Biurowe tajemnice, czyli jak się nie dać kryzysowi (Marek Dopra)  4.11/5 (12)

24 min. czytania
Nikos Vasilakis(nikosalpha), "Provocateur", CC BY-NC-ND 3.0

Nikos Vasilakis(nikosalpha), „Provocateur”, CC BY-NC-ND 3.0

Agnieszka stała przy drzwiach, nerwowo przestępując z nogi na nogę. Na jej twarzy malowało się zdeterminowanie pomieszane z odrobiną niepewności. W dłoniach trzymała kurczowo torebkę, mocno zaciskając na niej palce i obiecując sobie, że nie wyjdzie stąd, dopóki nie załatwi swojej sprawy. Była tak zaabsorbowana swoimi myślami, że nie zwróciła nawet uwagi, jaki piękny widok na stolicę rozpościerał się z piętra. Drzwi biura Artura otworzyły się i wyszedł z nich interesant. Agnieszka stanęła w wejściu. Siedzący wewnątrz mężczyzna zauważył ją, westchnął, po czym przybierając maksymalnie oficjalną pozę, powiedział:

– Proszę, niech pani wejdzie. Miejmy to już z głowy.

Agnieszka weszła powoli, wyraźnie się ociągając, ale nie było już odwrotu..

– Wiesz, dlaczego przychodzę Artur. Nie musiałeś go zwalniać – powiedziała najspokojniejszym tonem, na jaki było ją stać.

Odpowiedź padła natychmiast i nie pozostawiała żadnych złudzeń.

– Po pierwsze, w pracy zachowujmy się adekwatnie do sytuacji, więc nie Artur, a pan Artur, pani Agnieszko. A po drugie, nie mam czasu tłumaczyć, co to znaczy restrukturyzacja. Jeśli tylko w tej sprawie pani przyszła, to naprawdę marnuje pani swój i mój czas. I nie mówię tego złośliwie – powiedział, po czym podniósł z biurka leżący przed nim dokument i zaczął uważnie przeglądać papiery.

Patrząc na niego, Agnieszka przez chwilę zastanawiała się, czy to prawda, że sztywniacy zwykle ubierają się w idealnie wyprasowane i dopasowane koszule, czy też dopiero założenie owych koszul sprawia, że stają się służbowi i formalni. Jeszcze niedawno, na imprezie firmowej, ubrany z niedbałą elegancją, żartował z pracownikami, zwracał się do nich po imieniu, a dziś wydawał się kompletnie nieprzystępny.

Artur przez chwilę studiował jeszcze dokument, jednak w końcu z lekkim zniecierpliwieniem spojrzał na Agnieszkę znad okularów i dodał:

– jeszcze jakieś sprawy ma pani do mnie?

By osiągnąć swoje cele w kontaktach z mężczyznami, na ogół wystarczał, Agnieszce miły uśmiech i naturalny wdzięk. Tym razem natrafiła jednak na mur obojętności. Dziewczyna czuła, że traci grunt pod nogami.

– Ale Ar… to znaczy panie Arturze… Wiem, że dużo mo… pan może. Jeśli nie oficjalnie, to prywatnie proszę, żeby chociaż przyjrzał się pan tej sprawie. Proszę… On się załamie po tym… zwolnieniu. Planowaliśmy wkrótce ślub, a teraz… – Agnieszka całkiem się rozkleiła – tak się kochamy…

Artur wstał, założył swoją markową marynarkę od garnituru na idealnie dopasowaną białą koszulę. Zebrał dokumenty i skierował się w stronę wyjścia.

– Życie, przykro mi – rzucił sucho – ślub to wasza prywatna sprawa. To nie jest temat służbowy. Zresztą przykro mi, ale naprawdę nie mam teraz czasu – dodał.

Agnieszka utkwiła wzrok w podłodze. Jednak gdy Artur był już przy drzwiach, zatrzymał się na chwilę i przez ułamek sekundy omiótł ją taksującym spojrzeniem. Być może jej się zdawało, ale niemal poczuła jego wzrok na swych zgrabnych udach ubranych w ciemne pończochy i na biodrach ciasno opiętych czerwoną sukienką, którą specjalnie założyła na tę rozmowę. Gdy tak stała, usłyszała coś, co zbiło ją z tropu.

– Pani pracuje w finansach, prawda? Hm… Taka duża ta firma. A właściwie… to może coś da się wykombinować. Ale teraz nie mam czasu. Proszę przyjść do mnie do mieszkania po dwudziestej pierwszej, to spróbujemy znaleźć jakieś rozwiązanie.

Agnieszka już miała wydusić z siebie słowa zdziwienia, ale nie zdążyła, gdyż Artur uciszył ją dłonią i ze słowami – Nie mam teraz czasu, serio. Do widzenia – otworzył drzwi, dając jej tym samym do zrozumienia, że rozmowa jest zakończona.

Gdy opuszczała szklany biurowiec, myśli kotłowały się jej w głowie. Co miało oznaczało to zaproszenie? Przecież Artur jaki był, taki był, ale zawsze wydawało jej się, że ma klasę i do spraw służbowych podchodzi w pełni profesjonalnie. Zazwyczaj idealnie ubrany, kompetentny i dokładny. Cieszyła się, że pracuje w innym dziale, gdyż podobno niezwykle skrupulatnie podchodził do wszelkich spraw służbowych, co z jednej strony było zaletą, ale wymagało dużej dyscypliny od wszystkich jego podwładnych. Na imprezie firmowej, w nieco luźniejszej atmosferze, pokazał się z sympatycznej strony, żartując z mężczyznami i prawiąc komplementy kobietom. Lecz ani na moment nie utracił nic ze swej kultury i ogłady. A tu… taka sytuacja?

Uspokoiła ją myśl, że zaproszenie mogło być przecież całkiem niewinne. Artur był człowiekiem naprawdę zapracowanym i praktycznie nie odrywał się od swych obowiązków, a współpracownicy już przyzwyczaili się, że czasem po nocach u niego w mieszkaniu lub gdzie indziej drążą służbowe tematy. I jeszcze coś wspominał, że ona pracuje w dziale finansowym. Może chciał coś załatwić dla swojego działu? Jednak pozostawienie jej tak w biegu, bez żadnej informacji, sprawiło, że nie czuła się komfortowo. Postanowiła nie iść.

Trzymając w ręku skórzaną teczkę, Artur wchodził po schodach. Zirytował go fakt, że w tak ekskluzywnym apartamentowcu nie działało oświetlenie na korytarzu i nikt jeszcze się tym nie zajął. Za oknami było już ciemno i jedynie światła latarni na zewnątrz pozwalały cokolwiek dostrzec. Pod swoimi drzwiami dostrzegł drobną postać. Nie zdziwiło go to, spodziewał się jej. Agnieszka stała wyprostowana, niepewnie trzymając przed sobą torebkę i wyglądała przybysza. Nawet nie chciała myśleć, jak zareagowałby Piotr, widząc ją stojącą pod drzwiami szefa, który go zwolnił.

Ale przecież musiała załatwić tę sprawę.

– Przepraszam za spóźnienie – powiedział Artur. – Miałem drobne problemy z autem i jeszcze coś do załatwienia w mieście – dodał, otwierając drzwi i gestem zapraszając kobietę do środka.

– Nic nie szkodzi – odpowiedziała lekko spięta Agnieszka. Już miała ściągnąć szpilki, ale Artur ją potrzymał.

– Nie, nie, proszę nie zdejmować. Podłogi są zakurzone, bo sprzątaczka miała wolne w tym tygodniu.

Po chwili znaleźli się w salonie. Agnieszka rozejrzała się po jego stylowym, nowoczesnym wnętrzu. Stojąca na środku sofa narożna niemal zapraszała, by na niej usiąść. Jednak dziewczyna ciągle stała w miejscu, nie potrafiąc odnaleźć się w sytuacji. Nie uspokoiło jej nawet to, że Artur był w pełni rozluźniony i szybko wszedł w rolę gospodarza.

– Proszę usiąść, pani Agnieszko – wskazał jej miejsce. – Lampkę wina?

Sama nie wiedząc dlaczego, odpowiedziała – tak, poproszę – choć wcale nie miała na wino ochoty.

Szukając butelki w barku, Artur zapytał:

– I jak tam u Piotrka? Doszedł już do siebie? Wiem, że taka informacja o utracie pracy może być przykra. Też, wbrew pozorom, jestem człowiekiem.

– No, ciężko… właśnie w tej sprawie, czy są jakieś szanse…. – oczy Agnieszki zaświeciły się lekko.

Artur, jak gdyby nigdy nic, ciągle zajęty szperaniem w barku, rzucił:

– Spokojnie. Weź ściągnij spódnicę i majtki. – W pokoju zapadła cisza. Gdy Artur zauważył zmieszany wzrok Agnieszki, spojrzał na nią jak na jakaś nienormalną i dodał zdziwionym tonem – Coś nie tak? No, jestem bardzo ciekaw, jak wygląda twoja cipka. Po prostu chcę ją zobaczyć.

Agnieszkę zamurowało. Artur, jakby nigdy nic, kontynuował wybieranie wina, a w głowie dziewczyny kłębiły się sprzeczne myśli. Już chciała zaprotestować, powiedzieć coś w stylu: „Ależ… „, lecz świadomość swojego położenia przywołała ją do porządku. Przecież sama tu przyszła. Być może wypierała to z myśli, lecz podświadomie wiedziała przecież, czego może się spodziewać. Nie zdziwiłoby jej, gdyby się do niej dobierał, rzucał dwuznaczne propozycje, wtedy oczywiście broniła by się i tak dalej… Natomiast wypowiedziane wprost życzenie, wręcz ścięło ją z nóg.. Nic nie odpowiedziała, ale siedziała jak posąg, patrząc na Artura.

Ten zbliżył się do stolika z kieliszkami i butelką białego wina.

– No już, już. Nie mam czasu na pierdoły, cipka na wierzch albo do domu. Ja się szybko niecierpliwię, nie chcesz się dowiedzieć, jak szybko – powiedział, po czym postawił kieliszek na stole i zapełnił go do połowy – Proszę, to dla ciebie.

Agnieszka myślała gorączkowo, szukając wyjścia z sytuacji, ale wszystkie pomysły prowadziły w ślepy zaułek. Dotarło do niej, że naprawdę jedynie mogła albo wyjść, albo… W głowie jej huczało, zdrowy rozsądek protestował, ale dłonie…dłonie zaczęły niezgrabnie ściągać spódnicę w dół. Na tyle, na ile znała Artura, wiedziała, że nie ma z nim żartów. Chciała zyskać chwilę do namysłu, ale miała świadomość, że tego czasu nie ma. Gospodarz usiadł obok niej. Nie wydawał się zdziwiony, że spódniczka rzeczywiście wylądowała na podłodze. Jednak nie był całkiem pozbawiony emocji. Zaświeciły mu się oczy, gdy popatrzył na jej skąpe majteczki opięte na zgrabnych biodrach.

– Mmm… – wydobył z siebie pomruk – przyznam, że kiedy czasem rzuciłem okiem na ciebie przy ksero, albo na korytarzu, to nawet ciekawiło mnie jak ta twoja szparka wygląda. Zaraz zobaczymy. No, majteczki w dół, ładnie. Ale szpilki mają zostać!

Agnieszka wiedziała, że nie ma wyjścia. Siedząc skulona, zsunęła majtki wzdłuż zaciśniętych ud. Poczuła, jak jej goły tyłek dotyka skóry na sofie, a świadomość, że robi to obok w zasadzie obcego mężczyzny, była porażająca.

No, nie tak wstydliwie – usłyszała – oprzyj się wygodnie, tak, żeby wszystko było widać. Gdy z zaciśniętymi nogami odchyliła się do tyłu, przysunął się, pożerając wzrokiem jej nagie uda i wieńczącą je ładnie przystrzyżoną kępkę.

– Mniaaaam… Co tak ją chowasz niewinnie? Weź te rączki na boki i wystaw ją ładniej. No, przecież wiesz, że i tak ci potem będę z nią robił dużo różnych rzeczy, więc nie ma co się czaić.

Niemal leżała na oparciu kanapy, patrząc na swe nagie biodra i uda. Była cała spięta w oczekiwaniu na to, co za chwilę miało się stać. A Artur nie krępował się zupełnie. Dotknął czubkami palców jej włosków i ze słowami – słodkie, tak ją sobie właśnie wyobrażałem – delikatnie pogłaskał opuszkami kępkę, w której dało się zauważyć zarys bezbronnej szparki. Agnieszka z zapartym tchem patrzyła, jak Artur poczyna sobie z jej intymnymi włoskami, ale nie śmiała się zasłonić.

– Wiem, wiem – uśmiechnął się Artur. – Robisz to tylko dla Piotrka. To się ceni. Ale to zagra tylko pod warunkiem, że tobie się będzie podobało, że ci robię różne rzeczy. Tak więc nie blokuj się, bo ja poznam. Jak ci nie będzie sprawiać przyjemności, że jesteś moją dzisiejszą rozrywką, to się pożegnamy.

