Uratuj mnie II (Roksana)  3.08/5 (12)

34 min. czytania

Źródło: Maxpixel

– Długo jeszcze będziesz się tak krzątać? – Fabio śledził żonę pożądliwym wzrokiem, nie mogąc się doczekać, aż ta dołączy do niego w łóżku.

– Jestem dziś jakaś rozbita – oświadczyła, rozglądając się bezsilnie po sypialni. – Miałam tu taką książkę… – Urwała, widząc, że Fabio odrzuca kołdrę.

– Nie szukaj. I tak nie dam ci czytać. – Podszedł do Cateriny i objął ją w pasie. – Bądź dzisiaj dobrą żoną. – Musnął delikatnie odsłoniętą szyję.

Zamruczała zmysłowo w odpowiedzi, ale jej mięśnie nadal wydawały się spięte.

– Nie martw się – szepnął wprost do ucha dziewczyny i przygryzł delikatnie wrażliwy płatek. – Nie dam cię skrzywdzić.

– Nie o to chodzi – fuknęła zniecierpliwiona. – Wcale się nie boję. Myślę, że przesadzacie z tą ostrożnością. Bardziej chodzi mi o Milę. Widziałeś jak dziś wyglądała? – Spojrzała mężowi prosto w oczy. – Może Stefano, zamiast pilnować mnie w Turynie, powinien jechać z nią?

Fabio westchnął ciężko, ale po chwili ciepły uśmiech rozjaśnił jego twarz.

– Nic się przed tobą nie ukryje, mój detektywie – powiedział pogodnie. – Myślę, że to ma raczej związek z oświadczynami.

Katarzyna posłała mężowi zaskoczone spojrzenie.

– Z oświadczynami? – powtórzyła, jakby upewniając się, że dobrze słyszała. – Stefano się oświadczył? Ale zaraz, to czemu ona jest taka… zgaszona? – Zmarszczyła brwi.

– No właśnie, w tym problem. – Fabio wzruszył ramionami. – Wiem tyle, że mu jeszcze nie odpowiedziała.

– Nie rozumiem. – Katarzyna utkwiła w twarzy męża spojrzenie swoich ogromnych oczu koloru morskiej wody – Tak długo są razem. Kochają się. Nie rozumiem – powtórzyła, kręcąc głową. Przecież Mila nie raz mówiła, jak ważny jest dla niej Stefano. Coś tu nie grało, była tego pewna. Skoro nawet Karolina zauważyła?

– Ja też nie. – Fabio wyglądał na strapionego. – Wiem tyle, ile powiedział mi Stefano.

– Pogadam z nią jutro – stwierdziła. –„Wygląda na nieszczęśliwą, mnie nie oszuka”– pomyślała.

– Mówiłem ci już, że masz dobre serce? – Fabio znów objął żonę. – Czy zechcesz teraz dać odrobinę tego serca mężowi? – Obrócił Caterinę delikatnie i otarł się biodrami o jej pupę, masując jednocześnie ramiona i kark.

– Jesteś pewien, że właśnie serce miałeś na myśli? – Zaśmiała się cicho. Chciała udać oburzoną, ale kompletnie jej to nie wyszło. Za każdym razem, gdy Fabio zbliżał się do niej w taki sposób, pożądanie brało górę.

– Chyba nie… – przyznał skwapliwie, przywierając mocniej do pleców ukochanej.

– Ooo?! – W głosie Katarzyny dało się słyszeć zaskoczenie – Taki gotowy?

Podłużny twardy kształt dociskał się do jej pośladków, nie pozostawiając wątpliwości. Poczuła na karku ciepły oddech i delikatne ugryzienie.

– Cały dzień jeżdżę za tobą i oglądam ten śliczny tyłeczek w obcisłych spodniach. – Niski, seksowny głos brzmiał tak cudownie blisko. – Zamknij oczy i wyobraź sobie, że jadę tuż za tobą… zbliżam się i… – Wypchnął do przodu biodra.

– Och! – Spodziewała się czegoś takiego. Uwielbiała te „gierki”, a Fabio doskonale o tym wiedział. Czasem miała wrażenie, że czerpał z nich tyle samo przyjemności, co ona sama. Przykucnęła odrobinę, napinając mięśnie, jakby wychodziła naprzeciw nacierającemu.

– Kochanie, kiedy tak robisz, nie mogę się dłużej powstrzymać. – Ostrzegł, sięgając do paska damskiego szlafroka. – A gdybym tak w ciebie wjechał? – Zawiesił głos, wsuwając bezpardonowo dłoń między uda Cateriny.

– Mam nadzieję, że nie mówisz o nartach… – Jęknęła, czując, że jej kolana uginają się mocniej.

– A jak myślisz? – Popchnął ją lekko w stronę łóżka. – Klęknij – polecił, pozbywając się jednocześnie szlafroka.

Katarzyna spełniła prośbę męża powoli, przeciągając moment zespolenia. Niepotrzebnie. To był dopiero początek. Fabio zsunął spodenki od piżamy i potarł nabrzmiałym członkiem krągłe pośladki.

– Szerzej, kotku. – Zdecydowanym ruchem rozsunął kolana kochanki na boki. Śliska pościel ułatwiła mu zadanie. – Zobaczymy, czy ci się to spodoba… – Nabrzmiały pożądaniem głos brzmiał niżej niż zwykle.

Katarzyna poczuła, ciepłą twardość delikatnie pocierającą jej obrzmiały srom. Fabio nie spieszył się, pieszcząc ją główką penisa, ale nie wchodząc głębiej. Kiedy spojrzała w dół, ujrzała swoje rozchylone szeroko nogi, a za nimi ciemniejsze, pokryte włoskami uda Fabia. Moszna, w odcieniu jasnego brązu, kołysała się w przód i w tył, w rytm powolnych ruchów. Widok sprawił, że poczuła mrowienie wokół brodawek. Jęknęła cicho.

– Chcesz mnie? – Chrapliwy głos przyprawił kobietę o drżenie. – Chcesz, żebym cię wypełnił?

– Przecież wiesz, że tak – wydyszała. – No, dalej!

Twarda główka przesuwała się wciąż w przód i w tył, rozchylając delikatnie obrzmiałe płatki sromu. Rytmiczne skurcze ciasnego jeszcze wnętrza sprawiły, że żyłkowana powierzchnia członka zalśniła wilgocią. Caterina wygięła się mocniej i natarła na Fabia biodrami. Zaśmiał się chrapliwie i wszedł płytko, jakby drwił sobie z jej pragnienia. Wypchnęła pośladki mocniej do tyłu. On się cofnął. Jeszcze raz. Odstąpił ponownie. Jęknęła z frustracją. Tak bardzo go potrzebowała… w sobie! Oczekiwanie wzmagało tylko pożądanie. Silne dłonie opadły z cichym plaśnięciem na wypiętą pupę i przytrzymały mocno.

– Aaaach! – Wciągnęła głośno powietrze, kiedy uderzył naprawdę. Wreszcie wszedł jednym płynnym ruchem, do końca.

– Dobrze? – Głos mężczyzny przypominał gardłowy pomruk.

– O taaak – stęknęła. – Bardzo…

Wycofał się powoli, po czym wypchnął śmiało biodra, zagłębiając się w gorących czeluściach. Caterina jęknęła głośno, ale nie protestowała, nie uciekała przed atakami. Powtórzył manewr, wydobywając z gardła żony kolejne jęki rozkoszy. Zdążył się już zorientować, że lubiła czasami seks w mocniejszym wydaniu. Co nie znaczyło, że długie delikatne pieszczoty nie sprawiały jej przyjemności. Po prostu, od czasu do czasu potrzebowała silnego mężczyzny, silnego i zdecydowanego. Uwielbiał, kiedy taka była, słodka i perwersyjna zarazem. Jedyny problem stanowiło wtedy utrzymanie pożądania na wodzy, by nie wystrzelić zbyt wcześnie.

– Masz cudny tyłeczek – wychrypiał. – Uwielbiam ten widok. Jesteś taka uległa, taka moja… – Głos obniżył mu się jeszcze bardziej i nabrał ciepłego brzmienia. Patrzył z góry na zaróżowione pośladki i szczupłą talię, wygiętą linię pleców oraz napięte ramiona. Naprawdę jej pożądał i naprawdę jej tyłek przyciągał jego wzrok przez cały dzień. Przytrzymał biodra, ale nie zacisnął palców zbyt mocno. Przecież nie chciał sprawić prawdziwego bólu. Tylko tyle, by poczuła, kto rządzi w łóżku. Władczy ton, którego używał, kiedy się kochali, miał jej w tym pomóc.

Katarzyna z trudem powstrzymywała się od krzyku. Potężne pchnięcia sprawiały co prawda ból, ale jednocześnie rozkosz nie do opisania. Czuła jak fala ciepła rozlewa się po całym ciele, jak pęcznieje i spływa w dół, do krocza. Przypominało to wszechogarniające pulsowanie, jakby krew krążąca w żyłach gęstniała. Fabio potrafił doskonale wyczuć, czego potrzebowała. Kiedy zwiększył tempo, opadła na łokcie, wypinając się bezwstydnie. Odpowiedział jej głuchy, wręcz zwierzęcy pomruk. Miała ochotę krzyczeć i jęczeć równocześnie. Zacisnęła zęby na kołdrze, drżąc coraz mocniej. Skóra dziewczyny pokryła się mgiełką potu, wnętrze pulsowało i paliło. Nie czuła już i nie słyszała niczego, jakby spowita w szczelny kokon, usnuty z jej własnych odczuć. Istniało tylko potężne pragnienie spełnienia… Nagle poczuła znajomy skurcz, jakby coś chwyciło ją od środka. Fabio stęknął z wysiłkiem. Wyprężyła się, czekając na orgazm. Nadchodził gwałtownie, jak wiosenna burza, nie wiadomo skąd, ale była pewna, że jest tuż, tuż… Zamarła w bezruchu, wstrzymała oddech, jakby w obawie, że zakłóci delikatną równowagę…

– Och, Cateri. – Fabio także był blisko, niebezpiecznie blisko…

Rozkosz eksplodowała w całym ciele Katarzyny równocześnie, objęła każdą, nawet najmniejszą komórkę. Dziewczyna jęknęła przeciągle i padła na twarz, wciskając policzek w miękką kołdrę. Fabio wciąż trzymał biodra żony, wchodząc w nią raz po raz. Dręczący rytm potęgował niesamowite doznania. Wilgoć wypłynęła na zewnątrz i gęstą strużką podążyła wzdłuż uda w dół. Ciche soczyste mlaskanie wchodzącego i wychodzącego z obrzmiałej cipki penisa wypełniło ciszę, która zapadła, gdy Caterina doszła na szczyt. Wreszcie, z głośnym westchnieniem ulgi, Fabio także znieruchomiał, pulsując i wypełniając po brzegi wnętrze swojej kochanki. Przylgnął do wilgotnych od potu pleców, opierając czoło w miejscu, gdzie między łopatkami utworzyła się jakby kolebka z biegnącym przez środek rządkiem drobnych wyrostków kręgosłupa.

