Rozluźnij się, Mała (Rita)  3.73/5 (282)

16 min. czytania

Poniższe opowiadanie jest publikowane powtórnie w ramach cyklu Retrospektywy. Pierwszy raz pojawiło się na portalu Najlepsza Erotyka 28 kwietnia 2013 roku.

Dla Heli – w podzięce za inspirację 🙂

Na ścianie wisiał jeleń. To znaczy, nie jeleń w całej jeleniej okazałości, lecz jego imponująca głowa z jeszcze bardziej imponującym porożem.

Kiedyś musiał prezentować się bardziej godnie. Jednak lata troskliwego wycierania kurzy babciną ręką pozbawiły go połowy sierści na pysku oraz jednego szklanego oka. Toteż aktualnie jeleń był wyliniałym, jednookim stworem obserwującym z wyżyn, z przynależnym sobie dystansem, ciasny pokój wypełniony po brzegi hałaśliwym towarzystwem.

Obok głowy jelenia wisiał obraz, który uwielbiałam jako dziecko. W grubej ramie wykonanej z sękatej kory sosnowej, za warstwą szkła oddzielającego banalną rzeczywistość od wspaniałej wizji malarskiej, prezentował się najpiękniejszy Jezus, jakiego moje dziecięce niegdyś oczy widziały. Pamiętam, że kochałam się w tym Jezusie na zabój. Taki był piękny. Teraz jednak, oczami już trochę starszymi, mogłam zauważyć, że obrazek ten był tak samo kiczowaty, jak wszystkie obrazki wiszące w mieszkaniach babć, ozdobione w przypływie babcinej fantazji jakimś sztucznym kwieciem. Czar prysł.

Choć dalej uważam, że bardzo niestosowne jest przedstawianie tak przystojnych Jezusów. Ale to może tylko mój pokręcony umysł.

Te i inne atrakcje babcia prezentowała na ścianie w kolorze jasnej mięty. Ten kolor to kolejny element łączący ją z całą rzeszą starych ludzi, którzy masowo wykupują ohydną, miętową farbę, by wysmarować nią każdą powierzchnię w ich niedużych mieszkaniach. Może ten odcień był w jakiejś promocji? Nie wiem. Nie wykluczam.

Te części ściany, których nie zajmowały wątpliwej klasy dzieła sztuki, zasłonięte były klasyczną meblościanką z lat siedemdziesiątych – jasną, na wysoki połysk. Wujek kupił ostatnio w prezencie babci nowy telewizor – płaski, nowoczesny. Stał jednak w kartonie w kącie pokoju, czekając na lepsze czasy, bowiem producenci dawnych meblościanek nie przewidzieli ekranów o przekątnych większych niż dwadzieścia parę cali. We wnęce przeznaczonej na telewizor królował więc niepodzielnie stary neptun podkręcony na cały regulator, bo leciała właśnie “Moda na sukces”. Ridge jak zwykle piękny, a Stephanie wciąż żyje. Ila ta kobieta może mieć lat? Była już stara jakieś dwadzieścia lat temu, kiedy ten serial wchodził na nasze ekrany.

Ciotka, drobna, ciemnowłosa siedemdziesięciolatka potrafiła przekrzyczeć nawet neptuna, żywo komentując na bieżąco oglądane sceny. Zakładała chyba, po pierwsze, że wszystkich interesuje to, co się dzieje na ekranie, a po drugie, że fabuła jest zbyt trudna do ogarnięcia dla podpitego towarzystwa. I tu bym się z ciotką zgodziła. Bo zagadnienie, czyją aktualnie żoną oraz matką jest Brooke spędza mi od czasu do czasu sen z powiek.

Ojciec, dobrze już podchmielony, zrzucił ochoczo maskę kulturalnego mieszczucha, by, nie żałując sobie przekleństw, perorować na tematy, które tak naprawdę nikogo oprócz niego nie interesowały. Musiał przy tym podkreślać co chwila swój status materialny i wybitne zasługi na każdym polu, wtrącając słówko “ja” w każde możliwe zdanie. Mogłoby to brzmieć komicznie, gdyby nie było jednocześnie tak potwornie irytujące.

Fakt, że nie dostał od nikogo w twarz, był spowodowany jedynie tym, że wszyscy w rodzinie darzyli mojego ojca pewnego rodzaju szacunkiem. Jako jedynemu udało mu się osiągnąć sukces – był to oczywiście sukces na miarę naszego niewielkiego miasta, a i w naszej pomniejszonej skali był to sukces zaledwie średni. Ale był. I to się liczyło. Wybił się ponad najniższą krajową, ba, nawet ponad średnią. Było więc nieźle i dzięki temu pozwalano mu na więcej, niż innym członkom rodziny.

