Pani Dwóch Krajów LXXVI-LXXX (Nefer)  4.67/5 (9)

56 min. czytania
Tutanchamon otrzymuje kwiaty od Ankhesenamun

Tutanchamon otrzymuje kwiaty od Ankhesenamun

                                                                       LXXVI

Przygnębienie widoczne na twarzy Nefera wystarczająco jasno uświadomiło Libijczykowi, że kapłan nie zdołał przekonać Władczyni.

 – Ja także z Nią mówiłem, ale nie chciała słuchać – powiedział, gdy znaleźli się na zewnątrz.

– Dziękuję. Jesteś prawdziwym przyjacielem… Jutro zabiera mnie jako więźnia do stolicy. Ty jeden ująłeś się za mną, narażając się na niełaskę.

– Nie wierzę, abyś mógł skrzywdzić Irias albo zdradzić. Nieważne, co opowiadają inni. A niełaska… Chciałem objąć dowództwo eskorty naszej księżniczki, ale Najdostojniejsza odmówiła i rozkazała, abym pozostał na miejscu. To była szorstka odprawa. Mam tymczasem przejąć gwardię i zająć się wszystkim tutaj. Większość wojska wraca jutro nad Rzekę, a Menase rusza z Królową do Memfis, aby świętować zwycięstwo. – Harfan splunął po wypowiedzeniu imienia swego nominalnego zwierzchnika.

– Doskonale nadajesz się do tego zadania i z pewnością sobie poradzisz… Tyle, że wolałbym mieć przy sobie chociaż jednego życzliwego druha. – Nefer wzdrygnął się na wspomnienie słów Amaktaris o przerażających nawet Ją samą miejscach na Placu Śmierci. Nie, o tym nie będzie teraz myślał. – Z Irias pojechał Horkan.

– On ostatnio często przebywa przy Najwspanialszej, a Ona zdaje się słuchać jego słów… Czy jest ci przychylny?

– Uratował mi życie, to był odważny i szlachetny czyn.  Zawsze też traktował mnie łaskawie, chociaż jestem tylko niewolnikiem.

– Wtedy widział w tobie właśnie tylko sługę… Czy miałby powody, aby dostrzec  rywala?

– Przecież jestem sługą i nie mogę z nim rywalizować.

– Nie udawaj głupca, Neferze. Dobrze wiesz, o czym mówię.

– Nie wierzę, że Ona mogłaby ulegać złym podszeptom, nawet gdyby Horkan…

– Może i nie, nigdy nie postępowała w ten sposób… A setnik nie jest głupcem i raczej nie próbowałby czegoś tak niezręcznego, nawet gdyby przyszło mu to do głowy.  A jednak, nasza Pani od jakiegoś czasu zachowuje się dziwnie, nieco inaczej niż zwykle. Znam Ją na tyle dobrze, aby to zauważyć. Ty zapewne także… Twoja sprawa to najlepszy przykład. Może to wina zdrady Jej kuzyna i całej tej wojny… Naprawdę, nie wiem… Tak czy inaczej, Ona musi poznać prawdę.

– Moje słowa mogą potwierdzić tylko Irias i sierżant Tereus… Księżniczka jest ciągle nieprzytomna, w drodze do Memfis, może mistrz Serpa zdoła jej pomóc. Co do sierżanta, czy moglibyśmy go odwiedzić? Żołnierze usłuchają twego rozkazu, panie.

– Oczywiście, ale i on nie odzyskał świadomości. Tereusa trawi gorączka. Świetlista oraz ten nowy uzdrowiciel spędzili przy nim dużo czasu, niewiele to na razie pomogło. Chodźmy jednak.

Strażnicy nie sprzeciwili się poleceniu Harfana i wkrótce cała grupka znalazła się w części obozu przeznaczonej na lazaret. Oświetlony blaskiem lamp i pochodni obraz rannych i cierpiących żołnierzy mógł budzić grozę. Większość z nich zdążono już opatrzyć i ułożyć na prowizorycznych posłaniach pod uniesionymi płachtami namiotów, ale przesiąknięte krwią bandaże, kikuty odciętych kończyn, przysypane piaskiem wnętrzności oraz składane na uboczu liczne ciała niedawno zmarłych czyniły to miejsce przerażającym symbolem wojny. Jakże odmiennym od niedawnej parady zwycięstwa. Reszty dopełniały jęki, przekleństwa, okrzyki bólu, modlitwy i wołania o pomoc, a  także przenikliwy odór świeżo utoczonej krwi, wymiocin, ekskrementów. Pomiędzy cierpiącymi żołnierzami uwijały się grupki zmęczonych felczerów i posługaczy, oddanych pod komendę Mistrza Sentota. O ile Nefer mógł się zorientować, wśród rannych byli tylko Egipcjanie. Zapewne ciężej poszkodowanych w bitwie Hetytów czy Hapiru pozostawiono na pobojowisku własnemu losowi, może tylko skracając ich cierpienia litościwym ciosem miecza lub sztyletu.

– Nie sądziłem, że ponieśliśmy aż tak duże straty – odezwał się zdjęty grozą kapłan.

– Na szczęście większość z nich to egipscy żołnierze księcia – odparł Harfan. – Najjaśniejsza Pani, Oby Żyła i Władała Wiecznie, rozkazała, by także im udzielić pomocy. Tylko po co, skoro to zdrajcy i niegodziwcy? Co do jednego zasługują na śmierć oraz zatratę tak ciała, jak i duszy. Należałoby zostawić ich dla sępów oraz szakali, ale wszystkich poległych i zmarłych Egipcjan mamy pogrzebać w suchym piasku. Takie są Jej polecenia.

Libijczyk nie krył dezaprobaty dla otrzymanych rozkazów. Nefer potrafił jednak docenić mądrość Królowej, której musiało zależeć na jak najszybszym zatarciu śladów buntu i przywróceniu pokoju. Okrutne kary i zemsta na prostych wojownikach z armii Jej kuzyna na pewno nie przysłużyłyby się temu celowi. Wbrew opinii Harfana, Najjaśniejsza nie utraciła cechującego Ją rozsądku i wyczucia spraw państwa. Może i dla niego samego jest więc jakaś nadzieja? Tyle, że ta ostatnia sprawa miała charakter bardzo osobisty.

Mistrza Sentota znaleźli przy jednym z rannych. Kończył bandażowanie torsu nieprzytomnego żołnierza. Zapewne dlatego, że nie musiał w tej sytuacji udawać zawodowego optymizmu, twarz uzdrowiciela przybrała wyraz ponurego zatroskania. Nefer odczekał, aż zakończy pracę.

– Panie, chcielibyśmy ujrzeć sierżanta Tereusa. Czy możesz wskazać nam jego posłanie?

Po raz kolejny zapomniał o swoim statusie niewolnika oraz o tym, ze aktualnie skuty jest łańcuchami i prowadzony pod strażą. Mistrz nie zwrócił jednak na to uwagi, być może z powodu zmęczenia.

– Mamy dla niego osobny namiot, zaprowadzę was. Ale leży bez przytomności.

Istotnie, sierżantowi oszczędzono okropnych warunków, jakimi musieli zadowolić się pozostali ranni. Spoczywał pod osłoną płóciennej konstrukcji, wzniesionej w pewnym oddaleniu od innych. Miał tu spokój, wygodne posłanie, świeże powietrze i względną ciszę. Czy jednak mogło to w jakikolwiek sposób pomóc staremu wojakowi? Nie wyglądał najlepiej i Nefer natychmiast stracił żywioną po cichu nadzieję na szybkie ocucenie żołnierza. Jego ciało pokryte zostało licznymi warstwami bandaży, tu i tam przesiąkniętych nieco krwią. W słabym świetle oliwnej lampy twarz nie wydawała się nawet aż tak blada, była natomiast rozpalona gorączką.

– Przyniesiono go zbyt późno. Długo walczyliśmy o życie sierżanta. Sama Najjaśniejsza nakładała te opatrunki, pomimo innych obowiązków, które na Nią czekały – opowiadał niepytany Mistrz Sentot. – Z gorączką może sobie jakoś poradzimy, nie ona jest najgroźniejsza. – Nefer przypomniał sobie, jak skutecznie uzdrowiciel leczył niegdyś Horkana. – Najgorsze jest to. – Wskazał na lewą rękę Greka, którą rozorał cios hetyckiego miecza. – Rany nie oczyszczono na czas i pojawiła się zła krew. – Pochylił się z lampą i nawet niewprawne oko Nefera dostrzegło zaogniony, czerwony obrzęk na przedramieniu nieprzytomnego żołnierza. – Jeżeli zacznie źle pachnąć…

– Trzeba natychmiast odciąć tę rękę – oświadczył Harfan, najwidoczniej zaznajomiony z odnoszonymi na wojnie ranami.

– Wiem, ale utracił już dużo krwi, a Najwspanialsza Pani nie chciała tymczasem słyszeć o amputacji. Rozkazała znaleźć inny sposób…

– Na takie rany nie ma innego sposobu.

– Może i jest… Raz czy drugi udało mi się powstrzymać i zdusić podobne obrzęki. Używałem okładów z chleba ugniecionego razem z pajęczynami i kurzem, zgarniętymi w kątach mojego gabinetu. Nasze domostwo nie jest – nie było – zbyt wystawne, stało w pobliżu brzegu Rzeki i pojawiała się w nim pleśń. Żona ciągle na to narzekała, ale nie pozwalałem usuwać jej z mojej pracowni. Oczywiście, wielce uczeni uzdrowiciele z Nennesut mieli w pogardzie takie sposoby, dobre dla wiejskich znachorek i uznawali je za kolejny dowód mojej ignorancji. Ale to czasami pomagało…

– Tu, na pustyni, trudno będzie o pleśń – zauważył Nefer.

– Pomimo tego Najwspanialsza rozkazała spróbować. Znaleźliśmy w taborach jakieś dawno zapleśniałe suchary, ale… Tym razem nie mam wielkiej nadziei. – Pokręcił ze smutkiem głową. – Jeżeli do jutra nie nastąpi poprawa, a zwłaszcza jeżeli pojawi się zły zapach, odetnę tę rękę, niezależnie od poleceń Królowej. Ona sama jest uzdrowicielką i musi to zrozumieć. To tylko lewe ramię, sierżant może walczyć prawym… Jeżeli przeżyje, bo stracił dużo krwi.

– Najjaśniejsza Pani, Oby Żyła i Władała Wiecznie, wyrusza jutro do stolicy. To mnie wyznaczyła na dowódcę pozostających tu wojsk, a ja poprę twoją decyzję, mistrzu, jakąkolwiek podejmiesz. Ufam, że uczynisz wszystko, aby uratować sierżanta. To bardzo ważne, nie tylko z tego powodu, że to znakomity wojownik, który wygrał dla nas tę bitwę.

– Możesz być pewien, panie, że niczego nie zaniedbam. Teraz jednak pozwólcie, żee zajmę się innymi rannymi. Mamy tu bardzo dużo pracy. Los tego żołnierza pozostaje w ręku bogów, jest jednak silny i może przeżyje odjęcie ramienia.

Mistrz uzdrowiciel oddalił się w stronę lazaretu, a Nefer i Harfan długo jeszcze przyglądali się nieprzytomnemu Grekowi.

– Wiedz, że osobiście dopilnuję, aby Tereus miał najlepszą opiekę i pierwszy wysłucham jego słów, gdy odzyska przytomność. – Libijczyk położył dłoń na ramieniu przyjaciela. Kapłanowi przyszła do głowy nowa myśl i z niepokojem rozejrzał się po pustej okolicy namiotu.

– Panie – zwrócił się do gwardzisty. – To może nie wystarczyć. Jeżeli stan sierżanta zacznie się poprawiać, co oby sprawili bogowie i sztuka mistrza uzdrowiciela, ktoś będzie zapewne bardzo zainteresowany w tym, by on już nic nikomu nie powiedział.

– Myślisz o… naszym nowym bohaterze? – Harfan wykazał się inteligencją nie tylko w tym, że pojął intencje przyjaciela, ale także ściszył głos i nie wymienił imienia osoby, której obawiał się Nefer.

– Tak. Tylko Irias i sierżant Tereus znają prawdę o przebiegu bitwy, mogą potwierdzić moje słowa i ujawnić kłamstwa generała. O roli księżniczki on jednak nic nie wie, natomiast sierżant stanowi dla niego zagrożenie.

– Rozumiem… Wprawdzie jutro wyjeżdża z naszą Panią do stolicy, ale może zostawić tutaj kogoś zaufanego… Otoczę sierżanta czujną strażą.

– Dziękuję, panie. Najlepiej jednak, by twoi ludzie nie rzucali się w oczy. Gdyby udało się schwytać i zmusić do zeznań ewentualnego niedoszłego zabójcę… Byłby to dodatkowy argument dla Najjaśniejszej.

– Tak, to racja. Ale życie i bezpieczeństwo Tereusa są najważniejsze. W razie konieczności, nie możemy ryzykować.

– Oczywiście. Dziękuję, ci panie. Za wszystko.

– Jesteś moim przyjacielem i wiesz co… Chyba jednak złamię przysięgę złożoną bogom i nie zabiję cię nawet wtedy, gdy już nauczysz się walczyć.

– Dlaczego? Dotąd zawsze chciałeś to uczynić?

– Obiecałem także, że przechowam dla ciebie tamten hetycki sztylet. Nie dotrzymałem tego przyrzeczenia i jestem ci coś winien. Niech mi bogowie wybaczą, ale wolę stać się ich dłużnikiem niż twoim.

– Nie mogłeś, panie, dotrzymać tej obietnicy. Nie wobec rozkazu Królowej.

– To niczego nie zmienia. Właśnie dlatego odpłacę w taki sposób zawistnym bogom.

– A więc ten sztylet uratował mi życie… O ile zdołam je zachować na tyle długo, by kiedykolwiek poznać sztukę walki oszczepem. – Spróbował zażartować.

– Zrobiłeś całkiem dobry początek. Zabiłeś Amazonkę oraz hetyckiego oficera i to jednego dnia. Niewielu może pochwalić się podobnymi osiągnięciami. Może to ja powinienem chlubić się takim uczniem.

– Miałem szczęście, panie.

– Zawsze je masz, jakimś dziwnym trafem bogowie nieodmiennie zsyłają ci szczęście. Teraz też cię nie opuszczą, a w tej akurat sprawie postaram się im pomóc.

Harfan wydał jeszcze ostatnie polecenia dotyczące dobrego traktowania więźnia – żołnierze przyjęli je z czymś w rodzaju ledwie skrywanej urazy – po czym pożegnał się, oświadczając, że pomimo późnej pory nadal czekają na niego obowiązki. Nefera zaprowadzono do centralnej części obozu i pozostawiono w spokoju, pozwalając zwinąć się w kłębek na jakiejś macie. W takiej pozycji nawet krótkie łańcuchy nie przeszkadzały aż tak bardzo. Sen jednak nie przychodził. Oczywiście, rozpamiętywał wydarzenia minionego dnia. Bitwę, walkę z Koriną, a nade wszystko zdumiewającą wrogość Królowej Amaktaris. Owszem, złamał niektóre z Jej rozkazów i nie zdołał uchronić księżniczki przed niebezpieczeństwem, ale przecież zrobił to wszystko dla Niej! A tymczasem Ona nie chciała słuchać jego wyjaśnień i dawała wiarę wrogom. Zawsze tratowała Irias w sposób szczególny i obrażenia małej wojowniczki musiały wywołać gniew oraz niepokój Najwspanialszej, ale czy aż do tego stopnia, by choćby w słowach groziła swemu niewolnikowi sługami królowej kopca? Bo przecież właśnie to pełne strachu miejsce musiała mieć na myśli. Temes przepowiadał im wszystkim śmierć w ciemnościach, czyżby to sam Nefer miał pierwszy podążyć w ślady zbrodniczego kapłana?

Odsunął te przerażające rozważania i siłą woli próbował skupić się na innych kwestiach. Obrażenia i niepokojący stan Irias też nie nadawały się jako droga szukania zapomnienia o czyhających na niego niebezpieczeństwach. W ten sposób wrócił do przyczyn nagłej niechęci Świetlistej Pani. Czy emocje i uczucia, które przejawiała, i o czym wspominał zapewne Harfan, mogły być skutkiem Jej szczególnego stanu, o którym nikt jeszcze nie wiedział? Owszem, podejmowała ostatnio wiele bezlitosnych decyzji, ale przecież trwała wojna, a potrafiła też okazywać łaskę. Nefer oglądał zarówno zimne okrucieństwo jak i wspaniałomyślność Władczyni. Czy ktoś starał się może wpływać na Jej uczucia i skierować je przeciwko niemu? Amazonki były, rzecz jasna, wrogo usposobione, ale przecież Ona nigdy nie widziała w nich prawdziwych przyjaciółek i nie poddawała się ich woli. Czy ktoś jeszcze mógł intrygować przeciwko osobistemu niewolnikowi? Generał Menase? Oczywiście, ale i on nie należał dotąd do kręgu zaufanych Świetlistej Pani. Czy tą osobą mógłby być widzący w Neferze wroga Horkan, jak przypuszczał Libijczyk? Młody oficer zawsze traktował go życzliwie, może nieco protekcjonalnie, ale łaskawie. I uratował mu przecież życie. Czy rzeczywiście mógłby ujrzeć w kapłanie prawdziwego rywala?

Uprzednio setnik wydawał się nie przejmować plotkami o związku osobistego niewolnika z Władczynią, które musiały przecież do niego docierać. Najwidoczniej brał to za przelotny kaprys, służący zażegnaniu nudy podczas długiej podróży. Takie kaprysy Królowa miewała podobno już dawniej. Ostatnimi czasy, odkąd wyruszyli z armią w pole, Nefer znajdował zresztą niewiele okazji aby przebywać w otoczeniu Najwspanialszej Pani. Czy coś mogło zmienić nastawienie Horkana? Po chwili namysłu, przyznał, że jednak mogła pojawić się taka przyczyna… Królową Amaktaris Wspaniałą cechowało szczególne poczucie sprawiedliwości… Jeżeli jemu, niewolnikowi, powiedziała o swoim stanie i o możliwych jego przyczynach, to zapewne ujawniła to także Horkanowi. Tak właśnie Boska Pani mogła rozumieć wymogi swoiście pojmowanej sprawiedliwości.