– Ty brutalu  – westchnęła chrapliwie Katarzyna, przekręcając się na bok, kiedy mąż zabrał wreszcie ręce z jej pupy. Podążył za nią, padając na łóżko tuż za plecami kochanki. Wciąż pozostawali połączeni, więc przygarnął żonę do siebie i przytrzymał ramieniem.

– Nie podobało ci się? – spytał z lekką drwiną w głosie.

Odetchnęła głęboko i odgięła głowę w tył. Nie odpowiedziała, ale i tak wiedział, że sprawił jej przyjemność.

– Uwielbiam tak cię posiadać – wyszeptał zmysłowo tuż przy uchu Cateriny. – Czasem zastanawiam się, czy nie związać ci rąk i nie wziąć siłą…

– Fabio – jęknęła ostrzegawczo. Przyjemny dreszczyk przeszył jej nagie ciało i zacisnęła się na wciąż tkwiącym w niej członku.

– Hmm, to chyba znaczy: nie mówię nie… – zamruczał, wysuwając się ostrożnie. – Zastanawiam się tylko, jak cię namówić, żebyś się trochę broniła?

– Zabierz mnie jeszcze raz do Danieli na takie zakupy jak ostatnio, a zobaczysz! – Roześmiała się i przeciągnęła leniwie, rozciągając obolałe mięśnie.

– Wciąż mi nie możesz darować? – Uniósł się na łokciu. – Myślałem, że kupowanie strojów na narty będzie przyjemne.

– Ale nie za takie pieniądze – westchnęła z dezaprobatą.

– Kocham cię. – Pocałował żonę w ramię. – Zakupy masz załatwione. Już sobie to wyobrażam: Ty wściekła i ja z kajdankami.

– Ty draniu! – Prychnęła jak kotka, mrużąc przy tym oczy. Może nie miał pięćdziesięciu twarzy, ale ta jedna, którą pokazywał wyłącznie wtedy, gdy byli sami, w zupełności jej wystarczała. Po prostu wiedział, czego potrzebowała i dawał jej to w najwspanialszy sposób.

– Już przepadło! – Roześmiał się również mrużąc oczy. – Trzeba się było zastanawiać wcześniej, a teraz lepiej się przygotuj, bo przez cały tydzień będziesz zdana tylko na mnie, a ja zamierzam to wykorzystać. – W niskim męskim głosie pobrzmiewała groźba.

– Nie mogę się doczekać. – Głos Katarzyny zabrzmiał dziwnie miękko. – Naprawdę wynająłeś dom na plaży?

– Naprawdę. – Przyciągnął ukochaną mocniej do siebie. – I to nie jakąś chałupę, jakich na Bali pełno, tylko prawdziwy duży dom ze służbą i osobną kuchnią. I tylko my dwoje. Żadnych telefonów, maili, zawracania głowy… – wyliczał. – Zamiast tego woda, piasek, palmy…

– Rozpieszczasz mnie. – Westchnęła. – „Seks na plaży” – przemknęło jej przez myśl i poczuła między nogami przyjemne drgania. – „O nie, znowu?” – Tak łatwo się podniecała, kiedy byli razem!

– Miło, że zauważyłaś. Tak, rozpieszczam i mam zamiar robić to częściej – wyszeptał, odgarniając kosmyki włosów z policzka żony. – Właśnie zaproponowałem Stefano nowe stanowisko i wszystko wskazuje na to, że się zgodzi. Będę miał wspólnika, czyli więcej czasu dla ciebie.

– Och, a kto zastąpi Stefano? – Ciekawość przezwyciężyła podniecenie. Fabio zwykle nie wtajemniczał Katarzyny w sprawy firmy, ale zmiana na stanowisku szefa ochrony dotyczyła bezpośrednio także jej.

– Myślę, że Luca. – Fabio zmarszczył brwi. – Właściwie, od jakiegoś czasu Stefano ma tyle pracy, że Luca już go praktycznie wyręcza.

– Słuchaj, a czym właściwie zajmuje się teraz Stefano? – Katarzyna odwróciła głowę i przyjrzała się mężowi z uwagą.

– Naprawdę chcesz o tym teraz rozmawiać? – Ziewnął ostentacyjnie. – Mówiłem ci, że pracował w wywiadzie i teraz robi coś podobnego, tylko w cywilu.

– Ale to jest legalne? – upewniła się.

– Nie ma na to paragrafu, jeśli o to ci chodzi. – Uspokoił żonę. – Za to przynosi spore dochody. Nie masz pojęcia, ile ludzie są gotowi zapłacić za informacje. – Wodził opuszkami palców po biodrze Cateriny, przesuwając się powoli w dół, na udo. – Ale ty pachniesz. – Wtulił twarz w jasne włosy. – Mógłbym cię wąchać i smakować bez końca.

– Ja bym chyba wolała, żebyś mnie przy okazji podotykał – wyszeptała miękko i zmysłowo, czując, że narasta w niej nowa fala podniecenia.

Fabio zareagował natychmiast. Odsunął się odrobinę i przekręcił ukochaną na plecy, wsuwając kolano między rozgrzane niedawnym zbliżeniem uda.

– Masz na myśli dotykanie czymś konkretnym? – zamruczał, wciskając dziewczynę w materac całym swoim ciężarem.

Katarzyna poczuła, że odprężona i zwiotczała męskość, uwięziona między ich dwoma spoconymi ciałami, stopniowo nabiera objętości. O tak, miała na myśli coś bardzo konkretnego. Jęknęła cicho i rozchyliła szerzej uda.

– Taką miałem nadzieję. – Fabio podciągnął kolano ukochanej w górę i otarł się biodrem o sam wrażliwy pączek, na co jęknęła i głośno wciągnęła powietrze. – Zrobię to powoli, żebyśmy się oboje zdążyli nacieszyć – wyszeptał zmysłowo i sięgnął dłonią w dół, nakierowując jeszcze nie całkiem sztywny wzwód na miękkie ciało. – Stwardnieje w tobie – wymamrotał i wsunął się powoli do obrzmiałego i śliskiego wnętrza. Potem sięgnął do ust i zaczął atakować je językiem, raz po raz sięgając mocno w głąb. Caterina oddychała coraz szybciej i płycej, czując jak wypełniający ją członek powiększa się i sztywnieje. Wreszcie Fabio wypchnął w przód biodra, wyrywając z gardła kochanki zduszony jęk. – „Teraz będziesz moja” – pomyślał lubieżnie.

***

Dyrektor Kieć spacerował nerwowo między jadalnią i salonem. Grunt zaczynał mu się palić pod nogami. Zawadzki okazał się twardszy i sprytniejszy, niż przypuszczał. Spojrzał na tarczę zabytkowego szafowego zegara. Dochodziła jedenasta w nocy. – „Za późno na telefon do porządnych ludzi” – pomyślał. Powoli podszedł do stołu i wziąwszy z niego telefon komórkowy, bez pospiechu wybrał numer.

– Ziemowit – rzucił do słuchawki, nie czekając, aż rozmówca odezwie się pierwszy. – Wiesz już, gdzie jest?

– Wraca pojutrze – odpowiedział mu zaspany głos. – Postaram się z nią spotkać.

– Postaram się, to za mało – odparł chłodno. – Radzę ci się przyłożyć. Pamiętaj, że jesteś częścią tej machiny. – Miał zamiar złagodzić nieco słowa, ale nie do końca mu się to udało. – Jeśli jeden trybik zawodzi, to można go zastąpić innym, ale jak coś się stanie z kołem napędowym… – Zawiesił głos. – Wszystkie drobne trybiki idą do kosza. Rozumiemy się?

– Panie dyrektorze, zrobię wszystko, co w mojej mocy… – W głosie Nowaka słychać było strach.

– Nie jesteś na zebraniu partyjnym. – Kieć wydawał się zniecierpliwiony. – Zrób to, co trzeba.

– Oczywiście! – odparł gorliwie. Chciał jeszcze coś dodać, ale usłyszał ciche kliknięcie i zdał sobie sprawę, że dyrektor się rozłączył – Kurwa! – zamachnął się telefonem, ale nie rzucił nim o podłogę. Bądź co bądź, to był nowy iPhon 6. – Kurwa!

***

Mila obudziła się gwałtownie, jakby sen nie uleciał sam, ale został brutalnie przerwany. Uspokoiła się dopiero słysząc spokojny oddech Stefano tuż obok swojej głowy. Jej ukochany olbrzym, jak go czasem nazywała, spał głębokim spokojnym snem. Mocno wysklepiona klatka piersiowa poruszała się regularnie w górę i w dół. Patrzyła zafascynowana na pięknie wyrzeźbione mięśnie, okryte gładką, lśniącą skórą o oliwkowym odcieniu. Mogła obserwować tylko górną część brzucha, tors i ramiona, bo resztę okrywała cienka kołdra, ale przecież znała na pamięć każdy centymetr tego atletycznego ciała. Na mocno zarysowanej żuchwie pojawił się delikatny zarost, dodający mężczyźnie nieco drapieżności. Krótko przystrzyżone gęste włosy bez jednej oznaki siwizny sprawiały, że wyglądał młodo, wręcz chłopięco. Mogła się jednak przekonać, jak mylący to obraz. Stefano potrafił być naprawdę groźny. Nie tylko w sensie dosłownym, fizycznym, ale także ze względu na swój niesamowity intelekt i umiejętności. Nic dziwnego, że Fabrizio De Luca ufał mu bezgranicznie.

