Łowca jeleni (Foxm)  3.73/5 (112)

17 min. czytania

Poniższe opowiadanie jest publikowane powtórnie w ramach cyklu Retrospektywy. Pierwszy raz pojawiło się na portalu Najlepsza Erotyka 18 stycznia 2016 roku.

* * *

Słyszałem sapanie, syk uszczelek, a na koniec zobaczyłem zapalające się światła stopu. Szybciej, kurwa, szybciej! Trzeba było wziąć taksówkę. Ja pierdolę, co za dzień. Wdusiłem ten przycisk chyba z pięć razy, zanim drzwi w końcu się otworzyły. Zdążyłem. Uff…

Przywitało mnie życzliwe spojrzenie kierowcy. Uśmiechnął się kwaśno pod wąsem.

– Złapiemy opóźnienie – wymruczał. – Lubicie biegać… Jest rozkład jazdy? Jest. Ale ciężko go przestrzegać.

– Spieprzaj, dziadu! Prowadzisz autobus za minimalną krajową. Ból dupska musi być duży. Ale widocznie tylko do tego się nadajesz. Więc jedź!

Kaznodzieja za dychę się znalazł. Mahomet wśród Januszy. Autobus ruszył, ale swoje musiał wygłosić. Prorok.

– Język, mądralo. Rozpuszczą rodzice takiego i później myśli, szczeniak, że pan i władca świata.

Nie mam czasu patrzeć na jakiegoś sfrustrowanego podludzia. Coś tam mruczał pod nosem. Gardzę nim. Element szarej bezrozumnej masy. Nie jest jakiś wyjątkowy. Nie muszę udawać grzecznego chłopca. W zasadzie jestem po prostu skurwysynem. Co jest? Coś nie pasuje? Nie mój problem.

Poszedłem poszukać jakiegoś miejsca, gdzie można dupę usadzić. O dziwo, znalazłem. O tej godzinie? Prawdziwa rzadkość. Nie ma jednak nic za darmo. Naprzeciwko siedzi jakieś stare truchło. Płaszcz to był, cholera, modny za Niemca. Oczywiście beret! A jakże – z antenką. Pewnie łapie częstotliwość odpowiedniej stacji… O żesz ty! Lampi się na mnie. Udaję, że nie widzę. Sięgam do kieszeni, słuchawki jak zwykle są splątane. Jak mawia klasyk: „Biednemu to zawsze wiatr w oczy i chuj w dupę”.

Sprawdzam, czy plecak przypadkiem się nie otworzył. Podpinam słuchawki. Jeszcze szybka wizyta na fejsie. W dół, w dół, w dół… Like, like, like… O matko, co to za pasztet?! Fuj! Jak ona się nie wstydzi wstawiać zdjęć do sieci? Ten taboret, co to ją w dzieciństwie trafił w twarz… To musiało być straszne nieszczęście.

Komentarz: Basiu, ach ten Twój zgrabny nosek, a te usta 🙂 <3

Moja mnie zabije. I krzyż jej na drogę. Spytacie, czemu jeszcze z nią jestem? Cholera wie.

Komórka zawibrowała w kieszeni. Oho, robota się zbliża. Ale która? Nie jest łatwo się połapać, mając sześć telefonów. Dobra, komóra zlokalizowana, kieszeń na dupie. Muszę wstać. Kolejne oburzone spojrzenie mohera, porusza ustami. Uff, jak dobrze, że mam słuchawki. Energetyczny bit spleciony z tekstem uspokaja.

Gdyby była wojna,

byłabym spokojna.

Nareszcie spokojna,

wreszcie byłabym.

Nie musiałabym wybierać,

ani myśleć jak tu żyć.

Tylko być,

tylko być*

Uśmiecham się do babsztyla. Mega. Gdyby interesowała mnie odpowiedź, zapytałbym o pogodę. Zerkam na wyświetlacz. W całym mieście nie znajdziecie drugiego takiego gieroja, co ma epicką Nokię 6310i. Niech się schowają te wszystkie smartgówna. To cudeńko może zniszczyć tylko ogień z Mordoru. Podobno. Do roboty nadaje się idealnie. Otwieram skrzynkę. Czterdzieści nowych wiadomości. Nie mogę się nie wyszczerzyć do małego ekraniku. Otwieram dwie pierwsze.

Suko,ale bym cie ruchal teraz Rznołbm na maksa az po same jaja.

Ja pierdolę, moje oczy! Polonista płakał, jak sprawdzał?

I druga wiadomość.

Mój huj jest taki twardy. Wjechałbym w te twoja rozowa szpareczke. Jeczałabys suniu. Mmm Jarasz Mie wiesz?

Szybka odpowiedź i oczyszczam umysł:

Mrrr, kocie, uwielbiam cie jak jesteś taki sztywny. Twój ogromny kutas sprawia, ze mocze się jak pojebana. Myślę o nim cały czas. Miałam straszny zapierdol na uczelni.

Poszło. Pierwszy jeleń na horyzoncie. Zastanawiacie się pewnie, kim, do chuja wafla, jestem? Mój zawód nie ma nazwy. Może dlatego, że sam go wymyśliłem? No dobra, aż taki mądry nie jestem… Ja tylko znalazłem niszę na rynku. Moje ogłoszenie biega sobie po Internetach. Nie! Nie moje – z takim ryjem nikt nie chciałby mnie oglądać. Inaczej się sprawy mają z pewną nieletnią pizdeczką o wdzięcznym imieniu Sandra. Ogłoszenie skromnej licealistki wisi sobie na portalu. Tak, dokładnie na tym portalu, o którym pomyślałeś. I jeszcze jednym, i kolejnym.

Profil jak profil – ładna, naturalna, lekko pyzata buźka brunetki z włosami do ramion przyciąga uwagę. Nie wiem, kim jest dziewczyna ze zdjęć – wygrzebałem je gdzieś w sieci. Chwyciło i tak zostało. Faceci to strasznie tępe chuje. Pokaż im maślane, niewinne oczka, obiecaj cycka i niby przypadkiem odsłoń kawałek uda. Już są twoi. Jest też trochę personalnych informacji. Ale na takich portalach ludzie nie czytają. Tysiąc walikoników dziennie obejrzy prowokujące fotki skromnej maturzystki (dostępne po zalogowaniu), co setny napisze prywatną wiadomość… I nawet nie czują, jak zaczyna im, kurwa, wyrastać poroże. Jelenie.

Jakieś osiemdziesiąt procent tych wiadomości to teksty typu „E lala zaruchałbym”. Ta odmiana jelenia jest banalnie prosta w obsłudze. Zaczyna się od kilku pikantnych wiadomości. Prymitywy podkręcone wizją atrakcyjnej małolaty szybko kończą. Zawsze wracają po więcej. Mogę to rozgrywać jedną ręką, jednocześnie mieszając herbatę. Pierwsza jest prośba o doładowanie. Najbezpieczniejsza i sprawia, że nie muszę dokładać do interesu. Handel kodami kiedyś był opłacalny, teraz ledwie starcza mi na kieszonkowe. Jakieś siedem, osiem stów miesięcznie.

Taki hajs to mógł mnie urządzać na początku. Ale nie teraz.

Pisząc z jeleniem, chciał nie chciał, dowiaduję się od cholery pokręconych rzeczy. Ryje banię, mówię wam. Jelenie tak naprawdę uwielbiają dużo gadać. W standardowych wypadkach poza podnietą potrzebują po prostu odrobiny uwagi. Poczucia, że interesuje się nimi kobieta. A Sandra wysłucha, pocieszy, odpisze, szepcząc miłe słówko jakiemuś pryszczatemu idiocie. I oczywiście pomoże spuścić z krzyża…

Wiem, pokręcone. Na mnie nie patrzcie – nie ja wymyśliłem ten świat.

Jeleń, umiejętnie przygotowany wymianą wiadomości, przeważnie prosi o więcej. Cycki, pizda, dupa – niemoralna trójca. Zanim podzielę się zestawem fotek, którymi raczej nie chwali się u ciotki na imieninach, dobrze jest się poopierać. Jeleń radośniej macha ogonkiem, kiedy mu się wydaje, że zbałamucił jakąś cnotkę niewydymkę. Podpompować ego klienta, zapewnić o wyjątkowości i już można sięgnąć mu do kieszeni. Biedna, wstydliwa Sandra z prowincji zawsze prosi o drobne kwoty. Nie więcej jak dwie dychy za fotki. Czasem dodaje sakramentalne: „Ale nikomu tego nie pokazuj, misiu”. Dla beki. Po latach w biznesie dalej, kurwa, nie mogę wyjść z podziwu, jakie to łatwe. Myślicie, że ludzie są tępi? Błąd, kurwa – oni są bezgranicznie głupi.

Cyferki na koncie rosną. A szczytem podejrzliwości przeciętnego jelenia jest prośba o zdjęcie z debilną kartką z wypisanym tekstem w stylu: „Jestem prawdziwa”. O tak! Jestem prawdziwa – przysięgam z ręką na kutasie. Dla dobrego grafika zmajstrowanie takiej fotki to po prostu kwestia ceny.

O, jest mój przystanek. Pieprzony autobusiarz, nawet hamulców nie umie używać. Zbierałbym zęby, wstając z fotela. Babsztyl z naprzeciwka ostatni raz łypie na mnie ze złością. Za chuja nie umiem się uśmiechać do ludzi, ale spróbowałem. Chyba mi wyszło, bo babuszka złapała się za serce.

W końcu wydostaję się na świeże powietrze. Jest chłodno, ale całkiem przyjemnie jak na tę porę roku. Nienawidzę wozić się z plebsem. Że tam śmierdzi, to mało powiedziane. W miejskich jebie cebulą, moczem i starymi ludźmi. I tak wysiadłem przystanek wcześniej. Pocisnę z buta do centrum. A co mi tam. Shit! O tym, że playlista się skończyła, orientuję się dopiero po jakimś czasie. Przechodzę przez pasy, tuż koło kościoła dominikanów, na czerwonym. Czasem trzeba spróbować gangsterskiego życia, nie? Mam dziś jakiś dobry humor.

Wibracja. Kolejny telefon. Oho! Będzie pod górkę, lepiej sobie znajdę jakąś miejscówkę. Krzyś Romantyk jest trochę bardziej skomplikowany. Nie lubię złamanego chuja. Wpisałem go jako Krzysia, bo zyskownych jeleni trzeba głaskać. Gdybym się dość wcześnie nie zorientował, że facet jest dziany, już dawno puściłbym go kantem. Wchodzę do swojej ulubionej kawiarni, zajmuję najdogodniejszy stolik w samym kącie i zabieram się za odpisywanie. Skinięcie głową w kierunku znajomej kelnerki, jej pytające spojrzenie.

– Latte z mlekiem sojowym – rzucam, nawet na nią nie patrząc. To samo co zwykle.

Palce mkną po klawiaturze. Taaa… Krzyś jest nieco problematyczny. Wrzód na dupie, jak powiedziałby poeta. Jasne, poeta. Poeci już dawno wymarli. Teraz zostały tylko intelektualne kurwy, grzejące do upadłego, by następnego dnia obudzić się we własnych rzygach. Ekstaza współczesności?

Ale my tu sobie gadu gadu…

Sandra, pozwól sobie pomóc. Chcę ci pomóc. Usiądziemy, porozmawiamy. Nie ma takiego problemu, którego nie można rozwiązać. Pamiętaj o tym. Razem damy radę, skarbie. Wierzę w to. Przyjadę do ciebie na weekend. Nie odrzucaj mojej pomocy. Pozwól mi spróbować. Otworzyłaś się przede mną, nasze rozmowy w sieci wyrywają cię z tego bagna, ale sieć to nie wszystko. Zaczęło mi na tobie zależeć, wiesz?

