VHS vol. 3 (Ferrara)  3.75/5 (49)

15 min. czytania

Esterze było gorąco. Czuła, że policzki ma czerwone, a pot splamił bluzkę pod pachami. Przyciskała ucho do białych drzwi, wręcz boleśnie. Zerknęła na telefon trzymany w pogotowiu. Dwudziesta pierwsza pięćdziesiąt dziewięć. Serce tłukło się w piersi.

Stuk.

Przerażona, zagryzła wargi, żeby nie krzyknąć. Nie dam rady – myślała – Nie dam rady, do cholery! A jednak wzięła głęboki wdech i z całej siły naparła na drzwi, otwierając je na oścież. Nieartykułowanym jękiem, który w tym momencie z siebie wydała, nikogo raczej by nie wystraszyła. Wielkie, brązowe oczy, przepełnione lękiem, rozbiegły się w poszukiwaniu intruza. Dostawcy. Tego pojeba. Kimkolwiek by nie był. Ale korytarz ział pustką. Jedynie kaseta leżała dokładnie tam, gdzie spodziewała się ją zobaczyć Na wycieraczce, tuż obok  drzwi, zawinięta w małą reklamówkę, tym razem z H&M-u.

– Kurwa – szepnęła. Za bardzo się bała, żeby biegać po klatce i szukać tego psychopaty.

Spojrzała na zawiniątko z pogardą, po czym zamknęła drzwi.

Pięć sekund później otworzyła je i zabrała pakunek z wycieraczki. Upewniła się, że szczęknęły oba zamki, po czym niecierpliwe rozerwała reklamówkę.

Wyczuła kanciasty kształt kasety. Na grzbiecie na pewno miała brzydki plaster z napisem vol. 3. Wyjęła ją z koperty. Obejrzała dokładnie. Tak jak dwie poprzednie nie była nowa. Stara i zużyta, przypominała te, które jako dziecko wynosiła z osiedlowej wypożyczalni. Jakieś dwadzieścia lat temu.

Odrzuciła ją od siebie z niesmakiem. Zdziwiła się, kiedy kaseta opadła bezpiecznie na drogą kanapę. Prychnęła. Tak jakby miała zamiar ją w ogóle oglądać! Najwyższy czas zadzwonić na policję!

* * *

Leżąc w gorącej wodzie, z włosami owiniętymi ręcznikiem, wściekała się na samą siebie, zębami nieświadomie skubiąc wargi.

Trzecia kaseta. Regularnie jak w zegarku, co czwartek, o dwudziestej drugiej, ktoś, nie wiadomo kto, podrzucał jej ten syf pod same drzwi. Pierwszy raz mocno odbił się na jej zdrowiu. Odchodziła od zmysłów, zastanawiając się co to za cholerstwo i kto za tym stoi. Przeglądała listy znajomych i listy wrogów, szukała kogoś zdolnego do czegoś tak… pojebanego.

Kiedy pojawiła się druga kaseta, była już nieco spokojniejsza. Wzięła wolne na piątek i w weekend, pierwszy raz od początku do końca, obejrzała cały materiał. Obie kasety. Wcześniej wyłączała po kilku minutach, nie mogąc uwierzyć w to, co widzi.

Ale nie, tak naprawdę wcale nie odchodziła od zmysłów. To nie ona była popieprzona, to te kasety i ich nieznany twórca.

Nie miała pojęcia co o tym myśleć.Dziś czuła strach jedynie czając się pod drzwiami, żeby złapać zboczeńca na gorącym uczynku. Czekała. Strach ją sparaliżował i wyszła o kilka sekund za późno.

Czemu akurat, kurwa, na VHS-ie? – pytała samą siebie, gdy już wycierała się przed wielkim, kryształowym lustrem. Mysia blondynka, średni wzrost, małe piersi. Ot, trzydziestka z ciekawą twarzą, ładna nawet bez makijażu. Odrzuciła ręcznik, przeglądając się pod wpływem impulsu. Obróciła się i spojrzała przez ramię na szczupły tyłek. Znamię pod prawym pośladkiem wkurzało ją od zawsze, ale jakoś nie mogła zdobyć się na usunięcie go. Faceci twierdzili, że dodaje charakteru. A charakter jest w cenie. Klepnęła się w pośladek zadowolona. Znów stanęła przodem.

Poczuła falę gorąca na myśl o kasecie i przelotnie musnęła sutki. Ciepło natychmiast wylało się jaskrawo na jej policzki. Poczuła wilgoć po wewnętrznej stronie uda i tym bardziej wkurwiła się na samą siebie. Obmyła twarz zimną wodą. Przecież dopiero co wyszła z wanny! Pomieszczenie już wypełniał zmieszany zapach potu i cipki. Dosyć tego – pomyślała – policja i tyle! Na pewno nie obejrzy tego gówna!

* * *

Przykucnęła na miękkim dywanie w salonie i z chrzęstem nakarmiła odtwarzacz pudełkiem z taśmą. Nienawidziła się za to jak bardzo była podniecona i jak bardzo trzęsły jej się ręce, gdy naciskała play.

Na wielkim ekranie pojawił się najpierw szum. Wojna mrówek. Podniosła kieliszek prosseco i tonąc w puchatym szlafroku, podeszła do szklanej ściany swojego apartamentu na Złotej. Wyjrzała na tonący w smogu Pałac Kultury. Światła dodawały mu uroku. Była szczęściarą, że mogła tu mieszkać. I to zupełnie, ale to zupełnie sama. Niestety nie potrafiła się cieszyć nowym mieszkaniem. Pierwsza kaseta przyszła, gdy tylko się wprowadziła. Vol. 1.

Przeszedł ją dreszcz. Telewizor przestał śnieżyć i rozległy się fanfary. Później odezwał się Tomasz Knapik, lektor nagrany na reklamówce jakiegoś gniota. O, sorry, to był RoboCop 2. Następnie jakaś komedia, czytana przez gościa, którego nazwisko jej umknęło. Jak miała się skupić, skoro zaraz się kurwa zacznie… Serce zabiło mocniej. Wciąż patrzyła na panoramę centrum, słuchając zniekształconych wrzasków i wystrzałów, tak wiele razy już odtwarzanych przez tysiące domowych zestawów video.

Była wielką fanką VHS-ów. Taka mała obsesja w czasach, gdy wszyscy wydawali fortuny na Blu-ray’e i monitory 4K. Nie dla niej sześćdziesiąt klatek na sekundę. Relaksował i hipnotyzował ją seksowny głos lektora, uwielbiała zniekształcenia obrazu i dźwięku. Nostalgia za szczęśliwym dzieciństwem była najlepszym z legalnych narkotyków. Miała paru znajomych, którzy dzielili z nią to dziwactwo, ale z żadnym nie czuła się bliżej związana. Gdyby nie potrzeba napraw i czyszczenia wciąż psującego się, leciwego sprzętu oraz wspólne łowy i handel starymi taśmami, w ogóle by się z nimi nie widywała…

Nagle światło padające z telewizora na ścianę pociemniało. Trailer Mrocznego Kryształu Hensona urwał się w połowie. Zatrzęsła się pod szlafrokiem. Raczej nie z zimna.

Szept. Później jęk. Wyuzdany, perwersyjny, taki mokry jęk kogoś obdartego całkiem z intymności.

Drżąc, opadła na kanapę i ściskając kieliszek owinęła się szczelnie szlafrokiem, jakby nowy materiał nagrany na starej kasecie mógł oglądać ją z takim samym napięciem, z jakim ona wpatrywała się w telewizor.

* * *

Bez zbędnych ceregieli, żadnych wstępów, na ekranie ujrzała swoją szefową. Pani Monika, dobrze po czterdziestce, wciąż była gorąca, a po biurze krążyły plotki o coraz to nowych młodzieńcach, z którymi pojawiała się w ulubionych restauracjach. W biurze chłodna, opanowana i profesjonalna, choć uczciwa, potrafiła być suką.

Na ekranie Pani Monika była zupełnie naga, nie licząc uprzęży, i pieprzyła właśnie w tyłek Adriana, kolegę Estery z czasów liceum. Na filmie Adrian był związany i zakneblowany, leżał na plecach, z nogami uniesionymi wysoko i przywiązanymi do poprzecznego pręta, tak, że tyłek miał pięknie wyeksponowany. Wyglądał na góra osiemnaście lat.

To oczywiście nie było możliwe, ale już przyzwyczaiła się o dziwacznych zestawień serwowanych jej na kasetach. Tym razem nierealność przedstawionej sytuacji wynikała z dwóch powodów. Po pierwsze pani Monika w czasach, gdy chodzili z Adrianem do liceum była o wiele młodsza niż na filmie. Po drugie Adrian nie żył od pięciu lat. Wypadek samochodowy.

Nie to, żeby Estera przeżyła tę stratę. Właściwie nie znała chłopaka. Chodzili do jednej klasy, ale przez cztery lata nie zamienili ze sobą ani słowa.

A teraz patrzy z rozchylonymi ustami, przestraszona, lekko już pijana, jak jej szefowa pieprzy chłopaczka czarnym strap-on’em… jak dyma go niczym fachowa domina… jak solidne dildo zanurza się w ciasnym odbycie, a on jęczy wniebogłosy… jak ze sterczącego kutasa cieknie nasienie prosto do jego pępka…

Ujęcie było statyczne, z góry, z ukosa. Pokój, w którym się to odbywało przypominał klasyczny loch BDSM, nudny, mdły i wtórny jak to tylko możliwe. Gdy Estera właśnie otrząsnęła się z pierwszego szoku (minęło zaledwie jakieś dwanaście sekund nagrania) obraz zmienił się momentalnie, bez żadnego efektu przejścia, tak jakby ktoś bezczelnie skleił pojedyncze sceny.