Mama milczała, rzucając mu jedynie ostrzegawcze spojrzenia, mówiące dość dobitnie, że czeka ich po tej imprezie kilka cichych dni.

Patrzyłam na te dwie grupki, zbite w dwóch biegunach w pokoju o powierzchni około piętnastu metrów kwadratowych. Dwa kręgi, w których nikt nikogo nie słuchał, każdy próbował przekrzyczeć rozmówcę, by wypowiedzieć swoje własne zdanie. Walka była zacięta, bo silniejsze osobniki nie pozwalały dojść do słowa słabszym. Było to nawet zabawne, kiedy patrzyło się na to z boku.

– No i zobacz, Mańka. Patrz jak ta kurew Brooke mizdrzy się do Ridge’a. Zaraz coś z tego będzie. O! A teraz jej córka – Jessica, podgląda. Ale ona jest jej córką z innego małżeństwa, z Johnem.

– A ja chciałam tylko..

– Mańka! Nie przerywaj! Teraz będzie najlepsze!

– Bo ja byłam…

– Widzisz sucz? Jakie robi maślane oczka. A widziałaś, jak pięć odcinków wcześniej była u Johna, żeby się pogodzić. I się przespali. I Jessica też ich widziała.

– Bo w Biedronce ostatnio była promocja na pomidory! – wykrzyczała biedna Mańka po piętnastu minutach oczekiwania na swoją kolej wypowiedzi.

Pośrodku, pomiędzy tymi frakcjami – z moim ojcem i ciotką na czele, na starej wytartej kanapie, w którą człowiek się zapadał, kiedy próbował usiąść, siedziała babcia Stasia i Karola. Babcia Stasia była maleńką, osiemdziesięciosiedmioletnią kobietą, która miała na swoje nieszczęście umysł jeszcze wystarczająco sprawny, by widzieć, co się na jej własnych urodzinach dzieje. Siedziała dokładnie pod jeleniem, to znaczy, pod jego głową, i patrząc na ten obrazek parsknęłam śmiechem, ochlapując się cała nektarem pomarańczowym. Babcia Stasia i jeleń, mieli takie same, lekko zdegustowane, a przy tym pełne ironicznego dystansu miny. Widok był jak w reklamie – bezcenny.

Babcia spojrzała na mnie, potem zerknęła w górę, na jelenia, i roześmiała się wesoło, przytrzymując drżącą ręką protezę. Karola również się uśmiechnęła, spostrzegłszy ironię sytuacji.

Karola była czarną owcą w rodzinie. Pod każdym względem. Oprócz tego, że zawsze ubierała się na czarno, jakby chciała dodatkowo podkreślić swoją niechlubną rolę, którą pełniła w tym kochającym się gronie, to jeszcze była lesbijką. I rozwódką. Po prostu wszystko co najgorsze.

Karola była ode mnie jakieś sześć lat starsza i zawsze nad wiek poważna. Teraz dochodziła do trzydziestki, jednak koło ust miała już jedną głęboką zmarszczkę. Mogło to wyglądać dziwnie, jednak kiedy patrzyło się na Karolę kilka chwil, wszystko stawało się jasne. Ta jedna zmarszczka powstała od wiecznego wykrzywiania ust w ironicznym grymasie. Tak jakby uśmiechała się tylko połową twarzy. Druga pozostawała niewzruszona. Jako młoda dziewczyna, zaledwie dwudziestoletnia, wyszła za mąż i wyjechała do dużego miasta. Związek nie przetrwał, jednak ona została tam i robiła całkiem obiecującą karierę jako grafik i projektant stron internetowych. Ten rozwód był jeszcze do zaakceptowania przez rodzinę, ale to, co stało się później, sprowadziło na nią dozgonny ostracyzm.

Na któreś święta przyjechała z koleżanką. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że koleżanka wyglądała jak facet – tak mówiła, tak się poruszała, tak traktowała Karolę. To wzbudziło uzasadnione podejrzenia, które zyskały potwierdzenie, kiedy Karola jakby nigdy nic, wstała po zjedzeniu barszczu z uszkami i oznajmiła wszystkim, że ta oto dziewczyna, którą przywiozła ze sobą to “Beatka, jej partnerka”. Te słowa były niczym mityczna puszka Pandory, lub bardziej malowniczo – niczym granat wrzucony na stół.

Patrzyłam wtedy na Karolę z rozdziawionymi ustami, podziwiając ją z całego serca za całokształt. Za to, że przetrwała burzę, którą wywołała, że miała odwagę powiedzieć głośno kim jest, że ze stoickim spokojem i tym charakterystycznym grymasem na twarzy wysłuchiwała obelg, które padły pod jej i Beatki adresem. Gdyby była mężczyzną powiedziałabym, że ma jaja. A tak cóż powiedzieć? Karola ma jajniki? Związek z Beatką też zakończył się po jakimś czasie, ale Karola nie odszczekała swojej bohaterskiej deklaracji. Po Beatce umawiała się tylko z dziewczynami.

