Śpij… – O małej czarnej i kamiennym śnie (Labia)  3.67/5 (53)

18 min. czytania
sleeping-graphic72

Ilustracja własna

Poniższe opowiadanie jest publikowane powtórnie w ramach cyklu Retrospektywy. Pierwszy raz pojawiło się na portalu Najlepsza Erotyka 17 kwietnia 2013 roku.

HEP! hep…hep…hep – głośne czknięcie odbiło się echem, spadając w dół pustej klatki schodowej. W nocnej ciszy zabrzmiało donośnie jak odbijająca się od stopni kamienna kula. Spojrzałem z niedowierzaniem na drobną, uczepioną mojego ramienia postać, która w tej chwili uśmiechnęła się szeroko.

Czy to możliwe, aby ta niepozorna osóbka mogła wydać z siebie takie… coś???

– Pyjacka cz…kawka! – powiedziała sporo za głośno i parsknęła nieskrępowanym śmiechem, jakby odpowiadając na postawione przeze mnie w myślach pytanie.

Przyspieszyłem kroku.

Muszę dowlec te “zwłoki” na górę, zanim wszystkich obudzi.

Drugie “HEP” wstrząsnęło kamienicą na półpiętrze, trzecie złapało nas już pod drzwiami.

Mam cichą nadzieję, że nie rzuci tu pawia… Jak można się tak upodlić? – pytałem naiwnie, dobrze znając odpowiedź.

Przekręciłem klucz w zamku i nacisnąłem klamkę. Wpadliśmy do małego przedpokoju, zatrzymując się na przeciwległej ścianie. Widziałem, jak kolejne czknięcie przygotowuje się do desperackiego skoku w ciszę… Rzuciłem się do drzwi, aby odciąć mu drogę na zewnątrz.

Uff – zdążyłem.

Nie zdążyłem za to podtrzymać bezwładnego ciała, które nadspodziewanie miękko osunęło się na dywan.

Westchnąłem, uśmiechając się pobłażliwie.

Ania leżała na boku z podkurczonymi nogami, moszcząc się w połach rozpiętego płaszcza. Niestety, mimo jej usilnych prób, sztywny dywan nie dawał się uformować w poduszkę, przez co głowa zwisała żałośnie wykrzywiona na bok. Była tak zabawna, bezbronna i… seksowna. Uświadomiłem to sobie w pełni, patrząc na jej krótką czarną sukienkę, opięte czarnymi pończochami szczupłe uda i apetyczny rowek powstały teraz pomiędzy niewielkimi, jędrnymi piersiami. Ich krągłe kształty rysujące się wyraźnie w  nieskromnym wycięciu dekoltu na dłużej przykuły moją uwagę.

Hmmm, tak niewiele brakuje by zza stanika wychynęły ciemne aureolki sutków…

Ale właściwie dlaczego ciemne? Może są jasne, różowe?

Raczej nie, biorąc pod uwagę dość ciemną karnację, piwne oczy, orzechowe włosy…

Ale kto by wierzył w kobiecy kolor włosów??? Może pierwotnie były blond?

Sztuczna inteligencja? Niemożliwe… raczej. Pasują mi do niej ciemne. Wiem, jak to sprawdzić!…

Bezczelny sukinsynu! Nawet o tym nie myśl…

Kurcze, co się ze mną dzieje? Moje myśli są jak… Maks – pies sąsiadki, który z wywieszonym ozorem próbuje każdemu zgwałcić nogawkę.

Wyobraziłem sobie rudego kundla z pierwszego piętra i moje emocje nieco ostygły.

No dobra, trzeba ją położyć do łóżka. Jak wygląda moja sypialnia?

Trochę zapuszczona. Góra suchego, nieposkładanego prania piętrzy się na środku materaca.

Muszę zawinąć ciuchy w kapę i gdzieś je upchnąć.

Ale ONA nie może tu leżeć na podłodze.

Spojrzałem w stronę stojących w salonie, rozłożystych foteli.

Tam! – zakomenderowałem.

Byłem dumny, że mój umysł pracuje tak sprawnie mimo wlanych w siebie procentów.

Taaak, ja zawsze byłem “trzeźwy jak świnia” podczas gdy moi kompani od kieliszka wpadali pod stół zrywając film. Widać, taka już uroda mojego metabolizmu.

Zdjąłem kurtkę. Przyklęknąłem koło Ani.

– Chodź, księżniczko – powiedziałem, nie łudząc się ani przez moment, że wstanie. Wsunąłem jedną rękę pod jej pachę, drugą pod kolana i dźwignąłem drobne ciałko do góry, równocześnie starając się wyplątać ją z obszernego płaszcza. Udało się. Będąc już w moich ramionach “denatka” nagle otwarła oczy.

– Baaardzo ci sieńkuję, sze tak o mnie dbasz… Nie wiem so bym bez sssciebie zrobiła – wybełkotała z trudem i zarzuciła mi ręce na szyję. Ten wzruszający akt pijackiej wylewności wyczerpał ją widać doszczętnie, gdyż już chwilę później leżała bezwładnie, zdeponowana w skórzanym fotelu. Ja w tym czasie przystąpiłem do „odgruzowywania” sypialni.

Sprzątając pospiesznie, cofnąłem się myślami do wydarzeń sprzed kilku godzin.