O rany! Tego nie mogę zlekceważyć. Krzyś to nie jest zwykły jeleń. Z nim robię scenariusz. Taaa, ty tam widzę, że nie kminisz. To proste jak budowa cepa. Jeśli po pierwszej wymianie sprośności z typem wyczuwam potencjał, Sandra zaczyna otwierać nie tylko nogi, ale i duszę.

Krzyś nie od razu dał się poznać jako gaduła. Sandra najpierw przez kilka miesięcy uczyła się, jak postawić jego niemałego przyjaciela na baczność. Skąd wiem, że niemały? Przysłał zdjęcia. Jara go, jak babka może sobie obejrzeć pytona.

Jak dziś pamiętam smsa:

To wszystko Twoja zasługa. Seksowne ciało. Jestem pewien, że każdy jego skrawek jest wart obcałowania. Facet, który będzie mógł Cię nazwać swoją kobietą, jest cholernym szczęściarzem.

Pogruchaliśmy trochę na różnych komunikatorach. Intuicja szeptała mi, że warto inwestować. Nawet kopsnąłem mu kilka fotek za frajer… to znaczy w porywie namiętności, oszalała z pożądania. Też potrafię zaokrąglać słówka, jeśli mój rozmówca jest kimś więcej niż robiącym kurwę z ortografii wtórnym analfabetą. Czyli niezbyt często. Jeleń lepszego sortu? Jeden na stu, może mniej. Krzyś pojawiał się i znikał. Aż pewnego wieczoru napisał:

Mam wolny wieczór, otwartą butelkę wina… Zastanawiam się, czy masz chwilę?

Właściwie miałem. Pisałem z pięcioma jeleniami jednocześnie. Jednemu robiłem dobrze ustami, dla dwóch kolejnych byłem posłuszną suką. Kolejny chciał zostać moim psem i wracał niemal co wieczór po porcje wyzwisk. Ostatni opowiadał o życiu rolnika w jakiejś dziurze pod Iławą. Próbował rwać na hektary. Nudziarz jak sam skurwysyn. Goliłem go, namawiając na kupno kolejnych kodów na doładowania.

Standardowy, niezbyt intensywny wieczór w robocie.

Sandra zaczęła pisać z Krzysiem. Niby normalny, ponadprzeciętnie inteligentny gość, a nieszczęśliwy na tyle, by otworzyć się przed laską znaną z portalu dla kurewek. Laską z jajami. Na szybko machnąłem jakąś historyjkę. Równie smutną i pokurwioną. Mamusia umarła, tatuś sporo pił. Kilka razy dotknął tak, jak nie powinien. Dotknął za bardzo. Zawsze byłam ambitną, samodzielną dziewuchą. Tylko nikt nigdy nie dał mi prawdziwej szansy. Takiej, jaką miały te bogate dzieciaki z lepszych domów.

Ciach bajera.

Mało jest jeleni, dla których tworzy się scenariusze. Ten był tego wart. Wkręcił się na ostro. Potrafię to wyczuć. Prawie, kurwa, licencjat z psychologii zrobiłem. Stary co prawda chciał, żebym poszedł w jego ślady i został prawnikiem.

Tak, mogłem być studentem prawa. Dostałem się na najlepszy uniwerek w kraju tylko po to, żeby zrobić go w wała. A takiego! Poszedłem na psychologię. Rodziciel miał ostry ból dupy. Wrzeszczał, że odetnie mnie od kasy. Gróźb nie zrealizował. Skończyło się jak zwykle – wsadził chuja w chętną cipkę jakieś asystentki, sekretarki czy innej sprzątaczki i zeszło mu ciśnienie z krzyża. Teraz papa biega od jednej modnej telewizji do drugiej, bo faszyzm jakiś nastał czy cuś. Trochę się o niego martwię, bo już niemłody i kondycja nie ta.

Nie chcę jego szmalu. Ma tego jak lodu, pewnie nawet, by nie zauważył. Ale co uczciwie wycyckany pieniądz, to uczciwie.

Umiem grać na emocjach i to całkiem nieźle. Mozolnie dobudowywałem kolejne rozdziały. Sandra coraz bardziej wylewnie opisywała swoje tragiczne życie, stany depresyjne i tym podobne pierdoły. Pierwszy prezent przysłał nieproszony. Na mój fikcyjny adres, obsługiwany przez sympatyczną osiemdziesięciolatkę z początkami demencji. Kiecka warta siedem, osiem stów. Do paczki dołączony był bilecik: „To osłodzi ci życie bardziej niż mnie.”

Tamtego wieczoru Sandra zafundowała swemu rycerzowi pełen serwis. Na szybko opłaciłem zaufaną koleżankę. Mówi miłym dla ucha miękkim altem. Krzysiu dostał dwa kwadranse rozmowy przez telefon i trochę udawanych jęków w słuchawkę.

Kieckę opchnąłem po dwukrotnie wyższej cenie na portalu aukcyjnym. Scenariusze są czasochłonne, ale to prawdziwa żyła złota. Można wykręcić kilka koła w jeden wieczór. Na prawie tysiąc kontaktów tylko dla kilku urządzam taki cyrk. Dla drogich, błyszczących fantów warto. Czasem jednak trzeba kogoś posłać w kosmos.

Krzysiek, nie naciskaj. Proszę. To jest dla mnie trudne, bardzo trudne. Co mam Ci powiedzieć? Nie mogę uwolnić się od własnych demonów. To we mnie siedzi. Nie chcę Cię wciągać w swój świat. Jesteś świetnym facetem, naprawdę. Nasze rozmowy wiele mi dały. Pozwoliły się oderwać choćby na chwilę. Nie zasługuję na ciebie. Nie mogę stać się balastem. Muszę sobie dać radę sama. Przepraszam. To nie Twoja wina…

Złość, zgrzytanie zębów, wyrywanie włosów z klaty. Tak będzie. Mowa-trawa, igranie z emocjami. Powody są kompletnie nieistotne – im bardziej oderwane od rzeczywistości, tym lepsze. Jak jeleń jest za mocno zaangażowany, trzeba brać nogi za pas.

No! Komórka wibruje niemal natychmiast. Trochę potrwa, zanim się go pozbędę. Jeśli nie będę miał wyjścia, użyję legendarnego tekstu: „Zostańmy przyjaciółmi”. Bez skrupułów. Bardziej wkurwia mnie to, że dla Krzysia będę musiał zmodyfikować dość mocno kilka szablonów. Mam od zajebania gotowych tekstów na różne fazy znajomości. Robienie jelenia to normalnie zero emocji. Zerknę na wyświetlacz, sekunda i wiem. Jeleń spuszcza się przy kopiuj, wklej, kopiuj, wklej. Więcej szablonów, więcej kasy.

Jeśli zaczyna wierzgać, zwykle dostaje szablon numer czterysta siedemnaście:

No wiesz, ty chamie! Ja mam swoje zasady, nie jestem jakąś pierwszą lepszą szmatą. Facet musi być na poziomie. Dla mnie najważniejszy jest charakter, szacunek dla kobiety. Lubię się zabawić, ale ty nie potrafiłbyś zdobyć kuponów na darmową kawę w Macdonaldzie, nie mówiąc o dziewczynie. Nie pisz do mnie więcej.

Proste. Zdeptać męskie ego. Skuteczność? Dziesięć na dziesięć. Tak, facet to żadna pieprzona filozofia. Chyba że zamyka się scenariusz. Taki dziany doktorek kulturoznawstwa czy innego żałosnego kierunku powinien rwać dupy aż miło. Gdyby zostały we mnie jakieś ludzkie odruchy, zastanowiłbym się, czemu tego nie robi? Nie wiem i gówno mnie to obchodzi. Sandra zrobiła go na kilkanaście drogich fantów. Szkoda tak dorodnego jelenia. Dobra, ogarnę go później.

Przemyśl sobie to wszystko. Potrzebujesz czasu, zależy mi na Tobie.

Latte się skończyła, pora się zwijać. Następny cel? Poczta.

Zaglądam tam regularnie kilka razy w tygodniu. Pracownice znają mnie już z widzenia. Kurwa, ledwo wybiło południe, a ludu jak na targu. No nic, jak praworządny obywatel ustawiam się w kolejce. Trochę to potrwa. Machinalnie zdejmuje ze stolika z gazetami jakieś krzyżówki. Zobaczmy…

Główny towar eksportowy Dominikany? Nikiel

Nauczyciel Michała Anioła? Ghirlandaio

Stolica Sudanu? Chartum

Pierwszy laureat Nobla w dziedzinie chemii? Jacobus van’t Hoff

Islamski sędzia? Kadi

Uzupełniwszy ostatnie hasło, przeskoczyłem do kolumny sportowej.

W końcu moja kolej. Trochę tego jest, w plecaku leży sobie spokojnie kilkanaście paczek zaadresowanych w różne miejsca. Tak się pracuje z perwersami. Specyficzny gatunek jelenia. Oni nie dają fantów, oni się ich domagają. Normalne świntuszenie im nie wystarcza. Prędzej czy później w miejscu między uszami, gdzie powinien być mózg, rodzi się pytanie o jakieś gadżety. A ja? No kurwa, klient nasz pan, nie? Sandra z oporami, ale jednak rozdaje swoje fatałaszki. Najbardziej chodliwym towarem wśród zwyroli są majtki. Ogarnąłem taki jeden szmateks. Kupuję babskie ciuszki w ilościach hurtowych, za jakąś śmieszną kasę.

Lubię ten rodzaj jelenia. Rzadko o cokolwiek pytają. Jest tylko kwestia ceny. Im bardziej wyzywający ciuch, tym wyższa cena. Gacie idą od czterech dych za sztukę. Niezła przebitka, nie? Oczywiście, nie handluję tylko majtkami. Sandra chętnie pozbywa się seksownych pończoch, butów i takich tam. Pamiętam, kiedyś trafił mi się jeden pojeb, którego kręcił aromat stóp. Trzy dni kminiłem, jak to rozegrać. Wypchałem gotowe do wysyłki szpilki własnymi skarpetkami. Takimi, wiecie… z aromatem. Zwyrol był zachwycony, kiedy dostał paczkę. Zaśpiewałem dwukrotnie wyższą cenę niż normalnie, a on i tak chciał więcej!

Dżizas, dzięki ci za zboczeńców.

Zapach – to najmocniej kręci samców ze sterczącym chujem w łapie. Cena za mokre majteczki pachnące kobietą na wejściu jest dwa, trzy razy wyższa niż normalnie. Jeleń potrzebuje sobie udowodnić, że jest, kurwa, lwem. Potrzebuje świadectwa ekscytacji Sandry. I tu zaczęły się schody. Zapach kobiety. Jak podrobić ten specyficzny aromat?

Taaa, przyznaję, zajęło mi to kilka miesięcy. Testowałem kilka patentów. Najlepszy jest aromat spożywczy. Nie wiem, do czego to gówno jest normalnie używane. Kilka kropelek z małej buteleczki i materiał zaczyna lekko zalatywać rybą i piżmem. Wiem, to nie jest ten zapach… Kurwa, ale wy naiwni jesteście. Serio myślicie, że taki jeleń jeden z drugim kiedyś widział laskę inną niż JPG? Nie upadajcie na duchu, barany, coście cipy nie widzieli! Od tego macie mnie.

– Może znaczki? Mamy promocje na czekoladowe mikołaje i na znicze.

Znicze? Co do chuja wafla?! W grudniu!

– Nie, dziękuję uprzejmie. Wszystko już opłacone. Każdą paczuszkę priorytetem.