Kiedy wyjechałam na studia zamieszkałam w tym samym mieście, co ona. Ale nie odwiedzałam jej. Budziła we mnie dziwny niepokój. Zazdrościłam jej odwagi, urody, wyrazistości. Ja pozostawałam szarą myszką pod przemożnym wpływem dominującego ojca, a ona była pięknym, wolnym ptakiem, czerpiącym z życia pełnymi garściami. Przy niej czułam się nieswojo, kontrolowałam każdy swój ruch czy słowo, by wydawało się lepsze niż było w rzeczywistości.

Kiedy tak siedziała koło babci, i nachylała się by wyszeptać jakiś komentarz o zgromadzonych gościach, wyglądała pięknie. Długą szyję zdobił czarny rzemyk z małym bursztynowym serduszkiem. Taki mały, migoczący drobiazg, który przykuwał wzrok do jej dekoltu, do miejsca, gdzie zbiegały się wypukłe obojczyki. Ubrana była od stóp do głów w czerń. Skórzane spodnie opinały jej długie, szczupłe nogi, a dzianinowy sweter miękko spływał z wąskich ramion. Co jakiś czas poprawiała ten opadający materiał długimi, wąskimi palcami. Ja wolałam, kiedy jasna skóra ramienia pozostawała odsłonięta. Wpatrywałam się w ten skrawek ciała, jak przysłowiowa sroka w gnat, zauważając dopiero po chwili, że nie widzę stanika. Zerknęłam niżej i spostrzegłam, że materiał swetra opina się na napiętych brodawkach. Głośno przełknęłam ślinę i napiłam się soku, byle nie patrzeć przed siebie.

Policzki płonęły mi z zażenowania i podekscytowania. Mimowolnie dotknęłam rozpalonej skóry twarzy. Głowę odwróciłam w kierunku okna, nerwowo szukając czegoś, na czym mogłabym zawiesić wzrok, czując na sobie spojrzenie kuzynki. Na parapecie stało bujne geranium wydzielające intensywny cytrynowy zapach. To był mój ratunek. Postanowiłam wpatrywać się z uporem maniaka w postrzępione zielone listki, byle nie patrzeć na jej cycki. W żołądku miałam wirujący kłębek nerwów, a w głowie zamęt.

Ten jej niewymuszony erotyzm, nonszalancja i łatwość w naginaniu granic znów sprawiły, że poczułam się nieswojo. Miałam ochotę walnąć się dłonią w czoło, by przegonić wszystkie myśli, które można było streścić krótkim i banalnym stwierdzeniem “chciałabym i boję się”. Ukradkiem zerknęłam na Karolę, by napotkać jej rozbawione spojrzenie, które ponownie wprawiło mnie w zakłopotanie. Kuzynka puściła do mnie oko i posłała całusa. To przelało czarę mojego zażenowania. Pocierając nerwowo policzki wstałam zbyt szybko od stołu, uderzając się boleśnie w kolano. Rozejrzałam się po towarzystwie, sprawdzając, czy ktoś zauważył moje dziwne zachowanie. Na całe szczęście wszyscy byli zajęci rozmową i metodycznym spożywaniem alkoholu. Nikt nie zwrócił na mnie uwagi. Zresztą, nie zdziwiło mnie to zbytnio. Z moją nikczemną posturą i wiecznie przepraszającym zachowaniem nie rzucałam się raczej w oczy.

Zdecydowanym krokiem przeszłam do wyłożonej linoleum kuchni. Nalałam sobie soku, usiadłam na taborecie i zamknęłam oczy. Nic nie wyszło jednak z oczyszczania głowy z myśli o Karoli. Jak na złość, była ona jedynym obiektem nachalnych wspomnień, uderzających w mój umysł niczym bzyczące komary w rozgrzaną do białości żarówkę. Przed oczami przesuwały mi się wszystkie zdarzenia z nią związane, od błahych rozmów na trzepaku, wspólnych wycieczek rowerowych, aż do chwili, którą próbowałam wymazać z mojej pamięci. Na samo wspomnienie o tym zdarzeniu płonęłam wstydem. Wiedziałam, że ona pamięta. Musiała pamiętać.