Jak przyjąłby to młody oficer z dobrej, wojskowej rodziny? Jak przyjąłby to, że jednak jakiś tam niewolnik stał się jego rywalem i to w takiej kwestii? Czy szlachetny, zdawałoby się, charakter setnika wytrzymałby taką próbę? I czy Horkan potrafiłby wpłynąć na emocje oraz decyzje Królowej? Nie było to zadanie łatwe, sam Nefer wielokrotnie miał okazję się o tym przekonać, ale młodemu oficerowi nie brakowało inteligencji. Jej dowody kapłan także widział już niejeden raz. Jeżeli za zadziwiającą niechęcią Najjaśniejszej kryła się zła wola Horkana, jego własna sytuacja nie rysowała się najlepiej. Na szczęście zmęczenie wzięło w końcu górę i zesłało nań błogosławiony sen.

                                                                       LXXVII

Nefera obudzono przed świtem, ale przynajmniej nie potraktowano przy tej okazji kopniakiem. Żołnierze straży odnosili się do niego przyzwoicie, pamiętając może o zaleceniach Libijczyka, a może z jakiegoś innego powodu. Więźniowi pozwolono się napić i zjeść szybkie, skromne śniadanie. Obóz pełen był ruchu, wojska szykowały się do wymarszu. Tak liczna armia, obciążona teraz jeszcze gromadami jeńców, nie mogła przebywać na pustyni zbyt długo. Na miejscu pozostawały tylko niektóre oddziały pod dowództwem Harfana oraz ranni. Tym razem Królowa nie zamierzała towarzyszyć pochodowi głównych sił. Obowiązki Władczyni wypełniła już poprzedniego dnia, pozostając na pobojowisku przy swoich wojskach. Teraz, gnana niepokojem o los Irias, ruszała przodem na czele grupy około setki rydwanów. Właściwie, najlepszą porą na przemierzenie pustyni byłaby noc, ale ludzie oraz konie potrzebowali jednak odpoczynku po stoczonej bitwie.

Nefera umieszczono na platformie jednego ze zdobycznych, hetyckich wozów bojowych. Nie liczył na zdjęcie łańcuchów, na szczęście większe rozmiary pojazdu pozwalały podróżować stosunkowo bezpiecznie. Okazało się, że nie jest jedynym więźniem zabieranym do stolicy. Na innym rydwanie, w podobnych warunkach przewożono pod silną strażą księcia Nektanebo, nadal zakutego we własne, złote kajdany. Najwidoczniej Najjaśniejsza nie zamierzała ryzykować i wolała mieć kuzyna pod ręką. Raz jeszcze Nefer pomyślał ponuro o dziwnych wyrokach zawistnych bogów, którzy połączyli ich obu niespodziewaną wspólnotą losu. Przynajmniej książę, zajęty własnymi strapieniami, zdawał się nie dostrzegać nienawistnego sobie niewolnika, nawet jeżeli arystokratę zaskoczyła jego obecność w łańcuchach. Inną, drobną łaską nieśmiertelnych okazało się to, że orszakowi Monarchini nie towarzyszył Menase. Wyruszał z resztą wojsk, na czele części gwardzistów. Jak Nefer zdołał posłyszeć, uroczyste wkroczenie do Memfis i świętowanie zwycięstwa planowano dopiero po powrocie głównych sił. Ich marsz musiał zająć przynajmniej tydzień. Tego czasu nie miała jednak Irias, a tym samym również Najwspanialsza Amaktaris. Sama Bogini nie zaszczyciła zresztą kapłana uwagą i mógł ujrzeć Ją tylko z daleka. Osobiście powoziła własnym rydwanem, nadając szybkie tempo całej kolumnie.

Nie była to przyjemna jazda, ale Nefer miał już za sobą kilka wyczerpujących podróży przez pustynię i zdołał wytrzymać, pomimo łańcuchów. Dostawał zresztą wodę na równi z pilnującymi go żołnierzami. Dużo gorzej powiodło się księciu, chociaż też nikt nie morzył kuzyna Królowej pragnieniem czy głodem. Jawnym dowodem tej wspaniałomyślności stały się obfite torsje targające wnętrznościami arystokraty, który co jakiś czas opróżniał niewyczerpaną, zdawałoby się, zawartość żołądka. Wzbudzało to pogardliwe komentarze żołnierzy oraz oczywiste niezadowolenie strażników Nektanebo. Niezbędny postój, pozwalający uniknąć największej spiekoty dnia, Władczyni skróciła do minimum. Ponieważ zamierzali tylko jak najspieszniej dotrzeć do Rzeki, koni i ludzi nie trzeba było oszczędzać na kolejne etapy drogi. Dzięki temu dystans, który szybko maszerująca armia przebyła uprzednio w trzy dni, pokonali teraz w niespełna jeden. Ciekawe, co o poczynaniach Najjaśniejszej – prowadzącej wczoraj szarżę rydwanów, a teraz obecną, karkołomną jazdę, rzekłby Mistrz Serpa? Ale o szczególnym stanie Bogini wiedzieli zapewne tylko sam Nefer oraz, być może, setnik Horkan. Późnym popołudniem ujrzeli wstęgę zieleni, wskazującą niedwuznacznie na bliskość Rzeki oraz zamieszkanych ziem. Przewodnicy dowiedli swojej znajomości pustyni i doprowadzili orszak Królowej niemal dokładnie w miejsce, w którym oczekiwały flota oraz pozostawione przy niej oddziały.

Okazało się, że Irias i Horkan przybyli niewiele wcześniej. Setnik pospiesznie wystąpił na spotkanie Władczyni.

– Co z Irias? – zapytała, nie tracąc czasu.

– Nadal nieprzytomna, o Pani. Ulokowaliśmy ją na jednym z szybkich okrętów. – Wskazał na zacumowaną do pomostu galerę, nad której rufową częścią rozpięto baldachim z płótna. – Dwie inne łodzie też są gotowe do drogi. Możemy ruszać natychmiast. W Twoim imieniu, o Wielka, wydałem już rozkazy pozostałym oddziałom, które mają zająć Awaris. Nie powinno być z tym większych kłopotów, ale nadal uważam, że to mnie powinnaś powierzyć to zadanie.

– Nie, Horkanie. Królowa będzie potrzebowała twojej służby przy własnej Osobie, teraz nawet bardziej, niż kiedykolwiek. Jesteś niezastąpiony… Nigdy Mnie nie zawiodłeś… Idę zobaczyć, co z księżniczką. Zajmij się wszystkim i odpływamy bez zwłoki!

– A co z nimi? – Horkan zwrócił spojrzenie na rydwany wiozące więźniów.

– Każ umieścić obydwu pod silną strażą na którymś z pozostałych okrętów. Nie mam teraz ochoty myśleć o żadnym z nich. Nie wątpię, że mogę na tobie polegać!

– Świetlista Pani, książę to zdrajca i buntownik, chociaż jest Twoim krewnym… Ale Nefer… Może jednak pozwolisz zdjąć mu łańcuchy?

– Nie, Horkanie. Niech płynie w kajdanach. Zasłużył na to.

– Pani…,  Amaktaris… Nie wierzę, aby świadomie zamierzał zabić albo zranić księżniczkę, pewnie chciał ją tylko ogłuszyć…

– Horkanie, nie marnuj swojej szlachetności na kogoś, kto nie jest jej godny. Gdy pomyślę, jak bardzo jesteś pomocny, gdy porównam cię z nim… Wybacz, że to czynię… Teraz jednak naprawdę chcę zobaczyć Irias. Wydaj potrzebne rozkazy i odpływamy!

Odeszła w stronę okrętu, podczas gdy setnik zatrzymał się jeszcze przy Neferze, któremu nakazano tymczasem zeskoczyć z platformy rydwanu. Zmierzyli się długim spojrzeniem.

– Niewolniku, tak jak powiedziałem, nie wierzę, abyś chciał celowo skrzywdzić naszą Irias. Postaram się przemówić za tobą u Najjaśniejszej Amaktaris, gdy znajdę okazję. Jak dotąd nic to nie dało, ale nie trać nadziei.

– Dziękuję… panie. – Nefer nie miał pewności, czy akurat słowa Horkana, podobne właśnie usłyszanym, w jakikolwiek sposób zdołają mu pomóc. Raczej już zaszkodzą, jeśli chodzi o ścisłość. Cóż innego mógł jednak odpowiedzieć?

– Zabierzcie go na tamtą łódź i dobrze pilnujcie, ale nie odmawiajcie wody czy jedzenia, spełniajcie też inne, drobne prośby. – Horkan machnął ręką. Przesadna życzliwość setnika irytowała kapłana, toteż z ulgą przyjął to, iż oficer zajął się księciem, a wkrótce potem udał na galerę Królowej. On sam także bardzo pragnął ujrzeć Irias oraz przekonać się o jej stanie, było to jednak niemożliwe i nawet nie próbował o to prosić.

Istotnie, nie tracili czasu i okręty odbiły od brzegu niemal natychmiast po tym, gdy  więźniów wprowadzono na pokład jednego z nich. Wioślarzy nie poganiano co prawda biczami, załogi łodzi stanowili bowiem żołnierze, ale wydano im z pewnością rozkazy, aby nie szczędzili sił i galery pomknęły w stronę Stolicy. Wojowników zamierzano zapewne wymieniać w nadrzecznych garnizonach, nie przewidywano też raczej nocnego postoju. W zapadającym zmierzchu Nefer mógł obserwować uciekające w tył brzegi Rzeki. Pora wylewu wyraźnie dobiegała już końca, woda ustępowała z pól, a rolnicy wkraczali na dobrze użyźnione mułem zagony. Należało wykorzystać dary Nilu i jak najszybciej rzucić w ziemię ziarna, które wydadzą kolejne plony. Mieszkańcy okolicznych wiosek tym właśnie się zajmowali, niepomni, zdawałoby się, wojny, która właśnie znalazła swoje rozstrzygniecie. Mogli tak czynić, gdyż Królowa zwyciężyła wrogów, nie pozwoliła, aby Hetyci i Hapiru przyszli tutaj grabić, palić i mordować. – „Wykonała swój obowiązek Pani Obydwu Krajów.” – Pomyślał Nefer. – „Dzięki Niej Egipt nadal będzie trwał i nie jest ważne, co stanie się ze mną… Tego nikt nawet nie zauważy”.

Podobne rozmyślania przyniosłyby może więźniowi jakiś rodzaj ukojenia i spokoju, gdyby nagle nie przerwał ich Nektanebo. Wprawdzie nie umieszczono ich tuż obok siebie, ale szybka galera, którą podróżowali, nie oferowała zbyt wiele przestrzeni i przebywając na rufie mogli słyszeć własne słowa bez potrzeby podnoszenia głosu. Książę otrząsnął się już częściowo z porannego przygnębienia oraz przykrych doświadczeń ostrej jazdy rydwanem. Zdawał się odzyskiwać swoją zwykłą arogancję i wyniosłość, okazało się też, że uważnie przysłuchiwał się rozmowie Królowej i Horkana.

– I znowu się spotykamy, niewolniku. Kto by pomyślał, że w takich okolicznościach. Szybko wypadłeś z łask mojej kuzynki. Mówiłem ci, że bywa zmienna.

– Ty upadłeś znacznie niżej. – Nektanebo ciągle jeszcze należał się właściwie tytuł pana, ale Nefer nie potrafił zdobyć się na to, aby zwracać się w ten sposób do obmierzłego arystokraty.

– Jestem nadal księciem krwi i krewnym Królowej, Oby Żyła i Władała Wiecznie, a ty tylko brudnym kundlem.

– Jesteś zdrajcą, który sprowadził najazd wrogów na Kraj.

– Nic nie wiesz o sprawowaniu rządów. Takie rzeczy są normalne w walce o władzę.

– Chciałeś zdobyć tę władzę kosztem krwi i nieszczęść poddanych.

– I co z tego? Żyją tylko po to, aby służyć lepszym od siebie. To także twoje przeznaczenie, parszywy psie, i właśnie się o tym przekonujesz.

– Najdostojniejsza Pani, Oby Bogowie Oświetlili Drogi Po Których Stąpa, jest innego zdania i nie wybaczy ci tej zdrady.

– Co ty tam wiesz. Jestem Jej bliskim krewnym, członkiem dynastii, mam potężnych przyjaciół… A rozlanie mojej krwi ściągnęłoby na Kraj gniew bogów. Nie skazała mnie od razu, to teraz będzie musiała wybaczyć. Wszystko skończy się na uwięzieniu, potem może na wygnaniu do dóbr na prowincji.

– Nie wierzę. Zasługujesz na śmierć!

– Ale to właśnie ty umrzesz. Umrzesz z rozkazu twojej wspaniałej Królowej, mojej kuzynki. I to za co? Za to, że z jakiegoś powodu chciałeś zabić tę Irias, pomiot hieny. Szkoda, że ci się nie udało! Sam bym tego lepiej nie wymyślił! – Arystokrata roześmiał się chrapliwie. – Może nie uda mi się zobaczyć na własne oczy twojej egzekucji, ale na pewno dowiem się o wszystkich szczegółach. To będzie prawdziwa przyjemność, odpłata za całą twoją bezczelność. Lepsza nawet, niż gdybym to ja wydał cię na śmierć. Żałuję tylko, że nie zdążysz ujrzeć jak odzyskuję wolność i bogactwo. Wtedy będziesz już od dawna martwy, niewolniku!

Książę ponownie wybuchnął śmiechem i szczęśliwie zakończył na tym rozmowę, żądając od strażników jedzenia i wody. Podano mu je dość skwapliwie, co mogło świadczyć o tym, że żołnierze istotnie woleli nie robić sobie z niego wroga i liczyli się z odzyskaniem przez arystokratę dawnych wpływów. Nefer gryzł się tym wszystkim, dopóki sam nie otrzymał kolacji, o którą wcale się zresztą nie upominał. To poprawiło nieco nastrój więźnia i teraz dopiero usłyszał w niedawnym śmiechu oraz słowach księcia histeryczne tony strachu. Zrozumiał, że w ten właśnie sposób Nektanebo starał się zagłuszyć lęk o własną przyszłość. Królowa, cokolwiek by o Niej nie powiedzieć, zupełnie inaczej podchodziła do kwestii obowiązków władcy i wątpił, aby wybaczyła kuzynowi jego czyny. A kary potrafiła wymierzać surowe, niezależnie od rangi winowajcy. Kapłan bywał już tego świadkiem. Jeżeli jego Pani uzna to za potrzebne, to nie ulęknie się nawet gniewu bogów. Niestety, znaczną część swego własnego gniewu zdawała się obecnie kierować przeciwko samemu Neferowi i tu akurat arystokrata mógł mieć rację, przepowiadając mu marny los. Harfan pozostał na pustyni, na wątpliwą pomoc Horkana nie należało raczej liczyć. Pozostawał Ahmes, ale przecież był tylko kucharzem, formalnie niewolnikiem. Cała nadzieja w przebudzeniu Irias.

Tej nocy, pomimo zmęczenia, prawie wcale nie spał. Galery trzykrotnie zmieniały  wioślarzy w kolejnych miastach garnizonowych. Dzięki temu, gdy wstało słońce zbliżali się już do głównego nurtu Rzeki oraz usytuowanej u nasady delty stolicy. Wśród budzącego się dnia niemal nikt nie zwrócił uwagi na trzy niewielkie okręty przepływające pomiędzy licznymi łodziami rybaków oraz handlarzy i kierujące się następnie ku pałacowej przystani. Nikt nie spodziewał się tak szybkiego powrotu Królowej. Na uroczysty wjazd Monarchini na czele zwycięskiej armii, tak potrzebny po zakończeniu wojny domowej, przyjdzie czas za kilka dni, po przybyciu wojsk. Tymczasem tylko Mistrzowie Apres i Serpa zdawali się wiedzieć o podróży Najjaśniejszej – zapewne dzięki gołębiom pocztowym – i oczekiwali na przystani. Towarzysz Prawej Ręki zamierzał prawdopodobnie zająć uwagę Bogini sprawami państwowymi, widząc jednak Jej zaabsorbowanie stanem Irias, ustąpił pierwszeństwa bratu. Ten przyprowadził ze sobą grupkę pomocników i po chwili wciąż nieprzytomną księżniczkę poniesiono na noszach w kierunku szpitala, pod czujną opieką Mistrza oraz samej Władczyni. Apres zmuszony był zadowolić się relacją Horkana o przebiegu bitwy i całej kampanii. Oficer nie zapomniał też o rozlokowaniu więźniów. Mistrz długo przyglądał się z beznamiętnym wyrazem twarzy skutemu Neferowi. Nie zaszczycił osobistego niewolnika żadnym pytaniem, nie dał też poznać, czy odczuwa może satysfakcję z jego losu oraz z powodu uprzednich, własnych podejrzeń co do lojalności kapłana. Ten ostatni posłyszał tylko kilka urwanych zdań rozmowy z Horkanem.