Zbliżenie oka jakiegoś zwierzęcia. Chyba łani. W czarnym, niespokojnym oku coś się odbija. Estera już sięgała po pilota by uruchomić przewijanie, nienawidziła scen ze zwierzętami (Przyznaj się przed sobą samą, suko! – myślała – Tak naprawdę nienawidzisz siebie, bo pomimo obrzydzenia to cię podnieca!), ale obraz znów się zmienił. Trzeci wolumin najwyraźniej miał szybsze tempo montażu, niż dwie poprzednie części.

Teraz jakaś nieznana kobieta w średnim wieku całowała się namiętnie z seksowną, rudą dziewczyną. Nie było tła ani dźwięku, tylko białe światło i ich przytulone, nagie ciała, śliskie języki wsuwające się i wysuwające z nieumalowanych ust. Splatały się pomiędzy wilgotnymi, lśniącymi wargami, a cisza tylko potęgowała siłę tej sceny. Estera rozpoznała w rudzielcu kelnerkę z hipsterskiej kawiarni naprzeciwko biura. Pod prawą piersią widniał tatuaż sikorki modrej.

Nie była lesbijką, ale nie była też niewrażliwa na kobiece piękno.Zrobiło jej się gorąco miedzy nogami i wcale nie chciała, żeby obraz się zmieniał. Wieczny pocałunek. Wsunęła dłoń pod szlafrok, aby dotknąć swojej piersi. Nie była tak podniecona od czasów dzieciństwa, kiedy pod kołdrą eksplorowała nowo odkryty świat łatwej ekstazy. Serce waliło jak oszalałe. Odstawiła kieliszek.

Przy odrobinie szczęścia scena potrwa dłużej. Materiał na pierwszej i drugiej kasecie też był składanką przeróżnych erotycznych lub pornograficznych scen, które potrafiły trwać od kilku sekund do kilku minut. Przy odrobinie szczęścia… Zacisnęła uda na miękkim materiale szlafroka.

Rudzielec wygrywał te ustne zapasy i teraz chciwie zlizywał ślinę kochanki (Estera nie kojarzyła jej, ale widziała, że to może być ktokolwiek, nawet kobieta, na którą kiedyś spojrzała przelotnie w metrze). Wysunęła różowy języczek na całą długość i przeciągnęła nim po szyi tej drugiej, od obojczyka aż po czubek nosa, zostawiając lepkie, ciągnące się strugi. Estera otworzyła usta. Dyszała jak podczas seksu.

Pstryk.

Umięśniony mężczyzna trzymający wyprężony członek w dłoni i robiący mu zdjęcie. Estera nie kojarzyła gościa, ale ścisnęła swoją pierś mocno na widok pulsujących żył.

Pstryk.

Jej matka. W młodości. Jęknęła z zaskoczenia, ale tak, to była twarz, którą zapamiętała z dzieciństwa. Lód wypełnił płuca, podniecenie jednak pozostało, mimo obrzydzenia, strachu i niezdrowej fascynacji z jaką patrzyła teraz na film. Nie chciała wcale oglądać własnej matki klęczącej na podłodze z serdecznym palcem prawej dłoni zagłębionym w odbycie, jęczącej i zlizującej z podłogi coś, co raz po raz tryskało zza kadru, to z jednej, to znów z drugiej strony, przy akompaniamencie męskich, chrapliwych sapnięć i porykiwań. Nie chciała widzieć jak kilka strug spermy ląduje na bladym tyłku matki. Z czasów, gdy nawet pewnie nie znała jeszcze swojego męża. Nie chciała, ale dyszała wciąż, a fale gorąca i lodu torturowały jej szczelnie owinięte szlafrokiem ciało.

To nie jest mama – uparcie myślała – tylko wygląda jak ona, to w ogóle nie jest prawdziwe – wiedziała, że ma rację. Cokolwiek zostało nagrane na te przeklęte kasety, nie mogło wydarzyć się w rzeczywistości. Czyż film z Adrianem (Boże, jego miękki kutas cieknący i falujący w rytm pchnięć!) tego nie potwierdzał? Ktokolwiek tworzył te… chore obrazy… używał jakichś sztuczek. Jakichś efektów specjalnych. Magii. Chuj wie, czego. Może na kasecie był narkotyk, który Estera wchłaniała przez skórę (gówno prawda!). Może… może… może… Najważniejsze, że to fikcja! Nic a nic z tego nie było prawdziwe! I to nie jej wina, że to tak cholernie ją podniecało!

Sięgnęła po pilota i nacisnęła przewijanie. Zapadła cisza a na ekranie pojawiły się dwie linie szarego szumu. Tłumaczyła sobie, że ogląda te kasety na własnych zasadach i z pewną dozą buńczuczności nie odwracała wzroku, widząc jak na przyspieszonych obrotach nagie plecy jej matki pokrywają się coraz grubszą warstwą spermy z kolejnych wytrysków.

Pstryk. Wcisnęła play.

Aż jęknęła z zaskoczenia.

To był jej własny salon, ale na kanapie siedziała inna kobieta. Za oknami panował mglisty poranek, a nie noc, jak teraz. Kamera zdawała się być zawieszona gdzieś pod sufitem, cały kadr wypełniała kanapa. I postać siedząca na niej. Odruchowo spojrzała w górę. Nic. Oczywiście. Żadnej kamery. Gładki, biały sufit.

Na kanapie siedziała młoda dziewczyna w zaawansowanej ciąży. Estera mrugnęła i przełknęła ślinę. Kobieta na ekranie nie mogła, miała zasłonięte oczy i knebel w ustach. Knebel miał kształt pierścienia rozwierającego szczęki tak szeroko, że nawet oglądając obraz w jakości VHS można było niemal zobaczyć jej migdałki. Ślina ściekająca po brodzie, skapywała na pełną, nabrzmiałą mlekiem pierś.

To była Justyna. Sąsiadka. Matka bliźniaków, obecnie w ciąży z trzecim dzieckiem. Na filmie jasnobrązowe włosy miała zaplecione w dwa krótkie, grube warkocze. Była piękna a ciąża tylko sprawiała, że wyglądała jeszcze cudowniej.

Estera jęknęła przeciągle.

Justyna miała przedramiona ciasno związane za plecami. Na biodrach czarne, koronkowe figi, a na nogach kurewskie szpilki, jakich nigdy w życiu nie śmiałaby włożyć żadna kobieta w ciąży. Wyglądała jakby nie mogła się zdecydować, czy szarpać się z więzami, czy raczej poddać.

Estera, przekonując samą siebie, że robi to absolutnie wbrew własnej woli i tylko dlatego, że jest pijana, rozłożyła szeroko nogi. Szlafrok rozchylił się i opadł nisko, odsłaniając prawą łydkę i udo. Rozległo się ciche mlaśniecie, poczuła zapach cipki. Zacisnęła pośladki kilka razy, aż przeszedł ją dreszcz, a później położyła dłoń na nabrzmiałych wargach.

W kadrze pojawił się mężczyzna. Adrian. Taki sam, jakiego widziała jeszcze niedawno, dymanego przez panią Monikę, ale tym razem wolny i w szortach. Brutalnie chwycił Justynę za włosy i pchnął tak, że opadła na plecy wygięta w niewygodnej pozycji. Kolejny ruch w kadrze i rudzielec z kawiarni, ubrany w za duży T-shirt odsłaniający piegowate ramię i uda, wpełzł na kanapę i chwycił kostki ciężarnej, siłą rozchylając szeroko nogi.

Adrian pochylił się i pocałował rudą, mocno, głęboko, między nogami ich wspólnej ofiary. Justyna wiła się, ale bez przekonania. Bezsilnie wysuwała język daleko przez kneblujący ją pierścień, jakby badała nim powietrze niczym wąż.

Estera miała wrażenie, że serce zaraz wyskoczy jej z piersi. Odrzuciła poły szlafroka i klęknęła na kanapie, ściskając wrażliwe sutki i raz po raz zagłębiając palce w ociekającej śluzem cipce, modląc się, by ten obraz się nie zmienił. Brandzlowała się jak zwierzę.

Adrian klęka nad głową zakneblowanej i wpycha sterczącego kutasa do jej rozwartych szczęk. Z jękiem zaczyna pieprzyć Justynę w usta, nie, w gardło! Kobieta dławi się a Estera widzi raz po raz gulę w jej przełyku. Ruda pełznie po kanapie niczym wąż i wsysa się w nabrzmiałą waginę ciężarnej, mocno ściska jej napęczniałą pierś. Estera mogłaby przysiąc, że widzi tryskające mleko i prawie dochodzi. Baristka wpycha język do pochwy kobiety, a koszulka zsuwa się z jej wypiętego, okrąglutkiego tyłka odsłaniając jej własną, dokładnie ogoloną cipkę (Estera wie, że dokładnie tak właśnie wygląda cipka kelnereczki naprawdę, bo VHS-y nigdy nie kłamią) i bladoróżowe kakaowe oczko.