To zdarzenie sprzed dziesięciu lat było kolejnym powodem, dla którego teraz z Karolą nie utrzymywałam zażyłych kontaktów. Bałam się, że nie będę umiała ukryć mojego zażenowania a zarazem podekscytowania na samą myśl o tamtych chwilach. Nie byłam lesbijką. Chyba nie. W każdym razie nigdy nie byłam z dziewczyną. Odwaga nie była moją najsilniejszą stroną. Kiedy parę lat temu ścięłam na krótko włosy, moja mama wzięła mnie na poważną rozmowę, tłumacząc mi z troską w głosie, że lepiej bym nie była lesbijką, bo co prawda ona jest dość postępowa, ale “tatuś i babcia by tego nie zaakceptowali”. Z tą babcia to przesadziła. Babcia była jedyna osobą, która stanęła po stronie Karoli, kiedy cała nobliwa reszta odwróciła się od niej plecami.

Dekadę temu miałam dokładnie trzynaście lat. Siksa zdająca do siódmej klasy podstawówki. O seksie wiedziałam tyle co z Bravo, lub bardziej “dorosłego” Bravo Girl. Oraz z pornoli, które rodzice skrzętnie ukrywali na najwyższych półkach biblioteczki, zapełnionych obszernymi tomiszczami z zakresu historii drugiej wojny światowej. Traf chciał, że ich córa była obdarzona zarówno historycznym jak i detektywistycznym zacięciem, które doprowadziło do odkrycia kasety VHS bez okładki oraz odtworzenia jej na zacinającym się video.

Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam te kobiety z naturalnym biustem sięgającym pępka, z kudłatymi łonami i pachami, robiące na klęczkach w przaśnej kuchni loda niewysokim panom z brzuszkiem i obfitym wąsem, zamarłam. I wtedy odkryłam jaką frajdą jest masturbacja. Hormony szalały w moim maleńkim ciele, kiedy odtwarzałam wieczorami w wyobraźni sceny z obejrzanych filmów. Byłam tymi dorodnymi paniami posuwanymi w każdej możliwej pozycji przez dzielnych brzuchatych i owłosionych panów. Dziecko nieledwie, wyobrażałam sobie, że obciągam tym mężczyznom po kolei, że to oni pokazują mi, jak to jest być kobietą, że dotykają mnie swoimi obleśnymi palcami. Mnie, Małej. Robiłam sobie dobrze, chyba tak często, jak chłopcy w tym samym wieku. O każdej porze i w każdym możliwym miejscu. Czekałam z niecierpliwością na te chwile, kiedy wracałam ze szkoły, a rodzice wciąż byli w pracy i mogłam wyciągnąć z kryjówki moją ukochaną kasetę i włożyć rękę w majtki. Wystarczyło parę chwil, żebym doszła. Więc robiłam to ponownie. Kilka razy pod rząd. Przed moimi zbrukanymi dziecięcymi oczami przesuwały się te wszystkie obrazy, nie dające mi spać po nocach. Mlaszczące odgłosy, jęki, stękanie, lejąca się strumieniami sperma, białe krople kapiące po brodzie, brudzące długie, kręcone włosy biuściastych aktorek, wielkie kutasy ociekające sokami ruchanych cip. Do dziś na wspomnienie tego filmu robi mi się gorąco. Żadne dzisiejsze wymuskane lale i wydepilowani dżentelmeni nie robią na mnie takiego wrażenia, jak to sprośne wspomnienie.

Aż wskazówki zegara niebezpiecznie zbliżały się do piętnastej, a wtedy w panice przewijałam czarną taśmę, by znalazła się na ostatniej oglądanej przez ojca scenie. Serce biło mi jak oszalałe, bo za żadne skarby nie mogłabym zostać nakryta na moim przestępstwie. Nawet nie wyobrażałam sobie takiej sytuacji. Chyba musiałabym popełnić rytualne samobójstwo, bo ze wstydu zapadłabym się co najmniej sześć stóp pod ziemię.

Tak więc, o seksie wiedziałam to i owo. W teorii oczywiście. Bo w praktyce byłam zielona jak młody wiosenny listek. I wtedy właśnie przyszło to lato. I tydzień, kiedy Karola miała się mną opiekować pod nieobecność naszych rodziców, którzy pojechali na pierwsze w swoim życiu zagraniczne wakacje. Karola miała osiemnaście lat, i jak na porządną zakałę rodziny przystało, okres dojrzewania przechodziła dość burzliwie. Mimo to, rodzice nie mieli za bardzo wyjścia. Musieli nam zaufać.

Zostałyśmy więc same, i nic nie wskazywało na to, by ten tydzień samodzielności był w jakikolwiek sposób wyjątkowy. Znajomi Karoli wyjechali na wakacje, więc nie musiała rozstrzygać potwornych nastoletnich dylematów typu – iść na imprezę czy opiekować się młodszą kuzynką. Było po prostu spokojnie, sielsko i wakacyjnie. Po dniach spędzonych na rowerach czy na plaży, wracałyśmy zmęczone do domu i padałyśmy od razu do łóżek.

