dziewczynę do siebie. Siedząc na wysokim stołku miał głowę odrobinę niżej niż ona. Wtulił twarz w szyję ukochanej i wciągnął do płuc powietrze przesycone zapachem ciała oraz słodkich, owocowych perfum. Miała tak niewiarygodnie gładką i miękką skórę, że nie potrafił się oprzeć.

– Co robisz? – szepnęła oszołomiona jego zachowaniem. Jeszcze przed chwilą chciał dokładkę jedzenia, a teraz zapiekanka stygła na talerzu.

– Biorę sobie deser – wyszeptał wprost do ucha dziewczyny i delikatnie ugryzł wrażliwy płatek skóry. Westchnęła głośno w odpowiedzi i otarła się biodrem o umięśnione męskie udo.

Wciąż skubiąc wargami szyję i obojczyk Mili, sięgnął dłonią do guzików bluzki. Odpiął dwa i rozchylił materiał. Pod jasnobłękitnym, grubym trykotem odkrył czarną koronkę stanika. – „Podniecające zestawienie” – pomyślał, przesuwając palcem po skórze wzdłuż ażurowego wzorku. Odchylił materiał i przeciągnął ustami po skórze.

– Ależ ja lubię to miejsce – Wtulił twarz w jędrną pierś. Rozchylił mocniej ubranie, zsunął satynowe ramiączko i sięgnął dłonią do uwolnionej krągłości. Mila jęknęła cicho, kiedy przesunął kciukiem po brodawce. – Też to lubisz – Uśmiechnął się do ciemnoróżowej aureoli ze sterczącym pośrodku wzgórkiem, przybierającym coraz wyraźniejszy kształt. Liznął go, okręcając wokół językiem, cofnął głowę i obserwował jak twardnieje. Mila drżała w oczekiwaniu. Zbliżył usta do ciała ukochanej powoli, bardzo powoli… Słyszał przyspieszony oddech. Uwielbiał ten krótki moment, kiedy pożądanie stawało się tak duże, że mógł je wyczuć niemal każdym zmysłem. Dziewczyna wygięła się, drżąc na całym ciele i podsunęła ukochanemu lewą pierś. Objął ustami tyle, ile zdołał i zaczął ssać.

– Ooo! O tak… o tak! – jęczała – Uwielbiam to!

Jedną ręką Stefano przygarnął do siebie zgrabny tyłek, ustawiając dziewczynę między swoimi udami, drugą odszukał prawą pierś. Wyłuskał ją zgrabnie ze stanika i zaczął ugniatać. Jęki Mili stawały się coraz głośniejsze i coraz bardziej chaotyczne.  Rozgrzane, napięte ciało poruszało się w jednostajnym rytmie, jakby się kochali. Biodra falowały między męskimi nogami, ocierając się raz po raz o udo. Czuł napierającą na spodnie erekcję, ale nie miał zamiaru z niej skorzystać. Wystarczająco upajał go nagły wybuch niekontrolowanego pragnienia, jakie w wyzwolił w ukochanej. On? To bez znaczenia! Chciała, żeby ją zaspokoił i tylko to się liczyło. Czuł pożądanie, podświadome reakcje kobiecego ciała. Zacisnął zęby. Mila krzyknęła, ale zamiast szukać ucieczki, chwyciła głowę Stefano i przyciągnęła do siebie. Wypuścił obolały sutek i sięgnął po drugi, powtarzając te same pieszczoty.

– O nie, nie, nie wytrzymam! – jęczała, wijąc się konwulsyjnie. Trzymał dziewczynę mocno przy sobie, nie pozwalając się jej ruszyć. Nagle dotarło do niego, że nie próbowała kontrolować sytuacji. Poddała się. Poddała? Ścisnął mocniej krągły pośladek, po czym przesunął rękę w dół, wzdłuż przedziałka, między uda. Pogładził miejsce, gdzie pod dżinsami spodziewał się wilgotnego, ciepłego wnętrza. Prawie osunęła się oszołomiona. Jak to możliwe? Dlaczego? Zakręciło mu się w głowie.

– Ja… ja… do–cho–dzę – wydyszała nagle i poczuł cały ciężar ciała dziewczyny, kiedy oparła się o jego ramiona. Chwycił ją wpół i przytulił. Łkała cichutko, desperacko próbując opanować drżenie. Starała się ustać na nogach.

– Zostaw – szepnął i uniósł ukochaną w górę, sadzając sobie na kolanach. Kołysał jak dziecko, gładził włosy, całował delikatnie szyję i dekolt.

– Miałam orgazm – wyszeptała, jakby zaskoczona tym faktem.

– Wiem.

Uspokajała się powoli. Ostrożnie nałożyła stanik na swoje miejsce i otuliła się bluzką, zapinając jeden z guziczków. Stefano śledził te starania z zagadkowym uśmiechem.

– Nakarmisz mnie? – spytał wreszcie.

– Że co? – Odchyliła się w tył i spojrzała mu w oczy. – Jest zimne…

– Nie szkodzi. – Rozchylił nieco usta.

Figlarny uśmiech pojawił się na zaróżowionej twarzy. Odkroiła kawałek zapiekanki i podała Stefano. Chwycił go trochę drapieżnie, przytrzymując widelec zębami. Roześmiała się. Nigdy czegoś takiego nie robili. Owszem, próbowali swoich potraw, jak chyba wszyscy Włosi, ale nie karmili się nawzajem.

– Smakuje jeszcze lepiej – stwierdził zadowolony.

– Ty naprawdę chcesz wszystko zmienić. – Wybrała kolejny kęs i nabiła go na widelec.

– Nie, ale chcę spróbować czegoś nowego. – „Miałem nadzieję, że zrobię to razem z tobą.”– dodał w myślach.

– Jesz mi z ręki – zachichotała.

– Przecież mówiłem… – Przełknął ostatni kawałek. – Zrobię nam kawę.

Przez kilka minut krzątali się oboje po kuchni, ocierając się o siebie, kiedy musieli wymijać się na niewielkiej przestrzeni. Jakby nic się nie wydarzyło, jakby byli szczęśliwą parą, która jak co dzień, spożywa wspólny posiłek.

– Co teraz? – spytała, sadowiąc się z filiżanką przy uprzątniętym z talerzy i sztućców blacie. Czuła jak tętno jej przyspiesza.

– Skończę instalować ci programy i odzyskamy to, co zdołamy. Spróbuj sobie przypomnieć, czy rozsyłałaś gdzieś projekty i inne rzeczy zapisane tylko na dysku – wyliczał. – Zadzwoń i poproś, żeby ci odesłali. Zobaczę, co się da zrobić z twoją skrzynką mailową… Oczywiście, jeśli się zgadzasz.

– Miałam na myśli, co z nami? – odparła niepewnie. – Wcześniej rozmawialiśmy… to znaczy, ty chciałeś wiedzieć, czy ja… – „Kurde, oświadczyłeś się” – pomyślała w popłochu, ale nie odważyła się wypowiedzieć tego na głos.

– Zapomnij o tym na razie – rzucił lekceważąco. – „Nie naciskam, przecież wiem, że potrzebujesz czasu. Teraz przynajmniej wiem, dlaczego” – pomyślał z goryczą. – Jeśli czujesz się na siłach, to porozmawiamy wieczorem – dodał.

– Jasne. – Starała się, żeby zabrzmiało to naturalnie. – Wieczorem.

