Narysuj moje pożądanie (Sinful Pen)  3.44/5 (12)

17 min. czytania
Fern Rodriguez(Rodfern2011), "The Ring", CC BY-NC-ND 3.0

Fern Rodriguez (Rodfern2011), „The Ring”, CC BY-NC-ND 3.0

Poniższe opowiadanie jest publikowane powtórnie w ramach cyklu Retrospektywy. Pierwszy raz pojawiło się na portalu Najlepsza Erotyka 9 lutego 2014 roku.

To miało być jedno z największych wydarzeń artystycznych tego roku, więc Iza jako dziennikarka znanego i poczytnego czasopisma, musiała tam być. Nie przewidziała jednak , że obowiązek przerodzi się w tak wielką przyjemność.

Niesiona przez tłum bogaczy i celebrytów, wypełniający skąpane w nastrojowym, bursztynowym świetle korytarze z coraz większym zainteresowaniem przyglądała się grafikom wiszącym na ścianie. Tylko one były oświetlone mocniejszymi snopami światła, niczym największe gwiazdy na scenie. To dla nich i ich ekscentrycznego twórcy przyszły te wielkie tłumy.

Oglądając kolejne rysunki Iza zapomniała o tym, czym powinna się zająć. Wchłonął ją świat przedstawiony na grafikach. Ich tematem były ludzkie ciało, erotyka i związane z nią uczucia oraz emocje. Rysunki od nich aż kipiały. Iza nie mogła się nadziwić skali talentu artysty, który z takim realizmem uchwycił ludzkie namiętności. Operując siłą kreski, światłocieniem i darem ekspresji potrafił pokazać zauroczenie i delikatną, nieśmiało budzącą się miłość, by na sąsiednim rysunku przedstawić niszczycielską pasję przepełnioną chorą żądzą, której nie sposób się przeciwstawić.

Iza obeszła całą galerię jeden raz i stwierdziła, że przepychanki w tłumie sprawiły, że nie nacieszyła się dostatecznie grafikami. Było już nieco luźniej, więc mogła teraz postać przy każdym dziele trochę dłużej. Ponownie zanurzyła się w emocjach postaci z rysunków. Czuła na sobie zimne i drapieżne spojrzenia tych wszystkich femmes fatales oraz przystojnych, męskich drani. Ich cyniczne uśmiechy, z którymi patrzyli na swoje ofiary. Kolejne amantki i amanci o magnetycznym uroku przeszywali ją wzrokiem, w którym można było tylko utonąć. Piękni, pewni swego i świadomi włąsnej atrakcyjności. Czuła emocje skryte pod opuszczonymi powiekami lolitek i budzące się po raz pierwszy uczucia nieśmiałych mężczyzn. Ich wstyd, pożądanie, zazdrość, miłość i rozkosz, skumulowały się i uderzyły w Izę z siłą potężnego wichru, niszcząc jej wewnętrzny spokój i burząc płynącą w jej żyłach krew.

Zazdrościła im tych emocji. Jej życie osobiste w pewnym momencie stało się tak poplątane, że w końcu została sama, a całą energię skupiła na pracy w gazecie, próbując sobie wmawiać, że to jej wystarczy. Bardzo rzadko umawiała się z facetami, jeszcze rzadziej kończyło się to seksem. Dziś, stojąc przed tymi grafikami uświadomiła sobie, że ma trzydzieści dwa lata i ogromna potrzebę szalonych emocji, wstrząsających jej poukładaną, ale raczej nudną rzeczywistością.

Kiedy zaczęła trzecią rundę zwiedzania, w galerii było już niewielu ludzi. Na twarzy czuła rumieńce. Zrzucała to na karb klimatyzacji, sama przed sobą ukrywając, co tak naprawdę je wywołało. Wyobraźnia podsuwała jej kolejne obrazy, gdy przyglądała się postaciom z rysunków. Były tak prawdziwe, że łapała się na tym, że szepcze do nich bezgłośnie.

„Jestem wariatką, która gada do wiszących na ścianach kartek!” – śmiała się w duchu, sama z siebie.

Zastanawiała się, czy tylko ona tak reaguje na te rysunki. Ich siła ekspresji, zaskoczyła ją, nie dając wytchnienia wyobraźni i tęsknocie za tym, czego w jej życiu brakowało.

Zauroczona grafikami i przytłoczona przez tęsknoty i pragnienia, które jeszcze parę godzin temu wydawały się odległe i nieobecne, wpatrywała się w od dobrych paru minut w jeden rysunek. Podobał jej się najbardziej ze wszystkich. W nagiej kobiecie leżącej na stylowym szezlongu widziała samą siebie. Tęskne spojrzenia były odzwierciedleniem jej obecnego stanu ducha. Odnajdywała w nich te same pragnienia, te same emocje, które czuła w tej chwili i które kłębiły się w niej od dawna. Z tła wokół kobiety uformowanego przez tajemniczą materię, wynurzały się dłonie pieszczące piękne ciało modelki, a tymczasem gdzieś w oddali majaczyła sylwetka mężczyzny. Daleka i zamazana, ale jednak obecna.

