Cum tacent, clamant (B.S.)  3.78/5 (37)

8 min. czytania

Źródło: Pixabay

Jestem samotna. Zaczęło się już w podstawówce. Kto by pomyślał, że ukończenie przedszkola otworzy mi bramę do piekła? On – wysoki, dusza towarzystwa, pulchny chłopiec, który mógłby się podobać, z niewielką blizną pod okiem. Ja – ciekawa nowych doświadczeń, uśmiechnięta, z lekką nadwagą, błyszczącymi bursztynowymi oczami. To nie trwało długo, zaledwie kilka dni. Padłam ofiarą czegoś, czego sama nie potrafiłabym być sprawczynią. Jeśli miałabym opisać wam w kilku słowach moje dzieciństwo, byłyby to zapewne: „samotność”, „ból”, „upokorzenie”, „odrzucenie”, „nienawiść”.

Jestem tym dzieckiem, które stoi samo, je śniadanie przyrządzone przez mamę i łyka gorzkie łzy, czując, jak wszyscy je obserwują i komentują kolejne kilogramy.

Jestem tym dzieckiem, które znosi gorzkie uwagi, wżynające się boleśnie w świadomość. Ale nie może tak wiecznie, więc ucieka z sali, wbiega do toalety i po zamknięciu się w bezpiecznej kabinie szlocha. Szlocha tak długo, aż zaniepokojona nauczycielka nie wysyła kilku uczennic na zwiady. One robią swoje – mówią miłe słowa i do końca dnia staram się nie słyszeć, a oni nie widzą. To wszystko trwa kilka lat. Idę z płaczem, płaczę, wracam płacząc. W domu mówią mi, że powinnam nie słuchać, nie reagować. Za chwilę zmieniają zdanie i powinnam coś zrobić. Jestem bezradna. Prawie sześć lat znoszę to wszystko, a w środku gniję. Boję się. Chłopak kilkukrotnie podnosi na mnie rękę. Grozi, że mnie uderzy. Podnieca go strach w moich oczach, wyższość, bo góruje nade mną nie tylko przez wzgląd na wzrost. Na lekcji plastyki wbija mi w rękę naostrzony ołówek. Nie reaguję, rana lekko szczypie, krwawi. Nic się nie stało. Zamykam się w sobie, jestem bezpieczna.

Jestem tym dzieckiem, które gra pierwsze skrzypce w każdym przedstawieniu. Dzień Ojca – z tej okazji od wielu tygodni ćwiczyłam swoje role. Nie mogę się doczekać, aż pokażę mu, jak świetna jestem. Wychodzę na środek i rozglądam się. Nie ma go, są moi dziadkowie. Uśmiechają się do mnie, a ja stoję. Stoję i przeżywam kolejne dziecięce rozczarowanie. Już mnie tam nie ma, ale biorę głęboki wdech i gram najlepiej, jak potrafię. Na koniec tatusiowie innych dzieci biją im brawo. Nawet, jeśli część oklasków przypada mnie, nie czuję, że mi się należą. Nie byłam wystarczająco dobra. Na korytarzu mija mnie koleżanka, która pyta, czy mam w ogóle tatę. To pytanie odbija się echem w mojej głowie przez kolejnych kilka lat. Przecież mam. Pod koniec podstawówki mój ojciec się budzi. Czuję się dobrze, wiem, że pójdzie do szkoły i porozmawia z tym chłopakiem. Nie mogę się doczekać. Dzięki temu, ostatnie kilka miesięcy mija mi szybko i bezboleśnie. Zamykam za sobą drzwi i próbuję wymazać jego obraz z pamięci. Z mojego życia znika też dawca nasienia.