– Chciał ukraść złoto złożone w Babilonie przez Najjaśniejszą Królową, Oby Żyła i Władała Wiecznie. Miał opiekować się Irias podczas bitwy, ale zamiast tego odebrał jej znak, który dostała od Świetlistej Pani… Nie, nie wydaje mi się, żeby chciał ją zabić, ale rana głowy jest poważna… Najwspanialsza żywi nadzieję, że twój brat, panie, zdoła pomóc księżniczce. Tymczasem powinien pozostać pod czujną strażą…

Nefera odprowadzono razem z Nektanebo do wydzielonej, silnie strzeżonej części więzienia. Cele były tutaj nawet przyzwoite, suche i przestronne, dobrze oświetlone zakratowanymi otworami okiennymi. Nie zdjęto im łańcuchów. Na szczęście książę znów wydawał się przejęty głównie własnym losem, a potem umieszczono ich w dość odległych pomieszczeniach i kapłan nie musiał przynajmniej martwić się kolejną rozmową z nienawidzącym go wrogiem. Wolał oddać się innym rozmyślaniom. Czy Mistrz Serpa zdoła obudzić Irias? Z tym wiązał teraz największą nadzieję. Słowa małej przyjaciółki powinny odmienić niedolę więźnia. Wyobrażał już sobie chwilę, gdy zdumiona i zawstydzona Amaktaris wezwie niesłusznie oskarżonego przed swoje Oblicze, albo jeszcze lepiej, osobiście przybędzie do lochu, rozkaże uwolnić wiernego sługę i… Poprosi o wybaczenie? Własnego niewolnika? To akurat nie było łatwe do przedstawienia nawet w fantazjach, ale przecież Ona na pewno to zrobi, znajdzie jakiś sposób. Jest sprawiedliwa i uzna, że powinna tak postąpić po wszystkim, co dla Niej uczynił i za co tak mu odpłaciła… On, oczywiście, wybaczy. Potem Królowa nagrodzi osobistego sługę w jakiś sposób, którego w tej chwili nie potrafił sobie jeszcze wyobrazić. Z pewnością tym razem pozwolenie ucałowania Jej stóp albo jakiś naszyjnik nie wystarczą… Na tych przyjemnych rozważaniach upłynęła Neferowi reszta przedpołudnia. Z wolna entuzjazm jednak opadał i coraz trudniej przychodziło skupić myśli na kolejnych, możliwych nagrodach. Widziane przez zakratowane okno słońce wędrowało po niebie, lecz nadal nic się nie działo, nikt nie przychodził, nie mówiąc już o wizycie samej Władczyni. Podano tylko popołudniowy posiłek, nawet nienajgorszy, ale wcześniej kapłan zdążył już wyobrazić sobie kosz z owocami, ofiarowany mu tym razem jako wstęp do  ułaskawienia oraz przeprosin, toteż zwykłą potrawkę i wodę przyjął z rozczarowaniem. A jeśli nawet Mistrz Serpa z całą posiadaną wiedzą i doświadczeniem nie zdoła pomóc Irias? Jeżeli ona już nigdy się nie obudzi, albo umrze? Czy Władczyni spełni swoją groźbę oddania Nefera wojownikom królowej kopca? Czy właśnie w jego wypadku spełni się przekleństwo Temesa?

Takie ponure myśli zaczęły przeważać w głowie kapłana, gdy popołudnie przechodziło w wieczór. Ucieszył się więc usłyszawszy zgrzyt otwieranych krat, zbliżające się kroki oraz słowa rozmowy. Nie było wśród nich głosu Bogini, a więc jego najbardziej optymistyczne rojenia nie miały się jednak spełnić, ale i tak każda wizyta stanowiła korzystną odmianę. Po chwili w uchylonych przez straże drzwiach celi stanęli dwaj bliźniaczy Mistrzowie.

– Dziękuję, bracie – odezwał się Mistrz Serpa, którego więzień rozpoznał po roboczym stroju uzdrowiciela. – Proszę, zostaw nas teraz na osobności.

– Jesteś pewien?

– Tak. Nie sądzę, aby Nefer chciał się rzucić akurat na mnie, a rozmawiać będziemy nie o sprawach państwa tylko o uzdrawianiu. Myślę, że mnie samemu powie więcej.

– Jak uważasz, bracie.

Drzwi ponownie się zamknęły i zostali tylko we dwoje.

– Witaj, Neferze. Przykro widzieć cię w łańcuchach.

– Panie, jak wszyscy powiesz pewnie, że nie wierzysz w to, iż chciałem skrzywdzić Irias i ukraść złoto Królowej. A jednak w to właśnie zdaje się wierzyć Świetlista Pani – odezwał się z goryczą, chociaż Mistrz Serpa nie był tu przecież niczemu winien i zawsze okazywał mu życzliwość.

– Nie mnie osądzać twoje czyny lub ich brak, a zwłaszcza wyroki Najjaśniejszej… Przyszedłem tu w innej sprawie. Potrzebuję pewnych informacji, których tylko ty możesz mi udzielić. Amaktaris uznała, że nic nam nie powiesz, ale ja jestem odmiennego zdania i w końcu dała zgodę na naszą rozmowę.

– O co chodzi, mistrzu?

– Muszę wiedzieć, w jaki dokładnie sposób uderzyłeś Irias, czym zadałeś cios, z której strony, jak wtedy stała… Wszystko, co zapamiętałeś.

– Nie uderzyłem jej, panie! To Korina ją ugodziła, gdy księżniczka rzuciła się na plecy tej zdrajczyni aby pomoc mi w walce!

– Neferze, jeżeli nawet ci uwierzę, a chciałbym, by było tak, jak mówisz, niczego to teraz nie zmieni. Opowiedz więc, w jaki sposób uderzyła dziewczynkę ta Amazonka.

– Po co ci te szczegóły, mistrzu?

– Nie zdołaliśmy obudzić księżniczki, pomimo wszelkich starań i zastosowania wszystkich znanych nam sposobów… Została już tylko jedna metoda… Musimy otworzyć jej czaszkę.

– Co takiego? Trepanacja? Ale takie rzeczy robi się ze śmiertelnie chorymi starcami, którym ani to nie zaszkodzi, ani nie może już pomóc. W ten sposób uzdrowiciele popisują się swoją sztuką, by wyciągnąć srebro od krewnych i spadkobierców, a ci z kolei uspokajają własne sumienia, że uczynili wszystko, co mogli uczynić… – Ana zawsze to powtarzała.

– Hmm, twoja żona ma bardzo niekonwencjonalne podejście do uzdrawiania. Co prawda, często odbywa się to właśnie tak, jak mówisz. Ale nie zawsze, a sztuka trepanacji jest chlubą egipskich uzdrowicieli. Bywa, że otwarcie czaszki pomaga, zwłaszcza przy urazach głowy połączonych z paraliżem, utratą przytomności, mowy, nawet wzroku, co powinno zainteresować Anę… Także przy silnych bólach głowy bez widocznego powodu. Oczywiście, trzeba umieć zrobić to właściwie i zachować ostrożność. W prowincjonalnych miastach trudno o doświadczonych trepanatorów i nawet nie dziwię się Anie, że ma o nich złe zdanie. Ja jednak przeprowadziłem kilka udanych operacji i co więcej, mogę skorzystać z konsultacji prawdziwego mistrza tej sztuki. To mój stary przyjaciel ze świątyni Tota, już się zgodził.

– Królowa nie ufa kapłanom…

– I zapewne słusznie, w przypadku większości z nich… Ale w świątyni Tota więcej jest jednak takich, którym bardziej zależy na wiedzy, wiedzy o uzdrawianiu, architekturze, ruchach słońca, księżyca i gwiazd, niż na władzy i bogactwie. Mam tam kilku wypróbowanych przyjaciół.

– Co zamierzacie uczynić, panie?

– Są dwie metody trepanacji. Można nawiercić otwór w czaszce pacjenta specjalnym świdrem, ale to stosuje się raczej przy uporczywych bólach głowy. Bywa, że znajdujemy wówczas jakieś złe, zepsute narośle… Ich usunięcie potrafi pomóc, bóle ustają, a pacjenci nadal żyją… Przy urazach, takich jak w przypadku księżniczki, świder może jednak zaszkodzić. Uznaliśmy, że lepsze będzie nacięcie czaszki piłą i podważenie uszkodzonej kości dłutkiem. – Nefer poczuł nieprzyjemny dreszcz, słuchając tych słów.

– I Królowa, Oby Żyła i Władała Wiecznie, zgodziła się na coś takiego?

– Sama jest uzdrowicielką i rozumie, że nie mamy innego wyjścia. Irias pozostaje bez przytomności od trzech dni, nie potrafimy jej obudzić. Nic nie je, ani nie pije, chociaż próbowaliśmy ją karmić. Jak długo przeżyje w ten sposób? Jeżeli nic nie zrobimy, ona umrze, Neferze. Umrze z całą pewnością i to wkrótce. Najjaśniejsza też to pojmuje. Wiele trepanacji się udaje, ale to jednak ciężka i trudna operacja. Dlatego potrzebujemy wszelkiej możliwej wiedzy o obrażeniach księżniczki. I tylko ty możesz dokładnie opowiedzieć, w jaki sposób została uderzona. Powiedziałem już dość, teraz twoja kolej.

– Panie, stałem naprzeciwko Koriny, ona trzymała miecz w prawej dłoni. Irias skoczyła na nią i wtedy Amazonka uderzyła dziewczynkę metalową gałką rękojeści. – Nefer usiłował przypomnieć sobie szczegóły walki.

– Mów o wszystkim, co zapamiętałeś. Z której strony skoczyła, w jaki sposób Korina poprowadziła rękę z mieczem, jak ułożona była wtedy głowa księżniczki?

– Irias chwyciła ją za udo i próbowała przewrócić własnym rozpędem. Tak, za prawe udo. Prawie jej się udało, głowę pochyliła do przodu i w lewo. Korina nie miała miejsca, aby użyć ostrza, straciła równowagę i sama zaczęła obracać się w tym samym kierunku… Uniosła miecz i uderzyła od góry, trafiła chyba gdzieś za prawym uchem dziewczynki… Tak, ugodziła ją od przodu i z góry… Księżniczka upadła, a ja wbiłem tej suce oszczep w plecy…

– O tym ostatnim szczególe wiedzą już chyba wszyscy, Neferze.

– Mówię prawdę, panie. Irias uratowała mi życie i więcej jeszcze, dzięki niej wygraliśmy tę bitwę. Korina zdradziła i chciała przeszkodzić w podniesieniu alarmu, gdy hetyckie rydwany przedzierały się przez wzgórza…

– O tym, co według ciebie wydarzyło się podczas bitwy, też już słyszałem. Opowiedziała mi o tym sama Najjaśniejsza. Ten oficer, którego tak poważa, setnik Horkan, też dorzucił kilka zdań. Oni oboje są jednak przekonani, że to ty chciałeś uciec i ukraść złoto… Nie wiem, co o tym sądzić, lubię cię, ale to za mało, aby podważać słowo Królowej Amaktaris… Dziękuję jednak, że opowiedziałeś o obrażeniach Irias. Każdy szczegół może tu pomóc, musimy bardzo starannie wybrać miejsce nacięcia, a potem usunięcia kości… Oby Tot i wszyscy bogowie nam sprzyjali.

– Kiedy zamierzasz przeprowadzić operację, panie?

– Jak najszybciej, nie możemy zwlekać. Dzisiaj jest już, co prawda, zbyt ciemno… Poczekamy na ostre światło poranka, gdy Amon-Ra ukaże się swemu ludowi…

– Powiedz szczerze, panie… Czy masz nadzieję?

– Wszystko w ręku bogów… ale tak, takie operacje się udawały. Księżniczka była zdrowa i silna, a ja jestem naprawdę dobrym uzdrowicielem.

– Nigdy w to nie wątpiłem, panie i mistrzu.

– Nie wiem, czy można ci wierzyć, ale spróbuję pomóc, jeżeli znajdę sposobność.

– Największą pomocą będzie uzdrowienie Irias. Ona zna prawdę i jej Najjaśniejsza na pewno uwierzy.

– Raz jeszcze powiem, każdy szczegół jest tu ważny i może okażą się nim twoje słowa… Na mnie już czas, Neferze. Robi się późno, chcę jeszcze zajrzeć do księżniczki i poczynić przygotowania. Jesteś, mimo wszystko, kapłanem, więc też pomódl się do bogów.

                                                                       LXXVIII

Nadeszła kolejna noc, podczas której Nefer niemal nie spał. Nie pozwalał na to natłok myśli. Jutro Mistrz Serpa i jego pomocnicy mieli otworzyć głowę Irias… Podobne operacje nie należały do rzadkości i wielu egipskich uzdrowicieli wręcz się nimi popisywało… Do rzadkości należały jednak takie, które kończyły się sukcesem, to znaczy sukcesem polegającym na tym, że pacjent przeżył i odzyskał zdrowie. Tu Ana miała rację, wypowiadając niepochlebne opinie o szukających głównie sławy i srebra trepanatorach. Mistrz Serpa nie zaliczał się jednak do takich szarlatanów, z pewnością był jednym z najlepszych uzdrowicieli w Kraju i kochał księżniczkę. Uczyni wszystko, co możliwe, aby ją uratować. Czy to jednak wystarczy? Wystarczy, by odzyskała przytomność i opowiedziała o tym, co wydarzyło się na wzgórzach nad północnym brzegiem wschodniego morza? Aby oczyściła przyjaciela z niesłusznych oskarżeń? A jeśli nawet rozetną kości i otworzą jej czaszkę, ale to nic nie da? Co wtedy? To ostatni sposób, który pozostał, przyznał Mistrz. Kapłan próbował modlić się do Izydy, ale przed jego oczyma pojawiało się wówczas tylko ziemskie wcielenie bogini – Niezrównana Królowa Amaktaris, grożąca mu w gniewie najsurowszymi karami. Był już mocno przekonany, iż to Horkan zręcznie podsycał ów gniew Władczyni. Udając życzliwość i wstawiając się za niewolnikiem, pobudzał w istocie emocje Świetlistej Pani.

Skoro niepokoił się w nocy, tym większą obawę odczuł rankiem, gdy świt szybko przegonił ciemności. Wyglądał przez zakratowane okno i zastanawiał się, czy to już. Czy Królowa, Mistrz i jego nieznany przyjaciel uznali światło dnia za wystarczająco jasne? Czy rozpoczęli operację? Śniadania niemal nie tknął, nie miał ochoty nawet na wodę. Słoneczne oblicze Amona-Ra wędrowało coraz wyżej, zsyłając na ziemię ogniste promienie. Mistrz mówił, że nie mają czasu do stracenia, więc pewnie już zaczęli… Może nawet już skończyli, żadna operacja polegająca na otwarciu ciała pacjenta nie mogła trwać zbyt długo… Zbliżało się południe, a wiadomości nadal nie nadchodziły. Może Irias nie obudziła się od razu, może zwyczajnie zasnęła, może była zbyt osłabiona, aby rozmawiać… A może nie obudziła się wcale, może… O tej ostatniej ewentualności nie chciał myśleć… I to nie tylko z obawy o własny los.

Popołudniowego posiłku również nie zjadł, naczynia z wodą i kaszą stały pod ścianą. Wreszcie oczekiwanie Nefera zostało wynagrodzone. Podobnie jak poprzedniego dnia, usłyszał najpierw szczęk krat i odgłosy kroków. I podobnie jak wczoraj, to jednak nie Najjaśniejsza Amaktaris przybyła do jego celi, na co ciągle jeszcze w skrytości ducha liczył. Nadszedł Horkan, prowadząc kilku żołnierzy. Tego się nie spodziewał. Oficer wkroczył do pomieszczenia, pozostawiając swych podwładnych na korytarzu, po czym zmierzył więźnia uważnym spojrzeniem.

– Co z Irias, panie? – Nie wytrzymał kapłan.

– Księżniczka żyje, uzdrowiciele rozcięli jej głowę i przebudziła się… To zadziwiające, ale udało im się.

– Dzięki niech będą wszystkim bogom. – Nefer poczuł przypływ uniesienia. Fala ta opadła jednak, gdy dostrzegł beznamiętny, daleki od radości wyraz twarzy setnika.

– Najdostojniejsza Królowa, Oby Żyła i Władała Wiecznie, wzywa cię przed swoje Oblicze, niewolniku. – Oficer zlustrował wzrokiem więzienną celę. – Nic nie jadłeś… Wypij chociaż wodę…

– Panie?

– Pij… Tu już raczej nie wrócisz… Wypij, ile zdołasz… Dzień jest nadal gorący, chociaż tarcza Amona-Ra dawno już minęła najwyższy punkt swojej drogi.

Kapłan odruchowo wykonał polecenie, zastanawiając się, dlaczego Horkan nie każe zdjąć mu łańcuchów. Może jednak to Najwspanialsza chce sama wydać taki rozkaz? Znając Jej upodobanie do osobistego wymierzania sprawiedliwości, można się było tego spodziewać. Podobnie, jak rychłego wynagrodzenia jego własnych dokonań oraz późniejszych cierpień. Setnik odczekał, aż więzień odstawi pusty niemal dzban, bo istotnie Nefer poczuł teraz pragnienie i ruchem ręki polecił mu iść przodem. Skierowali się nie w stronę skrzydła pałacu mieszczącego szpital, jak spodziewał się kapłan, lecz ku osobistym apartamentom Władczyni. Może księżniczka czuje się już tak dobrze, że przeniesiono ją tutaj? Dziewczynki nigdzie nie było jednak widać, w głównym pomieszczeniu oczekiwał natomiast Mistrz Apres. Przyłączył się do ich niewielkiego orszaku, gdy przeszli do małej sali posłuchań. Nefer miał już kiedyś okazję ujrzeć tę komnatę – w dniu, w którym podglądał razem z Irias nieudaną audiencję księcia Nektanebo, sam jednak nigdy dotąd jeszcze do niej nie trafił. Podobnie jak wówczas, Pani Obydwu Krajów, Wcielenie Izydy na Ziemi, Królowa Królów, Dawczyni Życia i Światła, zasiadała na podwyższonym tronie. Tyle, że tym razem nie traciła czasu na przywdziewanie stroju i klejnotów Żywej Bogini. Miała na sobie prostą szatę, niezbyt nawet świeżą. Najprawdopodobniej przybyła tu bezpośrednio ze szpitala, od razu też przeszła do rzeczy, gdy tylko straże rzuciły Nefera na kolana, a on sam dotknął czołem podłogi.