Iza nie mogła oderwać oczu od tego rysunku.

Była nim tak zafascynowana, że przestała odbierać bodźce ze świata realnego. Nie była świadoma tego, że od paru minut, kilka kroków za nią, stoi mężczyzna i obserwuje jak rozpływa się w zachwycie. Dopiero, gdy poszedł bliżej i stanął tuż za jej plecami, zorientowała się w sytuacji. Poczuła na odkrytym karku jego ciepły oddech i chciała się odwrócić, ale nie dała rady.

Silne dłonie oparły się na jej nagich ramionach i unieruchomiły ją skutecznie. Usłyszała cichy nieco chrapliwy głos, niewiele głośniejszy od szeptu.

– Nie odwracaj się! – mężczyzna mówił spokojnie, ale stanowczo.

Było w tembrze głosu coś takiego, że usłuchała, ale dla samej zasady spróbowała się uwolnić z uścisku.

– Przestań, mówię! – powtórzył nieznajomy.

– Ale dlaczego…? – pragnęła wyjaśnienia. Taki dziennikarski nawyk.

– To dobre pytanie, ale pora na odpowiedź jest nieodpowiednia – padło wyjaśnienie.

– Co to…

– Daj spokój tym pytaniom! – pouczył Izę facet za nią. – Lepiej powiedz, co sądzisz o tym rysunku?

Sama nie wiedziała dlaczego, ale chciała dać odpowiedź temu mężczyźnie. Czuła potrzebę głośnego wypowiedzenia tego, co kłębiło się w jej głowie, gdy próbowała się wczuć w historię kobiety z rysunku.

– Nie wiem czy dam radę i…

– Patrz, czuj, a potem mów!

– Nie jestem chyba fachowcem… nie za bardzo znam się na sztuce… – słowa nie chciały ułożyć się Izie w spójną całość.

Mężczyzna za jej plecami potrząsnął lekko jej ramionami, a potem zacisnął mocniej na nich dłonie.

– Tu nie trzeba fachowców! – pouczył ją niczym dziecko. – Masz oczy, serce i duszę, masz wszystko, żeby nazwać to, co widzisz, więc…

Iza wzięła głęboki oddech.

– Najbardziej podoba mi się, że tyle tu emocji – wyznała cicho. – Zwykła duża kartka, ciemne linie na niej tworzące rysunek, a w twarzy tej kobiety jest tyle uczuć…

– Ciekawe… a jakich?

– Widać po prostu, że… ta kobieta tęskni za namiętnością … pożąda jej tak bardzo, aż…

– Aż…?

– Aż… nie wiem, ale… cholera… rozumiem ją! – wyrwało jej się w przypływie szczerości.

„Boże, o czym ja mówię obcemu facetowi! Chyba coś ze mną nie tak!” – Iza nie wierzyła w to, co przed chwilą powiedziała.

– No proszę, ona to rozumie – usłyszała szept przy uchu.

Sekundę później poczuła, że palce nieznajomego mężczyzny delikatnie przesuwają się po jej ramionach. To był już inny dotyk, zapowiedź czegoś śmielszego. Wstrzymała oddech, niepewna czy nie zawodzi ją percepcja, ale wszystko to działo się naprawdę. Dotyk chłodnych palców na skórze nie był złudzeniem. Był niesamowicie realny i kusząco przyjemny. Powinna jakoś zareagować, ale stać ją było tylko na kolejny wstrzymany oddech.

„Dlaczego tego nie przerwę!? Co się ze mną dzieje!?” – myśli kłębiły się dziko.

Rozejrzała się na boki dyskretnie i delikatnie, żeby nie spłoszyć posiadacza sprawnych palców. Jeszcze niedawno kilkoro zwiedzających kręciło się po galerii, ale w tej chwili nie widziała nikogo.

Tymczasem dotyk stał się odważniejszy, silniejszy i z karku przeniósł się na jej odkryte plecy. Zewnętrzną stroną dłoni mężczyzna gładził je wzdłuż kręgosłupa, w miejscu między łopatkami, a potem niżej… niżej… i jeszcze niżej. Powoli, nieśpiesznie, ze zniewalającą wprawą. Iza poczuła rozkoszny dreszcz podniecenia, który leniwie się w niej budził.

– Aksamit nie skóra! – stwierdził wprost do jej ucha facet. – Do tego cudownie pachniesz.

Chciała coś powiedzieć… podziękować za komplement, ale… słowa rozpłynęły się, zanim zdołała je wypowiedzieć.

Dłoń nieznajomego zatrzymała się na brzegu wycięcia sukni. Stąd do wydatnej pupy Izy było ledwie parę centymetrów. Bez zbędnego skrępowania mężczyzna wsunął palec pod materiał dotykając jędrnych pośladków.

„Kolejny raz wstrzymam oddech, to się uduszę! – pomyślała Iza. – Zresztą, zabrnęłam trochę za daleko… pora to przerwać!”