Osiemnastoletni, niewyżyty Adrian wciąż wpycha swojego kutasa w usta pani Justyny z mieszkania tuż obok, a Estera nienawidzi siebie za to, że marzy, żeby przestał i wydymał rudą w jej wypięty tyłek. Ale on zamiast tego wyciąga swojego lśniącego od śliny fiuta i prawie siada na twarzy przyszłej matki, a napęczniałe od spermy jądra wpadają jej do ust. Estera widzi, jak je ssie i liże, jak język sięga prawie aż do ciemnego rowka chłopaka. Adrian wali sobie niczym nastolatek oglądający porno, niewrażliwy już na żadne bodźce, umęczony, pragnący tylko wytrysnąć. Zupełnie jak Estera, zupełnie jak ona… bo przecież sama nie czuje już ani cipki ani łechtaczki, tylko ogień płonący w podbrzuszu.

Wbrew sobie (gówno prawda!) jęczy głośno, wręcz szarpiąc krocze, kiedy Adrian tryska łukiem spermy na podłogę, marnując, och, jak marnując swoje nasienie, i wreszcie nie wytrzymuje. Zrywa się z kanapy i wyplątawszy się ze szlafroka prawie biegnie do sypialni. Wyciąga tajemne pudełeczko spod sterty torebek, których już nie nosi i wraca na kanapę, dzierżąc solidny wibrator w dłoni.

Obraz na ekranie zmienił się i w pierwszej chwili z ust Estery ucieka jęk rozczarowania, ale potem patrzy zafascynowana na kolejną scenę.

Mężczyźni. Kilkunastu. Garnitury, bluzy, lekkie kurtki, czasem płaszcze. Od nastoletnich, przez dojrzałych, aż po starców. Idą jak roboty, a kamera zmienia co chwilę ujęcie. Ich buty, tenisówki, trampki stukają o beton. Maszerują niczym zombie, wszyscy w jedno miejsce.

Estera siada, zupełnie naga, zahipnotyzowana obrazem, powoli unosi nogi i stawia je na krawędzi kanapy tak, że ogląda materiał między swoimi udami.

Jakiś plac. Jakaś fontanna. I nagle olśnienie. Już wie. To przed Pałacem Kultury. Jest dzień. Lato. Południe. Doskonała widoczność.

Na środku betonowego placyku stoi dziewczyna. Estera wzdycha, bo to jej rudzielec z kawiarni. Ubrany w ten sam T-shirt i nic więcej. Nawet usta wciąż są wilgotne od cipki Justyny. Ruda stoi boso i uśmiecha się, szczerząc ząbki, a ze wszystkich stron zmierzają ku niej mężczyźni. Estera oblizuje nagle suche usta.

Panowie, wciąż idąc, sięgają do rozporków i guzików spodni, wyciągają swoje fiuty. W kilka sekund przewija się kilkadziesiąt różnych kształtów i rozmiarów. Widzi, jak naprężają się gotowe do dzieła. Przełyka ślinę i włącza wibracje, przytykając urządzenie do swojego rozgrzanego brzucha.

Pierwszy mężczyzna dociera do rudej i łapie ją za włosy, zmuszając do uklęknięcia, po czym pcha fiuta w jej gardło. Rudzielec dławi się, ale przyjmuje kutasa, mocno zaciskając dłonie na pośladkach swojego oprawcy. Następny dociera nastoletni chłopak i chwytając ją za biodra, unosi do góry. Teraz dziewczyna wygląda jak złamana wpół. Kiedy ssie fiuta pierwszego, młody zadziera T-shirt i odsłania piękny tyłeczek. Spluwa na różowy, ciasny otworek i wsuwa swojego krótkiego, ale grubego kutasa na pełną długość w jej odbyt. Estera słyszy zdławiony pisk.

Pulsujące intensywnie tętno rozsadza jej skronie, kiedy zaczyna pieprzyć swoją cipę twardym wibratorem, ustawionym już na najwyższe obroty. Kolejni mężczyźni dopadają rudą. Kamera krąży nad tłumem sterczących kutasów, choć jedynie kilkunastu facetów ma możliwość zbliżyć się na tyle, żeby dziewczyna miała szansę choćby otrzeć się o ich penisy. Reszta patrzy i zawzięcie pracuje rękami.

Chłopak z tyłu pieprzy ją szybkimi ruchami i bardzo szybko, wręcz błyskawicznie, dochodzi w środku, po czym wysuwa więdnącego fiuta z jej tyłka. W jednej chwili zastępuje go inny, ale czy posuwa dziewczynę w cipę czy znów w tyłek, tego Estera już nie widzi. Kolejna zmiana i następny tryska jej w przełyku. Struga spermy ląduje na koszulce. Ktoś duży przewraca rudą na beton i teraz ociera się o nią kilkanaście kutasów na raz. Niektóre eksplodują, ale na ich miejsce momentalnie pojawiają się inne. Rozdarta bluzka cała jest mokra i lepka od spermy. Śliskie palce macają cudowne, jędrne piersi.

Estera jęczy głośno czując nadchodzący orgazm i wbija wibrator tak głęboko, jak się da, wręcz boleśnie, szybkimi, rytmicznymi ruchami, w głąb swojej pochwy. Coraz szybciej i coraz mocniej.

Dziesiątki kutasów tryskają raz za razem, aż ruda zostaje pokryta od stóp do głów spermą, aż dławi się nią, aż nasienie wycieka ze wszystkich jej otworów, aż blade bąble wykwitają wokół odbytu… Ale nagle Estera dostrzega znamię pod jej prawym pośladkiem i wie, że na ekranie to już nie ruda kelnereczka, ale ona sama (ona sama, do cholery!), pieprzona przez tłum mężczyzn, z których najmłodszy mógłby być jej synem, a najstarszy ojcem. Nie wytrzymuje. Wyciąga z siebie ogromną zabawkę i wpycha ją brutalnie w odbyt. Wibracje wstrząsają całym ciałem.

Później to już nawet nie mężczyźni, a psy, sfora dzikich psów, gwałci ją na betonie pod Pałacem Kultury. Ich czerwone fiuty wbijają się w nią z prędkością, którą niemal dosłownie czuje na swoim własnym ciele.

Pstryk.

Jakimś cudem widzi wnętrze kobiecego ciała. Coś jakby przekrój. Mięśnie, kości, wilgoć. Wszystko! Widzi też dwa potężne kutasy penetrujące jednocześnie czyjąś pochwę i odbyt (czy to ja?!?). Widzi najdrobniejsze detale, łącznie z macicą i resztkami kału stłoczonymi wyżej, w wyginających się, pulsujących, mięsistych jelitach. Widzi jak członki zapadają się w sobie na ułamek sekundy a później tryskają spermą w głąb miękkiego ciała.

Pstryk.

Oko łani. Odbity ruch. Jęk albo kwik.

Pstryk.

Ekran ciemnieje lub zmienia się w lustro. Estera nie wie, jest zbyt podniecona, widzi jak przez mgłę, widzi siebie jak jęcząc wypycha język z ust aż za brodę. Wygląda na opętaną. Niemal mdleje, kiedy nadchodzi orgazm. Teraz jest już świadoma, że czarny, lśniący ekran odbijający jej wyuzdany samogwałt chłonie każdy jęk i każdą kroplę śluzu, kiedy szczytuje i skurcze targają ciałem raz za razem, kiedy krzyczy a jej cipka tryska na dywan gorącym, rzadkim płynem, co jeszcze nigdy, przenigdy, na Boga, jej się nie zdarzyło! Ze szczeliny magnetowidu zaczyna płynąć biały, lepki płyn… Estera wywraca oczami i mdleje na kanapie.

* * *

Budzi ją bzyczenie. Wibrator, mokry od jej soków, leży na podłodze, bucząc niczym wściekły bąk. Boi się ruszyć, bo wciąż czuje echo potężnego orgazmu i ciasno zaciśnięty odbyt pulsujący bólem. Na ekranie widać już tylko szum. Nic więcej. Nie wie, czy te ostatnie sceny sobie wyobraziła, czy rzeczywiście były tam nagrane… Nie ma siły myśleć.

Zwleka się z kanapy na czworakach, sięga po pilota, wyłącza  i wibrator i telewizor. Wstaje, zatacza się, i rusza do sypialni. Nie pamięta, kiedy zasypia.

* * *

– Estero, czy mogłabyś wydrukować mi te referencje? – Pani Monika nawet na nią nie patrzy, podając pendrive’a. Nie widzi więc pustego wzroku Estery ani mechanicznych ruchów.

W piątek, w pracy, Esterę wszystko boli. Wspomnienie Vol. 3 pulsuje w głowie niczym złośliwy guz. Nienawidzi siebie, nienawidzi, że to coś, cokolwiek to jest, tak strasznie ją podnieca. Postanowiła, że dowie się prawdy. Wie nawet jak. Ma znajomego, fachowca od magnetowidów i technologii VHS. Jeden z tych, którzy podzielają jej pasję. Jeżeli ktoś może pomóc, to tylko on. I nie wstydzi się, nic a nic. Bardziej niż podzielenia się swoją tajemnicą, boi się tego, kim się staje, kiedy to ogląda. Boi się, bo w głębi serca czuje, że to kaseta ogląda ją. Te kasety, czymkolwiek są, ktokolwiek je przysyła, gwałcą ją. Tak – gwałcą. A ona się nie da. Ona ma dosyć (nie, nie dosyć, chcę jeszcze, jeszcze!). Policja nic nie pomoże, bo policja jest durna, ale Daniel będzie wiedział, co to za cholerstwo i uwolni ją od tego. Na pewno! Bo Estera musi się uwolnić, inaczej zwariuje…

* * *

W przerwie na lunch, w ulubionej kawiarni, zamawia mocne latte.