Zaraz, jak ja się w to właściwie wpakowałem? W naszej zgranej paczce, tego dnia tylko Ania i ja byliśmy bez pary. Ona bo właśnie pokłóciła się z Piotrem, ja bo… wiadomo, wieczny singiel. Jakoś tak w naturalny sposób siedliśmy w pubie obok siebie. Zatańczyliśmy parę kawałków, a potem wzięło nas na rozmowy o życiu i relacjach damsko-męskich. Kolejna butelka czerwonego, półwytrawnego i nasze poglądy zaczęły się krystalizować. Świetnie się nam gadało. Obaliliśmy jeszcze macedońskie półsłodkie. Nawet nie zauważyłem, kiedy ubyło kilka znajomych par.  Dopiero Maciek sprowadził mnie na Ziemię, poklepując po plecach i mówiąc.

– Bywaj stary. My już spadamy. Miłej zabawy.

Wtedy dopiero spojrzałem na zegarek. Było po drugiej. Jedna para zasnęła w tańcu, kiwając się nieznacznie na parkiecie. Kilka osób ziewało ukradkiem, schowanych za kuflami. Na nas też był już czas. Wstaliśmy, żeby pójść do szatni. Moja towarzyszka miała wyraźne kłopoty z utrzymaniem obranego kursu. Zamówiłem taksówkę. Ania zaintonowała coś z repertuaru swojej ulubionej Katie Melua. Już wtedy ciężko było złapać z nią kontakt. W taksówce odpadła całkowicie, nucąc tylko bełkotliwie pod nosem. Chciałem odstawić ją do jej mieszkania ale… nie znałem adresu, a Ania chwilowo zapomniała co to „mieszkanie”… Postanowiłem szybko, że jedziemy do mnie. Od taksówki do bramy było już prawie „wleczone”. Dobrze, że jest taka leciutka i mogłem poradzić sobie bez większego problemu…

Ok! – łóżko gotowe.

Kiedy nie więcej niż pięć minut później wróciłem do salonu Anka leżała w fotelu tak jak ją zostawiłem… no, prawie tak samo. Jej ciało zsunęło się trochę a odchylona poprzednio do tyłu głowa opadła teraz na piersi. Ręce dyndały po bokach rozpięte na poduchach oparcia. Lekko zgięte w kolanach nogi rozsunęły się szeroko, a stopy wykręciły się śmiesznie do środka wsparte na długich obcasach szpilek. Sukienka podjechała prawie do bioder, odsłaniając ściągacze samonośnych pończoch i pozwalając zapoznać się ze szczegółami wzoru koronkowych majteczek. Widok ten sprawił, że na moment przystanąłem pozwalając moim myślom nieco się “skundlić”.

Świdrowałem wzrokiem małe dziurki tkaniny kierowany męską naturą badacza.

Kurcze, stąd kiepsko widać. Trzeba podejść bliżej…

Kucnąłem, aby zdjąć niewygodne szpilki i „przy okazji”, “mimochodem” rzucić okiem między rozchylone uda.

Świnia!

Eeee tam, od razu świnia. Może to niezbyt eleganckie, ale… gdybym nie popatrzył, nigdy bym sobie tego nie darował.

A więc jednak jest prawdziwą brunetką! – pomyślałem z satysfakcją, dumny ze swojego odkrycia. Przebijający spod ażurowego materiału paseczek włosków nie pozostawiał co do tego cienia wątpliwości.

Ładna fryzurka, taka jak lubię.

Ania poruszyła się nieznacznie, wyrywając mnie gwałtownie z zadumy nad pięknem kobiecej anatomii. Poczułem się nieswojo.

Poplułeś się chłopie. Dobrze, że jęzor nie wysunął ci się lubieżnie – zażartowałem ze swojej samczej chwili słabości.

Pochyliłem się. Chciałem delikatnie “zarzucić” ciało mojej uroczej pijaczki na ramię, ale po chwili zastanowienia zdecydowałem, że lepiej będzie nie uciskać w ten sposób jej brzucha. Znów więc wziąłem ją na ręce i ruszyłem w stronę sypialni. Dobrze wyczuwalny zapach papierosowego dymu,

którym przesiąkły w pubie nasze ubrania mieszał się z delikatną, cytrusowo-trawiastą nutą kobiecych perfum.

Ułożyłem Anię w świeżo przebranej pościeli i stanąłem urzeczony estetyką  przypadkowo stworzonej kompozycji. Białe prześcieradło pocięte wzorem czarnych, splątanych linii stanowiło tło dla smukłej, czarnej plamy jej ciała. Rozpuszczone włosy ułożyły się na poduszce w szeroki wachlarz, tworząc wokół buzi strzępiastą aureolę. Na twarzy o łagodnych, delikatnych rysach wyraźnie odcinały się ciemne brwi, gęste długie rzęsy i pełne, zmysłowe usta. Stanowiła w tej chwili ikonę kobiecego piękna.

Pozwoliłem ponieść się artystycznym uczuciom, by za chwilę już poczuć ciągnący mnie ku ziemi balast wątpliwości czysto praktycznych.

Może zdjąć tę sukienkę? Jest taka obcisła… chyba nie za wygodna do spania. No i pomięła by się okropnie.

Ale wtedy Ania zostanie w samej bieliźnie. Nie będzie jej głupio jak się tak obudzi?

Hmm, a niby czemu. Widziałem ją kilkakrotnie na plaży w kostiumie kąpielowym – to prawie to samo.