– Dzięki, to miłe, ale chyba… – chciała zaprotestować.

– Chcę to dokończyć! – usłyszała w odpowiedzi.

– Co chcesz dokończyć?

– To co zaczęliśmy teraz.

Bała się, że nie starczy jej sił, by odmówić. Nie wiedziała zresztą, czy tego chce, ale przecież nie znała nawet mężczyzny, który stał za nią i dobierał się do jej tyłka.

– To raczej niemożliwe! – wydyszała z trudem. – Sama nie wiem, co się ze mną stało, ale… nie powinno do tego dojść!

Objął ją mocno, skutecznie unieruchamiając i wycedził przez zęby, ustami muskając ucho.

– Poczułem już twój zapach…

Jego dłoń ścisnęła przez materiał pierś Izy. Zamiast się wyrywać, westchnęła tylko cicho.

– … zapragnąłem twojego ciała…

Mężczyzna pochylił się szybko, zadzierając suknię do połowy ud, a potem wsunął pod nią rękę. Potarł dłonią materiał fig. Były cienką granica, którą najwyraźniej miał ochotę przekroczyć. Ściany galerii wirowały przed oczami Izy. Na pośladkach czuła jego dotyk, a gdzieś głęboko przypływ podniecenia.

– Nie… niee… nii… ee. – niepewnie i cicho zaprotestowała.

Nieznajomy nie zamierzał usłuchać. Nie wycofał się.

– … i nie zamierzam na tym poprzestać! – zakończył.

Poczuła, jak przesuwa dłoń z pośladków w stronę jej łona, próbując ją wsunąć pod materiał majtek.

– Kim… ty jesteś… i dla… dlaczego… ja? – wyszeptała drżąc.

Palce mężczyzny błądziły po jej łonie, gładząc pozostawiony na nim pasek zarostu. Skronie Izy pulsowały podnieceniem. Bała się, że całkowicie straci kontrole na swoim ciałem i zachowaniem. Coś krzyczało w niej, żeby poddała się pieszczotom mężczyzny i zatraciła się z nich, ale kołatające się resztki rozsądku stawiały opór.

Mężczyzna wyszeptał jej do ucha.

– Dlatego ty, bo tak poruszyły cię te rysunki – odpowiedział. – A także dlatego, że tak dobrze rozumiesz Jacqueline.

Spojrzała mimowolnie ma kobietę z rysunku.

„Więc masz na imię Jacqueline. Witaj siostro!” – zdążyła pomyśleć, nim zmieszana stwierdziła, że jej majtki zjeżdżają w dół.

„Nie! Nie mogę tego zrobić!” – szarpnęła nogami, wyzwalając się w rąk mężczyzny. Majtki utknęły gdzieś pod kolanami. Zebrała w sobie tyle siły, by się oswobodzić i odwróciła się, spoglądając w twarz faceta, który doprowadził ja do takiego stanu.

Oczy zrobiły się jej okrągłe ze zdumienia. Cholera, to nie może być prawda! Przed nią stał z pożądaniem w oczach i uśmiechem zadowolenia pod nosem autor grafik. Nowa gwiazda artystycznego światka. Facet, który bez żadnego skrępowania obłapiał ją przy ludziach podczas swojej wystawy. Była totalnie zdezorientowana. Nie mogła się połapać w swoich uczuciach. Czy powinna się złościć i wstydzić, czy też ucieszyć się i poddać chwili?

– Jestem Wiktor – przedstawił się.

– Wiem – burknęła w odpowiedzi, poprawiając bieliznę. – A ja… Iza.

Stali bez słowa patrząc na siebie. Kuszący czar chwili pryskał jak babka mydlana. W końcu on przerwał milczenie.

– Muszę tu jeszcze chwilę pobyć, ale za pół godziny jestem wolny – oznajmił. – Czy mogę liczyć na ciebie?

– W czym? – odpowiedziała pytaniem.

Rozśmieszyło go jej pytanie.

– To chyba jasne! Chcę dokończyć to co zaczęliśmy! – podszedł do niej. – Chcę ciebie! Dziś!

Zanim zdołała cokolwiek odpowiedzieć, zachłannym pocałunkiem zamknął jej usta. Wargi Wiktora były ciepłe i zachłanne. W pierwszym odruchu odwzajemniła pocałunek, ale gdy poczuła jego język wsuwający się między wargi postanowiła, że nie pozwoli na to. Instynktownie chwyciła zębami jego dolną wargę, a potem ja przygryzła. Syknął z bólu.

– Ty dziw… ty wariatko! – warknął. – Najpierw wijesz się jak kotka w moich rękach, a teraz…

Zamachał ręką jakby chciał ją uderzyć, ale zdołał się powstrzymać. Patrzył na nią ze złością, trzymając się za usta. Między palcami pojawiły się krople krwi,

– Dlaczego myślisz, że dam się zerżnąć jak pierwsza lepsza!? – spytała Iza nie kryjąc złości.

– Może dlatego, że tego chcesz! – stwierdził Wiktor z przekonaniem.