– Unieś głowę, niewolniku. Chcę widzieć twoją twarz, chcę spojrzeć ci w oczy, zanim ogłoszę wyrok w twojej sprawie.

– Wyrok, o Boska Pani?

To nie wyglądało na wstęp do uwolnienia i obsypania nagrodami. Wykonał rozkaz i ujrzał jak Mistrz Apres, ale także i Horkan, ustawiają się po obydwu stronach podwyższenia z tronem. Było to, oczywiście, miejsce właściwe dla Towarzysza Prawej Ręki, ale co porabiał tam młody oficer?

– Księżniczka żyje. Mistrz Serpa zdołał ją obudzić i uratował swoją sztuką, za co jestem mu bezgranicznie wdzięczna. Teraz śpi, ale to zdrowy sen. Wdzięczność należy się także Totowi oraz innym bogom. Otrzymają bogate ofiary.

– Ja także się cieszę, o Wielka.

– Doprawdy, niewolniku? Po tym, jak doprowadziłeś Irias na granicę świata umarłych? Po tym, jak uderzyłeś ją, okradłeś i porzuciłeś na pustyni?

– Nie zrobiłem tego, Pani! Jeżeli się przebudziła, jak mówisz, to sama to potwierdzi!

– Już potwierdziła! Gdy tylko odzyskała przytomność i można się było z nią porozumieć, zapytałam o to, co wydarzyło się na tych wzgórzach podczas bitwy, kto ją zranił, kto zabił Korinę i dlaczego nie zostałeś przy księżniczce, skoro miałeś ją chronić? Przez dłuższą chwilę sprawiała wrażenie, że nie wie, o czym mówię, a potem… Potem powiedziała, że zaatakowali was żołnierze księcia… Opowiadała nawet, jak dzielnie walczyłeś, zanim jeden z nich nie uderzył jej w głowę…

– Co takiego? Przecież nic podobnego się nie wydarzyło!

– Wszyscy doskonale to pojmujemy. Ona kłamała, niewolniku. Irias nic nie wie o Hetytach, o rzekomej zdradzie Koriny, o tym, że to Amazonka miała ją jakoby uderzyć… Nic nie pamięta, albo nie chce wyjawić prawdy… Ale próbowała cię ratować. Próbowała cię ratować, Neferze! – Ostatnie słowa Amaktaris niemal wykrzyczała. Uspokoiła się po dłuższej chwili. – W jaki sposób zdobyłeś aż taką miłość i lojalność księżniczki? Ma dobre i odważne serce, a ty potrafisz wkradać się w łaski oraz zdobywać przyjaźń lepszych od siebie… O tym miałam już okazję się przekonać… Gdy o tym wszystkim myślę… Ufałam ci, Neferze, a ty zdradziłeś i Mnie, i Irias. Natomiast ona… Ona nawet teraz chciała ci pomóc… Ale dość tego! – Gniew zdawał się na nowo ogarniać umysł Władczyni. Tym razem zimny i nieubłagany, najgroźniejszy ze wszystkich. – Z decyzją o twoim losie czekałam do przebudzenia Irias. Miałam nadzieję, wbrew wszystkiemu, że może jednak mówisz prawdę i ona potwierdzi twoje słowa. Tak się nie stało. Tego, że skrzywdziłeś księżniczkę nie wybaczę, tego jednego nie. Obiecałam ci śmierć podobną tej, którą zginął tamten kapłan. Na szczęście Irias żyje, chociaż to nie twoja zasługa… Dlatego… a także z powodu twoich dawnych czynów, oszczędzę ci jego losu. – Nefer nie zdążył odetchnąć z ulgą, gdy kolejne słowa Bogini sprawiły, że zamarło mu serce. – Są jednak inne rodzaje śmierci. Kiedyś próbowałeś uratować niewolnicę, która zabiła noworodka… Teraz umrzesz w taki sam sposób, jak ona. Tak, jak umarłaby porzucona na pustyni Irias.

Zaskoczony i przerażony, nie zdołał wydusić z siebie żadnych słów. Niespodziewanie odezwał się Horkan.

– Wielka Pani! On jednak nie zabił księżniczki, a tylko ją zranił. Może nie zasłużył na tak surowy wyrok.

– Przemawia przez ciebie prawdziwa szlachetność, Horkanie. Szlachetność tym większa, że przecież… – Przerwała, nie chcąc może wyjawić zbyt wiele w obecności Mistrza Apresa. – Ty możesz sobie na nią pozwolić, chociaż obdarzasz nią kogoś, kto na to nie zasługuje… Ja nie mam takiego przywileju, muszę okazać surowość, gdy jest to niezbędne… Dokonałam jednak dobrego wyboru… Mistrzu, zabierz stąd tego niewolnika i zajmij się wszystkim. Nie chcę słuchać jego błagań.

Ostatnie słowa Królowej o tyle nie odpowiadały rzeczywistości, że oszołomiony Nefer nadal nie potrafił wykrztusić choćby słowa. Rzeczywiście, powinien przecież upaść na twarz i żebrać o litość, skoro miał jeszcze taką okazję. Czy przyniosłoby to jakiś skutek, to już inna sprawa. Zanim zdołał cokolwiek uczynić, uprzedził go Mistrz.

– Pani, wykonam Twe rozkazy jak zawsze, ściśle i dokładnie. Mój brat mówi jednak, że księżniczka Irias przeżyje i odzyska zdrowie. Twoja sprawiedliwość, o Wielka…

Takich słów Towarzysza Prawej Reki Nefer nigdy by nie oczekiwał, Władczyni zapewne także nie.

– Nawet ty, mistrzu, przemawiasz w jego obronie? Wierz mi, nie wydałam tego wyroku pod wpływem nagłego ataku gniewu. Długo się nad nim zastanawiałam. Ta decyzja i dla Mnie nie jest łatwa. Podjęłam ją jednak i dokonałam wyboru… Wykonaj to, co poleciłam. – Wypowiadając te słowa spojrzała wprawdzie na Mistrza Apresa, ale potem Jej wzrok spoczął przelotnie na postaci Horkana. Wbrew uprzednim zapowiedziom, oczu Nefera jednak unikała.

– Stanie się, jak rozkazałaś, o Najpotężniejsza. – Mistrz skłonił się w formalny sposób i przyzwał strażników.

Kapłan został poderwany do pozycji stojącej i żołnierze zaczęli wyprowadzać go z sali. Czynili to bez zbędnej brutalności, ale z wprawą i zdecydowanie. Teraz było już za późno na błagania o łaskę. Mógłby, co prawda, szarpać się w łańcuchach, wołać, przypominać o swoich zasługach… Nie powstrzymywała przed tym Nefera urażona duma, bo trudno o miejsca na takie uczucie, gdy chodzi o życie – a zwłaszcza na okazywanie dumy wobec Jej Osoby. Na przeszkodzie stanęło trwające nadal osłupienie. Po prostu nie wierzył, że to wszystko dzieje się naprawdę, może też odczuwał strach przed prawdopodobną reakcją strażników, gdyby jednak czegoś podobnego próbował. Po chwili okazja zresztą minęła, gdyż wraz z żołnierzami opuścił małą salę audiencjonalną. Teraz będzie mógł udawać sam przed sobą, że zachował przynajmniej dumne i godne milczenie wobec jawnej niesprawiedliwości, która go spotkała. Marna to satysfakcja, ale może wystarczy na tych kilka dni życia, jakie mu pozostały.

                                                           LXXIX

Mistrz Apres osobiście towarzyszył Neferowi w drodze na Plac Śmierci, przywołując wspomnienie tamtego pierwszego, pamiętnego dnia kapłana w Pałacu. Podeszli do przygotowanej już klatki, w której przebywał wówczas uwięziony Ufer. Towarzysz zachowywał nieprzerwanie beznamiętne milczenie, dopiero gdy strażnicy zamknęli i zabezpieczyli drzwi odesłał ich ruchem ręki oraz przeciągle przyjrzał się skazańcowi.

– Najdostojniejsza Królowa, Oby Żyła i Władała Wiecznie, postanowiła, byś umarł jak tamta niewolnica, Atara, której sprawa wywołała niegdyś tyle zamieszania. Ona doczekała odejścia do Krainy na Zachodzie tkwiąc w dybach, sądzę jednak, że Wielka Pani nie weźmie nam za złe tej drobnej zmiany. Zauważ też, iż nie umieściłem cię w klatkach Kruto, ani też trucicielki Nerti…

– Doskonale pamiętasz ich imiona, mistrzu.

– Pamiętam wszystkich, którzy trafili tu pod moją opiekę. Uważam, że jestem to winny Królowej, bogom oraz im samym. O tobie też nie zapomnę, Neferze. Możesz być tego pewny. Ufam jednak, iż pozostaniesz moim gościem jeszcze przez jakiś czas i zobaczymy się jutro, a nawet pojutrze. Tymczasem wybacz, ale wzywają mnie obowiązki. Obecnie nie ma tu raczej tłoku, ale wkrótce powróci armia i to się z pewnością zmieni, a ja muszę wszystko przygotować, by nie zawieść naszej Pani.

– Pewnie nie doczekam już przybycia kolejnych gości… – zauważył ponuro więzień.

– Kto wie, Neferze, kto wie? Pewien podopieczny wytrzymał tu prawie sześć dni, zanim nas opuścił. Co prawda, przez ostatnie dwa niewiele mógł już zobaczyć. Nie wiem, czy akurat tego ci życzyć, ale wszystko w ręku bogów.

– A może w ręku pewnej Bogini? – Tym razem nie ukrywał sarkazmu.

– To już nie moja sprawa… To ty jesteś kapłanem – odparł chłodno Mistrz, wracając do swojej zwykłej roli. – Teraz jednak naprawdę muszę cię pożegnać.

Pozostawiony sam sobie, Nefer przekonał się, że istotnie pozostaje obecnie jedynym skazańcem na całym Placu. To nawet nie mogło dziwić. Królowa przebywała przez dłuższy czas poza Stolicą i nie sprawowała sądów, nie wydawała wyroków. To znaczy jeden jednak wydała, skazując na śmierć swego osobistego niewolnika… Nadal nie mógł uwierzyć, że uczyniła coś takiego… Po wszystkim, co dla Niej zrobił, po wszystkim, co ich łączyło… Niepokój o los Irias, teraz jednak już bezpiecznej, szczególny, będący jeszcze tajemnicą stan Władczyni, okoliczności, które zdawały się przemawiać przeciwko byłemu kapłanowi, kłamstwa Menase oraz knowania Horkana… Było tego wiele, ale przecież powinna uwierzyć jemu, swemu najwierniejszemu i najbardziej oddanemu słudze. Czy setnik zdobył aż tak wielką władzę nad umysłem i uczuciami Najjaśniejszej, zwłaszcza nad uczuciami? Czy żywi może nadzieje na coś, co sam Nefer uznał w swoim własnym przypadku za zupełnie nierealne?

Niewątpliwie, Horkan należał do dobrej, wojskowej rodziny, okazał się znakomitym żołnierzem i oficerem, mógłby liczyć na przychylność armii… Z tych samych kręgów wywodzili się niegdyś przodkowie Amaktaris, chociaż teraz uznawano ich za wcielenia bogów, a samą Panią Górnego i Dolnego Kraju nazywano Boginią. Niezależnie od wszystkich swoich zalet i tytułów, pozostawała też jednak nadal młodą kobietą i urok przystojnego, odważnego oraz niegłupiego setnika mógł działać na Królową… Kiedyś, na pustyni, powiedziała osobistemu niewolnikowi, iż nie potrafiła się zdecydować, nie potrafiła dokonać wyboru… Czyżby dokonała go teraz? W komnacie audiencjonalnej użyła takich właśnie słów… I czy Horkan wykorzystał okazję, by wpłynąć na ten, jakże szczególny, wybór Boskiej Pani? Wspomniał posłyszane przy kilku okazjach opowieści młodego oficera na temat swoich własnych, domniemanych win, oraz niezręczne próby wstawiania się u Najjaśniejszej, które w obecnej sytuacji musiały tylko pobudzać Jej gniew. I potem porównywała tę fałszywą szlachetność setnika z rzekomą podłością Nefera. To bolało, bardzo bolało…

Przynajmniej popołudnie przechodziło powoli w wieczór i żar słońca zbytnio już nie dokuczał. Napiwszy się niedawno do syta, skazaniec nie odczuwał pragnienia. Oddał nawet mocz, któremu pozwolił wsiąknąć w piasek. Może powinien teraz zebrać w dłonie i wypić także tę ciecz, ale to i tak nie miało w sumie większego znaczenia… To Horkan polecił mu skorzystać z  wody podanej w więziennej celi, właściwie, to niemal przymusił Nefera do opróżnienia sporego dzbana… Nie ulegało wątpliwości, iż wiedział o losie, który czeka rywala. Znał decyzję Boskiej Pani i wyrok, który wkrótce ogłosi. Ona musiała z nim o tym rozmawiać, może zasięgała rady, może wpłynął na ten werdykt? Mistrz Apres wydawał się z kolei zaskoczony, porzucił nawet na dłuższą chwilę maskę beznamiętnego urzędnika w służbie Monarchini. Dlaczego Horkan rozkazał skazańcowi wypić tę wodę? Chciał przedłużyć cierpienia kapłana? Aż tak podły chyba jednak nie był… Może pragnął zagłuszyć własne wyrzuty sumienia? Potrafił przecież zdobywać się na szlachetne porywy i nie wydawał się łajdakiem. Ktoś taki nigdy nie zdołałby zresztą zdobyć uczuć Amaktaris. W tym wypadku szlachetność setnika działała jednak zdecydowanie na niekorzyść Nefera…

To dziwne, ale zdołał zasnąć. Przynajmniej na tyle przydały się dwie poprzednie, bezsenne noce. Dzięki takim czy innym motywom postępku Horkana, kapłanowi nie dokuczał też jeszcze brak wody. Kolejny dzień okazał się zdecydowanie gorszy. Słońce od wczesnego poranka zsyłało na Plac Śmierci swoje gorące promienie. Klatkę umieszczono w miejscu tak wybranym, aby ani przez chwilę nie padał na nią żaden cień. Nadal nie doprowadzano na Plac innych więźniów, a strażnicy zadowalali się nadzorowaniem samotnego skazańca z daleka. Nie mając nic innego do roboty, Nefer pogrążył się w ponurych rozmyślaniach. Gdy minęło południe, zaczęło stopniowo narastać pragnienie, poczuł suchość w ustach, spierzchły mu wargi, pomimo słonecznego żaru prawie się nie pocił. Ciało więźnia próbowało oszczędzać wodę, ale niewiele to pomoże, jeżeli nic się nie zmieni. Na żadne zmiany chwilowo się jednak nie zanosiło, przestał już snuć wizje Bogini ogłaszającej jego niewinność i uwalniającej z kajdan. Kto wie? Może te wizje powrócą, gdy zacznie majaczyć? Wtedy przyjmie je zapewne z zadowoleniem, o ile będzie jeszcze w stanie cokolwiek odczuwać.

Jedynym urozmaiceniem tego dnia okazała się wizyta Mistrza Apresa. Przybył późnym popołudniem, gdy słońce przeszło już na zachodnią stronę nieba. Uważnie przyjrzał się skazańcowi.

– Wyglądasz całkiem nieźle, Neferze. Powiedziałbym nawet, że wyjątkowo dobrze. Z pewnością będziemy mogli porozmawiać jeszcze jutro.

– Po co tu przyszedłeś, panie? Aby naigrawać się ze mnie? A może Królowa, Oby Żyła i Władała Wiecznie, chce usłyszeć najnowszą relację o postępach w wykonaniu Jej wyroku? To niech sama tu przyjdzie, przecież często to robiła. Także wówczas, gdy umierał Jej poprzedni osobisty niewolnik. On przynajmniej próbował Ją zabić. Dlaczego mnie jednemu odmawia zaszczytu podobnej wizyty?

– Nie nam mówić Boskiej Pani, co powinna uczynić. Moim obowiązkiem jest natomiast doglądać każdego podopiecznego. Jeżeli Ona o to zapyta, to oczywiście, zdam Jej relację. Wiesz o wielu sprawach, Neferze, także o takich, które powinny pozostać tajemnicą.

– Nie obawiaj się, panie. Wkrótce zabiorę tę wiedzę do Kraju na Zachodzie.

– Nie opuścisz nas wcześniej niż pojutrze, a wierz mi, potrafię to ocenić.

– Obiecaj jedno, panie, jeżeli mogę o coś prosić. Dopilnuj, aby twoi strażnicy nie opowiadali księciu Nektanebo żadnych szczegółów o gościnie, której mi tutaj udzielasz.

– Bądź tego pewien. Oni nie powinni mówić o niczym, co tutaj widzą i słyszą, a książę sam się może za jakiś czas przekona, jaki rodzaj uhonorowania jego zasług wybierze Najdostojniejsza Pani. Nie obraź się, Neferze, ale usłużenie jego osobie sprawi mi o wiele większą satysfakcję, niż zajmowanie się tobą.

– Nie czuję urazy z tego powodu, mistrzu.

– Cieszę się, że przyjmujesz to wszystko w taki sposób. Nieczęsto mam okazję do uprzejmej pogawędki z moimi gośćmi. Jeśli pozwolisz, będziemy ją kontynuować jutro. Spróbuję szybciej uporać się z innymi obowiązkami i przyjdę może nieco wcześniej. To na wypadek, gdybyś jednak okazał się następnie niedysponowany.

– Postaram się nie zawieść twoich oczekiwań, panie.

– A więc do jutra, Neferze.