Nie chciałem przyznać się przed sobą, że był jeszcze jeden powód przemawiający za zdjęciem małej czarnej. Po prostu… marzyłem o tym. Marzyłem, żeby rozpiąć długi, biegnący z tyłu zamek, zsunąć cieniutkie ramiączka, odsłonić doskonale gładkie plecy… Nawet nie wiem kiedy moje ręce zaczęły realizować projekcje umysłu. Malutki suwak sunął w zagłębieniu kręgosłupa na wysokości talii. Bezszelestnie, powoli zbliżał się do pośladków gdzie miał końcową stację. W powstałej szczelinie ukazał się biegnący w poprzek pasek stanika. Dwie małe haftki prosiły się o rozpięcie…

Dość tego!

Tak, ta kobieta jest piękna, ale ma też kilka wad. Konkretnie dwie niezwykle istotne wady. Po pierwsze, jest zalana w trupa. Po drugie, to dziewczyna Piotra… twojego przyjaciela Piotra. Łapy przy sobie. Ściągaj tę sukienkę i koniec przedstawienia – przywołałem się do porządku.

“Ściągaj” – łatwo powiedzieć. Ale w górę czy w dół? Normalnie pewnie w górę, przez głowę, ale zważywszy na sytuację prościej byłoby w dół – wystarczyłoby lekko unieść nogi. …A więc w dół.

Opięty na pośladkach materiał stawiał opór, ale pociągając na przemian z lewej i prawej udało mi się w końcu pokonać najszersze miejsce bioder. Dalej sukienka poddała się już moim dłoniom bez walki. Rzuciłem szybkie spojrzenie na odsłonięty brzuch i… w głowie zakręciło się od rudo-kosmatych myśli. Małe, czarne stringi zsunęły się prawie całkowicie! Mój wzrok delikatnie musnął odsłoniętą czuprynkę, a następnie wsunął się miękko pod luźne odstające od ciała majteczki. Zagłębiał się najdalej jak mógł… w swej bezkarności pieścił delikatną skórę kobiecych warg, wyczytywał ich najmniejsze zmarszczki i nierówności… zmysłowo masował, przebiegając wzdłuż wyzierającej spod koronek szparki.

I co narobiłeś?! Zakryj ją! Już!!!

Co za męka! To naciąganie majtek, które chciałoby się zerwać jednym ruchem. To “niedotykanie”, które pragnęłoby się zmienić w ognistą pieszczotę.

To… to jest po prostu ponad ludzkie… no dobrze – męskie siły!

Gotowe – trójkąt splecionych ze sobą różyczek, który miałem teraz tuż przed sobą z powrotem przysłonił ażurowym wzorem lekko wypukły wzgórek. Mała, ponętna, różowa fałdka skóry kryjąca najdelikatniejsze skarby nadal jednak pozostawała wyraźnie widoczna. Poprawiłem dwa biegnące do tyłu cienkie paseczki, lekko pociągając je w górę bioder. Wyobraziłem sobie jak dopasowują się do krągłości pupy i jak trzeci napięty pasek znika zagłębiając się miedzy pośladkami. Wyłowiłem unoszący się w powietrzu, ledwo wyczuwalny zapach – kobiecy, erotyczny, zniewalający!

– mmmmmm.

Poddawałem się masochistycznym torturom. Rozpalałem swoje zmysły wiedząc, że tego pożaru nie uda się szybko ugasić, a już na pewno nie w najbardziej oczekiwany przeze mnie sposób. Wykorzystanie kobiety znajdującej się w takim stanie w ogóle nie wchodziło w rachubę.

Będę się tlił godzinami – przepowiedziałem w proroczym natchnieniu.

Ale pocałunek? Jeden pocałunek to przecież nic takiego! To nie wykorzystanie. Powiedzmy, że to taki kumplowski “uścisk” na dobranoc. Tylko jeden mały, niewinny buziaczek… w usta. Musi być w usta! – po takim śpi się najlepiej.

Wyglądało na to, że moja koleżanka, której przed chwilą zdjąłem sukienkę nie potrzebowała dodatkowych środków nasennych. Spała jak zabita bezwolnie poddając się wszelkim moim, niezbyt zresztą delikatnym poczynaniom. Całus nie mógł jej obudzić. Przysiadłem na skraju łóżka.  Pochyliłem się powoli, zabijając w sobie resztki przyzwoitości. Droga do jej ust trwała wieczność. Poczułem ciepło oddechu a zaraz potem miękki dotyk warg. Przez krótką chwilę ich obezwładniający czar sączył się we mnie jak obietnica nieziemskiej rozkoszy. Z największym trudem wyprostowałem się – transfer przyjemnych impulsów został przerwany.

– Dobranoc – wyszeptałem przykrywając Anię cieplutką kołdrą.

Szybko wstałem i wyszedłem, gasząc za sobą światło.

Musiałem stamtąd uciec zanim będzie za późno. Ania była jak kusząca do skoku przepaść, jak głębia oceanu – pociągająca swoim pięknem i tajemnicami niezbadanej otchłani. Wystawiała moją siłę woli na niezwykle ciężką próbę. Umysł był ciągle pod kontrolą, ale ciało i zmysły… ich nie dało się oszukać, przekonać, uspokoić. Wiedziałem, że rano obudzę się obolały od rozsadzającego mnie pożądania. Poczułem się zmęczony i zapragnąłem jak najszybciej znaleźć się w łóżku….

Jakim łóżku!?

Zapomniałem. Moje przecież było zajęte. Musiałem jeszcze zorganizować sobie jakieś zastępcze posłanie w salonie. Wyszukałem w szafie piankowy materac turystyczny i śpiwór. Rzuciłem je na podłogę, dodając ściągniętą z fotela poduszkę.