Agnieszce z jednej strony trudno było całkiem się rozluźnić przy takim nagłym obrocie sprawy, ale z drugiej strony ta totalna zależność sprawiała, że rzeczywiście poczuła dziwną, przecież niechcianą, lecz jednak przyjemność. Na pewno nie miała zamiaru okazywać swoich emocji Arturowi. Poza tym sprawy potoczyły się tak szybko, że nie zdążyła nawet pomyśleć o wyrzutach sumienia wobec Piotrka. Dopuszczała do siebie myśl, że w mieszkaniu Artura może wydarzyć się coś wbrew jej woli, na co nie będzie mieć wpływu.

A tu jeszcze miała naprawdę czuć przyjemność z bycia z innym… i to w dodatku z szefem jej kochanego narzeczonego, przez którego Piotrek miał dziś tyle trosk? To było perfidne. Perfidne i rzeczywiście w dziwny sposób… wywołujące u niej ciarki. Wiedziała, że Artura nie oszuka i ta świadomość, świadomość, że musi mu być uległa z przyjemnością, potęgowała tłumione odczucia.

– Poczekaj – usłyszała głos mężczyzny i z przerażeniem spostrzegła, że rozpina jej bluzeczkę.

Poczuła, jak wsuwa dłoń pod materiał i łapie ją bezceremonialnie za pierś. Sprawdził, jaka jest miękka i podciągnął stanik, tak że znalazła się na wierzchu. Chwilę delektował się gładkością pięknej półkuli.

– Ale super… – Artur był naprawdę zachwycony. Popatrzył na sutka – Ale guziczek ma sterczeć mocno! Chcę widzieć, jak bardzo ci się podoba. Nie dotknę go, dopóki nie napręży się z niecierpliwości.

Z jednej strony słowa Artura były deprymujące, ale z drugiej, świadomość, że oczekuje on pełnego oddania i że właśnie to dostanie, sprawiła, że niewiele trzeba było, by jej sutek zaczął nabrzmiewać. Patrzyła na swą jasną, miękką pierś w jego dłoni. Ugniatał ją lekko palcami, a jej guziczek stawał się coraz bardziej sterczący. A im bardziej sterczał na czubku piersi trzymanej w dłoniach Artura, tym bardziej rosły jej wyrzuty sumienia. Przecież gdyby Piotrek widział, że Artur, który rano go zwolnił, teraz trzyma pierś jego dziewczyny i na dodatek jej sutek coraz bardziej nabrzmiewa pod wpływem dotyku obcego mężczyzny, prawdopodobnie całkiem by się załamał.

– No, szybciej, mmm… ale fajny cycuś – powiedział, po czym szarpnął go lekko na boki i obdarzył lekkim klapsem.

Jej sutek już niemal eksplodował i wtedy dopiero Artur uchwycił go końcami palców. Agnieszka poczuła takie ciarki, jakich dawno nie doświadczyła. Wstydziła się tego przed sobą i wiedziała, że nie powinna tak odczuwać mocnych pieszczot mężczyzny. Artur delikatnie, z uśmiechem miętosił jej nabrzmiały guziczek i delektował się widokiem sceny, obserwując drgawki przeszywające raz za razem jej ciało. Po chwili oddalił palce na kilka centymetrów, a Agnieszka poczuła coś w rodzaju nierozładowanej potrzeby, tak, jakby chciała jeszcze odrobinę więcej. Widziała jego palce tak niedaleko sutka i wiedziała, ile ten dotyk sprawia przyjemności. Ale gdzieś tam, w głowie, dobijały się ukryte głęboko wyrzuty, że nie może, że powinna czuć odrazę, że będzie w swoich i Artura oczach zwykłą szmatą i że on okazał się zwykłym chamem. Ale dojrzała też wyczekujący wzrok Artura i przypomniała sobie jego słowa, że to nie zagra, jeśli ona nie będzie czerpać przyjemności z oddania. Wiedziała, że z nim nie ma żartów. Uniosła się lekko, jakby szukała swym sutkiem jego dłoni. On drażnił się z nią, oddalając palce, ale co chwilę dawał jej odrobinę nagrody, głaszcząc czule po sterczącym bezwstydnie guziczku, gdy się tak ładnie nadstawiała, sprawdzając jednocześnie, jak wielką jej to sprawia rozkosz.

Chwilkę jeszcze tak trwała ta zabawa, po czym Artur uśmiechnął się i wstał.

– No dobra. Chwila przerwy. Głodny jestem. Coś przyrządzę na szybko, chcesz też coś? – zapytał, przechodząc do otwartej kuchni stanowiącej część salonu.

Wciąż jeszcze odrobinę oszołomiona Agnieszka tkwiła tak w półleżącej pozycji z odkrytą cipką, piersią na wierzchu i dłońmi rozłożonymi na boki, tak że nie mogła się nimi zasłonić. Nie wiedziała, co ma robić. Chciała się jakoś ogarnąć, zmienić pozycję, ale jednocześnie bała się, że może coś zepsuć i że to się Arturowi nie spodoba. Poruszyła dłonią, ale w tym momencie Artur ją zastopował.

– Zostań tak – powiedział spokojnie, przekładając warzywa na kuchennym blacie. – A właściwie to uda rozszerz.

Agnieszka niechętnie, ale posłusznie wykonała polecenie. Teraz była całkiem jak na widelcu. Wstydziła się tak siedzieć, ale odgadując życzenia gospodarza, przekręciła biodra tak, by Artur miał lepszy widok. – O, właśnie tak – usłyszała. – Pamiętaj, pilnuj się, kiedy siadasz, zmieniasz pozycję, masz zawsze okazywać uległość, otwierając się do mnie. I się przyzwyczaj, że tak ma być.

Agnieszka półleżała rozłożona w pełnym świetle. Pozycja ta sprawiała, że czuła wprawdzie dyskomfort, ale jednocześnie powodowała u dziewczyny dziwną ekscytację.

Broniła się przed nią, ale pamiętała o życzeniu Artura.

Gospodarz patrząc na nią podejrzliwie, pichcił jednocześnie coś w kuchni, zagadując od czasu do czasu. Pytał, czy nie miała problemów z dotarciem na miejsce, co powiedziała w domu i tak dalej. A ona, rozłożona jak dziwka, odpowiadała półsłówkami. Trochę martwiła się tym jego spojrzeniem. A co, jeśli jednak uzna, że to wszystko jej się nie podoba? Pomyślała, co sprawiłoby jej przyjemność. Gdy wyobraziła sobie jak rozchyla bardziej uda, poczuła na samą tę myśl dziwny przypływ rozkoszy. Wciąż rozmawiali, a jej uda powoli rozszerzały się jeszcze bardziej przed Arturem. Gdy dostrzegła jego spojrzenie utkwione w tamtym miejscu, jej oddech lekko przyśpieszył. Artur ciągle zajęty był przyrządzaniem posiłku, ale zauważyła, że jej poczynania wywołały pozytywną reakcję. Wydawał się zadowolony.

Przerwał gotowanie i podszedł do niej. Usiadł obok, biorąc kieliszek w dłoń.

– Napij się łyczka – powiedział, omiatając ją wzrokiem i na chwilę zerkając między nogi na posłusznie rozkraczoną specjalnie dla niego, szparkę.

Agnieszka była raczej wstydliwa. Nawet z Piotrkiem zwykle „te sprawy” załatwiała przy przyciemnionym świetle i nie godziła się na wszystko. A tu nie miała najmniejszego pola manewru.

– Takie randki lubię – powiedział Artur, patrząc jak popija wino. Wzrok mężczyzny spoczął na jej odsłoniętej piersi i bezwstydnie wyeksponowanej cipeczce – a nie jakieś tam sranie w kaktus. Ja tam się nie daję wrobić w marnowanie czasu na podchody i pitolenie. Lepiej od razu spędzić go na delektowaniu się tym, co najlepsze – mówiąc to, przejechał lekko palcami po nagiej szparce.

Agnieszka ledwo oparła się instynktowi, który nakazywał jej zacisnąć uda i grzecznie pozostała otwarta, pozwalając Arturowi na wszystko. Czuła się spięta i nie wiedziała, czy to dlatego, że ją bezczelnie pogłaskał po tak wrażliwym miejscu, czy dlatego, że zrobił to tylko raz.

– Najbardziej podobają mi się wnętrza ud. Skóra jest na nich taka delikatna i gładka – mówiąc to, gładził po niej palcami.

Agnieszka obserwowała to z przejęciem, a jej mięśnie lekko napinały się, podczas gdy dłonie Artura głaszcząc ją, niebezpiecznie zbliżały się do szparki. On zdawał się prawie nie zwracać na to uwagi, ale podobały mu się reakcje dziewczyny. Był bardzo zaabsorbowany jej udami. Popatrzył na jej zadbaną twarz, na starannie ułożoną fryzurę i nienaganny makijaż, które sprawiały, że wyglądała jak kobieta z klasą. Następnie opuścił wzrok na jej posłusznie odsłoniętą, gołą cipkę, okrytą jedynie ugniecionymi od majtek włosami, po bokach której widoczne były jeszcze odciśnięte ślady gumek. Widać było, jak go to oglądanie nakręca. Ale nie chciał za szybko psuć sobie zabawy.

– A co z tym ślubem? Coś wspominałaś. Kiedy planujecie? – zapytał, a jego palce zaczęły leniwie bawić się jej intymnymi włoskami.

– Za trzy miesiące miał być. Ale jeszcze nie wszystko dograne – powoli odpowiedziała Agnieszka, patrząc na dłoń Artura i z trudem utrzymując równy oddech.

– I jak? Nie możecie się doczekać? Dobrze się wam układa? – Artur nie przestawał z zainteresowaniem pociągać za loczki na wzgórku, raz tylko odrywając się od nich, by musnąć jej sutka.

– T… tak, raczej ok. Tylko z tą pracą teraz wyskoczyło… to komplikuje trochę. Wiesz, jakie teraz czasy…

– A tam… miłość wszystko zwycięży. Kochasz go, prawda? – zapytał. – Poczekaj, będę cię gładził palcami po szparce, kiedy będziesz odpowiadać – dodał.

Rozkraczona Agnieszka zamarła na chwilę w oczekiwaniu, a gdy palce Artura dotknęły jej warg i zaczęły je głaskać na całej długości, niemal dostała konwulsji.

– T… tak. Kocham go – wydusiła z siebie, wijąc się pod jego dotykiem i obserwując jak się nią tam zabawia.

– Spokojnie. Mam wrażenie, że wszystko się ułoży. Na razie ci dobrze idzie. Poczekaj jeszcze trochę. Coś zjemy i cię zerżnę – powiedział, dopijając wino, po czym wstał i znowu udał się do kuchni.

Agnieszka została w rozkraczonej pozycji, pokornie czekając na swój los.

Artur uwijał się przy kuchence, gdy zabrzęczał dzwonek do drzwi. Agnieszka uniosła się lekko, ale nie śmiała się zasłonić. Skierowała jedynie pytający wzrok w stronę Artura. Ten uspokoił ją ruchem dłoni…

– Spokojnie. To tylko hydraulik. To długo nie zajmie – powiedział luźnym tonem, po czym dodał uprzedzając jej pytania – ty się nie ruszaj i nie przejmuj. Pozostań tak, jak jesteś. On ma robotę w łazience, a nie tutaj.

Artur wyszedł do holu. Jego słowa wcale nie uspokoiły Agnieszki.

Usłyszała odgłos otwieranych drzwi. A gdy jej uszu doszedł obcy męski głos: „Witam, witam, co tam się wyprawia znowu z tymi kranami? „, niemal zaschło jej w gardle. Poczuła się jeszcze bardziej naga niż przed chwilą, ale nie śmiała zacisnąć ud, leżąc tak rozkraczona w stronę holu. Patrząc w tamtą stronę i modląc się, by nikt się nie pojawił, słuchała rozmowy o „dziadowskiej” armaturze. Dopiero po chwili z przerażeniem stwierdziła, że droga do łazienki wiodła przez hol dokładnie w miejscu, skąd rozpościerał się pełny widok na salon. Nerwowo przełknęła ślinę, gdy usłyszała, jak gość ściąga buty.

Chwila, w której zauważyła obcą postać w przejściu, była chyba jednym z najbardziej stresujących momentów w jej życiu. Spostrzegła młodego, żującego gumę, krótko obciętego mężczyznę z kolczykiem w uchu z torbą pełną narzędzi przepasaną przez ramię. Właśnie zapewniał gospodarza, że się „rach ciach zrobi i będzie już elegancko tym razem”. Ale gdy „spec” zauważył tak rozkraczoną na sofie, prawie nagą dziewczynę, jego głos na chwilę się załamał. Ciągle żując gumę, zmierzył ją wzrokiem z góry na dół. Agnieszka myślała, że zapadnie się pod ziemię ze wstydu. Jednak obcy tylko lekko chrząknął i zerkając na nią, powiedział:

– O… chyba trochę nie w porę.