– Proszę nie mówić! Pani Estera, prawda? – pyta uroczy rudzielec za kasą, po czym podpisuje kubek. Estera patrzy zmęczonym wzrokiem. – Widziałam, jak cię pieprzą, kochana. Widziałam jak z twojej różowej dupki ciekła sperma kilkunastu gości.

– Dziękuję, sikoreczko – odpowiada mechanicznie, odbierając swoje latte i odwraca się. Nie obchodzi jej zaskoczona mina baristki. Czas zadzwonić do Daniela.

.

Aby pobrać ebooka z powyższym tekstem w formatach pdf, epub, mobi:

Zajrzyj http---chomikuj.pl-Najlepsza_Erotyka2 (2)

.

Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.

Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Tagi:
Komentarze

Czytelniczki i Czytelnicy Najlepszej Erotyki,

mamy wielki come back! Po paru latach nieobecności na nasze łamy wraca Ferrara, autor słynnego, choć jak dotąd niedokończonego cyklu „Dom Rossów”, jednego z najchętniej czytanych tekstów na naszych łamach.

Do tego wrócił w wyśmienitym stylu. „VHS vol. 3” to wprawdzie opowiadanie samodzielne, umiejscowione poza uniwersum „Domu Rossów”, ale można rozpoznać w nim charakterystyczny styl Ferrary. Tekst wprost ocieka bezwstydną perwersją i z pewnością przypadnie do gustu przynajmniej niektórym z naszych wiernych odbiorców 🙂

Witaj z powrotem, drogi Ferraro! Z przyjemnością czytałem Twój ponowny debiut na naszym portalu. Ale mam też wielką nadzieję – i sądzę, że nie jestem w tym osamotniony – że podejmiesz również swój zarzucony projekt i pokażesz nam, jak zakończy się historia Domu Rossów!

Pozdrawiam
M.A.

Zbudowałeś napięcie i zadałeś pytanie, o co w tym wszystkim chodzi? To czekamy na ciąg dalszy. Coś musi się za tym kryć.

Mocne i bardzo dobre, ale korektor musiał chyba robić sobie dobrze, zamiast skupić się na swojej robocie! 😉

A tak trochę poważniej… Coś jest w tym, że stara, dobra technologia VHS bardziej pobudza wyobraźnię niż jej doskonalsi następcy. Szumy, zakłócenia, obraz każący nam się wiele domyślać, często niestabilny, do tego możliwość nagrywania własnych treści, dogrywania, zagrywania, dzięki czemu powstawały dziwaczne czasem składanki.
Choć celuloid też ma swoje legendy i kamery super 8 również trafiły pod strzechy, to nigdy nie na taką skalę jak technologia video. O technologiach cyfrowych nie ma nawet co wspominać…

Choć tekst niektórym może wydawać się czystym porno, jak dla mnie jest w nim coś więcej. Może to ten dystans budowany przez użycie nośnika magnetycznego, może swoista transgresja, a może odniesienia filmowe… W końcu technologia VHS wielu oczarowała.

Więc po pierwsze „Wideodrom” Davida Cronenberga, w którym oglądanie zmienia, po drugie „Ukryte” Michaela Haneke z kasetami w papierowych kopertach i kamerą widmo, gdzieś dalej „Magisterka” Alejandro Amenábara eksplorująca temat filmów snuff czy nie tak dawno oglądane „Reality” Quentina Dupieux, w którym rzeczywistość zapętla się z nagraniem…

Jednym słowem: czekam na więcej 🙂

Początk bomba 🙂
Pozniej „Ucieczka z kina wolnośc”. Ciekwe połaczenie .
Pozdrawiam
lupus

Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze. Muszę też podziękować Pani Ani za bardzo profesjonalne podejście do tematu korekty. O Domu Rossów pamiętam i pewnie jakoś go zakończę (wreszcie) po tylu latach. Ale VHS to obecnie mój konik. Pozwala mi bawić się formą do upadłego.

Ależ cała przyjemność po mojej stronie! 😉

Na koniec powinnam dodać jeszcze hordę bezpańskich psów rodem z „Białego Boga” Kornela Mundruczo… tak wychodząc poza skojarzenia VHS.

Z góry przepraszam, jeżeli piszę w złym miejscu, ale desperacko szukam pewnego opowiadania z tej strony. Przejrzałam najbardziej prawdopodobne tagi, ale nic. Akcja toczyła się w operze lub teatrze: na początku zabawa z wibratorem, a na końcu seks grupowy (tak jakby zdrada kontrolowana). Motyw dominacji. Będę bardzo wdzięczna za pomoc!

Aniu, opowiadanie Barmana (Barman-Raven) o Obsesji. Nazywa się chyba „Carmen”. Nie ma tu juz żadnego jego opowiadania 🙁

Dziękuję za odpowiedź! Czyli już nie do zdobycia nigdzie?

Chwilowo nie, chyba że bezpośrednio od samego autora… ale kto wie, kto wie… może w końcu gdzieś wypłynie 😉

Ehh, takich rzeczy ludziom się nie robi 🙁

Barman jest teraz na innej (konkurencyjnej?) stronie. Tak jak i kilku innych pisarzy z NE.
Ale nie wiem czy mogę podać link. 😉

Zagadka, jeśli chodzi o tytuł poszukiwanego opowiadania została prawidłowo rozwiązania.
@Judyto Nie ma się co krygować, chodzi o Odcienie Czerwieni. Najpopularniejszy z wujków powinien pomóc w tej sprawie. Kolega Barman Raven postanowił podążyć własną drogą. Wypada mu życzyć powodzenia. Aniu,poszukiwanego opowiadania nie ma w naszych zbiorach, ale jest ponad pięćset innych. Z całą pewnością znajdziesz coś dla siebie:)
Czytaj, oceniaj, komentuj:)
Kłaniam się,
Foxm

P.S Judyta również nam się ostatnio rozmilczałą. Namawiam Cię gorąco na powrót do aktywnego komentowania.

Mam zarchiwizowany… mogę się podzielić.

@e!
Ja również szukam od pewnego czasu jednego z opowiadań tego autora. Nie pamiętam dokładnie tytułu, ale było to chyba „Ilse – wilczyca z Buchenwaldu”. Czy posiadasz może kopię tego opowiadania i zachciałbyś się nią ze mną podzielić?

Niestety nie posiadam.

Ze względu na to, iż możesz mieć subskrypcję tego postu odpowiadam bezpośrednio pod nim, iż mam i mogę się podzielić.

Oczy i zmysł wzroku przykuły moją uwagę w tym opowiadaniu. I ta zwierzęca źrenica. Odbija coś…może instynkty bohaterki?
Ale jest w tym tekście jeszcze coś. Oko (i szkiełko) jest symbolem czegoś racjonalnego, a tutaj nie wszystko jesteśmy w stanie wytłumaczyć. Jest coś, co wymyka się trzeźwemu umysłowi. I bohaterce, choć patrzy. Może wyjaśnienie jest proste? Tego jestem ciekawa i chyba z tego powodu tekst mnie zainteresował. A erotyka, pornograficzna dosyć, jest tutaj raczej zabiegiem, by zbudować napięcie. Choć mogę się mylić. 🙂
Był taki jeden – Bataille – co to zafiksował się na punkcie oka i też perwersyjnie pisał. 🙂

I racja z tymi drobnymi korektorskimi wpadkami. 🙂
Z pozdrowieniami
NoNickName

Wiem, że prawda… ja się po prostu z natury nie nadaję na korektora, ale założyłam że w TAKIM tekście i tak nikt nie zauważy 😉

Niekiedy OKO wszystko widzi. 🙂

🙂

Tak, w tym opowiadaniu jest też coś orwellowskiego…

Nie najgorszy warsztatowo tekst, w który daje się wyczuć głęboko zaangażowaną perwersję fantazji.

Nie podoba mi się zdanie: „W piątek, w pracy, Esterę wszystko boli.”

Słowa „cipka”, „fiut”, „kutas” – rozumiem, że to pewnego rodzaju manifestacja odwagi, ale w dobrym opowiadaniu powinniśmy unikać banalnych sformułowań. Cipka jest użyta dwa razy, natomiast kutasów mamy jedenaście, a do tego jeszcze sześć mocno najeżonych w centrum opowiadania fiutów. Opowiadanie na tym traci. Obrazy są bardzo dosłowne, (no cóż taki film) można by je zrównoważyć ostrożnym opisem., unikając przetartych sformułowań.

Mam nadzieję, że nie spodziewałeś się, że będę komukolwiek cenzurować kutasy! 😀 😀 😀
Fakt, zdaje się, że wycięłam jakiegoś „chuja”, ale w miejscu w którym bynajmniej nie odnosił się do genitaliów…

Wiem, że masz inne zdanie, ale to naprawdę kwestia gustu. Niektórzy lubią wulgarność. Sądzę zresztą, że naszym czytelnikom się spodobało… Osobiście uważam, że forma i użyty język powinny być dostosowane do przekazu. Naprawdę sądzisz, że pasowałyby tu „pierwotne korzenie prawdziwego piękna”, „lingamy”, „różdżki” czy „koniki morskie”? Tylko szczerze…

Poza tym dla mnie dużym plusem jest umiejscowienie „cip”, „kutasów” i „fiutów” tam, gdzie ich miejsce. Czyli w sferze seksualnej, rzecz jasna.