Ta noc okazała się zdecydowanie gorsza. Pojawiły się bóle głowy, nudności. Na szczęście zdołał jeszcze nad tym zapanować. Leżąc w ciemnościach i szukając na swoim klepisku w miarę wygodnej pozycji, w czym przeszkadzały jednak nieustannie łańcuchy, znowu ujrzał przed oczyma martwe oblicze Temesa. Tamten kapłan umierał inaczej, ale teraz też panował mrok, rozpraszany tylko poświatą gwiazd oraz słabymi płomieniami pochodni. Jeżeli Nefer umrze tu w nocy, tej albo którejś z kolejnych, to czy można będzie uznać, że stało się to w ciemnościach? Czy przepowiednia zbrodniarza się spełni? Wolałby już, aby nastąpiło to blasku dnia… Wreszcie, z trudem, zasnął.

Obudził się czując bezlitosne promienie słońca i przekonał, że jednak noc miała swoje zalety. Gdy usiłował się podnieść, doświadczył silnej fali zawrotów głowy, na nowo dały też o sobie znać nudności. Na niebie nadal nie pojawiała się żadna chmura. Tu, w Dolnym Kraju, podobno padał niekiedy deszcz. Gdyby bogowie naprawdę sprzyjali swemu kapłanowi, zesłali by go właśnie teraz. Nic nie zapowiadało jednak podobnego wydarzenia. W tej chwili bez wahania spijałby każdą kroplę własnego moczu, gdyby tylko wysuszony organizm chciał wydzielić z siebie jakikolwiek płyn. Położył się w końcu, zwinął w kłębek i leżał tak przez dłuższy czas. Mistrz zapowiedział się z wizytą. Zapewne już ostatnią, ale lepiej niech się pospieszy, jeżeli ma ochotę na kolejną pogawędkę.

Tym razem Nefer istotnie nie musiał czekać do wieczora. Jego uprzejmy gospodarz pojawił się późnym przedpołudniem, sądząc z pozycji słonecznej tarczy Amona, a może Ra? Nie przybył jednak sam. Towarzyszyli mu Mistrz Serpa oraz Irias. To wystarczyło, aby więzień znalazł w sobie zapas sił i zdołał powstać, przytrzymując się prętów klatki. Dziewczynka zachowywała się zadziwiająco spokojnie, toteż przez chwilę poczuł obawę, że może doświadcza już pierwszych majaków. Ale nie, głowę księżniczki spowijały bandaże, była to więc zapewne jednak ona, we własnej osobie. Wszyscy troje stanęli przed klatką i przyglądali się Neferowi. Irias, dziwnie smutna i osowiała, trzymała uzdrowiciela za rękę, nadal zachowując nietypowe dla niej milczenie.

– Dziękuję, bracie. – To odezwał się Mistrz Serpa.

– Wiesz, że nigdy nie pochwalałem podobnego naruszania zasad. Tym bardziej sam nie powinienem ich łamać.

– Dlatego właśnie ci dziękuję. I proszę, zostaw nas teraz samych. Tak będzie lepiej dla twego sumienia, zresztą dla nas wszystkich.

– Dobrze. Daję wam czas do chwili, gdy słońce osiągnie najwyższy punkt na swojej drodze. Wtedy nadejdzie nowa zmiana straży i nie powinna was tutaj zastać. Masz wielu prawdziwych przyjaciół, kapłanie. – Oddalił się w stronę bramy Placu.

– Neferze, to wszystko moja wina, przepraszam – zaczęła Irias.

– Skąd się tu wziąłeś, panie? I dlaczego przyprowadziłeś księżniczkę? Czy Królowa o tym wie? – przerwał dziewczynce, chociaż wypowiadanie kolejnych słów przychodziło mu z trudem. – Za co akurat ty przepraszasz, Irias?

– Naszej wojowniczce nie jest łatwo czegokolwiek odmówić, jeżeli bardzo tego chce. A ja posiadam pewne wpływy, jak widzisz.

– Jej nie ma w Pałacu. Wypłynęła łodzią polować na ptaki, razem z tym Horkanem. Po prostu przede mną uciekła! – Irias odzyskała część zwykłego wigoru. – Uciekła, bo chciałam, żeby cię uwolniła, gdy tylko przyznała się, co kazała z tobą zrobić! A przepraszam, bo to wszystko przeze mnie!

– Przez ciebie?

– Tak. Mówią, że to ty mnie zraniłeś, że próbowałeś okraść, może zabić. Tak jak miałeś zabić Korinę. Ale ja w to nie wierzę. Amaktaris pytała o to, co stało się podczas bitwy, gdy tylko się obudziłam… Wyczułam, że ma do ciebie jakiś żal. Opowiedziałam więc, że napadli nas żołnierze, wrogowie. Walczyliśmy i któryś z nich uderzył mnie w głowę… Myślałam, że to pomoże, ale Ona wpadła wtedy w okropny gniew. Próbowała to przede mną ukryć, ale przecież dobrze Ją znam… Myślałam, że to pomoże… – powtórzyła. – Neferze, ja nic nie pamiętam z tamtej bitwy, tylko to, że jechaliśmy gdzieś razem na Bestii. Potem już nic, naprawdę nic. Podobno wujek Serpa otworzył moją głowę i dopiero wtedy obudziłam się w pałacu… Pani mi nie uwierzyła i wysłała cię tutaj…

– Irias, to naprawdę nie twoja wina…

– Gdybym tylko potrafiła sobie przypomnieć… Wujku, musisz otworzyć moją głowę jeszcze raz… To na pewno pomoże…

– Obawiam się, że nie, moje dziecko… A Królowa nigdy nie da na coś takiego zgody…

– Nie dbam o Jej zgodę! Sama jestem królową i mogę zrobić to, co zechcę. Powiedz mu, Neferze. Sam tak kiedyś mówiłeś! – Irias zdawała się nie zwracać uwagi na to, że nazwano ją dzieckiem.

– Jeżeli nawet dasz sobie ponownie otworzyć głowę, w niczym to nie pomoże, wojowniczko. I tak uczyniłaś już wystarczająco wiele. Pomogłaś mi w walce z Koriną. Gdyby nie ty, zginąłbym z jej ręki, a książę wygrałby bitwę. To ona cię uderzyła. Uwierz chociaż ty, nigdy bym cię nie skrzywdził.

– Ja o tym wiem! Tylko niczego nie pamiętam! I przez to Pani nie chce mi uwierzyć, tak jak nie wierzy tobie! Dlaczego słucha innych?

– Nie wiem, Irias.

– Dzisiaj przede mną uciekła, ale nie może ciągle się chować! Musi cię uwolnić, po prostu musi! Też jestem królową i jeśli będzie potrzeba, to sama Ją do tego zmuszę! – Tupnęła nogą. – Jeżeli nadal zależy Jej na mnie i na mojej przyjaźni – dodała już ciszej.

– To też nie pomoże, Irias. O ile znam naszą Panią, to Ona nigdy nie uczyni niczego pod przymusem.

– To co mam zrobić? Wymyśl coś, bo ja już nie potrafię.

– Ja także nie… Ale dziękuję, że mi wierzysz i o mnie pamiętasz.

– A jednak coś wymyśliłam! – odparła z triumfem Irias. – Tylko przez chwilę o tym zapomniałam, przepraszam. Masz, pij szybko!

Wydobyła zza pazuchy pękaty, skórzany bukłak i podała Neferowi. Przyjął ten dar, pomimo słów dziewczynki nie śmiejąc jeszcze przypuszczać, że to woda. A jednak po chwili poczuł w ustach jej życiodajny smak. Wiedział, że nie powinien narażać przyjaciółki na gniew Władczyni, podobnie zresztą jak i Mistrza Serpy, ale w tym momencie w żaden sposób nie potrafił powstrzymać się przed zaspokojeniem palącego pragnienia. Przełknął kilka łyków ciepławego raczej płynu, czując jak życie wraca do jego ust, głowy, ciała…

– Pij jednak powoli, Neferze – odezwał się po chwili uzdrowiciel. – Tak będzie dla ciebie lepiej, a mamy jeszcze trochę czasu.

– Czy twój brat o tym wie, mistrzu? I co, jeżeli dowie się Królowa?

– Właśnie dlatego poprosiłem mego brata aby odszedł… Nie chciałem wystawiać na zbyt wielką próbę ani jego sumienia, ani poczucia obowiązku.

– Nie dbam o to, czy Ona się dowie! – zawołała zapalczywie Irias. – Mnie też może tu wysłać! Jeżeli cię nie uwolni, to przysięgam, że będę Jej nienawidziła do końca życia. Sam zobaczysz!

Ani Mistrz uzdrowiciel, ani kapłan nie zareagowali na te gniewne słowa dziewczynki.

– Mam jeszcze coś – dodała księżniczka, uspokajając się po chwili. – Bierz i jedz! – Przez pręty klatki podsunęła Neferowi zawinięty w czystą szmatkę pakunek, zawierający chleb, mięso, jakieś warzywa, owoce…

– Ukradłaś to z kuchni, wojowniczko?

– Eee, nie do końca… – przyznała z niechęcią Irias. – Ahmes sam mi to dał, gdy powiedziałam mu, że chcę cię odwiedzić. Ja wybrałabym raczej ciastka.

– I tak spisałaś się znakomicie. Po raz kolejny ratujesz mi życie. – Zaspokoiwszy najgorsze pragnienie, teraz dopiero poczuł głód. Jak to dobrze, że przyjaciele pomyśleli o wszystkim. – A ty jak się czujesz, księżniczko?

– Ja? Coraz lepiej. Wkrótce będę mogła ćwiczyć z moimi żołnierzami, jeździć na koniu i polować, ale poczekam z tym, aż Pani cię uwolni. Obiecała zabrać nas na polowanie, mamy zabić lwa! To akurat pamiętam bardzo dobrze!

– Mistrzu uzdrowicielu? – Nefer spojrzał na towarzysza Irias.

– Operacja się powiodła, usunęliśmy wgnieciony kawałek kości… Ona wróci do zdrowia. Teraz jeszcze musi nosić przez jakiś czas opatrunek, miejsce rany osłaniamy srebrną płytką, ale takie otwory z czasem zarastają. Trochę to potrwa, ale zostanie tylko blizna pod włosami…

– Będziemy musieli poczekać przez chwilę na tego lwa, ale to nic nie szkodzi, Irias.

– Dobrze. Tymczasem albo wszystko sobie przypomnę, albo wymyślę jakiś inny sposób, aby Pani cię uwolniła!

– Na pewno, księżniczko. Tylko nie kłóć się z Królową Amaktaris, to nic nie pomoże, a jedynie zaszkodzi…

– Jeżeli tak mówisz… Ale to nie może tak być, że Ona zrobi coś źle, a wszyscy tylko się kłaniają i udają, że tego nie widzą. Ze mną na pewno Jej się nie uda!

– Musimy już iść, Irias. Słońce zbliża się do połowy swej drogi i kończy się czas, który wyprosiłem u mego brata. – Mistrz Serpa przerwał gniewną wypowiedź dziewczynki

– Dobrze, wujku – zgodziła się nadspodziewanie łatwo. – Jeżeli dotrzymamy słowa, to może wpuści nas jeszcze raz?

– Może, księżniczko… Ale tak mocno bym na to nie liczył… – Ostatnie słowa uzdrowiciel skierował bardziej do więźnia. – Żegnaj, kapłanie i niech sprzyjają ci bogowie.

– Dziękuję, panie… Zajmij się Irias. – Nefer oddał teraz dziewczynce opróżniony bukłak i szmatkę, w której otrzymał jedzenie. – Pilnuj tych rzeczy, nikt nie może ich tu znaleźć. Tobie też dziękuję. – Tak naprawdę, chciał ukryć własne wzruszenie i uniknąć długiego pożegnania. To wszystko mogłoby sugerować, że widzą się jednak po raz ostatni.

– Na pewno nie zgubię! Jestem przecież wojownikiem – odparła i ruszyła ku wyjściu, ponownie trzymając dłoń Mistrza uzdrowiciela.

Nefer odprowadzał ich spojrzeniem. Przy samej bramie Irias odwróciła się jeszcze i pomachała mu ręką. Wbrew wszystkiemu, poczuł jednak coś w rodzaju nadziei.

                                                                       LXXX

Wbrew wcześniejszym zapowiedziom Mistrz Apres zrezygnował z codziennej pogawędki i nie pojawił się już tego popołudnia na Placu Śmierci. Zapewne z daleka tylko skontrolował  czy brat i księżniczka oddalili się o wyznaczonej porze, zgodnie ze złożoną obietnicą. Nefer nie był tym zdziwiony. Ewentualną rozmowę musiałby zdominować temat zdumiewającego postępku Towarzysza. Choćby żaden z nich nie poruszył tej sprawy wprost, i tak wisiałaby nad całą konwersacją. Czy Apres wiedział, co zamierza uczynić Irias? Jeżeli nawet nie, to z pewnością mógł się tego domyślić, zwłaszcza, gdy brat poprosił, by zostawił ich z księżniczką samych przy uwięzionym skazańcu. Dlaczego zdecydował się spełnić tę prośbę? Czy uległ tylko naleganiom Mistrza uzdrowiciela?  Poprzednie postępowanie Towarzysza też wydawało się niezwykłe, nie odpowiadało starannie zazwyczaj zachowywanemu wizerunkowi bezlitosnego i beznamiętnego sługi Królowej. A Ona sama? Czy naprawdę uciekała przed wychowanicą, wyruszając z Horkanem na polowanie? Chyba tak, w obecnej chwili z pewnością na Amaktaris czekało mnóstwo ważnych spraw związanych z dogaszaniem buntu i przywracaniem porządku. To nie był odpowiedni czas na rozrywki. Irias zawzięła się w sprawie Nefera, a kapłan wiedział już, jaką siłę woli oraz konsekwencję potrafi wykazać księżniczka, gdy na czymś jej zależy. To dawało powód do nadziei. Boska Pani będzie miała sporo kłopotów, jeżeli zechce wytrwać przy wydanym wyroku. Czy też, może raczej kłopoty te spotkają młodego setnika? Tymczasem on sam mógł cieszyć się z zaspokojenia głodu i pragnienia, zwłaszcza pragnienia. Chociaż jego sytuacja nadal nie przedstawiała się najlepiej, pozostawał jako skazaniec na Placu Śmierci, to jednak zyskał czas. Czas i nadzieję. Może starania przyjaciół odniosą skutek, a może bogowie zechcą mu pomóc w jakiś inny sposób?

Tę noc Nefer spędził spokojnie i z optymizmem oczekiwał kolejnego dnia. Tymczasem mijały kolejno poranek i przedpołudnie, a nic szczególnego się nie wydarzyło. Tylko słońce nadal zsyłało swoje gorące promienie. Powoli zaczął ponownie odczuwać pragnienie, w obecnej chwili jeszcze zaledwie dokuczliwe. Co stanie się jednak później? Wątpliwe, aby Mistrz Apres zezwolił na regularne odwiedziny przyjaciół, podobne tym wczorajszym. On sam także nie nadchodził, może na dobre stracił ochotę na rozmowy z więźniem? Nadzieję na wizytę Najjaśniejszej Nefer dawno już porzucił. Zapewne znowu polowała albo zajmowała się równie ważnymi sprawami.

Los skazańca odmienił się wieczorem, gdy tarcza Amona-Ra chowała się już za krawędź zachodniego muru. Nadszedł wreszcie Mistrz Apres, i to nie sam. Tym razem nie towarzyszyli mu jednak brat czy też Irias, ale kilku podwładnych. Na skinienie Mistrza jeden ze strażników otworzył drzwi klatki.

– Wychodź, Neferze – polecił Apres.

– Co się dzieje, panie?

– Nie będę trzymał cię w niepewności. Przynoszę dobre wieści. Najwspanialsza Królowa Amaktaris, Oby Żyła i Władała Wiecznie, ułaskawiła cię i rozkazała uwolnić. – Własną ręką podał byłemu więźniowi bukłak z wodą. Zapewne odczuwał chłód nadchodzącego wieczoru, bo oprócz zwykłej szaty nałożył wierzchnią, coś w rodzaju otwartej z przodu opończy.

– Co się stało, mistrzu? Czy to na prośbę Irias? – pytał gorączkowo Nefer, zaspokajając pragnienie i wychodząc z klatki. A więc jednak tu nie umrze, Bogini okazała litość. Może wreszcie poznała prawdę? Czuł rozsadzające umysł i ciało uniesienie.

– Rozkuć go! – Apres rzucił ten rozkaz jednemu z podwładnych, jak się okazało, całkiem sprawnemu kowalowi. – Neferze, wiesz, że nie przepadam za podobnymi sytuacjami, ale uwierz mi, w twoim wypadku pogodzę się bez żalu z takim zakończeniem gościny na Placu Śmierci.

– Dziękuję za życzliwość, panie. Czy będę mógł natychmiast podziękować także Boskiej Pani? Czy zaprowadzisz mnie teraz do Niej? – Nadal zasypywał Towarzysza Prawej Ręki pytaniami. I dlaczego Ona nie przybyła osobiście? Tę ostatnią myśl zachował już dla siebie, może uwłaczałoby to godności Najjaśniejszej, a może zamierzała poprosić niesłusznie skazanego sługę o wybaczenie na osobności?

– Wielka Królowa wydała inne polecenia… Zdejmij też tę niewolniczą obrożę. – Kowal otrzymał kolejny rozkaz. Wykonał go szybko i Nefer po raz pierwszy od bardzo długiego czasu nie czuł na szyi ciężaru oznaki swego statusu. Tak bardzo przyzwyczaił się już do dotyku metalu w tym miejscu, że obecnie poczuł się dziwnie.

– O co tu chodzi, mistrzu?

– Proszę, zachowaj spokój Neferze. Podobnie jak wówczas, gdy przybyłeś na Plac. Zyskałeś sobie wówczas mój szacunek, nie trać go teraz. – Apres odprawił podwładnych.

– Panie?

– Przejdźmy się, Neferze. – Mistrz ruszył w kierunku wyjścia. – Najjaśniejsza Królowa, Oby Żyła i Władała Wiecznie, rozkazała uwolnić cię nie tylko z tej klatki… Uwalnia cię także od służby. Nie jesteś już Jej osobistym niewolnikiem.