Jestem jeszcze dzieckiem kiedy nieświadomie tracę dziewictwo. Nie mam koleżanek, więc wciąga mnie szaleńczy wir internetowych doświadczeń. Mama kręci głową i wygania mnie na dwór. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz byłam z kimś na podwórku. Myślę, że minęło kilka lat. Zatracam się w wirtualnych znajomościach. Są dla mnie jak przyjaciele, choć nigdy ich nie widziałam. Niektórzy traktują mnie jak rodzinę, nie wiedzą o mojej przeszłości, problemach. Jestem dla nich najlepszą wersją mnie, jaką tylko mogłam stworzyć. Po kilku takich latach dostaję mocnego kopa w dupę. Internet mnie niszczy, dobija. Wracają czasy podstawówki. Rozpadam się i nikt nie może mi pomóc. Zamykam się w pokoju. Jestem bezbronnym dzieckiem. W tajemnicy przed wszystkimi przeglądam erotyczne strony i portale. Odkrywam czat, na którym nie jestem sobą. Jestem nietykalna, idealna, taka, jaką mnie chcą. Jest ich wielu, codziennie inny. Wysyłają mi swoje zdjęcia i proszą o moje. Wtedy jeszcze tego nie robię, przecież nie wiedzą, że sporo brakuje mi do pełnoletności. Zbywam ich, zrywam kontakt. Szukam dalej. Przeżywam swoje pierwsze, młodzieńcze orgazmy z ludźmi, których nigdy nie poznam. Ich słowa dotykają mnie, lecz nie sprawiają bólu. Chcą mnie, pragną. Jestem potrzebna. Buduję się na nowo ze strzępek uczuć, które jestem w stanie wydobyć z ich komplementów. „Jesteś świetna, Boże, chciałbym sprawdzić czy byłabyś tak dobra w realu…” – piszą często. Uśmiecham się, łaszę, rozpływam. Doceniona. Później poznaję kogoś, kto zostaje ze mną na prawie rok. Nasze rozmowy często zaczynają się słowami: „Mam na Ciebie ochotę”, a kończą: „Do następnego”. W. rozbraja mnie słowami. Jest przystojny, dobrze wychowany, dba o moją przyjemność. Obraz jego penisa towarzyszy mi przy każdej naszej zabawie. Wielokrotnie proponuje mi, bym do niego przyjechała. Jego marzeniem jest przelecenie nieletniej suczki. Mówi o mnie i czuję się dumna, ale nigdy niczego mu nie dam, oprócz kilku dobrych zdjęć.

Jestem naiwna. Na innym czacie spotykam kogoś, z kim próbuję stworzyć prawdziwą relację, normalny związek. Dzieli nas około czterysta kilometrów, ale to nie problem. M. otwiera przede mną trochę inny świat. Kocha mnie i mnie pragnie. W tej samej chwili, rozumiecie? Przed snem wiszę z nim na telefonie, słucham jego ciepłego głosu, śmiejemy się. Czuję się dobrze, jestem kochana i bezpieczna. Przecież nie chce mnie skrzywdzić. Zanim pożegna mnie słowami: „Dobranoc, maleńka”, przypomina mi o kulkach. Rano zbieram się na lekcje, to chyba druga klasa gimnazjum. M. już studiuje. Wysyłam mu smsa i czekam na odpowiedź. Na zajęciach dostaję wiadomość: „Włóż je w siebie”. Pod pretekstem potrzeby wymykam się z sali. Podekscytowana wchodzę do toalety i po chwili są już w środku. Dwie kulki na sznurku, które przyjemnie się o mnie ocierają. Spędzam tak może z dwie kolejne godziny. Wciąż wysyłamy sobie wiadomości. „Jak bardzo jesteś mokra?”, „Pragniesz mnie?”, „Bardzo chciałbym Cię zerżnąć” – czytam. Zaciskam uda, a wilgoć moczy bieliznę i spodnie. Wiem, że gdy wrócę, wynagrodzi mi moją cierpliwość. Po lekcjach szybko docieram do domu i w pośpiechu rozbieram się do bielizny, kładę na łóżku, wysyłam wiadomość. Po chwili dostaję kilka zwrotnych i wsuwam dłoń pod materiał majtek. Niecierpliwe palce zbierają wilgoć, rozcierają ją wokół nabrzmiałej łechtaczki. Duszę jęk. Bardzo wolno odpisuję mu lewą ręką. Kulki wciąż są we mnie, potęgując moje doznania. „Dojdź dla mnie” – pisze. Robię to dokładnie w tym momencie. Jęczę w poduszkę, ściskając dłoń pomiędzy udami. Zanim dojdę do siebie, mój telefon wibruje. Odbieram, zdyszana i szczęśliwa. Pyta mnie, jak było. Co mogę mu powiedzieć? Wzdycham rozkosznie i wiem, że mu się to podoba. Proponuje mi rundę drugą, ale nie jestem jeszcze gotowa. Za bardzo się wstydzę. Rozłączamy się i muszę wrócić do świata, w którym czuję się źle. Nasz związek pęka jak mydlana bańka po siedmiu miesiącach. Płaczę, żałuję. Zostawił mnie. Obwiniam się o wszystko, co zrobiłam i to, czego nie zrobiłam. Znów nie wystarczająca, nie dość dobra. Wracam do świata wirtualnego seksu, który wita mnie szeroko otwartymi ramionami.