Dlaczego po tylu latach z takim trudem przychodziło im rozmawiać, zastanawiała się, siadając na łóżku? Stefano kończył brać prysznic. Dobrze im szło, póki mówili o pracy, ale każde nawiązanie do minionych wydarzeń działało jak zaciągnięcie ręcznego hamulca. – „To moja wina!” – powtarzała w duchu – „Jak mogłam nie zaufać człowiekowi, który dał mi tak wiele? Bo bałaś się go stracić? Ale przecież jest tutaj, nie odwrócił się… Ale już nie chce się żenić. Ale to nie ma znaczenia…” – Urywane myśli przebiegały przez głowę dziewczyny. – “Żaden porządny facet nie weźmie takiej!” – Słowa matki zabrzmiały Mili w uszach. – „Nie! Nie prawda! On wcale tak nie uważa. Nie chce się teraz kochać! Ale to tylko na razie…” – Miała wrażenie, że chaotyczne myśli zaraz rozsadzą jej czaszkę. Wejście Stefano przerwało te ponure rozważania. Miał na sobie tylko spodnie od piżamy, a gdy się odwrócił, żeby zgasić światło w łazience, zauważyła na umięśnionych plecach kilka kropel wody. Wciąż był w formie, wciąż przyciągał wzrok. Może nawet bardziej, niż kiedyś?

– Wskakuj do łóżka, mała! – rzucił do dziewczyny.

Powoli zsunęła z ramion szlafrok i oczom Stefano ukazała się satynowa szara koszulka na ramiączkach, spływająca miękko po idealnych kobiecych kształtach.

– Prezent od firmy – wyszeptała, z zadowoleniem łapiąc łakome spojrzenie mężczyzny. – Miała być na jutro, ale nie mogłam się oprzeć.

– Mocno rozpraszający ten prezent. – Szybko wskoczył pod kołdrę i przyciągnął ukochaną do siebie. – Specjalnie to założyłaś, żebym nie mógł się skupić – stwierdził.

Leżeli przytuleni, przy zgaszonym świetle. Stefano gładził czule bok i biodro Mili.

– Czego mam się jutro spodziewać u twojej pani psycholog? – spytał w końcu. – Chcesz, żebym z nią rozmawiał o czymś konkretnym?

– Czyli naprawdę pójdziesz? Ze mną, czy sam?

– Po twojej wizycie, w porze lunchu. Rano mam sporo pracy. – Umilkł na chwilę. – Opowiedziałaś jej wszystko? Wolałbym wiedzieć… Wiesz, że lubię być dobrze poinformowany.

– Ona wie prawie wszystko. O nas też. To znaczy… wie, z czym sobie nie radzę… – Czuła, że robi jej się gorąco.

– Będzie ze mną rozmawiać o nas? Mam na myśli seks. – W głosie Stefano dało się słyszeć niedowierzanie.

– Przecież w tym właśnie problem – odparła niechętnie. – Odkąd, wiesz, nie kochamy się.

– Wcześniej też nie robiliśmy tego codziennie – stwierdził wymijająco. – Skoro masz z tym problem, to dlaczego mi nie powiesz, co jest nie tak? Dlaczego nie powiedziałaś mi, że masz za sobą takie doświadczenia? Nie zmuszałbym cię…

– Nie zmuszałeś – przerwała mu szybko. – Chciałeś tego, a ja czasami też.

– Ale nie chcę, żebyś się poświęcała. Jest mi dobrze, kiedy sama tego pragniesz. Nie potrafię myśleć, że kiedy to robiłem, przypominało ci się… Kurwa, Mila! Tak nie wolno! – Brakło mu słów – Wiesz, jak się poczułem? Jakbym też cię krzywdził…

– Nigdy! Stefano, nigdy mnie nie skrzywdziłeś, przysięgam! – Głos dziewczyny drżał – Nie wiedziałeś przecież.

– Bo moja kobieta nie raczyła mi powiedzieć, dlaczego nie lubi seksu. Za to ze szczegółami wyznała wszystko obcej babie, która teraz rozłoży nasz związek na czynniki pierwsze. – Starał się zachować spokój, ale w jego głosie pobrzmiewał żal. – Powiedz przynajmniej teraz, czy ona nie jest przypadkiem „wojującą feministką” i nie potraktuje mnie jak brutalnego samca?

– Nie. Jest w porządku. Już dawno chciała z tobą porozmawiać. Mówiła też, że musisz poznać prawdę… I to z moich ust.

– Wytłumacz mi w takim razie jedną rzecz. – Chocviaż było ciemno, Mila czuła na sobie badawcze spojrzenie. – Skoro poszłaś do niej po poradę i ona zaleciła ci szczerość, to dlaczego się wycofałaś? Dlaczego, do diabła, nie przyszłaś z tym do mnie?

– Bo już dwa razy próbowałam… – wydusiła z siebie. – Gdy byłam na studiach, spotkałam chłopaka, ale nie potrafiłam się przemóc i pójść z nim do łóżka. Chciałam, żeby dał mi więcej czasu, ale on nalegał, więc mu powiedziałam… – Pociągnęła nosem. – Przysłał mi wiadomość, że to go przerasta. Nawet nie chciał rozmawiać.

– Kurwa, ale dupek! – zaklął pod nosem i przygarnął Milę do siebie. – Nie płacz. Przepraszam, że się wściekam. No, nie płacz już, proszę.

Pod wpływem łagodnego głosu Stefano, dziewczyna uspokoiła się na tyle, by mówić dalej. Otarła łzy wierzchem dłoni i odetchnęła głęboko.

– Na ostatnim roku zaczęłam się spotykać z innym chłopakiem, z prawa. Oboje byliśmy bardziej dorośli. Podobał mi się. Kochaliśmy się i jakoś dawałam radę. Na początku nie znosiłam tego zbyt dobrze, ale… No, w każdym razie, przez jakiś czas nam się udawało. Po pół roku postanowiłam mu powiedzieć. Pomyślałam, że jak będzie wiedział, to może czasem zrezygnujemy z seksu i porobimy inne rzeczy… – Wtuliła twarz w pierś Stefano, jakby szukała u niego schronienia.

Otoczył ukochaną ramieniem i zaczął gładzić po plecach. Nie musiała kończyć. Kolejny palant pewnie nie miał ochoty rozwiązywać jej problemów.

– Kochanie, to z nimi było coś nie tak. Po prostu zwierzyłaś się nieodpowiednim facetom.

– Nie! Mylisz się! To ja jestem nieodpowiednia. Nawet moja własna matka to wiedziała! – Plecami dziewczyny wstrząsnął szloch. – Przewidziała, że jak komuś powiem, to on odejdzie. Dlatego postanowiłam, że tobie nie powiem na pewno! Za bardzo cię kochałam, żeby ryzykować… A potem Maria Gracja się uparła. Ale ja wiedziałam, że nie wolno mi tego zrobić, że muszę to zachować dla siebie. – Urywany szloch nie pozwolił Mili mówić dalej.

– Głuptasie. Dlaczego miałbym cię odtrącić? Przecież tego nie chciałaś. – Tulił dziewczynę i głaskał, starając się uspokoić. – Za wcześnie zaczęliśmy – stwierdził w końcu. – Porozmawiam jutro z tą psycholog, tylko nie płacz. Jakoś się z tym uporamy.

***

Stefano stanął przed drzwiami gabinetu psychologicznego i odetchnął głęboko. Od ostatniej wizyty w podobnym przybytku minęło ponad dziesięć lat… nawet dwanaście! No dobra, obiecał, że pójdzie, to pójdzie. – „Miejmy to już z głowy” – powiedział do siebie i zapukał do drzwi.

Otworzyła mu pogodna, około pięćdziesięcioletnia kobieta z burzą niesfornych, długich włosów, przyprószonych siwizną. Miała na sobie luźny strój w stylu „sportowej elegancji” i nie używała makijażu, co u Włoszki było sporą ekstrawagancją. Robiła dobre wrażenie i wzbudzała zaufanie.

– Stefano De Biasi – przedstawił się. – Przyszedłem w na prośbę mojej dziewczyny, Mili.

– Witaj. Maria Gracja Nucci. Mów mi po imieniu. – Przywitała się ze swobodą. – Zapraszam. – Zrobiła krok w tył i wskazała fotel.