– To w jaki sposób będę Jej teraz służył?

– Nie zrozumiałeś mnie. Zostałeś odprawiony. Darowała ci życie, ale masz natychmiast opuścić Pałac.  Najdostojniejsza Pani nie potrzebuje już twoich usług, ani też nie chce cię więcej widzieć.

– Co takiego? Dlaczego sama mi tego nie powie? Boi się? Boi się spojrzeć mi w oczy?

– Najwspanialsza z Bogiń nie boi się niczego, o tym zdążyłeś się już chyba przekonać – odparł sztywno Mistrz. – Nie nam osądzać Jej decyzje.

– Ale dlaczego? Co się stało? Miałem nadzieję, że Irias Ją uprosi… Może też, że dowie się w końcu o tym, co naprawdę wydarzyło się podczas bitwy… Ale przecież wtedy nie postąpiłaby w ten sposób!

– Powiedziałem już, że nie nam osądzać Jej czyny.

– Mistrzu, proszę…

– Nadeszły wieści z obozu, od Harfana. Przyniósł je gołąb… Sierżant Tereus nadal nie odzyskał przytomności, ale wyżyje po tym, jak odjęto mu zranioną rękę… Tej nocy ktoś próbował go zamordować. Zabójcy nie zdołano ująć, sam wbił sobie sztylet w gardło… Nie wiadomo, kim był i dlaczego chciał zabić sierżanta, ale Harfan pisze, że przewidziałeś coś takiego. To może potwierdzać twoją opowieść i Wielka Pani się zawahała… Irias też prosiła o twoje życie i wolność, wiele razy. Sam to słyszałem, o ile jej słowa zasługują na miano prośby.

– Ale dlaczego Ona mnie odprawia?

– I tak powiedziałem już zbyt wiele. –  Apres ponownie się usztywnił.

Przeszli przez wrota Placu Śmierci i ruszyli ku jednej z bocznych bram Pałacu. Nefer zachowywał milczenie, nie spodziewając się, by z bardzo teraz oficjalnego Towarzysza Prawej Ręki dało się wyciągnąć coś więcej. A jednak to Mistrz odezwał się ponownie, już przy furcie, którą otworzył.

– Neferze, Ona przekazała coś jeszcze… To dla ciebie. – Z widoczną niechęcią wydobył z fałd szaty pękatą sakiewkę i podał byłemu niewolnikowi. – Wielka Pani nie chce abyś znalazł się w mieście bez środków do życia.

– Co takiego? Nie wezmę Jej srebra. Zabierz je!

– To nie srebro, Neferze. Także nie brąz, ani miedź. To najlepsze złoto.

– Tym bardziej go nie chcę! Jak Ona mogła… Jak mogła wpaść na coś takiego?

– Nie oceniaj naszej Pani zbyt surowo… Po prawdzie, to nie do końca Jej pomysł… Byłem akurat przy tym, gdy Królowej Amaktaris podsunięto tę myśl.

– Kto to zrobił?

– Neferze, jestem zobowiązany strzec sekretów Najdostojniejszej, a nie wyjawiać je na ulicy.

– Nie musisz mówić nic więcej, panie… Chyba sam wiem, o kogo chodzi… Nie wezmę tej sakiewki, choćbym miał umrzeć z głodu i pragnienia. Co zresztą omal już nie nastąpiło, dzięki Jej własnym rozkazom. Powtórz to, proszę, Najdostojniejszej Królowej. W babilońskiej świątyni złożyła o wiele więcej złota, jeżeli zamierzałem je ukraść, to dlaczego ofiarowuje mi teraz takie ochłapy? Powiedz też, że jeśli chciała okazać podobną łaskę swemu byłemu niewolnikowi, to mogła uczynić to osobiście. A zamiast złota wolałby on otrzymać w podarunku pewne zwoje z wierszami, tak, by mógł je zniszczyć!

– Neferze, przemawia przez ciebie gorycz.

– Powtórz moje słowa Najpotężniejszej, tylko o to proszę.

– Dobrze, tak uczynię. – Mistrz dyskretnie schował sakiewkę. – Skoro nie chcesz złota, to przyjmij inny podarunek. Tym razem ode mnie. – Zdjął wierzchnią szatę i podał kapłanowi. – Dobrze chroni zarówno przed słońcem jak i przed wieczornym chłodem. Byłoby zresztą lepiej, gdybyś nie wywoływał w mieście sensacji swoją nagością, a zwłaszcza tymi pierścieniami.

– Dziękuję, panie – odparł zaskoczony Nefer.

– Na mnie już czas, na ciebie także. Może kiedyś jeszcze się spotkamy, w innych okolicznościach.

Wypowiedziawszy te słowa, Mistrz wskazał kapłanowi wyjście i osobiście zamknął za nim boczną furtę w pałacowym murze. Dźwięk zasuwanych rygli z całą mocą uświadomił Neferowi własną, nową sytuację. Był wolny i żył, Królowa go ułaskawiła, ale zarazem odepchnęła. Odepchnęła w bardzo upokarzający sposób. Co on sam teraz zrobi? Wróci do Abydos, do Any? Czy żona zechce przyjąć małżonka? Tylko ona mogła zdjąć te przeklęte obręcze, więc jeżeli pragnie jeszcze kiedykolwiek stać się prawdziwym mężczyzną, będzie musiał spróbować odzyskać jej przychylność. To okaże się pewnie niełatwe, ale może jest jakaś nadzieja. Jeśli chodzi o inne sprawy, to na powrót do świątyni raczej nie ma co liczyć…

Snując te ponure rozważania kierował się dobrze znaną mu ścieżką ku nadrzecznemu targowisku. Zapadł już zmrok i miasto budziło się do wieczornego życia. Wojna się skończyła, nie groził najazd wrogów, mieszkańcy Stolicy oddawali się więc handlowi i rozrywkom, oczekując na powrót zwycięskich wojsk oraz towarzyszące temu wydarzeniu uroczystości. Na Nefera nikt nie zwracał uwagi, zrobiło się nieco chłodniej. Otulił się opończą i z wdzięcznością pomyślał o Mistrzu Apresie… Zaspokoił wprawdzie niedawno pragnienie, nadal odczuwał jednak głód. Skoro z pogardą odrzucił upokarzający dar pożegnalny Najdostojniejszej Królowej Amaktaris, to musiał obecnie poradzić sobie sam. Bez udziału świadomej myśli, nogi zaprowadziły kapłana przed budynek gospody Ahmesa i Muty. Czy przyjaciel przyjmie go pod swoim dachem teraz, gdy popadł w niełaskę?

Okazało się, że kucharz szczęśliwie powrócił już z Pałacu i szczerze ucieszył się na  widok niespodziewanego gościa. Nie wiedział jeszcze o uwolnieniu Nefera i teraz wysłuchiwał chciwie jego relacji z pobytu na Placu Śmierci. O podziękowaniach za pomoc, okazaną tak poprzedniego dnia, jak i obecnie, nie chciał słyszeć. Sam także miał ciekawe wiadomości, które wyjawił podczas obfitej i popijanej wyśmienitym piwem kolacji.

– Wiesz, dlaczego dzisiaj tak szybko wróciłem do domu? Królowa opuściła Pałac. Wyjechała do armii, gdy tylko przeminął największy żar słońca. Wojska stoją już niedaleko i za trzy dni wkroczą do Stolicy. Słyszałem to z własnych ust Najwspanialszej, wkrótce wieść zostanie  ogłoszona ludowi. Mam przygotować specjalny bankiet z tej okazji, ale dziś otrzymałem jeszcze wolny wieczór.

„Wyjechała wczesnym popołudniem? To dlaczego mistrz uwolnił mnie dopiero o zmierzchu? Odpowiednie rozkazy musiała wydać już wcześniej…” – Zadumał się Nefer. – „Czyżby tym razem Najjaśniejsza Pani uciekała przede mną, swoim własnym, byłym osobistym niewolnikiem?” – Pomyślał w duchu.

– A co z Irias? – spytał.

– Wielka Królowa zabrała ją ze sobą.

„A więc teraz nie tylko sama ucieka, ale chce także odsunąć Irias…” – Kapłan kontynuował w duchu swoje rozważania. – „Ciekawe, czy powiedziała księżniczce o moim uwolnieniu? Pewnie tak i dlatego natychmiast wywiozła ją na pustynię…”

Ahmes oświadczył, że Nefer musi zatrzymać się w jego gospodzie i nie zamierzał słuchać o żadnej innej możliwości, czy też o braku srebra.

– Zostaniesz tutaj, jak długo zechcesz, a ja dowiem się tymczasem, co będzie się działo w Pałacu…

– Dziękuję, przyjacielu. Muszę otrząsnąć się z pewnych spraw, inne spokojnie przemyśleć… Ale wieści z Pałacu na nic mi się nie przydadzą… Może tylko przekaż wiadomość Irias, gdy  powróci… Tylko niech już tu nie przychodzi…

Neferowi oddano może nie najlepszą, ale jednak bardzo przyzwoitą izbę na tyłach gospody. Mógł się spokojnie wyspać i, prawdę mówiąc, zajęło mu to dużą część następnego dnia. O Królowej Amaktaris, Oby Żyła i Władała Wiecznie, starał się nie myśleć, ze wszystkich sił nie myśleć. Zastanawiał się natomiast, czy napisać do Any… Czy jest godny prosić o to, by mu wybaczyła… Ona sama też miała pewien udział w tym, co ich spotkało, ale jednak to on rzucił się chętnie w ramiona Pani Dwóch Krajów… Upomniał się, że miał przecież nie myśleć o Amaktaris Wspaniałej. W końcu postanowił, że napisze. Pazer z pewnością dostarczy list, a Ahmes pożyczy potrzebne srebro. Poprosił nawet panią Mutę o papirus, tusz i pędzelek, tylko nie potrafił znaleźć odpowiednich słów i z pisania nic chwilowo nie wyszło. Ten wieczór spędził samotnie, przyjaciel szykował już bowiem zapowiedzianą ucztę dla gości Królowej.

Następnego dnia też nie umiał zabrać się do pisaniny i postanowił wyjść na miasto. Nie czekał nawet, aż przeminie najgorszy żar słońca. Po niedawnych przeżyciach Nefer nie uważał już zresztą promieni Amona-Ra za aż tak straszne, jeżeli tylko można napić się wody albo lepiej jeszcze – piwa. Gdy powiadomił panią Mutę o swoich planach, ta z własnej inicjatywy zaopatrzyła gościa w garść miedzi, mówiąc, iż czyni to na prośbę Ahmesa. Pomimo południowej pory na ulicach Memfis panował ożywiony ruch, ogłoszono już bowiem wiadomość o paradzie zwycięstwa. Miała się odbyć następnego dnia i czyniono pospieszne przygotowania. Przysłuchując się rozmowom przy piwie, bo nie odmówił sobie kubka czy dwóch, kapłan przekonał się, iż mieszkańcy stolicy z największą ciekawością oczekują na wymierzenie kary oraz egzekucję głównych przywódców buntu. Może nawet samego księcia Nektanebo, chociaż tu zdania były podzielone. Wielu nadal obawiało się gniewu bogów w razie przelania królewskiej krwi. Do dyskusji się nie wtrącał, tym niemniej słuchał jej z satysfakcją, wspominając niedawne przechwałki arystokraty. On sam, były niewolnik Boskiej Pani, jednak żyje, a niegodziwy książę musi teraz pocić się ze strachu, niepewny swego losu. Zamówił jeszcze jeden kufel piwa, potem kolejny…

Do gospody wrócił późno, nieco niepewnym krokiem. Zamierzał przemknąć się chyłkiem do swojej izby, to się jednak nie udało. Pani Muta wypatrzyła go niemal natychmiast.

– Gdzie się podziewałeś, Neferze? Otrzymałeś przesyłkę z Pałacu. Jest w twoim pokoju.

– Przesyłkę z Pałacu?

– Tak, przyniósł ją specjalny posłaniec, jeszcze przed zachodem słońca. Czeka na odpowiedź. Czeka już długo, więc lepiej się pospiesz.

Pomimo wszystkich dawanych samemu sobie obietnic, poczuł jednak silniejsze bicie serca. Cóż to takiego? Nie tracąc czasu i zabierając tylko z głównej sali oliwną lampę udał się do izby na zapleczu. Znalazł tam płócienny pakunek, przewiązany sznurkiem zaopatrzonym w pieczęć Królowej z Okiem Izydy. Pakiet okazał się bardzo lekki, gdy wziął go niecierpliwie do ręki. Pospiesznie zerwał znak i na niski stolik wypadły zwoje papirusu. One także zapieczętowane zostały królewskim godłem. Nefer rozpoznał te rulony od razu, nie potrzebował łamać pieczęci i przeglądać treści. To były jego nieszczęsne wiersze. Odesłać je mogła tylko Najjaśniejsza, wcale nie musiała potwierdzać tego swymi znakami. Czy to Mistrz Apres przekazał Jej gorzkie życzenie byłego osobistego niewolnika i odpowiedziała w ten sposób? Teraz przynajmniej spali własnoręcznie te zwoje i odczuje z tego powodu satysfakcję…

Czy Boska Pani powróciła  niespodziewanie do Stolicy i Pałacu, skoro znalazła okazję do wyekspediowania tej przesyłki? Obracał papirusy w ręku i jednak nie potrafił oprzeć się pokusie. Zerwał jedną z pieczęci i rozwinął rulon… Nagle zamarł… Gdzieś w środku zwoju pojawił się zasuszony, biały kwiat lotosu… Natychmiast przypomniał sobie tamten pierwszy, wieczorny spacer na targu w Memfis. Irias się zgubiła, rozdzieli się, aby jej szukać, trafił wtedy do kantoru Pazera i podsłuchał pewną rozmowę, a potem… Potem kupił od jakiejś staruszki bukiet kwiatów białego lotosu i ośmielił się ofiarować pani Nerisie, Królowej Amaktaris Wspaniałej. Przyjęła je łaskawie, chociaż Nefer nie miał pojęcia, co z nimi później zrobiła i nawet przez chwilę odczuwał z tego powodu irracjonalną przykrość… Następnego dnia został zesłany do folwarku Pachosa i podobne sprawy wywietrzały mu z głowy. A oto teraz… Czy to jeden z tych kwiatów? Pospiesznie zaczął zrywać kolejne pieczęcie i rozwijał następne rulony. W każdym znajdował starannie zasuszony kwiat lotosu, symbol królów Egiptu, a tym wypadku czego jeszcze? Dopiero po dłuższej chwili zorientował się, że zwojów jest zbyt wiele. Zapisał ich niegdyś trzynaście. Ana przekazała Pani Obydwu Krajów dwanaście, jeden zachowała dla siebie i cisnęła go mężowi w twarz podczas ich ostatniego spotkania w Abydos, pod pokładem królewskiej barki. Najjaśniejsza dołączyła potem ten papirus do pozostałych. Skąd jednak czternasty rulon?

Gdy dokładniej przyjrzał się tym kilku, których nie zdążył jeszcze rozwinąć, szybko dostrzegł intruza. Zwój był wyraźnie większy od pozostałych, nosił też ślady częstej lektury. Nie tracąc czasu złamał jeszcze jedną pieczęć ze znakiem Oka Izydy… Tak, teraz rozpoznał i ten rulon… Przeglądał go niegdyś w prywatnej bibliotece Najjaśniejszej Amaktaris i zdziwił się treścią zwoju… Zbiór zaklęć magii miłosnej… Co to ma znaczyć? Rozwijał papirus bardzo ostrożnie, tak, tu też znalazł zasuszony kwiat lotosu. Nawet nie jeden lecz kilka… Gdy brał je do ręki, zwrócił uwagę na miejsce, w którym zostały umieszczone. Czytał zaznaczony w ten sposób fragment tekstu z narastającym biciem serca… Magiczne rytuały miłosne… Jak odzyskać utracone uczucia ukochanego. Jak sprawić, by wrócił do dziewczyny, która go porzuciła… Co uczynić, by znowu ją pokochał…

Czytał opisy tych prostych, wiejskich guseł, nakazujących zabijać jagnięta o pełni księżyca i smarować się ich krwią, przemycić do posiłku zdradzonego kochanka kroplę własnej krwi oraz jedną z wylanych szczerze łez, podlewać ziarna jęczmienia tymi łzami oraz moczem, a gdy wzejdą i wydadzą plon, zetrzeć je na mąkę i upiec placek, który znowu należy podrzucić temu, którego miłość chce się odzyskać… Były też inne zaklęcia, bardzo liczne. Magia miłosna zawsze cieszyła się popularnością tak wśród ludu, jak i dobrze urodzonych.

Musi dowiedzieć się czegoś więcej, może ten przebywający nadal w gospodzie sługa będzie coś wiedział? Choćby to, kto go wysłał i komu ma zanieść odpowiedź? Jakiego rodzaju odpowiedzi spodziewa się nadto od samego Nefera tajemniczy nadawca przesyłki? Odnalazł szybko panią Mutę, która zdawała się zresztą na to czekać i polecił wezwać posłańca do własnej izby.

Po dłuższej chwili do pomieszczenia wsunęła się postać otulona opończą z kapturem, który w słabym świetle ukrywał jej twarz.

– Kto rozkazał ci przynieść ten pakunek i komu masz przekazać odpowiedź? – spytał kapłan.

– Przysłała mnie sama Królowa Amaktaris, Neferze. I to Ona czeka na twoją odpowiedź – oznajmił posłaniec, odrzucając kaptur.

– Pani… Co tutaj robisz… – Tym razem pamiętał, by upaść na kolana i oddać pokłon, chociaż nie był już Jej niewolnikiem.

– Wstań, Neferze. Nie przybyłam tu jako Królowa.

– A więc jako kto?