Jestem w gabinecie kogoś, kto uważa, że wyższe wykształcenie i dyplomy porozwieszane na ścianach dają mu prawo, by mówić mi, gdzie leży mój problem. Przecież wiem o tym najlepiej. Siedzę zażenowana, trzęsą mi się ręce. Nie wiem, od czego zacząć. Zaczynam od początku, czasów szkolnych. Pomijam gimnazjum i burzliwe dorastanie, internetowe znajomości, relacje. Mimochodem wspominam o właścicielu plemnika, z którego jestem w połowie stworzona. Brnę dalej, ale terapeuta wraca do niego, dopytuje, bez ogródek mówi, że to on stanowi źródło nieszczęść. Ten, którego widzę codziennie, lecz z nim nie rozmawiam. Przychodzę tam drugi raz tylko po to, by zrobić śmieszny test. Na pytania najlepiej odpowiadać: „Tak” albo „Nie”, rzadziej: „Nie wiem”. Więc czytam trzy strony A4, zakreślam i śmieję się w duchu, widząc haczyki. Celowo wracam do poprzednich stron i sprawdzam, które pytania się ze sobą wiążą, porównuję odpowiedzi. Wychodzę stamtąd, nie zamieniając z nikim ani słowa. Już tam nie wracam, świadoma, że nigdy nie poznam wyniku.

Jestem na rodzinnej imprezie. Dawca nasienia polewa wszystkim chętnie, sam sobie również nie żałuje. Kieliszek za kieliszkiem. Zostałam sama i jestem już znudzona. Chcę stąd wyjść. Uśmiecham się obłudnie i zdawkowo odpowiadam na różne pytania dobrze bawiącego się towarzystwa. Patrzę smutno na parkiet i żałuję, że go ze mną nie ma. Chciałabym, żeby przyszedł i poprosił mnie do tańca. Zgodziłabym się i połowę wieczoru spędziła wtulona w jego ramiona, kołysząc się do ulubionych piosenek. Kilka godzin mija szybko i szykuję się do rozwiezienia gości. Mąż mojej mamy ledwo trzyma się na nogach i w pijackim bełkocie oznajmia solenizantce donośnym głosem, że ją kocha. Bardziej, niż własne dziecko? Udaję, że tego nie słyszałam i odsuwam się w cień.