Mięśnie twarzy nie chcą się rozciągnąć w uśmiechu. Skurcz jaki czy co?

– Do zobaczenia.

– Do widzenia.

Idę ulicą. Powoli, krok za krokiem. Właściwie nie patrzę przed siebie. Gapię się w ziemię jak jakiś gamoń. Jakie te chodniki są nierówne… Dochodzę do skrzyżowania. Sznur samochodów wydaje się nie mieć końca. Słyszę ten jednostajny dźwięk, wwierca się w moją głowę.

Patrzę na nią! Kurwa, stoi bokiem do mnie, nie widzę twarzy. Ale ten gest, to jak umiejętnie trzyma szluga. Zupełnie jakby urodziła się z papierosem między długimi palcami.

***

– Myśl jest jak żar, który spala umysł, napędzając go. – Pamiętam każde słowo wypowiadane głębokim, miękkim głosem. – Żar papierosa tlącego się w dłoni stymuluje myśl. Słusznym jest więc od czasu do czasu zaciągnąć się mocno i głęboko. Nową myślą.

– Są ciekawsze sposoby stymulacji – wychrypiałem, uśmiechając się szeroko do rudzielca siedzącego naprzeciw mnie w pozycji kwiatu lotosu.

Tak, wtedy jeszcze potrafiłem się uśmiechać. Szczerze.

– Łobuz!

Jej spojrzenie błyszczało. Zawsze zastanawiał mnie ten blask. Topiłem się pod wpływem tych oczu, tak głęboko zielonych. Ta, dla której mogłem świat podpalić. Zdobyć to, co nieosiągalne. Rzucić u jej stóp głowy nieprzyjaciół albo rzucić siebie. I trwać.

Przypadki sprawiają, że nic nie jest tak jak kiedyś. I nawet tego nie żałujesz. Inne miejsce, inny czas, a nigdy byśmy się nie spotkali. Jedno spojrzenie i czujesz, jakby przenikał cię promień X aż do szpiku kości. O kurwa… Ja? Ten zimny i zdystansowany? Obojętny na nędzę i nudę bezwzględnie otaczającej rzeczywistości? Tak, ten drugi ja. Zdolny na moment porzucić wyuczoną pozę. Nawet się nie orientuję, kiedy zaczynamy ze sobą rozmawiać.

Pamiętam… Zniecierpliwione chrząknięcie barmana wyrwało nas z letargu. Bóg jeden wie, ile godzin przegadaliśmy. Zaskoczenie? Szok! Istota inteligentna. Ostatnia zdolna ucywilizować taką pokręconą małpę jak ja. Jeszcze przed wyjściem pozwalam się dotknąć. Ale nie tak jak zwykle. Jest jakaś iskra między umysłami. Ręce zostają w kieszeniach. To jest nowe. Nie zadzwoniłem następnego dnia, zostałem u niej. Słowa, myśli, spostrzeżenia spływały swobodnie. Jak nigdy.

Ocknąłem się w kolejce jadącej z szaloną prędkością w dół. Ktoś usunął wszystkie hamulce bezpieczeństwa. Nie mieliśmy nic, tylko siebie. Bywały dni, kiedy ledwo starczało na paczkę podłych fajek.

Nieważne. Banał? Może macie rację. Kobieta niebanalna. Pokrewna dusza, z którą można nie tylko pogadać, ale i podyskutować. Mój świat często ścierał się z jej światem. Tak długo i tak zawzięcie, że któreś z nas nie wytrzymywało. Pocałunek zamykał usta, zanim wydostały się z nich kolejne słowa. Cholera! Jaka ona była niesamowicie seksowna, kiedy udowadniała mi, że nie mam racji. Rozbrojony ze wszystkich argumentów mogłem zrobić tylko jedno. Kapitulować, wielbiąc jej ciało. Tę kruchą istotę, która drżała pod dotykiem moich palców. Łapiąc oddech między kolejnymi pocałunkami szeptała, że jestem męską, szowinistyczną świnią. Delikatnie odgarniałem burzę rudych loków, odsłaniając smukłą szyję. Obsypywałem pocałunkami każdy milimetr skóry pachnącej kombinacją imbiru z cynamonem.

Papieros wylądował na dywanie. Kształtne, niewielkie usta gwałtownie chwytały oddech. Wygięła grzbiet niczym kotka. Odsunęła się ode mnie gwałtownie, by w następnej chwili przylgnąć całą sobą. Nie wiem, już nie pamiętam, czyje ręce zdejmowały co. Koszula, stanik, pasek, spodnie, bokserki. Jak bardzo pragnąłem dotykać, sprawiać przyjemność, obdarzać rozkoszą. Jej nagość, kruchość szczupłej figury za każdym razem sprawiała, że elektryczny impuls raził moje ciało. Byłem gotów oddać tej kobiecie siebie na wszystkie znane sposoby. Jej przyjemność była moją. Nagrodą tak wielką, że nie śmiałem prosić o więcej.

Pamiętam… Padliśmy na dywan, bez skrępowania dając i biorąc. Po raz setny poznając się wzajemnie. Moja dłoń bardzo powoli sunęła w dół przez smukłość obojczyków, na dłuższą chwilę zatrzymując się przy półkulach piersi. Palce zaciskały się na tym średniej wielkości kształcie. Chciałem uczyć swoje zmysły. Rozkazałem im pamiętać każdy centymetr ciała, które ceniłem wyżej niż własne.

Płomień żądzy świecił jasnym i wysokim blaskiem. Objął nas oboje. Samokontroli starczyło na tyle, bym zaniemówił w zachwycie. Promienie słońca wstającego za oknami prowadziły własną grę na jej ciele. Otoczona szarą poświatą poranka rozsunęła szeroko nogi. Nie było już tajemnic.

Delikatnie wyswobodziłem się z jej objęć. Zszedłem niżej. Język musnął wewnętrzną stronę uda. Koniuszkiem zahaczyłem drobną wypukłość łechtaczki. W mdławym świetle rodzącego się dnia nie widziałem wyrazu jej twarzy. Wyczułem drżenie. Wtargnąłem do wnętrza, rozchylając zewnętrzne wargi sromowe. Ten zapach! Obezwładniający zmysły. Spijałem każdą kroplę jej podniecenia. Lizałem coraz szybciej, z coraz większym zapamiętaniem. Gibki język zwiedzał każdy zakamarek kobiecego wnętrza. Dowodem skuteczności tych wszystkich zabiegów było głośne westchnienie, które odbiło się od ścian pokoju.

Znałem jej reakcję. Potrafiłem interpretować sygnały równie sprawnie jak muzyk partyturę. Doprowadziłem swoją kobietę do krawędzi, pozwoliłem balansować na granicy spełnienia. Dałem trwać napięciu. Emocja między nami rosła z prędkością lawiny. Nie padło ani jedno zbędne słowo. Usadowiłem się wygodnie między rozchylonymi udami i pomagając sobie ręką, nakierowałem twardy od nabiegłej krwi członek na właściwe miejsce.

Ciasnota i wilgoć były jedynym skutecznym lekarstwem na ból towarzyszący pełnej i gwałtownej erekcji. Pierwszy sztych koronował mnie na władcę świata. Czułem… Po prostu czułem się wszechmocny. Ścianki najintymniejszego miejsca kobiecego ciała objęły mnie ciasno. Jak dawno oczekiwanego gościa. Stanowiliśmy jedność na wszystkich płaszczyznach. Ja i ona. Pamiętam. Patrząc jej w oczy, pomyślałem, że już nie można być z kimś bardziej, bliżej.

Ciało złamało bezwzględny nakaz woli. Wbiłem czekan na szczycie spełnienia ledwie po kilkunastu ruchach. Zamarłem. Zaskoczenie było pełne. Tylko ona potrafiła wywrzeć na mnie tak piorunujący efekt.

Perlisty śmiech zabrzmiał w moich uszach,

– Aż tak? Schlebiasz mi, rozpuszczasz. Mamy całą noc…

Wysunąłem się z niej. Szczupłe palce owinęły się wokół miękkiego trzonu, pieszcząc go delikatnie. Jeden szelmowski uśmiech. Tyle potrzebowała, by sprawić, że zapomniałem o bożym świecie. Emocja wciąż wisiała w powietrzu. Między nami, tylko między nami. Intymna i grzeszna obietnica kontynuacji.

Ta zaś była okazała. Otrzymałem władzę. Pełnię władzy. Męskie moce powróciły.

– Wypnij się dla mnie… – Poprosiłem ledwie kilkanaście minut później.

Cóż to był za widok! Ułamek sekundy, jedno uderzenie serca, kolejny łotrzykowski uśmiech. Ufne spojrzenie. O bogowie… Wcięcie między kusząco okrągłymi pośladkami. Błyszczący kwiat kobiecości, tak bardzo nęcący. Klękam tuż za tą rudą grzesznicą. Pewny chwyt stabilizuje biodra. Członek ociera się o wejście do pochwy. Tylko nieznacznie nakierowuje go dłonią. Znów byłem gotów. Ona wciąż mokra i chętna.

Drugi raz kochaliśmy się inaczej. Mocniej, bardziej brutalnie, szybciej. Chwyciłem ją za włosy. W tym pierwotnym geście zawarłem całe swoje uwielbienie dla tej rudej istoty. Zgraliśmy się ze sobą. Dwa ciała klaskały o siebie. Brałem ją gwałtownie i ostro. Każdy sztych sprawiał, że docierałem jeszcze głębiej. Aż do końca. Ona była moja. Płomień rozkoszy osiągnął punkt kulminacyjny. Nigdy nie czułem się bliższy absolutnego szczęścia, niż w tamtym momencie

Pamiętam… Jęknęła przeciągle, a pochwa zacisnęła się wokół mnie. Nie było sposobu, by się cofnąć, nie chciałem się cofać. Było dobrze. Kurwa, było wspaniale. Trwaj, chwilo! Spotkaliśmy się na szczycie, rozumiejąc bez słów.

Nic nie trwa wiecznie. Wszystko skończyło się nagle i groteskowo, jak dwudziesty film Tarantino, opowiadający w kółko jedną i tą samą historię. Odważyłem się po raz pierwszy wypowiedzieć zakazane słowa. Ja chcę…

***

Nie, nie i jeszcze raz nie! Ogarnij się, do kurwy nędzy. Po niej została ci tylko paczka fajek i wspomnienia. Ta tam nie jest nawet podobna. Za dużo pracuję, koniec z jeleniami na dziś.

Jak leziesz, pacanie? Typ o głowę wyższy ode mnie spojrzał się jakoś tak dziwnie. Ej, masz jakiś problem?

Mało nie powiedziałem tego na głos. Gapiłem się jak ostatnia niedojda na na jakąś ulotkę leżącą na chodniku. Ani to ładne, ani ciekawe. „Ratujmy bezpańskie zwierzęta”. Nie dziwię się, że jakiś przychlast rozrzucał te śmieci, gdzie popadło. Domorośli zbawcy świata… Krzyż im na drogę i kotwicą przez plecy.

***

– Dzień dobry! – Sam się dziwię, skąd ten entuzjazm w moim głosie. – Poproszę tego dużego… Tak ten biało-czarny z długą sierścią. No ten, co to ma ogon jak pół mojej ręki.

Kwadrans później dwa złote ślepia wpatrują się we mnie z ciekawością przez pręty sporej klatki. I jeszcze ten sztuczny uśmiech pracowniczki schroniska. Matka Teresa ma konkurencję.

– Niech pan o niego dba!

Entuzjazm w jej głosie sprawia, że robi mi się niedobrze. Czuję, jak żółć podjeżdża mi do gardła. Muszę się odkazić. Natychmiast.

– Jeszcze jeden przystanek, mały.