Może gorący prysznic trochę mnie rozluźni?

Skuteczniejszy byłby zimny.

O nie! Moje ciało dość się już nacierpiało.

Odkręciłem ciepłą wodę i poddałem się pieszczocie mokrych strużek. Nie wiedziałem jeszcze, że spadające w dół krople odmierzają czas dzielący mnie od prawdziwych męczarni.

Leżałem długo czekając na sen. Nie przychodził. Było mi twardo i gorąco. Wszystko przez cieniutką karimatę i zimowy śpiwór – zdolny w górach pokonać ekstremalne chłody, a w domu upiec mnie żywcem w swoim wnętrzu. Rozpiąłem go, rozchyliłem i zapadłem w dziwny letarg. Przed zamkniętymi oczami pojawiały się czarno białe obrazy. Jak w kalejdoskopie, układały się w symetryczne rozety nóg w pończochach, skrawków koronki, falujących włosów, ust, czarnych splątanych linii pościeli. Każde silne zaciśnięcie powiek zmieniało jedynie układ wirujących elementów. Ten seans nie dawał się wyłączyć.

Nie wiem jak długo trwałem w odrętwieniu… lub śnie. Ocknąłem się na odgłos płynącej w łazience wody. Usłyszałem ciche skrzypnięcie drzwi i kroki w przedpokoju. Zbliżały się powoli, ostrożnie, w całkowitej ciemności. To mogła być tylko Ania. Wszystkie złe duchy już dawno wygoniłem pustkami w lodówce i głośną muzyką. Nie otwierałem oczu. Wolałem udawać, że śpię. Czemu? – Sam nie wiem. Może obawiałem się tego co mógłbym zobaczyć?

Skrzypienie parkietu dotarło do salonu. Tu było jaśniej bo uliczne latarnie i reklamy wlewały przez okno sporo żółtawego światła. Ktoś stał w drzwiach i pewnie przyglądał mi się w tej chwili. Kusiło mnie aby spod opuszczonych rzęs rzucić ukradkowe spojrzenie. Nie zdecydowałem się jednak. Zamiast tego wyostrzyłem pozostałe zmysły. Było cicho. Od czasu do czasu słychać było jedynie przejeżdżające samochody. Mój nos nie wychwycił żadnych nowych zapachów. Skupiłem się na dotyku. Czułem, że leżę na plecach, z rękami pod głową. Jedna noga zgięta w kolanie odchyliła się na bok, druga wyprostowana tonęła w cieple rozpiętego śpiwora. Jego przyjazna miękkość pozwoliła mi określić zakryte i odkryte części mojego ciała. Tych drugich było znacznie więcej. Poczułem krótkie ukłucie paniki. Zwykle spałem nago. Tej nocy jednak wiedząc, że nie jestem sam, zostałem w luźnych bokserkach. Lekki ucisk ich gumki przypomniał mi o tym.

Skrzyp, skrzyp, skrzyp… – obserwator ruszył w moją stronę.

Czy to na pewno Ania?

A może złodziej?

Tylko dlaczego najpierw ukradł mydło z łazienki???…

…Lub morderca?

Umył ręce, żeby nie zakazić mnie w czasie rzezi???…

Dopiero delikatny ruch powietrza, i subtelny zapach ściętej trawy pomieszany z mango i limonką rozwiał do końca moje wątpliwości.

Ania stała tuż tuż.

Klepki jęknęły cichutko.

Chyba klęczy… lub kuca. Tak mi się wydaje.

I co robi?

Nie mam pojęcia. Patrzy się na mnie?

Może czegoś potrzebuje?

Gdyby to było ważne obudziłaby mnie.

Bardzo chciałem podglądnąć co się dzieje, ale nawet najmniejszy ruch powiek mógł zdradzić, że nie śpię. A Ania była bardzo blisko. Czułem to. Wiedziałem, sam nie rozumiejąc skąd mam taką pewność.

I wtedy stało się. Poczułem na swoich wargach wilgotne ciepło… ciepło jej ust. Drgnąłem zaskoczony, ale poza tym jednym, nieznacznym ruchem nie dałem po sobie poznać, że wiem, lub raczej domyślam się, co się dzieje. Oddychałem nosem, równo, miarowo, spokojnie. W głowie za to kotłowało się od myśli.

Czemu to zrobiła???

Nieważne. Ma cudownie miękkie wargi.

A może palce?

Wargi! Poza tym czułem powiew jej oddechu na policzku. Jaka szkoda, że to trwało tak krótko.

Zaledwie to pomyślałem gdy jej dotyk powrócił… w najbardziej zaskakującym dla mnie miejscu. Poczułem jak materiał bokserek unosi się lekko, pozostawiając ukrytej pod nim męskości pełną swobodę. Ledwo wyczuwalne ruchy podpowiadały mi że…

To niemożliwe!

A jednak. Ktoś… nie żaden ktoś – Ania!… delikatnie rozpinała guziczki mojego rozporka.

O cholera! Co mam robić? – panikowałem – Obudzić się? I co? Oboje poczujemy się niezręcznie i… to było najgorsze …musiałbym poprosić, żeby przestała. Ze względu na Piotra… na naszą przyjaźń.

Nie ruszam się. Śpię!

Nie przestawaj – błagałem w myślach.