Iza chciała wybuchnąć, ale patrząc na jego kpiący uśmiech zdobyła się tylko na dwa słowa.

– Gówno prawda!

Szybkim krokiem ruszyła korytarzem do wyjścia. Za plecami słyszała jak mówi do niej:

– Nie oszukuj się! Będziesz żałować… – reszta słów rozpłynęła się w przestrzeni pomiędzy nimi.

„Mylisz się geniuszu, nie będę ani trochę żałować!” – pomyślała trzaskając drzwiami.

– Zbok, pieprzony zbok! – mruczała wściekła odpalając auto.

Nie była taka! Nie była cizią gotową na pierwsze skinienie rozkładać nogi! Nie, to nie w jej stylu! Co się z nią dzieje? Gdzie zniknął jej wstyd? Ona – zawsze dbająca o swój wizerunek – dziś zachowała się jak dziwka, która nie może sobie poradzić ze swoimi żądzami. Niczym jakaś popieprzona nimfomanka! Dlaczego!? Co się stało w galerii!? Czy naprawdę tak bardzo potrzebuję, żeby zerżnął ją pierwszy napotkany facet, który jest przystojny i ma trochę więcej uroku od innych!?

– Wiktor. – Usta mimowolnie wypowiedziały jego imię.

Gdy nieco ochłonęła, przypomniała sobie co czuła, gdy jej dotykał. Wymieniła zestaw emocji. Na szczęście o tej godzinie ulice były dosyć puste, bo nie mogła zbytnio skoncentrować się na prowadzeniu.

Czy to co tam czuła było prawdziwe? Czy to była naprawdę ona? Czy potrafiłaby pójść na całość? Pytania kłębiły się wściekle, pozostawione bez odpowiedzi.

Zjechała na pobocze. Zacisnęła dłonie na kierownicy aż poczuła ból. Z oczu popłynęły jej łzy. Była kompletnie zdezorientowana, czuła się paskudnie.

Głowa pulsowała jej od nawału myśli. Jeszcze dwukrotnie zjeżdżała na pobocze, by ostudzić emocje. Tęskniła za poukładanym światem, miała wrażenie, że dopadł ją uczuciowy chaos. Wstyd i pożądanie. Złość i rozkosz. Tęsknota i żal. Miotała się straszliwie. Przez kolejne kilka dni wykonywała codzienne czynności, oddychała, jadła, spała, nawet pracowała, ale myślami wciąż była w korytarzu galerii. Wciąż czuła dotyk dłoni Wiktora, a wtedy pojawiało się niekontrolowane podniecenie.

Pięć dni po wystawie siedziała ze smętną miną nad kubkiem kawy, w małej kawiarence, gdy zobaczyła w gazecie czytanej przez panią z sąsiedniego stolika nazwisko Wiktora. Gdy kobieta wyszła na chwilę, Iza rzuciła się wręcz na to czasopismo. Jakiś paparazzi zrobił zdjęcie Wiktorowi, gdy wchodził do swojego domu. Tak się złożyło, że znała ten dom. Błogosławieni niech będą paparazzi, pomimo że upierdliwe z nich szuje! Zostawiła gazetę i kawę, po czym wyszła w pośpiechu z kawiarni.

Dom, chociaż stary, sprawiał miłe wrażenie. Zadzwoniła do drzwi, a gdy odezwał się męski głos, wyjaśniła kim jest. Po chwili drzwi się uchyliły i stanął w nich nieznany mężczyzna.

– Dzień dobry! Szukam Wiktora… byłam z nim umówiona – skłamała.

Mężczyzna zapewne pracujący dla artysty, spojrzał na nią z rozbawieniem.

– Nie sądzę, ale Wiktor uprzedzał, że może się pani pojawić. – wyjaśnił.

– Taak? – Iza była zdziwiona i oszołomiona.

– Tak. Prosił, żeby panią wpuścić, jeśli się tak stanie – mężczyzna gestem zaprosił ją w głąb domu. – Ja jestem Norbert, pomagam Wiktorowi.

– Miło mi Norbi – Iza machnęła mu ręką na przywitanie.

– Wejdziesz dalej?

– Nie poczekam na niego tutaj – zaprzeczyła, kiwając głową na boki.

– To może potrwać.

– Trudno – Iza usiadła na eleganckiej sofie.

– Przynieść ci coś do picia? Herbata… kawa… coś mocniejszego?

– Zdecydowanie… coś mocniejszego! – zadecydowała. – Dzięki, Norbi!

– Nie ma sprawy – Norbert zniknął w głębi domu nucąc pod nosem „Dziewczyny są gorące…”

Zabawny facet.

Dopiero koło jedenastej w nocy zazgrzytał klucz w drzwiach wejściowych, a potem pojawił się w nich Wiktor w towarzystwie ponętnej szatynki. Z początku jej nie zauważył, dopiero jego towarzyszka zwróciła mu uwagę, że ktoś siedzi w holu. Spojrzał na nią.