Usiadł i rozluźnił się. Jeżeli mieli rozmawiać, potrzebował wygody. Oparł się swobodnie. Przez kilka minut wymieniali uwagi na tematy ogólne, żeby się nawzajem „wyczuć”. Wreszcie pani psycholog przeszła do konkretów.

– Wiesz, że widziałyśmy się z Milą dziś rano – stwierdziła, przyglądając się swemu gościowi uważnie. – Jasne, że tak. Podobno wszystko wraca do normy?

Dlaczego miał wrażenie, że nie wierzyła we własne słowa? Postanowił zagrać w jej grę.

– Jestem cierpliwy. Czekam, aż będzie gotowa. – Mówiąc to, przyglądał się Marii Gracji, starając się odgadnąć jej myśli. Słuchała jednak jego słów z kamienną twarzą. – Wydaje mi się, że  ona potrzebuje przede wszystkim czasu i spokoju. – zakończył.

– Nie ułatwiaj jej. Wbrew pozorom, Mila lepiej reaguje w sytuacjach… no powiedzmy… w stanach ostrych.

– Chyba żartujesz!? – Posłał kobiecie spojrzenie pełne niedowierzania. – Mam ją dręczyć? Po tym, co przeszła?

– Taki jesteś mądry? – Maria Gracja nie dała się zbić z tropu. – A czy wiesz, w jaki sposób nakłoniła jednego z porywaczy do wysłania SMS–a?

Stefano milczał. Oczywiście, że nie wiedział. Mila nie wchodziła w szczegóły, a on nie chciał jej zmuszać.

– Zaproponowała mu seks – obwieściła triumfalnie Maria Gracja, jakby to było coś godnego pochwały.

– Co zrobiła? – Zachłysnął się.

– Oczywiście, nie miała zamiaru dotrzymać słowa, ale sam fakt, że potraktowała seks przedmiotowo, jak towar, jest w jej przypadku ogromnym postępem – wyjaśniła.

– Powiedz jeszcze, że powinienem im podziękować – wycedził przez zęby.

– Z sarkazmem ci nie do twarzy – odparowała. – Absolutnie nie ma mowy o pochwalaniu tego, co zrobili ci dranie! Próbuję ci tylko uświadomić, że Mila potrzebuje do działania silnych bodźców.

– No, nie wiem… – Czuł się nieco zbity z tropu.

– Słuchaj, dlaczego tu przyszedłeś? – Maria Gracja przyszpiliła Stefano wzrokiem.

– Bo chcę pomóc mojej dziewczynie – odparł bez wahania. Powiedział szczerą prawdę, co nie oznaczało jednak, że był gotów zwierzać się z intymnych szczegółów. Co to, to nie! – Czy Mila mówiła ci, gdzie wcześniej pracowałem? – Postanowił ustalić jasne granice.

– Mówiła, że w wywiadzie wojskowym.  – Przyjrzała się Stefano, mrużąc oczy. – Dlaczego o tym wspominasz?

– Bo pracując tam, miałem wielokrotnie kontakt z psychologami i psychiatrami. Byliśmy szkoleni i badani. Również po akcjach, podczas których ginęli nasi koledzy. – Mówił bez jakichkolwiek emocji. – Zajmowałem się głównie analizami, rzadko brałem udział w działaniach bezpośrednich, ale jednak…

Maria Gracja przyglądała się z rosnącym zainteresowaniem.

– Potrafisz panować nad sobą – zauważyła.

– Tak. – Wzruszył ramionami. – Ale trudno mi zachować spokój, kiedy chodzi o Milę. Poza tym, jestem tu, bo to ona tego chciała, nie ja.

– OK. – Pokiwała głową. – Zrozumiałam. Gdybyś jednak potrzebował pomocy, to jestem otwarta. Wróćmy do niej. Wiem, że zaczęliście rozmawiać.

– Tak, ale ona cały czas płacze. Nie wiem, czy tak ma być? Minęło tyle lat, a ona wciąż nie może opanować emocji.

– Niech płacze. To duży postęp. – Uśmiechnęła się wyrozumiale. – Kiedy do mnie przyszła, nie płakała. Była tak zasklepiona w sobie, że ledwie udało mi się skłonić ją do czegoś więcej, niż suchej relacji z przebiegu samego gwałtu.

– Caterina, to znaczy dottoressa De Luca powiedziała, że bardzo jej pomogłaś – przyznał.

– Nauczyłam ją patrzeć na to z boku, ale najbardziej pomogłeś jej ty, choć raczej nieświadomie. Tak, tak. – Pokiwała głową, widząc minę pełną niedowierzania. – Przede wszystkim, zakochała się w tobie i jej świat się przewartościował. Ja tylko wytłumaczyłam jej, że zasługuje na to uczucie. – Stwierdziła skromnie. – Ona sama ocenia się bardzo nisko – dodała po chwili.

– Nie wiedziałem. – Nie zdołał ukryć zaskoczenia. – Wcześniej zawsze była taka pewna siebie i nawet… – Szukał odpowiedniego słowa.

– Lubi kontrolować sytuację?

Przytaknął.

– Myślę, że to wynika z zachowania jej bliskich. Nie mogli ukarać tamtych, więc obarczyli winą Milę. To częste, szczególnie w rodzinach, w których panuje patriarchat.

 To tłumaczyło niską samoocenę, ale ta chęć sprawowania kontroli, szczególnie w łóżku? No, ale przecież były rzeczy, które lubiła i sprawiały jej prawdziwą przyjemność. Wtedy potrafiła się wyluzować. Wystarczyło, że nie kojarzyły jej się z tamtymi wydarzeniami. A jednak nie miał zamiaru rozmawiać o tym z psychologiem, wolał już raczej z płaczącą Milą.

– Uprawialiście seks? – Nagle dotarło do Stefano pytanie, którego zdecydowanie wolałby nie usłyszeć. – Mam na myśli teraz, po powrocie do domu.

– Nie będziemy o tym rozmawiać – stwierdził kategorycznie.

– Szkoda, bo to dość istotne. – Sprawiała wrażenie zawiedzionej postawą mężczyzny. – Jak chcesz, ale zanim ja do niej dotrę… – Rozłożyła ręce.

– Z tym chyba sam sobie poradzę – odparł z niechęcią. Wyprostował się w fotelu, gotowy do wyjścia.

Maria Gracja pojęła w lot intencje rozmówcy, wyciągnęła dłoń.

– Oby. – Uśmiechnęła się ze smutkiem. – Pamiętaj, co ci powiedziałam. Jeśli będziesz mnie potrzebował, dzwoń.

Stefano wstał i podszedł do drzwi. Odwrócił się z zamiarem pożegnania, ale pani psycholog nie ruszyła się z miejsca. Stanął niezdecydowany.

– Dlaczego uważasz, że mogę cię potrzebować? – spytał powoli.

– Bo masz wytrych i możesz szybko otworzyć te drzwi, ale nie wiesz, co za nimi znajdziesz. – Głos kobiety brzmiał poważnie, nawet groźnie.

Stał przez chwilę, wpatrując się w otoczone siateczką zmarszczek brązowe oczy. Powoli zawrócił i usiadł, pochylając się do przodu. Maria Gracja odchyliła się na oparcie z triumfalną miną.

– Wytrych? – Przełknął głośno ślinę. Ta kobieta wiedziała znacznie więcej, niż powiedziała i prawdopodobnie rozumiała Milę lepiej niż ktokolwiek inny, nie wyłączając jego. – Wyjaśnisz mi, o co chodzi? – spytał.

– Do końca nie wiem, ale mam pewne podejrzenia… – zaczęła. – Nie odpowiedziałeś na moje pytanie.