…Nie miała zamiaru. Szczelina rozporka rozchyliła się. Poznałem po chłodzie powietrza dostającego się przez nią i po materiale ześlizgującym się z mojego członka. Był na wierzchu. Coś załaskotało mnie przyjemnie. To opuszki jej palców z największą ostrożnością sunęły po gładkiej, napinającej się skórze. Wrażenia tej nocy sprawiły, że mój barbarzyńca drzemał na wpół nabrzmiały, daleki jednak od pełni swej wojowniczej postawy. Teraz pod dotykiem delikatnej dłoni budził się do życia.

Paluszki muskały go niepewnie, jakby pytająco, co chwilę przystając w oczekiwaniu na odpowiedź. Czyżby Ania bała się mnie obudzić? Wierzyła w to że śpię? A może od razu przejrzała moją grę, sprawdzając perfidnie granice męskiej wytrzymałości i opanowania? Trudno było to ocenić. Tym trudniej, że krew potrzebna do zasilenia szarych komórek odpłynęła w zupełnie inne miejsca.

Dłoń poczynała sobie coraz śmielej a ja myślałem tylko o tym aby ta pieszczota trwała wiecznie. Wyostrzone zmysły cudownie potęgowały doznania. Mimowolnie zacząłem szybciej oddychać.

Kiedy przerwała poczułem żal i ulgę. Sam nie wiem co przeważało. Pomyślałem, że teraz zapnie guziczki i wycofa się po cichu do sypialni. A rano oboje będziemy udawać, że zupełnie nic się nie wydarzyło. Tym większym zaskoczeniem było dla mnie wilgotne ciepło jej języka, które przelało się falą od nasady aż do główki mojej wyprężonej męskości. W ślad za nim podążyło muśnięcie opadających na mój brzuch, długich włosów. Cichy jęk wymknął mi się mimowolnie.

Co teraz?!

Speszony zamruczałem tylko, udając, że wciąż pogrążony jestem w głębokim śnie. Czekałem na reakcję mojej tajemniczej kochanki. Następne liźnięcie pojawiło się niebawem. Tym razem jednak poprzedzone gorącym oddechem. Szok był mniejszy ale wrażenia ogromne.

Czy facet może spać kiedy ktoś robi mu dobrze ustami?

Wszystko jest możliwe jeśli tylko obie strony wierzą, że tak jest.

Ale czy rzeczywiście można wtedy spać???– wątpliwości nie dawały mi spokoju.

Lunatycy robią różne rzeczy przez sen, nie zdając sobie z tego sprawy.

Ale ja nie jestem pieprzonym lunatykiem! …No może i pieprzonym… oralnie… ale nie lunatykiem. Mam wyciągnąć przed siebie ręce i wpakować fiuta do jej buzi???

Nie zdążyłem odpowiedzieć sobie na to pytanie, bo kolejne długie, powolne pociągnięcie języka odebrało mi zdolność jakiegokolwiek formułowania myśli.

Chyba powinieneś udać, że się budzisz.

Za nic w świecie!

Kac moralny cię zabije.

Niby czemu?

Dziewczyna przyjaciela to świętość.

Ta świętość właśnie liże mnie po jajkach… mmmm! Poza tym nie jest już kobietą Piotra. Zostawił ją. To znaczy rozstali się na jakiś czas. Oboje chcieli od siebie odpocząć.

Czy ty k..wa jakieś SPA jesteś?! Ładny mi “odpoczynek” jej fundujesz.

Dżizysss, wróciły palce – mmmmm!

Musisz coś zrobić!

Skierować go do jej ust?

Nie błaznuj!

Aaaaaaaah!

Ania sama wpadła na pomysł aby objąć nabrzmiałą żołądź wargami i zatopić ją w swoich ustach. Jej języczek wykazywał się niezwykłą wręcz zręcznością i finezją. Doprowadzał mnie do szału wciskając się pod naciągany na główkę napletek by krążyć tam powoli w poszukiwaniu najgłębszych zakamarków, lub chwilę później wibrując na boki przytknięty do mojego wędzidełka. A ja tylko wiłem się i skręcałem wewnętrznie nie mogąc na zewnątrz okazać sprawianej mi rozkoszy. Co jakiś czas mruczałem i mlaskałem jakby śniło mi się coś bardzo smakowitego. Wiem, że mój udawany sen był żałośnie niewiarygodny, ale postanowiłem trzymać się za wszelką cenę przyjętej strategii.

Znów nastąpiła przerwa.

Całe szczęście! Ciekawe jak długo jeszcze bym wytrzymał pogrążony w tym “kamiennym śnie”?

Czy ona w ogóle wie co robi?Była przecież pijana.

Oj bardzo dobrze wie…

Nie o to chodzi!

Domyślałem się, że nadszedł koniec zabawy.

Powinienem był coś zrobić. Odwzajemnić pieszczoty. A tak zniechęciła się.

I dobrze, to był ostatni moment kiedy można było to przerwać.

Jak to dobrze?! Chcę jeszcze! Jeszcze!!!

Bez dwóch zdań myślałem jajami. Mózg przełączył się w “stan czuwania” podtrzymywany jedynie minimalną ilością energii. Męski “system operacyjny” tak ma. Aż dziw, że działały jeszcze uszy… Z ciemności wyłowiły tajemniczy, ledwie dosłyszalny szelest. Subtelny jak odgłos poruszającej się na wietrze firanki lub… jak małe, koronkowe majteczki opadające na podłogę.

Co to było? Majtki???

Eeee, fantazjujesz.

Muszę zobaczyć.

