Natasha Walker: Tajemnice Emmy: początki – NoNickName o literaturze erotycznej Brak ocen

< 1 minuta czytania

tajemnice emmyTendencyjny – żeby nie powiedzieć tandetny – pornos z brakiem fabuły, wątpliwą akcją, płytkimi bohaterami bez rysu psychologicznego, żenującymi dialogami budzącymi irytację.

Od niemal pierwszej do ostatniej strony nie ma nic innego prócz seksu przeplatanego fantazjami  bohaterki – trzydziestokilkuletniej mężatki, która za obiekt swoich pragnień (w tym tomiku) obrała osiemnastoletniego syna sąsiadów. Żeby chociaż to były opisy jakiejś zadziwiającej ekwilibrystyki, ale nie!

Nie wiem, czy miało być kontrowersyjnie, czy ekscytująco, ale dla mnie było zwyczajnie nudno. W pewnym momencie aż pragnęłam, by w kolejnym akapicie pojawił się jakiś choćby banalny opis przyrody, który przerwałby czy zastopowałby akcję jak z taniego fikołka z napaloną gwiazdeczką i nastolatkiem o krzepie jurnego byka w rolach głównych.

O poziomie rozmów bohaterów nie wspomnę. Aż się chce za inżynierem Mamoniem z Rejsu powtórzyć: „Dialogi niedobre… Bardzo niedobre dialogi są”.

Podejrzewam jednak, że osobom lubiącym erotykę w postaci dużej dawki opisów kopulacji i fantazji, a z małą ilością elementów odciągających uwagę, może się  spodobać.

Oczywiście, co kto lubi. Dla mnie… cóż… poziom literacki (całej trylogii) dramatycznie niski.

Jedna z najgorszych książek tego gatunku, jaką miałam okazję przeczytać.

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Tagi:
Komentarze

Widzę, że niczego nie straciłam przerywając lekturę w okolicy połowy. Przez cały czas miałam nieodparte wrażenie, że czytam scenopis pornosa (rozpisany na każde włożenie i wyjęcie).

A ja kupiłam nieopatrznie na jakiejś księgarnianej promocji całą trylogię… Czytałam wyrywkami, bo całości naprawdę nie da się strawić. Fabuła jest sztuczna jak ze starego erotyka, a dialogi dziwne. Mam wrażenie, że napisano to dla pryszczatego nastolatka, by miał co pod materacem chować…

Napisz komentarz