Jestem w liceum, kiedy wszystko się zmienia. Na drugim roku mam mocne postanowienie. Zrywam kontakt z wieloma osobami, uspokajam się. Próbuję wrócić do normalnego życia i nawet mi się udaje. Na trzecim, przez przypadek, poznaję kogoś, kto obraca mój świat do góry nogami. Dwa lata starszy, wydaje mi się inny, niż wszyscy. Zgubiłam dziecinną naiwność, jestem bardziej ostrożna. Zbliżam się jednak do niego bardzo szybko i po tygodniu przeżywam z nim swój pierwszy orgazm. Jest inaczej, niż wcześniej. Spotykamy się. Raz, drugi, trzeci, dziesiąty. Nie widzę, że się stara. Trzymam dystans, by nie dopuścić go zbyt blisko. Po kilku miesiącach pękam. Walczę ze sobą, ale nie mogę już dłużej, kiedy przytulony do mojego brzucha szepcze, że mnie kocha. Boję się, jak diabli. Jestem przerażonym małym dzieckiem. Boję się mężczyzn, boję się, że zmieni zdanie. Boję się, że mnie odrzuci. Że mu się przestanę podobać.

Jestem wyrwana z nerwowego snu. Śniło mi się, że znów go spotykam. Jadę tramwajem. Najpierw go słyszę, później widzę. Kulę się w sobie, zamykam w kokonie. Modlę się, by mnie nie zobaczył. Całe moje ciało jest napięte, gotowe do ataku, a jednak w środku trzęsę się jak osika, przerażona tym nagłym spotkaniem. Nie chcę go widzieć, nie chcę go słyszeć. Minęło kilka lat, a czuję się tak, jakby to był zaledwie dzień. Zdradziecka łza spływa po policzku i czuję pieczenie, jakby paliła skórę żywym ogniem. Silne ramię obejmuje mnie i przyciąga do siebie. Wtulam się w niego plecami, a na pośladku czuję sztywną męskość. To tylko kwestia czasu. Po kilku minutach budzi się, jego palce wędrują pod moją koszulkę. Sunie od brzucha do piersi i z czułością zamyka jedną z nich w dłoni. Zamykam oczy, odganiając wspomnienie snu. Opuszkami ściska sterczący sutek. Mruczę, tak bardzo to lubię. Po chwili leżę pod nim, miękkie usta muskają skórę klatki piersiowej, zwinny język drażni brodawki. Robię się mokra, spragniona. Wsuwam palce w jego niesforne włosy, a on sunie w dół, językiem znacząc ścieżkę. Nie lubię takich pieszczot z rana i jest tego świadomy, dlatego po zdjęciu majtek całuje czule porośnięty krótkimi włoskami wzgórek i sam się rozbiera. Patrzę na jego kochaną twarz i błyszczące oczy. Sunę wzrokiem niżej, przez owłosioną klatkę piersiową do brzucha i dalej, gdzie dumnie sterczy moja ulubiona część męskiego ciała. Oblizuję usta i sięgam po gumki. Po chwili leży na mnie, a ja cieszę się tym ciężarem. Drażni mnie, dotykając członkiem wejścia do mojej kobiecości, by po chwili zagłębić się we mnie po same jądra. Przyjmuję go z ulgą, oplatam nogi wokół jego bioder i poddaję się tempu, które narzuca. Nie dojdę w ten sposób, nie ma to dla mnie znaczenia. Zamykam oczy i pozwalam mu gryźć szyję i ramiona. Przytulam go do siebie i kiedy dochodzi, uśmiecham się szczerze, nie pozwalając mu nawet przez chwilę zastanawiać się nad tym, czy był wystarczająco dobry. Jest lepszy, niż na to zasługuję. Po wszystkim kładę się za nim, przytulam do jego pleców, muskam wargami kilka pieprzyków. Żałuję, że nie mogę powiedzieć mu tak wielu rzeczy. Że chyba nie rozumie, jak wiele dla mnie znaczy i jak trudno jest mi czasami ze sobą żyć. Żałuję, że trzymam w sobie przeszłość, o której nie chciałby słuchać. Zamykam oczy, powstrzymując napływające łzy. Odganiam kolejne sny, w których zostawia mnie, znajduje inną, lepszą.

.

Aby pobrać ebooka z powyższym tekstem w formatach pdf, epub, mobi:

Zajrzyj http---chomikuj.pl-Najlepsza_Erotyka2 (2)

.

Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.

Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.

 

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Tagi:
Komentarze

Ciekawy tekst. Jest w nim wiele miejsc niedookreślonych i to jest w tym tekście bardzo na miejscu, bo pasuje do postaci narratorki. Odnoszę wrażenie, że gdybym przeczytała za jakiś czas, mogłabym znaleźć w nim coś innego, odczytać na nowo. Generalnie, mnie się podoba 🙂

Cześć, Aleksandro!

Bardzo dziękuję za komentarz i cieszę się, że tekst przypadł Ci do gustu. Żywię nadzieję, że uda Ci się do niego wrócić i nie zawiedziesz się.

Pozdrawiam,
B.S.

Świetny tekst.

Osobisty (przynajmniej takim się zdaje, jeśli nie – tym większy kunszt Autorki, że udało jej się stworzyć takie wrażenie), bolesny, pozostający w pamięci. Prawdziwa literatura. Jestem pod dużym wrażeniem i czekam na więcej. Dla takich właśnie opowiadań istnieje Najlepsza!

Pozdrawiam
M.A.

Cześć, Megasie!

Dziękuję za przemiły komentarz. Jeszcze pomyślą, że kupiłam sobie te pochlebstwa. 😉

Cieszę się, że tekst wywarł na Tobie pewne wrażenie. O to przecież nam chodzi!

Buziaki,
B.S.

Opowiadanie ciekawe i całkiem sprawnie napisane, choć gdzieniegdzie dałoby się coś doszlifować…

Doskonale wiem, że we własnych tekstach trudno wychwytuje się błędy, każdy z nas zresztą jest wyczulony na błędy innego rodzaju, mnie na przykład drażnią powtórzenia, zarówno form, jak i wyrazów. Przesadziłaś trochę z ilością „dobrych”, a przecież jest mnóstwo słów, którymi da się zastąpić ten popularny przymiotnik. Podobnie w pewnych miejscach za dużo jest „światów”, jednak to w gruncie rzeczy drobiazgi.

Wybrałaś interesujący i poruszający temat budowania swojej pewności siebie poprzez relacje z mężczyznami. Twoja bohaterka wydaje się być typem ofiary, nie potrafi o siebie zadbać, jest nadwrażliwa i zagubiona, w seksie szuka nie przyjemności, a ciepła, uwagi, akceptacji, chce sobie nim kupić miłość, ale to przecież jest niemożliwe, bo nie kocha się za coś… Opowieść jest tym bardziej poruszająca, że jeśli nie znajdzie tego, czego szuka, kogoś przed kim naprawdę będzie mogła się otworzyć, zadowalając się namiastkami, więcej straci, niż zyska. Wszystko zmierza ku katastrofie. Szkoda, ale żyjemy przecież w brutalnym świecie…

Dla mnie osobiście niektóre fragmenty były odrobinę komiczne i skłaniały do refleksji innego rodzaju. Na przykład doszłam do wniosku, że nie chcę wiedzieć czym obecnie żywią się dzieciaki w szkołach 😉 Niemniej to kwestia doświadczeń odbiorcy, a na to, jako autor nie masz wpływu.

Serdecznie pozdrawiam

Ania

Cześć, Aniu.

Dziękuję za podejście do tematu. Nigdy się nie zawodzę, jeśli chodzi o Twoją analizę i przemyślenia.

Masz rację – ani ja, ani mój korektor nie odkryliśmy powtórzeń w liczbie, która by nam przeszkodziła w czytaniu. Zgadzam się także z błędami, które są kwestią dyskusyjną. Jednemu przeszkadza to, innemu tamto.

Jeśli chodzi o temat, to myślę, że bardziej dotrze do kobiet, niż mężczyzn. Choć ci otwarci, może wrażliwi albo mający chociaż wyobraźnię i tyle empatii, by postawić się na miejscu bohaterki, również sobie z tym poradzą, choć może w inny sposób. Twój tok myślenia jest zbliżony do mojego i myślę, że nie muszę się nad tym rozwodzić. Zostawię Cię tylko z jednym pytaniem… Czy możemy winić bohaterkę za to, jaka jest, biorąc pod uwagę jej przeszłość?