Na czas, kiedy Karola mieszkała w naszym domu, musiałam zaprzestać swoich niecnych praktyk. Ale ona nie zamierzała mi ułatwiać niczego. Wręcz odwrotnie. Swoim zachowaniem sprawiła, że wszystko stało się trudniejsze. A ja do dziś nie mogłam swobodnie spojrzeć jej w oczy, tylko rumieniłam się jak pensjonarka.

Deszczowe popołudnie spędzałyśmy w domu. Pamiętam, że robiąc w kuchni herbatę, usłyszałam dochodzące z pokoju bardzo znajome dźwięki. Dźwięki, których sekwencje znałam na pamięć i niemal potrafiłam odtworzyć z podziałem na role. Moi ukochani aktorzy zabawiali się w najlepsze z brunetką wypiętą na stole. Mężczyźni brali ją po kolei, klasycznie i oralnie. To nie były czasy rozbuchanego analu. Jednak w scenie finałowej dzielna kobieta przyjmowała trzech mężczyzn w trzy szeroko już rozchylone otwory swego ciała. Ta scena była moją ulubioną. Szczególnie, że pani na filmie sporo się uśmiechała, kiedy akurat jej usta były wolne, i wyglądała na szczerze zadowoloną. A to jest dla mnie zawsze, nawet dziś, ważne. Komfort wszystkich stron.

Całe szczęście, że kubki już były wypełnione parującym płynem, bo gdybym trzymała wtedy czajnik, to skończyłabym pewnie z poparzeniami trzeciego stopnia. Zaniemówiłam, znieruchomiałam, zamarłam. Chciałam wezwać wszystkich świętych nadaremno, ale pomyślałam, że w takiej sytuacji nie bardzo wypada. Więc jedynie zaklęłam soczyście pod nosem i czekałam. Po chwili z pokoju doszedł mnie głos kuzynki:

– Mała. Chodź tu do mnie.

Potulnie, zwiesiwszy głowę jak najniżej, wkroczyłam do salonu. Szłam jak na skazanie, zupełnie nie wiedząc, czego się spodziewać.

– No i teraz tłumacz się mała szelmo, czemu wcześniej sama nie pochwaliłaś się takim cudem? – już wtedy Karola potrafiła uśmiechać się połową twarzy.

Moje policzki musiały osiągnąć kolor purpury, a wzrok miałam wbity w pstrokaty dywan. Nie byłam w stanie wydusić z siebie ani słowa.

Szczupła, wysoka, z małym jędrnym biuścikiem, wtedy jeszcze blondynka, podeszła do mnie i uniosła mi brodę. Jej palce, którymi dotknęła mojej twarzy pachniały tak samo jak moje, kiedy robiłam sobie dobrze. Zapach był mi znajomy, ale jednak inny. Bo nie mój. Tylko jej. To ona musiała się przed chwilą dotykać. Kiedy ten fakt do mnie dotarł, zakręciło mi się w głowie. Karola robiła sobie dobrze, kiedy ja byłam w kuchni. Niewiarygodne.

Podniosłam nieśmiało wzrok, który spoczął na jej biuście. Na tej szczęśliwej wysokości były moje oczy. Podejrzewam, że wciąż są. Z moim wzrostem ledwo wyrastam z dziecięcego fotelika. Sutki sterczały przez biały cienki podkoszulek, jakby chciały wykłuć mi oczy. Kiedy chciałam spojrzeć na coś innego, mój wzrok padł na grający telewizor. Na ekranie dwie kobiety lizały sobie owłosione cipki, leżąc jedna na drugiej. Ich palce ginęły w gąszczu kręconych włosów, wsuwały i wysuwały, oblizywały i pieściły. Ta scena mi nie pomagała. Podnieciłam się. Bardzo.

– Podoba ci się, Mała?

Karola stanęła za mną i czule mnie objęła. Nie mogłam się ruszyć. Nie byłam w stanie wykonać żadnego kroku. Podniecenie, potworny wstyd, zaskoczenie i dzikie pragnienie, żeby osiągnąć orgazm to było za wiele, nawet dla naprawdę dzielnej trzynastolatki.

– Nie bój się mnie. Nic ci nie zrobię. Rozluźnij się, Mała.