Tylko nie otwieraj oczu! Wszystko się wyda.

Leżałem nieruchomo, z rękami pod głową, w niedbałej pozie, nie zdradzającej niczym wewnętrznego napięcia. Czekałem wyczulony na dotyk i dźwięki. Wkoło mnie panował jednak niczym nie zmącony spokój. Ania zamarła w bezruchu, lub znikła… jakby rozpłynęła się w powietrzu.

Wtedy doleciał do mnie ten zapach. Nikły, a jednak wyrazisty, gęsty, mroczny…  zapach pod wpływem którego budziło się we mnie atawistyczne, dzikie, niczym nie skrępowane pożądanie. Czułem go już dzisiaj. Nie mogłem się mylić. To był TEN zapach.

Niemożliwe! Ona najzwyczajniej droczy się ze mną! Mała szelma. Ja jej pokażę!…

No właśnie, co? Chyba tylko jak leżę bez ruchu zaciągając się wonią jej kobiecości.

Ledwo wyczuwalny ruch powietrza na mojej twarzy podpowiadał mi, że coś przelatuje przed nią tam i z powrotem.

Więc jednak zdjęła stringi.

Po co? Żeby mnie torturować. Łamać moją wolę kołem kobiecych feromonów.

Nie wolno nikogo tak męczyć! To… niehumanitarne.

Niewątpliwie badała moją wytrzymałość uciekając się do najwymyślniejszych prób. Te najcięższe wciąż jednak były przede mną.

Podłoga skrzypnęła cichutko. Najpierw z mojej prawej, potem lewej strony.

SKRZYP – Jest teraz tam – pomyślałem przywołując w wyobraźni jej obraz.

SKRZYP – Nie, jednak pozostała tu gdzie była. Dobiegające z obu stron odgłosy dezorientowały mnie. Jest tu i tam równocześnie? Więc?

Stoi nade mną…

…W szerokim rozkroku – dopowiedziały logika i intuicja.

Nim zdążyłem w pełni wyobrazić sobie Anię w roli kolosa z Rodos, ujęła delikatnie moją maczugę i skierowała ją ku górze. To co poczułem zaraz potem wyrwało ze mnie przeciągły jęk rozkoszy.

Było mi wszystko jedno co pomyśli. Że śpię, czy udaję – bez znaczenia. Wsuwała się na mnie powoli, pozwalając w pełni delektować się drogą przez wilgotny, cudownie gładki w dotyku tunel. Centymetr za centymetrem otulała mnie ciasnym ciepłem swej kobiecości. Prawie równocześnie poczułem jak dobijam do końca drogi i jak delikatne falbanki warg miękko lądują na moim podbrzuszu. Kucała nade mną nie dotykając mnie niczym więcej. Chwilę trwała w bezruchu czekając aż burza doznań nieco ucichnie a potem ruszyła do góry wywołując istne tsunami zmysłów.

Jest boska, ale… Nie mogę! Nieeeeee!!! To kobieta mojego kumpla.

“Była…”, “Była kobieta”…

Jeszcze nie wiadomo. Nie mogę się z nią kochać!

A co teraz robisz?

Ona… ona mnie gwałci.

Gwałci?! A gdzie ślady walki, zadrapania, krew, sińce na nadgarstkach?

… Gwałci mnie i już.

Oszust.

Tak, kogo ja właściwie chcę oszukać? Siebie? Ją? Dziecinada.

To nie ma sensu! Całe to “spanie”…

Chcę móc ją pieścić! Poczuć w dłoniach ciężar jej  piersi… opuszkami mokrych od śliny palców trącać sterczące sutki, masować okrężnymi ruchami, lekko szczypać… obserwować jak malutkie złote włoski na jej karku unoszą sie pod moim delikatnym dotykiem, jak skóra drży kiedy sunę dłonią w dół, środkiem jej pleców. Chcę gładzić smukłą talię i pośladki… całować, muskać językiem, roztapiać ciepłym oddechem…

Chcę wszędobylską pieszczotą łamać granice jej wstydu… wyczuwać jej reakcje i rozpalać najczulsze miejsca. Chcę czuć jak wtulona w moje usta zatraca się w czerpaniu rozkoszy, jak wyczekuje kolejnego gorącego dotknięcia… jak pręży się i drży w moich ramionach… trzymana mocno… bez szans na ucieczkę… szepcząc bym nie przestawał.

Wyciągnąłem rękę w jej stronę…

Czy była zaskoczona? Chyba nie. Wiedziała, że w końcu się poruszę, że moja porażka jest tylko kwestią czasu. Przewidziała to. Zatrzymała mnie i szepnęła słodko

– Ciiiiiiii, śpij.

A potem usiadła znów na mnie sprawiając, że zatraciłem się w niej i przestałem myśleć cokolwiek.

Słyszałem jak Ania jęczy z rozkoszy. Domyślałem się, że sama pieści swoje najczulsze miejsca. Co jakiś czas jej dłoń sięgała nieco dalej ocierając się o mój wyprężony pal. Wypięta pupa bez przerwy unosiła się i opadała, nabijając się na niego raz za razem.

Doszedłem na szczyt pierwszy. Drżałem pod nią strzelając gorącym nasieniem a ona bezlitośnie poruszała się dalej. Była blisko i pragnęła spełnienia nie mniej ode mnie. Jeszcze jeden ruch, i kolejny… Wydała stłumiony krzyk. Biodra przywarły do mnie mocno. Wyraźnie czułem jak jej wnętrze zaciska się, jak pulsuje w rozkosznych skurczach. Pochylona do przodu wsparła się na rękach. Dygotała z trudem utrzymując się w górze. Długie włosy opadły na moją twarz a wraz z nimi kolejny szept.