„Szczerość za szczerość” – przyszło mu na myśl. Nienawidził udzielać informacji na własny temat. Do szewskiej pasji doprowadzało go beztroskie podejście Fabia do tych kwestii. Na szczęście, ostatnimi czasy przyjaciel bardzo się pod tym względem poprawił. Na pewno przyczyniło się do tego postępowanie Valerii. Z drugiej strony, to wyznanie wobec Marii Gracji nie stanowiło aż tak wysokiej ceny za bezcenne informacje, jakie mógł w ten sposób uzyskać. Bardzo ich potrzebował.

– Zależy, co rozumiesz przez seks – powiedział, całkowicie już opanowany.

– Mam na myśli stosunek, nie pieszczoty – sprecyzowała.

– Nie, tego nie robiliśmy.

– Jaki masz z tym problem?

– Ja? To Mila tego nie lubi. Po prostu uznałem, że wystarczająco dużo przeżyła w ostatnim czasie. – Wzruszył ramionami. – Mamy czas. Wytrzymam bez tego…

„Kogo chcesz oszukać?” – Zdawały się mówić oczy Marii Gracji.

– Zastanawiasz się, czy kochając się z tobą, widzi tamtych, co?

Nie odpowiedział od razu. Nie mógł zaprzeczyć, że trochę tak to odbierał. Podświadomie uciekał od konfrontacji, ale ona wydawała się nieunikniona. Nagle zdał sobie sprawę, że postępuje identycznie jak Mila. Jego rozmówczyni milczała, jakby chciała dać mu czas do zastanowienia. Długie sekundy mijały, a on wciąż nie był gotów.

– Wiesz, co powiedziała, kiedy się oburzyłam, że złamałeś nogę jednemu z porywaczy? – spytała nagle.

Uniósł głowę, zaskoczony takimi słowami.

– Powiedziała: „Należało mu się”.

Nie zdołał powstrzymać uśmiechu. Jasne, że mu się należało!

– Tego drugiego było jej nawet trochę żal… – dodała.

– Pomógł jej. – Z niewiadomych przyczyn poczuł się w obowiązku wytłumaczyć Milę przed Marią Gracją.

– Nie za darmo. – Na twarzy pani psycholog pojawił się chytry uśmieszek.

– Co ty mi próbujesz powiedzieć? – Zmarszczył groźnie brwi.

– Zapytaj ją – odparła z naciskiem, jakby wydawała rozkaz. – Zapytaj, dlaczego chciała, żeby ten pierwszy poniósł karę? Dlaczego właśnie on i co to ma wspólnego z tamtymi?

– Nie mów mi, że ją skrzywdził! – Stefano pobladł.

– Nie, spokojnie! Uderzył ją, ale nie zrobił tego, o czym myślisz. Powiedziała mi, że nie – zaznaczyła. – A mimo to, ona uważała twoje postępowanie za słuszne. Zapytaj ją. Tobie może odpowie? – W oczach Marii Gracji dostrzegł napięcie – Aha, i jeszcze jedno – dodała. – To nieprawda, że ona nie lubi seksu. Ona się go boi.

***

Stefano wracał do domu z zamętem w głowie. Ta kobieta potrafiła wyprowadzić go z równowagi. Niewielu osobom się to udawało. Należały do nich Mila, Fabio i czasami Vanessa, ale ta ostatnia raczej w pozytywny sposób. Darzył po prostu dziewczynkę prawie ojcowskim uczuciem i nie potrafił postępować względem niej czysto racjonalnie. Zresztą, podobnie jak I Fabio. Wrócił myślami do Mili. Bała się seksu. Wtedy tego nie rozumiał, ale musiało się tak dziać, kiedy się poznali. Od chwili, gdy przeżyła swój pierwszy orgazm, minęły aż dwa tygodnie, zanim zdecydowała się na prawdziwy seks. Wtedy nie wydawało mu się to dziwne. Skoro z nikim wcześniej nie było jej naprawdę dobrze? Powoli nauczył się, że świece w sypialni odpadają, bo za bardzo przypominają pożar, z którego ją wyniósł, że ciemność Milę przeraża, że trzeba do niej mówić, że panikuje, kiedy on sam używa siły… Jedne rzeczy rozumiał, innych nie. Dopiero teraz wszystko nabierało sensu.

Skręcił w uliczkę prowadzącą do domu. Mila pewnie już wróciła i czekała na niego. Postanowił odłożyć rozmowę do następnego dnia.  Dzisiaj czekał ich bal i nie miał zamiaru psuć ukochanej zabawy.

– Sikorko! – zawołał wchodząc do mieszkania. – Jesteś gotowa?

– Ta dam! – Stanęła w drzwiach sypialni, rozkładając ręce jak do ukłonu.

Zaniemówił. Podpięte z jednej strony włosy opadały łagodnymi splotami na przeciwległe ramię i plecy. Staranny makijaż nie wydawał się przesadnie mocny i właściwie podkreślał tylko oczy. Mila uśmiechnęła się z zadowoleniem.

Podroż do Mediolanu odbyli na tylnym siedzeniu czarnego SUV–a z ciemnymi szybami. Do tej pory korzystał z niego głównie Fabio. Tym razem za kierownicą siedział Luca.

– Dziwnie się czuję – szepnęła Mila, kiedy zatrzymali się przed prostym eleganckim budynkiem Armani Hotel Milano.

– Szczerze mówiąc, ja też. – Stefano wysiadł, a po chwili otworzył jej drzwi. Mrugnął porozumiewawczo do Luki, który podał ich bagaże hotelowemu boyowi. – Widzimy się jutro rano. Dam ci znać.

– Dobrej zabawy! – Ochroniarz ukłonił się odrobinę przesadnie, z trudem opanowując wesołość.

– Jak się pani czuje w roli celebrytki? – Stefano poprowadził Milę do kontuaru recepcji, gdzie boy już postawił torby na lśniącym wózku bagażowym.

– Fajnie… – Bywała w eleganckich wnętrzach, ale zwykle na służbowych spotkaniach, gdy towarzyszyła Alessandrze ,albo gdy Fabio potrzebował jej pomocy.

Z głośników sączyła się przyjemna, spokojna muzyka i mieszała z cichym szmerem rozmów gości oraz obsługi hotelowej. Przestronne wnętrze zaprojektowano z elegancką prostotą, ale Mila natychmiast rozpoznała styl światowej sławy projektanta. Nie na darmo hotel miał w nazwie jego nazwisko.

– Witaj w świątyni zbytku i snobizmu – szepnął ukochanej do ucha Stefano i podszedł do kontuaru. – Dobry wieczór. Mamy tu rezerwację. – Położył na blacie swoją kartę kredytową.

Uczesana w ciasny kok, młoda recepcjonistka w nienagannym uniformie, przywitała ich z uprzejmym uśmiechem. Po chwili otrzymali dwa magnetyczne klucze do pokoju oraz czarną kopertę z lśniącym emblematem. Stefano wyciągnął z niej małą karteczkę.

– Moja matka jest u fryzjera. Spotkamy się na balu. – Podał Mili ramię i poprowadził do windy. Wjechali na trzecie piętro. Boy zawiódł ich do pokoju na końcu korytarza, po czym otworzył drzwi, używając karty podanej przez Stefano. Otrzymawszy napiwek zniknął dyskretnie, zostawiając gości samych.

– Ale pięknie! – Mila usiadła z rozmachem na łóżko, sprawdzając jego miękkość. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Ta sama elegancja  oraz doskonałe wykończenie detali. Wciągnęła głośno powietrze do płuc. – Boże, nawet zapach jest taki… luksusowy.

– Taaak. – Stefano schylił się do torby ułożonej na rozkładanym stojaku na bagaż. – Fabio byłby w swoim żywiole. – Roześmiał się.

– Ty tego nie lubisz. – Bardziej stwierdziła, niż spytała. Prowadzili raczej „normalne” życie.