I pocałowała mnie. Tak po prostu, bez ostrzeżenia. Kiedy miękkie usta, smakujące waniliowym błyszczykiem zetknęły się z moimi, a pachnące cipką dłonie ujęły moją twarz, zaczęłam szczytować. Drżałam w jej ramionach jak osika, a ona całowała mnie powoli, dokładnie i głęboko. Językiem wodziła po podniebieniu, głaskała dziąsła i lizała wargi. Żadna chwila, którą spędziłam w towarzystwie aktorów porno nie była tak przyjemna, jak ten długi, piękny pocałunek. Jej ręce grzecznie trzymały moją twarz, ale fakt, że miała je przed chwilą w swoich majtkach, oszałamiał mnie zupełnie. Pachniała wanilią i cipką. Nic nigdy nie pachniało dla mnie piękniej. Ani wcześniej, ani później.

To był mój pierwszy pocałunek.

A teraz siedziałam na twardym taborecie, w tej gumowej kuchni mojej babci, pachnącej tylko rosołem i pieczonymi udkami kurczaka i nie mogłam dojść do siebie. Czułam, że na samo wspomnienie o Karoli zrobiłam się mokra. Bardzo mokra, bardzo zawstydzona i znowu, tak jak wtedy, bardzo pragnąca natychmiastowego spełnienia. Jakby od tych paru ruchów palców na łechtaczce zależało teraz moje życie. Nigdy nie czułam się tak z żadnym facetem. Tylko z nią.

Wstałam szybko, sprawdzając, czy spodnie mam suche i niemal sprintem ruszyłam do łazienki. Otworzyłam drzwi, zdążyłam zapalić światło, które oświetliło starą żeliwną wannę, pralkę, brązowy sedes i tego samego koloru zlew, gdy nagle poczułam silne pchnięcie na plecach. Wpadłam do pomieszczenia, ratując zęby przed przykrym spotkaniem z krawędzią wanny niezłym refleksem i odwróciłam się. Miejsca starczyło jedynie na ten ruch.

A przede mną stała ona. A właściwie, stały przede mną, na baczność jej sutki w postawie bojowej. Twarde, małe, naprężone do granic możliwości. Na wysokości moich oczu. Odetchnęłam głęboko, a powietrze dotarło do tych niewielkich pagórków. Karola zadrżała, ujęła moją brodę i pocałowała. I znowu poczułam się tak jak wtedy. Identycznie. Co do joty.

A ona pachniała tak samo. Cipka i wanilia. Cipka? Kiedy ona zdążyła się dotykać, na urodzinach babci. Nie dziwota, że jest czarną owcą w rodzinie. To naprawdę bardzo niestosowne.

– Rozluźnij się, Mała. – szepnęła i zaśmiała się krótko.

Nie było czasu na ceregiele. Nie było czasu na nic. Szybko rozpięłam rozporek i zsunęłam spodnie. Były już jednak mokre. Majtki mogłam wyżymać. Jej ręka bezbłędnie odnalazła drogę i po chwili dotknęła łechtaczki. Wiedziała, że tylko kilka kilka ruchów dzieli mnie od wielkiego finału, więc zrobiła to bardzo powoli. Tak wolno, że czułam jak palec przesuwa się milimetr po milimetrze wokół nabrzmiałego wzgórka. Chciałam jęczeć, jak kobiety na filmie, lecz nie mogłam. Zagryzłam zęby na palcu, by się powstrzymać. Ona jednak zaproponowała moim ustom coś znacznie lepszego. Dziarskie piersiątka zbliżyły się do mej twarzy w niemej, acz dobitnej sugestii.

Chwyciłam sutek ustami i zaczęłam ssać zapamiętale, zostawiając na swetrze mokrą plamę. Materiał dodatkowo musiał ją stymulować, bo palce na mojej szparce przyspieszyły mimowolnie, a po chwili wsunęły się we mnie. Musiało ich wejść kilka, bo palce Karola miała drobne, a ja poczułam, że wypełnia mnie po brzegi. Może nawet wsunęła całą dłoń, kobiety na filmach to potrafiły, ja też mogłam. A byłam, za jej namową, naprawdę rozluźniona.