Szczęśliwie ulubiony monopol jest niedaleko.

Komórka zawibrowała akurat w momencie, w którym pękata butelka wypełniona bursztynową zawartością wylądowała za pazuchą.

Hej! Misiu wpadniesz do mnie dziś wieczorem? W ogóle nie masz dla mnie czasu. Ciągle tylko praca i praca.

Ech… Moja aktualna dziewczyna powinna zostać dopisana do listy plag egipskich. Dwie następne komórki brzęczą, niosąc wiadomości. Jelenie… Nie jestem w nastroju na pracę. Jak zwierzyna spierdoli, znajdzie się następna. Zapytacie, jak wiele na tym świecie jeleni? Już dawno przestałem liczyć. Tak jak pasterz nie liczy wszystkich ostrzyżonych w życiu baranów.

Kot zamiauczał przeciągle. Świetnie, potrafisz coś. Wypełnisz ciszę w mieszkaniu, mój Towarzyszu. Podniosłem klatkę z kotem i ruszyłem przed siebie. Butelka ciążyła przyjemnie.

.

* W tekście wykorzystałem fragment utworu Marii Peszek „Sorry Polsko”.

.

Wszelkie podobieństwo do prawdziwych postaci i zdarzeń jest przypadkowe.

.

Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.

Aby pobrać ebooka z powyższym tekstem w formatach pdf, epub, mobi:

Zajrzyj http---chomikuj.pl-Najlepsza_Erotyka2 (2)

Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Tagi:
Komentarze

22:15 Pierwszy!

No dobrze, nie czytam aż tak szybko. Po prostu miałem fory wynikające z faktu, że mogłem spojrzeć na tekst przed premierą.

A tekst jest naprawdę świetny. Bezbłędny, w niektórych miejscach brutalny i szczery, w innych liryczno-oniryczny. Świetny opis skurwysyna – i zarazem finalnego produktu naszych przemian ustrojowych, w trakcie których nad moralność przedkładało się szybkie wzbogacenie. Skurwysyn drugiego pokolenia, idealnie sformatowany pod bezlitosne czasy i samemu nieokazujący litości. Cudownie napisane, psychologiczne studium bohatera, z którym na pewno nie chcielibyśmy iść na piwo.

A jednocześnie, choć opowiadanie jest w gruncie rzeczy bardzo smutne, w trakcie lektury wiele razy szczerzyłem się jak głupi. To też trzeba potrafić – i Fox udowodnił, że potrafi.

Winszuję Foxie i proszę o więcej!
M.A.

Dobry Wieczór, Megasie!
Gdybyś o 22:15 zakończył czytanie 15 stron tekstu i jeszcze zdążył napisać obszerny komentarz uznałbym, że to jest nieludzkie, niemożliwe. 🙂

Dziękuję za wypowiedź. Chyba jeszcze nigdy nie była tak entuzjastyczna, To dla mnie wielki komplement i motywacja do pracy. Masz słuszność, chciałem wykreować bohatera, który będzie skurwysynem. Z rozkoszą tępiłem w sobie samym tendencje do ocieplania wizerunku bohatera. Z rozmysłem zniosłem wszystkie bariery i moralne ograniczenia. Nie cenzurowałem myśli i spostrzeżeń Łowcy.

„Skurwysyn drugiego pokolenia” – podoba mi się takie ujęcie sprawy. Przyznam, że nie kreśliłem tej postaci, jako finałowego produktu transformacji. Niemniej nie broniłem się przed przemyceniem w tekście kilku komentarzy na temat nieubłaganie otaczającej nas rzeczywistości.

Cieszę się, że udało mi się dokonać nie lada sztuki: rozbawić i wywołać refleksję jednocześnie. Jestem niezwykle zadowolony z odbioru tego opowiadania. Miałem ogromne obawy. Był jednak ktoś, kto przekonywał uparcie, że tekst jest dobry, a moje obawy bezzasadne.

Mowa oczywiście o nieocenionej Arei Athene. Dzięki jej uporowi Czytelnicy NE mieli szansę przeczytać „Łowcę Jeleni”. Podziwiam również sprawność korektorską Ateny, to dzięki niej moje teksty zyskują swój ostateczny kształt. Mam świadomość, jak ciężka to czasem praca. Cóż mogę powiedzieć? Dziękuję!
Pozdrawiam,
Foxm

………..

Lisie!!!

Na tyle na razie mnie stać.
Genialne.

No dobra. Chyba już mogę napisać coś więcej.

To, że Fox pisać potrafi, to wiemy. Udowodnił to już i Maxem, Sherlockiem czy fanfikiem Bonda. Ale, że potrafi pisać TAK!? Tego nie wiedziałam.

Styl rewelacyjny – soczysty, brutalny, bezpośredni. Czyta się szybko i wciąż chce się więcej. Długość tekstu – idealna. Kompozycja świetna. Dobrze przedstawiony bohater, wiemy wystarczająco wiele by mieć na jego temat własne zdanie, mamy trochę zarysowanego grubymi kreskami tła, aktualną „działalność” i coś, co mogło go popchnąć w taki a nie inny styl życia.

No i dochodzimy… do meritum 🙂 Czy to ta sama ruda co w opowiadaniu „W ciemności”? Rude dobrze się nadają na femme fatale (powiedziała Rita… ). Sama scena – sam smak. Bez atrybutów sceny – soczków, cipek, główek itp. Burzy krew, a przede wszystkim wywołuje uczucia przeżywane przez bohatera. Czujemy jego pragnienie, uwielbienie, spełnienie. Bardzo dobrze napisane.

Wyszła laurka z tej mojej recenzji, ale naprawdę rzadko opowiadanie podoba mi się tak bardzo.

Pozdrawiam drogi Lisie i życzę sporo weny.

Rita

Rito!
Aż dwa komentarze? Rumienię się wdzięcznie. Walentynki dopiero przed nami, ale ja już swoją laurkę dostałem. Dziękuję Ci bardzo.

Winien jestem wyjaśnienie. Z pełną świadomością postanowiłem zmierzyć się z przejściem w inną stylistykę pisania, mniej dla mnie naturalną. Bardzo ciekawe i rozwijające literacko doświadczenie. Powodem takiej decyzji było moje niezadowolenie z odbioru moich ostatnich tekstów. Postanowiłem, że oto nadszedł czas na pewną zmianę, swoisty eksperyment.

W tym tekście kluczową rolę odgrywa kompozycja. Bez drugiej części, Łowca nigdy nie stałby się tym kim jest obecnie. To są jakby dwie równe osobowości zamknięte w jednym człowieku. Dlatego uznałem, że warto ową różnicę wyeksponować najbardziej, jak to możliwe, posłużyłem się dwoma krańcowo odmiennymi stylami. Nie miałem pewności czy potrafię właściwie oddać zamiar, który w mojej głowie jawił się jako atrakcyjna opcja. Sądząc po Waszych komentarzach, jakiś sukces odniosłem. To cieszy.

Scena? Zgodnie z głównym założeniem, postanowiłem zerwać z własnymi przyzwyczajeniami. Gdy szukam odmiany, jeśli idzie o erotykę, zwykle ciągnie mnie w ostrzejsze klimaty. Tym razem? Starałem się być delikatny, ledwie musnąć pewne kwestie.

W tym miejscu rozczaruję, jak mi się wydaję, nie ma żadnego związku między tym, a poprzednimi tekstami mojego autorstwa. Nie może ich być, gdyż obawiałem się przeniesienia utrwalonych w mojej głowie schematów. A ja właśnie ów schemat Łowcą złamałem. Zgadzam się w zupełności, rude nadają się do odegrania roli fame fatale wyjątkowo dobrze. 🙂

Tutaj wybór koloru włosów jest kwestią dość losową i mało istotną.
Kłaniam się, zachwycony Twoim zachwytem.
Foxm

Srogo. Jest srogo.

Foxie – chylę czoło, witki związane w uroczy pęczek u nóg składam.

Chyba nikt tak jak Ty nie potrafi opisywać pokręconych umysłów. Zdrówko, przepijam szklaneczką Tullamore Dew.

Dobry wieczór, Boobrze!
Jestem strasznie dumny, po raz pierwszy otrzymałem od Ciebie komplet tych słynnych witeczek:) Umieszczę je z całą pewnością w jakimś eksponowanym miejscu. Może nawet zmajstruję jakąś gablotkę z tej okazji? Kto wie.:)

Jest srogo, oj jest też ciemno, głucho, straszno i zimno. Wychodzi mi opisywanie pokręconych umysłów? Być może znalazłem własną niszę na rynku.

Na koniec muszę się do czegoś przyznać, zainspirowałeś mnie, jeśli idzie o wybór alkoholu. 🙂 Dzięki!

Zachwycony lśniącymi, nowością witeczkami, kłaniam się,
Foxm

Przepraszam za nieparlamentarne słowa, ale po przeczytaniu tego opowiadania mam do powiedzenia tylko jedno: abso-kurwa-lutnie zaje-kurwa-biste. Słowami grzecznymi i uczesanymi nie da się tego wyrazić. Oby jak najwięcej takich opowiadań na tym portalu!

Witaj, Luker
I cóż ja mam do kurwy nędzy odpowiedzieć na taki post? 🙂 Wypada mi się skłonić nisko i podziękować za pochwały. Cieszę się, że tekst się podobał. A za wulgaryzmy nie ma co przepraszać. Dobrze jest od czasu do czasu rzucić soczystą nierządnicą. 🙂 Odkryłem tę drobną przyjemność w trakcie pisania powyższej opowieści.
Pozdrawiam,
Foxm

Chylę czoła. Doskonałe!

Nonickname
Wdzięczny to komplement. Dziękuję!
Kłaniam się również,
Foxm

Dobre. naprawdę niezłe.

Mirku
Cieszę się, że Ci spodobało.
Pozdrawiam serdecznie,
Foxm

Dziwię się, że tak mało tu komentarzy. Przecież to jest wyśmienite opowiadanie!

Wygląda na to, że tylko słabsze teksty budzą zaciekawienie dyżurnych komentatorów-malkontentów. Opowiadania wybitne, takie jak te, przechodzą często bez echa…

Drogi/a? Uśmiechu
Cóż mam powiedzieć? Pogłoski o rychłej śmierci Najlepszej są jak plotki o Elvisie . Pojawiają się od czasu do czasu. Cisza jest śmiertelnym wrogiem każdego twórcy. Doceniam i dumny jestem z każdego otrzymanego komentarza od Was. Na wszystkie staram się odpowiadać rzetelnie,

Cieszę się, że nie żałujesz czasu spędzonego z „Łowcą jeleni”.
Pozdrawiam, nieśmiało zachęcając do czytania i komentowania,
Foxm

Julio!
Ważne, że Ty poświęciłaś kilka chwil na napisanie komentarza. Dziękuję Ci za to. Największą przyjemnością dla autora jest dyskusja z czytelnikiem. Winszuję odwagi, najtrudniejszy jest pierwszy raz. 🙂 Zaglądaj do nas częściej i komentuj. Dumny jestem, że Ci się podobało.
Pozdrawiam,
Foxm

Bardzo dobre opowiadanie. Lisie, aż miło się obserwuje Twój rozwój jako autora. Idziesz do przodu jak taras! Super 🙂

Madź

Aaaaaa! Do przodu idzie oczywiście TARAN. Autokorekcie się czasami wydaje, że jest mądrzejsza niż ja 😉
Madź

Dobry wieczór,Madź
Wiem, że muszę być jak Tommy Lee Jones w „Ściganym” 🙂 Miło czyta się podobne słowa, bardzo miło. Dziękuję. A autokorektę trzeba trzymać krótko, czasem potrafi napsuć krwi. Wiem coś o tym. 🙂
Pozdrawiam,
Foxm

Czytając tytuł, który nadałeś swojemu opowiadaniu tj. Łowca Jeleni myślałem, że zafundujesz nam kolejną, monumentalną odsłonę fan-fika, więc odpaliłem spokojnie, ale po pierwszym zdaniu plułem na wszystko fusami z yerby.
Bardzo pozytywnie mnie zaskoczyłeś.