– Jest mi obojętne, gdzie śpię – przyznał. – Ale przystępując do spółki, musiałem wprowadzić parę zmian.

– Mnie się to podoba – powiedziała nieśmiało.

– Kto pierwszy pod prysznic? – spytał, jakby nie usłyszał ostatnich słów.

– Ja byłam przed fryzjerem – zaznaczyła. – Nie mam zamiaru zmarnować takiej fryzury, o makijażu nie wspominając!

Stefano zostawił Milę w pokoju, a sam szybko skorzystał z natrysku. „Zrobienie” fryzury zajęło mu dwie minuty i wymagało jedynie odrobiny żelu. Koszulę i smoking zostawił w szafie. Otworzył drzwi…

– Ooo!

Mila stała tyłem, na wprost drzwi do łazienki. Głęboki dekolt odsłaniał prawie całe plecy, tylko cztery cienkie paseczki zebrane razem lśniącym zapięciem zbiegały się między łopatkami dziewczyny. Materiał sukienki dosłownie przelewał się przy najmniejszym poruszeniu. Wyglądała, jakby ktoś oblał jej ciało płynna platyną. Nie podnosząc wzroku obróciła się powoli. Przód układał się w luźne drapowania na płytkim wycięciu pod szyją, spływając aż na biust. Nie nałożyła stanika!

– Może być? – spytała z miękkim, zalotnym uśmiechem.

– No, nie wiem… – Otworzył szeroko oczy. – Jesteś… – zaniemówił po raz drugi tego dnia.

W oczach Mili pojawił się niepokój.

– Zbyt wyzywająca? – spytała niepewnie.

– Żartujesz? Wyglądasz zjawiskowo! – „Skąd u mnie takie słownictwo?” – zastanowił się. Zrobił krok w stronę ukochanej.

– A–a–a. – Pogroziła palcem. – Nie dotykaj!

Wciąż na zerkając z zachwytem na Milę, sięgnął do szafy. Wygląd dziewczyny mocno go rozpraszał, ale w końcu się ubrał. W razie potrzeby zawsze potrafiła przygotować się tak, że zwracała uwagę, ale tego wieczoru przeszła samą siebie. Nie bez trudu zawiązał muszkę i sięgnął po buty. Lakierowana skóra połyskiwała w dyskretnym świetle.

– Ty też robisz wrażenie – skomplementowała Stefano ze szczerym zachwytem. – Niełatwo będzie odstraszyć konkurentki. – Westchnęła.

– Nie masz konkurencji. – Posłał ukochanej spojrzenie, od którego zrobiło jej się ciepło. – Mam coś dla ciebie. – Sięgnął do swojej torby i wyjął niewielki aksamitny woreczek zamknięty w przeźroczystej kasetce z pleksi.

– Prezent? Z jakiej okazji? – Wstrzymała oddech.

– To nasz pierwszy poważny bal – oświadczył. – Powinnaś mieć coś na pamiątkę. Oczywiście, poza zdjęciami.

Wysypał zawartość woreczka na dłoń. W sztucznym świetle zaiskrzyły się drobne diamenciki połączone misternie w długie kolczyki.

– O Boże! – Zakryła dłonią usta. – Są piękne.

– Poprosiłem Danielę, żeby doradziła mi coś pasującego do sukienki. – Podał ozdobę dziewczynie. – Chyba będzie lepiej, jeśli sama je nałożysz.

Szybko wyjęła z uszu połyskujące sztyfty, które wyszperała w swojej kasetce z biżuterią i drżącymi rękami nałożyła nowe kolczyki. Mieniły się cudownie, rzucając na jej odsłoniętą szyję drobniutkie refleksy.

– Są prawdziwe? – Dotknęła jednego z nich. –„Oczywiście, że tak, idiotko!”  – pomyślała. U Danieli nie dało się znaleźć innych.

– Chyba jesteś gotowa. Idziemy? – Stefano podał Mili ramię i z zadowoloną miną poprowadził do drzwi.

Sala, mimo niezbyt wielkich rozmiarów sprawiała wrażenie ogromnej, dzięki lustrom i polerowanej, kamiennej posadzce. Okrągłe stoliki w większości pozajmowali już elegancko ubrani goście. Pomiędzy nimi uwijali się kelnerzy, roznosząc szampana i przystawki.

Stefano śmiało ruszył ku centralnej części pomieszczenia. Dziewczyna rozpoznała zasiadające tam kobiety, matkę Stefano i panią De Luca. Obie ubrały się w długie suknie w stonowanych, pastelowych kolorach.

– Mamo. – Mężczyzna nachylił się do matki i pocałował ją w policzek.

– Jesteście, kochani! – Ucieszyła się na widok przybyłych. – Mila, wyglądasz wspaniale!

– Dobry wieczór. – Uśmiechnęła się.

– Mów mi po imieniu. Benedetta to takie starodawne imię, ale ja je lubię – przypomniała dziewczynie pani De Biasi.

Zauważyła, że matka Fabia przyciągnęła Stefano do siebie i szeptała mu coś na ucho, podczas gdy on słuchał, kiwając głową. Po chwili wyprostował się i wtedy mogła się przywitać. Pani De Luca nadstawiła policzek, jakby to było coś najnormalniejszego pod słońcem, więc Mila ucałowała ją delikatnie.

– Przyprowadziłeś nam tu prawdziwą gwiazdę. – Starsza pani zwróciła się do przyjaciela swego syna.

Usiedli i po chwili kelner podał im smukłe kieliszki napełnione szampanem. Ledwie upili kilka małych łyczków, Stefano ujął dłoń Mili. – Chodźmy zatańczyć, bo panie przewidziały dla mnie tyle obowiązków… – Skrzywił się odrobinę.

– Obowiązków? – spytała zdziwiona.

– Zorganizowały bal charytatywny z zaproszeniami po tysiąc euro, więc wypada podejść do gości i podziękować za to, że wydali pieniądze. Zwłaszcza, że za chwilę poprosimy, żeby ofiarowali kolejne. – Uśmiechnął się.

Kilka par kołysało się w rytm muzyki na wyłożonym drewnem okrągłym parkiecie. Stefano położył dłoń na plecach dziewczyny i przyciągnął ją delikatnie do siebie.

– Jesteś taka piękna. – Westchnął. – Szkoda, że będę musiał podzielić się tobą trochę z innymi.

Posłała ukochanemu zaskoczone spojrzenie, ale po kilku minutach wszystko się wyjaśniło. Udało im się zatańczyć trzy kolejne tańce, po czym Stefano podszedł do starszego małżeństwa, które przyglądało im się od dłuższej chwili.

Conte, contessa. – Ukłonił się z szacunkiem. – Moja przyjaciółka, Mila. – przedstawił ukochaną. – Chciałbym podziękować, że państwo przyjęli zaproszenie. Także w imieniu Fabrizia.

Siwy, ale żywotny mężczyzna obdarzył rozmówcę szczerym uśmiechem.

– Jestem szczęśliwy, że cię widzę. Ojciec byłby zadowolony – powiedział.

Stefano przyjął te słowa ze spokojem, ale Mila wiedziała doskonale, że wcale go nie zachwyciły.

– Zatańczy pani? – starszy pan zwrócił się bezpośrednio do niej.

– Oczywiście – odparła szybko, widząc, że jej towarzysz ujmuje dłoń contessy. – Wow, tańczę z księciem!” – przemknęło jej przez myśl.

– To wielka szkoda, że Stefano nie udzielał się dotąd towarzysko. – Partner Mili podjął rozmowę, gdy tylko zaczęli tańczyć. – Pozbawił nas przez to pani widoku.

– Jest pan niezwykle uprzejmy, conte – odparła, czerwieniąc się lekko.