Całując to jedną to drugą brodawkę, niecierpliwie próbowałam się dostać do jej pachnącej cipki. Szarpałam się z rozporkiem, jak młodziak na pierwszej rozbieranej randce. Dobrze, że kuzynka nie nosiła stanika, bo z nim za żadne skarby bym sobie nie poradziła. Ręce mi drżały niemiłosiernie, kiedy wreszcie udało mi się zsunąć jej obcisłe spodnie. Z ociąganiem uwolniłam się od jej dotyku i sprawnych rąk i padłam na kolana. Spojrzawszy w górę, ujrzałam na jej twarzy ten czarujący, ironiczno – nonszalancki grymas, ale oczy zachodziły mgiełką podniecenia. Ściągnęłam przemoczone majtki i bez zastanowienia, nauczona od najlepszych, zanurzyłam twarz w wystawionym ku mnie łonie. Nie wiem czy celowo, dla mnie, czy z innych powodów, Karola zostawiła swoją cipkę zupełnie naturalną. Kręcone włoski, o kilka tonów jaśniejsze od tych na głowie, wiły się wokół mokrej szparki. Nie wiedziałam, że mogę podniecić się jeszcze bardziej, ale ten kosmaty widok doprowadził mnie na skraj szaleństwa. Wdarłam się językiem pomiędzy mięsiste wargi, potem pokonałam mniejsze, delikatne płatki, a na końcu jak spragniony u studni, dopadłam łechtaczki. Chwyciłam ją ustami mocno, wsysając ją i liżąc, jakbym chciała połknąć tę twardą landrynkę. Dwa palce wsunęłam w śliski tunel i po kilku zaledwie ruchach, poczułam, że ścianki zaciskają się na moich palcach z ogromną siłą, rytmicznie, wylewając z cudownej cipki kolejne fale śluzu. Zlizywałam wszystko, co wypływało na bieżąco, wywołując u Karoli kolejne spazmy.

Kuzynka zdecydowanym gestem złapała mnie za łokieć i podniosła. Posadziła na starej “Wiatce” i rozłożyła mi nogi. Niecała minuta. Tyle potrzebowałam wprawnych pieszczot, by dołączyć do Karoli z orgazmem życia. Jej sprytne palce były wszędzie, w cipce, w pupie, na piersiach, na brzuchu, w moich ustach. Wsunęła mi dłoń, prosto z cipki do buzi i posuwała w cudownie wulgarnym geście, jak ci faceci z pornola. I wtedy doszłam. Przytuliła mnie mocno i zdjęła z pralki, bo miałam wrażenie, że wprawiłam urządzenie w drżenie, co najmniej jak podczas wirowania. Zamknęła mi usta soczystym pocałunkiem, żebym nie mogła krzyczeć z radości.

I stałyśmy tak przez jakiś czas. Czy długo, czy krótko? Tego nie wiem. Odkleił nas od siebie odgłos walenia pięścią w drzwi. Czym prędzej się ubrałyśmy chichocząc jak wariatki i wyszłyśmy z bardzo poważnymi minami. Karola obejmowała mnie w geście pocieszenia, a ja oparłam głowę o jej wciąż sterczące cycki. Miało to wyglądać, jakby starsza kuzynka pocieszała młodszą. W sprawach sercowych, powiedzmy.

A jak wyglądało? Nie wiem.

Nikt nie zwrócił na nas uwagi, mimo, że wyglądu “po seksie” nie da się tak łatwo zamaskować. Jedynie babcia Stasia, spostrzegła rumieńce, zaczerwienione usta, malinki na szyi, niedbale założoną odzież. Spostrzegła, ale podniosła jedynie wzrok na jelenia i przybrała, taki jak on – ironiczno – zdystansowany wyraz twarzy.

.

Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.

Aby pobrać ebooka z powyższym tekstem w formatach pdf, epub, mobi:

Zajrzyj http---chomikuj.pl-Najlepsza_Erotyka2 (2)

.

Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Tagi:
Komentarze

Uwielbiam Twoje opowiadania.

Naszkicowany obraz sceny, mniej lub bardziej delikatne wprowadzenie i już całkowicie subtelne i ulotne niemalże "spotkanie właściwe". Miodzio.

I nie zwracam przy tym uwagi czy przecinki są tam gdzie trzeba, czy są literówki czy nie, czy pisane jest spolszczonym francuskim, spolszczonym niemieckim, czy spolszczonym suahili – to przestaje się całkiem liczyć – czytanie Twoich opowiadań sprawia, że odnajduję w pamięci podobne sytuacje i zastanawiam się co mi umknęło.

Czy podczas imprezy urodzinowej u szwagra, siostrzenica jego żony patrzy tak samo na córkę brata ojca szwagra i czy tak samo się rumieni po powrocie z "przewietrzenia się". Następnym razem będę musiał uważniej się jej/im przyglądnąć. Może dostrzegę to coś i będę wiedzieć. A może jeszcze bardziej pogubię się w domysłach i niczym porcelanowy kot, z ułamanym uszkiem stojący na parapecie w ich pokoju będę wpatrywać się ironicznym – zdystansowanym wzrokiem w towarzystwo przed sobą… 😉

Świetne opowiadanie. Niewiele tutaj dobrych opowiadań o lesbijkach, a cóż… nie ukrywam, że to mój ulubiony gatunek. Twoje, natomiast, droga Rito jest dokładnie tym, czego od takich tekstów oczekuję. Klimatyczne opisy, narastające napięcie i ta atmosfera "czegoś niewłaściwego". Po prostu super! No i gratuluję doboru zdjęcia do opowiadania – bardzo klimatyczne. Oby więcej takich tekstów. Pozdrawiam, Rito 🙂