Ad meritum- rzeczywiście świetnie opisujesz niestandardowe wersje ludzkiej psychiki. Najpierw twój Sherlock, a teraz Łowca. Postaci niezbyt sympatyczne, ale nie złe. Ciekawa jest uwaga Megasa o skurwysynu w drugim pokoleniu. Coś w tym jest. Obaj mają cechy pozwalajace im stać się jednostkami wybitnymi, ale powtarzam nie złymi.

Łowca dostarcza ciepła (nawet jeśli udawanego) bardzo wielu samotnym ludziom( facetom) marzącym jedynie o napalonej licealistce;] Nie mi warzyć która ze stron tego odwiecznego konfliktu jest „zła”, obie są za to wyjątkowo ponowoczesne.

Były ze dwa zgrzyty ale jedynie niewielkiego kalibru nie przeszkadzające w odbiorze tekstu.
Z czystym sercem daję maxa.
Do tego znasz Świetlickiego drogi Foxsie?
„Świat nie ma ramion, nie ma ciepłego oddechu,
świat nie śpi, nie śni. Cokolwiek snem było,

było domem.”

Dobry wieczór, Seelenverkoprze
Ha! Cieszę się, że udało mi się Cię zaskoczyć i to pozytywnie. Bawię się wizualizacją Twojej reakcji. Musiało to wyglądać przekomicznie. Fanfick osadzony w klimatach wojny w Wietnamie byłby baaaaardzo trudny. Na jakiś czas odłożyłem monumentalne formy. Łowca utwierdził mnie w przekonaniu, że warto ściśle kontrolować strukturę i długość tekstu. Jestem niezwykle zadowolony z odbioru opowiadania.

Trzeba Ci wiedzieć, że to między innymi Twoje uwagi skłoniły mnie do odejścia od naturalnego stylu pisania. Zastanawiałeś się przy innej okazji czy da się zmienić własny styl? Ja również się nad tym zastanawiałem. Postanowiłem spróbować, połamać wyuczone schematy. Jak wspomniałem, jestem zadowolony z efektu. Literacko? Bardzo rozwijające doświadczenie.

Wydaje mi się, że masz na myśli Maxa, nie Sherlocka, chociaż mogę się mylić. Tutaj nie mogę się zgodzić. Nie mam cienia wątpliwości, że postępowanie bohatera jest po prostu złe, chociaż to jest zbyt delikatnie powiedziane. Łowca jest zawodowym kłamcą i oszustem, a nawet kimś jeszcze gorszym, gdyż żeruje na zwykłej ludzkiej potrzebie bliskości . Jest sprzedawcą bardzo złudnego ciepła i fałszywej emocji. Gdyby mnie ktoś pytał, mogę mieć dla swojego bohatera tylko słowa pogardy. Najgorsza, najbardziej brutalna i bolesna rzeczywistość jest lepsza niż dokarmianie kłamstwem. trwanie w ułudzie.

Moja antypatia jest tym większa, że Łowca nie byłby tak dobrym Łowcą, gdyby nie wykorzystywał w pracy błyskotliwego umysłu. Celowo wplotłem w scenę na poczcie krzyżówki. Nie mam problemu z jednoznaczną osądem, być może dlatego, że zarówno do Giddensa jak i Baumana podchodzę z olbrzymią rezerwą. Mówiąc delikatnie. Ale my tu nie o styku socjologii z filozofią. 🙂

Związek z Maxem? Z pewnością nie ma bezpośredniego. Chciałem napisać, coś tak odmiennego od wszystkich swoich tekstów, jak to tylko możliwe. Myślę, że mi się udało, skoro po raz pierwszy nie lubię wykreowanej postaci. To progres. Ale jeśli miałbym już szukać wspólnych płaszczyzn między Maxem, a Łowcą byłoby to pewne rozczarowanie światem. Ale wydaje mi się, że wynajdywanie połączeń jest trochę na siłę, chociaż takie święte prawo czytelnika.

Świetlicki, kilkukrotnie natykałem się na to nazwisko, ale nie mogę niestety pochwalić się znajomością twórczości tego pana. Moja przygoda z poezją, skończyła się na etapie szkoły średniej, odfajkowałem, co było do odfajkowania z kanonu. Daleki jestem jednak od podzielenia opinii mojego bohatera o współczesnych poetach. Pewnie w środowisku są jakieś jednostki wybitne. Tyle tylko, że ja mam o tym niewielkie pojęcie. Fragment mnie zaintrygował, zapytam ulubionego wujka o Świetlickiego.
Maksymalna ilość gwiazdek zawsze cieszy, zwłaszcza od Ciebie.
Kłaniam się,
Foxm

Com napisał napisałem – cytując klasyka. Nie Foxsie. Chodziło mi właśnie o łowcę i Sherlocka. Obaj młodzi, strasznie zdolni, ambitni i trochę pokopani. Prosta analogia jak dla mnie. Pamiętaj, że nie wszystko zawsze wychwyci sam twórca – część tematów czy tradycji tkwi w nim tak głęboko że sam ich może nie zauważać.
Ponownie inaczej podchodzimy do terminów dobra i zła i dlatego inaczej osądzamy. Mamy też inną definicję grzechu, Widzisz- stoimy po dwóch biegunach w wielu kwestiach (takze poezji), a umiemy pisać bardzo podobnie. Musimy kiedyś spróbować coś napisać we dwóch. Wyjdzie nam po prostu Dr Jeckyll i Mr. Hyde

Sherlock, powiadasz? Nie upieram się. Artimar, pod którymś ze swoich tekstów pięknie ujęła rzecz. „W momencie publikacji opowiadanie zaczyna żyć własnym życiem, podlegając reinterpretacjom”. Zgadzam się w zupełności, różnimy w bardzo wielu kwestiach, ale gdyby wszyscy byli identyczni świat byłby nudny.

Współpraca? Czemu nie? Jak kiedyś znajdzie się jakiś pomysł, w którego ramach obaj się pomieścimy:) Opcje będą dwie: albo stworzymy arcydzieło, albo kompletnego gniota. 🙂

Wszystkie mądre słowa, które mógłbym napisać zostały już użyte 🙂 pozostało mi skomentować w oklepany sposób: świetne opowiadanie, gratuluję!

Pozdrawiam

daeone

Daeone, dawno nieczytany komentatorze!

Wdzięczny komplement od tak wytrawnego recenzenta cieszy zawsze i niezmiennie.
Dziękuję i pozdrawiam,
Foxm

Dobry tekst. Inny od tego, co wcześniej nam prezentowałeś.
Sądzę, że „Łowca jeleni” to idealny pokaz Twoich umiejętności. Dowód na to, jak bardzo się rozwinąłeś. Zawsze pisałeś dojrzale, zgrabnie. Ale ja po prostu nie przepadam za fan fiction. Tutaj dostałam coś, co bardzo sobie cenię – emocje, ukryty głębszy sens. Za to należą Ci się słowa pochwały.
Swoją drogą, czytając komentarze, można odnieść wrażenie, że bohater tekstu to liryczny skurwiel. Coś w tym jest. Ale zawsze trzeba patrzeć na takie historie z dwóch stron. Dlaczego chłopak zajmuje się tym, czym się zajmuje? Dlaczego ma tak liczną klientelę? Nad tym należy zapłakać.
„Wszystko jest na sprzedaż” śpiewało kiedyś De Mono. Właśnie przed chwilą czytałam tekst o panach do towarzystwa. Sylwester, bal karnawałowy, impreza firmowa, studniówka. Na ogłoszenia pań odpowiadają różni mężczyźni. Połowie chodzi o kasę i ewentualny szybki, niezobowiązujący seks. Druga połowa natomiast, chce „jakoś” zapełnić pustkę. Mieć możliwość poznania kogoś w realu. Zatrważające. Za moich czasów nie trzeba było zamieszczać ogłoszeń na stronie internetowej, aby spędzić wieczór w miłym towarzystwie, wyskoczyć z kimś na piwo. No, ale odbiegłam chyba trochę od tematu. Jeszcze raz winszuję.

Pozdrawiam,
kenaarf

Dobry wieczór, Kenaarf!
Wydaje mi się, że swoim komentarzem dotknęłaś sedna problemu, które być może nie dość mocno zaznaczyłem w powyższej opowieści. To jest tekst o pustce, strachu przed samotnością oraz pułapce wirtualnego świata. Łowca to swoisty handlarz emocjami, których większość z nas szuka mocno rozpaczliwie.

Nie mnie rozstrzygać czy za Twoich czasów było łatwiej, być może bardziej naturalnie. Mam szczerą nadzieję, że „Łowca jeleni” Nie jest szczytem moich możliwości. Chciałbym z każdym kolejnym opowiadaniem piąć się w górę po szczebelkach rozwoju. Twoja uwaga pozwoliła mi spojrzeć wstecz, już nie mogę zasłonić się statusem początkującego. Ma to zalety i wady. Podsumowując mogę stwierdzić, że Najlepsza Erotyka niezwykle dopomogła mi w rozwoju. Cieszę się, że jesteś zadowolona z lektury.
Kłaniam się,
Foxm

Po pierwsze – to bardzo dobry tekst.
Jest tu wszystko co w opowiadaniu erotycznym powinno się znaleźć – wiarygodna charakterystyka bohatera, sceny erotyczne (bardzo udane, do tego stopnia trafiające w mój gust, że czasami miałem wrażenie jakbym czytał własne myśli), zmiana zachodząca w bohaterze i rozwiązanie akcji (nie określam jej, by nie psuć zabawy tym, którzy czytają, zaczynając od komentarzy).
Po drugie – masz tendecję do „ścinania” wątków. Raz, dwa i jesteśmy w innej rzeczywistości. Tu były trzy takie momenty. Wolę jednak mniejsze nagromadzenie takich „ścinek”. Czasami łagodniejsza zmiana dekoracji daje możliwość podążania za bohaterem i wczucia się w przemianę, która w nim zachodzi. Ale to moje subiektywne czepialstwo, które nie zmienia dobrej oceny całości wrażeń artystycznych.

A przemyślenia…
Nie wiem, kto jest bardziej żałosny – jelenie szukający szczęścia czy żerujący na nich hipster.
I gdybym się umiał rumienić to byłbym czerwony ze wstydu. Jestem przecież jednym z tych hipsterów, którzy pomiędzy jednym a drugim latte sprzedają marzenia o bliskości i erotyzmie. Nic nas nie różni oprócz tego, że ja żeruję na żeńskiej wersji jelenia i nie wysyłam brudnej bielizny.
Dzięki Foxie. Za przypomnienie mi, że mam sumienie. Tylko, kurde, nie wiem gdzie mi się zapodziało ;]

Byś parę łani odpalił a nie tak samolubnie;]

Nie prowokuj Waść – boś do tego też dołożył swą grabę. Podzieliłem się.

Piękne wyznanie…
Czyżbyś naciągał nieszczęsne łanie na prezenty i doładowania? ;D

Nie. Bardziej subtelnie. Na kasę.
BR – kurwa. 🙂

Dobry wieczór, Barmanie!
Nie jest łatwo zasłużyć sobie na Twoje uznanie, to wiem z doświadczenia. Tym większy mam powód do zadowolenia. Cieszę się, że tekst sprowokował Cię do pewnych przemyśleń. Co do „ścinek” ,jest to celowy zabieg, wynikający z założonej zmiany stylu. W swoich dotychczasowych opowiadaniach starałem się czasem nazbyt drobiazgowo kreować i objaśniać świat przedstawiony. Czasem płaciłem za ową manierę bardzo drogo. Tutaj przyjąłem taką, a nie inną konwencję budowy opowieści. Rzecz gustu.