– Ależ nie, tylko szczery. Benedetta wyrażała się o pani bardzo ciepło w rozmowie z moją żoną, ale nie wspomniała o pani urodzie. – Zgrabnie okręcił dziewczynę w tańcu.

– Naprawdę, conte… – Czuła się zakłopotana tyloma komplementami, choć odebrała je jako miłe i… zdawała sobie przecież sprawę, że zasłużone.

W trakcie balu jeszcze kilkakrotnie Mila i Stefano podchodzili do różnych par. Za każdym razem było podobnie i za każdym razem zbierała całe mnóstwo wyrazów uznania dla swojej urody oraz kreacji. Zauważyła również, że tańczące w pobliżu młode kobiety posyłają jej zdecydowanie mniej życzliwe spojrzenia. Tak naprawdę, dopiero to utwierdziło ją w przekonaniu, że naprawdę wygląda dobrze. W pewnej chwili wydało się jej, że widzi Valerię z wysokim, postawnym blondynem. Właśnie miała zapytać o to Stefano, kiedy ujrzała Angelo, zmierzającego wprost do nich.

– Stefano, ty draniu! – Przyjacielskie klepnięcie w ramię wydawało się nie na miejscu, ale zagadnięty tylko się roześmiał.

– Czekałem, kiedy się wreszcie pokażesz. – W jego głosie dało się wyczuć drwinę.

– Ojciec chciałby zamienić z tobą parę słów. – Angelo wskazał głową grupkę mężczyzn, sączących przy barze różnego rodzaju alkohole. – Ja z przyjemnością zaopiekuję się twoją uroczą towarzyszką.

– Nie wątpię.  – Stefano mrugnął do ukochanej. – Mogę cię na chwilę przeprosić? – Nachylił się do ucha dziewczyny. – Uważaj na niego – szepnął wesoło i pocałował ją w szyję.

Roześmiała się dźwięcznie. Chyba nigdy nie czuła się tak adorowana i podziwiana, jak w tej chwili. W połączeniu z szampanem, wyszła z tego upajająca mieszanka.

– Dobrze tańczysz. – Angelo przytrzymywał Milę zdecydowanie zbyt śmiało, ale nie reagowała. Kilka razy odszukała wzrokiem Stefano, czekając, że zgani ją wzrokiem za takie zachowanie. Tak bardzo chciała znów ujrzeć w jego oczach zazdrość. On jednak zdawał się być całkowicie pochłonięty rozmową. –„Pół biedy” – pomyślała, widząc, że otaczali go głównie mężczyźni.

– Jeszcze jeden? – Angelo z czarującym uśmiechem zajrzał partnerce w oczy.

– Och… – Wyrwał ją z zamyślenia. Przykryła oczy rzęsami – Tak. Proszę.

– Ależ ty się poruszasz, dziewczyno! – Mężczyzna przesunął dłoń odrobinę niżej, aż do podstawy kręgosłupa towarzyszki, ale zatrzymał się na tyle wysoko, żeby nie prowokować. Chociaż… Cóż, w rzeczywistości była to prowokacja. – Nic dziwnego, że Stefano trzymał cę do tej pory w ukryciu.

– Nie nazwałabym tego ukryciem – odparła, siląc się na swobodny ton. – Po prostu nie bywaliśmy do tej pory na tego rodzaju imprezach.

– No, ale teraz wszystko się zmieni. – Znów ten czarujący, zalotny uśmiech. – Założę się, że zawdzięczamy to tobie.

– Mnie? – Nie potrafiła ukryć zdziwienia. – Nie mam pojęcia o czym mówisz.

– Och, nie bądź taka skromna. – Odepchnął lekko dziewczynę, przytrzymując ją za rękę i obrócił w tańcu, bezczelnie taksując przy tym wzrokiem. Po chwili ponownie przyciągnął do siebie. – Dla kogoś takiego warto zmienić przyzwyczajenia.

Angelo wprawił Milę w niemałe zakłopotanie. Zwykle potrafiła odprawić mężczyznę, zanim jeszcze zdążył się zbliżyć, ale ostatnie wydarzenia mocno nią zachwiały. Poczuła lekki zawrót głowy. O czym on mówił?

– Widzę, że na trzeci taniec nie będziesz miała ochoty. – Angelo wsunął rękę partnerki pod własne ramię i poprowadził w dokładnie odwrotnym kierunku, niż ten, gdzie powinien się znajdować Stefano. – Proponuję małego drinka. – Nachylił się do ucha dziewczyny, muskając je prawie niezauważalnie. Milę przeszył dreszcz.

– Sama nie wiem… – Obejrzała się niespokojnie.

– Daj spokój! Jest zajęty. – Angelo obdarzył swą towarzyszkę pobłażliwym uśmiechem. – Pozwól mu nacieszyć się odzyskaną pozycją. A swoją drogą, jak oni to robią? Może też powinienem poszukać za granicą? – Skinął barmanowi i zamówił dwa drinki, które ten przygotował prawie natychmiast.

– Ja naprawdę…

– Mila! Widzę, że jesteś rozchwytywana! – Matka Stefano podeszła z boku, zaskakując oboje nagłym pojawieniem się. – Angelo, jak miło cię widzieć! – Dotknęła przyjaźnie policzka mężczyzny.

Ku zaskoczeniu Mili, nie tylko się nie cofnął, ale natychmiast puścił rękę dziewczyny i pochyliwszy się, pocałował starszą panią w policzek.

– Ciociu Benedetto, jesteś coraz młodsza i coraz piękniejsza.

– Ty pochlebco! Widzę, że zaopiekowałeś się przyjaciółką mojego syna. – Obdarzyła bratanka ciepłym, ale uważnym spojrzeniem. – Oddaj mi ją teraz na chwilkę. Jeszcze się natańczycie.

– Miałem zamiar namówić ją na kolejną rundę – odparł, zatrzymując wzrok na pełnych ustach Mili.

– Potem kochanie, potem.

– W takim razie, do zobaczenia później. – Angelo skinął obu paniom głową i pozwolił im odejść, odwracając się do grupki hałaśliwych, młodych kobiet.

– Uważaj na niego. – Pani De Biasi wzięła dziewczynę pod ramię. – To dobry chłopak, ale czuły na kobiece wdzięki.

– Zauważyłam. – Roześmiała się, żeby pokryć zmieszanie. – Stefano chyba jednak nie będzie miał pretensji…

– Och, moja kochana, na pewno nie! A skoro już jesteśmy przy moim synu, to muszę ci podziękować. Naprawdę nie wiem, jak ci się odpłacę za to, co zrobiłaś. – Starsza pani przycisnęła łokieć młodszej towarzyszki.

– Ale ja naprawdę nie wiem, o czym pani… O czym mówisz – poprawiła się.

– Przyznaję, że nie od początku byłam przekonana do waszego związku, ale musisz mi to wybaczyć. Mam swoje lata, a mój syn jest taki uparty i taki niezależny. – Starsza pani pokręciła głową i westchnęła ciężko. – No, ale pod twoim wpływem… – Obdarzyła Milę ciepłym spojrzeniem. – I chcę, żebyś wiedziała, że doskonale cię rozumiem. Mieszkanie kątem u przyjaciela i praca ochroniarza! Też coś! Tyle razy mu mówiłam, ale on nie chciał mnie słuchać…

Dziewczyna poczuła w żołądku nieprzyjemny skurcz. Czyzby starsza pani sądziła, że to dlatego nie chciała wyjść za Stefano? Czy on też tak to odebrał? Nie, przecież wiedział, że to nie miało dla niej znaczenia!

– Mila?

– Przepraszam, zamyśliłam się. – Czuła się niezręcznie, słuchając tej przemowy.

– Jesteś zmęczona. Syn mówił, że pobyt w Polsce wam się przedłużył.

„No tak, ona nie wie!” – uzmysłowiła sobie.