– Spokojnie – wtrącił Artur – to tylko Agnieszka, trochę rozrywki na wieczór. Zapraszam do łazienki.

„Tylko Agnieszka” zabrzmiało w jej uszach jak gong. Świadomość bycia ” tylko Agnieszką”, na dodatek bezwstydnie rozkraczoną na sofie, była niezwykle deprymująca. A w świetle lamp każdy włosek na jej szparce był dobrze widoczny. Jeszcze rano nawet nie potrafiłaby wyobrazić sobie siebie w takiej sytuacji, lecz jedyne, co mogła teraz zrobić, to opuścić wzrok. Jednak nawet patrząc spod opuszczonych powiek, dostrzegła, jak hydraulik znikając w drzwiach łazienki jeszcze raz zerka między jej uda.

Artur wrócił dopiero po kilku minutach, podczas kiedy Agnieszka ze wszystkich sił starała się nie myśleć o sytuacji, w której się znalazła. Miała nadzieje, że już gorzej nie będzie, ale pomyliła się.

– Jeszcze chwilę – powiedział Artur, wracając do kuchni. W pewnym momencie zobaczyła, że gospodarz trzyma w ręku dużego ogórka i nad czymś się zastanawia. Patrzył to na warzywo, to na otwartą szparkę między jej udami. Agnieszka zamarła po raz kolejny. Modliła się w duchu, by Artur nie wpadł czasem na pomysł… ale uspokajała się, że to jednak zbyt niedorzeczne. Gospodarz uśmiechnął się. Gdy usłyszała z jego ust „a czemu nie?”, zrobiło jej się gorąco. Gdy obserwowała, jak powoli ruszył ze swoim kuchennym znaleziskiem w jej stronę, wpadła niemal w panikę. Poruszyła się, jednak nie śmiała zacisnąć ud.

– Heh – żachnął się Artur – sprawdzimy, jak pasuje. Słowa te zabębniły w jej uszach.

Była przerażona. Ale siedząc tak, rozwarta, mogła jedynie przyglądać się, jak Artur robi z nią, co chce. A miał ochotę zabawić się, wsadzając w nią ogórka. Była to dla Agnieszki kolejna deprymująca chwila. Ale jedyne, co jej pozostało, to patrzeć, jak Artur powoli rozwiera ją palcami, i zadowolony z siebie, z wielką ciekawością zbliża warzywo między jej uda. Wsadził w nią wolno ogórka, nie przejmując się zduszonymi odgłosami protestu.. Na dodatek, wsadzając go, zaczął kręcić nim w lewo i w prawo. Choć była zdezorientowana, gdy poczuła palce Artura rozszerzające ją w tym miejscu, a następnie wypełnienie od środka, gdy poczuła, jak rozpycha ją coś twardego, przyjemne ciarki znowu przeszyły ciało dziewczyny. Broniła się przed nimi jak mogła, ale gdy Artur poruszał ogórkiem robiło się tak bardzo przyjemnie. Mimo to, budził w kobiecie uczucie zażenowania. Potem sprawy potoczyły się jeszcze gorzej. Artur, zafascynowany wkładaniem w nią i wyciąganiem ogórka, zapytał:

– Jak czujesz większą przyjemność? Gdy z dołu napieram do góry, czy odwrotnie?

Agnieszka najchętniej powiedziałaby, że wcale jej to nie bawi, ale przecież musiała starać się czerpać przyjemność z tego, co jej robił. Wiedziała, że Artur jest dobrym obserwatorem i że go nie oszuka.

– Od dołu – powiedziała, gdyż rzeczywiście, kiedy w ten sposób w nią wchodził, miała większe problemy z oparciem się przyjemności.

Artur zaczął więc napierać na nią od dołu, tak że szorstki i twardy ogórek ocierał wrażliwą przednią ściankę jej magicznej dziurki. Wtedy dopiero każde pchnięcie zaczęło sprawiać, że ataki rozkoszy stały się intensywne. Jęknęła. Starała się zachowywać jak najciszej, gdyż wstydziła się swoich odgłosów. Wiedziała, że obok, za drzwiami w łazience, słyszy je hydraulik z kolczykiem grzebiący przy zepsutym kranie. Ale to przyjemne ocieranie w środku nie pozwalało jej na pełne panowanie nad sobą. Pojękiwała przy każdym pchnięciu, a znikąd nie było ratunku.

Uratowały ją odgłosy dobiegające z kuchni. Artur niechętnie przestał ją nadziewać w momencie, gdy olej zaskwierczał na patelni. Poszedł do kuchenki pozostawiając ją tak, rozognioną, z ogórkiem tkwiącym między rozwartymi udami, w jej gorącym wnętrzu. Gdy zajmował się patelnią, Agnieszka starała się uspokoić oddech. Jeszcze przez chwilę poruszała się. Nie mogła się zatrzymać w jednej pozycji.

W chwili, gdy Arturowi udało się opanować skwierczącą zawartość patelni, w drzwiach łazienki pojawił się hydraulik. Trzymał w ręku metalowy przedmiot..

– A to wymieniamy czy odnowić? – zapytał Artura. Ten podszedł do majstra i chwilę rozmawiali o tym, czy da się odratować zepsutą część. W trakcie tej dyskusji hydraulik zerkał co pewien czas na Agnieszkę. Widok kobiety z ogórkiem w kroczu musiał być na pewno niezłym widowiskiem. Wiedziała, że wygląda teraz naprawdę żałośnie, rozkraczona, z warzywem wystającym z niej, niemal zapraszającym, by nim poruszać. Po chwili rozmowy Artur odesłał fachowca do łazienki. Agnieszka pomyślała, że na pewno przybyły ma ją za kompletną szmatę i mimo, że był to nieznajomy, to nie potrafiła się tym nie przejmować.

Artur tymczasem wrócił do kuchenki i mieszając na patelni, powiedział do Agnieszki:

– Weź teraz oprzyj się przodem o oparcie i wypnij tyłek – Agnieszka wyciągnęła z siebie ogórka i niezdarnie zaczęła się przekręcać na sofie. Gospodarz dorzucił – Ale tak, żeby dobrze dziurkę w tyłku było widać.

Chcąc nie chcąc, kobieta musiała dobrze wyeksponować swoje sekrety. Doskonale wiedziała, że ma fajny tyłek. Czasem wykorzystywała swoje atuty przy załatwianiu ważnych spraw. Zakładała wtedy obcisłe dżinsy albo ściśle opinającą kształtne pośladki krótką spódniczkę, tak, aby pokazać coś, ale jednak tak naprawdę niewiele. Przeważnie faceci stawali się wtedy mili i uczynni. Tu jednak nie było miejsca na żadne manipulacje. U Artura tyłek musiał być podany na tacy i to on wybierał, co sobie z niego weźmie. Ona mogła jedynie czekać na jego kaprysy.

Trochę ją to zmartwiło. Jej nastrój nie uszedł uwadze Artura. Przybrał niezadowoloną minę.Agnieszka przestraszyła się, że jej starania pójdą na marne. Przecież miała czerpać z przyjemność z pomysłów znajomego. Przypomniała sobie, że Artur wyraźnie polecił, by jej druga dziurka była dobrze widoczna. Nie zdążyła nawet nadziwić się prymitywizmowi męskich zachcianek, gdy złapała się na tym, jak jej dłonie niemal bezwiednie wylądowały na pośladkach. Lekko wbiła w nie umalowane na czerwono paznokcie i zaczęła je powoli rozchylać. Kiedy były już dokładnie rozszerzone, tak że czuła, jak jej ciaśniejsza dziurka delikatnie się rozwiera, do Agnieszki dotarło, co robi. Pokazuje swój ciasny rowek obcemu mężczyźnie, w dodatku przełożonemu jej ukochanego Piotrka. No właśnie, Piotrek… Jemu nawet nigdy nie przyszło do głowy, by ją tam tak dokładnie oglądać. I całe szczęście. W życiu by się na coś takiego nie zgodziła. A teraz… teraz sama wystawiała swoją dupkę, swoją dziewiczą dziurkę, by była jak najlepiej widoczna.

Agnieszka nie mogła się oprzeć, by się tam nie dotknąć. Sama przed sobą próbowała się usprawiedliwić, że to przecież tylko dla Artura, żeby był przekonany, że jej się podoba. Ale tak naprawdę nie miało to już dla niej znaczenia, po prostu musiała ulegać swojemu instynktowi.. Sięgnęła jeszcze głębiej do tyłu i musnęła opuszkami palców nabrzmiałą łechtaczkę. Raz, drugi, trzeci i kolejny… i kolejny… Jej biodra zaczęły wić się w tańcu z dłonią. Ledwo mogła utrzymać się na kolanach z wrażenia. Zerknęła przez ramię na Artura i z zadowoleniem stwierdziła, że przestał tak zapamiętale mieszać w patelni i przygląda się jej z uwagą. To nagłe zainteresowanie speszyło ją trochę i opamiętała się. Skarciła się w myślach i uznawszy cel za osiągnięty – Artur spojrzał łaskawiej i wcale nie wyglądał już na niezadowolonego – postanowiła zaprzestać tego pokazu, który stawał się dla niej tak niebezpiecznie przyjemny.

Zaskoczyło ją jednak, jak bardzo jest mokra. Nie wiedząc, co zrobić z nieoczekiwaną ilością soczków, roztarła śliskość spod palców po całej długości szparki, aż do drugiej dziurki i na pośladki, po czym posłusznie wróciła do poprzedniej pozycji, kładąc ręce na oparciu kanapy, na której klęczała.

– No i coś ty najlepszego zrobiła, co? – usłyszała zniecierpliwiony głos za plecami. – Upaćkałaś tymi mokrymi łapami całą kanapę… Wstydziłabyś się!

Faktycznie, Agnieszka z przerażeniem zauważyła, że mokre palce zostawiały wyraźne plamy na czarnej skórze sofy. Kiedy, przestraszona, że jej cały wysiłek pójdzie na marne spojrzała pytająco na Artura, ten westchnął tylko i rzucił:

– I widzisz jaka niezdara z ciebie? Popatrz, jak napaskudziłaś. Posprzątaj no ładnie po sobie.

– Kiedy w odpowiedzi otrzymał tylko pełne niepewności milczenie, dodał wyjaśniająco, jakby zwracał się do nierozgarniętej uczennicy:

– Coś taka mało pojętna? Języka nie masz? – Przejęta Agnieszka z wielkimi oporami, ale w końcu wysunęła języczek, pochylając się niepewnie nad plamami. W trakcie, gdy próbowała się przemóc, usłyszała jeszcze przypomnienie:

– Tylko pamiętaj o tyłku. Wypięty i nogi szeroko.

Bez zwłoki wykonała polecenie. Stanęła przed kanapą i wykonała głęboki skłon, podpierając się trochę rękami, bo szpilki nie ułatwiały tego zadania. Kiedy jej język zetknął się z chłodnym obiciem siedziska i zaczął starannie pracować, usłyszała:

– Fajną masz tę dziurkę, wiesz?

Patrząc na Artura, zaczęła kręcić zalotnie tyłkiem tak, żeby poczuć bardziej swoje podporządkowanie. Dodatkowo, dla zwiększenia swych odczuć, jedną ręką musnęła tak wrażliwą teraz łechtaczkę. Naprawdę wystarczyły pojedyncze lekkie muśnięcia, by po jej ciele rozeszły się fale przyjemności. Spod na wpółzamkniętych powiek spojrzała na Artura i zauważyła, że ten jest już zadowolony. Dostrzegł jej rozkosz płynącą z przedstawienia.

W tym momencie znowu w drzwiach łazienki pojawił się hydraulik. Tym razem, bezczelny, wszedł do salonu. Gdy Artur zaczął z nim rozmowę, nawet nie starał się już zachować pozorów i, żując gumę, ani odrobinę nie ukrywał swego zainteresowania wystawioną gołą pupą Agnieszki. Dziewczyna speszona arogancją młodego mężczyzny, odrobinę skuliła się i spowolniła nieco swój pokaz. Jednak Artur omawiając z fachowcem niezwykle skomplikowane zagadnienia hydrauliczne, popatrzył przez chwilę na swoją „zabawkę” i przypomniał jej:

– Dupka wyżej, nie zapominaj się, dziurka ma być widoczna!

Agnieszka posłusznie spełniła polecenie i wypięła się jeszcze bardziej. Takie okazywanie posłuszeństwa w obecności obcego było dla niej podwójnie zawstydzające. Pomimo, iż była już cała zarumieniona na twarzy, pokornie spełniała zachciankę Artura. Gdy fachowiec wychodził do łazienki, Artur głośno zażartował:

– A tu też mały potop się szykuje, coś widzę, że przecieka, nie da się czegoś z tym zrobić?