To prawda, nie spodziewałem się że poprawisz jak należało.

Mnie się spodobał pomysł, choć cierpiałem, ze względu na te banalne sformułowania. Wiesz, Aniu, to udręka obserwować, jak coś co może być orłem, podskakuje na gałązce marnym wróblem. No ale zaraz odpiszesz, że wróbelki też są seksi…
Zgodzę się więc, że to kwestia ambicji.

Mój gust mówi mi jeszcze, że to banał i pójście na skróty, takie dosłowne macanie się po genitaliach głowicą atomową. Dzieło literackie to potężna broń, z ogromem możliwości. Dlaczego spłycać to do kilku słów, jakiekolwiek by nie były. Można do zrobić opisowo, erotycznie. Z tego pomysłu można było wiele więcej zbudować. Opieranie „kluczowych” „elementów” na słowach, „rynsztokowych” uważam za chybione. Aniu i nic nie da, że zbudujesz mi tu zaraz uszlachetniarkę zwrotów, która będzie miała za zadanie „wybielić” cipki fiuty i kutasy. W ogóle społeczeństwa te zwroty są uważane za wulgarne i większość czytelników odniesie takie wrażenie. Ja rozumiem… mów do mnie brzydko itd… ale w takim opowiadaniu najlepiej przedstawione może zostać tylko to, co nie jest wprost napisane. Erotyka cudownie się nadaje, by narysować z niej obrazy w czytelniku, jego własnymi kredkami. Jebanie banałami po oczach, prędzej go oślepi niż podnieci.

Po za tym, nie sądzę, że to w porządku wyciągać koniki z podziemia. Temat jeszcze nie zakończony a Ty jedziesz na nich po publiku.

Widzę, że rozumiesz co czuję czytając Twoje ostatnie opowiadania (to z tym orłem – świetne porównanie!). Udowodniłeś, że potrafisz pisać, a później gwałtownie obniżyłeś lot. Pokaż proszę jak wygląda prawdziwa, najlepsza erotyka. W swoim najlepszym stylu, na granicy grafomaństwa a nie poza nią!

Aniu. Nie rozumiem Twojego nagłego ataku na moją twórczość. Pod tym opowiadaniem jest miejsce na uwagi odnośnie jego treści. Autor ma szansę zrozumieć gusta czytających go czytelników. Dlaczego wprowadzasz atmosferę zniechęcenia dla wszelkiej krytyki? Miałaś robić korektę a prowadzisz działania zaczepno-obronne.
Twoje ambicje są chyba źle skierowane.

Zdecydowanie bardziej zaczepno niż obronne…
I źle to rozumiesz – tylko próbuję wejść Ci na ambicję 😉

A przepraszam… jeszcze koniki… po niczym nie jadę, wypraszam sobie! Na każde sformułowanie znajdzie się odpowiednie miejsce i czas. Wciągnęłam je sobie na moją listę. Uwielbiam kolekcjonować nieszablonowe określenia 🙂

Ależ po co się sprzeczać. Każdy pisze, jak zechce i co zechce.
Kiedy mam ochotę pisać Wielką Literaturę™ to piszę. A kiedy mam ochotę pisać erotykę dla zabawy… Cóż.

Choć nie bardzo rozumiem, czemu używanie wulgaryzmów miałoby deprecjonować jakikolwiek tekst, przyznaję bez bicia, że teksty, które piszę na NE są czystym porno bez żadnych ambicji. Służą tylko do wywołania podniecenia i pobudzenia wyobraźni, nic więcej.

W prozie lubię szczerość. A prawda jest krótka i często dobitna; szkoda mi czasu i miejsca na fikuśne, wiktoriańskie nazwy i zawoalowane opisy. Kutas jest kutasem, cipka cipką a dupa to dupa – i kiedy tylko uda się uniknąć zbyt częstych powtórzeń, tak należy je nazywać. Bądźmy dorośli.

Drodzy czytelnicy, to strasznie fajowe uczucie, kiedy tak dogłębnie analizujecie ten tekst. Ale ja bym nawet połowy tego, czego się w nim doszukujecie, nie wymyślił. Faktycznie, gdzieś tam może były inspiracje „Videodromem” czy „Ringiem”, ale cały ten motyw służy tylko do tego, żebym mógł zalać (czy też jebnąć po oczach) czytelnika kalejdoskopem opisów i pomysłów. Nic więcej.

Schlebia mi uwaga, z jaką doszukujecie się powiązań, ale autorska prawda, jak napisałem wyżej, jest krótka i treściwa: to po prostu mocna, bezpośrednia erotyka na pograniczu pornografii, której jedynym celem jest wywołanie w czytelniku seksualnego podniecenia. Wszystkie te powiązania i smaczki, które upolowaliście, być może są obecne. Ale przede wszystkim w Waszych głowach.

Fajnie, co nie? 😉

Fajnie.
Przecież chodzi o to, żeby uruchomić wyobraźnię… Moja zadziałała 🙂

Szczerze mówiąc, czytając ten tekst miałem nadzieję na nieco więcej niż to, co wyłożyłeś powyżej (czyżby tylko w ferworze dyskusji?). Zawiązanie akcji, tajemnicza aura, może nawet metafizyczna (?), różne nawiązania, które wskazała Ania… Czyli dobra robota. A tu chcesz sprowadzić wszystko do czystego seksualizmu i zamiaru podniecenia czytelnika… To chyba zbytnie spłycenie? Przyznam zresztą, że aż tak podniecające w tej akurat materii to opowiadanie nie jest (dla mnie przynajmniej). Same sceny dość banalne, mechaniczne, brak uczuć, raczej nie porywają, sądziłem, że to celowy zabieg autora nagrań… Zacząłeś z wysokiego „C”, a teraz piszesz, że to był tylko „wypadek przy pracy”?

Znacie te anegdoty o wielkich pisarzach, którzy anonimowo interpertują pod okiem różnych komisji i ciał pedagogicznych swoje własne teksty i okazuje się, że dostają marne tróje, bo najwyraźniej „nie do końca rozumieją, co autor miał na myśli”?

Żaden ze mnie „wielki pisarz”, ale w tej anegdocie jest chyba sporo prawdy. Każdy napis na murze można obwołać wielką sztuką i dopatrzeć się w nim rzeczy niesamowitych i głębokich, jesli tylko się zechce (co zresztą dzieje się na porządku dziennym w tak zwanej sztuce współczesnej, która moim zdaniem ze sztuką niewiele już ma wspólnego). Nie ma większego sensu interpretować tekst razem z autorem. Można się tylko zawieść.

Niech tekst broni się sam. Jeżeli komuś się podoba, co to ma za znaczenie, co autor miał na myśli? To tylko tekst. Pisany po to, żeby się podobał. Trochę w kontraście do delikatnych, efemerycznych tekstów erotycznych, których na NE jest najwięcej. Nie aspiruję naiwnie tymi tekstami do jakiejś Sztuki Wyższej. To tylko opowiadanie erotyczne. Proste. Prostackie wręcz. Myślę, że takie powinno być. Takie lubię najbardziej.

A jeżeli ktoś widzi w nim coś więcej, to bardzo dobrze. Tylko nie przypisujcie mi niewiadomo jakich zasług literackich, bo to krępujące. Ot, opowiadanko. Może nieco mądrzejsze niż prymitywistyczny Dom Rossów, może nie.

Zobaczymy, co będzie dalej.

Opowiadanie (czy raczej początek powieści, w każdym razie czegoś dłuższego) odebrałem jako bardzo interesujące ze względu na te aspekty, które w komentarzu odrzucasz jako nie będące w istocie Twoim zamysłem. Czyli pojawiły się przypadkowo albo ubocznie, jeśli tak, to tylko pogratulować i pozadrościć. Wystawiasz natomiast tekst w konkurencji „czysta erotyka = porno”. I tutaj nie ukrywam, że jeśli tak, to dla mnie akurat słabsza warstwa utworu. Opisane sceny odpowiadają dokładnie kiepskim produkcjom jakie swego czasu można było znaleźć właśnie na kasetach VHS w podrzędnych wypożyczalniach. Niczym nie zaskakują, niczym nie porywają, ot sztampowa, komercyjna masówka. Jak już wspomniałem, sądziłem, że to celowy zabieg fabularny, jakiś rodzaj gry prowadzonej przez tajemniczego autora tych nagrań, w sobie tylko wiadomym celu, który z czasem zostanie ujawniony. A to ma być główny motyw przewodni utworu? Wtedy to w sam raz na taką tróję, o której pisałeś powyżej.

To naprawdę ciekawe. Pisanie WL wymaga odpowiedniej ochoty, zaś serwowanie porno na portalu erotycznym to dla Ciebie rozrywka? Pewnie to taki ekwiwalent spuszczenia się czytelnikowi na twarz? („…pokrywają się coraz grubszą warstwą spermy z kolejnych wytrysków.”, “ …aż ruda zostaje pokryta od stóp do głów spermą”, “…jak z twojej różowej dupki ciekła sperma kilkunastu gości…”)

Powiedz, kogo (oprócz Twojej korektorki) ma to podniecić? Czemu ma służyć taka dosłowność, która w dodatku nie ma nic wspólnego z rzeczywistością? Zachwycić się można pomysłem ale wykonanie Twojego działa jest banalne i nieprawdziwe. Gdyby traktować te opowiadanie, jako urocze kłamstewko wciskane nastolatkom… to nie ma dyskusji.
Ja jednak zwykle chcę więcej i mocniej. Martwią mnie niewykorzystane szanse, a jeszcze bardziej filozofia czyniąca z nich prawdę 2.0. Właśnie, prawda. Z nią chyba nie jest taka prosta sprawa. Wątpię byś był autorytetem by mówić co jest prawdą a co nie. Ty nie nazywasz tego co jest, tym czym jest. Ty kłamiesz, wulgaryzujesz i wymiotujesz własnymi fantazjami, przy których prawda nigdy nawet nie stała. Przede wszystkim nie piszesz jak dorosły. Nie piszesz odpowiedzialnie, łżesz fikcją.