– Cześć piękna Izabelo!

Spuściła wzrok. Przejrzał ją, przegrała z pożądaniem. Czuła z tego powodu dyskomfort, ale za bardzo chciała wrócić do sytuacja z galerii, by się teraz wycofać.

– Cześć – odpowiedziała cicho.

Szatynka uczepiła się ręki Wiktora.

– Kim ona jest kochanie? – zapytała z irytacją.

– Kobietą z problemami – wyjaśnił Wiktor z uśmiechem.

Iza odniosła wrażenie, że uroda szatynki nie idzie w parze z intelektem, a może była po prostu zazdrosna.

– Jakimi? – drążyła temat towarzyszka Wiktora.

– Nieważne, skarbie! Po pierwsze, to długa historia. – Pocałował ją w czoło.– A po drugie, ty tego nie zrozumiesz. Jesteś daleka od takich problemów.

Mrugnął do Izy. Ta sytuacja najwyraźniej mocno go bawiła.

– Ula, to Iza, Iza, to Ula – dokonał prezentacji. – Zostawisz nas na chwilę samych, skarbie?

Zjawiskowa Ula z wyraźną niechęcią posłuchała się Wiktora.

– Skorzystam z toalety.

– Zupełnie się nie krępuj – mówiąc to, Wiktor patrzył w twarz Izy.

Gdy zostali sami, nie wiedziała od czego zacząć.

– Piękna dziewczyna – powiedziała w końcu.

– Owszem – zgodził się Wiktor. – I nie odmawia.

Patrzył na nią kpiąco nie ukrywając rozbawienia. Drażniło ją a zarazem pociągała ta postawa,. Wiedziała, że kolejny raz nie będzie uciekać. Nie była jeszcze w życiu z takim mężczyzną jak Wiktor. Teraz wystarczyło tylko, że stał przed nią, a już czuła słodkie ciepło podniecenia.

– Wiktor, to nie jest łatwe… wierz mi… chciałabym, cholera… to znaczy chcę ci powiedzieć, że…– język jej się plątał, jakby wypiła całą butelkę ginu, a nie jednego drinka.

– Bardzo zawile mówisz – stwierdził Wiktor, czym jeszcze bardziej ją zdeprymował.

– Słuchaj, to nie jest tak, że… – zaczęła od nowa, ale przerwała, gdy w palce chwycił kosmyk jej włosów.

– Jak? – przybliżył twarz do jej włosów. Chłonął ich zapach.

„ Przestań! Pomóż mi!” – krzyczała w duchu.

– Wiktor, proszę… – w oczach stanęły jej łzy.

Roztarł je palcami, a potem spojrzał jej głęboko w oczy.

– Cholera, wciąż mam na ciebie ochotę – przyznał się, a może rzeczywiście chciał jej ułatwić wybrnięcie z sytuacji.

– Wiktor…

– Daj już spokój! – zamknął jej usta pocałunkiem.

Jego zwinne palce zaczęły rozpinać bluzkę. Wsunął pod nią dłoń, gładząc piersi przez materiał biustonosza. Tylko tyle i aż tyle wystarczyło, żeby Iza poczuła zadowolenie. Słodki smak podniecenia. Jego wabiący, jedyny w swoim rodzaju zapach.

Zapięcie stanika poddało się łatwo, Wiktor zagarnął jedną z piersi. Patrząc Izie w oczy, ścisnął mleczną kopułę, z dziką satysfakcją odnajdując przyzwolenie w jej oczach.

W holu pojawiła się Ula. Patrzyła przez chwilę, nie dowierzając oczom.

– Co tu jest grane?! – wkurzona traciła na uroku.

Wiktor spojrzał na nią z udawanym żalem.

– Wybacz, skarbie, ale Iza chyba się namyśliła – nie bawił się w zawiłe wyjaśnienia.

Jego dłoń zacisnęła się na drugiej piersi. – Prawda? – spojrzał na nią pytająco.

– Tak. Wiesz, że tak.

– Może masz ochotę, by Ula się do nas dołączyła? – wciąż mocno trzymał ją za pierś, trąc jednocześnie kciukiem o sutek.

„Dzisiaj! Nie ma mowy! Jesteś tylko mój!” – pomyślała Iza zaciskając zęby, żeby nie westchnąć zbyt głęboko

– Nie. Nie mam.

Wiktor machnął z rezygnacją wolną ręką w stronę Urszuli.

– Wybacz. Norbert zaraz się odwiezie – stwierdził.

Oczy Ulki kipiały złością.

– Wypchaj się, sama sobie poradzę! – krzyknęła.

– Jak sobie życzysz, skarbie – wybuch Ulki nie zrobił na nim wrażenia.

Poczekał, aż niedoszła kochanka zniknęła za drzwiami i przywarł zachłannie do ust Izy.