Prawda bije z opowiadania. Prościutkie. Przecież można bez egzotycznych dekoracji. Jedno z lepszych scenek, które tu czytałem 🙂 Samo życie. I ile utrafionych zdań. Bravissimo, proszę pani Rity.
No i proszę o bis w tym odcieniu, w tej tonacji.
Podoba mi się ilustracja. Wielka prawa stopa dziewczyny mnie rozwala, tfu, chciałem powiedzieć – rozczula. Lewej profil też niczego. Właścicielka przy lekturze wyłączona z teraźniejszości. Jak ja podczas czytania powyższego. 🙂

Najlepsze opowiadanie o lesbijkach, jakie czytałam. Szkoda, że w mojej rodzinie nie ma takich kuzynek… 🙂

Rito 🙂

Po raz pierwszy odważyłam się komentować Twoją pracę 🙂 Super się czyta, przeniosłam się w czasie do mojej młodości i kaset vhs… o rany 😀 Dzięki Ci bardzo :)Babcia jest nie do pobicia 😀

Pozdrawiam i czekam na więcej MP 🙂

Droga Rito!

Udało Ci się coś godnego najwyższej pochwały! Napisałaś modelowe opowiadanie erotyczne o tematyce lesbijskiej. "Rozluźnij się, Mała" powinno być wystawione w Sevres, by kolejne pokolenia Autorów mogły je podziwiać! I uczyć się na tym przykładzie, jak należy pisać takie rzeczy.

Jest w tym tekście trochę zaprawionego ironią humoru, trochę retrospekcji z czasów młodości, jest też i pełnowartościowa scena erotyczna, ukazująca zbliżenie dwóch głównych bohaterek. Wszystko to skomponowane w idealnych proporcjach. Bez zbędnych szczegółów, bez udziwnień, bez potrzeby kontynuacji. Doskonała stand-alone story.

Mam wielką nadzieję, że nasza druga specjalistka od lesbijskich opowieści – Within Temptation – podejmie rzuconą rękawicę i również uszczęśliwi nas niedługo jakimś smakowitym tekstem. Naprawdę, bardzo bym sobie – i wszystkim miłośnikom tego typu klimatów – tego życzył!

Pozdrawiam serdecznie
M.A.

Opowiadanie nieodmiennie świetne, miło było wrócić do niego po latach i ponownie przekonać się o talencie Rity!

Pozdrawiam
M.A.

Nie wiem, kim jest Hela, ale skoro była inspiracją dla tak udanej historii, to należą się jej podziękowania!

Po kilku innych tekstach znów wróciłaś do opowiadań saficznych, które wychodzą Ci rewelacyjnie. W tej – bohaterowie z życia wzięci, autentyczni i małe, rodzinne tajemnice! Bardzo przypadła mi do gustu przenikliwa babcia:D
Super historia, doprawiona tyloma uroczymi smaczkami – jeleń, ściany w kolorze miętowym i kasety VHS – uwielbiam takie drobiazgi.

Dziękuję za komentarze i oceny.

Hela dała pomysł, zasiała ziarenko, z zalążkiem scenografii, bohaterów. I podrzuciła jelenia, który zajmuje poczesne miejsce w tej historii. A, że padło na podatny grunt, to wykiełkowało w postaci "Małej".

Pisanie tej krótkiej opowiastki odbyło się sprintem, a radości podczas tworzenia miałam co niemiara. Cieszę się ogromnie, że Czytelnicy tę radość ze mną dzielą 🙂

Droga MP – odważyłaś? No przecież ja nie gryzę 🙂 Odważaj się więc częściej – bo dla autorów to właśnie komentarze są motywacją do dalszej, ciężkiej pracy nad dziełami tworzonymi w pocie czoła ku uciesze Czytelników.

Oceniajcie więc i komentujcie!
Pozdrawiam!

Hej, jestem redaktorką poszukującą nowych autorów/autorek i bardzo podobają mi się Twoje opowiadania, w związku z czym chciałabym zaproponować Ci współpracę. Odezwij się proszę do mnie:)

Witaj, Justyno!

Niestety, Rita od pewnego czasu rzadziej pojawia się na NE. Przekażę jej, że napisałaś i poproszę o to, by się z Tobą skontaktowała, ok?

Pozdrawiam
M.A.

Bardzo zmysłowe, z nutką ironii 🙂 Lubię takie opowiadania.
Eli

Te opowiadanie… jakże ono jest różne od tego do „wisi” wyżej! Tam, czytałam i szukałam erotyki, a tu… jest tyle pieprzu, że łohoho! Podobało mi się. Bardzo. Chciałabym umieć tak pisać.

Madź

Napisz komentarz