– Śpij…

Trwaliśmy jeszcze przez chwilę bez ruchu, wsłuchani w rytm naszych szybkich oddechów.  Potem Ania uniosła się powoli. Z cichym mlaśnięciem wypadłem z jej dziurki. Nie patrzyłem… choć mógłbym. Nie otwarłem oczu również wtedy gdy odgłos oddalających się kroków ustąpił miejsca całkowitej ciszy. Nie chciałem niszczyć stworzonych w wyobraźni obrazów. Były piękne jak… sen.

Nie miałem siły nad niczym się zastanawiać, niczego analizować. Naciągnąłem na siebie śpiwór i była to ostatnia rzecz jaką zapamiętałem z tamtej nocy.

Kiedy rano otwarłem oczy w kuchni słychać było brzęk filiżanek i bulgotanie gotującej się wody. Rozejrzałem się po salonie i pozwoliłem powoli powrócić wspomnieniom. Pub, pijana Ania, czkawka na schodach, ściąganie sukienki… a co potem?

Było coś potem?

Nie byłem pewien… przez moment, dopóki nie spostrzegłem rozpiętego rozporka. Zapiąłem go i ścierając resztki snu z twarzy ruszyłem w stronę kuchennych odgłosów.

Ania właśnie zalewała wrzątkiem wsypaną do dzbanka herbatę.

– Dzień dobry – powiedziałem niepewnie.

– A, dzień dobry, dzień dobry – odpowiedziała radośnie, odwracając się w moją stronę. Miała na sobie swoją śliczną czarną sukienkę, seksowne pończochy i szpilki. Wyglądała pięknie jak zwykle.

– Nie wiedziałam jaką pijasz więc zaparzyłam zieloną. Może być?

– Pewnie… Super.

– Jak się spało? – zagadnęła zaczepnie.

Nie miałem pojęcia co powiedzieć.

– Wspaniale – wybąkałem w końcu. – A tobie?

– Bardzo dobrze. Masz wygodne łóżko. I zatroszczyłeś się tak o mnie…

Chwilę zastanawiałem się co dokładnie miała na myśli, w końcu rzuciłem idiotycznie

– Aaaa, normalna rzecz. Nie ma sprawy.

Przyjrzała mi się uważnie. W jej brązowych oczach dostrzegłem figlarne błyski.

– Można by pomyśleć, że często świadczysz usługi hotelowe.

– Nie no… oczywiście, że nie. Chciałem tylko powiedzieć, że to normalne wśród przyjaciół, że się o siebie troszczą – próbowałem wybrnąć z poprzedniej gafy.

Kiwnęła ze zrozumieniem głową.

W tym momencie zauważyłem, że na kuchennym blacie stoi tylko jedna filiżanka.

– A ty nie pijesz?- spytałem zaskoczony.

– Nie. Przepraszam, muszę lecieć. Chwilę temu zadzwoniłam po taksówkę… Pewnie już czeka.

– Szkoda, że czegoś nie przekąsisz.

Jej uśmiech uświadomił mi, że najprawdopodobniej zajrzała już do lodówki.

– Przepraszam, innym razem – powiedziała wymijająco.

Pomogłem Ani w przedpokoju ubrać płaszcz, cały czas myśląc jak się z nią pożegnać.

Co powiedzieć?

Było cudownie, wpadaj częściej?

A może –  kiedy znów idziemy do pubu?

Pozdrów ode mnie Piotra jak go zobaczysz???

Wybrałem jednak dość oklepane i bezpieczne:

– Dziękuję ci za wspaniały wieczór.

– Ja Tobie też…

Wspięła się na palce i pocałowała mnie w usta.

– …Mój niedźwiedziu. Masz bardzo mocny sen.

Ton głosu Ani był poważny, pełen podziwu, ale i tak dobrze wiedziałem, że kpi sobie ze mnie.

– A tak na przyszłość… – dodała.

Zamarłem.

– …“Małą czarną” zwykle łatwiej ściąga się przez głowę.

Uśmiechnęła się szeroko, odwróciła na pięcie i wyszła zostawiając mnie z lekko rozdziawioną gębą.

.

Aby pobrać ebooka z powyższym tekstem w formatach pdf, epub, mobi:

Zajrzyj http---chomikuj.pl-Najlepsza_Erotyka2 (2)

.

Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.

.

Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Tagi:
Komentarze

Oooo jaki miły początek czwartowego dnia. Jedno z moich ulubionych opowiadań z DE zawitało i u nas.

Napisane w interesujący, niesztampowy sposób. Erotyka delikatna i jakże kusząca.

A zakończenie mistrzowskie :D.

daeone

Z wypiekami na twarzy przypominałem sobie to opowiadanie akapit po akapicie…
Zakończenie nie zamyka jednoznacznie tego opowiadania i to też jest fajne (pozostawia wiele dla wyobraźni ;))
Czekam na kolejne opowiadania.
Jimmyg

Karolu, Jimmyg,
Dziękuję Wam za tak przychylne przyjęcie tego opowiadania. Jest mi bardzo miło. 🙂

Opowiadanie mi bliskie, czy może bardziej sam bohater i jego sposób widzenia świata – nieco zakompleksiony. Z takich bohaterów można najwięcej wydobyć, podatne obróbce tworzywo z takiego wrażliwca .