Ona odpowiedziała mu równie gwałtownie. Miała wrażenie, że ten pocałunek trwa wiecznie. Na brzuchu czuła prężącego się członka Wiktora. Dłoń artysty pieściła wytrwale obydwie piersi, wprowadzając ją w stan coraz większego podniecenia. Gdy nacieszyli się pierwszymi pieszczotami i pocałunkami, odnalazła niewielkie zgrubienie na jego wardze. Ślad po ugryzieniu. Pamiątka z galerii.

– Wybacz – szepnęła delikatnie, dotykając blizny,

– Dzisiaj to odpokutujesz – odpowiedział wesoło.

Potem w pośpiechu zaczęli się rozbierać. Wylądowali na niewielkim szezlongu mając na sobie jedynie majtki.

Niecierpliwie badali swoje ciała, rozkoszując się każdym ich fragmentem. Iza czuła jakąś nieznaną jej wcześniej odmianę euforii. Wreszcie się doczekała. Uśpione pragnienia i rozkoszne tęsknoty, które starała się wyeliminować ze swojego życia, znajdą wreszcie upust tej nocy. Już nie będzie taka jak Jacqueline, ale którąś z tych kobiet rozświetlonych pożądaniem i spełnieniem.

– Od kilku dni pragnęłam cofnąć czas – szepnęła Wiktorowi na ucho i koniuszkiem języka przesunęła po brzegu małżowiny

– Mhm – mruknął z ustami wtulonymi w kakaowa brodawkę.

Szezlong w holu zrobił się dla nich za mały. Wiktor wziął ją na ręce i wszedł na schody, ale w połowie opuścił na stopnie, przegrywając z jej pieszczotami. Iza wdrapała się na płaski fragment, między pierwszym, a drugim odcinkiem schodów. Opuściła nogi na stopień, a Wiktor ściągnął z niej skąpe figi.

Rozchyliła nogi szerzej, gotowa na następną porcję pieszczot. Wiktor zanurzył się w jej kobiecość. Czule i cierpliwie dozował przyjemność. Delektowała się każdym ruchem jego języka, wijąc się i w w myślach prosząc, by nie przestawał. Zamknęła oczy. Było cudownie. Oddychała płytko, cicho pojękując.

– Teraz… ty! – usłyszała głos Wiktora.

Pozbył się slipów i oparł o barierkę, eksponując nabrzmiałego członka.

– Pieść go! – wymruczał.

Iza usiadła na stopniu i wzięła go do ręki. Poczuła rozkoszny ciężar, a potem kilkoma ruchami doprowadziła do tego, że pojawiła się bordowa żołądź. Drażniąc ją końcem języka, czuła, że Wiktor drży pod wpływem pieszczot. Powtórzyła to jeszcze kilka razy, za każdym razem intensywniej, by w końcu włożyć sobie penisa do ust. Chciała robić to po kawałku, ale Wiktor niecierpliwie wsunął go całego. Chwyciła mocno rękami barierkę i pozwoliła kochankowi pieprzyć się w usta. Nigdy nie kochała się tak z żadnym mężczyzną. Zniknęły gdzieś jej wszelkie opory i zahamowania. W tej chwili pragnęła tylko zrobić dobrze Wiktorowi i samej mieć przy tym wiele przyjemności.

Wiktor wyraźnie czuł nadchodzący finał.

– Chcę… być… w tobie! – usłyszała.

Te słowa niczym fajerwerki wybuchły w jej świadomości.

–– Damy radę tutaj? – dodał Wiktor.

Uśmiechnęła się lekko.

– Nogi mam jak z waty – oczy Izy błysnęły figlarnie. – I nie chcę czekać.

Wiktor uszczypnął ją lekko w pierś.

– Stworzyłem potwora – stwierdził wesoło.

– Właśnie! Sam jesteś sobie winien.

Wiktor usiadł na stopniach i przyciągnął ją do siebie. Całując opalony brzuch i łono pieścił jednocześnie jej pośladki i uda. Niezbyt długo jednak. Posadził ją na kolanach. Patrząc sobie w oczy znaleźli w nich niecierpliwe oczekiwanie. Iza chwyciła członka i posunęła się do przodu, wbijając się na niego. Rozkosz rozlała się po jej ciele, westchnęła cicho zadowolona. Wiktor przyciągnął ja do siebie mocniej, wszedł w nią cały. Wtulił się w nią i wyszeptał:

– Zatańcz dla mnie!

Zrobiła, o co prosił. Z początku nieśmiało, ale z każdą chwilą coraz szybciej poruszała biodrami. Kolejne sekwencje jej ruchów przybliżały ich do wielkiego finału. Coraz trudniej przychodziło Wiktorowi zapanować nad bestią, której leże mieściło się w jego lędźwiach. W końcu obydwoje zastygli w ekstatycznej pozie, by oddać się spełnieniu. Pojawił się pierwszy spazm, niczym zapowiedź dalszych wspaniałości. Iza bez skrępowania powitała go głośnym jękiem.