Uważam, że wykorzystujesz czytelnika by sobie zrobić dobrze. Obawiam się, że każdy, kto ma jakieś inne podejście do tego portalu, może się czuć… lekko spryskany.

Może skusiłbyś się i napisał nam trochę tej WL z domieszką erotyki. Każdy bardziej lub mniej wyrafinowany ambicjonalnie element czytelniczy, chętnie umili sobie popołudnie.

That comment gave me cancer.

A mi się podoba.
To najlepszy tekst JiNna jaki do tej pory czytałem. Oby tak dalej.

Dzięki, staram się jak mogę.

Cześć.

Ale tu ruch! Aż musiałam zajrzeć i zobaczyć, o co chodzi. 😀
Opowiadanie trochę do mnie nie przemawia, to chyba nie mój klimat. W kwestii gustów i guścików się nie wypowiadam. Rzeczywiście dużo tutaj „cipek”, „kutasów”, etc. Cieszę się, że jednak gdzieś się pojawiają, choć może tutaj nieco w nadmiarze. 😉 Sam pomysł ciekawy, ale bohaterka trochę naiwna, jak dla mnie. Chociaż może jej osobowość wcale nie jest taka fikcyjna. 😀

Jestem ciekawa kontynuacji, o której była mowa.
Pozdrawiam ciepło,
B.S.

Droga Aniu,
Absolutnie powinnaś cenzurować „cipki” (no chyba, że występują w dialogu). Natomiast czepianie się „chujów” jest dla mnie niezrozumiałe. A już szczytem jest dla mnie, gdy ktoś określa takie słowo „rynsztokowym”.
Ludzie z „rynsztoka” są w stanie każde słowo uczynić „rynsztokowym” jeśli się im na to pozwoli.
Uśmiechy,
Karel

Karelu, ja ma dość specyficzne podejście (choć bywam też niekonsekwentna): ani chuje ani cipy absolutnie mi nie przeszkadzają, ale tylko o ile nie są wyzwiskami czy przekleństwami… więc zdarza mi się jakiegoś amputować, kiedy nie kieruje do odpowiedniego desygnatu 😉

Całkiem ciekawe studium schizofrenii. W tym przypadku dość zgrabnie wplecione elementy erotyki na granicy pornografii. Bohaterka ma ewidentny problem z rozeznaniem, co widzi, a co jej mózg dopowiada do obserwowanego na ekranie obrazu. Nie czepiam się „cipek” i powtórzeń, bo nie mnie to oceniać. Początkowe sceny seksu zapowiadały jednak coś więcej, ale końcowe mnie rozczarowały. Rozumiem, że Autor zamierzał zszokować nasyceniem wyuzdanych fantazji, ale nie do końca się udało. Tak, jakby początkowy zapał gdzieś po drodze osłabł, a dokończyć trzeba było.
Czekam na dalszy ciąg. Zobaczymy…
Pozdrawiam, Roksana

Dobry wieczór!
Tekst przeczytałem krótko po premierze, zostawiłem mocne i zasłużone pięć gwiazdek. Teraz pokuszę się o krótkie uzasadnienie. Po ostatniej kropce popadłem w zadumę nad faktem, że nasza siła tkwi w różnorodności. Niemało na portalu jest opowieści, w których seks stanowi jedynie dodatek do wspaniałej historii, zdarzają się i takie, gdzie Autor za punkt honoru/główne twórcze założenie stawia sobie podniecić czytelnika.

Tak interpretuję „VHS”. Historia jest zaledwie pretekstem do zanurzenia się w świat dzikiego, nieskrępowanego seksu. Czasem nierealnego i przerysowanego, prawda, ale takie prawo fantazji. A że po bandzie? Trudno. Na świecie jest 6 miliardów ludzi, co daje niezliczoną ilość seksualnych możliwości. Czyż to nie fantastyczne? I wszystkich tych ludzi można doprowadzić na szczyt dobierając odpowiednią kombinację słów. Moim zdaniem – magia. Dlatego cofam swoją opinię z czasów DE, Ferrara nie jest pornografem wysokiej klasy. Jesteś raczej dawno niewidziany Autorze, czarodziejem słowa.

Pisz więcej i częściej. Bawiłem się przednio. Poszukiwania intertekstualności sobie darowałem, na podobnej zasadzie oglądając wytwory przemysłu pornograficznego egzystencjalne problemy i rozterki bohaterów ledwie majaczą w oddali.:)
Kłaniam się,
Foxm

Ferrara, opowiadanko bardzo fajne i w Twoim stylu ale jeszcze bardziej podoba mi się Twoja deklaracja hmm… programowa, którą wyłuszczyłeś w komentarzu. Tak jest, celem opowiadania erotycznego powinno być wywołanie u czytelnika seksualnego podniecenia. To jednocześnie, moim zdaniem, sedno problemu, który stał się tematem licznych debat tutaj. Autorzy NE, przynajmniej wiodąca większość, chcą tworzyć Wielką Literaturę, a nie ostre kawałki dla onanistów. Ba, odnoszę wrażenie, że niektórzy z nich czuliby się dotknięci gdyby ich utwory miały służyć takim celom. W efekcie powstają dzieła literackie, które podniecenia nie wywołują, gdzie śmiałe sceny erotyczne są dodatkiem i utwory te w zupełności mogłyby bez tej erotyki się obejść. A na to, mam wrażenie, jest bardzo ograniczony target. Podobnie jak na poezję dla rolników.

To niestety trend, który pojawił się jeszcze w ostatnim okresie istnienia DE i pionierem był tu chyba Megas i jego Opowieść Helleńska. Powieść, bez żadnej przesady, epicka, świetna rzecz, ale erotyka jest tam tylko ozdobą. Wiele razy chciałem polecić ją komuś ze swoich znajomych, ale nie miałem komu, bo Megas jest autorem poezji dla rolników. Znam kilku wielbicieli poezji, ale zdecydowanie wolą inną tematykę niż rolna, znam też kilku rolników, oni z kolei wolą poczytać prozą o nawozach i paszy dla świń.

W opowiadaniach erotycznych to fabuła winna być pretekstem dla erotyki i porno, również w najlepszych opowiadania erotycznych. Tyle, że te ostanie powinny być świetnie napisane. Opowiadanie erotyczne jest opowiadaniem erotycznym wtedy, kiedy wywołuje u czytelnika podniecenie seksualne. I wtedy też można liczyć na wzrost w statystykach.

Logiczny wywód Rokito i wszystko się w nim zgadza… tylko zrobiłeś na samym początku błędne założenie, więc cały bierze w łeb.

„…celem opowiadania erotycznego powinno być wywołanie u czytelnika seksualnego podniecenia.”

Celem każdego opowiadania jest opowiedzenie jakieś historii. Jeśli będzie to opowiadanie erotyczne, to ta historia będzie wzbogacona w smaczki. Nie zaś będzie smaczkiem bez historii, bo to wtedy nawet nie jest opowiadanie, tylko ciąg treści ledwo trzymających się kupy.

Średnio widzę, by większość autorów publikujących tutaj, pisała po kilka godzin swój tekst, tylko po to, by jakiś zawędrowiały sadownik mógł sobie strzepnąć gruszkę, lub poocierać wybitne miejsca. Trend, o którym piszesz i Megas, którego wymieniasz, umieszcza erotykę tam gdzie jest jej miejsce.

Erotyka to jeden z cieni naszego życia. Rzucamy zaś ich całe mnóstwo. Żaden nie wygląda dobrze bez tła na które pada, bez otoczenia, na którym się zarysowuje i bez światła, które go prowokuje.

Dlaczego twierdzisz że erotyka = pornografia? Po co używamy dwóch słów? Nie zastanowiło to Ciebie nigdy? Dlaczego portal na którym piszemy nazwaliśmy „Najlepsza Erotyka” a nie „Najlepsza Pornografia” Wtedy to dopiero mielibyśmy poprawione statystyki.

Pornografia to brutalforce podnieca nas wulgarnie, prostacko. A nawet rozkosz, przyjemność i wypoczynek powinny posiadać w sobie jakiś stopień wyrafinowania, wiesz… by nawet jak odpoczywamy, relaksujemy się, to pchały nas na przód. A nie czyniły prostymi odbiornikami kotłującej się w nas treści.

Dlatego jesteśmy na NE a nie NP.

Bardzo mądrze napisane.

@ Mefisto Nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo się cieszę, że w końcu ktoś wziął w obronę „sztukę użytkową”! Dziękuję 🙂

Pisanie erotyki ma sens tylko jeśli pomnaża się ilość orgazmów we wszechświecie…

@Ania
To ja dziękuję Aniu za wsparcie w dyskusji, którego nie spodziewałem się ze strony autorów NE. Zwłaszcza, że jak widzę i Tobie się przeze mnie dostało ze strony jakiegoś tutejszego „gentlemana”.