PS. W kwestii jedzenia niewiele się zmieniło. 😉 Może dzieciaki mają dostęp do śmieciowego jedzenia, ale zwykłego też nie brakuje.

Pozdrawiam ciepło,
B.S.

Winić na pewno nie, możemy jej najwyżej współczuć…

Opowiadanie świetne. Jak może być różnie odebrane. Z pozycji Aleksandry refleksyjnie. Z pozycji Ani feministycznie. Nie o kupowanie miłości chyba w nim wchodzi tylko o brak miłości w ogóle ,akceptacji przez otoczenie i niską samoocenę.
Dziękuje B.S za zmuszenie do refleksji podczas czytania . Jak zauważyła Aleksandra przy każdym ponownym czytaniu odbiór tekstu jest inny. Pięć gwiazdek i …

https://www.youtube.com/watch?v=01qYqW8pR_A

…/Niektórzy rodzą się by być tymi którzy nas prowadzą
Masz nadzieję że są dobrzy i uczciwi
tymi którym naprawdę zależy
A niektórzy zrodzeni są by walczyć
wszystko to jest prawdą
widzisz ich wszędzie

Niektórzy rodzą się by wzbogacić się czyimś kosztem
a gdy nadejdzie ich czas zgarniają to i uciekają
Niektórzy rodzą się by byś samotnymi uciekinierami
Ich serce musi ważyć z tone…/

pozdrawiam
lupus

Dzień dobry, Lupusie.

Dziękuję za komentarz. Jak zwykle wnikliwy! Jesteś jeszcze bliżej moich przemyśleń, niż Ania, a jednak wasze spojrzenie na sytuację sporo łączy. 😉

Mam nadzieję, że również kiedyś powrócisz do tego tekstu. Jakkolwiek inny jego odbiór mógłby wtedy być.

Za piosenkę również dziękuję i pozdrawiam,
B.S.

Piękne opowiadanie. Tylko dlaczego taka dziewczyna (młoda kobieta) boi się mężczyzn? Może jednak ta niska samoocena ma jakąś głębszą przyczynę? Może to właśnie ten „dawca nasienia” to spowodował? Właśnie to wydaje mi się najbardziej prawdopodobne, on ją odrzucił, to każdy inny też może… i stąd obawa, mimo deklaracji o miłości. W każdym razie tekst skłania do refleksji, zamyślenia.

Pozdrawiam serdecznie

Witaj, Micro.

To, jak i inne pytania, wiszą w powietrzu. Myślę, że na większość odpowiedź znajduje się w tekście. 😉

Dziękuję za komentarz i pozdrawiam ciepło,
B.S.

Oryginalne opowiadanie. Wspomnienia dzieciństwa – samotności w tłumie – ciążące na bohaterce w dorosłym życiu. Ogromna jej potrzeba akceptacji, miłości, bliskości drugiej osoby i gwarancji tego, że ta będzie blisko zawsze. Tekst zapada w pamięć i skłania do zadumy. Ode mnie 5 gwiazdek.

Cześć!

Serdecznie dziękuję za pozostawienie komentarza i oceny. Cieszę się, że odebrałeś tekst w ten sposób.

Pozdrawiam ciepło,
B.S.

Wypada skomentować taką perełkę. Pochwalam. Ino przykro, że tak strasznie krótki ten tekst. Świeci się perełka, ale prawie jej nie widać, taka maleńka.
Uśmiechy,
Karel

Witaj, Karelu.

Dziękuję, Twoja opinia jak zwykle niezwykle cenna. Starałam się zawrzeć to, co chodziło mi po głowie, w jak najbardziej przyswajalnej formie, nie odkrywając zbyt wiele.