Witaj więc panie O! Dawno cię u mnie nie było. Muszę ci powiedzieć, że strasznie za tobą tęskniłam. Jeszcze jedno pchnięcie! Aaaach! Śmiało nie krępuj się! Otul moje ciało peleryną rozkoszy! Kolejne szarpnięcie bioder! Ooo, taak! Zabierz mnie na sam szczyt! Plecy wygięte w łuk! Dłonie zaciśnięte w pięści! Nie widzę! Nie słyszę! Gorąca lawa! Jest… jest!!!

Eksplozja żądzy!

Fajerwerki rozkoszy!

– Wiktooor!!!

Zmęczeni, nie mieli sił i ochoty ruszać się z miejsca. Wiktor oparty o barierkę przytulił Izę, w milczeniu przeżywali swoje uniesienie. Dopiero, gdy opadły z nich emocje, przenieśli się do sypialni. Namiętność wróciła, mogli spokojnie, bez wcześniejszej niecierpliwości smakować siebie.

****

Izę obudziły promienie słońca, które wdzierały się do pokoju. Kołdra bardziej odsłaniała, niż zakrywała jej ciało. Najpierw zobaczyła leżące na podłodze trzy kartki z rysunkami. Podniosła jedną i rozpoznała na niej siebie. Wiktor był geniuszem. odniosła drugą. Zobaczyła namiętność i emocje przeżyte tej nocy. Patrząc na te szkice z perspektywy obserwatora poczuła, że się rumieni.

– Tak, tak. Nieźle zaszalałaś tej nocy – Wiktor wszedł do pokoju ze śniadaniem na tacy.

Zaśmiała się beztrosko. Jak dobrze tak się śmiać.

– A ciebie to niby ze mną nie było? – zapytała kpiąco.

Postawił tace na małym stoliku obok łóżka.

– Byłem i się nie zawiodłem. – Pocałował ją czule.

Iza wskazała na rysunki.

– Kiedy je narysowałeś? – zapytała.

– Nie mogłem spać. Zawsze tak mam, gdy poczuję wenę – wyjaśnił. – Długo spałaś, a ja wtedy rysowałem.

– Wiernie oddałeś naszą namiętność – stwierdziła. – To rzadki dar.

– Lubię to rysować – wyznał. – Tak jak uwielbiam wpadać w sidła namiętności. Może w tym tkwi sekret?

– Może… ?

Zaraz jednak pewna myśl wyrwała ją z zadumy.

– Zaraz, zaraz… skoro te rysunki dzisiaj…? – urwała w połowie zdania i spojrzała pytająco na Wiktora. – Czy one wszystkie były twoimi kochankami?

– Co mam ci powiedzieć… Myślę, że znasz odpowiedź. – Patrzył jej prosto w oczy bez cienia zażenowania.

– A Jacqueline?

– Jacqueline była cudowna, ale jej historia jest inna – powiedział Wiktor i pogrążył się we wspomnieniach. – Przyjaźniliśmy się, ale nigdy nie próbowaliśmy zmienić tego w seks czy miłość. Długie wieczory za to spędzaliśmy na rozmowach, często opowiadała mi o swoich tęsknotach i pragnieniach.

– Jak potoczyły się jej losy?

– Dalej zmaga się ze swoimi pragnieniami.

Iza walczyła przez chwilę ze sobą, żeby zadać kolejne pytanie, aż w końcu wydusiła je z siebie.

– A jak potoczą się nasze?

Wiktor spoważniał.

– Myślę, że moja odpowiedź ci się nie spodoba – stwierdził z przekonaniem.

– To daj inną – zaproponowała Iza.

– Nie mogę – twarz Wiktora stała się smutna i zacięta.

– Dlaczego?

– Nie jestem taki. Przecież wiesz o tym – wyjaśnił.

Zamilkli. Wrażenie cudowności prysło. Iza żałowała, że zaczęła go przepytywać.

– Co teraz? – zapytał po chwili Wiktor.

Być może się myliła, ale Iza przysięgłaby, że czeka na jej odpowiedź z dobrze skrywaną niecierpliwością.

– Ściągaj ten szlafrok – powiedziała z lubieżnym uśmieszkiem na ustach. – Pora dostarczyć ci nowych tematów do pracy.

Śniadanie zjedli dobrze po południu. 

Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.

Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wejdź na nasz formularz i wyślij je do nas. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.

 

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Tagi:
Komentarze

Opowiadanie przypomina mi film "Dzika Orchidea" z Jacqueline Bisset i Mickeyem Rourke. Takie skojarzenie:)

Absent absynt

Bardzo dobry pomysł, opowiedziana historia naprawdę do mnie przemówiła, szkoda tylko, że zabrakło nieco nastroju. Klimat był oczywiście budowany na swój sposób, ale sądzę, że to opowiadanie byłoby znacznie lepsze, gdyby dało się w nim głębiej zanurzyć…
No i na miejscu bohaterki spytałabym jeszcze o grafiki przedstawiające mężczyzn 😉

Celna uwaga, Aniu! Ja też zastanawiałem się, jaką rolę w życiu Wiktora odgrywa Norbert i w czym konkretnie pomaga grafikowi 🙂 Ciekaw byłem, czy służy mu także jako model. Albo jestem przeczulony, albo Sinful Pen przemycił nam w tym opowiadaniu aluzyjkę do homoerotycznej więzi obydwu panów 😀

Pozdrawiam
M.A.