Stefano odetchnął głośniej i przekręcił się na bok, zarzucając rękę na biodro Mili. Gdy tylko poczuł przez kołdrę ciepło kobiecego ciała, odruchowo przygarnął je do siebie. Dziewczyna zamarła w bezruchu, by nie obudzić śpiącego. Nie potrafiłaby go skrzywdzić. Największą… nie, jedyną miłość swego życia! – „Jak mogłam być tak naiwna i sądzić, że to beztroskie życie będzie tak trwało i trwało?” – pomyślała z goryczą.

– Dzień dobry, sikorko. O czym tak rozmyślasz? – Głęboki, niski głos sprawił, że poderwała gwałtownie głowę.

– O tobie. – Posłała mu promienny uśmiech – Piękny jesteś, kiedy śpisz.

– To ty jesteś piękna – odpowiedział z równie szerokim uśmiechem i pociągnął kołdrę, odsłaniając jedną z pełnych piersi. Obdarzył ją pełnym zachwytu spojrzeniem. – I jesteś piękna zawsze, nie tylko, kiedy śpisz – dodał, sięgając do ponętnych ust.

Mila rozchyliła delikatnie wargi i poddała się miękkiemu, słodkiemu pocałunkowi. Silne ramię objęło szczupłe plecy i przygarnęło dziewczynę. Zetknięcie miękkich, ciepłych piersi z twardą powierzchnią umięśnionego torsu wydobyło z obu gardeł zgodny jęk. Stefano sięgnął głębiej. Przez bardzo długą chwilę rozkoszował się wnętrzem ust i delikatnym językiem. Niezmiennie zachwycało go to, jak śmiało ukochana potrafiła całować i pieścić, by w następnej chwili sama bezradnie poddawać się pieszczotom. Była jak wesołe rozszczebiotane dziecko, zamknięte w ponętnym kobiecym ciele. I cała należała tylko do niego! Tylko jego. Przerwał pocałunek i odsunął nieco głowę, by przyjrzeć się Mili z bliska. Patrzyły na niego ogromne, lekko przymglone oczy w kolorze płynnego karmelu. Dotknął nosem delikatnego wąskiego noska, pochylił głowę tak, że dwa czoła się zetknęły. Poczuł bijące od dziewczyny ciepło i nagle wezbrała w nim chęć, by znów  zagłębić  się w tym ponętnym ciele.

– Oj! Czy ty właśnie…? – wykrztusiła Mila, kiedy Stefano z pleców przesunął dłoń na jej pośladki i przygarnął je do siebie, dociskając do twardniejącego członka.

– Tak, skarbie, właśnie o tobie myślę – wyszeptał wprost do ust ukochanej. Niski tembr głosu cudownie zniewalał.

– Czy wiesz, że w ciągu ostatnich pięciu dni kochaliśmy się dziewięć razy? – spytała nieco drżącym głosem.

– Nie wiedziałem, że jesteś taka skrupulatna. – Roześmiał się do nabrzmiałych ust. – Prowadzisz statystykę?

Tym razem Mila odpowiedziała dźwięcznym śmiechem, odchylając w tył głowę.

– Nie prowadzę, ale to łatwo policzyć, skoro dobierasz się do mnie każdego ranka i wieczora. – Chichotała.

– Dobieram się? – W głosie Stefano zabrzmiało niedowierzanie. – Tak to nazywasz?

Koniuszkiem języka przesunął powoli po szyi dziewczyny od obojczyka, aż do kąta żuchwy. Mila wyprężyła się i jęknęła.

– Po prostu mnie zaskakujesz twoim… apetytem na seks – wymamrotała.

– Mam wolne, mam przy sobie piękną kobietę i w dodatku ona jest chętna, więc… – Zawiesił głos, skupiając się na skubaniu zębami smukłej szyi i nagiego ramienia.

Mila poczuła, że skóra zaczyna jej płonąć, a tętno przyspiesza gwałtownie. W dole brzucha czuła coraz wyraźniejszy ucisk. Spróbowała spokojnie się zastanowić, co czuje na myśl o tym, że za chwilę ten podłużny kształt zechce wniknąć do jej wnętrza. Sama myśl nie była nieprzyjemna, ale też nie napawała jej zachwytem. To tak, jakby nie wiedziała, na co ma się zdecydować. Powinna czuć podniecenie i czuła je, ale z drugiej strony…

– Mila, maleńka, wróć do mnie. – Stefano uniósł brodę dziewczyny jednym palcem i zajrzał w oczy. – Nie wiem, o kim myślałaś, ale nie chciałbym być w jego skórze – warknął groźnie, szczerząc zęby w drapieżnym uśmiechu.

– Co? – Uniosła brwi, rozbawiona jego reakcją. – Jesteś zazdrosny?

– Jeśli myślałaś o innym facecie, to tak. – Popchnął lekko ukochaną i z szybkością dzikiego kota zanurkował pod kołdrę. – Mam zamiar całkowicie zdominować w tej chwili twoje myśli. – Zdążyła jeszcze usłyszeć spod kołdry niski seksowny pomruk i… zaparło jej dech.

***

Dwunastoosobowa barwna grupa sunęła zwartym szykiem po szerokiej, idealnie wyratrakowanej nartostradzie. Większość stanowili narciarze, tylko dwie dziewczyny poruszały się z wdziękiem na deskach. Jadący z przodu zatrzymali się na obrzeżu trasy, przy krawędzi stromizny, czekając, aż zbierze się całe towarzystwo. Andrzej, który wraz z Fabiem i Stefano zjechał jako pierwszy, podniósł grudkę zmrożonego śniegu wielkości pięści i cisnął nią w stronę nadjeżdżającego Olka. Ten uchylił się zgrabnie i pocisk zamiast niego, dosięgnął Baśki.

– Och, ty! – wrzasnęła i podjechawszy do kolegi na jakieś pięć metrów, schyliła się po kolejny kawałek zbitego śniegu – A masz! – Rzuciła.

Oczywiście zamiast Andrzeja, trafiła w Fabia. Ten rzucił w kolejną nadjeżdżającą osobę. Padło na Alessandrę, która zaśmiewając się, uklęknęła nie odpinając deski i sięgnęła po śnieg. Jedyną osobą, której bezbłędnie udawały się uniki, pozostawał Stefano. Do czasu! Na samym końcu nadjechała Mila, która również przypięta do deski, zjechała nieco wolniej od pozostałych. Widziała z góry, co się dzieje, więc zamiast podążyć prosto do innych, zatoczyła łuk przez całą szerokość trasy, zgarniając rękawicą śnieg. Uformowana z niego kulka trafiła Stefano prosto w pierś.

Z kilku gardeł równocześnie wydobył się zwycięski okrzyk wojenny. Stefano strzepnął nonszalancko resztki śniegu z czarnej kurtki, połyskującej tylko małymi emblematami pająka i pochylił głowę, jakby szykował się do ataku. Wszyscy zamarli na chwilę, a Mila stojąca tuż przy krawędzi stromej części trasy, spięła się gotowa do ucieczki.

– Uciekaj cukiereczku, uciekaj! – warknął groźnie Stefano, wbijając kijki w śnieg po obu stronach nart, gotowy do odepchnięcia się od podłoża. W jego pociemniałych oczach igrały wesołe ogniki.

Mila z głośnym piskiem rzuciła się w dół i pomknęła po nartostradzie, zgrabnie wymijając nielicznych narciarzy. Stefano, ponaglany śmiechami i pokrzykiwaniami, ruszył za nią jak rozjuszony byk. Dopiero teraz mogli w pełni ocenić jego umiejętności. Mimo, że Mila miała początkowo dobrych kilkanaście metrów przewagi, dogonił ją z łatwością. Nie atakował jednak, a jedynie zmusił do zmniejszenia prędkości. W rezultacie tych manewrów, na pobliskim wypłaszczeniu trasy prawie się zatrzymała. Dopiero wtedy podjechał bliżej, bezceremonialnie złapał dziewczynę w pół i przerzucił sobie przez ramię, jakby nic nie ważyła.

– Stefano! – krzyknęła zaskoczona jego zachowaniem. – Postaw mnie w tej chwili.

– Najpierw wrzucę cię w śnieg – odparł spokojnie, wioząc ją jak schwytane jagnię.

– Nie odważysz się – zachichotała nerwowo.

Reszta grupy nadjeżdżała śmiejąc się i żartując.

– Tak sądzisz? – Stefano skręcił w stronę, gdzie za taśmą ograniczającą nartostradę piętrzyły się zwały puchu.

– Stefano, proszę – błagała, śmiejąc się z innymi. – Nie chcę w śnieg!

– OK. – Zatrzymał się nagle. – Ale w takim razie, grzecznie jedziesz na moim ramieniu aż do wyciągu.

Obejrzała się za siebie, oceniając odległość. I tak musiałaby go prosić o pomoc, bo wytraciła prędkość, a nie miała przecież kijków, by się odepchnąć. No, zawsze jeszcze mogła odpiąć jedną nogę od deski, ale potem trzeba by usiąść na śniegu, by ją z powrotem wpiąć.

– W porządku. – Poddała się. – Ale co ty będziesz z tego miał? – spytała podejrzliwie.

– Och, kochanie, coś wspaniałego. – Głos Stefano zawibrował przyjemnie niskim tembrem, a po chwili Mila poczuła delikatne klepnięcie w tyłek. Z wrażenia odjęło jej mowę.

– Puszczaj, wariacie! – wykrzyknęła znowu, ale Stefano najwyraźniej miał własne plany, bo nie zareagował. Wciąż trzymał ukochaną na ramieniu, obejmując mocno jej uda. Drugą rękę miał zajętą kijkami.

– Puszczę, ale w śnieżne zaspy – zagroził.

– Nie, tylko nie to – jęknęła zrezygnowana.

– Nie wierć się, niemożliwa dziewczyno. – Stefano znów klepnął Milę w pupę, ale tym razem tak, by inni tego nie widzieli. Następnie, mrucząc zmysłowo, pogładził krągły pośladek.