Pozdrawiam

Przydało by się Gdybyś ostrożniej fechtował tymi epitetami Panie Kolego. Zwłaszcza jeśli nie Poznałeś ludzi i historii ich wzajemnych relacji. Radzę nieco więcej powściągliwości.

Wiesz Mick, nie żebym poczuwała się do bycia damą, ale Mefisto ma rację, prawdziwy gentelman jest gentlemanem w każdej sytuacji…

A ja bym poprosił Żebyś chociaż w Święta dopuściła sobie tą KODowską jadowitość. Miłych i wesołych Świąt Bożego Narodzenia.:*

Aniu,
Pogląd o wszechświecie i tak dalej wyznawałem będąc w wieku przed i wczesno-licealnym, kiedy popełniłem jeden czy dwa teksty z wyraźnym przesłaniem ku rozkoszy. Dzisiaj mam priorytety zgoła odmienne. Zresztą w polskojęzycznym internecie nie znajduję owocnych tekstów z przesłaniem do rozkoszy. Nawet trzech nie znajduję. W angielskojęzycznym są ich tysiące. Może gorszych stylistycznie, grafomańskich, ale efektywnych. Polacy są nieskuteczni do bólu. Polki też. Po prostu kulturowa nieudolność. Czego zresztą nie żałuję. No, może trochę.
Uśmiechy,
Karel

Możemy oczywiście toczyć spór trzymając się definicji słownikowych, dyskutować na przykład gdzie znajduje się sławetne i dość rozległe pogranicze erotyki i pornografii? Taki spór może mieć oczywiście znaczenie akademickie ale nie ma wartości praktycznej. Ja proponuje inne podejście. Zastanów się czego oczekują czytelnicy wchodząc na stronę z opowiadaniami erotycznymi? Czego chce klient kupując towar w takim opakowaniu? Wielkiej Literatury czy historyjek burzących krew tam gdzie trzeba? Nigdzie nie napisałem, że bez treści. Z treścią i to nie byle jaką (najlepszą), podporządkowaną jeno temu obleśnemu celowi jakim jest kapucyna trzepanie, jaśnie panie (rym made in Tchenstohova). Trzymając się metafory z poprzedniego postu, czy klient robiący zakupy w sklepie z artykułami rolniczymi, spodziewa się tam półek z tomikami poezji?

A portal ów (blog wtedy) to ja tak nazwałem, racz więc zwolnić mnie łaskawco z deliberacji dlaczegóż to, tak żem właśnie uczynił;)

Podejrzewałem, że ktoś się podszył pod nick, albo to prowokacja czytelników do dyskusji, albo to schlebianie staremu znajomemu, albo coś padło chwilowo na mózg (np. parę drinów), albo – co najgorsze – to prawdziwe poglądy komentującego. Gdy przeczytałem jednak drugą wypowiedź napisaną z diabelską iście bezpośredniością, taką jak i pierwsza zresztą była, muszę się z większością tez zgodzić. Diagnoza na temat tego, czego oczekuje większość czytelników jest słuszna. Ci czytelnicy znajdują to, czego szukają, gdzie indziej, a tu, próbując czytać, szybko się zniechęcają. Ale są różni czytelnicy. Są kobiety, które lubią harlequiny ze śmielszą erotyką niż w wydaniach papierowych. Są także wymagający czytelnicy, którzy pod słowem erotyka rozumieją co innego.

„Opowiadanie erotyczne jest opowiadaniem erotycznym wtedy, kiedy wywołuje u czytelnika podniecenie seksualne.” Hmmm. Śmiałe ale nieprawdziwe podejście do tematu. Bo stawia warunek konieczny a ja uważam, że warunek jest opcjonalny, niekonieczny. JiNn skomentował to daleko celniej, ale i ja coś powiem nieodkrywczego.

Element erotyczny jest ważny w sztuce. Już nawet w starym programie radiowym zawsze, gdy satyrycy rozmawiali o debiutującym na ekranach filmie, padało żartobliwe pytanie: „A momenty były?”, co poniekąd symbolizowało wagę tychże fragmentów obrazu dla odbioru całości. Jako małolat nigdy nie godziłem się z konwencją urywania sceny (filmowej czy literackiej) na gorących pocałunkach. Dzisiaj prędzej godziłbym się z takim wyjałowieniem utworu. Tak więc, element erotyczny jest ważny, i czasem, gdy napisany z maestrią, może być sednem i jedynym wątkiem utworu. No, ale taka maestria, nowatorskie ujęcie tematu, niezwykłość stylu, słownictwa to rzadkość. Pornograficzna, małowymyślna czy nawet mocno kreatywna rąbanka, wcześniej czy później, z upływem lat, każdemu się znudzi. Mnie znudziła się już dawno. Wolę chłonąć (oglądać/czytać) fabułę z pikantnymi/intymnymi/czułymi/szczerymi/wstydliwymi/brudnymi/brutalnymi/nieudanymi erotycznymi fragmentami napisanymi w rozmaitych konwencjach: od niedopowiedzianych, sugerowanych, poetyckich klimatów to brutalności/dosłowności/wulgarności. Żaden klimat nie jest z gruntu zły i każdy ma swoich zwolenników oraz przeciwników. Jedyne, czego nie lubię, to wbijanie erotyki na siłę (niczym gwóźdź) do każdego odcinka, żeby po prostu była. Tu się znowu z tezami Mefisto zgadzam. I nawet z podanym przez niego przykładem.

Uśmiechy
Karel

A mi się tekst podobał. Może świadczy to o moim mało wyrobionym, ulegającym prymitywnym popędom guście, ale kto mi zabroni? 😉

Cieszę się ogromnie z powrotu Ferrary i to w tak dobrej formie. Ciekawa jestem, ilu Czytelników i Czytelniczek robi teraz rachunek najgłębiej skrytych fantazji… Nie jestem miłośnikiem „cipek”, ale opowiadanie jest utrzymane w konwencji bliskiej monologu lirycznego, nie neutralnej, trzeciosobowej narracji, więc to język bohaterki. Podoba mi się zagranie kasetą VHS, bardzo. O ileż więcej w niej… dotyku, cielesności, ale i łudzącej przyjemnie wzrok niedoskonałości obrazu… od sterylnego krążka blu-ray 🙂
Nie jestem pewna, czy ciąg dalszy nastąpi, czy powyższy tekst to tylko wyrazisty wycinek pewnego mikroświata. 🙂

Dalszy ciąg jak najbardziej nastąpi 🙂
Kolejna część czeka już na publikację. Zobaczymy na ile autorowi wystarczy zapału i… cierpliwości do korektorki 😉

No właśnie mój kolego z gorącego podziemia, piszesz: „…czy historyjek burzących krew tam gdzie trzeba?” Zastanówmy się przede wszystkim, gdzie trzeba? Co powinniśmy rozbudzić w czytelniku? Żaden bodziec wzrokowy, film, ilustracja, nie poda mu takich emocji, jak może to zrobić jego wyobraźnia. Tu jest właśnie miejsce dla nas. Nie wypełniajmy wyobraźni gotowymi obrazami, jak to robi kino. Nie opisujmy filmów porno, tylko rozpylmy w czytelniku łatwopalną mieszankę. Pod wpływem jego własnego rozumu zaiskrzy i zapłonie. Wtedy dopiero poczuje się wyjątkowo, gdy sam namaluje obrazy i wrażenia, na podstawie naszych słów, taka jest rola literatury. Obojętnie, czy aspiruje to bycia wielką, czy niewielką. Literatura ma uwalniać nie majoryzować!

Kompletnie nie rozumiem jak możesz mówić, że wyznaczniki i podstawy na których się opieramy nie mają zastosowań praktycznych? Idąc tą drogą, dojdziemy znów do omawianej wcześniej teorii bezwględności wszystkiego, która jek już pisałem gdzieś wcześniej nie ma zastosowania w nierelatywistycznym świecie naszych samoświadomości.

Piszesz: „Zastanów się czego oczekują czytelnicy wchodząc na stronę z opowiadaniami erotycznymi?” – Oczywiście oczekują opowieści erotycznej, a nie opisanego w pełnej dosłowności. filmu porno. Nawet jeśli będzie niezdarnie opakowany w napis „Erotyka”. Wielu naszych czytelników pod tego typu tekstem pisze, że to nie ich bajka, albo, że czuli się zniesmaczeni. Większość daruje sobie jakikolwiek komentarz i na taką stronę w ogóle nie wraca.

Piszesz dalej: „Czego chce klient kupując towar w takim opakowaniu?” – Jaki klient? Kompletnie nie widzę targetu dla opowiadań porno… nie lepiej to sobie obejrzeć? Oczywiście zdarzają się wyjątki. Jednak targetować się na wyjątki to złe posunięcie.
Do tego nie wszystko działa podobnie. Gdybyśmy głównie sprzedawali widelce i co jakiś czas dołożyli noże, byłoby ok, niestety z pornografią tak nie zadziała. Masz przykład na zbanowanym rudzielcu na fb, czy zaniżanym rank pagu w google. Pornografia jest ogólnie uważana za szkodliwą i pchanie się w nią na siłę to automatyczne psucie sobie strony. Sceny dla innych, czasem niezłych tekstów.

„A portal ów (blog wtedy) to ja tak nazwałem, racz więc zwolnić mnie łaskawco z deliberacji dlaczegóż to, tak żem właśnie uczynił;)”

Zwalniam, zwalniam, sam natomiast dopowiem, że najwyraźniej z nieznajomości pojęcia.
Mało to ojców z przypadku?