Zbyt szybka kulminacja zmusza mnie do zachowania pewnego sceptycyzmu. Koncepcja opowiadania bardzo fajna, ale zbyt szybko Iza ulega swym potrzebom. A niby taka z niej cnotka. Devon

Dobre! Lud chce kolejnych historii od Sinfula!
Marksista

Ciekawe opowiadanie. Ale ja czekam na nowe teksty, bo dotychczas SP publikuje same rzeczy z Dobrej.

Mustafa

Witam,
Bardzo dziękuję za komentarze.
@ Ania, Devon
Cóż mam rzec.Na pewno nie jestem mistrzem w budowaniu nastroju. NA DE jak i na NE jest wielu lepszych w tym ode mnie. Lubię stwarzać okoliczności, opowiadać historię, bawić się postaciami – stąd moja pisanina. Też uważam, że zanurzenie się głębiej w uczucia mogłoby fajnie odbić się na tekście, tak jak i odwleczenie momentu kulminacyjnego. Niestety to starawy tekst, a wielu moim z tamtych lat to dokucza. Teraz miał nastąpić głębsza korekta, ale okoliczności przyrody na to nie pozwoliły, stąd jest jak jest. Pomimo tego cieszę się, ze nie jest tragicznie.
@ M.A.
To naprawdę bardzo delikatna aluzyjka ;-).
@ Mustafa
Rzeczywiście nic nowego od czasów DE nie upichciłem. Przyczyny były różne, brak czasu, brak weny, brak przytomności itd., itp.;-). Natomiast z pełną odpowiedzialnością mogę wyznać, że 3 marca ukaże się mój nowy tekst. Pierwsza część cyklu, której odbioru jestem ciekaw niezmiernie. Szczerze stresuję się jak przed pierwszym razem (jakimkolwiek :)).
Pozdrawiam.
SP

Stres jest absolutnie zbędny – na pewno dostarczysz nam dobrej… rozrywki 😉
A co do delikatnych aluzyjek to baaaardzo ładnie proszę o zdecydowanie śmielsze 🙂

No, Sinfulu, nie bądź taki heteronormatywny 🙂 Chętnie zobaczyłbym w Twoim nowym dziele jakiś lesbijski lub gejowski romans 🙂 Nie tyle zasugerowany, co wręcz opisany ze wszystkimi dosadnymi szczegółami!

Pozdrawiam
M.A.

Gejowski to może jeszcze nie w tym cyklu (aczkolwiek – nigdy nie mów nigdy), ale na lesbijski szanse są duże. Może jeszcze nie w pierwszej części, ale po głowie chodzi mi taka relacja między dwiema bohaterkami mojej opowieści. Ale… cicho sza na razie :). Pozdrawiam.
SP

W takim razie, Sinfulu, trzymam Cię za słowo i czekam na te homoerotyczne relacje. A na razie, jak w amerykańskim wojsku – don't ask, don't tell…

Pozdrawiam
M.A.

Będą szczerym, mam mieszane uczucia. Zanim o samym tekście, mam wrażenie że już go kiedyś czytałem. Czyżby była to odkurzona opowieść Sinfulpena? (sprawdziłem w komentarzach i przeczucie mnie nie myliło)
Są w tym opowiadaniu momenty w których sunąłem gładko i takie, w których wzrok uciekał na następny akapit szukając soczystości opisu. Początek sugerował smakowitą grę wyobraźni kobiecej, skończyło się banalnym ruchaniem. Samo przełamanie i uległość wobec żądzy głównej bohaterki jest w moim odczuciu sztuczna. Gdyby tego samego wieczoru wróciła do galerii – byłoby to bardziej prawdopodobne. Zaserwowane rozwiązanie odarło postać Wiktora z magii kusiciela a motyw z Ulą i dalsze rozegranie sytuacji sprawiło, że nasz artysta okazał się zwykłym „zaliczaczem panienek” a Iza zwykłą spragnioną seksu [z kimkolwiek] kobietą.
Mam też wrażenie, że będąc uważnym obserwatorem kobiecych wahań i rozterek (dialogi są pierwszej jakości), autor nie do końca poradził sobie z wglądem w kobiecą sferę fantazji. Ta strona napisana jest moim zdaniem zachowawczo (do momentu pojawienia się Wiktora za plecami głównej bohaterki). Podsumowując – mogło być świetnie, wyszło poprawnie.

I jeszcze uwaga – kiedy mamy jedną osobę w opowieści, tak częste używanie jej imienia jest zupełnie zbędne i u mnie jako czytelnika powodowało irytację. Taki szkolny błąd. Iza to, Iza tamto…

Końcówka tekstu obraża moją inteligencję. Kawa na ławę. Piącha między oczy.
Czasem lepiej jest pozostawić wolne pole dla wyobraźni/domyślności czytelnika.

Napisz komentarz