Agnieszka usłyszała z łazienki jakiś niewybredny żart hydraulika o przetykaniu, że jakby co, to odpowiednie narzędzia ma przy sobie. Musiała znosić te grubiańskie dowcipy mężczyzn, na dodatek odsłaniając przed nimi całą swą piękną kobiecość, w postaci nagiej, wypiętej pupci. Jednak, co najdziwniejsze, te bezczelne docinki powodowały, że każde muśnięcie palcami niczym nie odsłoniętej łechtaczki odczuwała ze zwielokrotnioną siłą. Powiewy powietrza, które czuła na swych gołych pośladkach przypominały jej, że nie ma tam żadnej osłony, lecz nie miała pojęcia, czemu było to tak miłe odczucie?

Artur, niezwykle zadowolony ze swoich „zabawnych” żarcików, odwrócił się w stronę Agnieszki i podszedł do blatu kuchennego. Jego wzrok spoczywał jednak na jej wypiętym tyłku. Wpatrywał się między miękkie pośladki spojrzeniem wywołującym dreszcze i już miał złapać za patelnię, ale cofnął dłoń.

– No dobrze maleńka, chyba jednak nie zdążymy pojeść – powiedział.

Agnieszka wiedziała, co to znaczy. Z lekkim przestrachem czekała na swoje przeznaczenie, patrząc na zbliżającego się do niej mężczyznę. Nie wiedziała, jak jej to zrobi i to oczekiwanie było chyba najgorsze, ale i najbardziej ekscytujące. Nie mogła się ani skulić ani odsunąć, tylko musiała czekać, wystawiona na to, co przyjdzie mu do głowy. A on nieubłaganie zbliżał się do jej wypiętego bezbronnie tyłka. Poczuła, jak łapie ją silną dłonią za nagie biodro, a drugą daje mocnego, naprawdę mocnego, tak że aż zabolało, klapsa.

– Och! – krzyknęła zaskoczona, krzywiąc się z bólu.

– No, mocniej wypnij!

Zrobiła to posłusznie, słysząc jak on w międzyczasie rozpina rozporek. Z jednej strony była przerażona, z drugiej grzecznie trzymała maksymalnie wypiętą dla niego cipkę i to wystawianie się było rozkoszą samą w sobie. Jeszcze tylko złapał ją za odsłoniętą pierś, przymierzył i poczuła go w sobie, jak wnika w nią, szukając własnej przyjemności. To, jak ją dokładnie wypełnił, wywołało niesamowite emocje.

– No dupciu… lubisz być tak rżnięta, prawda? – usłyszała i wiedziała, że oczekiwał, iż te słowa będą dla niej przyjemne.

I tak właśnie na nią działały.

– Dobrze się spisujesz, moja szmatko…

Agnieszka jęknęła. Wizja, w której spod oficjalnej koszuli i świetnych manier wychodzi prymitywny samiec z wystawionym fiutem, którego jedynym życiowym celem jest zaspokajać swe pierwotne żądze, zawsze działała na Agnieszkę. A teraz doznania były zwielokrotnione poprzez to, w jaki sposób była zniewalana. Z jednej strony perfidnie wykorzystano sytuację, z drugiej – trzymały ją mocne dłonie. Dłonie, które operowały stylowym piórem, zatwierdzały ważne dla wielu sprawy, zmieniły się w narzędzie brutalnej siły do przytrzymania swej samicy.

Jego pchnięcia były miarowe i mocne, a każde kolejne wywoływało u niej coraz głośniejszy jęk. To ocieranie w jej wnętrzu było tak nieznośnie rozkoszne, że chciała więcej i więcej. Słychać już ją było pewno w całym mieszkaniu. Na ułamek sekundy Agnieszka pomyślała o hydrauliku pracującym w łazience, co on sobie teraz wyobraża, słysząc jej przeciągłe jęki. Ale nie było to już tak istotne. Była brana przez faceta jak jego własność i rzeczywiście nią w tym momencie była. To poczucie oddania podkręcało jej emocje. Z jednej strony atakowały ją fontanny trudnej do pohamowania rozkoszy, a z drugiej cały czas maksymalnie starała się, by dogodzić Arturowi, by nie zepsuć czegoś przed końcem. Patrzyła mu w oczy, by mógł dostrzec jej rozkosz z oddawania się mu, tak jak kazał, by czasem nie zarzucił jej, że coś nie gra i jednocześnie napinała się na jego członku, by on miał jak największą przyjemność. Kolejne i kolejne nadziania stawały się coraz bardziej „nie do zniesienia”.

Choć się tego wstydziła, na jej rozognionej twarzy pojawiło się nawet na chwilę coś w rodzaju wdzięczności wobec Artura za przeżycia, których jej dostarczał. W tym momencie już miała odlecieć, ale stanęła jej na ułamek sekundy przed oczami twarz Piotrka. Znowu dopadły ją wyrzuty sumienia, co ona robi, że nie powinna dochodzić, że to będzie najgorsze, co może mu zrobić. Ale było już za późno. Kolejne i kolejne pchnięcia cudownie ją wypełniły. Tak że przekroczyła barierę, której nie była już w stanie się przeciwstawić i… odleciała. Jęczała długo i przeciągle, a Artur, trzymając mocno jej biodra, dopychał ją systematycznie, nie przerywając i ciężko dysząc. Czuła go w sobie, jak już jest bliski eksplozji, sama będąc gdzieś w bezkresnej otchłani.

Gdy nieco doszła do siebie, on ciągle jeszcze ją popychał. Wyszedł z dziewczyny i obrócił ją do siebie przodem. Tak naprawdę… Agnieszka nigdy jeszcze nie „robiła loda”. Piotrek ją czasem do tego namawiał, ale – choć niby to takie powszechne – jakoś nie mogła się przekonać, a wręcz czuła do tej propozycji silną awersję. A teraz, gdy naprężony do granic możliwości członek Artura dyndał przed nią, stało się dla niej jak najbardziej oczywiste, że po prostu powinna go wziąć do ust… Tak też, nie poznając samej siebie, zrobiła. Sama już nie wiedziała, czy zrobiła to bo musiała, czy dlatego, że chciała. A może wiedza, że i tak musi, sprawiła, że tego zapragnęła – wszystko mieszało się ze sobą. Zresztą, z każdą kolejną sekundą stawało się to mniej ważne. Wcześniej z zażenowaniem czytała lub słuchała tekstów o lodach z połykiem czy finałem na twarz. A teraz chciała jedynie czekać, bez żadnego wpływu na sytuację na to, czego Artur sobie zażyczy. On tymczasem posuwał ją w usta i bardzo mu się to podobało. Trzymał ją za głowę i wbijał się w gardło. Jednak długo nie mógł już wytrzymać. Spuścił się jej do otwartych ust. Usłyszała jego głębokie westchnienie i jakieś gardłowe dźwięki w momencie, gdy poczuła w ustach tryśnięcie… jedno, drugie… i jeszcze troszkę…

Wciąż w ekstazie i ciężko dysząc, palcami dotknął jej gardła.

– Połykamy, już… – zdołał tylko wycedzić, patrząc z góry spod przymkniętych powiek jak przełyka wszystko, okazując oddanie. Gdy powoli dochodził do siebie, ciężko oddychając, zlizywała jeszcze resztki z jego wiotczejącego członka, a gdy skończyła swą powinność, Artur chwiejąc się, wstał, zapiął spodnie i ciężkim krokiem poszedł w stronę kuchni.

– No dobra – powiedział po chwili, wspierając się na blacie i dochodząc do siebie – ubieraj się i możesz już iść – skwitował.

Agnieszka wstąpiła po drodze do sklepu i wypiła jedno piwo, by było czuć, że wróciła z babskiego wieczoru, na którym miała popytać o nową pracę dla Piotrka. Na drugi dzień uradowany narzeczony przyniósł wiadomość, że jednak go nie wyrzucają i że wszystko będzie dobrze. Agnieszka ucieszyła się i przypomniała narzeczonemu, że zawsze w niego wierzyła. A wieczorem wrócili do układania listy gości na ślub. Pokłócili się trochę o ciotkę Renatę, której nikt nie lubił, ale w końcu stanęło na zdaniu Piotrka. W pewnym momencie narzeczony uśmiechnął się i powiedział:

– A wiesz… tylko nie mów nikomu. Bo jak wczoraj usłyszałem o wypowiedzeniu, to Arturowi wentyle powykręcałem w oponach. A niech palant ma. Ale to będzie nasza słodka tajemnica, oki? – dodał bardzo zadowolony z siebie, jaki to numer zrobił szefowi.

Agnieszka z uśmiechem przytaknęła:

– Tak… to będzie nasza tajemnica…

Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.

Aby pobrać ebooka z powyższym tekstem w formatach pdf, epub, mobi:

Zajrzyj http---chomikuj.pl-Najlepsza_Erotyka2 (2)

Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Tagi:
Komentarze

Wentyle! Parsknęłam śmiechem 🙂
Podobało mi się, choć podczas lektury wydawało mi się, że gdzieś już podobne opowiadanie czytałam. Czym się inspirowałeś?
Jedna uwaga – tekst źle zredagowany. Czytam w wersji mobilnej i w połowie niektórych akapitów wrzucone są „entery” dzielące tekst. Nie wiem czy w pełnej wersji strony też tak jest, ale warto sprawdzić.
Madź

Cześć, Madziu!

Dzięki za wskazanie! Usunąłem entery z akapitów, ale znalazłem tylko pięć. Sprawdzone w wersji mobilnej, wygląda ok.

Pozdrawiam
M.A.

Co zainspirowalo? Kobieta w tym opowiadaniu jest nieco zdegradowana wiec moze wydawac sie szowinistyczne? ale sam pomysł pochodzi od znajomej która wiele lat temu powiedziała, ze przeczytała by o kobiecie która musi oddać się szefowi swojego faceta by mu pomóc. Poza tym najbardziej wyuzdany fragment o rozszerzeniu tylka i zlizywaniu wlasnych soczkow dopisała kobieta.

Megasie – jest już ok 🙂
Marku – potwierdzam słowa Karela, bo mnie opowiadanie też „ruszyło” 😉 natomiast nadal nie wiem z czym mi się Twoje opowiadanie kojarzy, ale skoro Karel twierdzi, że je czytał wcześniej to może ja też gdzieś się z nim spotkałam i stąd to moje wrażenie, że opowiadanie jest mi znajome?
Karelu – które opowiadanie jest tym drugim? Ogromnie mnie to ciekawi!

Madź

Madź,
Przejrzyj opowiadania Wiki. Może przypadną Ci do gustu. Mnie podoba się jedno z nich.
Ukłony,
Karel

Karelu – od opowiadań Wiki zaczęłam przygodę z DE jakieś 5 lat temu albo i wcześniej 🙂 Obstawiam „Gwałt?”.

Pudło! 🙂
Poszukaj w komentarzach.

No i wreszcie!…
Kolejne z dwóch najlepszych, moim zdaniem, opowiadań erotycznych trafiło i do naszego zbioru. Najlepszych w polskim internecie, w którym całkowicie brak dobrych opowiadań.
Dzięki, Marku.
Nie mam tu zamiaru umniejszać osiągnięć tutejszych koleżanek i kolegów, ani innych polskich twórców, którzy, pisząc, nie autocenzurują tego, co spływa z klawiatury. Czytałem tu może i setkę lepszych, poruszających, mądrych, uroczych tekstów.
Mówiąc najlepsze, nie mam na myśli wartości artystycznych, stylu, kompozycji i jakie tam jeszcze ważkie cechy wyróżnia nauka o tekstach i sztuce komunikacji pisanej. Nie przypisuję opowiadaniu wspomnianych cech w wielkiej mierze. Jest w nim dużo do poprawy pod względem stylu.
Jednak opowiadanie Marka po prostu porusza mnie tak, jak powinno. Ciekawe, dlaczego tak oddziałujących tekstów jest w polskim internecie zaledwie dwa, a w angielskim setki? Czyżby działała tu jednak pewna osobista wrażliwość językowa, brak właściwego dystansu do słowa w ojczystym języku? A może mam specyficzny gust?
Ukłony dla innych Czytelników.