@Karel
Pornografia czy też erotyka z jej pogranicza, to przede wszystkim sztuka użytkowa. Z punktu widzenia odbiorcy nudzi się jak wszystko, ale w tym znudzeniu, zmusza raczej do pogrążania się w otchłań coraz ciemniejszych pragnień i rządz. I w tym sensie pornografia to zło, zwłaszcza dla umysłów nie dojrzałych. Jako twórcy natomiast, znudziła mi się już dawno czego dowodzi moja zerowa aktywność na tym polu.

Cały sens opinii, którą tu wyłożyłem sprowadza się do czego innego. Nikogo nie namawiam do tworzenia rąbanek porno. Uważam po prostu, że stoicie w niewygodnym rozkroku. IMO pakowanie scen erotycznych do literatury wysokiej, jaką macie ambicje tworzyć jest niepotrzebne i szkodliwe. Nie potrzebne, bo popyt jest na to mały, szkodliwe bo niejako deprecjonuje wasze utwory literackie. Tłumaczyłem kiedyś Megasowi, że jego Opowieść Helleńska wykastrowana (nomen omen) z większości mocnych scen erotycznych z powodzeniem zmieściłaby się na półce z powieściami historycznymi. A tak, to ani se konia zwalić, ani rodzinie pochwalić, jadąc dalej przaśną strofą z Częstochowy. Wytłumaczenie jest więc inne. To autor ma z tego frajdę. I ok, w końcu to zawsze robienie komuś dobrze, z tym że nie czytelnikowi tym razem a ego autora. Zabawne staje się to dopiero w zderzeniu ze zdziwieniem, że nie ma jak wyjść z niszy, w której się siedzi.

Ukłony

@JiNn
Nie będę się powtarzał. Swoją opinię przedstawiłem jasno odpowiadając Karelowi i w komentarzach wcześniejszych. Dodam tylko, że kurczowo trzymasz się swoich słownikowych definicji i niewiele rozumiesz z tego co napisałem. Dyskutujesz nie z moją tezą, a z zawartością szufladki, w której ją umieściłeś. Bodźcem wywołującym podniecenie seksualne czytelnika nie musi być ginekologiczna dosłowność prezentowanych scen. Ba, zwykle większe napięcie towarzyszy utworom, w których tym bodźcem jest co innego. Jedno jest jednak niezmienne – intencja autora i świadomy dobór bodźców żeby takie podniecenie wywołać. To oczywiście moje zdanie i jednocześnie moja odpowiedź na pytanie, dlaczego pisząc takie pierwszorzędne, w dechę, git i w ogóle super świetne teksty nie zdobywamy czytelników?

A za złośliwą uwagę na końcu Twojego komentarza powinienem się chyba obrazić, pominę ją jednak milczeniem.

Drogi Mefisto,
Moim zdaniem, nigdy nie popełniłeś na NE opowiadania wzbudzającego podniecenie lub nawet próbującego je wzbudzić. Napisałeś natomiast co najmniej dwa teksty, które są na bardzo wysokim poziomie literackim i które wzbudzają refleksję. Mimo, że czytałem Twoje hity kilka lat temu, nadal je pamiętam.
„Rozkrok” na NE (a w zasadzie namiastkę rozkroku) uważam za korzystne zjawisko. Nie wiem, dlaczego miałby być szkodliwy. W handlu, biznesie wdrożenie dywersyfikacji jest często podstawą strategii. Dlaczego nie miałoby być w naszym przypadku? Rozumiał to dobrze Barman, który odszedł. Szkoda.

„Pakowanie scen erotycznych do literatury wysokiej, jaką macie ambicje tworzyć jest niepotrzebne i szkodliwe”. A to ci stwierdzenie! Całkowicie się z nim nie zgadzam. Siedzi w tej opinii kompleks niższości erotyki nad opisem innych sfer życia. Takiej wypowiedzi nie spodziewałem się po Tobie, Mefisto. No ale wolnoć Tomku…
Opinia o Sagach nt. starożytnego świata jest natomiast słuszna. Zdarzyło mi się chyba przekazać Autorowi podobne zdanie, ale bez wpływu na dalszą twórczość Megasa, który świetnie prowadzi akcję swoich tasiemców, ale psuje cały efekt bardzo kiepską, grafomańską erotyką.

Uśmiechy dla Mistrza,
Karel

Oczywiście najlepiej porzucić słownikowe definicje i wszystko inne co przeczy, lub nie wspiera obranego przez nas zdania na konfliktowy temat. Doskonale rozumiem Twój tok myślenia. Wygoda w argumentacji przede wszystkim.

Wybacz, że się nie obraziłeś.
Czyżbyś rościł sobie prawa do interpretowania wymyślonej nazwy? Guzik mnie obchodzą pobudki przy których powstawała, lecz to, co sobą obecnie reprezentuje.

Nie wiem, czy można pornografię nazwać sztuką. Dla mnie to już równia pochyła do nazwania sztuką wszystkiego.

Moim zdaniem odnotowujemy spadek czytelników przede wszystkim dlatego, że pojawia się tutaj pornografia a nie erotyka.
Nie znam wielu ludzi, którzy bez skrępowania udostępnili by portal na jakimś socialbooku, z takim tekstem na stronie frontowej. To jest po prostu wiocha i obciach.

Uważam też, że dzieła tasiemcowe obejmują tyle aspektów, że nie mogłyby się również obyć bez erotyki. Krytykując dzieła jednego autora, można odnieś wrażenie że przeżuwasz jakąś antymięte do niego samego a nie do jego tekstów. Wtedy dyskusja nie ma sensu.

@ JiNn Proszę Cię wskaż mi choć jeden komentarz pod tym tekstem, z którego wynika, że okazał się on dla czytelników zbyt dosłowny i wulgarny (Twoich nie liczę!).
Nie wiem skąd tyle emocji, ale one najwyraźniej Ci nie służą, bo w tym momencie to z Ciebie wychodzi wiocha. Zaczynasz atakować rozmówców, a nie tekst czy argumenty. Dla mnie to już niedopuszczalne… Przecież chcesz uchodzić z kulturalnego człowieka, prawda?

Nikt nigdy tutaj nie prezentował większej wiochy niż Ty. Nie Atakuj Jina bo to nie Twoje progi.

Pozwólcie że też wyrażę swój pogląd.

Zasadniczo w tej polemice brakło mi jednego stwierdzenia. Jaki jest inny cel tego portalu poaniem rozrywki ? Czy jest jakiś inny ? Ludzie tu przychodzą i szukają różnych rzeczy od perwersji po sensual w zależności od nastroju, fazy księżyca itp. Daje to świadectwo jak ważna jest ta część życia a także związana z nim twórczość. Także Mefisto, z szacunkiem ale nie zgodzę się co do Twojego wpisu o obecności erotyki w ambitniejszej prozie czy poezji. Osobiście czytając wieszczów brakuje mi opisów które przez pruderię cenzury, odrzucono bądź nigdy nie napisano.

Jak słusznie jednak Napisałeś, wzmaganie chęci podążania za intensyfikacją bodźca w stronę zboczeń i wynaturzeń to zło pornografii. Dla tego też ja widzę przed NE raczej rolę prometejską. Mianowicie uwrażliwienie. Próba wyrwania czytelnika choć na moment z szponów mrocznej perwersji. I myślę że jest to możliwe.

Jednak czytelnik nie od razu będzie czytał coś co go otworzy dla tego trzeba mieszać treść. Kiedyś w telewizji była bajka dla dzieci w której pokazywano odrobinę nagości nadając mu lekko i nie nachalnie, moralnego zabarwienia. Odwolujac

się do pierwotnej zasady że co piękne powinno być ukazane w pełni i nagie (w kwestii ciała). Dla tego erotyki nie należy marginalizować i może mieć ona znaczenie wychowawcze i terapeutyczne.

Dziękuję.

@Karel
Bardzo mi przykro Karelu, że moje opowiadania nie wzbudzają podniecenia erotycznego. Jak widać nie byłem dobrym, a co dopiero najlepszym autorem opowiadań erotycznych. Na szczęście poprzestałem jedynie na kilku próbach literackich w tej sferze.

Natomiast co do kompleksu niższości erotyki nad opisem innych sfer życia. To nie kwestia kompleksu a faktów. Słusznie czy nie, literatura eksponująca tę sferę jest traktowana gorzej i oceniana niżej, czy tego chcesz czy nie. I tylko w tym sensie użyłem przymiotnika „szkodliwe”.

Barman w ogóle miał inną koncepcję rozwoju strony, też zresztą mi odległą, ale z zupełnie innych powodów. Rozumiał natomiast doskonale, że opowiadanie erotyczne powinno wzbudzać podniecenie czytelników.

Kłaniam się

@JiNn
Z pozycji literackich, na których, jak sadzę, najbardziej Megasowi zależy, jego dzieło chwalę, żeby nie powiedzieć opiewam. Krytykuję jedynie, moim zdaniem, niepotrzebne wtrynianie w nim niewiele wnoszących scen erotycznych co odbiera jego sadze szansę wypłynięcia na szersze wody. Ty jednak tego nie zauważyłeś, co świadczy o tym, że albo rzeczywiście nie potrafisz czytać ze zrozumieniem, albo kierujesz się złą wolą w dyskusji ze mną. I jedno i drugie skłania mnie do zakończenia dyskusji z Tobą. Żegnam.

Napisz komentarz