Lubię ten sposób opisywania erotyki, nieśpieszny, w fazie "gonienia króliczka"(tu akurat króliczek goni myśliwego raczej) detaliczny, i sam go dawniej uprawiałem, aczkolwiek nie potrafię wpleść tyle humoru, ile się tu na wstępie znalazło.
Tych rozterek bohatera, że dziewczyna w małej czarnej jest byłą partnerką przyjaciela, stanowczo zbyt wiele. W mojej subiektywnej opinii.
Pozdrawiam, Karel
P.S.
Tekstowi nie zaszkodziłoby opatrzenie dodatkowymi tagami: Klasyczne i Humor. Polecam to pod rozwagę, Autorowi.

Słuszna uwaga, Karelu! Tagi dodane!

M.A.

Bardzo sympatyczny tekst!

Wstyd przyznać, ale dopiero dziś po raz pierwszy przeczytałem "Śpij". Wcześniej, na DE, nigdy nie dotarłem do tego opowiadania, choć na liście było wysoko! Nareszcie nadrobiłem tę skandaliczną zaległość. I jestem z tego powodu bardzo zadowolony. Dobry styl pisarski, dużo poczucia humoru, intrygująca sytuacja! Widać, że Autor miał sporo radości podczas pisania, a my mamy równie dużo podczas lektury.

Pozdrawiam serdecznie
M.A.

Z ogromną radością odnalazłem dziś stronkę NE. Po zniknięciu DE co jakiś czas próbowałem znaleźć jakieś podobne strony, lecz zazwyczaj trafiałem na niewyszukane obsceniczne teksty. Ten tekst to jededn z moich ulubionych jeszcze z czasów DE. Wyrafinowany, subtelny a jakże rozgrzewający. Prawdziwa perełka.

Mój przyjaciel uważa, że poza DE nie było dobrej strony z opowiadaniami erotycznymi w polskim internecie, teraz my przejęliśmy pałeczkę 🙂

Jak najbardziej się zgadzam. Po zniknięciu DE tak naprawdę nie było lepszej strony o tej tematyce. Dziś jest NE. To godna następczyni.

Dziękujemy za dobre słowo!

Staramy się trzymać poziom i publikować tylko dobre opowiadania. Mamy przez to w naszych zbiorach mniej tekstów niż inne serwisy w polskim necie. Ale w przeciwieństwie do nich, nie mamy chłamu ani grafomanii. Przynajmniej taką mam nadzieję 😉

Pozdrawiam
M.A.

Megasie, nie bądź taki skromny! NE jest godną następczynią DE i w pełni zasługuje na miano "najlepszej". Myśleliście (Ty i inni Autorzy) kiedyś, by publikować w innym języku? Skoro taki chłam jak "50 twarzy Greya" robi światową furorę, to co dopiero opowiadania z NE 🙂 Chciałabym, by elegancko wydany zbiór opowiadań z NE (koniecznie oprawiony w skórę i ze złotymi, tłoczonymi literami) trafił w moje ręce 🙂

Anonimko,

dziękuję za Twe słowa uznania dla tego, co tutaj robimy. Ze swej strony chciałbym jeszcze zauważyć, że o klimacie DE nie decydowali tylko Autorzy, ale i Komentatorzy – po pewnym czasie bardzo rozpoznawali, bo z każdym kolejnym komentarzem pracowali na swą pozycję. Niektórych pamiętam dziś lepiej niż twórców. Tak więc, ponieważ zależy nam, by tutaj było podobnie, chciałem Ci zaproponować rejestrację na bloggerze. Wtedy będziesz mogła tutaj występować pod stałym nickiem i ze stałym awatarem, no i dołączyć do naszego świeżo upieczonego Rankingu Komentatorów!

Co zaś się tyczy pisania w innym języku – myślę, że większość z nas pozostanie przy polskim. Pisanie prozy w języku obcym jest 100 razy trudniejsze niż we własnym. Znam tylko dwóch wielkich pisarzy (Nabokov i Conrad) którzy potrafili się przestawić. A nam jeszcze trochę do nich brakuje 😉

Pozdrawiam serdecznie
M.A.

P.S. Na razie jedynym zbiorem naszych opowiadań jest ebook dostępny w zakładce w górnym menu. Nie ma co prawda skórzanej oprawy ze złotymi literami, ale myślę, że i tak warty jest uwagi!

Piękne i niesamowite, pamiętam je oczywiście z DE – takich perełek się nie zapomina. Jedno z tych, które czyta się z zapartym tchem, połykając każdą literę. Wybacz, że nie mogę dodać tak lubianego prze Ciebie jadu, ale nie ma się do czego przyczepić, może tylko do tego, że już nie piszesz;)))
5

Witam milutko!
Świetna narracja , operowanie słowem i nastrojem. Proponuje zmianę tytułu opowiadania na „Kuszenie niedźwiedzia ” 🙂
Odnośnie bohatera mam inne odczucie . To nie zakompleksiony bohater z „Zezowatego szczęścia” ale w pełni słowa „rycerz” z krwi i kości. Wiedzący co to przyjaźń, honor i dobre wychowanie. Rozterki i rozmyślania „chciałbym ale boję się” w tym kontekście budzą humor i sympatie. Scena seksu subtelna i delikatna. „Biedny” zaskoczony ,gwałcony „niedźwiedź” 🙂
Dziękuje i proszę o więcej.

lupus

Napisz komentarz