No wrzuciłem to tu bo napomknales w jakimś komentarzu kiedyś do innego opka ze to by się tu przydalo. No to pamiętałem.
A jakie anglojęzyczne polecasz ?
Mi też się podobają niektóre ale podejrzewam ze dlatego ze wszystkiego nie rozumiem i wyobraźnia musi więcej odpowiadać 🙂

Nie rozumiem zachwytu nad coraz częstszymi programami telewizyjnymi polegającym tak naprawdę na poniżaniu uczestników w zamian z jakąś korzyść (zwykle mamonę). To samo dotyczy opowiadań. W dodatku bohaterka jest tak wygadana i „żywa” jak kamień na dnie rzeki, iż mogłaby z powodzeniem zastąpić ją gumowa lalka. Na końcu przeczytałem:
„Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione”.
Tylko co tu chronić… 2 pkt.
I jeszcze jedno:
„Patrzyła mu w oczy, by mógł dostrzec jej rozkosz z oddawania się mu, tak jak kazał, by czasem nie zarzucił jej, że coś nie gra i jednocześnie napinała się na jego członku, by on miał jak największą przyjemność”.
Była odwrócona do niego tyłem, to dość karkołomne patrzeć wtedy facetowi w oczy.

no chyba przekręciła szyję i w tył patrzyła 🙂 tak bokiem jakoś. Ws umie to mogłem najpierw empirycznie przetestować czy tak się da:) W głowie się dało.
ale w sumie już wygoglowałem sobie przykład jakiś pierwszy z brzegu obrazujący:
http://i1195.photobucket.com/albums/aa389/Sekal83/warmth_no_4_by_2graceful-d4jjsu9.jpg
🙂

Dobry wieczór!
Zrobię coś co robię niezwykle rzadko, a na łamach Najlepszej Erotyki nie zdarzyło mi się jeszcze nigdy. Tekst, który właśnie przeczytałem jest po prostu grafomański. Wiem, że to ciężki zarzut, ale niemal każde zdanie zgrzytało mi w zębach.
Krytyka, zwłaszcza tak ciężkiego kalibru, powinna być merytoryczna:
1. Papierowe postacie, bez choćby próby zarysowania jakiegoś głębszego rysu charakterologicznego. Motywacje tej dwójki ani mnie ziębią, ani mnie grzeją. Ja rozumiem albo domyślam się, że w relacjach samiec alfa/uległa rola kobiety nieco się zmienia, ale Agnieszka jest bezrefleksyjnym workiem na spermę.
2. Scena erotyczna, czyli właściwie całość tekstu. Powiedziałbyś, idealna rzecz na spokojny niedzielny wieczór. Tylko to trzeba umieć choćby przyzwoicie opisać. Kiedy natknąłem się na magiczną dziurkę, musiałem odłożyć tekst na jakiś kwadrans. Magiczna dziurka? Widać kobiety skrywają przede mną jeszcze jakieś tajemnice. Nie mam pojęcia jakiego rodzaju magia dzieje się w tej dziurce.

Na plus z całą pewnością próba zabawy dialogami. Słowem można kusić, rozpalić, a nawet dać rozkosz. Tutaj? Nie mogłem pozbyć się wrażenia infantylności. Chociaż taki naturalizm może być in plus z pewnej perspektywy. Jakość wykonania jest po prostu mizerna.

Miałem wrażenie, że końcówka kuleje w tym tekście ciut mniej. Sam Autor, w którymś z powyższych komentarzy przyznał, że tekst był pisany we dwoje. W każdym razie końcówka lepsza.
3. Sam pomysł też nie wydaje mi się jakoś szczególnie wyjątkowy. A jeśli posługujemy się tak zgranym schematem wypadałoby zadbać o jakość wykonania.
4. No chyba, że Autor zakpił sobie z odbiorcy i tekst jest pastiszem, kpiarskim portretem strumienia grafomani płynącego przez internet?
W takim wypadku zarzuty, o których pisałem wyżej się dezaktualizują. a mnie pozostaje zdjąć czapkę z głowy i wznieść oczy w nabożnym podziwie.

Kłaniam się,
Foxm

P.S Dla porówna zerknę do innych Twoich tekstów, Marku. Z nadzieją, że będzie lepiej 🙂 Zaintrygowałeś mnie.

Nie będę polemizował bo w sumie to się zgadzam z większością uwag 🙂
Ten tekst to w zasadzie opis fantazji seksualnej obudowanej jedynie niezbędną ilością fabuły. Forma u mnie kuleje. to wiem. Bardziej interesują mnie treści, a w zasadzie odpalanie odpowiednich bodźców, w odpowiednich momentach, wytwarzanie pewnego napięcia, co nie zawsze jest łatwe. I nie każdy jest wrażliwy akurat na te bodźce których używam.
Co do infantylności to w moim profilu sam o tym napisałem. Jakoś mi ona bardzo podchodzi.
W każdym razie dzięki za pochylenie się nad tekstem i obszerne uwagi.

ps: co do innych tekstów,to pod moim kwaterunek jest Twoj koment i tam już nie ma uwag co do formy. Lwaterunek był tekstem późniejszym niż ten, wiec mam nadzieję że choć trochę się w tym względzie poprawiło z czasem.

To ja może uściślę. Wiem, że to ciężki zarzut i czyniłem wszystko byś nie poczuł się osobiście dotknięty. O swoim komentarzu pod innym Twoim tekstem najzwyczajniej w świecie zapomniałem. Brałem poprawkę na czas powstania tekstu, domyśliłem się, że to jedna z wcześniejszych prac.

Nie ma za co dziękować. Skoro już wytoczyłem ciężkie działa, ładując największy kaliber pocisków, jaki miałem pod ręką, czułem się w obowiązku moją opinię uzasadnić. Opinia jak opinia, choćby najostrzejsza zawsze będzie subiektywna. Ufam zatem samemu sobie z przeszłości, że jakiś postęp nastąpił w Twoim pisaniu. I bardzo mnie to cieszy. 🙂 Jeśli wydasz coś nowego z pewnością przeczytam.
Fox

Mam problem z tym tekstem.
Napisany jest źle. Rys psychologiczny bohaterki, opis przeżyć wewnętrznych – fatalny, a to właśnie w głowie Agnieszki powinno dziać się w tej opowieści najwięcej, tam powinno narastać napięcie konfliktu wewnętrznego, a wyszło na poziomie: „Chciałabym, a boję się.”

Jednak z drugiej strony złożoność treści nie pozwala mi po prostu zjechać opowiadania. Kondensujesz, Marku, mnóstwo emocji.

Artur – chce się w nim w pierwszym momencie dostrzec tylko zimnego samca, traktującego kobietę czysto instrumentalnie. Gdy wyobraziłam sobie scenę w salonie, na miejscu Agnieszki ujrzałam telewizor. Rozrywka, gdy zajmujemy się gotowaniem. Tyle, że nikt z nas nie dba o przyjemność telewizora.

Agnieszka – tak pruderyjna, że swojemu Piotrowi nie pozwoli oglądać siebie nago w świetle, ale potrafi świadomie zagrać swoimi wdziękami. Jak przychodzi prosić Artura ocalenie stanowiska narzeczonego? Pozornie pokorna i zawstydzona, ale ubrana w czerwoną, obcisłą sukienkę.
A Artur potrafi odczytać takie sygnały. Nie wiem, czy wyzwolić z gorsetu fałszywej pruderyjności nie zabrzmi zbyt patetycznie.
Kolejna ciekawa kwestia to relacja Agnieszki i Piotra – w końcowej scenie opowiadania po ilekroć zakłamana ze strony kobiety.
Na pewno nie wyciągnęłam z tekstu wszystkiego, co w nim jest. I na pewno z moich mniej lub bardziej trafnych spostrzeżeń można wyprowadzić głębsze wnioski.
Jaki był zamysł Autora?

Jaki był zamysł autora? Napisanie dobrego pornola 🙂
Wiele kobiet (mężczyzn zresztą także) ma czasem fantazję bycia zdegradowaną. Tu połączone jest to dodatkowymi emocjami w postaci zdrady i to jeszcze w takiej relacji. Jednak wg mnie umysł kobiecy jest pełen dziwacznych zakrętów. Z jednej strony może kobietę kręcić zrobienie czegoś złego, z drugiej pojawiają się dylematy moralne.
Tu, przez wymuszoną sytuację, ściąga się z głowy kobiety dylematy moralne (wierność). Na dodatek oprawca wymusza także by czerpała z tego przyjemność, więc pozwala kobiecie na pozbycie się kolejnych blokad, które nie pozwalały by na pełne doświadczenie. Czyli może nabroić i to przecież nie będzie jej wina 🙂
Oczywiście wiele wyzwolonych kobiet podchodzi do sprawy po męsku, lecz to akurat jest o takiej, co gdzieś tam w środku by chciała, ale nie chce mieć poczucia winy. I to dostaje.

Ja rozumiem, że tekst ma już swoje lata. Jednak wychodzę z założenia, że publikując jakąś „staroć” należy przejrzeć opowiadanie i trochę je wygładzić. Z pewnością dzisiaj napisałabyś je zupełnie inaczej. Być może nie popełniłbyś błędów, których w tekście jest pełno; Lis o nich wspominał.
Od siebie dodam, że cała historia jest dla mnie mało wiarygodna. Wewnętrzne motywy bohaterki są niejasne. W mojej ocenie nie są wystarczające, aby zrozumieć to, że zaakceptowała sytuację.
Powyższe opowiadanie ma potencjał i nie stawiałabym go na równi z typowymi, oklepanymi tekstami o uległych. Nie wykorzystałeś po prostu możliwości.
I nie do końca zgadzam się z zarzutem Artimar. Owszem, Artur traktuje kobietę dość przedmiotowo. Ale mimo wszystko, warunkiem całego zajścia jest czerpanie przyjemności przez bohaterkę. No cóż, kwestia prawidłowego opisania zdarzenia i myśli bohaterki.
Reasumując – czytając ochy i achy Karela, jestem w szoku.

Pozdrawiam,
kenaarf

Właśnie nie wiem czy bym napisał inaczej. A nawet lepiej się czuję w tego typu pisaniu. Z tego co pamiętam parę lat temu przy pierwszej publikacji w internecie, to akurat to opko miało ponad 50 tys wejść i ponad 150 klikniętych ocen. Tak więc pewno było jedną z perełek niskich lotów, ale jednak chyba perełek. Liczby nie kłamią.

Co do opisu motywów, jak napisałem wcześniej celem było napisanie pornola. Dlatego fabuła choć istotna (zarys sytuacji która ma tu znaczenie) jednak z założenia miała być ograniczona do niezbędnego minimum.

A co do wykorzystania możliwości, to jest ciąg dalszy tej historii.

Wspominając o tym, że dzisiaj mógłbyś napisać tekst lepiej, miałam na myśli przede wszystkim styl. W tekście roi się od zaimków, niezgrabności językowych. Dzisiaj, jako bardziej doświadczony Autor, z pewnością przyłożyłbyś większą wagę do samego wykonania. Tak sądzę. Nie chodziło mi o zmienianie fabuły. Jest Twoja. Tyle, że akurat mnie do niej nie przekonałeś.
Kwestia niewykorzystanego potencjału tyczy się tylko i wyłącznie tego, co nam przedstawiłeś. Wybacz, ale nie interesuje mnie ciąg dalszy. W tym, konkretnym przypadku, nie wykorzystałeś możliwości. Bo sam zamysł jest dobry. Zwłaszcza motyw z hydraulikiem. Tkwi we mnie mała ekshibicjonistka 🙂
Argument, że kiedyś tam, gdzieś tam, ów tekst zyskał pozytywne komentarze i oceny, zupełnie do mnie nie trafia. I według mnie, stawia w złym świetle portal, na którym publikowałeś. Coś czuję, że właśnie obmawiam poprzedniczkę Najlepszej, ale przepraszać za to nie mam zamiaru. Skoro powyższy tekst uplasował się gdzieś w lokatach perełek, to nawet nie chcę nie myśleć, co tam było uznawane za dobry tekst. Faktem jest, że na przestrzeni lat nasze oczekiwania względem absolutnie wszystkiego się zmieniają. Kiedyś wystarczyło napisać po prostu pornola, dzisiaj, dla niektórych ówczesnych koniobijców, to już za mało. Wyrośli z tego. Owszem, co chwilę pojawiają się nowi fani chwilowej uciechy, ale mnie osobiście to nie pociesza.
Każdy z nas piszę z innych pobudek. Widocznie Twoje różnią się od moich.

Pozdrawiam,
kenaarf

Widzę, że swoje odczucia opisałam we właściwy mi, pokrętny sposób, przez co nie zostałam właściwie zrozumiana. Przepraszam, kenaarf. Mea culpa.
W moim komentarzu chodziło mi dokładnie o to, co Tobie. Łatwo zaszufladkować Artura jako egoistycznego, pustego samca. Gotuje i zerka na rozkraczoną Agnieszkę, jak na telewizor. Zaprzeczyłam wszak tej opinii zdaniem, że nikt z nas nie dba o przyjemność telewizora. W domyśle: a dla Artura był to warunek konieczny dla udanego zbliżenia.
Jeszcze raz przepraszam.

No akurat widzę ze ta sprawa została nieco inaczej odebrana niż w zamierzeniu:) dopatrujecie się dobrodusznosci Artura w tym że domagał się by ona czuła przyjemność. Nie do końca. W sytuacji w której jest zmuszona, mogła nieco schować się za murem swej okazywanej obrony. Perfidia miała polegać na tym ze miała też współczestniczyc emocjonalnie w tym co będzie się działo.

Wobec tego, Kolego, do dzieła! Wrzuć tekst na warsztat i napisz go właśnie tak, bo potencjał drzemie w nim wielki.
To też prawem komentarza do Twojej odpowiedzi na moją wczorajszą interpretację opowiadania.

No to chociaż udało się osiągnąć potencjał 🙂
Niestety 2 razy nie da się wejść do tej samej rzeki. W głowie temat wyeksploatowany i ja osobiście z niego nic nie wycisnę. najlepiej się pracuje nad świeżymi pomysłami. I też trzeba szybko pisać bo czasem w trakcie się w głowie wyeksploatuje. Chyba najlepsze teksty wychodzą te spisane na raz w pierwszym podejściu.