Ciężko mi wyrokować, która ze stron tego układu jest bardziej żałosna. Ostatnim draństwem wydaje mi się handlowanie w ten sposób tym czego ludzie od zawsze szukali i szukać będą. Prawdziwych emocji, ciepła, zainteresowania. Moje podejście może wydawać się naiwnością z pogranicza idealizmu. Nie do końca tak to postrzegam. Jeżeli kupuję sobie wszystkie te trzy rzeczy w realnej rzeczywistości z pełną świadomością, dobrowolnie godzę się na udział w transakcji. Mam większą pewność, że dostanę to za co zapłaciłem. W przypadku Łowcy, w mojej ocenie, mówimy o czystej podłości. Klient dostaje żałosną, chociaż całkiem zmyślnie pomyślaną podróbkę.

Jeleń jest określeniem, które miało mieć pejoratywny wydźwięk i zadziałało. Gdy się jednak nad tym zastanowić, to straszne, że ludzie wokół nas coraz szczelniej otulają się kokonem wirtualnej rzeczywistości. Rośnie pokolenie nie znające świata bez internetu, do każdej najbardziej podstawowej interakcji istnieje jakaś aplikacja czy portal. Dołożyć do tego samotność, która dotyka wielu ludzi i mamy straszny kipisz. Temat rzeka, kapitalna rzecz dla badań socjologicznych. Refleksja nad wirtualizacją stosunków międzyludzkich musi być smutna.
Ależ Łowca jest niezwykle subtelny, te brudne majtki i inne dziwne rzeczy generują całkiem spory dochód.

Nie ja jestem od komentowania takich czy innych działań. Mogę tylko powiedzieć, że Twoje wyznanie zrobiło na mnie spore wrażenie. Gdzieś z tyłu głowy kołacze mi się maksyma popularna za Oceanem „Business is business”.
Kłaniam się,
Foxm

Łowca powiadasz…? Słyszałem już kiedyś takie określenie.

Czysta podłość. A skąd taka kategoryczność?
Kto głupi niech wierzy i niech płaci za podróbki. Za fake’owe konta, za dobranych według określonych kryteriów adoratorów, za marzenia i tęsknoty i za własny lęk przed byciem sobą prawdziwym, bez bezpiecznej anonimowości i bez firewalla z ekranu komputerowego.
Kto mądry żyje realnie – i odwirtualizowuje znajomości tak szbybko jak jest to możliwe.
Są ludzie którym ułuda wystarcza. I na takich żerujemy – my telewizyjno-internetowe kurwy.

Pamiętasz scenę z Matrixa kiedy Neo otrzymał dwie pastylki? Codziennie podejmujesz taki wybór.
I ponosisz tego konsekwencje. Bo ten realny świat wcale nie jest tak kolorowy, taki miły i taki przyjazny, bo zamiast krwistego befsztyka do jedzenia jest odżywcza breja a zamiast Nowego Jorku – Polska i profesor Pawłowicz.

Naprawdę istnieją ludzie na których wyznania takie jak Barmana robią wrażenie? 😮

Jeśli ktoś chce ułudy, może dobrze, że istnieją ludzie, którzy chcą mu ją sprzedać. W Matrixsie żyje się łatwiej…

Z drugiej strony jego „wyznanie” raczej skojarzyło mi się z wodzeniem za nos biednych łań, które przecież muszą szukać miłości, nie seksu. A otóż nie muszą. Mogą chcieć się tylko pieprzyć, mają wolną wolę i swój własny rozum, jeśli idą z facetem do łóżka wcale nie jest to jednoznaczne z tym, że zostaną wykorzystane ;p

Ludzie niekiedy nie chcą mierzyć się z rzeczywistością. Wolą żyć ułudą, wierzyć w iluzję. Tak jest łatwiej i bezpieczniej. Nie chcą zastanawiać się czy myśleć bo to znaczyłoby, że muszą zmierzyć się z realizacją swoich pragnień, wyjść z domu, pokazać twarz. A tak…listonosz czy kurier majtki przyniesie pod drzwi czy w dowolnej chwili przesyłkę można odebrać z paczkomatu delektując się w podnieceniu pyknięciem otwieranych drzwiczek. Popyt nakręca podaż. Uczuciami coraz łatwiej handlować.
Przyznanie się do kupowania iluzji i w rezultacie do pozwolenia na robienia z siebie wała nakazywałoby stawienie czoła sytuacji. Brak gotowości do tego kroku skutkuje zaprzeczaniem wszystkiemu i życiem w kłamstwie. Poszukiwanie majtek z założeniem że dostanie się po gębie raz czy dwa…Po co? Tak prościej. Po co się starać? Dostać namiastkę. Ucieszyć się z okruchów. Niektórzy nie chcą więcej. Wystarczy. Więcej to wysiłek, ale też odwaga. A nie każdego na to stać. Konfrontacja z rzeczywistością to wzloty i upadki, przy narodzinach nikt nam nie wsadził w dłoń instrukcji obsługi. Jeśli chcesz więcej to musisz sam to wziąć. Oddychać pełną piersią przed ekranem monitora czy z nosem w telefonie się nie da. I nic nie zastąpi kontaktów twarzą w twarz. Osobowość rozwija się w kontakcie z innymi ludźmi.

W pełni się zgadzam, ale gdzie ulokowałabyś Japończyków kupujących brudne majtki w automatach?
Oni wiedzą, że to namiastka, że nigdy nie będą mieli szansy skonfrontować się z rzeczywistością, nie nawiązują nawet tej ułomnej, wirtualnej relacji i być może czują się żałośni korzystając z podobnych usług, a jednak ich potrzebują…

Jak napisałam popyt napędza podaż. Fetysz majtek w Japonii nie jest nowy. Zakupić je można nie tylko w automatach, ale w sklepach burusera, gdzie każda kobieta czy dziewczyna może sprzedać swoje a miłośnik takowe zakupić. Transakcja jest klarowna (czy zdarzają się oszustwa nie wnikam), każdy wie co kupuje bez otoczki pięknej internetowej znajomości i dorobionej do nich historii.

Klarownie, a mimo wszystko jest to jakiś rodzaj ucieczki (wręcz systemowej) przed bezpośrednimi relacjami…

Jeśli idę do sklepu po wibrator (jak np. Japończyk po majtki) i wybieram z półki interesujący mnie model bez dorabiania temu ideologii, traktując to jako przedmiot użytkowy i wiem, że jest to transakcja kupna-sprzedaży to nie oznacza, że uciekam przed bezpośrednią relacją z ….mężczyzną na przykład. To jest coś innego niż żer i zabawa łowcy naiwnością jelenia.

Celna uwaga 🙂

Faktycznie przypadkowo zdarzyło mi się nawiązać do jednego z Twoich tekstów. Łowca brzmi bardziej bezosobowo. Chciałem stworzyć postać będącą sfrustrowanym elementem szarej masy, bardzo się pilnowałem, by nie charakteryzować bohatera zbyt mocno. Mam nadzieję, że udało mi się sprostać zadaniu.

Skąd kategoryczność w moich sądach? To jest zdaje się tak jak wspomniał Seelenverkoper różnica między nami wynika pewnie z różnicy w definiowaniu pewnych rzeczy. Prawo podaży i popytu funkcjonuje, co nie zmienia faktu, że instynktownie uważam swojego bohatera za sukinsyna. Właśnie dlatego, że pozoruje handel emocjami. Nie ma w tym grama uczciwości, nawet płeć się nie zgadza. Dla mnie to jest zwyczajnie obrzydliwe. Całe szczęście 90% tego tekstu to wytwór mojej wyobraźni. 🙂

Nie ma we mnie krzty współczucia dla klientów Łowcy. Nie mogę współczuć ludziom, którzy odmawiają zmierzenia się z rzeczywistością. Moja zasada jest prosta: najtrudniejsza do przełknięcia prawda jest lepsza niż życie w iluzji. Już widzę miny naszych czytelników „Ale ten Lis jest naiwny idealista”. Tak mi już wdrukowano: fakt, że nie podoba mi się, rzeczywistość jeszcze nie znaczy, że mam jej unikać. Nigdzie nie znalazłem zapewnienia, że rzeczywistość jest lekka, łatwa i przyjemna. Często jest na odwrót, ale nie ma nic bardziej żałosnego niż człowiek obawiający się stanąć oko w oko z nagą prawdą. Bez ułudy, bez tego co wygodnie mu słyszeć/czytać. tak widzę tę kwestię.

Łowca i jego klienci są siebie warci. Tak została pomyślana ta opowieść.

@Aniu Być może wrażenie nie jest najtrafniejszym określeniem. Nietuzinkowość kolegi Kruka jest szeroko znana. Aż tak wielkim idealistą nie jestem, by uważać, że kobiety idą do łóżka wyłącznie z miłości. Tutaj akurat dużo bliżej mi do cynizmu, ale to zdaje się temat na inną dyskusję. 🙂
Pozdrawiam,
Foxm

„Aż tak wielkim idealistą nie jestem, by uważać, że kobiety idą do łóżka wyłącznie z miłości.” – Naprawdę uważasz, że powinny wyłącznie z miłości? Mężczyźni też? ;p

Rzeczywistość jest wredną suką i ludzie znajdują setki sposobów uciekania przed nią. Najpopularniejszy to wszelkiego rodzaju używki, ale też literatura, rzeczywistość wirtualna, kino, religia – dla każdego coś miłego… Bez tej potrzeby ucieczki nie byłoby sztuki. Ani rozrywki. Nie wyłoniłaby się kasta kapłanów i nie powstałoby tyle wersji „opium dla ludu”. Nie bylibyśmy równie kreatywni. Nie pisałbyś 🙂

Czy gdyby taki handel prowadziła kobieta (i sprzedawała „prawdziwe” używane majtki) byłaby dla Ciebie bardziej pozytywnym bohaterem? Napisałeś, że nawet płeć się nie zgadza… Jak dla mnie płeć nie ma tu żadnego znaczenia, a może wręcz mężczyzna jest w stanie lepiej zaspokoić potrzeby innych mężczyzn. I może mężczyzna jest w stanie lepiej przedstawić taką historię – wyszło Ci świetnie 🙂

Osobiście nie rozumiem tej wielkiej przepaści, która podobno istnieje między płciami. W gruncie rzeczy wszyscy potrzebujemy tego samego, różnimy się poglądami, temperamentem, ale nie swoim człowieczeństwem.
Co do seksu – cóż, dziewczynkom łatwiej zrobić wodę z mózgu i nauczyć je zaprzeczać reakcjom własnego ciała, wmówić że te „motyle w brzuchu” to zakochanie, a nie pożądanie, że nie należy się „tym” interesować i broń boże nie ulegać chłopcom, którym tylko jedno w głowie 😉 Czasem odnoszę wrażenie, że to przez tę naukę przyzwoitości robimy z seksu walutę. Bo przecież oni chcą, a my nie… Koniec końców wszyscy jesteśmy nieszczęśliwi, kiedy do szczęścia wystarczyłaby nam wzajemna szczerość 😉

Ponoć kobiety uprawiają seks z tysiąca rozmaitych powodów, pożądanie jest na końcu tej listy, ale kiedy pomyślę o sobie, jakoś zwykle pożądanie jest na szczycie. Inne powody:
– potrzeba bliskości,
– czułość, tkliwość, chęć ukojenia bólu drugiej osoby,
– jako lekarstwo na ból głowy lub bezsenność,
– bezpośrednia edukacja seksualna, choć to akurat mnie kręciło, więc można podciągnąć pod pożądanie 😉

To aż takie cyniczne? ;D A może Panowie też przyznacie się z jakich innych powodów, poza pożądaniem, zdarzało się Wam uprawiać seks? ;D

Bardzo ciekawy komentarz. Ale nawet, jeżeli większość kobiet myśli tak jak Ty, to ukrywają to i w większości przypadków cynicznie tym seksem pogrywają.