Nieczęsto doświadczała z jego strony czegoś podobnego w miejscu publicznym, więc tym mocniej to odebrała. Siła mężczyzny w połączeniu ze świadomością, że w tej chwili całkowicie od niego zależała, niespodziewanie sprawiły Mili przyjemność. Z drugiej strony, obecność ludzi wokół gwarantowała, że nie posunie się dalej. – „To dopiero jazda!” – Miła myśl przemknęła przez głowę dziewczyny i spłynęła dokładnie do miejsca, które przyciskał do siebie jej prześladowca. Jęknęła cicho, czując jak policzki robią się ciepłe. Stefano znów sięgnął ręką do tyłeczka swojej ofiary, ale tym razem tylko go pogładził, już bez klepnięcia. Mila poczuła to znowu gdzieś głęboko i bezwiednie zacisnęła uda.

– Wreszcie mogę cię dotykać bez przeszkód – stwierdził bardzo z siebie zadowolony adorator.

Między nogami dziewczyny pojawiło się przyjemne drżenie, a na twarzy kolejna fala gorąca. – „Co się z nim dzieje?” – zdumiała się. Owszem, zdarzało mu się publicznie okazywać jej uczucia, ale zwykle nie robił tego przy kolegach. Odszukała wzrokiem ochroniarzy. Zachowywali się spokojnie i dyskretnie, jak zwykle, ale mogłaby przysiąc, że przed chwilą gapili się właśnie na nich.

– Wiem, co robisz. Nie przeszkadza ci, że to się dzieje na oczach Luki i Marco? – wysapała zjadliwie.

– Niech się trochę poślinią – odparł lekko. – Zresztą zafundowałaś im taką ucztę w klubie dwa dni temu, że już nic ich nie zdziwi – roześmiał się.

– Ja tylko tańczyłam – odparła, czując, że się czerwieni. Faktycznie, przy „La vida loca” trochę ją poniosło, ale wszyscy świetnie się bawili. – Jesteś o to zły? – spytała podejrzliwie, przełykając głośno ślinę.

– Żartujesz? – znów pogładził opięte różowym materiałem pośladki. – W życiu się tak nie ubawiłem, patrząc, jak chłopaki próbują zachować kamienne twarze. No cóż, sikorko, już dawno temu stwierdziłem, że w tańcu jesteś po prostu… czystym seksem – dokończył, ściszając głos.

– O Boże! – jęknęła – Trzeba mnie było powstrzymać!

Odpowiedział jej cichy gardłowy pomruk, a potem szczery wesoły śmiech.

Dotarcie do wyciągu zajęło całej grupie jakieś dwie minuty. Jadąc na górę przekrzykiwali się i żartowali z siebie nawzajem. Na końcowej stacji Paulo, mąż Alessandry, spojrzał tęsknie w górę na wąską trasę, biegnącą wokół pionowej, poszarpanej skały.

– Kusi cię? – Fabio klepnął szwagra po ramieniu.

– A ciebie nie? – Paulo wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu.

– Chyba każdego. – Andrzej włączył się do rozmowy. – Stefano, pojedziemy czarną? Opuścić ją, to świętokradztwo!

– Nie zostawimy dziewczyn samych. – De Luca z wahaniem popatrzył na przyjaciela, jakby szukając u niego potwierdzenia. Gołym okiem dało się zauważyć, że to wyzwanie także dla niego.

– Fabio, nie wygłupiaj się! – Katarzyna obdarzyła męża czułym spojrzeniem. – Zostaw nas pod opieką chłopaków i jedźcie na górę. Tofana to Tofana. Być tu i nie zrobić czarnej trasy to świętokradztwo. – powtórzyła za Andrzejem.

– My sobie powoli zjedziemy niżej i będziemy was obserwować – zawtórowała Mila.

– Co myślisz? – Fabio posłał Stefano pytające spojrzenie.

– Chyba możemy tak zrobić – odparł powoli. – Są w grupie. Luca i Marco zostaną…

– Zgoda. – De Luca kiwnął głową.

Pięć kobiet w towarzystwie ochroniarzy poczekało, aż ich mężczyźni dojadą wyciągiem prawie na samą górę, po czym powolutku ruszyły w dół. Mila wysforowała się naprzód, przypuszczając, że Stefano będzie jechał jako pierwszy. Właśnie wyjechała zza zakrętu, gdy nagle tuż przed nią, nie wiadomo skąd, pojawił się narciarz w ciemnym stroju. Zajechał dziewczynie drogę tak, że nie miała jak go wyminąć.

Wypadając zza zakrętu, Katarzyna zmartwiała. Widziała wszystko, jak w zwolnionym tempie: ciemno odziany narciarz podjeżdża szybko tuż pod nogi Mili, ta hamuje gwałtownie, skręca, a następnie koziołkuje dwa razy, zanim wreszcie pada jak długa. Jadący obok Luca zareagował błyskawicznie, rzucając krótką komendę do Marco i ruszając za Katarzyną do leżącej nieruchomo dziewczyny. Dopadli do niej równocześnie.

– Mila! Santo celo! – Głos Katarzyny drżał – Możesz się ruszać?

– Chyba tak… – odparła słabym głosem. Czuła się nieco oszołomiona. Spróbowała przekręcić się na bok, ale dopiero wtedy uświadomiła sobie, że wciąż ma przytwierdzoną do nóg deskę. Chciała odpiąć wiązanie, ale zakręciło jej się w głowie.

– Leż bez ruchu – poleciła Katarzyna, a Marco i Baśka zajęli się wiązaniami. Luca przez cały czas stał obok, rozglądając się uważnie.

– To chyba ten sam. – Marco wskazał koledze szybko oddalającą się ciemną sylwetkę. – Przypadek? – spytał półgłosem.

– Nie wiem – odparł spokojnie i uniósł głowę obserwując cztery szybko powiększające się sylwetki sunące czarną trasą, jedna za drugą. Marco wykonał ruch, jakby chciał gonić agresora. – Nie jedź za nim. Mogą być inni. – Luca powstrzymał chłopaka z kwaśną miną.

Marco ogarnął uważnym spojrzeniem okolicę , a potem odwrócił się i wypiął z nart.

– Popatrz na mnie. – Katarzyna starała się ocenić stan Mili. – Możesz usiąść? – spytała.

– Chyba tak… – Oszołomiona dziewczyna spróbowała przywołać na twarz blady uśmiech. Ostrożnie uniosła głowę i przy pomocy przyjaciół usiadła, podciągając nogi.

Za plecami Marco rozległ się charakterystyczny chrzęst nart, sunących po ubitym śniegu i zza zakrętu wyłonił się Stefano, a za jego plecami pozostali. Jechał z zawrotną prędkością, ale wyhamował natychmiast, wyrzucając spod desek pióropusz śnieżnego pyłu. Niemal w tej samej chwili wypiął się z wiązań i padł na kolana tuż obok ukochanej.

– Mila! – W głosie mężczyzny pobrzmiewał niepokój – Co się stało? Boli cię coś?

Znów spróbowała się uśmiechnąć, ale zamarła widząc w ciemnych oczach przestrach. Mężczyzna ściągnął rękawiczkę i ostrożnie odchylił kciukiem dolną wargę dziewczyny.

– Boli? – spytał dziwnie miękkim głosem.

– Nie… – Oblizała się koniuszkiem języka i dopiero teraz poczuła w ustach lekkie pieczenie, a po chwili metaliczny smak. – „Musiałam rozciąć wargę” – pomyślała i zamknęła oczy.

– Nic chyba nie złamała, ale jest oszołomiona. – Katarzyna położyła dłoń na ramieniu Stefano.

– Dzięki bogu! – Westchnął, obejmując Milę ramieniem. – Chodź do mnie. – Ostrożnie uniósł dziewczynę i posadził sobie na kolanach, tuląc do siebie jak dziecko.– Na pewno nic cię nie boli?

– Nie, ale trochę kręci mi się w głowie… Au! – jęknęła, unosząc prawą rękę – Ramię…

– Pokaż. – Katarzyna ostrożnie obmacała prawy bark koleżanki, podczas gdy pozostali próbowali odtworzyć całe zajście. – Wydaje mi się, że to tylko stłuczenie, ale lepiej będzie wrócić do hotelu – powiedziała w końcu.

– Też tak myślę. – Stefano zgarnął trochę śniegu i zrobiwszy z niego kulkę przyłożył ją Mili do nieco już opuchniętej wargi.

– Pojadę z wami. – zwróciła się do niego Katarzyna, po czym wstała i spojrzała na Fabia oraz przyjaciół. – Wy zostańcie. Szkoda ostatniego dnia, a ja będę spokojniejsza, jeżeli będę przy Mili. Chyba zdrowo oberwała – dodała ciszej. – Luca pojedzie z nami, OK? – Uprzedziła ewentualne protesty ze strony męża.

– Ja też pojadę. – Alessandra spojrzała wymownie na swój biust. – Mój mały smok pewnie domaga się jedzenia.

– Boże, tyle kłopotu przeze mnie – lamentowała Mila.

– To nie twoja wina. – Katarzyna pogładziła z czułością kask dziewczyny. – I tak masz szczęście. Facet wyglądał na dość dużego.

– Zabiłbym drania – wycedził przez zaciśnięte zęby Stefano i jakoś nikt nie wątpił w prawdziwość jego słów.

***

Ubrana w miękki szary dres Mila leżała na kanapie, wsparta o poduszkę. W fotelu obok usadowiła się Katarzyna. Stefano zamówił im do pokoju herbatę, drobne kanapeczki i owoce. Na prośbę obu kobiet zgodził się wrócić na stok do Fabia i pozostałych, choć uczynił to z niechęcią i dopiero wtedy, gdy Mila oświadczyła kategorycznie, że czuje się dobrze i zostaje w hotelu tylko ze względu na jutrzejszy wylot do Polski.

– Dzięki, że ze mną zostałaś. Szkoda tylko, że zmarnowałam ci ostatni dzień. – Dziewczyna spuściła wzrok, wpatrując się w swoje dłonie.

– Nie wygłupiaj się – przerwała jej Katarzyna. – Teraz przynajmniej pojeżdżą bez obawy, że nagle zza rogu wyskoczy wielki zły wilk i mnie zje. – Roześmiała się. – Poza tym… – zawahała się. – Chciałam z tobą pogadać.