Marku, pozwolę sobie zacytować słowa Artimar (umieściła je pod ostatnim swoim tekstem):
„Ale cóż, tekst należy tylko do mnie i jest interpretowany tak, jak chcę dopóty, dopóki nie przeczyta go pierwszy Czytelnik. Od tej chwili zaczyna żyć własnym życiem i prawem Odbiorcy jest dopatrywać się w nim tego, czego wcale nie zamierzałam zawrzeć w opowieści.”
To po pierwsze i po najważniejsze. Nawet, jeżeli uda Ci się, jako Autorowi, przedstawić swój zamysł jasno i klarownie, to i nie tak nie ma gwarancji, że każdy odbierze dany tekst w ten sam sposób.

Pozdrawiam,
kenaarf

ale przynajmniej z tym hydraulikiem mi wyszło:) Taki był zamiar, tylko zasygnalizować, zostawić niedosyt, miejsce dla wyobraźni, by chciało się to rozbudować. A już kolejny raz słyszę że z hydraulikiem mogło być więcej:)

Szkoda, że NE powoli staje się drugim portalem na 'pe’.

Judyto, surową wystawiasz nam ocenę. Zapewne nie bez racji.
Zwracam tylko uwagę na fakt, iż tekst został opublikowany po sugestii jednego z naszych Autorów, a sam Marek, co przyznał powyżej, nie pałał chęcią przepracowania przejawu swej wczesnej twórczości. Poza tym w warstwie fabularnej i scenograficznej opowiadanie jest więcej niż ciekawe. Marek jest świetnym obserwatorem, potrafi słuchać płci pięknej. W jego tekstach kobiece fantazje mogą się przejrzeć jak w lustrze, jeśli wolno mi się tak mocno metaforycznie wyrazić.
Fakt, pod względem formalnym jego prace pozostawiają wiele do życzenia, jednak Najlepsza Erotyka to nie obóz pracy przymusowej. Pisanie to nasze hobby.
Chciałabym bardzo, abyś machnęła ręką na niedociągnięcia i spojrzała na tekst nieco życzliwszym okiem.
Pozdrawiam ciepło,
artimar

Wiele kiepskich opowiadań ma ciekawy rys fabularny i scenograficzny. Tylko co mi po tym, skoro są kiepskie?
Spodobała się mi Wasza dbałość o warsztat, a także technikę, i sprawiła, że zostałam na dłużej. Zdecydowana większość opowiadań była interesująca i (bardzo) dobrze napisana, a jeżeli nie była zbyt porywająca, to przynajmniej napisana poprawną polszczyzną. Wysoki poziom języka uważałam za Wasz największy atut. Bo, nie ukrywam, on mnie właśnie kręci najbardziej, a kalectwo językowe potrafi zabić podniecenie.
Teraz? Patrzę na najnowsze publikacje i widzę dwie miernoty (cóż z tego, że zyskały pozytywną opinię na portalu na 'p’, skoro on niczego sobą nie reprezentuje, a gros komentujących mam za koniobijców) plus opowiadanie wyciągnięte z archiwum (przy którym dziwi mnie, że ostatnia część zostanie opublikowana dopiero za trzy miesiące. To tak swoją drogą). Kiedyś przychodziłam na ten portal i czytając pierwszy tekst z brzegu czułam się usatysfakcjonowana. Ostatnimi czasy muszę się trochę 'nagrzebać’, by znaleźć opowiadanie, które mnie zadowoli. Szkoda.
Jasne, że nie jest to obóz pracy przymusowej, a autorzy są hobbystami. W moim słowniku 'pasja’ nie oznacza jednak zaniedbania językowego, a raczej jeszcze większe zwrócenie uwagi na oprawę.

Judyto,

mogę Cię zapewnić, że na czwartą część „Wymiarów” nie zostanie opublikowana za trzy miesiące, ale znacznie wcześniej 🙂

Pozdrawiam
M.A.

Skoro tak mówisz. 😉
Tym się sugerowałam: „Ostatnia, czwarta czesc juz na poczatku lutego.”

Ale spójrz na datę tego komentarza – 23 stycznia 2013 r. 😀

O borze, faktycznie. 😀
Nie załapałam, że te nowestare opowiadania są po prostu przeniesione z archiwum. Myślałam, że są skopiowane.
Dzięki za info! W takim razie ten zarzut wycofuję, reszta komentarza bez zmian. 😉

A w piątek będzie premiera takiego tekstu, że będziesz się Judyto wstydziła pochopnego sądu 😉

Pozdrawiam
M.A.

Ależ moja opinia nie jest pochopna, Megasie. W powyższym przypadku utrzymuje się na takim samym poziomie od dwóch lat. 😉

’W powyższym przypadku’ oznaczało tekst Marka. Tak dla jasności.

No, to się trochę uspokoiłem 😉

M.A.

Tex uważam ze to ważne dobre operowanie językiem przy pisaniu i ubolewam ze tu jestem słaby (inaczej dawno bym miał pulizera ;)))) )

jednak stwierdzenie: „a jeżeli nie była zbyt porywająca, to przynajmniej napisana poprawną polszczyzną”

bzmi jak: „ciasto nie smakowalo, ale miało fajne opakowanie”

To ja juz wole ciasto rozgniecione z którego da się wydłubac choć jedna smaczna bakalie. Nie każdy jest ortodoksem formy.

Też uważasz, że język jest ważny, a w komentarzu wyżej stwierdzono: „[Marek] nie pałał chęcią przepracowania przejawu swej wczesnej twórczości”. Więc jak to jest?

Po co wybierać między ciastkiem płaskim acz ładnym a brzydkim lecz smacznym? Nie wiem jak Ty, ale ja preferuję jedno i drugie, nie lubię półśrodków.

Ja tez uważam ze najlepiej jeśli jedno i drugie. Natomiast to ty napisałaś ze słabe ale poprawnie napisane polszczyzną opowiadanie nie obniża bardzo poziomu. Natomiast te o ciekawej fabule opowiadania ale kiepskie (wiec skoro nie chodzi o fabułę to o styl ) juz obniżają.
To Twoje słowa.

Ja uważam na odwrót. Te z ciekawym rysem fabularnym a kiepskie stylowo, obronia się. Natomiast te bazujące tylko na stylu… to sorry.

No tak, wiem co napisałam i wiem co Ty uważasz. Natomiast dalej nie wiem dlaczego nie miałeś chęci, aby opowiadanie poprawić. W nawiązaniu do pytania, na które nie odpowiedziałeś.

Ale cały mój zarzut nie jest skierowany tylko do Ciebie. Akurat trafiło pod Twoim opowiadaniem, bo to już któryś z kolei tekst niższych lotów. Tendencja zaczyna wzrastać zamiast maleć.
Powtórzę: szkoda.

Z mojej strony EOT, gdyż nic więcej do dodania nie mam.

Ja nawet jestem skłonny się z Tobą zgodzić, Judyto.

Trudno jest znaleźć nowych i dobrych Autorów, a tym, którzy piszą dużo i dobrze, zdarza się zamilknąć. Dlatego stale staramy się poszerzać nasze grono i przyciągać jeśli nie doskonałych, to obiecujących twórców.

Skoro chcesz nam pomóc i tym samym powstrzymać trend, który zauważasz, napisz opowiadanie i wyślij na adres, który podajemy pod każdym opowiadaniem. Jeżeli będzie dobre, z chęcią je opublikujemy, a średni poziom Najlepszej znowu się podniesie 🙂

Czekamy!

Pozdrawiam
M.A.

Megasie, bierzesz mnie pod włos, brzydko.
Gdybym uznała, że moja twórczość erotyczna jest zadowalająca, to już dawno dostalibyście mój tekst. I gdyby w ogóle istniała – kreowanie fikcji nieszczególnie mnie interesuje, a aż tak emocjonalnych (psychicznych?) ekshibicjonistycznych skłonności, żeby publikować swój dziennik, nie posiadam. 😉

Zatem,
Miłego wieczoru!

Mmmrrrrrr…. i to mój cały komentarz. Dla mnie opowiadanie erotyczne jest jak seks. Nie jest istotne czy było estetycznie i poprawnie, ważne że było dobrze (a pierwsze z drugim z reguły się nie łączy). I tu było. I tu muszę się zgodzić z Karelem. Jedni potrafią wzruszać, inni wciągają w pasjonującą historię a Ty po prostu podniecasz. Tyle i aż tyle. Co tu więcej powiedzieć… pisz, pisz… nawet jeśli nieestetycznie… 😉

Jestem zniesmaczony.
To opowiadanie nie powinno być opublikowane na Najlepszej. Jest gówniane.

Ale jest jeden plus Foxowi wyrosły w końcu jaja i ośmielił się mieć własne zdanie. Które całkowicie podzielam.

Jako scenariusz TANIEGO pornola …. nie, też nie – za dużo w tym przestojów i płytkiej psychologii. Ten tekst grzeszy wszystkimi złymi cechami opowiadania, przy którym sam autor się brandzluje.
Słaby styl, powtórzenia, nadużywanie imion bohaterów, brak rytmu, grubymi nićmi szyta fabuła i przede wszystkim wiarygodność historii, która odwala kitę już po pierwszych akapitach.
To opowiadanie nadaje się do solidnego przerobienia – jeśli nie napisania od nowa. Żeby w ogóle nadawało się do czytania.
I zarówno w warstwie formalnej jak i merytorycznej – to jakaś kupa jest nie opowiadanie.
Czemu pozwalam sobie na uwagi o braku wiarygodności? Bo robiłem tak jak Andrzej chciałby to zrobić. Bez szantażu oczywiście, ale bazując na schemacie „wymuszonej przyjemności”.
Niestety koniobijca Dopra nie wie, że poziom „wymuszonej przyjemności” to tylko preludium do prawdziwej zabawy w „wymuszanie” i w „poniżanie” i w „już nie mogę, ale chcę jeszcze”.
To jest dla niego zbyt wysoko zawieszona porzeczka.

Choć jak się zdaje każda poprzeczka będzie zbyt wysoko zawieszona – ten Autor to książkowy przykład chujka-aroganta. Bezczelnie i wprost komunikującego brak szacunku do Czytelnika: jemu się nie chciało poprawiać opowiadania…
To ja mam pytanie – po co publikujesz skoro masz w dupie czytających?
I czy taka persona powinna znajdować swoje miejsce w gronie NE?
Nie chce Ci się? To wypieprzaj na swojego bloga, bo tu nie pasujesz.
Comprendo?

Tu czytelnik jest szanowany.

Tu publikuje się dobr… ej, a może to ja się mylę.
Może to jest Najlepsza z-tego-co-jest-dostępne?
Gdzie był korektor się pytam? Gdzie była Redakcja? Kto pozwolił na publikację tego gówna?

PS
To że Wiki nie ma pojęcia o dobrych opowiadaniach to wiedziałem, ale że Karelowi oczy zarosły chucią… niewiarygodne.

PS 2
Pikujemy – korkociągiem na łeb na szyję – Qman, MikaKamaka a teraz Mareczek. I ani zooza ani Artimar ani Boober nie przykryją dobrymi tekstami wrażenia „pokątnego” poziomu do którego się zbliżamy.
Judyta musisz głośniej krzyczeć Mayday! mayday!

z harcerskim pozdrowieniem
druh Boruh

Po pierwsze przed komentowaniem czyiś słów proponuje zacząć od zrozumienia tekstu.
Sam sobie dopisałeś że nie chce mi się dla czytelników tego poprawiać, a potem sam się ustosunkowałeś wulgarnie do własnej wypowiedzi. Gdybyś rozumiał tekst pisany, to byś pojął że nie napisałem że mi się nie chce, ale że NIE POTRAFIĘ emocjonalnie podjąć opisanych już prze zemnie tematów, ani nie jestem w stanie nic więcej wycisnąć. Jeśli nie rozumiesz różnicy między słowem chcieć a móc, to nawet nie będę próbował ci tego wytłumaczyć.
Przeprosin nie oczekuje bo od chujka- aroganta który w jednym komencie potrafi cztery różne osoby obrazić, nie ma co się spodziewać.

Tak masz rację, że z twojego punktu widzenia to tylko wstęp poniżania i nie rozwinęło się w kierunku „mój panie”, „suko” itd… Bo dla mnie czerpanie przyjemności przez faceta, z tego typu frazesów świadczy jedynie o bardzo niskiej samoocenie i leczeniu tego w ten sposób. Miałem nie raz propozycje wprost bycia suką na co zareagowałem jedynie westchnieniem. Np klapsy lubię, ale co do klamerek, biczyków i innych tego typu teatralnych akcesoriów mam stosunek cokolwiek ironiczny. Choć np też może przesadzam z tymi akcesoriami bo np na żywo to ostatnio mnie np bardzo ogonek analny kręcił i kajdanki. Ale traktuję to jako dodatek, a nie treść relacji między mężczyzną a jego kobietami.