Wiesz Mirku, to bardzo skomplikowana i przykra dla obu stron sprawa… Wiele kobiet nie wie czego chce od seksu, natomiast wie czego chce od mężczyzn, więc „znosi” ten pierwszy, żeby uzyskać coś innego, jakąś nagrodę. Tymczasem sam seks i orgazm powinny być nagrodą.

Wbrew romantycznym mitom to nie mężczyzna powinien odkryć seksualność kobiety, tylko ona sama. W idealnym świecie powinna wiedzieć czego chce i nauczyć mężczyznę jak ma zaspokoić jej potrzeby. Nie żyjemy jednak w idealnym świecie i zwykle w łóżku okazuje się, że ani kobieta, ani mężczyzna nie potrafią się odpowiednio zabrać do rzeczy. Przykre, ale prawdziwe. A jeszcze gorsze, że jeśli kobieta wie, to często wstydzi się powiedzieć…

Stawmy wspólnie czoła rzeczywistości: mniej niż 30% kobiet dochodzi podczas penetracji, cała masa kobiet udaje orgazm (Bóg jeden raczy wiedzieć dlaczego, ten rodzaj kłamstwa ma same złe konsekwencje… męska duma nie jest tego warta ;)), a mężczyźni zdecydowanie zbyt często panicznie boją się zabawek erotycznych.

Jako facet co byś z tym zrobił Mirku? 🙂

Witaj, Ponownie Aniu!
Fantastyczna dyskusja się wywiązała. Nic mnie tak nie cieszy jak interakcja z komentatorami. Być może uwagę o chodzeniu do łóżka z miłości powinienem jakimś emotikonem opatrzyć, gdyż w moim zamyśle miało wyjść sarkastycznie. 🙂 Kobiety mają identyczne prawo do czerpania przyjemności z fizycznych zbliżeń jak mężczyźni. Z mojego punktu widzenia całkowicie normalna jest motywacja pod tytułem: „Akurat miałam ochotę/potrzebę” Dla mnie rzecz jest absolutnie klarowna.
Obie płcie mają identyczne prawo realizować się seksualnie.
Nie, oczywiście, że mężczyźni nie idą do łóżka w przypływie wielkiego uczucia.

Myślę, że pod znaczną częścią powodów, które podałaś mój wewnętrzny cynik mógłby się podpisać. „Stawiajmy wspólnie czoła rzeczywistości”. Z tym zdaniem zgadzam się w 100% Powiem więcej, moim zdaniem kobieta powinna być egoistką w łóżku. Rozumiem to w ten sposób, że nie powinna mieć „skrupułów”, jeśli idzie o dbanie o własną przyjemność.. Moim zdaniem, każda z Was „nosi wewnętrzną egoistkę”. Moim zadaniem, jak mężczyzny jest ją znaleźć ośmielić i zapewnić, że to nic złego, że ją znalazłem.

Uważam, że nie ma większego dowodu uznania dla mężczyzny niż fakt, że kobieta przy jego boku/w jego łóżku zmienia się w egoistkę, pozbywa się wyuczonego, a krzywdzącego schematu.
Gra jest warta świeczki i tutaj to nie do końca jest moje teoretyzowanie:)

Czy oceniałbym Łowcę mniej negatywnie, gdyby była kobietą? Z cała pewnością nie i tutaj nie chodzi o to czy wydzielina na bieliźnie jest autentystyczna czy podrabiana. To jest żer na samotności tych jeleni, którzy nawet nie do końca dostają to za co płacą.
Ja jestem mocno przywiązany do zasady, że jak już za coś płacę, chciałbym dostać to za co zapłaciłem. W tym wypadku transakcja jest obliczona z góry na oszustwo.
Tylko to budzi moje obrzydzenie: fakt, że swoista umowa między stronami nie została dotrzymana, A w przypadku jednego z klientów Łowca pozwolił sobie na bardzo swobodne żonglowanie emocjami. Ciebie to nie brzydzi? Nawet iluzja tych jeleni jest iluzją.

Pozwolę sobie na osobisty wtręt: Ja swojego pisania nie traktuję jako ucieczki przed światem. Rozwijam pewną smykałkę, którą zaobserwowałem u siebie jakiś czas temu. To nie jest ucieczka, to jest praca nad sobą, a tej nigdy nie należy się wstydzić. Ja w miarę swoich skromnych możliwości, staram się rozwijać własne talenty, na NE panuje wyborny klimat ku temu.

Zabawki erotyczne w łóżku? Jestem gorącym zwolennikiem, wszystko co może sprawić przyjemność seksualną kobiecie z miejsca zyskuję moją aprobatę. Różnica między płciami oczywiście istnieje. Nie dalej jak wczoraj na łamach jednego z tygodników czytałem wywiad z doktorem psychologii. Stwierdził on, że owa różnica nie jest tak głęboka jak się zwykło uważać, ale nauce wymyka się wiele rzeczy. Na przykład stany emocjonalne, gdy idę na piwo z kolegą są zupełnie inne niż, gdy idę na to piwo z koleżanką.

Na koniec powiem tak, Twój komentarz Aniu był jednym z najlepszych, jakie dostałem pod tekstem. Wymiana poglądów, czasem różnych stanowisk jest warta tych kilkudziesięciu godzin pracy nad tekstem.
Dziękuję, nieśmiało prosząc: „Częściej i więcej.”

Gratuluję prawidłowej postawy!
Zdecydowanie zbyt mało jest mężczyzn chcących/potrafiących rozwijać seksualny potencjał kobiety. Co więcej, wielu z Was najprościej w świecie boi się tych, które już wiedzą czego chcą, preferując te słodkie i niewinne, które można wszystkiego nauczyć od podstaw, ale nie będę się czepiać 😉

Różnice między płciami muszę istnieć, choćby dlatego że ewolucja faworyzowała u nas inne postawy, ja tylko twierdzę, że zdecydowanie się je przecenia, bo ostatecznie wszystko to, co najważniejsze jest dla nas wspólne.

A z tym chodzeniem na piwo, cóż… badając poziom hormonów przed spotkaniem z kobietą i po spotkaniu z kobietą naukowcy doszli do wniosku, że sama obecność przedstawicielki płci przeciwnej, bez względu na to czy ocenianej jako atrakcyjna, sprawia że ciało mężczyzny przygotowuje się na seks – tak na wszelki wypadek 😉 Nic więc dziwnego, ze czujesz się inaczej 😉

Wracając jednak do sedna. Nie powiem, żeby podobała mi się postawa Łowcy, ale jestem przekonana, że iluzja też jest towarem. Jak każdy inny. Ponoć najlepsze prostytutki to te, przy których mężczyzna choć na chwilę zapomina, że płaci. Panowie świadczący analogiczne usługi kobietom muszą mieć zdolności aktorskie, bo wiele klientek oczekuje uwodzenia i dobrze podrobionego zachwytu w oczach. Ale iluzję kupujemy nie tylko na płaszczyźnie relacji damsko-męskich, a nawet w pakiecie z kosmetykami czy ciuchami szukamy „wartości dodanej”, która sprawi że przez chwilę poczujemy się lepiej.

Czy pisanie jest ucieczką przed rzeczywistością? Każdy z nas to pewnie inaczej odbiera, niemniej te kilkadziesiąt godzin mogłeś spędzić na budowaniu czegoś z niczego (patrz: pisaniu; było nie było w pewnym sensie to czynność wirtualna ;)) lub głaskaniu kota, naprawianiu zepsutego kranu, spacerze z dziewczyną czy doprowadzaniu jej do orgazmu (no nie wmówisz mi, że to ostatnie też nie byłoby pracą nad samym sobą ;D).
No, nie wiem jak inni, ale ja cieszę się, że wybrałeś pisanie…

Cieszę się, że komuś spodobał się mój wybór. Doprowadzenie kobiety do orgazmu jest spełnieniem mojej egoistycznej zachcianki. „Mam ochotę sprawić przyjemność komuś kogo pożądam.” I owszem przy okazji jest bardzo, bardzo przyjemne. 🙂 Kran naprawiony, kot, pogłaskany, spacer sobie darowałem.

Nie dojdziemy zdaje się do porozumienia w kwestii pisania. Widzę jednak światełko w tunelu, jeśli chodzi o nierozgrzeszanie Łowcy. Nie uważam, by moja postawa zasługiwała na jakieś pochwały. Wydaje mi się czymś zupełnie naturalnym. Zresztą kobiecą przyjemność doceniła sama matka natura, posiadacie narząd, którego jedyną funkcją jest dawanie przyjemności, a wasze orgazmy są według naukowców dłuższe i intensywniejsze. Kimże jestem, by ignorować życzenia samej Matki Natury?

No wiesz! Tylko egoistyczna zachcianka? ;D
To jest sztuka!!! Są dziesiątki sposobów na doprowadzenie kobiety do orgazmu i trzeba ciągle szukać nowych = rozwijać się!!! ;D

Cóż ja mogę dodać Aniu. Jako facet podpisuję się pod Twoimi słowami. A co do zabawek… Przecież wszystko jest dla ludzi. I jeżeli nie zastąpią drugiej osoby, to czemu nie 🙂

Zabawka nie jest w stanie zastąpić drugiej osoby – nawet jeśli zapewnia lepsze orgazmy 😉

Musisz być bardzo fajną kobietą Aniu. Pozdrawiam.