– Przyszłam, aby prosić cię o wybaczenie, jeżeli znajdziesz je w swoim sercu. I wstań wreszcie, nigdy nie byłeś zbyt zręczny w składaniu oficjalnych hołdów.

– Jeszcze dwa dni temu nie chciałaś mnie widzieć. Nawet okazując łaskę, uczyniłaś to za pośrednictwem mistrza Apresa… Co się stało, że zmieniłaś zdanie, Pani? – Wstał jednak, tym razem to on zamierzał spojrzeć Jej w oczy.

– Sierżant odzyskał przytomność. Harfan opisał w liście jego relację… Mówiłeś prawdę… To ty zaalarmowałeś gwardię, to tobie zawdzięczam zwycięstwo… W innych sprawach też pewnie nie kłamałeś… Skrzywdziłam cię, bardzo skrzywdziłam… Ale jednak żyjesz, dzięki wszystkim bogom…

– Jeżeli nawet bogowie mi pomogli, to bynajmniej nie wszyscy… Mogę wskazać pewien wyjątek… Nie chciałaś słuchać moich słów, uwierzyłaś wrogom.

– Wiem… Nie mogę temu zaprzeczyć, dlatego proszę, abyś wybaczył i wrócił do służby… Może nie potrafię uczynić tego wystarczająco wymownie, czy jednak myślisz, że Królowa często wypowiada takie słowa?

– Te kwiaty lotosu… Czy to te same?

– Tak, Neferze. Zachowałam je…

– Zachowałaś jakieś kwiaty, Pani? Podarunek niewolnika, podczas gdy klejnoty ofiarowywane przez książąt złożyłaś w skarbcu Labiryntu?

– Kwiaty dostałam tylko od ciebie… I jak widzisz, ceniłam je wyżej niż bransolety czy naszyjniki.

– Potrafisz jednak bardzo wymownie prosić o wybaczenie, nawet nie używając słów… Chcesz, abym wrócił do służby, ale co na to Horkan? – zadał pytanie które, jak rozumiał, musiało być najważniejszym w ich rozmowie.

– On… został przy armii. Cenię go, ale… Nie myśl, że nie potrafię dostrzec pewnych rzeczy, Neferze. Nawet, jeżeli przez jakiś czas ich nie widziałam… Nie mogę też jednak zrzucić na Horkana własnej winy… Naprawdę, nie wiem, co mam uczynić w tej sprawie…

– To nie jest wystarczająca odpowiedź… ale rozumiem, że innej nie dostanę, nie od Królowej i Bogini.

– Nigdy nie pytałeś o takie rzeczy, Neferze.

– Podobnie jak Ty nigdy nie prosiłaś o wybaczenie.

– Jaką więc Ja otrzymam odpowiedź? Jako Kobieta, Królowa i Bogini?

Nefer ponownie upadł na kolana i poszukał ustami stóp Władczyni… właśnie Władczyni, a nie Amaktaris. Pozwoliła mu na to, ale szybko wyczuła oficjalny chłód składanego hołdu.

– Nie w taki sposób całowałeś niegdyś Moje stopy, Neferze. Czuję się jak posąg, a nawet gorzej, bo posągom Królowej okazywałeś podobno więcej uczucia…

– Oddaję cześć mojej Władczyni i mojej Bogini, jak każdy wierny poddany.

– To jest twoja odpowiedź?

– Jestem Twoim sługą i niewolnikiem, Wielka Pani, jak wszyscy w Kraju nad Rzeką. Nikim mniej i nikim więcej. Pozwól jednak, abym służył Ci z daleka.

– Dobrze… Jeśli tak chcesz… Wiedz, że żałuję tego, co się stało, ale rozumiem, że nie potrafisz wybaczyć… Skoro sam postanowiłeś na powrót uczynić Mnie tutaj Królową i Boginią, to jako Władczyni mam jednak dla ciebie kilka rozkazów.

– Słucham, o Pani, i będę posłuszny.

– Na początek wstań… Nie mam ochoty na odbieranie takich hołdów… Po drugie, jeszcze tej nocy wracam do armii i jutro wkroczę na czele wojska do Memfis. Będę rozdzielać nagrody oraz wymierzać kary tym, którzy na to zasłużyli. Chcę, abyś pojawił się w pobliżu honorowej trybuny. Wydam odpowiednie polecenia i zostaniesz przepuszczony. Wielu gwardzistów cię zna więc nie potrzebujesz tym razem Mojego pierścienia. Na polu bitwy publicznie cię upokorzyłam i ukarałam, teraz zamierzam to naprawić, w obecności tych samych generałów oraz całego ludu.

– Pani, to niepotrzebne…

– Nie przerywaj swojej Królowej, Neferze. To ja decyduję o tym, co jest potrzebne, a co nie. Masz tam być i nie zamierzam zmieniać tego rozkazu. Tylko doprowadź się do porządku i nie pij już dzisiaj więcej piwa. Kolejna sprawa, złożyłam niegdyś pewne obietnice twojej żonie, Anie. Chcę ich dotrzymać i dlatego zaproszę ją do Stolicy. O świcie gołębie wylecą do Abydos z listem do twojej żony oraz odpowiednimi poleceniami dla tamtejszych władz.

– Pani…

– Powiedziałam już, abyś nie przerywał. Oczekuję, że nie odmówisz udziału w pewnych… zabiegach, które zamierzamy przeprowadzić razem z Aną. Twój udział jest niezbędny, choćby nawet miał okazać się dla ciebie przykry, ze względu na Moją obecność. Ponadto… Tylko Ana może zdjąć twoje pierścienie i chcę, aby to uczyniła… Jestem ci to winna, Neferze… – dodała niespodziewanie ciepłym głosem, kontrastującym z surowym tonem wydawanych poprzednio rozkazów. – Tymczasem zostań tutaj, w gospodzie Ahmesa i Muty. Nie traktuj tego jako polecenia Królowej, ale jako zaproszenie od przyjaciela…

– Czy będę mógł pożegnać się z Irias?

Miał wrażenie, że Amaktaris przez chwilę się zawahała.

– Tak. Nie okażę takiego okrucieństwa, ani jej, ani tobie, aby uniemożliwiać wam spotkanie. Tym bardziej skorzystaj z gościny Ahmesa.

– Pani, dziękuję za tę łaskę.

– Twoje wiersze, Neferze… – podjęła, tym razem ze śladem niepewności w głosie. – Powiedziałeś mistrzowi, że chcesz je zniszczyć… Należą do ciebie, zatrzymaj je więc i zrób z nimi to, co uznasz za stosowne. Wiedz, że jeżeli spalisz albo podrzesz te zwoje, odczuję smutek. Może jednak właśnie to sprawi ci satysfakcję… Zatrzymaj też ten papirus z zaklęciami… Mnie na nic się już nie przydadzą, może tobie posłużą lepiej.

– Pani…

– Muszę już iść, Neferze. Czekają na Mnie obowiązki, tak w Pałacu, jak i w obozie. Przybyłam z nadzieją, że wyjdziemy stąd razem, ale… Nawet bogowie nie mogą mieć wszystkiego. Zobaczymy się jutro.

Zanim zdążył zareagować, narzuciła kaptur i opuściła izbę. Opadł na jakiś stołek i przez dłuższą chwilę siedział jak ogłuszony… Potem wyszedł na poszukiwanie pani Muty. Poprosił o dzban wina do pokoju. Królowa zabroniła mu wprawdzie więcej pić tego wieczoru, a on obiecał okazać posłuszeństwo Jej rozkazom, ale mówiła tylko o piwie. Noc zapowiadała się na bardzo długą, a Nefer wiedział już, jak trudno będzie ją przetrwać. Może wino oraz lektura kolejnych zwojów pomogą opanować przemożne uczucie straty.

.

Przejdź do kolejnej części – Pani Dwóch Krajów LXXXI-LXXXV

..

Aby pobrać ebooka z powyższym tekstem w formatach pdf, epub, mobi:

Zajrzyj http---chomikuj.pl-Najlepsza_Erotyka2 (2)

.

Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.

Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Tagi:
Komentarze

Kolejny kapitalny odcinek. Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. Ciekawy początek, zakończenie interesujące.
Widać,że to nie koniec, królowa ma plany wobec swego niewolnika. Główny zły nadal się chowa- czyźby kapłan był przynętą ?
Książe jeszcze żyje- ciekawe co z nim będzie ?

Drogi Autorze, tak nęcisz, że przeczytałam wszystkie dzisiejsze rozdziały, choć planowałam dawkować sobie tę przyjemność 🙂

Bogowie nieustająco przychylni Neferowi. Musi być jednak w tej beczce miodu trochę dziegciu, i nawet taki szczęśliwiec jak bohater, nie może mieć wszystkiego.
Trochę nie pasuje mi ukorzenie się Amaktaris przed swym niewolnikiem, ale patrzę na to przez pryzmat własnych cech, co wpływa na mój osąd. Widocznie upór Królowej jest mniejszy niż sądziłam. Chwała jej za to, że potrafi przyznać się do błędu.

Serce boli. Scena, gdy posłaniec zdejmuje kaptur… mocno zawodzi. Być może Autor zakładał, iż dialog postaci pobudzi wyobraźnię czytelników. Mojej nie poruszył. Potencjał sceny zmarnowany dokumentnie. Scena spotkania małej z uwięzionym głównym bohaterem też jakaś płaska, wyprana z emocji. Szkoda. Wyraźny spadek formy Autora zmęczonego twórczym procesem (mogły być też zakłócenia płynące z szarej rzeczywistości mające negatywny wpływ na pisanie) spowodowały, że jestem rozczarowany.
Na plus muszę uznać spójność historii i stały dystans od realizmu.
Liczę na więcej w dalszych odcinkach.
Uśmiechy,
Karel

Janie: Jak słusznie zauważasz, to nie koniec. Walka o władzę przeniesie się tylko na inne pole, a przeciwnicy sięgną po narzędzia bardziej wyrafinowane i groźniejsze niż miecze czy oszczepy. Co do księcia, to przestał już być figurą w tej partii, pozostał jednak kartą do zagrania przez każdego, kto wykazuje więcej niż on rozumu – a więc przez wielu.

Patrycjo: Sądząc z chwili wpisania komentarza, czytałaś w nocy. Nie było moją intencją pozbawianie Cię odpoczynku, ale odczuwam jednak satysfakcję, że nie zdołałaś się oderwać. -:). Scena przeprosin wymagała pewnego dystansu ze strony Amaktaris – to jednak niezwykłe, gdy królowa prosi o wybaczenie niewolnika – uczyniła to bez słów. Cechuje Ją jednak sprawiedliwość i nie cofnęła się przed tym czynem. Ostatecznie publicznie upokorzyła Nefera, oskarżyła o zdradę, uwięziła i w końcu skazała na śmierć. To coś więcej, niż usunięcie z listy przyjaciół na facebooku (jak obecnie podobno zrywa się „bliskie” nawet znajomości). Tymczasem okazało się, że dochował wierności i to jemu zawdzięcza zwycięstwo. Największą chwałę przynosi Jej jednak to, że odrzuciwszy tak niezwykłe dowody łaski, Nefer nie wylądował natychmiast z powrotem na Placu Śmierci. Osądź to swym „królewskim” charakterem. -:)

Karelu: Cóż, „de gustibus non disputandum est”. Nie ma wyjścia, każdy z nas pozostanie przy własnym zdaniu.

Pozdrawiam i dziękuje za komentarze.

Neferze, to nieludzkie, igrać tak z losem biednego niewolnika! Naprawdę wystawiasz nas na ciężkie próby, ale dzięki Ci za to. Ukłony za sprytne przemycenie informacji o prymitywnej metodzie pozyskiwania penicyliny. Nawet jeśli Egipcjanie jej nie znali, to i tak opis wypadł wiarygodnie.
Pozdrawiam, Roksana.

Egipcjanie ją znali. Podejrzewa się o tą wiedzę Sumeryjczyków. Sztuka ta na moment została zapomniana i ludzkość przypomniała sobie o niej dopiero w późnym średniowieczu. Z tego co pamiętam.

Trochę nie zgodzę się z surowym jak zawsze Karelem. Nie widać w tym odcinku kryzysu twórczego, może tylko lekkie niezdecydowanie. To świadczy jedynie że tekst nie powstaje od razu niczym opowieść przewodnika mmo w czasach gdy graliśmy w nie fantazją i umysłem.

Neferze … normalnie znów bym utyskiwał na nadmierne lanie wody ale. Możesz się zdziwić, czekałem na podobną rozmowę Harfana z Neferem. Zarówno wsiąkając w świat i przygodę bo czytając Cię robię to zawsze, ale też niejako estetycznie bo nierozsądna deklaracja Harfana moim zdaniem trochę nie pasowała do stylu fabuły.

W odróżnieniu od Karela ( Karelu jeśli to Czytasz to Wiedz że nic do Ciebie nie mam prócz szacunku po prostu podobają się nam inne rzeczy ) mnie spodobała się scena końcowa. Nie przypuszczał bym że posłaniec przybędzie w swoim imieniu. Raczej wziąłem to ze swego rodzaju „Bema pamięci żałosny rapsod.” Fajnie było ale już się skończyło. No i fajnie Wymyśliłeś z tymi kwiatami, swego czasu też zwróciłem uwagę na ten gest. Pytanie czy już wtedy Planowałeś to co Napisałeś ? Czy po prostu wpadło Ci jak karma ?

Te informacje o trepanacji przypominają przygody kapitana Aubrey gdzie doktor Maturin popisał się podobną operacją przed marynarzami Fregaty. Tam też założyli niememu marynarzowi płytkę ze srebra. Srebro jako jedyny umiarkowanie szkodliwy metal dla człowieka, ma zdolność do autodezynfekcji swojej powierzchni, poza tym tłucze beztlenowce choć w zasadzie nie działa selektywnie i tłucze wszystko. Stąd problem również z nanosrebrem. Wybacz dygresję zawodową.

Dzięki Mick 🙂 Nie byłam pewna, czy znali, ale fajnie, że podpowiedziałeś. Historia medycyny jest fascynująca, choć wielu studentów uważa, że to już sztuka dla sztuki. Swoją drogą, o wielu rzeczach ludzkość zapominała i odkrywała je na nowo po całych stuleciach.
Mnie również ostatnia scena przypadła do gustu. Moim zdaniem pewna sztywność może być zamierzona i wynika z faktu, że królowa jest w pewnym sensie debiutantką w takiej roli. W końcu nigdy nie musiała prosić niewolnika. Z drugiej strony, można się było spodziewać, że zrobi coś nietypowego dla siebie, a „normalnego” dla zwykłej kobiety. Przecież dla „swoich” jest inna, niż dla ogółu, bardziej ludzka. Może przy okazji czegoś się nauczyła 😉
Pozdrawiam, Roksana

Tak. Masz rację, kobiety bywają takie. Ja te na stanowiskach też poznałem, jest niemalże niemożliwe żeby przyznały się do własnego błędu. Choć może Amaktaris która nie musiała zdobywać korony tak jak dzisiejsze panie swoich stanowisk, jest bardziej ludzka. Nie zachartowaly jej tuziny łajdactw, nie obróciły jej serca w kamień, bo mogły nie mieć miejsca.

Dokładnie o tym samym miałem dziś rozmowę. Uznaliśmy że takie zapominanie to przekleństwo naszej cywilizacji.

Roksano: Zawistni bogowie miotaja losem nawet takiego szczęściarza jak Nefer. Może jednak w końcu zdola sie z nimi pogodzić? Zwłaszcza z pewną boginią? Odnośnie medycyny starożytnego Egiptu to ważniejsze „przypadki” pojawiające się w tekście staram się konsultować pod kątem czysto medycznym oraz upewniam się co do kontekstu historycznego. I tak:
resuscytacja – najstarsze ślady prób przeprowadzenia sztucznego oddychania pochodzą właśnie z Egiptu. Co prawda nie była to klasyczna metoda usta-usta, którą uznałem za bardziej przydatną dla moich celów, ale Ana prezentuje przecież nowatorskie i niekonwencjonalne podejście do sztuki uzdrawiania
penicylina – tu już Micke pospieszyl z wyjaśnieniami. Dodam, że także A. Fleming pracował w jakiejś nędznej, zaplesnialej piwnicy szpitala co umożliwiło dokonanie jego epokowego odkrycia. Stąd wziąłem pomysł.
trepanacja czaszki – to chluba medycyny egipskiej. Zabieg ten przeprowadzano stosunkowo często, dwiema opisanymi w tekście metodami. Zachowane ślady i szczątki ludzkie dowodzą, że wiele operacji konczlo się sukcesem, tzn. pacjent przeżył i otwór zarastal. Inna sprawa, że trepanacje traktowano często jako ostatnią deskę ratunku i przeprowadzano bez potrzeby na śmiertelnie chorych i umierających, zwłaszcza zamożnych i wysoko postawionych. Stąd niepochlebna opinia Any o trepanatorach.
operacja zaćmy – pojawi się w dalszym toku opowieści. Zaćma to przez całe wieki najczęstsza przyczyna ślepoty, masowo występuje u ludzi starszych. Obecnie zmetniala soczewke zastepuje się sztuczną i następuje znaczna poprawa wzroku lub wręcz przywrócenie widzenia. Lekarze egipscy potrafili tylko wdusic taką soczewke w głąb oka czyli do tzw. ciała szklistego. To przywracalo wzrok na jakiś czas, chociaż nie w sposób idealny. Nieuniknione zanieczyszczenie prowadziło jednak do infekcji ciała szklistego i utraty przezeń przezroczystosci. W konsekwencji pscjent tracił wzrok ponownie. Przywrócenie zdolności widzenia, choćby na pewien czas, u osoby od dawna ślepej ówcześni ludzie musieli jednak traktować jak coś w rodzaju cudu.
Wybacz te przydlugie wyjaśnienia oraz przytyki w tekście pod adresem środowiska lekarskiego. Innych też nie oszczędzam, np. związanych z procesem przekazywania wiedzy.
Micke: Harfan złożył swoją niewczesna przysięgę w gniewie i potem jej żałował, gdy zaprzyjaźnil się z Neferem. Wspominał o niej raczej w zartach i odwołał przy nadarzającej się okazji. Gdyby takowej nie znalazł, to pewnie zwlekalby w nieskończoność z jej wypełnieniem, pod pretekstem, że Nefer nadal nie dorównuje mu w sztuce władania oszczepem. Co byłoby zresztą prawdą. Kwiaty… W chwili gdy Nefer wręczał je Królowej nie wiedziałem jeszcze, co się z nimi stanie. Pomysł pojawił się później. Za uwagi dotyczące srebra dziękuję. Wiem, że wykorzystywano ten metal w medycynie, teraz znam także przyczynę. Przygody kapitana Jacka Aubreya to także jedna z moich ulubionych lektur, chociaż do wspomnianego przez Ciebie epizodu jeszcze nie dotarłem.