Uśmiechy,
B.S.

Dawno nie czytałam tak dobrego tekstu. W kilku miejscach zastanawiałam się, skąd aż tyle o mnie wiesz 😉 Brawo.

Cześć. 😉

Dziękuję! Zapewniam Cię, że nie szpiegowałam. 😀

Pozdrawiam,
B.S.

Pisałam to ja, Lucy 😉

hahha 🙂 nie mogłem sie powstrzymac 😉 Wybacz Lucy
– „Łubu dubu, łubu dubu. … To mówiłem ja – Jarząbek Wacław, trener drugiej klasy. :)))))

Wilk zawsze dostrzeże misia… 😉

Chaotyczny, niedookreślony, niedopowiedziany, niepokojący.
Jak najszczersze wyznania kogoś, kto przysiadł się tylko na chwilę, a został na całą noc. Nie pozostawiwszy po sobie nawet imienia. A kilka bolących i pięknych historii.
Ma się wrażenie, że to nie literatura. Że to nie zmyślenie.
Nieźle, proszę Pani. Naprawdę nieźle…

Dobry wieczór, Milo.

Cóż mogę napisać? Dziękuję.

Pozdrawiam ciepło.
B.S.

Gdybym potrafiła, właśnie takie opowiadania chciałabym pisać.

Podobało mi się. Bardzo.

Hej. Śmiało, próbuj! Nie masz nic do stracenia.
Dziękuję za komentarz i cieszę się, że Ci się podoba.

B.S.

B.S.
Bardzo lubię ludzi, którzy biorą sobie do serca uwagi komentujących, Twój pierwszy tekst nie był zły, ale drugie podejście podobało mi się dużo bardziej! Moim zdaniem jest tu wszystko: opowiedziałaś nam historię, niby zwykłą, banalną, a jednak ciekawą i dostosowaną do współczesnych realiów. Internet to jednak siedlisko degeneratów i zboczeńców! Wiem, co mówię, odkopałem ostatnio hasło do swojego gadu gadu.:)
Od premiery minęło już trochę czasu i duże czytelnicze zadowolenie zadowoleniem, ale zaczynam mieć obawy, że z Ciebie zrobiła się grzeczna Autorka, nóżki razem, rączki na kolanka itd. 🙂
A tak serio, chciałbym kiedyś przeczytać coś nowego i będę na to czekał.
Lis

Brutalne bardziej niż teksty o przemocy fizycznej. Poruszające. Emocjonalne. Bohaterka stworzona tak, że da się w nią wczuć. To nawet nie możliwość tylko samoistny proces. Ja przeżyłem mały dołek emocjonalny czytając ten tekst.

Czy paraliżujące, przeszkadzające w życiu lęki są wpisane w naturę człowieka? Czy to urazy? Schorzenia? A może to efekt uczenia się na „błędach”? Sparzysz się jeden, dwa, trzy razy i będziesz wiedział, że gorące i palce precz.

Kto wrażliwy ten szybciej się zamknie w sobie. Pomoc z zewnątrz jest niemożliwa, bo pochodzi ze świata, który boli. A przecież nie da się wyciąć samemu sobie zapalonego wyrostka robaczkowego.

Wizyta u terapeuty taka prawdziwa. Niemożliwa do spełnienia potrzeba miłości nieulotnej, niezależnej od przyszłych wydarzeń…

Dobra, koniec tego komentarza. Genialny tekst, choć nie wiem czy erotyczny. Pozdrawiam.

Tylko po co ten tytuł w jakimś barbarzyńskim języku, którego nie znam? Gustatus similis pullus, bro.

Cześć.
Dziękuję za komentarz. Cieszę się z Twoich odczuć. Mój poprzedni tekst jest bardziej erotyczny, choć nie wiem czy przypadnie Ci do gustu bardziej niż ten. 😉

Wybacz, ale łacina to mój znak rozpoznawczy!

Pozdrawiam ciepło,
B.S.

Napisz komentarz