Nie mnie oceniać ;D
Na szczęście już jakiś czas temu znalazłam kogoś, kto idealnie do mnie pasuje i któremu ciągle się nie nudzę. Ma tylko dwie wady: chrapie i broni swojego tyłka jak niepodległości. Może jakieś podpowiedzi jak przekonać opornego faceta do peggingu? ;D

Pegging – pierwsze słyszę. Brrrrr…. To ma być erotyka, a nie horror 🙂

Oj, Mirku… Męski purytanizm bywa czasem zabawny, ale – niestety – częściej jest żałosny.
Wnioskuję z Twego komentarza, że nigdy nie próbowałeś peggingu, a już nabierasz do niego negatywnego nastawienia. Daj się przekonać, a nie pożałujesz. Przy odpowiedniej stymulacji członka osiągniesz orgazm, o jakim nawet nie śniłeś. 🙂

Kenaarf – raczej nie jestem purytaninem, ale sorry – do tego… Nie zrozum mnie źle, ale słabo się czuję jak tylko myślę o czymś takim. Byłem na badaniu prostaty, bez znieczulenia niestety (ciul lekarz mi nie powiedział) i o mało nie umarłem 🙂

No bo to trzeba powoli, z wyczuciem, powiedzmy zaczynając od rimmingu, kilka sesji później płytkiej penetracji palcem, z czasem coraz głębszej i może nawet kilkoma palcami, a kiedy bieda ofiara się oswoi, strop-on na biodra i wio!!! ;p
Nie zapominając oczywiście o duuuuuużej ilości lubrykantu. Lekarze często zapominają 😉

Przyznam, że wzmianka o peggingu była małą prowokacją. Odkrywanie męskiego potencjału seksualnego też może być świetną zabawą. Ci, którzy się przemogli raczej nie żałują, mylę się? Są tu tacy, którzy nie lubią masażu prostaty, choć go doświadczyli? 🙂

No cóż. Masz na kim eksperymentować i nie ukrywam, że chętnie bym się dowiedział, jak Ci poszło z „bezbronną ofiarą” 🙂

Były już wcześniej inne „bezbronne ofiary” i wszystkie były zgodne co do jednego: najlepszy orgazm w życiu 🙂
Aczkolwiek jestem daleka od zmuszania kogokolwiek do czegokolwiek, rozumiem opory psychiczne (może za wyjątkiem tych związanych z przekonaniem, że to takie „gejowskie”, w końcu w orientacji seksualnej nie chodzi o to co robisz, tylko z kim), lęk i wątpliwości, rozumiem też, że każdy może reagować w nieco inny sposób, w końcu nasze przekonania mają duży wpływ na nasze reakcje. Sądzę, że z tym egzemplarzem czeka mnie jeszcze długa droga i wcale się tego nie boję 🙂

@NoNickName Dobry wieczór!
Gratuluję swoim przykładem z wibratorem opisałaś cały mechanizm, który w tym tekście – moim zdaniem – nie zachodzi. Jakaś umowa została zawarta, nieważne czy moralnie zła czy dobra. Każda ze stron, wie co sprzedaje/kupuje. Klienci mojego bohatera są przeświadczeni, że kupują coś zupełnie innego.
To jest odpychające, przynajmniej dla mnie. Wydaje mi się, że podobnie zinterpretowaliśmy ten tekst.:)
Jak mówiłem, powyższa dyskusja sprawia, że czuję coś na kształt dumy. Szczerze mówiąc nie sądziłem, że zdołam wywołać tak rozległe polemiki.
Kłaniam się, jak zawsze licząc na więcej i bardziej.
Fox

Dobry pomysł, niezłe wykonanie, ale… trochę nienaturalne podskoki fabuły. Pozostało we mnie też takie wrażenie, że ta lekka wulgarność myśli bohatera, trochę jest taka na siłę… a później podczas samego aktu tylko prosi by „się wypięła”, chyba nie miałby ochoty prosić… bo przecież mogłaby odmówić… „kolana mnie dziś bolą”… nie… wziął by ją za biodra odwrócił i szach mat.

Prosi…

Prosi to się tutaj o bardziej jaskrawą puentę… ta dzwoniąca dziewczyna, to jakby potwierdzenie osiągnięcia przez Łowcę statusu jelenia, tyle że w innym wymiarze, i tyle że Łowca jeszcze o tym nie wie, ale to w sumie tylko potwierdza jego jeleniowatość i to w tym tekście jest najlepsze, że czym więcej o nim myślę to tym bardziej mi się podoba.

Dzień dobry!
Dziękuję za odkopanie tekstu. Trochę czasu od premiery minęło. Ba, wypadałoby popełnić coś nowego… Zobaczymy. Cieszę się, że Łowca podoba Ci się tym bardziej im dłużej się nad tym zastanawiasz. Skokowość fabuły została wkalkulowana. Dokładnie tak to sobie wymyśliłem. Wyszło lepiej lub gorzej, pozostawiam ocenie.

Kwestia wypinania się, masz rację. Gdybyśmy mówili o teraźniejszym Łowcy żadne proszenie nie miałoby miejsca. Podejrzewam, że Twój scenariusz jest prawdopodobny. Ale Łowca zanurzył się w przeszłość, do czasów, kiedy daleko mu było do obecnej formy. Przy boku miał fascynującą kobietę, wszystko wydawało się proste i klarowne,

Czy mój bohater jest jeleniem? Cóż, tutaj każdy pewnie ma swoją teorię. Ja też ją mam. 🙂
Kłaniam się,
Foxm

Zdecydowanie wypadałoby popełnić coś nowego! 🙂

Nie chcę nic obiecywać. 🙂 Obietnice, jeśli mowa o terminach publikacji są moją słabą stroną. Pozostaje mieć nadzieję, że nadrobię te oczywiste niedostatki jakością/fabułą/pikantnością opowieści.

Na to właśnie liczę czekając z niecierpliwością na nowy tekst 🙂

[…] zainspirowany jest “Łowcą jeleni” autorstwa Foxma i dedykowany jego skomplikowanej […]

Przybiegłam do tego tekstu, zaraz po przeczytaniu Twojego komentarza pod” Nowym Rokiem w lisim piekle „, nie będę wiele się rozwodzić, bo inni już wszystko powiedzieli; panie Foxm , chapeau bas!
Pozdrawiam.

Nie wiem jak to się stało, że mój komentarz wyszedł jako anonim. Tak więc podpisuję się pod nim . Violet.

Dobry wieczór!
Violet, zawsze dobrze rozszyfrować anonima. Dziękuję za to, że poświęciłaś czas na lekturę:) Jednakowoż czapkę zostaw na głowie, bo zimno:)
Kłaniam się,
Foxm

Panie F. nie chodzę w czapkach 😉
V.

Odniosłem kontuzję podczas czytania. Z wrażenia szczęka oddzieliła się od twarzoczaszki i poleciała na podłogę.
Jest ktoś, kto mógłby ją przywrócić w odpowiednim miejscu?

Foxm jesteś literackim chuliganem.
Tylko podczas pierwszych kilku zdań miałem wątpliwości – wulgaryzm mógł wydać się przesadzony. Dalej to już była czysta bajka, rozkosze dla umysłu, no i ten wypadek ze szczęką 😉
Nie żałuję jednak niczego…
A fragment, gdy bohater opisuje swój związek z „rudą”, to już poezja.

Dziękuję za możliwość przeczytania opowiadania na najwyższym poziomie.
Radosky

Dzień dobry, Radosky!
Bardzo miło czytać komentarze pod tekstami, dzięki, że poświęciłeś kilka minut życia, żeby podzielić się wrażeniami. Współczuję kontuzji szczęki, winny jestem niezaprzeczalnie. Przed następnym tekstem umieszczę stosowne ostrzeżenie, o konieczności konsultacji z ortodontą/protetykiem. 🙂
Cieszę się, że tak bardzo Ci się podobało.
To wielki motywator do dalszego pisania, interakcja z czytelnikami. To ja powinienem być stroną, która dziękuje 🙂 Obyśmy się spotykali, jak najczęściej pod moimi tekstami. Mam nadzieję, że ból szczęki doskwiera nieco mniej.
Kłaniam się, Foxm

Cóż, powiem na początek tyle… jesteśmy z całkiem innych planet. Ale masz styl, humor i dystans do tego co piszesz. To ważne. Nie ma znaczenia, jaki to rodzaj literacki. Czyta się lekko i przyjemnie. Mogę spokojnie powiedzieć, że mi się podobało.

Dobry wieczór, Margo!
Bardzo mi miło, że poświęciłaś czas na lekturę 🙂 Dziękuję! Mnie uczono, że mężczyźni są z Marsa, a kobiety z Venus, chociaż osobiście uważam, że to upraszczająca sprawę bujda. Wszyscy egzystujemy sobie na jednej planecie, ba, nasze pragnienia, żądze i potrzeby nie różnią się od siebie aż tak mocno. 🙂
Różnić nas może wrażliwość, rozłożenie akcentów, ale wszyscy mieścimy się na jednej planecie. I to jest ciekawe, bo różnorodność jest potrzebna.

Odetchnąłem z ulgą, że nie masz wrażenia zmarnowanego czasu 🙂 Jeśli styczność z moją pisaniną dostarczyła Ci rozrywki, mogę wzorem pewnego greckiego filozofa zakrzyknąć „Eureka!”
Jedno zastrzeżenie, dołożyłem wszelkich starań, by Łowca nie budził sympatii:)
Kłaniam się,
Lis

Skorzystałem z okazji, że tekst został opublikowany powtórnie i sięgnąłem doń z ciekawością. Pierwsza część zachwyciła mnie absolutnie. Może trochę przeszarżowana i przejaskrawiona, ale znakomicie ukazująca zjawiska obecne w naszym wpółczesnym życiu, gdy wszystko jest na sprzedaż, a zwłaszcza przez internet. Czytałem jednym tchem i szczerze gratuluję. Część druga, czyli „ludzka twarz skurwiela”, jednak, przyznam, zawiodła mnie. Zupełnie inny klimat, jakiś taki banalny, niestety. Miałem wrażenie, że ten fragment nie pasuje do pierwszego. Jak gdyby opowiadanie z dwóch połówek sklejone. Zabrakło też wyrazistej puenty, o czym wspomniał już Jinn. I więcej, nawet, sam napisał własne opowiadanie, które takową puentę zaprezentowało. Także udane. Najchętniej przeskakuję więc obecne zakończenie i kontynuuję lekturę w wydaniu Jinna. Tak swoją drogą, to chyba największy komplement dla autora, gdy inni dopisują teksty osadzone bezpośrednio w wykreowanym przez niego świecie, a nawet przy wykorzystaniu tych samych postaci. Gratulacje dla was obojga, panowie. Jeszcze uwaga odnośnie języka. Zwykle nie lubię epatowania wulgaryzmami, tutaj jednak podane zostały w idealnie dobranej mierze, służąc w dodatku konkretnemu celowi, scharakteryzowaniu bohatera oraz całego „biznesu”, którym się zajmuje. Inna sprawa, że robi to chyba nie tylko dla pieniędzy…

Po pierwsze dziękuję za komentarz, pod tekstem, który mimo wszystko się starzeje 🙂 Cieszę się, że sprostałem wymagającemu czytelnikowi, chociaż uprzedzam, że pewnie w kilku miejscach się nie zgodzimy. Pierwsza rzecz, dla mnie Łowca stanowi pewną całość, bez drugiej części, nie ma tej pierwszej. Moim zdaniem druga część jest emocjonalnie istotniejsza, bez niej pewnie mój bohater byłby pod pantoflem jakieś uroczej niewiasty. Gdzie tu frajda? Życiorys jakich tysiące, W mojej wersji obrał drogę, z której raczej nie wróci.

Nie zgadzam się co do braku wyrazistej końcówki, chciałem pokazać wyraźnie tą bezalternatywność losu, został tylko kot i butelka wódy. Dla mnie to jest wstrząsające. Masz rację, tekst JiNna był dla mnie najwyższą formą uznania, przez sześć lat działalności związanej z NE nie otrzymałem podobnie kunsztownego prezentu. JiNn był niezwykle utalentowanym autorem, dużą stratą jest dla nas koniec współpracy, ale… Nie potrafię się nie uśmiechnąć, o tekście osadzonym w realiach Łowcy. Jeśli miałbym w jakiś sposób wybrzydzać, pewnie wskazałbym właśnie na chwalone zakończenie tamtego tekstu, nieco komiksowa rzecz: zło zostało ukarane, dobro w jakiś sposób zatriumfowało. Nie lubię tej kliszy w literaturze, w filmie, a nawet w fantazjach, a to dlatego, że daleka jest od twardej prozy życia. Chociaż czasem się zdarza.

Zdradzę, że przez chwilę zastanawiałem się nad zawiązaniem trylogii, po publikacji JiNna, ale teraz mogę z całą pewnością powiedzieć. Następnej części nie będzie. Nie dowiemy się czy Łowca jest Łowcą dla sportu czy dla kasy. Przekleństwa? Ja tam lubię przekleństwa, słyszałem nawet rady poważnych psychologów o tym, że przekleństwa to dobry katalizator emocji. Staram się nie nadużywać, ale też nie jestem z tych, co bułkę przez bibułkę, a kutasa gołą ręką.
Cieszę się, że odświeżyłeś Łowcę.
Lis

Napisz komentarz