Mila podniosła wzrok na swoją rozmówczynię. Twarz Cateriny miała łagodny wyraz, ale oczy wyrażały troskę. Jak mogła sądzić, że uwadze kogoś tak inteligentnego umknie to, co się działo między nią i Stefano.

– Chyba wiem o czym – wyszeptała.

– Mila, jeśli nie chcesz, to oczywiście nie musisz… Pomyślałam jednak, że czasem warto podzielić się problemami z kimś… starszym? – Uśmiechnęła się zachęcająco.

Dziewczyna poczuła nagle, że coś w niej pęka. Czyż ta lekarka nie była właściwą osobą? Taką, której mogłaby powierzyć skrywaną przez lata okropną tajemnicę? Oczy Mili wypełniły się łzami. Zamrugała szybko, chwytając jednocześnie zaskoczoną Katarzynę za rękę.

– Cateri, ja… ja tak strasznie się boję – wyjąkała. – I nie wiem, co robić! Stefano chce, żebym za niego wyszła… a ja… ja nie mogę. – Załkała.

Ten nagły wybuch kompletnie zbił Katarzynę z tropu. Wstała z fotela i przesiadła się na kanapę, zajmując miejsce obok Mili. Objęła dziewczynę ramieniem i podała jedną z papierowych serwetek, leżących na tacy z kanapkami. Młoda kobieta wytarła nos, uspokajając się na tyle, żeby usłyszeć słowa towarzyszki.

– Mila, głuptasie, o czym ty mówisz? – spytała. – Dlaczego niby nie możesz za niego wyjść? Skoro ja mogłam wyjść za Fabia… Poza tym, jesteście razem tyle lat.

– To nie to samo! On chce mieć rodzinę, dzieci… – Załkała znowu. – Nie, to niemożliwe! – Ścisnęła dłoń Cateriny z desperacją. – Ja nie mogę dać mu dziecka! Nie mogę! W ogóle nic nie mogę… Ja nie mogę zostać jego żoną.

– Mila! – Tym razem w głosie Cateriny słychać było konsternację – Co ty pleciesz, dziewczyno? Już jesteście jak małżeństwo…

– Nie! – przerwała gwałtownie unosząc głowę. – Nie… – zawahała się. – „Nie wytrzymam dłużej” – pomyślała z desperacją. – Ty nie wiesz… ja… och, Caterina! – wybuchnęła. – Ja nie powiedziałam mu czegoś o sobie. – Ukryła twarz w dłoniach. – On by mnie zostawił – wyszeptała. – „I miałby rację!” – dodała w myślach.

– Mila, kochanie. – Katarzyna gładziła łagodnie wstrząsane szlochem plecy dziewczyny. – Stefano cię kocha i nie sądzę, żeby twoje wyznanie to zmieniło. Jasne, że lepiej by było, gdybyś była z nim szczera od początku, ale…

– Nie! – Chorwatka gwałtownie uniosła głowę. – Nie mogę mu powiedzieć, nie mogę! – załkała. – A najgorsze jest to, że czego bym nie zrobiła… wyjdzie źle!

– Na miłość boską, Mila! Co takiego możesz ukrywać? – Palce Cateriny zacisnęły się na ramionach koleżanki. – Powiedz mi! Nie mogę patrzeć, jak rozpaczasz.

Lodowata łapa zacisnęła się na gardle dziewczyny, nie pozwalając wydobyć słowa. Nagle dotarło do niej, w jak beznadziejnym położeniu się znalazła.

– To było w ’93, zaraz po wojnie… mieszkaliśmy w Dubrowniku… na Stulina, między Stolna cerkva a Sveti Stepan – Mówiła cicho, przez zaciśnięte gardło, ale w miarę, jak przywoływała wspomnienia, przychodziło jej to z mniejszym trudem. – Dani, mój chłopak, znalazł taki opuszczony dom na Crljeviceva, koło murów… Zakradaliśmy się tam… – Na twarzy Mili pojawił się blady uśmiech. – Miałam prawie szesnaście lat, był maj, a ja zakochałam się… – Zarumieniła się lekko, ale po chwili ściągnęła brwi. – Jednego wieczoru do tego domu wpadło dwóch żołnierzy… Nie naszych… I oni… – Umilkła, oddychając szybko. – Oni… – W oczach dziewczyny znów pojawiły się łzy.

– Boże! – Katarzyna zasłoniła dłonią usta. – Skrzywdzili cię? – spytała cicho.

Mila kiwnęła na potwierdzenie głową i wbiła wzrok w zaplecione na kolanach dłonie.

– Pobili Daniego, a mnie… Związali mi ręce… Nie mogłam… Płakałam i prosiłam… Krzyczałam… – Łzy płynęły po bladych policzkach. – Ten pierwszy nic sobie z tego nie robił. On chyba nawet chciał, żebym krzyczała…

Katarzyna objęła swoja towarzyszkę ramieniem i przyciągnęła do piersi. Zaczęła się kołysać, jakby chciała uspokoić dziecko. Mila westchnęła głęboko, ale łzy wciąż płynęły. Dopiero po dłuższej chwili uspokoiła się na tyle, by mówić dalej.

– Nie miałam pojęcia, że to może tak boleć… Wcześniej, z Danim, nie bolało… – załkała. – Ale nie to było najgorsze…

Na twarzy Katarzyny odmalowała się zgroza. Jeśli gwałt na młodziutkiej dziewczynie nie wydawał się czymś najgorszym, to co?

– Ten drugi był Mulatem… dużym. – Mila głośno przełknęła ślinę – Jak go zobaczyłam, to zaczęłam wrzeszczeć jak opętana, a wtedy on wyjął pistolet i włożył mi lufę… tam. – Przymknęła oczy. Wspomnienia wróciły tak wyraźne i realne…

***

Shut up, bitch! – warknął. Zimna, twarda lufa ucisnęła obolałe krocze dziewczyny. Krzyk zamarł Mili na ustach, a strach rozszerzył oczy. Zaczęła się trząść, kiedy Mulat cofnął rękę z pistoletem i chwycił swego potężnego fiuta. Zamknęła oczy i zacisnęła zęby. Strach spotęgował jeszcze ból. Pchnięcia wydawały się nie do zniesienia. Nie potrafiła powstrzymać jęków. Odwróciła na bok głowę i zagryzła wargi. Po chwili poczuła w ustach metaliczny smak. Czuła jak łzy płyną jej po policzkach.

Do you like it? – Dopiero po dłuższej chwili zdała sobie sprawę, że pytanie skierował do niej. Otworzyła oczy. Nad sobą ujrzała spoconą, wykrzywioną obleśnym uśmiechem twarz. Pokręciła głową. W odpowiedzi otrzymała uderzenie w policzek. – Do you like it? – powtórzył, unosząc dłoń.

Yes – szepnęła bezgłośnie, drżąc z bólu i przerażenia.

What?! – warknął znowu – Louder!

Yes! – jęknęła.

Do you want more? – Chwycił chude uda i rozwarł szerzej. Mila krzyknęła boleśnie i próbowała się cofnąć, ale chwyt był mocny. Jej oprawca wyszczerzył zęby – Say „yes”! – polecił.

Ye..es – załkała.

Good – roześmiał się chrapliwie z wyrazem triumfu na twarzy. – I want to see, you like it.

Nachylił się nad swoją ofiarą i zaczął pieprzyć z całej siły. Na przemian łkała i jęczała, aż do chwili, gdy znieruchomiał wydając głuchy pomruk.

Was it good? – spytał, chwytając dłonią drobną twarz. Mila płakała, nie mogąc wydobyć z siebie ani słowa.– Answer! Was it good? – krzyknął.

Ye…es – wydukała z trudem. – Yes, yes, yeees! – szlochała.

***

Caterina z całej siły przycisnęła dziewczynę do serca.

– Chryste, Mila… – Tylko tyle zdołała z siebie wydusić.

Siedziały długo w milczeniu, płacząc i tuląc się do siebie.

– Cateri, ja nie chciałam – wyszeptała w końcu Chorwatka. – Ale tak strasznie się bałam… tak strasznie… Myślałam, że mnie rozerwie i wykrwawię się tam na śmierć, albo mnie zastrzeli! – Podniosła na Katarzynę zapłakane oczy. – A tak bardzo chciałam żyć – dodała cicho.

– Mila. Kochana moja. – Słowa więzły Caterinie w gardle. – Oni cię tak potwornie skrzywdzili. Boże, byłaś prawie dzieckiem! – Wzniosła oczy ku górze. – Jak ty to wszystko przeżyłaś?

– W czasie wojny spotkało to wiele kobiet – odparła cicho. – Kiedy odeszli, Dani wstał i wyprowadził mnie stamtąd… Dom obok się palił…, a ja nie miałam siły iść. – Otarła łzy wierzchem dłoni – Pamiętasz, jak ci powiedziałam, że Stefano mnie uratował? Wtedy w Trogirze, gdy podpalili mój sklep… To wszystko wróciło… Te wspomnienia… Nie mogłam ruszyć się z miejsca. Gdyby nie on… – Urwała i odchyliła głowę do tyłu, przymykając oczy. – Matka zabroniła mi komukolwiek o tym mówić, ale Slavko, mój brat, się dowiedział. Dani upił się i wykrzyczał mu, że jestem dziwką – dodała z gorzkim uśmiechem.

– Mila, proszę. – Caterina ścisnęła dłonie przyjaciółki. – Przecież cię zgwałcili! Jaki miałaś na to wpływ?

– Wyrzucił mnie z domu. Powiedział, że taka kurwa, która pieprzyła się z „czarnuchem” nie będzie z nim mieszkać pod jednym dachem… że na pewno urodzę czarne dziecko!

– Mila!

– Matka miała rację. – Dziewczyna ciągnęła dalej, jakby nie słyszała słów Cateriny. – Mężczyźni tego nie rozumieją…

– Nie, Mila, mylisz się. Stefano by zrozumiał. – W głosie kobiety słychać było głęboką wiarę.

