Miao Sing: Wyznania chińskiej kurtyzany – NoNickName o literaturze erotycznej Brak ocen

2 min. czytania

wyznania_chinskiej_kurtyzany_miao sing„Należałam do świata wiatru i wierzb, jak określano w Chinach sferę uciech zmysłowych. Od dzieciństwa szkolono mnie na kurtyzanę; miałam czternaście lat, gdy zostałam prostytutką w wytwornym Domu Wiosennej Świeżości” czytamy na wstępie.

Rozczaruje się jednak ten, kto myśli, że książka ta to chiński odpowiednik „Wyznań gejszy” Arthura Goldena. To rozliczeniowo-wspomnieniowa opowieść kobiety sprzedanej przez rodziców, by uchronić pozostałą część rodziny przed głodem i śmiercią.

Miao Sing („Cudowna Rozkosz”) snuje historię swego życia. Życia, które przeznaczyli jej bogowie, już w chwili narodzin i któremu – tak jak należało – się podporządkowała. Nie żałuje swych losów. Rada jest, że była kurtyzaną. Lubiła mężczyzn, a władza dawania im rozkoszy sprawiała ogromną radość.

Poznajemy historię dziewczyny, potem kobiety, kolejnych kochanków zróżnicowanych pod względem wieku, charakteru, wyglądu i zawodu oraz …sił do wojennych potyczek. Wszystko to z okupacją japońską, zmianami ustrojowymi – komunizmem, próbami pozyskiwania kurtyzan – pięknych i bez zasad za jakie uchodziły – do działalności szpiegowskiej, a na końcu z reedukacją prostytutek w tle.

Język książki jest bardzo poetycki: lekka, elegancka, metaforyczna pikanteria. Interesujące porównania, wiele odniesień do wojskowej terminologii i zawoalowana erotyka, jakby nie należało jej profanować codziennym, prostym językiem.

W ostatnim rozdziale znajdujemy streszczone wskazówki istotne w sztuce miłości. W większości odnoszące się jednak do epoki, której już nie ma, do Chin, które już nie istnieją i starych obyczajów.

Książka ukazała się w 1987 roku, w serii „Biografie niezwykłe” nakładem Wydawnictwa „Dobra Książka”. Nie byłabym jednak sobą, gdybym nie próbowała sprawdzić kim jest tajemnicza Miao Sing. Prawdopodobnym jest, że to postać fikcyjna, a książka przetłumaczona przez Chociłowskiego to „The Jasper Gate: The Memoirs of a Chinese Courtesan” (czy „The Fabulous Courtesan”) Jonathana Quayne’a z roku 1967.

Ci, którym spodoba się ta część mogą sięgnąć po tom drugi, po „Tortury miłości”. Mnie wystarczą te wyznania. Nasyciłam się samurajskimi mieczami w chińskich futerałach, w czasie aktu deszczu i chmur dającego radość w cieniu hibiskusowej zasłony.

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Tagi:
Komentarze

NNN przy dzisiejszej literaturze wydaje się nieporównanie skromna i zawoalowana w dosłownych opisach.
Sama historia jest przyjemna lekturą… jak pamiętam sprzed lat.
Końcówka tej opowieści zdecydowanie ( na niekorzyść) odstawała od atmosfery opisanej na początku.
Dziękuję, że ją przypomniałaś. Teraz muszę ją odszukać w swojej biblioteczce, odkurzyć i przeczytać po latach.
Pozdrawiam

Owa metaforyczność opisów sprawia, że książka wydaje się skromna. Gdyby je „przetłumaczyć” na język współczesny to o delikatności nie można by mówić.
Mój egzemplarz – i podejrzewam, że Twój także – to ten z ’87 roku. W 2012 ukazało się wydanie rozszerzone „W świecie wiatru i wierzb: Wyznania chińskiej kurtyzany” nakładem Świata Książki.

NNN, to się zgadza 1987 r. Akurat wyciągnąłem na wieczór.
Jak już rozmawiamy o książkach, to może skomentowałabyś (robisz to świetnie) „Ucieczkę do Edenu” – Anny Rice.
O ile dobrze pamiętam, mogę się mylić, to książka napisana przez żonę dla męża.
Pozdrawiam

Dziękuję.

Anne Rice. Muszę przyznać się, że po trylogii o Śpiącej Królewnie, a raczej po jej pierwszej części (kolejnych nie dotknęłam nie mogąc zmęczyć pierwszego tomu), stwierdziłam, że to książka z brakiem akcji i fabuły, a bohaterowie są płascy i bez charakteru. Skończywszy (choć pod koniec raczej po przekartkowaniu) zastanawiałam się po co aż trylogia? Jakoś tak skutecznie Rice zniechęcila mnie tą Królewną do erotyków wychodzących spod jej pióra, że nie mogłam przemóc się, by sięgnąć po „Ucieczkę…” czy po „Belindę”.
Wolę, co prawda, by Anne Rice kojarzyła mi się z „Wywiadem z wampirem”, ale gdy skończę dwie zaplanowane do recenzji książki mogę zajrzeć do „Ucieczki”. 🙂

Miałem szczęście czytać „Ucieczkę..” jako pierwszą. Czytanie trylogii zaprzestałem w połowie pierwszego tomu.
No cóż, odczucia jak sądzę mamy podobne.

Napisz komentarz