„Ale traktuję to jako dodatek, a nie treść relacji między mężczyzną a jego kobietami.” – och! Marku, jak Ty niewiele pojmujesz… Oceniasz relacje, których tak naprawdę nie znasz.

tu pisałem tylko o akcesoriach. Można używać sznurów, rzeczy które sprawiaja ból, iść co raz dalej. Sztuka to jak nawet używając zwykłych pospolitych kajdanek coś osiągnąć. Pośród namnożenia różnych perwersji, wyuzdanych praktyk, jak sprawić by zwykłe pokazanie cipki było kręcące – to dopiero sztuka.
A jeśli chodzi o relacje…. Nic o mnie nie wiesz, to nie wiesz jakich relacji nie znam. Z punktu widzenia kobiet to inaczej, bo rzeczywiście to je wciąga. Natomiast z punktu widzenia faceta…. Cóż …. trzeba mieć bardzo wielkie poczucie własnej słabości, by dopiero przy związanej kobiecie, albo kobiecie która emocjonalnie okazuje pełne oddanie czuć się silnym.

Twój powyższy komentarz potwierdza moją wcześniejszą wypowiedź – nie masz bladego pojęcia, o czym mówisz. Ta męska siła, o której piszesz… poczucie własnej słabości… pfff.

ps. A poza tym po opowiadaniach nie powinno się oceniać osoby kim jest. Niektórzy piszą o swoich przeżyciach. Ja wręcz na odwrót. Przeżycia zostawiam do realu. A pisuje zwykle o tym co się nie zdarzyło i małe szanse. Po to jest fantazja. Nigdy bym nikogo nie zaszantażował czy przez stosunki służbowe wywarł presję. Bo po co? Ale sobie taką fantazję mogę opisać. Nigdy bym nie był złym oficerem co wykorzystuje swą władzę w podbitym kraju, to sobie o tym piszę. Nie mam szans by być rycerzem, nie mam szans by rozbić się z kimś na bezludnej wyspie, nigdy bym nie wziął udziału w trzech na jedną itd… Jedyny tekst który osobisty u miki chyba napisałem gościnnie.

no to mi napisz o czym nie mam bladego pojęcia? Może mnie czymś zaskoczysz.

Bierzesz się za coś o czym nie masz pojęcia i oczekujesz poklasku? Statystki nie kłamią. Milony much nie mogą się mylić – jedzmy gówna.
Mierzysz się z tematyką ,której nie pojmujesz i dziwisz się, że wychodzi niezgrabnie i nieudolnie?
Sssiesz opowieść z palca i obruszasz się, że zarzucam brak wiarygodności?
Nigdy nie byłeś w takiej sytuacji (przynajmniej do powstania tekstu) i próbujesz psychologizować. Nieudolnie.
Potrzeba degradacji (u obu płci) nie rodzi się w sytuacjach przemocowych.
W ten sposób wszystkie uległe kobiety powinny z radością dawać się gwałcić każemu spotkanemu facetowi. A ulegli mężczyźni powinni dawać sobą pomiatać każdej spotkanej dziewczynie.
Potrzeba degradacji i dodatkowe wyzwolenie się z okowów moralnych pt „nie powinnam” wymaga olbrzymiego zaufania. To nie jest budka z hot-dogami. Pstryk! i masz bułę z parówą.
Ale Ty o tym nie masz pojęcia.
Mieszasz motywacje bo… bo możesz jako autor wszystko, ale nie licz na pozytywny odbiór.

Przeczytałem to walenie gruchy trzy razy – (próbując dostrzec to co zobaczył Karel). Ze zrozumieniem tekstu nie miałem dotąd trudu. Piszesz aż tak trudne teksty, że nie potrafię ich objąć małym rozumkiem? A może prawda jest banalna – że ten tekst do niczego się nie nadaje? Hm?

Wycisnąłeś z siebie porno-fantazję onanizując się sytuacją i emocjami. Nic dziwnego, że nie potrafisz zmusić się do poprawienia tego tekstu. Ty już ejakulowałeś. Reszta się nie liczy.
Żadnej refleksji, żadnego „odleżenia tekstu”, żadnych zmian. Zaliczyłeś wytrysk.
Ale do pisania opowiadań erotycznych ma się to nijak.
Oskarżyłem Cię o lenistwo – odszczekuję – nie jesteś chujkiem-arogantem. Do tego trzeba być chociaż wrednym.
Jesteś (na niwie ero-pisarstwa) nieudacznikiem.
Ty nie umiesz, Ty nie wiesz jak się pisze opowiadania – erotyczne w szczególności.

Nie bój się o Wiki – spójrz jak oceniała moje teksty ;]
Karelowi doprawdy się dziwię – i jestem w stanie wejść z nim w polemikę. O jego ego też nie musisz się kłopotać. Karel jest dla mnie w większości przypadków guru recenzowania i oceny tekstów.

Dominację znasz z opowieści. Sam tej wymiany energii nigdy nie doświadczyłeś.
Powiem Ci tylko, że bdsm jest w głowie a nie w klamerkach czy w linach.
Kolejny raz wypowiadasz się o czymś o czym masz zielonego pojęcia.

Niestety – nie widzę dla Ciebie ratunku. Mając dostęp do tak bogatego zbioru opowiadań nt bdsm pleść takie androny to gorzej niż zbrodnia – to błąd [wynikający z lenistwa].

A ja chyba właśnie zrozumiałam.
Chcesz zdominować, złamać.
O kurwa

Piszesz znowu sam ze sobą 🙂 gdzie zarzucałem czepiane się braku wiarygodności? wręcz napisałem że moje teksty uciekają od życia.

a poniżej .. o dziwo w końcu jakieś konkrety, a nie ataki wściekłości i gadanie sam ze sobą. No w końcu:

>Potrzeba degradacji (u obu płci) nie rodzi się w sytuacjach przemocowych.

a jak ktoś chce napisać o sytuacji przemocowej?

>Potrzeba degradacji i dodatkowe wyzwolenie się z okowów moralnych pt „nie powinnam” wymaga olbrzymiego >zaufania. To nie jest budka z hot-dogami. Pstryk! i masz bułę z parówą.

a jak ktoś chce opiasać sytuację pstyk i buła z parówą? Powiem że nawet taki był cel.

>Ale Ty o tym nie masz pojęcia.

heh niezłe. Jak ktoś chce napisać o mamie co nie kocha dziecka, to nie ma pojęcia że mamy kochają swoje dzieci.

A teraz powiem Ci coś w co może być dla Ciebie szokiem… otóż .. nie wiem czy uwierzysz … ale… nie każdy kto pisze jakąś opowieść związaną z dominacją, chce napisać studium dominacji, potrzeby degradacji , bdsm czy coś podobnego. JA CELOWO UCIEKAM od tego bo to dla mnie nudy.

Dla Ciebie wszystko co związane z dominacją musi pasować do jakiegoś wzorca. I powyżej się wygadałeś że tak jest. Jesteś zdruzgotany bo jest związane z dominacją a nie pasuje do wzorca i nie stara się nawet być BDSM.
Zanalizowałem to z psychologicznego punktu widzenia i jako pasjonat tych klimatów, budzi się w w Tobie wielki gniew gdy nie są pokazane z perspektywy która tobie pasuje. Ból tyłka że niektórzy chcą inaczej.

> Jesteś (na niwie ero-pisarstwa) nieudacznikiem.
> Ty nie umiesz, Ty nie wiesz jak się pisze opowiadania – erotyczne w szczególności.

Wiem wiem. Bo nie mieszczą się we wzorcu.

> Dominację znasz z opowieści. Sam tej wymiany energii nigdy nie doświadczyłeś.

A może mi się nie chce pisywać o tym czego doświadczyłem? To co się doświadcza w życiu to ciekawsze w przeżywaniu, a nie w bajdurzeniu o tym.

>Powiem Ci tylko, że bdsm jest w głowie a nie w klamerkach czy w linach.

No tak… Nie wiedziałem że czasem nie powinno się używać skrótów myślowych, tylko tłumaczyć każdą wypowiedź żeby była pojęta. Tak masz rację, ale jednak chcąc nie chcąc, w typowym bdsm jest nie tylko wiele artefaktów, ale i zachowań, wyrażeń które wspierają ten klimat. Może nie? Zgadzam się że są one jedynie uzewnętrznieniem wewnętrznych stanów. Temu nie zaprzeczysz. A ja staram się unikać tego typu konstrukcji. Właśnie na siłę pisząc coś związanego z dominacją Z PREMEDYTACJĄ unikam BDSM. I nie wytłumaczę tu w jednym zdaniu, bez skrótu myślowego, o jakie konkrety chodzi bo wiesz dobrze że to nawet nie pojedyńcze zachownia, a a cały procesy które trzeba by opisać jako przykład. Dlatego w skrócie napisałem „pan”, „suka”, klamerki

>Niestety – nie widzę dla Ciebie ratunku. Mając dostęp do tak bogatego zbioru opowiadań nt bdsm pleść takie >androny to gorzej niż zbrodnia – to błąd [wynikający z lenistwa].

Ale ja nie cierpię bdsm:) I nie czytam. A ponieważ moje związane z dominacją opowiadania śmią nie być bdsm to są do dupy. spoko.

ps. ale najfajniejsze zarzuty, warte wydrukowania i wstawienia w ramkę, to te że jakieś opowiadanie na portalu związanym z erotyką, kogoś podjarało, było coś o chuci, spuszczeniu się dobre.
No tak to straszne że na jakieś opowiadanie na „najlepsza erotyka” może kogokolwiek kręcić 🙂 Co jak co, ale takiej krytyki bym się nie spodziewał 🙂

Marku Dopro, jesteś taką tępą dzidą czy tylko udajesz?
Akt tworzenia = orgazm
Rozumiem to. Ale Ty zrozum, że nie masz na tyle zdolności twórczych, żeby niepotrzebna była refleksja nad tekstem PRZED pokazaniem tego innym.
I trzeźwa ocena czy to opko nadaje się do publikacji.
Chciałeś zrobić pastisz (Fox o tym już pisał) to za mało w tym absurdu. Jeśli zapis fantazji – to zważ, że minimum prawdopodobieństwa winno być zachowane.
Chciałeś zmieścić w jednym gwałt i sexual harassment, z przyjemnością kobiety i wyzwoleniem jej ukrytych pragnień. To się w rzeczywistości nie łączy.
Dlatego całe opko oparte na tym pomyśle jest dęte.

Próbuje Ci wytłumaczyć (choć próżny to trud) że jeśli idziesz na łatwiznę i nie motywujesz właściwie – czyli zgodnie z mechanizmami ludzkiej psychiki – swoich postaci (w tym przpadku kobiety) to cała reszta jest poniżej poziomu taniego porno i z erotyką nie ma nic wspólnego. Żadna kobieta nie będzie odczuwała przyjemności z bycia gwałconą jeśli podasz to w tak prostackiej formie. To co napisałeś nie trzyma się kupy. I jest w związku z tym wytworem kupopodobnym, a nie erotyką.

Jest taki pogląd w seksuologii, że osoby zwichrowane w stronę przemocową potrzebują wierzyć w to, że gwałt i inne przemocowe techniki „tak naprawdę” podobają się gwałconym, i ci mężczyźni potrzebują tej wiary, żeby uzasadnić swoje pragnienia/działania i żeby osiągnąć spełnienie. Stąd popularność „twardego” porno i odjeżdżanie całego przemysłu XXX w stronę sexplotation czy hard core.
Ale nawet idąc tą drogą Marku, w dojrzałej erotyce dba się o minimum prawdopodobieństwa. Chcesz zobaczyć jak to wygląda i powino wyglądać? Zajrzyj do „Barwy Kampanii” Mefisto.

Dlatego śmiem twierdzić żeś walikonik literacki. A nie autor erotyki.
I dla tego tekstu – jako trzepokapucynowania – nie powinno być miesca na NE.

BDSM to coś czego masz prawo nie lubić i nie znać. Ale w związku z tym – wstrzymaj się od ocen. Nie znasz się – nie zabierasz głosu. To nie jest opowiadanie BDSM.
To Ty postrzegasz mnie jako osobę ciągnącą w tę stronę, to Ty uważasz mnie za ograniczonego do jednej narracji. Chcesz dowodu, że jesteś w błędzie? – zajrzyj do mojego tekstu „Bettie”.
Ani jedno słowo na temat bdsm nie pada a przemocy jest sporo.

Tylko że oprócz walenia gruchy należałoby się rozejrzeć i trochę poczytać. Teksty erotyczne. I (choćby u nas) poradniki jak pisać erotykę.
W Twoim przpadku Marku zacytuję Amandę Ero „Odradzam, najszczerzej w świecie odradzam”
Zajrzyj tu: https://najlepszaerotyka.com.pl/?p=4837 zanim coś jeszcze napiszesz.
„Albo odpuść.”