– Też tak myślałam. Na początku nie, ale po jakimś czasie… chciałam mu powiedzieć… nawet kilka razy. – Wypuściła głośno powietrze z płuc. – Pamiętam, jak mnie spytał, czy nie lubię jego pasa? Takiego skórzanego, wojskowego… – Odruchowo chwyciła się za nadgarstek. – Prawie się zdecydowałam! – Zwinęła dłonie i przycisnęła do piersi. – Jednak coś mnie powstrzymało, a przecież on… Teraz jest już za późno – dodała z rezygnacją.

– Nie! O boże, dziewczyno! On cię tak strasznie kocha. Myślę, że wariuje czekając na twoją zgodę. Nie dręcz go. Po prostu mu powiedz!

– Och, Caterina. – Mila westchnęła ciężko. – To nie jest takie proste. – Pokręciła głową. Wiedziała, że ukochany pochodzi z jednego z najstarszych rodów w Turynie, nawet chyba starszego niż rodzina De Luca. – Matka Stefano to prawdziwa dama, a ojciec… Zawarli zaaranżowane małżeństwo i on ciągle zdradzał żonę, ale ona wciąż z nim była, udając, że wszystko jest w porządku. Stefano od małego nienawidził tego zakłamania. On nienawidzi kłamstwa! – Dziewczyna spojrzała Caterinie w oczy. – Dlatego poszedł do wojska. Trudne do wyobrażenia! Jedyny syn, spadkobierca, idzie na wojnę. Dopiero po śmierci ojca zdecydował się wystąpić ze służby… Matka go ubłagała. Jednak nawet wtedy nie chciał mieć z rodziną nic wspólnego. Został ochroniarzem i współpracownikiem Fabia. Takiego go poznałam. Grzecznego, prawego chłopaka, który zarabia na siebie chroniąc innych. – Uśmiechnęła się smutno.

– On cię kocha. – Caterina pogładziła delikatnie blady policzek Mili. – Nie masz innego wyjścia. Chyba, że za niego wyjdziesz i nigdy mu nie powiesz, ale przecież twoja rodzina wie. Co się stanie, jeśli Stefano dowie się od kogoś innego?

Dziewczyna ukryła twarz w dłoniach.

– Czasem przychodzi mi do głowy taka myśl… – zaczęła, ale umilkła, jakby walcząc z samą sobą. – Że byłoby lepiej, gdyby się dowiedział. Wszystko jedno jak – rzuciła. – Nienawidzę samej siebie za to, że go okłamuję!

– Nie okłamujesz. Po prostu nie możesz się zdobyć na wyznanie. To, co przeżyłaś… I jeszcze wyrzucili cię z domu. Chryste panie, dwudziesty wiek! – Caterina załamała ręce. – A ci dranie?

– Kiedy Slavko mnie wyrzucił, pomyślałam, że nie mam nic do stracenia i pójdę na skargę do jednostki. Myślałam, że może by ich ukarali? – ciągnęła ze smutkiem. – Na szczęście przygarnęła mnie moja starsza siostra i odesłała do rodziny swojego męża, do Zagrzebia. Zresztą… – Machnęła ręką – Kto by mi uwierzył? Nawet nie wiem jak się nazywali. Pamiętam tylko tatuaże i jak wyglądali… wtedy. – Nagle twarz Mili stężała. – Chciałam, żeby ponieśli karę! Przeklinałam ich! Może byłoby mi lżej, gdybym wiedziała, że też cierpią, ale… Nic takiego się nie stało. – W głosie dziewczyny znów pojawił się smutek i rezygnacja.

– Próbowałaś rozmawiać o tym z psychologiem? – spytała niepewnie Caterina.

– Kilka lat temu. – Zastanowiła się chwilę. – Miałam koszmary, ale teraz jest lepiej. Kiedy o tym śnię, nie jestem już uczestnikiem, tylko obserwatorem. – Czuła, że już prawie panuje nad emocjami. – Z innymi rzeczami też zaczęło się poprawiać, ale doszliśmy do momentu, którego nie dało się przejść bez udziału Stefano i wycofałam się. – Westchnęła ciężko.

– Minęło wiele lat… – Caterina przyglądała się Mili z uwagą. – Stefano jest dobrym obserwatorem. Nigdy nie pytał o twoją przeszłość?

– Uratował mnie dwa razy. Pamiętasz? – Na myśl o ukochanym pełne usta dziewczyny wygięły się w ciepłym uśmiechu. – To jest ten drugi raz. Kiedy go zobaczyłam, coś we mnie wstąpiło. Przyciągał mnie. – Zarumieniła się delikatnie. – To wszystko, co stało się potem… Pomyślałam, że to znak, przeznaczenie. A on był taki cierpliwy, niczego ode mnie nie chciał. To był pierwszy facet, który… dał mi wolną rękę. No, nie wiem, jak ci to powiedzieć, ale on się dostosował do mnie. Nie musiałam niczego udawać. – Zmarszczyła czoło, próbując zebrać myśli – Jasne, że starał się dowiedzieć, dlaczego taka jestem. Myślę, że ma całe pliki informacji na mój temat, ale TEGO nie ma w żadnych dostępnych źródłach… – dodała z wahaniem.

Rozległo się pukanie do drzwi i obie kobiety aż podskoczyły z wrażenia. W przerwie między skrzydłem, a futryną ukazał się Luca. – Przepraszam, ale pan De Luca dzwoni do pani, dottoressa. Chyba będą niedługo wracać.

– Dziękuję ci. – Katarzyna machnęła ręką w jego stronę. – Zostawiłam telefon u siebie.

Prawie w tym samym momencie odezwała się komórka Mili, elektroniczna wersja Mission Impossible wypełniła pokój. Dziewczyna uśmiechnęła się z zakłopotaniem.

– To Stefano – szepnęła, zanim spojrzała na ekran wyświetlacza.

– Maleńka, jak się czujesz? – Usłyszała w słuchawce – Spałaś? Nie chciałem dzwonić wcześniej, żeby cię nie obudzić.

– Wszystko w porządku, siedzę z Cateriną u nas. – Do uszu Mili dotarło ciche westchnienie ulgi. – Nic mnie już nie boli, zjadłam kanapkę – wyliczała.

Katarzyna wstała cicho i wykonała ruch ręką, jakby odbierała telefon, wskazując na drzwi. Mila skinęła głową.

– Już jestem sama – dodała po chwili. – Caterina zostawiła u siebie komórkę.

– Wiem. Fabio się zdenerwował, ale Luca już mu wszystko przekazał. – W głosie Stefano dosłyszała zatroskanie. – Na pewno dobrze się czujesz? Tak myślę, że może nie powinnaś jutro lecieć?

– Kochanie, nic mi nie jest. Poza tym, to komfortowy lot prywatnym samolotem. Za nic na świecie z niego nie zrezygnuję. – Starała się, żeby zabrzmiało to wesoło.

– Kocham cię – odparł po prostu. – Niedługo będę.

Jeszcze jakiś czas siedziała, wpatrując się w komórkę. – „Czym sobie zasłużyłam na takiego mężczyznę?” – zadała sobie w duchu pytanie, na które nie spodziewała się uzyskać odpowiedzi. Z korytarza dobiegł przytłumiony odgłos zamykanych drzwi, a po chwili ciche pukanie.

– Caterina? – Mila odłożyła komórkę na stolik.

– Przyniosłam ci krople do oczu. – Wyciągnęła przed siebie dłoń z małą buteleczką. – Pomyślałam, że się przydadzą. Jak chcesz, to ci zakropię.

Dziewczyna ochoczo uniosła głowę.

– Dziękuję, że mnie wysłuchałaś – szepnęła, mrugając szybko. – Lżej mi teraz.

– A widzisz? – Caterina pogładziła jej ramię – Gdybyś zdobyła się na wyznanie prawdy Stefano…

Mila potrząsnęła głową.

– Jeszcze nie teraz – wyszeptała. – „Kogo ja oszukuję?” – dodała w myślach?

Katarzyna westchnęła ciężko.

– Pójdę się pakować. Jutro trzeba wcześnie wstać – stwierdziła bez entuzjazmu.

– Szybko minęło – podchwyciła Mila, wypuszczając głośno powietrze przez nos.

– No, ale za trzy dni lecę z Fabiem na Bali. – Twarz Cateriny rozświetlił ciepły uśmiech. – Mam nadzieję, że wszystko się ułoży. Myśl o balu, który cię czeka. To wasze pierwsze wielkie wyjście! Ja przed naszym pierwszym balem myślałam, że umrę ze zdenerwowania, ale potem było super!

Chorwatka spojrzała na przyjaciółkę wzrokiem pełnym smutku. – „Gdyby tak można było cofnąć czas” – pomyślała. – „I co?” – zaskrzeczała jej w uszach nieprzyjemna myśl – „Powiedziałabyś mu? Oczywiście, że nie. Nie mam w sobie dość odwagi” – uświadomiła sobie. A jeśli on chciał ogłosić ich zaręczyny? Ta myśl wywołała panikę!

– Ej, nie rób takiej miny! – Caterina mrugnęła wesoło. – Ja nie znałam prawie nikogo, za to mnie oglądali wszyscy! Zwłaszcza kobiety – dodała z przekąsem. – Wy znacie się tyle lat i wiesz więcej o rożnych towarzyskich układach i układzikach, niż ja, Fabio i Stefano razem wzięci – zażartowała. – Poza tym, jesteś jego jedyną ukochaną kobietą od lat i wszyscy o tym wiedzą – dorzuciła.

– W takim razie ja też się popakuję. – Mila spróbowała się uśmiechnąć. – Muszę dobrze rozdzielić ubrania: co jedzie ze mną, a co wraca ze Stefano.

– Nie zapomnij zamówić fryzjera i kosmetyczki. – Katarzyna uniosła w górę palec. – Masz mnie godnie reprezentować. – Przykazała z filuternym uśmiechem. – No, głowa do góry!

***

Na pożegnalną kolację Caterina i Fabio wybrali Ristorante Lago Pianozes, mimo że hotel Cristallo, w którym mieszkali oferował wykwintniejszą kuchnię i bardziej eleganckie wnętrza. Oboje chcieli jednak, by wszyscy czuli się swobodnie. Restauracja położona była trochę na uboczu, nad uroczym jeziorkiem, które skute lodem i przyprószone śniegiem, wyglądało romantycznie oraz tajemniczo. Brzeg po przeciwnej stronie rozjaśniały pojedyncze światełka okien nielicznych, rozrzuconych nieregularnie domów. Mogli podziwiać widok przez połacie szyb, wzdłuż których ustawiono połączone stoły.