Przeprosiny Amaktaris: dzięki za opinię. Samo to, że zdecydowała się na coś takiego, łamiąc własną dumę królowej i upór kobiety [tu kłania się komentarz Patrycji] jest już niezwykłe. Musiała zachować pewien dystans, nadal pozostaje przecież królową i nigdy czegoś takiego nie robiła. A już na pewno nie wobec niewolnika. Całkowity brak doświadczenia. Uczyniła to w zasadzie bez słów, łącząc z ujawnieniem wlasnych uczuć. Rozmowa była już tylko dodatkiem, nie potoczyła się zresztą po jej myśli. Trudno tu oczekiwać wielkiej wylewnosci. Moim zdaniem dramatyzm tej sceny jest oczywisty i wystarczający. Ale, jak już napisałem poprzednio: „de gustibus…” Podniesliscie jednak autora na duchu, gdy mógł się przekonać, iż nie jest w swojej opinii odosobniony.
Pozdrawiam wszystkich.
Nefer

Nefer, nie musisz prosić o wybaczenie za przytyki. Należy nam się 😉 Podobnie zresztą jak innym ;)))

Nie Przepraszaj, wywód był nader ciekawy. Zaś mój pod komentarzem Roksany był chybiony bo Roksana pisała o penicylinie a ja z rozpędu o trepanacji. Kiedyś człowiek nie izolował penicyliny z kultur pędzlaka bo nie umiał tego robić w sposób właściwy, jednak zauważył że jeśli zagnieść lekarstwo i użyć bez konieczności przechowywania to działa. Nie znam się na biologii a tym bardziej na mykologii ale jaka była właściwie szansa że urośnie pędzlak ? Przecież jego kultury są żadsze od innych pleśni. Chyba że akurat na takim żytnim chlebie najlepiej rośnie właśnie pędzlak.

Tytuł „Master and Commander” przetłumaczono na Polski jako „Pan i władca, na skraju świata” jak zwykle niefortunnie. I to było w filmie a nie w książce. Ja nie czytałem akurat całego cyklu o Aubreyu.

Doprecyzowując swoją wypowiedź, nie mam nic przeciwko jak najbardziej słusznej koncepcji sceny rozegranej pomiędzy głównymi bohaterami, jeno sposobu narracji ograniczonego w zasadzie do samego dialogu. W ten sposób można pisać scenariusze, pozostawiając reżyserowi i kierowanym przez niego aktorom wolność interpretacji. Zostawić wolność czytelnikowi też można, ale czy o to chodzi?
Ukłony i uśmiechy,
Karel
P.S. Ateno, edycja komentarzy już działa. 🙂

Karelu: Rację masz o tyle, że istotnie kilka osób przyrownywalo juz różne partie tego tekstu do scenariusza filmowego, bynajmniej nie czyniąc jednak z tego zarzutu, raczej przeciwnie. Istotnie, tam gdzie to możliwe wykorzystuję w prowadzeniu akcji dialog, uważam, że dynamizuje to fabułę. Dlaczego mamy pozbawiać czytelnika wyobraźni, podając wszystko w gotowej formie niczym film właśnie? Literatura, wielka i mała powinna raczej tę wyobraźnię pobudzać i rozwijać. W doslownosci i przedstawianiu „skończonych” scen i tak filmowi nie dorówna. Co stalo się z malarstwem po upowszechnieniu fotografii? Zmieniło formę wyrazu. Osobiście nie przepadam za tymi nowymi formami, ale rozumiem przyczyny ich powstania. Zresztą „de gustibus”. Pozostanę jednak przy opinii, że wyobraźnia to podstawa zabawy ze słowami.
Pozdrawiam
Nefer

Moim zdaniem, film jako forma ekspresji jest niedoceniany. Film nie ma na celu projekcji obrazu w umysł pozbawiony wyobraźni czy fantazji lecz jest przedstawieniem czyjeś wizji. Wiem że moje wyjaśnienie wyda się Wam wątłe bo widzieliście rozmiar chałtury który zadomowił się w kinie popularnym. Jednak każdy z Was widział na pewno, choć raz w życiu dobre kino. Więc jeśli istnieje dobre kino, to czy nie było by stratą i niedocenieniem wrzucać go do jednego worka mówiąc:”Ale to przecież film” 😉 ?

Mick, świetnie to ująłeś!
Miałam niedawno okazję rozmawiać z ludźmi zajmującymi się filmem, a raczej jednym z festiwali filmowych i pozwolę sobie przytoczyć tu dwa stwierdzenia z naszej rozmowy:
… „Faraon” był filmem genialnym, pobudzającym wyobraźnię… By pokazać ogrom, nie trzeba było budować całego kolosa, ale ukazać jego stopę obok dorosłego człowieka.” – Czy to nie działanie na wyobraźnię?
„W jednej z amerykańskich szkół filmowych używa się fragmentu polskiego filmu do nauki manipulowania uwagą widza przez operatora filmowego. To pojedynek między Kmicicem i księciem Bogusławem z „Potopu”. – Pamiętam dobrze ten fragment, kręcony chyba nad Wisłą. Łoziny bez liści, dziwne światło i chrapliwy oddech koni. Genialne!
Film jest Muzą, ale wymagającą. Dlatego ostatnio niewiele oglądam 😉
Konsensus jest taki, że mnie Nefer zmusił do wyobrażenia sobie sceny i ja ją widzę. Pewnie nie potrafiłabym jej nakręcić, ale dla własnych potrzeb wystarczyło mi wyobraźni. Do tego stopnia, że nawet wcześniej proponowałam zabawę w obsadę 🙂
No, ale ja jestem nieobiektywna, bo to opowiadanie niemożliwie mnie wciągnęło 😉
Pozdrawiam, Roksana

Niesamowita gra Łomnickiego. Aktor który umiał jeździć konno, znał co najmniej podstawy fechtunku. Trafiłaś mi Roksano w nerw 😉 uwielbiam ekranizację trylogii. Z przyjemnością odswieżę sobie tą scenę.

Drodzy Dyskutanci. Moim zamiarem, a jestem pewien, że i Karela również, w żadnym wypadku nie było dyskredytowanie sztuki filmowej. Stworzyła ona wiele arcydzieł i posiada własne środki wyrazu. Są one jednak nieco inne i różne od tych, które stanowią domenę literatury. Karel porównał fragmanty moich tekstów do scenariusza i uznał to za wadę, gdyż pozostawiają wolne pole dla wyobraźni czytelnika. W filmie takie wolne pole wypelniliby, wg jego słów, reżyser, aktorzy, operator itp., wykorzystujac srodki wyrazu typowe dla filmu i dostarczając widzowi pominięte szczegóły. Ja z kolei uważam, że właśnie pobudzanie wyobraźni jest ważnym środkiem oddziaływania typowym dla literatury. Wszystkich szczegółów i tak czytelnikowi nie dostarczymy, próbowali tego może pozytywisci ale rozbudowane opisy to tymczasem inna epoka twórczości literackiej. Roksana ujrzała dyskutowana scenę przeprosin, ja widziałem ją również. Kazde z nas zapewne inaczej, akcentujac różne szczegóły. I o to chodzi. Tekst miał pobudzić wyobraźnię a nie zastępować w tym czytelnika.
Nefer

W moim przypadku. Nie wiem czy Chcecie wiedzieć ale spróbuję, bo przecież od tego jest forum. Jeśli zaś Wyśmiejecie to chociaż pozostanę anonimowy.

W ogóle trudno mi się czytało tą scenę. Nie wiem które uczucie było silniejsze. Czułem nienawiść do Amaktaris ale nie miałem współczucia dla Nefera. Bo to była typowa przygoda w życiu, zdaża się dopóki człowiek nie zapanuje nad uczuciami i nie uświadomi sobie że większość złych uczynków dosięga nas ze strony tzw. przyjaciół.

Ja myślałem że Nefer po prostu wyrzuci te listy do paleniska. Jednak idiota zaczął je otwierać. Może i dobrze bo ruch Nefera (autora) kompletnie wytrącił mnie z równowagi. Kolejne to przyjście Amaktaris (wtf !?). Czy mogło by zdążyć się to w życiu ? Oczywiście tak.

Na koniec tylko dodam że spodziewałem się że to nie koniec utworu i że dalsze przygody będą również ciekawe, jednak myślałem że epizod Amaktaris przejdzie generalnie do historii.

Czyli Ty także ujrzales i odebrales tę scenę na własny sposób. Jak widać, oboje nie potrafią się uwolnić. Nefer odrzucił wyznania Amaktaris tak naprawdę wbrew sobie, a ona nie jest przyzwyczajona do jakichkolwiek porażek. Dodam, że wkrótce nastąpią wydarzenia, które oboje wytraca z równowagi. Zapraszam.
Nefer

Tak sobie pomyślałem, że jeśli on ma z nią dziecko to ma też zobowiązania. Mają je obydwoje. Czyż nie ?

Nie wiemy ile pozostało do porodu. Może to mieć wpływ na dalszy los i politykę wewnątrz i poza granicami Egiptu i bohaterów.
Może przy porodzie będzie żona Nefera ?

Do porodu jeszcze dużo czasu. Sama wiadomośćo stanie Królowej jest nadal tajemnicą, znaną tylko nielicznym. Zanim ewentualnie dojdzie do rozwiązania, wiele się wydarzy.
Pozdrawiam.

Może się jeszcze okazać że dziecko jest po Horkanie. Matka sama nie była pewna z kim je ma. Jest jeszcze mistrz Sentot i to na miejscu a nie w Abydos.

Neferze !!!
Dla mnie jak zwykle BOMBA!!!
Dla mnie jako zwykłego czytelnika, który w lekturze szuka źródła relaksu, ukojenia, oderwania się od codzienności.
Przyznam, że załamany losem kapłana po wydarzeniach w poprzednim odcinku, obecny przeczytałem z kilkudniowym opóźnieniem, chcąc być przygotowany na najgorsze, co mogłoby spotkać naszego bohatera.
Wspominałem kiedyś Megasowi i Tobie też powtórzę – WYDAJCIE KSIĄŻKI !!! CHOCIAŻ E-BOOKI, które można oficjalnie kupić !!!
Darmowe pobieranie z Waszych kont na jakiejś tam pobieralni nie wchodzi w grę.
Pozdrawiam równie gorąco jak tarcza Amon Ra w zenicie.
Raf

Raf: Bardzo się cieszę, że opowieść przypadła Ci do gustu. Autor zawsze pisze dla czytelników, choćby udawał, że jest inaczej i chowal tekst w szufladzie. Obecnie net ułatwia publikację wszystkim zaintresowanym zabawą ze słowami i widać to na różnych portalach. Każdy czeka też na reakcję odbiorców. Starań w sprawie publikacji papierowej raczej nie podejmę, za dużo zachodu a pewnie i tak nic by z tego nie wyszło. W obecnych e-bookach przygotowywanych przez osoby związane z portalem (którym w tym miejscu dziękuję) nie widzę nic złego. Dla mnie liczy się głównie satysfakcja z tej zabawy.
Ps. O Nefera się nie bój. Czuwają nad nim bogowie, autor i koniec końców także pewna Bogini. Na dodatek ma szczęście. Swoją drogą, nadejdzie wkrótce czas, gdy Królowa sama podziękuje wszystkim bogom za to, że ulaskawila Nefera.
Pozdrawiam równie serdecznie.
Nefer

Kiedy ciąg dalszy czyli ostatnia? część?

Hej.
Z pewnych istotnych przyczyn, określę je jako pozamerytoryczne, publikacja kolejnych odcinków tymczasem została zwieszona. A została jeszcze nie jedna lecz 6 części, razem 30 rozdziałów.

Szkoda. Kiedy można się spodziewać kontynuacji, czyli pozostałych części?

W tej sprawie odpowiedziałem Ci na priv, korzystając z adresu, pod który podpięte jest Twoje konto na NE. Pozdrawiam.

Możesz powtórzyć, jakoś mi uciekła Twoja odpowiedź, przepatrzyłem również spam bo może tam wrzuciło ale nie znalazłem. słałeś na email zaczynający się artkie?

Hej. Tak, na adres zaczynający się od artkie. Jak się teraz okazało, operator nadesłał wiadomość, że listu nie udało się dostarczyć. Wysłałem przed chwilą ponownie.

Nadal dostaję wiadomości od operatora o niemożliwości dostarczenia listu. Musisz mieć coś nie tak z adresem. -:(

Czy można prosić autora o kontakt? Mój mail to paulo101 at poczta.onet.pl

Hej, czy także mógłbym liczyć na kontakt w sprawie informacji o kontynuacji cyklu ?

Jasne. Sorry, że odpisuję dopiero teraz. Byłem przez kilka tygodni nieobecny. Napisałem do Ciebie na adres paulo101@poczta.onet.pl

Przeczytałem. Świetne z wcale nieoczywistym zakończeniem. Szkoda że są przeszkody do wrzucenia tutaj pozostałości.

Dzięki za zainteresowanie i wpis. Tak wyszło, niestety. Pozdrawiam.

Neferze, cóż to za tajemnice? Jestem niezmiernie ciekawa, dlaczego Amaktaris hibernuje na Twoim dysku.

Pozdrawiam i życzę przezwyciężenia trudności.

To żadna wielka tajemnica. Po prostu, z ważnych dla mnie przyczyn musiałem zawiesić publikację kolejnych odcinków. Nie wiem na jak długo, być może nie ruszę już dalej. Dlatego zainteresowanym Czytelnikom wskazuję na priv miejsce, w którym można znaleźć brakujące części. Nie podaję tego tutaj, gdyż byłoby to nieuprzejme wobec portalu NE, który swego czasu łaskawie przyjął mnie w szeregi autorów. Jeśli zechcesz, Tobie też podrzucę te namiary. Pozdrawiam.

Neferze, oto mój e – mail : patula1@onet.pl

Dziękuję i pozdrawiam.

Napisałem na ten adres. Również pozdrawiam.

Witam serdecznie Neferze,
Twoja lektura dała mi niezwykłą rozrywkę przez ostatnie kilkanaście dni. Bardzo proszę o kontakt pod adresem mailowym sebcio03@onet.eu.
Pozdrawiam

Dzięki za pozytywną ocenę moich starań. Napisałem pod podany adres. Jeżeli pojawią się jakieś trudności ze strony poczty możesz od razu napisać na kaptah502@gmail.com Pozdrawiam.

Drogi Autorze.
Już bardzo dużo wody upłynęło od ostatniej publikacji.
Jeśli niemożliwe tutaj , to Proszę. mikuada@interia.pl

Cieszę się, że zainteresowała cię moja opowieść. Istotnie, pojawiły się pewne pozameryoryczne problemy z publikacją jej dalszego ciągu. Mam nadzieję, że uda się jednak doprowadzić sprawę do końca w przeciągu 2-3 miesięcy. Obecnie trwają prace redakcyjne. W tej sprawie piszę również do Ciebie na priv, korzystając z podaneg adresu. Pozdrawiam serdecznie.
PS. Daj znać, gdyby wysąpiły kłopoty z dostarczeniem listu.

Wierni czytelnicy cierpliwie czekają na ciąg dalszy. Warto te 2,3 miesiące poczekać na dzieło najwyższych lotów.

Oj warto 🙂

Janie, Micke. Dzięki za dobre słowo i pamięć. Jak napisałem wyżej, jest szansa, że dokończenie opowieści ukaże się tutaj, moze jesienią. Trwają prace redakcyjne. Wakacyjny czas nie zawsze im sprzyja, a możliwości autora i redaktora (czyli M. A., któremu dziękuję za włożoną prace) są przecież ograniczone. A tekstu i różnych wydarzeń sporo jeszcze zostało.

Neferze. Byłem ponad pół roku w szpitalu i dopiero niedawno zacząłem odwiedzać net (po ponad rocznej przerwie). I zgadnij od czego ?😀oczywiście od Twoich i Megasa opowiadań. Tylko jedna sprawa mnie martwi. Nie jem gdzie szukać dalszych części Twego dzieła. Proszę podaj mi namiary na maila automoto2@o2.pl. . będę bardzo bardzo zobowiązany.

Hej. Przede wszystkim życzę zdrowia, skoro w grę wchodził szpital. Cieszy mnie bardzo Twoje zainteresowanie, jestem pewien że Aleksandra róznież. Odezwę się na podany adres. Pozdrawiam.

Wielkie dzieki. Za to że dałeś mi adres z którego skwapliwie skorzystalem. Ale nie doczytałem do końca ponieważ po próbie przejścia do kolejnego rozdziału pokazał się komunikat „strona niedostępna” . Pozdrawiam S.

Odpisałem Ci na priv w tej sprawie. Nie wiem, dlaczego napotkałeś problemy, podałem inny jeszcze link wejscia na stronę. Pozdrawiam.

Do poprzedniej wypowiedzi. Przepraszam za literówkę . Zamiast „nie jem” powinno być „nie wiem”. Pozdrawiam

Niech zgadnę, Piszesz z telefonu ? 😀 Ja też nie raz mam podobne problemy.

Napisz komentarz