Jak pisałem to akurat fantazja. Ale czy brak realizmu ? Jeśli nie miałeś do czynienia z pewnymi mechanizmami w głowach kobiet to nie znaczy ze takie nie istnieją.
Często słyszę od kobiet ze rozumiem kobiety w opowiadaniach. Kobieta która fragment tu dopisała tak mowila, wiele razy to słyszałem i nawet tu w jednym z komentow to występuje.
Główny mechanizm psychologiczny w tym opowiadaniu jest zawarty w scenie w której stwierdza ze do niego nie pójdzie. A już w następnej scenie czeka pod jego drzwiami. Przed korekta było jeszcze ze „nie pójdzie za żadne skarby ” ale wypadło, co bardziej podkreślalo dysonans.

To co się działo w jej głowie przez te parę godzin zostawiłem celowo domyslom.
Kto miał z tym do czynienia ten wie, kto nie miał nie pojmie.

W każdym razie nie raz się zdarza ze kobieta rano nienawidzi, ma do kogoś wiele negatywnych emocji itd itp a juz wieczorem z zapałem nadstawia tylka i jest gotowa na wszystko.
To się zdarza i to często. Uwierz, choć może to juz nie jest tak powszechne, ze kobiety potrafią dostawać z kims największych orgazmow w dniu w którym dowiedziała się ze została przez tego kogos zdradzona, albo np rzucona.
Potrafią zastrzegac po pół godz znajomości ze nie nie nie ma mowy a za kolejne 30 min być juz nagie.

zresztą nie ze mną debatuj o tej psychologii a z tymi kobietami które twierdziły ze wiem co im w głowach siedzi.

Barmanie R.

Tu kupa, tam gówno…
Nie za dużo fekaliów na języku?

Mówisz o szanowaniu Czytelnika. Zabawne.
Nie szanujesz Autorów, a to też czytelnicy. Jedziesz po nich, jak po gównie. Obrażasz, wyzywasz.
Kurwa! I kto tu się nie nadaje do bycia w tym miejscu?!
Bo jesteś tu od fchuj czasu? I co z tego? To daje Ci prawo do obrażania? Rzygania wściekłością?!

Wiesz, kiedyś podobały mi się Twoje teksty.
Później poznałam inne oblicze.
Zgniłe, przepełnione jadem i złością.
Obrzydliwe.
Tacy komentujący, jak Ty, odstraszają od TEGO miejsca.
Pierdolona bufonada i tyle.
Lans na nadprzestrzenną zajebistość – WSPANIAŁYCH AUTORÓW NE.

Nie jestem wspaniałym autorem ne i co śmieszniejsze, dzięki Tobie nie chcę.
Odrzuciłeś mnie od tego miejsca najmocniej.
Od żółci, jadu, zgnilizny i bolesnej niemocy.
Przekurewnie smutne, tak niszczyć.

Miko,
Nie jestem tu po to żeby głaskać po główce i pochylać się nad każdym grafomanem.
Poddajesz swoje pisanie pod ocenę – licz się z tym, że trafi się zjadliwy, dosadny komentarz.
Chcesz pisać ku uciesze gawiedzi?
Czasem dostaniesz brawa, czasem Cię wygwizdają.
Ja jestem z tych, którym ciężko odbić piłeczkę – „pokaż jak sam piszesz cwaniaku”, bo moje teksty leżą na wierzchu i czekają zarówno na brawa jak i na gwizdy.
Jeśli coś spierdoliłem – jestem gotów na klatę przyjąć każdą opinię.
Demotywuję? Cóż nie każdy jest sworzony do pisania.
Czy komentuję teksty na Twoim blogu? Nie. Ty przychodzisz do miesca, które ma ambicję być zbiorem najlepszej erotyki w poskiej sieci.
Przykro mi że nie piszesz lepiej. Poćwicz. Popracuj. Może zobaczysz jak przyjemnie jest zobaczyć pozytywny komentarz pod swoim opowiadaniem z podpisem BR.
Czego Ci z całego serca życzę.
Ale teraz…? Teraz nie.

Teraz powinnam odpowiedzieć:
” Tak… „

A z innej beczki. Wiem że tu przez niektóre osoby opowiadanie jest oceniane z pełną surowością 🙂 Może słusznie. Mniejsza z tym.
Natomiast dziwna sprawa się stała. Nagle, po tygodniu w jeden dzień a w zasadzie z czwartku na piątek,nagle pojawiło się 10 ocen, czyli 1/3 tego co przez cały tydzień i nagle ocena poleciała z ok 4 na 3.
Że też ludziom się tak chce 🙂

Jedynkowe bomby (po kilka ocen) to niestety sytuacje, które się zdarzają. Ich tradycja sięga jeszcze Dobrej Erotyki. Miałem przyjemność parę razy się pod nimi znaleźć. Nie przejmuj się i rób dalej swoje 🙂

Pozdrawiam
M.A.

Gratuluję kultury „dyskusji” wybranym uczestnikom, a zwłaszcza panu Barmanowi, który na tytuł druha raczej sobie w niej nie zasłużył (w mojej skromnej opinii). Taki sposób wypowiedzi pod publikacjami przynosi więcej szkody temu miejscu i temu zespołowi ludzi niźli słabszy, acz unikatowy pod pewnym względem, tekst opowiadania.
Uśmiechy smętne,
Karel

Czy możesz Karelu wyłuszczyć mi gdzie ta „unikatowość” się kryje?
Chętnie poszerzę swoją wiedzę.

Doprawdy, Barmanie,

zastanawiam się, jaką to chorą satysfakcję czerpiesz z takiego stylu „recenzowania”. Swędzi Cię, jak kogoś choć raz w tygodniu nie zjebiesz od góry do dołu? Wyzywasz Autora, mieszasz jego pracę z kałem (bo z błotem byłoby pewnie za miło). Sporządziłeś co najmniej 4 strony elaboratu na ten temat, pełnego inwektyw oraz insynuacji . A wystarczyło napisać, że nie podoba Ci się fabuła, bohaterowie i styl, a język uważasz za mocno ubogi. No ale wtedy nie byłoby miłego połechtania swojego ego, prawda?

Spuść trochę z tonu. Nikt nie przychodzi tutaj, by czytać rozkręcane przez Ciebie nagonki. Niektórzy przychodzą wprawdzie czytać Twoje teksty, ale od końca września nic nie opublikowałeś. Zupełnie jakby organizowanie seansów nienawiści zastąpiło Twoją bardziej wartościową aktywność twórczą.

Na koniec dodam: mamy różnych Czytelników o odmiennych gustach i różne teksty do nich przemawiają. Jak widać na przykładzie Karela i Wiki, opowiadanie Marka zdobyło sobie entuzjastycznych fanów. I choćby dlatego należało je zamieścić na naszych łamach. Nawet jeśli nie podobało się Tobie czy Judycie.

Pozdrawiam
M.A.

Ja bym jeszcze dodała:
Spuść z tonu i z krzyża 😉

Tu nie chodzi o mieszanie z błotem pracy, bo to czasem się przydaje. Szkoda tylko że proporcje merytoryki do fekaliow są kiepskie.
I to też nawet nie problem ale odrobinę dziwne wydają mi się wycieczki recenzenta do spraw nie związanych z opowiadaniem, czy wręcz inwektywy osobiste. Jest to ciekawy przypadek do analizy psychologicznej.
jakieś prymitywne wyzywanie od chujkow 🙂 (teraz się wstydzę ze zniżylem się tak bardzo ze tak samo odpowiedziałem)
Mika oczywiście musiała mieć przypomniane ze to ONA tu przyszla. Patrz Mika jaka jesteś tu malutka, jestes tylko gościem i znaj swoje miejsce, jako gość któremu łaskawie pozwolono. A to pewno nie oddaje myśli większości.

Itd…
Tak jak BR napisał nie jestem wredny. Nie każdy potrzebuje być wredny żeby zaistnieć.

Ps. A apropo Miki. Tak tam wykrakalem ze chciałbym też mieć tyle komentarzy co Ty 🙂 to pobilem Cię :p

uno – Megas, czy ja ustawiam Twój styl komentowania – czy krytkuję Twoje bezpłciowe ciepłe kluchy? Nie.
due – Nie Tobie oceniać czy coś jest MOJĄ bardziej wartościową aktywnością twórczą.
tres – Akurat Tobie nie radziłbym liczenia mi długości czasu bez opublikowanego tekstu – nie idź tą drogą. Dobrze wiesz, że od września nie ma tekstu bo zgadzam się przesuwać „Zielonooką” ustępując miejsca innym prącym na szkło – vide Mika.

Mam prawo negowania chłamu. I zwracania uwagi na obniżenie jakości tekstów.
Mamy przeplatankę: shit – dobry tekst – shit – dobry tekst.
Nie widzisz różnicy 30 poziomów między tekstem Artimar a Mareczka o grafomanii Miki nie wspomnę?
Dosadność komentarza jest odpowiednia do jakości (jej braku) tekstu.
Nazywam wprost. Nie owijam wełny w bawełnę.
Robiłem tak już na DE. Robiłem na NE kiedy była blogiem. I robię na WWW. Nie mam zamiaru przestać tylko dlatego, że nie ma czym zapełnić harmonogramu.

To jak to jest? Najlepsza czy Najpopularniejsza?
Bo Pokątne wciąż mają większą ilość Czytelników, pomimo wszelkich starań ze strony działu marketingu NE.
To migrujemy? Skoro wskaźnikiem ma być popularność tekstu a nie jego jakość…
Zmień nazwę portalu – NAJPOPULARNIEJSZA zamiast Najlepsza.
Jeśli chcesz schlebiać gustom walikoników.

Naszła mnie taka refleksja. Kiedyś czytałam komentarze, i w myśli podaumowywalam, towarzystwo wzajemnej adoracji. Teraz czytam i myślę, ale jatka. Batman mógłby napisać opowiadanie w stylu swoich komentarzy, byłoby ciekawe. Co do opowiadania Marka, do mnie akurat nie przemawia ten styl „działania kobiecej psychiki”, ale jestem w stanie uznać, że do kogoś przemawia. I chwała za to, bo byśmy byli tacy sami i nudni jak flaki z olejem. A żeby było śmiesznie, to pomimo niedociągnięć i braków opowiadania, uważam, że ma erotyczny potencjał, może i bliżej porno niż wielkiej literatury, ale wcale mi to nie przeszkadza. Aha. Bardzo mi się podoba luz Marka w komentarzach, i odporność na subtelność tornada w wypowiedziach Barmana. Tak trzymaj! Moim zdaniem wycieczki Barmana do chujków, dzid i innych przedmiotów o podłużnym kształcie we wstępie komentarza zbędne w merytorycznej dyskusji. Ale czy tylko o merytorykę tu chodzi? Freud uśmiecha się pod wąsem.

Dziwne słowo to *podsumowywałam

Marku, wyszło Ci dokładnie to, co zamierzałeś napisać 🙂
Szukałam kiedyś definicji hejtera i jak nic, pasowała jak ulał do naszego drogiego Barmana Ravena. Taki już po prostu jest, szkoda tylko, że gro komentatorów czeka na jego bluzgi, by odważyć się na powielenie opinii. Jeśli uda Ci się z nich wyłowić konstruktywną krytykę, gratuluję!

Podoba mi się sposób w jaki przedstawiłeś usidlenie bohaterki. Pojawiające się niemal na siłę wyrzuty sumienia mówią same za siebie: podoba jej się zaistniała sytuacja, gdyż Artur robi z nią to czego ona chce, jednocześnie nie pozostawia jej większego wyboru w realizacji celu i bardzo dobrze, bo dzięki temu Agnieszka może usprawiedliwiać brak niechęci do robienia tego, czego powinna nie chcieć a tak bardzo chce 🙂 ot i dominacja, która mi się podoba

A tak długo miałem fajną liczbę komentarzy: 69 . I zepsuliście 🙂

Może i w jakimś sensie wyszło co zamierzałem napisać, ale stylistycznie wiem że leżę :/ Chyba pozostanie mi rzeczywiście tylko iść w płytsze klimaty bo już wszyscy korektorzy mają mnie dość:) Czemu się nie dziwię. Bo wymaga rzeczywiście ogromu pracy.
Zresztą ciągnie mnie w stronę większego infantylizmu erotycznego co często wychodzi, celowo. Poza tym najgłupsze i najbardziej naiwne opowiadanie jakie napisałem, krótkie i nic się nie dzieje poza dwoma rozmowami telefonicznymi, okazało się najbardziej popularne i do dziś po paru latach dostają zapytania a nawet gośby kiedy ciąg dalszy.
Tak że chyba pójdę w tą stronę.
A to trochę nie mieści się w ramach literackich.

Już Ty się nie wykręcaj, Marku.

Nie ma nic złego w naiwnej fabule. Myślę, że Twoje opowiadania wzbogacają naszą stronę i przyciągają do niej Czytelników. Ale naprawdę powinieneś popracować nad stylem. To się da zrobić! Nie wymiguj się przed tym 🙂

Pozdrawiam
M.A.

Zatem tylko czekać, aż dobijemy do 96 🙂

Napisz komentarz