– Namawiam Paula, żebyśmy kupili tu dom. – Westchnęła w pewnej chwili Alessandra. – Moglibyśmy przyjeżdżać tu także latem.

– Zawsze możemy poprosić Marię Rosę. – Paulo spojrzał wymownie na Stefano.

– Nie sądzę, by miała obiekcje – odparł dość obojętnym, choć uprzejmym tonem.

– Masz tutaj dom? – Karolina aż zaniemówiła.

– Moja matka ma – odparł spokojnie. Czuł, że ta rozmowa idzie w zdecydowanie nieodpowiednim kierunku. – Jest zbyt mały, żeby pomieścić nas wszystkich, a poza tym prawdopodobnie udostępniła go jakimś swoim przyjaciołom – zakończył dyskusję.

Mila siedziała wyjątkowo cicho, przyglądając się rozbawionemu towarzystwu. Z jednej strony czuła ulgę, po rozmowie z Cateriną, z drugiej… No cóż, problem pozostał nierozwiązany.

– Jesteś zmęczona? – Stefano nachylił się do ucha dziewczyny, odgarniając niesforny kosmyk włosów.

– Nie, tylko trochę mi żal, że już wyjeżdżamy – odparła cicho, nie patrząc mu w oczy. – No i nie będziemy się widzieć przez kilka dni.

– Konkretnie, to trzy. – Głos mężczyzny emanował ciepłem. – Nie dąsaj się już. Będę czekał cierpliwie.

Podniosła głowę i przyjrzała mu się uważnie. Czyżby rozważał zmianę decyzji? Mogli nadal pozostać po prostu parą?

– Stefano, nie zagarniaj Mili tylko dla siebie. – Karolina przyglądała im się z figlarnym uśmiechem.

– Zostaw ich w spokoju – ofuknęła ją Baśka. – Będziesz mogła się nagadać jutro, a dzisiaj niech się sobą nacieszą.

Chorwatka posłała dziewczynom zakłopotane spojrzenie, czując, że się rumieni, ale po chwili roześmiała się wesoło. Stefano, mimo że nie drgnął mu ani jeden mięsień na twarzy, miał w oczach identyczne zakłopotanie.

– No, kochani. – Caterina uniosła w górę wąski kieliszek z limoncello. – Za wasz udany lot i za naszą szczęśliwą podróż za trzy dni. – Spojrzała na męża z wiele obiecującą miną.

– Za obydwa udane loty! – zawtórowali unosząc kieliszki.

Powrót do hotelu trwał dobre dwadzieścia minut i Mila zdążyła zapaść w coś w rodzaju drzemki. Dopiero w samochodzie zdała sobie sprawę, że była naprawdę wyczerpana. Zmęczenie fizyczne wydawało się jednak niczym, w porównaniu z ciężarem psychicznym.

Stefano przez cały czas nie odstępował swojego „biednego rannego ptaszka”, jak nazwał ją po wypadku na nartostradzie. Kiedy wysiedli z samochodów, bezceremonialnie wziął ukochaną na ręce i po prostu zaniósł do windy. Nie protestowała, pragnąc jak najszybciej znaleźć się w pościeli i jego silnych, opiekuńczych ramionach.

– Przytul się do mnie. – Kiedy już znaleźli się w łóżku, ułożył dziewczynę na sobie, podciągając jej udo w górę. – Nic cię nie boli?

– Nie – zamruczała sennie. – Stefano…?

– Mhm?

– Przepraszam cię, ale nie mam dziś siły… – wyszeptała przytulając policzek do jego torsu.

– Nie ma sprawy. – Prawie ujrzała jego ciepły uśmiech. – Wystarczy, że mam cię blisko. Chociaż, gdybyś jednak zmieniła zdanie… – zawiesił głos. Ujął drobną dłoń i położył na swoim podbrzuszu, przesuwając ją powoli w dół. Poczuła nabrzmiały podłużny kształt. Nie był całkiem twardy, ale wystarczyłaby drobna pieszczota. Westchnęła głęboko, ale nie wykonała żadnego ruchu. Po chwili Stefano przesunął z powrotem dłoń dziewczyny w górę, na swoje ramię – Dobranoc, sikorko.

– Dobranoc – Dosłyszał w głosie Mili wahanie. Wstrzymał oddech. – Stefano?

– Tak, skarbie.

– Myślę, że nie powinieneś mnie prosić o rękę – wyrzuciła z siebie nagle. – Ja nie nadaję się na żonę.

– To znaczy, że nie chcesz być ze mną?

– Nie! To nie tak! – zaprzeczyła gwałtownie, przyciskając policzek do piersi Stefano. – Ja tylko… Chodziło mi o taki oficjalny związek… – dodała niepewnie.

– A możesz podać choć jeden powód? – spytał dziwnie spokojnie.

Dziewczyna milczała przez dłuższą chwilę. Czuła, jak serce jej przyspiesza. Prawie słyszała kolejne uderzenia o własne żebra. Wzięła głęboki wdech, by się uspokoić.

– Twoja matka wolałaby kogoś takiego, jak Caterina – powiedziała niepewnie.

– Zupełnie mnie to nie interesuje. Poza tym, chyba nie masz racji. Była zachwycona, kiedy jej powiedziałem, że będziemy na balu zamiast Fabia i Cateriny. – Odgarnął włosy z drobnej twarzy. – Nie rozmawiajmy dzisiaj o tej sprawie. Powinnaś się przespać.

– Tak… ale ja nie chciałabym wyjeżdżać czując, że jesteś na mnie zły. Stefano, nie wiem, jak ci to powiedzieć – jęknęła. W głosie ukochanej  wyczuł napięcie.

– Ćśśś, nic nie mów. Śpij – Pocałował Milę w czubek głowy. – Potem mi powiesz. Dam ci tyle czasu, ile będziesz potrzebowała.

.

Aby pobrać ebooka z powyższym tekstem w formatach pdf, epub, mobi:

Zajrzyj http---chomikuj.pl-Najlepsza_Erotyka2 (2)

.

Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.

Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Tagi:
Komentarze

Droga Autorko, elegancko i subtelnie… Przyjemność czytania bardzo realnego, a jednak trochę magicznego świata jest niewątliwa. Jesteś dżentelmenem słowa, Roksano.
Pozdrawiam.

Dzięki Violet,
Miałam nadzieję opisać drastyczne fakty bez drastycznego języka. Chyba się udało. Cieszę się, że docenia to ktoś, kto sam naprawdę zna się na rzeczy.
Pozdrawiam.

Nie będę ukrywał ,ze zawsze z niecierpliwością czekam na następne części Twego opowiadania. Potrafisz nadać swoim bohaterom takie cechy z którymi się utożsamiamy podczas czytania . Cieszymy się kiedy są szczęśliwi , smucimy kiedy maja problemy. Te emocje podczas czytania które wywołujesz pisząc powinny być dla Ciebie największa pochwała i nagroda 🙂
Styl w jakim piszesz to płynący wartki strumyk którym porywasz .Tonie są krótkie urywane zdania jak szczeknięcia ale delikatna melodia jak w piosence

Vaya Con Dios – Don’t break my heart

https://www.youtube.com/watch?v=QWlTa6Ftrt8

myślę ,ze ta druga również Ci się spodoba . Wydaje mi się ,ze obie maj coś związanego z opowiadaniem.

https://www.youtube.com/watch?v=X-UFZbcxhXs wersja video-audio

dziękuje 🙂 czaruj dalej cyganko

lupus

Poruszyłaś bardzo ważny temat: obwiniania ofiary gwałtu. Być może rzadko zdarzają się równie drastyczne przypadki jak opisywany przez Ciebie, gdzie najbliżsi wprost potępiają kobietę, ale gdzieś głęboko w naszych głowach nadal tkwią pytania: po co tam szłaś? czemu ubrałaś się nie dość skromnie? itp. W końcu okazja czyni złodzieja…

Jakby nie patrzeć takie podejście uderza w godność obu płci, bo z jednej strony zmusza „porządne” kobiety do wykonywania wielu zabiegów „na wszelki wypadek” (obawiam się, że trudno żyje się cały czas myśląc o tym, że trzeba zapobiegać nieszczęściu), a z drugiej strony z mężczyzn robi prymitywne zwierzęta niepanujące nad swoimi żądzami. To nie strój czy miejsce gwałci, nie robi też tego przeciętny mężczyzna – zdecydowanie powinniśmy się nauczyć potępiać zwyrodnialców i przestać wyszukiwać im usprawiedliwienia.

Zupełnie innym tematem jest fakt, że trzeba być skończoną świnią, żeby odrzucić skrzywdzoną kobietę (bez względu czy jest się bratem, ojcem czy ukochanym), zamiast okazać jej wsparcie.