– Rzeczywiście, okazał się męczący. Poza tym mamy teraz takie duże zlecenie, które wymaga ode mnie mnóstwa pracy…

– Mam jednak nadzieję, że znajdziesz czas na wasze sprawy. Chciałabym mieć to już za sobą – przerwała Mili starsza pani.

Utkwiła w matce Stefano pytające spojrzenie. Ich sprawy? O co właściwie chodziło?

– Myślałam, że ogłosicie nam coś przy okazji tego spotkania… – Benedetta zawiesiła głos. – Zwłaszcza, gdy on kategorycznie zabronił włączania cię w jakiekolwiek zabawy dzisiejszego wieczoru.

– Nie wiedziałam – przyznała zakłopotana.

– Nie powiedział ci? No cóż. Przyznam szczerze, że nawet jestem z tego zadowolona. To dobre dla tych podfruwajek. – Posłała spojrzenie pełne pobłażliwości w kierunku grupki rozszczebiotanych dziewcząt.

Mila poczuła, że zaschło jej w gardle. Szybko dopiła drinka.

– Chodźmy coś przekąsić – zaproponowała tymczasem Benedetta. – W przeciwnym razie obie się upijemy.

Dopiero po tych słowach dziewczyna zorientowała się, jak niewiele zjadła. Wciąż krążyła razem ze Stefano pomiędzy gośćmi, popijając od czasu do czasu szampana lub wino, albo tańczyła. A teraz wypiła jeszcze dość mocnego drinka. Podążyły do stołu i po chwili kelner postawił przed nimi talerze z wyśmienitym miecznikiem z grilla. Kiedy nasyciła pierwszy głód, zwróciła się do matki Fabia.

– Wydawało mi się, że widziałam Valerię z tym jej nowym narzeczonym – powiedziała.

– O tak, przesłałam jej zaproszenie – odparła tamta. – Mój syn nie był tym zachwycony, ale już nie mogłam się wycofać. Nie wiem, o co mu chodzi? Zawsze ją zapraszałyśmy. – Spojrzała pytająco na Benedettę De Biasi.

Mila otworzyła usta, ale po chwili je zamknęła. Przecież obie nic nie wiedziały o udziale Valerii w całej sprawie. W ogóle nic nie wiedziały. Nikt nie wiedział. – „Chyba naprawdę się upiłam!” – pomyślała odrobinę spanikowana.

– Może planował jednak przełożenie wyjazdu i nie chciał mieć tutaj razem jej i Cateriny? – zauważyła przytomnie.

– Och, nie sądzę. – Pani De Luca machnęła lekceważąco ręką. – Oni wszyscy są tacy nowocześni, a poza tym Caterina dogaduje się nawet z Valerią.

– O tak – przyznała z niekłamanym podziwem Mila. – Ona jest niesamowita! Prawdziwa dama, prawda?

– Jestem taka szczęśliwa, że mój syn wreszcie znalazł odpowiednią kobietę i do tego jest naprawdę zakochany… – Pani De Luca westchnęła rozmarzona. – Patrzę na nich i widzę parę nastolatków.

Dziewczyna poczuła drapanie w gardle. Gdyby mogła uchylić jej rąbka tajemnicy… Nie! Obiecała!

– Mila! – Lekko zdyszana Alessandra podeszła do stolika – Nie siedź tak! Chodź do nas! – Wskazała grupkę przyjaciół podrygujących na parkiecie.

– A Stefano? – Młoda kobieta rozejrzała się, wstając powoli z miejsca.

– Och, zostaw go w spokoju! Chodź, podręczymy trochę Angelo. Gapi się na ciebie bez przerwy, ale boi się cerberów. – Alessndra chwyciła dłonie swojej matki i Benedetty.

– Alessia! – Obie starsze panie udały oburzenie, ale widać było, że z trudem hamują śmiech.

– Pięć minut na toaletę i do was dołączam – szepnęła Alessandrze na ucho Mila.

Starała się iść pewnym krokiem, ale kosztowało ją to sporo wysiłku. Droga powrotna okazała się nieco łatwiejsza. Zimna woda i chłodny, przewiewny hol podziałały orzeźwiająco. Przechodziła właśnie obok niskich kanap i foteli, kiedy wydało jej się, że słyszy swoje imię. Nadstawiła uszu.

– …ta przybłęda nie wiadomo skąd? Jakoś nie ogłosił zaręczyn, choć wszyscy się tego spodziewali… – Rozpoznała głos Valerii. Cofnęła się o krok i pochyliła głowę, udając, że szuka czegoś w torebce. Mówiła o niej! Nie mogła stąd dosłyszeć. Zrobiła krok w przód – …co ci szkodzi spróbować? Niestety, nie mogę nic więcej powiedzieć. Fabrizio by mnie zabił…

Rzuciła okiem w stronę kanap. Valeria siedziała tyłem, a obok niej ciemnowłosa, niewysoka dziewczyna. –„Zapamiętam sobie ciebie” – pomyślała Mila i pomaszerowała na salę. Nie miała ochoty tego słuchać. Z drugiej strony, Valeria nie powiedziała niczego nowego! –„Ale ta suka zachęcała atrakcyjną towarzyszkę do podrywania Stefano!” – przemknęło Mili przez myśl! – „Nie, głupia, to tylko parę słów wyrwanych z kontekstu” – Wzrokiem odnalazła Alessandrę i jej przyjaciół. Bawili się świetnie przy barze. Po chwili wesoły tłumek wchłonął ją i zapomniała o Valerii oraz o posłyszanej rozmowie. Musiała jednak poczekać prawie godzinę na to, by dołączył do nich Stefano.

– Już dosyć tego udzielania się – stwierdził, zagarniając Milę silnym ramieniem.

– Najwyższy czas. – Wydęła usta. – Ledwie żyję i jestem pijana!

Tańczyli blisko siebie. Dziewczynie myliły się kroki, ale przy wolnym rytmie nikt poza jej partnerem nie miał o tym pojęcia. Stefano przytrzymywał ukochaną pewnie, splótł palce z jej palcami i uścisnął, aż syknęła.

– Jesteś zły? – spytała z rozbawieniem.

– Dlatego, że za dużo wypiłaś? – Uniósł w górę brodę partnerki i spojrzał w oczy. Igrały w nich niesforne ogniki. – Do twarzy ci na takim lekkim rauszu – szepnął jej do ucha.

Zachichotała i przywarła do boku mężczyzny, ocierając się nieznacznie.

– Mam na ciebie ochotę – zamruczała cicho.

– Właśnie widzę.

Lekki rumieniec i rozszerzone źrenice potwierdzały jej słowa w wyjątkowo podniecający sposób. Alkohol podziałał odprężająco i sprawił, że początkowa sztywność ustąpiła miejsca seksownemu luzowi.

– Zbajerowałaś mojego kuzyna – stwierdził z udawaną naganą w głosie.

– Mówisz o Angelo? – Przechyliła zalotnie głowę. – Daj spokój, to bawidamek. Nie jest w moim typie.

– Nie? – Przyciągnął dziewczynę do siebie mocniej. – A jaki jest twój typ?

Kołysali się w tańcu do jakiejś melodyjnej, wolnej piosenki.

– Duży… silny… zdecydowany… – wyliczała powoli, jakby się zastanawiała nad każdym kolejnym słowem – Trochę apodyktyczny. – Na twarz Mili wypełzł lubieżny uśmiech.

– Wow! Jestem pod wrażeniem. – Obrócił ukochaną w tańcu i pociągnął do siebie. Plecy i pupa dziewczyny przylegały teraz do jego torsu i bioder. Mogła się przekonać, że on także odczuwa podniecenie. – Jeszcze chwila i zaciągnąłbym cię do pokoju – wyszeptał wprost do odsłoniętego ucha – Ale jesteś pijana, więc musisz się trochę poruszać. – Znów okręcił swą partnerkę wokół własnej osi i znaleźli się twarzą w twarz.