Serdecznie pozdrawiam

Ania

Nie znaczy nie i to dla obydwu stron. Zazwyczaj nie używam drastycznych słów. Najlepszym sposobem na gwałciciela było by wkręcenie jaj w imadło zabranie pokretla i zostawienie brzytwy aby sam sobie mógł obciąć. Z drugiej strony zdarzają się kłamliwe posądzenia o gwałt – przypadek uczennic – zemsta na nauczycielu. W obu przypadkach pozostaje trauma . Psychiczny uraz , naznaczenie przez środowisko. Nie łatwo żyć z takim piętnem. Dura lex, sed lex dla takich krzywdzicieli nie ma usprawiedliwień. Powinni być jak najsurowiej karani. Psycholog – terapeuta może złagodzić ból ale w świadomości pozostaną budzące się demony. Znam podobny przypadek. Jak się okazało moja dobra znajoma została zgwałcona podobnie jak w opowiadaniu . Po latach opowiedziała mężowi. Facet świata nie widział po za nią. Nie pomogły żadne terapie u psychoanalityka . W jego umyśle pozostał obraz gwałtu . Rozmawiałem z nim był blisko odebrania sobie życia . Kochał ja do szaleństwa ale kiedy razem szli do łóżka nie mógł się przemóc obrazy gwałtu nie pozwalały mu się zbliżyć do niej. Był dla niej wielka miłością nie mogla patrzeć jak się meczy. W imię tej miłości ona wniosła o rozwód i rozstali się . Wyjechała do innego miasta . On do dziś jest samotny . Czy również jest skończonym świnią ?
Co do rodziny masz rację. Odrzucenie w takiej sytuacji ofiary jest straszne. Rodzi się tylko pytanie czy warto opowiedzcie kiedy partnerowi o tragedii czy zachować dla siebie. Reakcja może być różna. Nie poruszyłem tego w pierwszym komentarzu. To sprawa Roksany jak pokieruje bohaterami czy mocny Stefano będzie mocny psychicznie.

pozdrawiam
lupus

Wiesz, osobiście uważam, że prawdziwy związek nie może być oparty na kłamstwie, nawet takim mającym na celu chronienie partnera. Z tego co napisałeś Twój znajomy nie odrzucił żony ani nie obwiniał za to, co się stało. Że miał problem z seksem i generalnie z przepracowaniem tej traumy to już zupełnie inna sprawa… choć jak widać na tym przykładzie to „delikatne” kobiety często są silniejsze. Więc nie, nie uważam, że okazał się świnią, uważam, ze okazał się słaby, ale przecież wszyscy jesteśmy tylko ludźmi.

Fałszywe oskarżenia też są poważnym problemem i pewnie, że lepiej, żeby ich nie było. Oskarżenie to generalnie za mało, żeby kogoś ukamienować i samo w sobie nie powinno jeszcze nikomu niszczyć życia (choć pewnie często niszczy), ale w przypadku udowodnienia winy, kary powinny być dotkliwe, a obecnie zdarzają się nawet w zawieszeniu – to jest chore.
Nie miałabym nic przeciwko obcinaniu jaj, ale pamiętaj Lupusie, że gwałcicielem również może być kobieta…

No właśnie. A co jeśli zgwałcony zostanie mężczyzna ? Gwałcicielką zaś jest bliska osoba, powiedzmy partnerka.

Micki 🙂
Statystycznie to 84% gwałtów to sprawka mężczyzn. Zgadnij kto popełnia pozostałe 16% ?
Myślę ,ze jednak jest więcej tylko ilu będzie krzyczało „baba mnie gwałci” ?

Lupusie … czy ja pytałem o statystyki ? Tak odważnie i poniekąd słusznie Pisałeś o ucinaniu jąder itp. Ale załóżmy że mężczyzna został zgwałcony przez partnerkę którą nadal kocha. A Ty Jesteś prokuratorem i Żądasz kary dla gwałcicielki. Ma czuć ból, wiele bólu. Czy Myślisz że tego by chciała ofiara ? Sprostuję tu tylko, że ciągnąc ten temat nie prowadzę żadnej gierki a Twoja odpowiedź interesuje mnie osobiście.

Przykra prawda jest taka, że sprawcami gwałtów najczęściej są bliskie osoby: partnerzy, przyjaciele, bracia, ojcowie, kuzyni, ojczymowie, matki, macochy itp. Każda sytuacja jest unikalna i większość skomplikowana, bo na przykład jak będąc małą dziewczynką wysłać do więzienia ojca będącego żywicielem rodziny? Nie zmienia to faktu, że gwałcicieli trzeba ścigać i potępiać, zwykle, jeśli ofiarą jest osoba dorosła, nikt wbrew niej nie wszczyna postępowania. Zresztą większość zdarzeń nigdy nie jest zgłaszana – zarówno ze względu na trudne dla ofiar procedury, jak i ich relacje z agresorami – i zapewne rzeczywiście przodują tu mężczyźni, dla których przyznanie się do gwałtu jest jeszcze trudniejsze (co typowe dla społeczeństw patriarchalnych – może ucieszy Cię Mick, że jako feministka jestem za dbaniem o szacunek wobec mężczyzn-ofiar).

Znamienny jet tu przykład z przed kilku lat, przepraszam, ale nie mam teraz czasu szukać szczegółów tej sprawy, tak w skrócie: duński (bodajże) sąd skazał kobietę na bezwzględne więzienie (ale zdaje się jakiś krótki okres) za dokonanie gwałtu na swoim partnerze. Kobieta postanowiła obudzić go robiąc fellatio. U nas większość ludzi to śmieszy, być może dlatego, że spory odsetek mężczyzn marzy o podobnej pobudce, ale prawda jest jednak taka, że ten konkretny mężczyzna mógł nie chcieć. Mógł nie chcieć wtedy, z tą kobietą, w taki sposób, nie uznawać seksu oralnego lub chcieć poczekać do ślubu – jego ciało, jego wybór i nikt inny nie może za niego decydować. Tymczasem ciągle pokutują przekonania, że facet powinien chcieć zawsze i z każdą, a kobieta jeśli raz dała, następnym nie może już odmówić. Po prostu chore! Każdy zawsze może powiedzieć „nie” i to nie musi zostać uszanowane bez względu na wszystko…

No cieszy. Generalnie cieszą mnie dobre i empatyczne odruchy. Przecież to że mamy odmienne w zasadzie wszystko, nie oznacza że żadne z nas nie reprezentuje wartości które obydwoje cenimy. Zadziwiająco dojrzały komentarz, sam bym go lepiej nie ujął.

Każdy przypadek jest inny. Ale przeważającą większość cechuje to że ofiara sama się obwinia. Nie wiem jak u dzieci bo z takim czymś się nigdy nie spotkałem ale u dorosłych tak. Ofiara opowiadając o tym sama się z siebie śmieje. Zauważ jak to brzmi, jak silny, dumny samiec, musi się przyznać sam przed sobą: „jestem frajerem”. Codziennie patrzy w lustro i widzi frajera. Takie coś kaleczy psychikę. Znam taki przypadek, że mężczyzna był z kobietą prawie rok, czekała aż wyzna jej miłość ale to nie nadchodziło więc sama mu to wyznała. Nastąpiła chwila milczenia po czym uderzył ją w twarz i już się więcej nie spotkali. Ale zdecydowana większość zgwałconych facetów przechodzi to lepiej niż zgwałcone kobiety. I nie chodzi mi o statystyki.

Wiesz Mick, wydaje mi się, że dochodzenie do siebie po gwałcie to sprawa bardzo indywidualna, niezależna od płci… może bardziej od tego jak brutalny był sam akt, kto był napastnikiem czy ofiara znalazła wsparcie… A tego ostatniego mężczyźni szukają rzadziej, szkodząc tym samym własnej psychice. Za to częściej szukają zemsty, nawet jeśli nie oni byli ofiarą a ktoś im bliski, zamiast dawać wsparcie i ciepło, próbują uciszyć sumienie, bo czują się winni tego, że nie obronili kogoś, kogo w swoim mniemaniu bronić powinni.

Co do dzieci… cóż… mam doświadczenie… Plus jest taki, że zwykle nie zostały jeszcze nauczone przez otoczenie, że powinny się obwiniać, więc nie obwiniają się i traktują gwałt jak każdy inny rodzaj przemocy, ale z drugiej strony podobne wydarzenia mają ogromny wpływ na całe ich życie – bezpowrotnie tracą poczucie bezpieczeństwa, skutki są nieodwracalne, najwyżej możliwe do złagodzenia.

No może. Ciężkie klimaty.

Witajcie!
Od razu dziękuję za komentarze. Widzę, że temat Was poruszył. Przeczytałam uważnie Wasze wypowiedzi i pozostaje mi tylko ubolewać, że takiej wrażliwości i zrozumienia tematu nie spotyka się częściej. Wrócę jednak do mojej bohaterki. Ona nie doświadczyła ani tego, ani tego, nawet ze strony bliskich. Mam nadzieję, że uda mi się pokazać, jak ogromny wpływ na dalsze życie może mieć taka trauma. Przyznam, że długo się wahałam, ale postać Mili otrzymała przeszłość po tym, jak przeczytałam artykuł o zmianach neurologicznych w mózgu, jakie zachodzą u osób zgwałconych. Co ciekawe, podobnych zmian strukturalnych nie zaobserwowano u osób torturowanych.
Pozdrawiam, Roksana.

Oj spotyka się, bo puki co więcej jeszcze tych dobrych niż tych złych. Zwyczajnie ludzie się nie odkrywają. Tu jesteśmy anonimowi a jesteśmy w ogóle bo sami tego chcemy.

Lupusie,
Specjalne dzięki za dedykację. Jak zwykle trafiona. Uwielbiam ten utwór Vaya Con Dios, a Zingara jest kapitalna. Oglądałam ten film z 10 lat temu. 😀
Pozdrawiam, Roksana

A ja pominę dyskutowaną przez poprzedników scenę gwałtu. Wolę zachować w pamięci beztroskie, opisane lekko i ze znajomością rzeczy epizody narciarskie. Stanowią swego rodzaju kontrapunkt dla dalszej, mrocznej treści. Może naiwnie, ale liczę na to, że Stefano, jako „rycerz w lśniącej zbroi” nie tylko ukoi serce i duszę ukochanej ale też poszuka sprawiedliwości/zemsty, nawet po latach. Posiada ku temu odpowiednie umiejętności oraz środki.

Samo opowiadanie nie poruszyło mnie tak bardzo, jak dyskusja pod nim. Wygadanie się komuś ze swoich traum nie jest łatwe, nawet osobie, której się ufa. Sam doświadczyłem kilka razy takiej sytuacji, raz spotkałem się z odrzuceniem, drugi raz ze zbagatelizowaniem. Od tego czasu stronię od bliskich relacji emocjonalnych, więc w zasadzie jeszcze mi się pogorszyło 😉

Co do samego opowiadania, sequel wyszedł zgrabnie, ale nie urzekł mnie tak, jak pierwsza część. Owszem, od strony technicznej nadal jest świetnie, ale nie czułem już takiego napięcia, jakie towarzyszyło pierwszej części. Nadal jednak jest to wyróżniające się na stronie opowiadanie. Skoro nadgoniłem, to mogę zacząć czytać część III 🙂

Pozdrawiam,
Frodli

Napisz komentarz