Spojrzała na ukochanego nieco przymglonym wzrokiem.

– Bardzo chętnie się z tobą poruszam – powiedziała niskim, aksamitnym tonem.

Wydała się Stefano tak cholernie piękna i taka inna niż zwykle. Może to strój i fryzura, a może alkohol sprawiły, że emanowała wręcz magnetycznym urokiem. Eleganckie wnętrze pełne wytwornych ludzi stanowiło doskonałe tło. Już kiedy wchodzili, pochwycił kilka zaciekawionych męskich spojrzeń, skierowanych w stronę Mili. Angelo wprost pożerał dziewczynę wzrokiem, gdy z nim tańczyła. Nawet matka poczuła się w obowiązku interweniować. Uśmiechnął się do siebie w duchu. Nie znała dostatecznie dobrze jego słodkiej sikorki.

– Kręci mi się w głowie – wyszeptała Mila, opierając nieznacznie głowę na męskim ramieniu.

– Nie zamykaj oczu i załóż mi ręce na kark – polecił, przytrzymując drugą ręką plecy dziewczyny – Lepiej?

– Mhm – zamruczała. – Chodźmy do pokoju.

Część gości opuściła już salę i na parkiecie panował względny luz.

– Jeszcze nie.

– Teraz piosenka Mariah Carey „Without You”, specjalnie dla pewnej sikorki zapowiedziała solistka zespołu, przygrywającego do tańca.

– Zadedykowałeś mi piosenkę? – Zamrugała szybko.

– Mhm. – Pogładził plecy ukochanej opuszkami palców. – Mam wyrzuty sumienia, że zostawiłem cię samą na tak długo. Chociaż widzę, że świetnie sobie poradziłaś… – Miał na myśli Alessandrę i jej przyjaciół, ale też Angelo. Nie czuł zazdrości, ale zainteresowanie, jakie wzbudzała, podziałało na niego samego pobudzająco.

Mila obdarzyła ukochanego zalotnym uśmiechem, wsłuchując się w melodyjny głos dziewczyny.

– Zabierz mnie do pokoju – wyszeptała, kiedy tamta skończyła śpiewać.

Nie potrafił odmówić, nie potrafił utrzymać rąk z daleka od odsłoniętych pleców… Przy ich stoliku nie pozostał już nikt. Obie starsze panie pewnie szykowały się właśnie do snu. Alessandra i jej mąż tańczyli przytuleni. Mila oparła się o Stefano i przytuliła policzek do jego ramienia.

– Idziemy. – Zadecydował.

Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.

Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.

 

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Tagi:
Komentarze

Ach, Czytelnicy! Czytać, czytają, nawet oceny wstawiają. Tylko komentarza napisać się nie chce. -:( Dla mnie najciekawsza scena to opis przyjęcia. Ile tam się dzieje pod powierzchnią. A przy tym, jak elegancko podane. Wbrew niektórym, podnoszonym niekiedy głosom krytyki, przepadam za Twoimi opisami wytwornego dolce vita w wielkim świecie. Okraszonymi w dodatku dowcipnymi uwagami i obsewrwacjami. Zawsze miło poczytać o przygodach księżniczki (czy choćby Kopciuszka) w luksusowym otoczeniu, w pałacu, na balu, czy na jachcie, zamiast wizytować kolejną norę jakiegoś alkoholika albo innego ćpuna. Zaraz robi się tak jakoś bajkowo i lektura pozwala oderwać się od mniej kolorowej rzeczywistości. Zresztą Mila zasłużyła na odrobinę wytchnienia (czy było to wytchnienie, to inna sprawa – przynajmniej poczuła się adorowaną) po poprzednich przeżyciach. Czytałem o tym z dużą przyjemnością. Zastanawia mnie tylko podejście Stefano do sprawy zbliżeń intymnych z ukochaną. Czy aby nie prezentuje on podejścia zbyt „kobiecego”, że tak powiem? Dziewczyna tego chce, daje wyraźne sygnały, nawet niekiedy wprost o tym mówi. A on okazuje się bardziej „papieski od papieża” i trwa w postanowieniu, „nie zrobię jej krzywdy” (tymczasem, kto wie, czy właśnie teraz tego nie czyni?). Jest w końcu dorosłym, zdrowym mężczyzną, gorącokrwistym południowcem, żadnym tam mnichem (chociaż i oni wiele potrafili, zwłaszcza we Włoszech) i opiera się pożądaniu, nawet gdy ona zdaje się chcieć czegoś więcej niż przytulanki? Może to przykre, ale faceci są jednak zwykle bardziej gruboskórni w pewnych kwestiach i często reagują „fizjologicznie” – takie uwarunkowanie ewolucyjne. Czy to aby nie zbyt idealny, bajkowy właśnie, obraz mężczyzny (z kobiecego punktu widzenia?).
Czytało się bardzo dobrze, całość wciąga.

Dzięki za taki wspaniały komentarz. Myślę, że każdy z nas marzy, by właśnie takie otrzymywać.
Jeśli chodzi o Stefano, to będę bronić swoich racji. Fizjologia momentami bierze górę, ale zwróć uwagę, że facet, mimo, że kocha i niby rozumie, ma do dziewczyny podświadomy żal. Nie jest wcale taki „papieski”, bo ulega pociągowi, tyle, że to coś w rodzaju bariery psychicznej. One nie znikają natychmiast, zwłaszcza u kogoś, kto musiał się nauczyć kłamać i panować nad sobą. Chciał w prywatnym życiu czegoś innego, prawdziwego, pełnego zaufania. Dał je ukochanej, a ona??? No, ale z drugiej strony próbuje jakoś to wszystko poskładać i naprawić. Ma żal do siebie, że się nie domyślił, a wg niego powinien. My wiemy, że nie ma racji, ale on nie. Na tym polega zabawa. Patrzymy na wszystko z boku i nie możemy mu podpowiedzieć, że się myli. Mila też powinna wyciągnąć wnioski ze swojego dotychczasowego zachowania, a nie do końca to robi. Do tego jeszcze to zamieszanie z rodziną Stefano. Z drugiej strony, życie nigdy nie czeka i nie daje nam rozwiązać problemów po kolei.
Pozdrawiam.

Podoba mi się podłoże psychologiczne jakie Autorka nakreśliła w tym opowiadaniu (jak i całej serii). To nie bajka o kopciuszku, ale o ludziach z krwi i kości mających zarówno wielkie możliwości jak i problemy, a czasem i traumatyczne doznania za sobą, jak główna bohaterka.
Neferowi przypadł do gustu bal, mnie najbardziej spotkanie Stefano z Maria Gracją… To była niby tylko rozmowa, ale ile emocji zawierała! Lęk, wątpliwości, strach, ale i nadzieja… Na myśl nasunęło mi się, że to spotkanie jest bardziej pojedynkiem między obiema osobami niż tylko rozmową…

Dzięki za bardzo trafny komentarz. Cieszę się, że czujesz te emocje. Bardzo mi na nich zależało. Często tak bywa, że ludzie wyglądający na silnych, używają opanowania do zamaskowania wrażliwości, jakiej nigdy byśmy się u nich nie spodziewali. Mam nadzieję, że także inni Czytelnicy dostrzegą w Stefano „zwykłego człowieka”, ukrytego początkowo pod maską silnego, trochę wyidealizowanego mężczyzny. Pojedynek…? Trochę tak to wygląda. Dwa silne charaktery, które różnymi drogami próbują pomóc jednej osobie. Psychologia jest niesamowitą dziedziną wiedzy, jeśli człowiek naprawdę się zaangażuje.
Mam nadzieję, że dalszy ciąg Cię nie zawiedzie.
Pozdrawiam

Napisz komentarz